wyświetlenia:

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Jubel

I oto my tu Panie pantha rei, tempus fugit, a tu czas płynie.


Płynie płynie i dopłynął. Fotodinoza istnieje rok. Zaczęliśmy 28 grudnia zeszłego roku. Nastąpił zatem czas na podsumowania i przemówienia.

Odpowiemy zatem na liczne pytania naszych czytelników, które niewątpliwie im się nasuwają, tylko nie mają odwagi zapytać. Zapytamy także czytelników o parę zabagnionych spraw wymagających natychmiastowego wyjaśnienia.



No i jak tam się pisze bloga?

Ujdzie w praniu. Zyski i straty wspomniane we wcześniejszych felietonach. Mogę pochwalić tutaj googlowego Bloggera- jest (z małym wyjątkiem) fajnym narzędziem, łatwym w obsłudze, logicznym i dobrym. Fatalnym wyjątkiem jest zamieszczanie komentarzy na Fotodinozie, które- choć włączone i ustawione odpowiednio- nie chcą się czasami zapisywać, wredne. Znalazłem tymczasem że nie tylko na Fotodinozie, tu z autobezsens.blogspot.com :



Ogłoszenie:
Na tym, jakże dopracowanym narzędziu, jakim jest Blogger pojawiają się ostatnio problemy z dodawaniem komentarzy. Zdarza się to na różnych blogach i oczywiście nikt nie wie jak to naprawić. (...) że google naprawi problem z komentarzami to nie wierzę.”



Czas na statystyki.

Blogger daje wgląd w statystyki odwiedzin i jest to zarówno błogosławieństwem i atrakcją dla piszącego, jak i przekleństwem. Otóż powoduje różne skutki uboczne- kompulsywne sprawdzanie co trzy minuty ileż to osób wlazło na wpis- o! Na Bugu we Włodawie przybyło cztery! O, krzywa odwiedzin rośnie! O spada.

Drugim przekleństwem (i zagadką) jest to że statystyki są niby szczegółowe i przedstawiają nawet jakich systemów operacyjnych i przeglądarek używacie (kogo to obchodzi?), oraz to skąd pochodzą czytelnicy bloga. Znam ja zatem Wasze pochodzenie, do trzeciego pokolenia i wiem, że mieliście dziadka w Wehrmachcie, a babcię w Armii Czerwonej, ale to właśnie stanowi dla mnie największą zagadkę. O co chodzi? O to:

Statystyka odwiedzin według krajów, w całym okresie istnienia Fotodinozy:


Jak widać, spiritus -dzięki internetowi- flat ubi vult (parafraza logiczna).

Dodam, że w niektórych okresach miałem także np.27 odwiedzin z Maroka (hę?), Kilkanaście z Tunezji i 5 z Iranu (???). Były to zapewne takie odwiedziny jak moje, kiedy włażę na jakąś stronę internetową, widzę że to nie to czego szukam i wychodzę. Natomiast Algierczycy ewidentnie nie pomylili się przypadkowo i mylnie wchodząc tu aż 63 razy. Co ich skusiło? Nie wiadomo.

Niestety Blogger nie pozwala na powiązanie konkretnych wejść z konkretnym wpisem, więc nie wiem również co skusiło Irańczyków.



Największą, epokową wręcz zagadką dla mnie są odwiedziny Amerykanów. Na boga! Jest ich połowę tylu co Polaków! A ja tam, po drugiej stronie Atlantyku znam zaledwie dwie osoby! I do tego piszę slangowym, potocznym językiem, więc jeśli większość Amerykanów to native speakerzy, to wyobrażam sobie jakie bzdety wyświetla im google translator po przetłumaczeniu i resztki fryzury stają mi dęba.

No jasne- reklamuję się w podpisach postów językiem międzynarodowym, używając np. określenia „test review”, albo „vs” zamiast „kontra”. Ale nie mogę sobie wyobrazić, że to przyczyna tej fali amerykańskiej.

Co prawda Amerykanie wynaleźli internet, oprócz paru innych rzeczy, więc może to tak z automatu ta internetowa popularność.

No chyba że to Polonusi. A, jeśli tak, to witamy chlebem i solą w Starym Kraju.

O tym, że są to prawdziwi Amerykanie przekonuje mnie fala odwiedzin jaka następuje nocną porą- kontynent północny na schemacie świata rozświetla się wtedy zielonym światłem jak neon barowy na obrazach Hoppera.

Tak czy siak mam prośbę- Amerykanie, ujawnijcie się, stawiając choć krzyżyk w komentarzu! Halo! Jesteście tam?

Co do innych nacji- to w niektórych przypadkach mogę zwizualizować sobie moich Czytelników z pamięci (np. z Niemiec).



Jakie wpisy cieszyły się największym wzięciem?

Nie uwierzycie. Ja też nie do końca wierzę. Niektóre z wpisów miały okazję zaistnieć za moim autoreklamiarskim powodem na innych forach- na www.optyczne.pl, na Złomniku, dzięki któremu na statystykach odwiedzin wyrósł olbrzymi Matterhorn,

 na Canon-Board, gdzie zamieściłem dwa- trzy testy, na bardzo ciekawej automobilowni.pl, gdzie komentowałem wpisy gospodarza. Ale też zaistniały samoistnie, bez mojego udziału np. wpis o Arnoldzie Odermatcie na autogaleria.pl.



Co tam się czytało na Fotodinozie?


Na samym szczycie szczytów stoi test obiektywu Sigma 1000 mm, boż na skalę polską jest to nie byle jaki obiektyw. Obiektyw ten wlazł na ten szczyt za pomocą czytelników Optyczne.pl, za co im, oraz Optycznemu jestem wdzięczny. Piszę co prawda w zupełnej opozycji dla Optycznych, bo oni są naukowi, precyzyjni i nowocześni, a ja jestem chaotyczny, rozrywkowy i oldskulowy.



Tuż poniżej szczytu, powiedzmy że w dwugodzinnej kolejce na Giewont, stoi wpis o Canonie EOS IX, zdechłym Praszczurze, mający 878 wyświetlenia. W ogóle wielką karierę zrobiły wszystkie artykuły o APS, o którym w internecie jest niezawiele, a w polskim internecie- prawie nic. Dwa wpisy o wymarłym APS załapały się do pierwszej dziesiątki (Przyszłość zaczęła się wczoraj, pozycja 7). To ci dopiero!



Na trzecim miejscu- curiosum impossibile- z 838 wyświetleniami wylądował napisany całkowicie od niechcenia, prześmiewczy i banalny wpis o transakcjach na Allegro. Komuż on się tam spodobał w cyfrowym świecie- nie mam pojęcia- to największa zagadka Fotodinozy, której nie pojmuję.



Dużą popularnością, a właściwie, jak na Fotodinozę szaleńczą popularnością cieszył się wpis dotyczący Wybrzeża Amalfi. Czwarte miejsce (726 wyświetleń). Najlepiej- widać z tego- byłoby zatem prowadzić bloga gdzieś z włoskiego wybrzeża, w cieniu wulkanu, albo chociaż w cieniu wulkanizacji jak się nie da inaczej, od czasu do czasu przesyłając poczytne raporty. Myślimy nad tym, pracujemy nad tym, ale jeszcze nie teraz. Zwłaszcza że Włosi nie czytają w ogóle, ani w szczególe Fotodinozy, w każdym razie nie łapią się do pierwszej dziesiątki.

Nasuwa się też myśl, że w popularności Amalfi pobiło na głowę Warszawę, pomimo że Warszawa też ciekawa.



Na piątym miejscu listy znalazł się wpis popularnohistoryczny o IG Farben. Bardzo słusznie, niech się wiedza spod dywanu rozpowszechnia jak najszerzej- 656 wyświetleń. Ten wpis zdobył też najwięcej plusików gugleplusa (+13).



Sporą popularność zdobył także wpis, po którym (jako jedynym) się tego spodziewałem- pierwszy w internecie katalog starych Sigmautofokusowych z komentarzem, Po prostu takiego w łacińskim internecie nie było.



A według autora?

Najbardziej niedoceniane moje wpisy, to te oczywiście z początków Fotodinozy. Jestem dumny i blady z jednego szczególnie. I mogę skomentować ten wpis i jego popularność takim oto cytatem:



Z czasem o tym pozapominano

Oprócz starców już mało kto

Mówi dzieciom swym na dobranoc

O dzielnej Margot!

Gdy Margot stanik swój rozpinała

By miał kotek biedactwo co ssać

Biegła nas, biegła nas cała zgraja

By po pa- pa- pa- pa- pa- patrzeć

By po pa- pa- pa- pa- pa- pa!



To wpis O pierwszej fotografii świata:


Jest to moje pierwsze dzieło od prób z czasów licealnych, o którym można powiedzieć, że jest jakąkolwiek beletrystyką.



Drugi wpis jaki lubię, a jaki nie był specjalnie czytany, to analiza zdjęciaSebastiao Salgado- z serii Workers.



Były wpisy lepsze, gorsze, udane i mniej udane. Jak to w życiu. A jaka będzie przyszłośc? Ciężko powiedzieć. I tej wersji będziemy się trzymać (cytat- Adam Kresa).



Testy w pierwszej dziesiątce popularności są trzy: Sigma 1000/8, wspomniany test Canona IX, oraz test naszego woła roboczego, który jeść nie woła- Canona D60, ukochanego retro- autofokusowego aparatu W skrócie- retrofokusa. Retro- c'est trop (cytat strawestowany).

Mimo braku wysokiej popularności innych testów- testy będą. Są niszowo hipstersko lumberseksualnym symbolem mrocznej niszowości Fotodinozy. Tak myślę. Tak sobie to wyobrażam.

Jakie są dokonania Fotodinozy na niwie blogowego testowania?

Napisało się w ciągu roku 71 wpisów (włączając ten), co daje średnio średnią średnią w okolicach 1,3 wpisu na tydzień. Jak zaczynało się rok temu, to Gregi powiedział, że karierę robią tylko ci blogerzy, którzy wrzucają co najmniej jeden wpis na tydzień. Łapiemy się zatem na ścieżkę kariery. Na wąskiej ścieżce przez ogródek Fotodinozie udało się przetestować następujące 15 rzeczy, że nikt nie zaprzeczy:



OBIEKTYWY:



Canon EF 38-76/4,5- 5,6 (pierwszy w polskim internecie)

Sigma AF 18/35 (pierwszy w polskim internecie)

Sigma AF 24/2,8 Super Wide Macro II

Sigma AF 28/1,8High Speed Wide (pierwszy w łacińskim internecie)

Sigma AF 21-35/3,5-4,5 (pierwszy w łacińskim internecie)

Sigma AF 1000/8APO (pierwszy w polskim internecie)

Żaden Obiektyw (pierwszy w historii fotografii)



APARATY:



Canon EOS 650 (pierwszy w polskim internecie)

Canon EOS D60 (pierwszy w polskim internecie)


Nikon Df (pewnie ostatni w polskim internecie)



Dlaczego piszę o „łacińskim internecie”? Nie znam innego alfabetu (no, oprócz umiarkowanej znajomości cyrylicy), co może oznaczać, że ktoś już wcześniej przetestował owe sprzęty po arabsku, bułgarsku lub chińsku, ale nie jestem w stanie ich odnaleźć na piątej stronie googla. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie- będę wdzięczny za rzut ratowniczego linka, który naprostuje błędne przekonania Fotodinozy o własnej, urojonej wielkości.

(„Jeśli kiedykolwiek pomylę się w waszym... w naszym języku włoskim- poprawcie mnie”- oto jeden z ulubionych cytatów, jaki tu z pewną nieśmiałością zacytuję.)



Fotodinoza wygląda na pierwszy rzut oka na wielce erudycyjną, oraz wszystkowiedzącą na temat sprzętu fotograficznego. Otóż zapewniam- to fałszywe wrażenie. Sporą część wpisów stworzyłem przeszukując dla rozrywki własnej zasoby internetu, jest to więc wiedza pochodząca w dużej ilości z zewnątrz, a nie od środka kotka. Powinienem był, oczywiście zawsze umieszczać linki do wszystkich źródeł, często to robiłem, ale wydawało mi się to pewną przesadą, a z drugiej strony dodatkową robotą, którą może przecież wykonać także czytelnik, zainteresowany zgłębieniem jakiegoś tematu.



W internecie jest, na dobrą sprawę- wszystko. Tylko nie zawsze wiadomo gdzie to znaleźć. Stanisław Lem nie mylił się w swoich futurystycznych wizjach zalewu nadmiarem informacji, w wymyślaniu „szukanistyki”- nauce o szukaniu informacji, oraz kompletnie od niej niezależnej „znalezistyki”- która mówi jak taką informację naprawdę znaleźć. U Lema byli nawet Drogiści, uczeni którzy zajmowali się pomiarem długości drogi, jaką impulsy poszukujące w planetarnej pamięci określonych danych muszą przebyć, aby dotrzeć do tych danych. Wszystko to wymyślił 30- 40 lat temu, a teraz my w tym żyjemy.



Otóż Fotodinoza jest taką rozkojarzoną pogłębiarką internetową, której się wszystko ze wszystkim kojarzy. Kopie dziury w dnie internetu, a potem się tym chwali. Tu pokopie, tam pokopie, czasem zainteresuje ją Cartier Bresson, a czasem Kosogłos. Sklejamy Sigmy z hipsterami, oraz lodówki z Canonami.

Wszystko to, metodą prób i błędów staram się utrzymywać w granicach okołofotograficznych- co czasem trudne.

Wątpliwości czasem nachodzą.

Niektórzy mi mówią- marnujesz się chłopie, pisałbyś do jakichś gazet. No, ale co to w końcu jest, jak nie moja własna, całkowicie autorska gazeta? W której nikt mnie nie pilnuje? Ja tak na to patrzę, ale nie wiem czy mam rację. Może jednak euforia twórcza zwycięży nad wątpliwościami.



W każdym bądź razie dziękuję Wam, Drodzy Czytelnicy! Jesteście mi podporą i inspiracją i pomocą i fajnie, że chce Wam się to wszystko czytać. Myślę o was nieustannie i kompulsywnie sprawdzam Wasze wejścia na Fotodinozę.



Życzę Wam wyjątkowo dobrego roku 2015. Ze wszech stron i ze wszech miar!



Fabrykant

dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty



P.S. Jedyną radą- prośbą do Czytelników, chcących zamieścić komentarz jest SKOPIOWANIE go przed kliknięciem „Opublikuj”, żeby móc w razie czego spróbować zrobić to jeszcze raz. Sorry za wredną amerykańską korporację.

8 komentarzy:

  1. 1, 2, 3, .... próba komentarza

    OdpowiedzUsuń
  2. Ho ho ho, pierwszy komentarz zniknął, ale inne płyną wartką struga tylko po co. Co do Maroka, Algierii i USA - z pewnością jesteś śledzony przez odpowiednich ludzi. Nie piszesz czasem o "bombowych właściwościach obiektywów", "nieruchomych korpusach", "wystrzałowych zdjęciach" i o "końcu świata... fotografii analogowej" ? Hę? Ratuje Cie tylko oldskulowa komórka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczewo takowo nie piszu. A śledzić- śledzą. Bywa tu u mnie taki robocik śledzący- widziałem go w "źródłach ruchu sieciowego". Robociki u źródeł! Hej- szable w dłoń!

      Usuń
  3. No właśnie mie raz zginął komentarz arcydowcipny co go cyzelowałem pół wieczora i się wziął nie pojawił. Ponieważ wyssał ze mnie wtedy wszystkie siły, a ja się nie zabezpieczyłem poprzez jego skopiowanie, nie byłem w stanie napisać go po raz kolejny. I tak to właśnie Fotodinoza jest uboższa o jeden komentarz... Buuuuuu...... A Tobie Fabrykancie życzę kolejnych wpisów na razie przez kolejny rok. Jak się skończy ten następny roczek, to będziemy życzyć wtedy znowu następnego. A więc bywaj i niechaj współczynnik wpisów z 1,3 podskoczy na 1,7. Czego życzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. خوانندگان ایران خوش آمد می گوید

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha! Mamy ten sam gust jesli chodzi o Pana wpisy.
    Pozdrawiam.
    K., Amsterdam

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.