wyświetlenia:

piątek, 28 listopada 2014

World of Cameras



Scenariusz gry platformowej MMO, wzorowanej na World of Tanks .

-Gracz rozpoczyna jako nieznany nikomu fotograf amator, wyposażony w Zenita, z podstawowym, lekko uszkodzonym obiektywem. Otrzymuje bazę w małej szopie, wyposażonej w powiększalnik Krokus, chwiejący się na nogach stolik, oraz zdezelowaną kanapę. Szopa jest bez okna, ale ma telewizor. Całość, znana jest pod zwyczajową nazwą „męska nora”. Choć może być też żeńska.
-Zadania polegają na chodzeniu po wirtualnym świecie i strzelaniu. Zdjęć różnym ważnym i mniej ważnym osobom. Przydzielane są kolejne zadania, odbywające się w różnych lokalizacjach. Gracz wykonuje coraz trudniejsze misje, np. od początkowej misji przyłapania radnego w Czarnej Wołowej wyrzucającego śmieci w lesie (poziom- łatwy), poprzez zdjęcia wójta tejże gminy, uchwyconego podczas libacji alkoholowej z wykonawcą gminnej oczyszczalni ścieków, poprzez fotki lokalnej gwiazdy dyskoteki Panderoza in flagranti z księgowym fabryki „Jednosć” sp. z o.o. przez okno magazynu buraków cukrowych, aż do zadań bardziej skomplikowanych.
- Przenosimy się do kolejnych lokalizacji. Na wyższych poziomach gracz-fotograf ma za zadanie np. uchwycenie wyjścia Kwaśniewskiego po drabinie z okna sejmu, zdobycie fotki nabzdryngolonego Karola Strassburgera usiłującego opowiadać odgrzewane dowcipy wszystkim przypadkowym przechodniom, lub uwiecznienie rządowo-biznesowych spotkań w restauracjach.
- Gracz sprzedaje swoje zdjęcia lokalnym gazetom i portalom internetowym, zarabiając pieniądze na nowy sprzęt fotograficzny. World of Cameras oferuje szeroki wachlarz obiektywów, lamp błyskowych, aparatów, zarówno z minionych czasów, jak i współczesnych (wyższe modele płatne za pomocą sms, pay-pal lub karty kredytowej). Szeroko pokazywane są dane techniczne i możliwości poszczególnych egzemplarzy. Np. za zdjęcie pijanego Strassburgera użytkownik może kupić wiekową Sigmę, nie współpracującą z aparatem Canona inaczej, niż na pełnej przesłonie.

-Gracz sprzedaje swoje zdjęcia coraz ważniejszym gazetom i otrzymuje coraz poważniejsze zadania, także w innych krajach, np. złapanie fotki podczas włamania do budynków Watergate, uchwycenie prezydenta Hollande'a na skuterze, w drodze do kochanki (konieczny sprawny autofokus i stabilizacja obrazu- zadanie: średnio trudne).
-Gracz powoli zmienia swoją ciemnię w szopie, na błyszczące bielą i polerowanym aluminium studio na dachach Manhattanu, wyposażone w liczne i-Maki.
-Na platformie może grać wielu graczy, przewidziane są różnego rodzaju interakcje, zamiany sprzętu, tworzenie zespołów i dzielenie się zyskami. Jedną z opcji jest handel zdjęciami np. trzy Strassburgery za jednego Brada Pita (nic nierobiącego), trzech Hollandów (w tym jedno nieostre) na skuterze do kochanki, za jedną Beyonce oddającą mocz w krzakach.
-Trudność zadań wzrasta z każdym poziomem. Jako najtrudniejsze przewiduje się najróżniejsze misje wojenne- Korea, Normandia, Afganistan, oraz uchwycenie prezydenta Putina na lotni, wraz z kluczem dzikich gęsi.
 -Na koniec gry, przychodzi społeczno- cyfrowa rewolucja, która przejeżdża przez gracza jak czołg Shermann w World of Tanks- wszyscy kupują sobie smartfony z aparatem i strzelają focie gdzie popadnie, przesyłając je za darmo portalom internetowym, resztę zdjęć zapewniają kamery przemysłowe, Google Street View, rejestratory na hełmach żołnierzy. Demokracja i dostępność zdjęć wzrasta, choć ich jakość spada. Gazety w wydaniach papierowych upadają, a gracz traci pracę.

Koniec.

Fabrykant
wesoły pesymista

piątek, 21 listopada 2014

Hąk Kąk rządzi.




Pozdrowienia z Hong- Kongu

Jestem prawie w zasiągu

Wrednych macek Pekinu

Tego złego rekinu.

St. Barańczak



Po wpisie z szerokokątnymi zdjęciamiz filmu APS, Szanowny Robert B. zwrócił moją uwagę na serię klasycznych zdjęć Horsta Hamanna pt. „New York Vertical” i „Paris Vertical”,. Robert zaproponował temat: „Łódź vertical”, analogiczny do tych, zrobionych przez Hamanna za pomocą aparatu Hasselblad X-Pan.

To nie ten Pan- odpisałem, ale myśli pobiegły w tę stronę.

Coś tam kojarzyłem zdjęcia pana Hamanna, choć słabo, bo ja dużo rzeczy kojarzę, mimo iż coraz słabiej. W każdym razie musiałem te zdjęcia widzieć, najpewniej w czasopismach fotograficznych.


Horst Hamann
 
Horst Hamann


Horst Hamann
Hasselblad X-Pan był ciekawym, wręcz wyjątkowym sprzętem końcówki lat 90-tych- pozwalał, oprócz normalnego formatu zdjęcia, zrobić panoramę o rozmiarze klatki 24x65 mm, czyli o bardzo dużej powierzchni, co oczywiście przekładało się na bardzo dobrą jakość obrazu. Wspomagały tą jakość niezbyt jasne, ale doskonałe obiektywy.

X-Pan był bardzo udanym kompromisem, pomiędzy tradycyjnymi aparatami manualnymi, a średnim formatem, do tego wspartym legendą solidnej szwedzkiej marki. Legenda ta, nawiasem mówiąc jest właśnie rozmieniana na drobne- link. Czego to się nie zrobi dla pieniędzy...

Hamann użył aparatu w sposób niekonwencjonalny- zastosował go pionowo, tropiąc w Nowym Jorku i Paryżu pionowe motywy:



W skrócie : moja pionowa fotografia przekształciła się w rodzaj pionowego
 widzenia kadrów , z całym spektrum postrzegania i doświadczenia , jakie 
idzie razem z nim. Kieruję się teraz w znacznie większym stopniu pionową 
kompozycją niż obrazem samych pionowych obiektów. Postrzegając w ten sposób , 
mogę potwierdzić, co inni mówili mi cały czas: Paryż nie jest pionowym miastem .
Jednakże tętniące życie ludzi, długie cienie , wąskie korytarze, smukłe figury ,
strome schody, spiczaste wieże kościołów , i tak, nawet bagietki i wysokie obcasy 
francuskich kobiet – wszystko to podnosi alarm na moim pionowym ekranie radaru.

 Jeśli zwrócić uwagę , można zobaczyć , że świat w którym żyjemy jest 
rzeczywiście pionowy na wiele różnych sposobów.”
       Horst Hamann
 
Temu, który trzyma w ręku młotek- wszystko wygląda jak gwóźdź, chciałoby się złośliwie napisać. Ale Horst Hamann dał dowody, że ma wiele innych twarzy- można je zobaczyć na jego stronie internetowej:


Zauważam, że zupełnie nieświadomie zerżnąłem kompozycje od Horsta Hamanna, przecież te zdjęcia są takie same. I moje jest prawie, nieomalże właściwie tak samo atrakcyjne. Tylko samolotu nie ma:

Horst Hamann
www.fotodinoza.blogspot.com


W tym samym dniu Sz. P. Halina podsunęła mi zdjęcia Hong Kongu. I to było coś:


Zrobił je młodziak- Romain Jacquet-Lagrèze, rocznik młodszy niż system EOS Canona, Francuz, zakorzeniony na dalekim Wschodzie. Te zdjęcia można nazwać nawet wtórnymi do zdjęć Hamanna, nawet tytuł mają podobny (zapewne celowo): „Vertical Horizon”. Kilka ukradłem, a resztę zobaczcie na jego stronie:

Romain Jacquet-Lagrèze
Romain Jacquet-Lagrèze
Romain Jacquet-Lagrèze
Romain Jacquet-Lagrèze
Romain Jacquet-Lagrèze

No i teraz- co ja zrobię? Nieco bardziej podobają mi się zdjęcia z Hąkkągu, niż oryginalne Hamannowskie.

Tylko dlaczego?! Dlaczego???

Dlaczego bardziej podoba mi się Hąk Kąk, zrobiony niewątpliwie jakąś bezduszną cyfrówką, niż czarno biały, idealny wręcz kolaż pionowych kadrów, strzelony kultowym aparatem manualnym?



Hamann, swoim X-Panem zrobił przepiękne zdjęcia, są wspaniale zakomponowane, doskonałej jakości, eleganckie, przyjemne do oglądania. Klasyczne. Gładkie. Może ta gładkość jest w nich zbyt wysoka, może są czasami zbyt sterylne, syntetyczne troszeczkę. Czerń i biel wzmaga elegancję i potęguje znaczenie kształtu, ale obiera z realności.

Po drugie- te zdjęcia z Paryża i Nowego Jorku są łatwe.

Są piękne, ale łatwe. W miastach, w których co przecznicę stoi jakaś pop- ikona, Statuja Wolności, Wieża Ajfla. Czy chociaż słupki metra. Pi razy oko, mniej czy więcej- znamy ten Paryż wszyscy, wiemy z mapy dokąd pójść, by sfotografować znany monument w pionowym, czy poziomym kadrze. Wiemy czego się spodziewać. Natomiast Hongkong- o, to już zagadka. Zagadka do rozwiązania.



Hong- Kong Jacquet-Lagrèze'go ma kilka rzeczy, których nie ma Paryż Hamanna. Ma drapieżność, ma kolory, ma egzotykę, ma zdjęcia zrobione nocą i na długim czasie ekspozycji, które dodają specjalnych przypraw do kadrów. Ma pewną brutalną realność. Są to zdjęcia anonimowej architektury- de facto, ale wyszukane na tyle, żeby podkreślić, że nie zostały zrobione np. w Bratysławie. Mają specyficzny klimat. Strzelenie zdjęć w tym stylu w mieście bez statuji i bez świętej wieży (cytat), wymagało pokonania znacznie większych trudności niż w miastach ikoncznych.

Bardzo ciekawa jest też różnorodność, jaką udało się w nich uzyskać, pomimo podobnych, często symetrycznych ujęć.

Jest w nich jakieś fascynujące piękno (cytat z „Madagaskaru”). Niektóre chciałoby się oglądać pod lupą i wnikać w każdy obskurny zakątek. Może kiedyś dane nam będzie zobaczyć ten wszechświat na żywo...



Obejrzałem strony obydwu panów- bardzo dobre zdjęcia, choć, en masse Hamann'a bardziej wyważone, bardziej różnorodne i chyba jednak lepsze. Jest starszy- widział więcej, więcej zdjęć pstryknął.



Tak właściwie ogłaszam remis. Tak- ja, arbiter elegantium ze śmietnika- ogłaszam międzynarodowy remis. A obu panom- chwała.



Fabrykant

z www.fabrykaslubow.pl



Pozdrowienia z Hong- Kongu

Gdzie etyka powściągu

Znikła. Dobrobyt niezły

Ale wartości sczezły

           St. Barańczak






czwartek, 20 listopada 2014

Pieniądze i pisanie szczęścia nie dają.

Pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy.

                              Marylin Monroe



Człowiek sam zawęża sobie swój świat. Nie dość, że Google wyświetla mu wyłącznie treści które mogłyby go indywidualnie zainteresować, to jeszcze złośliwie się tym nie interesuje i nie klika. Nie dość, że Facebook wycina człowiekowi wpisy tych znajomych, których nie obdarzyliśmy zainteresowaniem przez ostatnie pół godziny, to jeszcze samemu nie eksplorujemy tego, co jest do eksploracji.



Z drugiej strony człowiek musiałby interesować się wszystkim, czym można się interesować, ale się nie interesuje. Bo go to nie interesuje.



Chyba tak się nie da- interesować wszystkim. Trzeba ograniczyć się i postawić sobie bariery, choćby podświadome. Nie da się poświęcić wszystkiemu.



Zauważyłem, że choć regularne pisanie gimnastykuje język, a może i nawet umysł, to jednak, na przykład- ogranicza czytanie.

Nie tak dawno połykałem książkę za książką, ale teraz tempo spadło, bo połowę tego czasu przeznaczam na pisanie. Z pewnymi zyskami, ale i pewnymi stratami niewątpliwie.

Nie jestem niestety tak płodny, jak np. Złomnik, który lewą ręką pisze swoje wpisy, nie przerywając snu, czy też jak prawo-sławny Rafał Ziemkiewicz, który jest już w każdej lodówce (w sensie- otwieram lodówkę, a tam znowu Ziemkiewicz), a byłby jeszcze na Onecie, gdyby go, głąby, nie wyrzucili.

Pełno nowych odnóg

Ciężko mi zachować w tym wszystkim równowagę i się nie zatracić, ale też nie stracić z oczu szerszego horyzontu. Nadal śledzić świat żywy i internetowy z odpowiednią uwagą, a nie stać się jak ów lemowy zbójca Gębon, którego Trurl i Klapaucjusz pokonali za pomocą Demona Drugiego Rodzaju, w ten sposób, że w żądzy informacji zaczytał się na śmierć. To jeszcze przede mną.

Jeszcze nie osiągnęliśmy chyba poziomu, który malkontencki Lem określał swoim prawem: „Nikt już niczego nie czyta, a jeśli czyta- nie rozumie, a jeśli rozumie- natychmiast zapomina”. Świat trochę dąży w tę stronę, bo takimi co wszystko zapominają łatwiej sterować. Rzecz w tym by stawiać jakiś opór wewnętrzny, lub zewnętrzny, zgłębiać i nie spłycać. Czy to się da w ogóle?



Pisanie bloga o fotografii wymaga pisania o fotografii. Teraz będzie skromna analiza fotograficzna i synteza w jednym. A na końcu zakupy.



Tak naprawdę nie wiem co się ciekawego sprzedaje na Allegro, pomimo że bardzo często tam zaglądam. Po prostu wchodzę w dział z interesującymi mnie sprzętami, ustawiając kryterium wyszukiwania „od najniższej ceny” i nigdy nie dochodzę wyżej niż do drugiej strony przeglądania. A ile tam znajduję interesujących rzeczy!

To troszeczkę jak grzebanie w śmietniku. Bardzo interesujące.



Pozostałe 21 stron odpuszczam w związku z tym, choć być może kryją się tam jakieś białe kruki i wrony. O, na pewno się kryją, sądząc po cenach nastotysięcznych z ostatniej strony.

Ale nic o tym nie wiem. To dlatego, że ograniczam sobie swój świat.



Mogę zauważyć jednak, że fotografia analogowa pomaleńku zwija żagle, przynajmniej niektóre- jakiś bezanik, jakiś kliwer, czy inny latacz, i że zdaje się że to właściwy moment dla tych, którzy jej jeszcze nie mają, żeby kupić sobie lustrzankę na film 35mm. Myślę że, mniej więcej za 3 do 5 lat ceny, nawet popularnych aparatów, zaczną pomalutku rosnąć, no chyba że Ruskie wejdą i będziemy akurat myśleli o tym jak celnie rzucać butelkami z benzyną.



Niestety, gdy ceny zaczną rosnąć ilość dostępnych sprzętów w dobrym stanie nie będzie już tak duża jak dzisiaj. I tak ilość sprzedawanych aparatowych gratów wyraźnie się zmniejszyła, jeszcze 2 lata temu można było wybierać wśród 200- 300 Canonów manualnych i autofokusowych, dzisiaj zostało ich w okolicach 130.



Dlatego myślę, że fotografia analogowa to przyszłość. Baaaardzo daleka przyszłość.



Nawet, z wielką ciekawością wystawiliśmy na Allegro analogowy aparat od złotówki, jeden z tych: http://fotodinoza.blogspot.com/2014/03/my-oba-to-jedna-osoba.html . Nie reklamowaliśmy się przy tym na Fotodinozie. Tak dla eksperymentu. Poszedł za 7,50zł. Analogowa fotografia jak widać nie jest, dla chcących zbyt droga, o ile tylko Fotodinoza wysprzedaje precjoza.



Na Fotodinozie nastąpił kataklizm obiektywowy. To był napad. Niekontrolowanych zakupów.

Z najwyższym poświęceniem nabyliśmy drogą zakupu najtańszy możliwy obiektyw autofokus (bo my tylko autofokusowi jesteśmy. Odczuwamy przemożną niechęć do ręcznego kręcenia pierścieniem wyostrzania) dostępny do Canona EOS. Jest to z dużym prawdopodobieństwem także najgorszy istniejący obiektyw do Canona, ale o tym przekonamy się dopiero po szyderczym, acz wnikliwym teście za parę dni.

Jaki to obiektyw? Zapewne myślicie, że to jakiś no-name, chińskiej produkcji podróbka z prowincji Guangdong, albo przynajmniej niedziałająca z cyfrówkami Sigma? Ależ skąd! To rasowy Canon, wyprodukowany w Kraju Kwitnącej Wiśni. Jaka rasa? Nordycka, psiakrew! Odczep się od tego zwierzęcia, nieszczęście ty moje! (cytat).


Ksywka: „denko od słoika”. Że niby taki niedobry. Ale sprawdzimy, zobaczymy. Jak tu odmówić sobie obejrzenia tego, czym wszyscy pogardzają. Może by to tak podnieść, otrzepać z kurzu i uznać za warte uwagi?

To właściwie może nawet być credo życiowe.



Rodzina też stanęła na wysokości zadania i niezależnie od dokonanego zakupu sprezentowała w związku z solenizanctwem drugie szkło. Tym razem zacne. Nikt na nie nie narzeka. Nikt nie nadaje mu hańbiących ksywek. To szkło oprawione w metal o przeznaczeniu makro. Też o nim się napisze, jak szczęście dopisze.

Od lewej: udawane makro, prawie prawdziwe makro, najprawdziwsze makro

Obiektywy, aparaty, zdjęcia klasyczne. Wszystko to już było jest i będzie na Fotodinozie. Ale należy wyjść światu naprzeciw. Opisać świat. A przynajmniej małe jego rzeczywiste kawałki. Prowadzenie mało poczytnego, ale zawsze, blogaska fotograficznego ośmieliło mnie do kontaktów ze światem branżowym, albo nawet „branżowym”. Teraz nie boję się zadawać obcym osobom pytań, które często chciałem zadać, ale bałem się zapytać. W przygotowaniu, tzn. we wstępnych początkach psychicznej fazy przygotowawczej są wpisy na Fotodinozie pod wspólnym tytułem: „jest takie miejsce...”. Bo są różne fajne miejsca dla fanbojów fotograficznych. Nie macie wyjścia- musicie zostać w oczekiwaniu- nastrojeni na nasze fale.



Fabrykant

dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty.










piątek, 14 listopada 2014

APS Głupi pies. Vol II.+ KONKURS filmowy w kan.

Zwycięstwo! Zwycięstwo! Częściowe.

W tumanach kurzu nadjechał dyliżans z filmem. Konie parskały i potrząsały łbami. Woźnica ściągnął lejce, zeskoczył z kozła. Przez chwilę mozolił się z zamkiem, a potem z wnętrza pocztowego furgonu wyciągnął paczkę obwiązaną konopnym sznurem, z lakowymi pieczęciami. Zupełnie retro i nieistniejące, prawie tak jak filmy APS.



Poszło się na całość. Jak się bawić, to się bawić- herbatę z cytryną poproszę. Fotonet z miasta Tychy wykonał następujące zamówione czynności:

wywołanie filmu, zrobienie indeksu zdjęć, wywołanie wszystkich odbitek, a na końcu- zeskanowanie filmu. Twórcy systemu APS przewracają się w grobach... chwila, a może oni nadal żyją? Skanowanie miało być zabronione wg twórców APS.



Ale wszystko już się przedatowało- film, system APS i reguły.

Otrzymało się zatem zestaw odbitek, płytkę ze skanem, oraz, co mnie bardzo zdziwiło- film w swej dawnej rolce z ustawionym finalnym indeksem „4”- wywołany. Myślałem że skanowanie zlikwiduje tę rolkę. Sensownie to było wymyślone, bo film się nie niszczył i w razie czego łatwo go wysłać ponownie do odbitek, zwłaszcza mając indeks przed oczami.



Na tyłach odbitek fotolab nadrukował najróżniejsze tajemnicze znaczki i skróty: numer zdjęcia, numer filmu, datę uwaga uwaga- strzelenia zdjęcia, oraz SS (Shutter Speed), FL (Focal Lenght) a także tajemnicze IS (Image...?). Nie ma niestety nadruku wartości przesłony. W sprawie tajemniczych znaczków zadzwoniłem z ciekawości do tych Tych. Czy przesłona nie była nigdy nadrukowywana?

„Najstarsi górale tego nie pamiętają”- odpowiedziała pani z fotolabu.



Zabawa z filmem o dacie ważności przeterminowanej o czternaście lat przyniosła pewne rezultaty. Nawet pewne wnioski.

Wniosek pierwszy: Film i fotograf dali tyłów tam, gdzie było marne światło. Być może gdyby był nowy, to lepiej by sobie poradził. Ten film. I ten fotograf też. Na początku używania filmu pogoda nie dopisywała, zachmurzenie się zachmurzyło i wiatr targał jak bultarga.

Ból targa mym trzewiem

I nic dalej nie wiem (cytat)

Bardzo marny kontrast- to właśnie to co wyszło z tych pierwszych, niepogodnych zdjęć. Później było lepiej, ale nie idealnie. Film ISO 100 nie jest dobrym filmem do marnych warunków światła, a film przeterminowany o 14 lat, to już w ogóle.

Wniosek 2: Sadząc ze skanu- kontrast filmu był łaciaty W środku rolki był ciut większy niż na końcach. Zdecydowałem się popoprawiać kontrast kadrów, żeby się lepiej oglądało- opisy pod zdjęciami. Ale jest też trochę zdjęć prosto ze skanu.

Wniosek 3: Spóźniłem się o jakieś 5 lat. Wszystkie filmy są przeterminowane. Nie jestem dziś w stanie ustalić jaką jakość miał rzeczywiście pierwotnie film APS. Ale jestem w stanie ustalić jaką radość może dać dzisiejszym wariatom, którzy mają chęć go kupić.

Uwagi techniczne:
Wszystkie poniższe zdjęcia są zmniejszone, ale niewyostrzane. Tam gdzie podwyższyłem kontrast- przyznałem się bez bicia.Wszystkie zdjęcia powiększają się po kliknięciu, jakby kto miał jakiś potężniejszy ekran. Należy tu przypomnieć, że na jakość zdjęcia, oprócz jakości filmu i obiektywu, składa się także jakość skanera.

Fot 1. Podwyższony kontrast, Canon EOS IX/ Tokina 11-16/2,8 f/6,7
Pierwsze co się strzeliło to oczywiście panorama. Panorama rules. Święto! Pierwsza na filmie analogowym. Intencją tego zdjęcia było pokazanie przyjaźnie tolerancyjnego i kolorowego obrazu naszego miasta, gdzie toleruje się zarówno mazanie po murach, jak i chlanie po bramach.

Potem APS-H czyli znaj proporcjum 16:9, mocium panie.

Fot 2. Podwyższony kontrast, Canon EOS IX + Tokina 11-16 f/5,6
Potem Warszawa. Ponurro. Kolore burro. Przydałoby się mieć film czarno biały, bo na Nexii zdjęcia wyszły niemal monochromatyczne. Zerro słynnych przekolorowanych kolorów Fuji. No dobra. To robimy czarno- białe ze skanu i z rozpaczy.



Fot. 3. Kontrast+ Cz.-B., Canon EOS IX + Tokina 11-16 f/6,7, Varsovie- w Łodzi nie ma takiej rzeki.
Fot 5. Kontrast + Cz.-B., EOS IX + Tokina 11-16 f/5,6, Warsaw- National Stadium throuh the Poniatowski Bridge. Who the hell Poniatowski was?
Fot. 6, Kontrast+ Cz.-B., Canon EOS IX + Tokina 11-16 f/4,5, Warszawa- Most Poniatowskiego od strony dna.
No i tu artystyczne spięcie klamrą miast Łódź i Warszawa. Łódźwarszawa dziwna sprawa. W Łodzi piją Warkę, a w Warszawie- wiadomo- Heinekena. Wypas. Europa.

Fot 7. Podwyższony kontrast,
Canon EOS IX + Tokina 11-16 f/6,7, Warszawa- viev on the Vistula River from the Poniatowski Bridge. Whose bridge?


Łódź

Warszawa

Najładniejsza panorama wyszła na ogniskowej 16mm i to w pionie. Płynie płynie Oka, jak Wisła szeroka, jak Wisła głęboka i odwrotnie. Po lewej niepoprawiana, po prawej zwiększony kontrast




A tu pewna Trąba, na pewnym Gocławiu. No nie mogłem się powstrzymać i znowu przerobiłem Fuji Nexia F100 na czarno-biały. Ech, gdybyż to były lata 90-te, gdybyż mieć dowolny potrzebny film do APS w kieszeni...

Canon EOS IX + Tokina 11-16/2,8, f/8

Potem wzeszło słońce i nastał dzień chwały. Dzięki wspominanemu sklepowibeznazwy.pl pohulaliśmy sobie po śródmieściu z obiektywami superszerokimi. 
Sigma 10/2,8 Fisheye DC, EOS IX+ Tokina 11-16/2,8, Sigma 10-20/3,5 DC
Radości było za to co niemiara, robiąc zdjęcia owym dwudziestoletnim starcem, przy pomocy obiektywów nowych i świeżych. A jakie zaskoczenia później- bezcenne.

W zupełne osłupienie wprawiło mnie to, że wszystkie nowiusieńkie obiektywy, przeznaczone na małą klatkę cyfrową sromotnie winietują na filmie APS! Wszystkie! Ale osochodzi? O co kaman? Widać wręcz w kadrze brzegi ich osłon!

Nie kumałem przez dłuższą chwilę. Wreszcie dotarło. No jasne! Te obiektywy są przeznaczone na klatkę formatu APS-C. C! A więc Classic, o proporcjach 2:3. A tu większość zdjęć pstryknąłem na APS-H przecież, wyciągniętych na długim boku do proporcji 9:16. No więc pooglądacie sobie trochę osłon od obiektywów w rogach zdjęć.



Wszystkie zdjęcia robiłem na wysokich przesłonach, w okolicach f/5,6- f/11.

Fot.9 Podwyższony kontrast, Canon EOS IX + Sigma 10/2,8 Fisheye DC,. Narutowicza, Łódź
Fot.9 To samo- niepoprawiane, Canon EOS IX + Sigma 10/2,8 Fisheye DC

Fot.10 Zwiększony kontrast, Canon EOS IX + Sigma 10/2,8 Fisheye DC
Fot.11 Zwiększony kontrast, Canon EOS IX + Sigma 10/2,8 Fisheye DC,  Piotrkowska, Łódź
Fot.12 NIEPOPRAWIANE, Canon EOS IX + Sigma 10-20/3,5 DC, Piotrkowska, Łódź
Fot. 14. Poprawiane, Canon EOS IX + Sigma 10-20/3,5 DC, Piotrkowska, Łódź
 
Fot.15. Zwiększony kontrast,Canon EOS IX + Sigma 10/2,8 Fisheye DC, Piotrkowska, Łódź

Co wam powiem, to wam powiem, ale ten format H bardzo mi się podoba. To do szerokiego kąta bardzo dobry format. Może nawet lepszy niż panorama. Zaraz lecę zakleić sobie od góry i od dołu kawałek matrycy w digitalnej lustrzance, za pomocą plastra Poloplast Polfa.

Fot.16, Podwyższony kontrast, Canon EOS IX + Sigma 10-20/3,5 DC, ul.Piotrkowska, Łódź
Fot.17, Podwyższony kontrast, Canon EOS IX + Sigma 10-20/3,5 DC, Piotrkowska, Łódź
Fot.18, Podwyższony kontrast, Canon EOS IX + Sigma 10/2,8 Fisheye DC, Piotrkowska, Łódź
Fot.19, NIEPOPRAWIANE, Canon EOS IX + Sigma 10/2,8 Fisheye DC, Piotrkowska, Łódź
Fot 20. NIEPOPRAWIANE. Canon IX + Sigma 10/2,8 Fisheye, f/9, Łódź- Piotrkowska
To było najlepsze jakościowo zdjęcie, jakie udało się uzyskać na filmie sprzed potopu. Zamieszczone jest w nagrodę w formacie 1600x900 px. Jedyne, jakiego w ogóle nie trzeba poprawiać. (To samo zdjęcie w mniejszej skali otwiera artykuł).


No i zrealizowałem swoje marzenie sfotografowania samochodu w miejscu torów, przed dworcem Łódź Niciarniana. Jest to możliwe z powodu remątu, który się remątuje i remątuje, końca nie widać, widać za to koniec pieniędzy w budżecie miasta.

Fot.22, Podwyższony kontrast, Canon EOS IX + Tokina 11-16/2,8, Stacja PKP Niciarniana Łódź, od strony nieistniejącego torowiska.

No a potem nastąpiły portrety w formacie H i klasycznym formacie 3:2, czyli C, za pomocą nieklasycznego obiektywu Sigma 30/1,4 DC.
Canon EOS IX + Sigma 30/1,4 DC HSM
 
 Uznałem że znowu psia jeśt najlepsia.

Fot.23, Podwyższany kontrast, Canon EOS IX + Sigma 30/1,4 EX DC, f/2,5, Ogar Polski, ale taki śliczny jak zagraniczny
Fot.24, Podwyższany kontrast, Canon EOS IX + Sigma 30/1,4 EX DC, f/2,0

No i ostatnia klatka, zrobiona Sigmą 24/2,8 Macro. Na pełnym otworze przesłony, bo inaczej aparat z obiektywem wchodzą w nikomu niepotrzebne dyskusje i nabierają do siebie wrogiego nastawienia. A tego byśmy nie chcieli.

Fot.25, Podwyższony kontrast, Canon EOS IX + Sigma AF 24/28 Macro, f/2,8

KONKURS Filmowy w kan.

Na samym końcu prezentujemy- dla purystów- niepoprawiane kadry 1:1 ze zdjęć, wielkości 300x200px (1%powierzchni zeskanowanego kadru).

Ale, celem rozrywki i utrudnienia są one oznaczone literami i odpowiednio pomieszane. Kto jako pierwszy przyporządkuje je właściwie do poszczególnych zdjęć (oznaczonych cyframi) i napisze w komentarzu do wpisu coś w rodzaju „A3, B9, C7...” otrzyma (oprócz satysfakcji) także rolkę filmu 35mm Fuji Superia 400. Tym razem będzie nieprzeterminowany.

Spąsowiałym spąsorem filmu jestem ja. Nikt mi go nie dał. Sam kupiłem, Taki jestem!



Skrócone Podsumowanie


Co mi się podobało w użytkowaniu APS:

  • Format H 9:16 i zmiany formatów w ogóle.
  • Egzotyka
  • Użytkowanie małego EOSa IX z małymi obiektywami
  • Praktyczność obsługi filmu: włóż, nastaw format, wyjmij, wyślij
  • Możliwość dzisiejszego zeskanowania (tego nie było w planie)



Co mi się nie podobało:

  • Jakość przeterminowanych filmów (inne nie są dostępne)
  • Wielkość klatki i detale obrazu nie doganiają dzisiejszych wielomegapikselowych cyfrówek
  • Obraz ze starego filmu wymaga korekty. Zalecałbym najpierw skanowanie, a potem zamawianie odbitek.



Wydłużone podsumowanie


APS miał dobry kierunek, ale za mały rozmach. Wszystkie te gadżeciarskie funkcje zostałyby przyjęte z radością i w podskokach przez wszystkich fotografów, amatorów, entuzjastów i profesjonalistów, gdyby tylko nie zmniejszano formatu klatki filmowej. Format APS-H stanowił teoretycznie 59% powierzchni tradycyjnego filmu, ale nikt już nie podawał tego procentu dla skadrowanych od dołu i góry zdjęć panoramicznych, dla których chciałoby się mieć jak najlepszą jakość. Odbitki z panoram muszą być fizycznie większe, żeby robić dobre wrażenie. Ja podam ten procent- 34,7%. Niestety.

To utrudniało zrobienie dużych powiększeń, a co lepsza- APS w ogóle nie przewidywał dużych powiększeń! Maksimum co można było zamówić, to właśnie takie panoramy, jakie przysłał mi Fotonet: 10x30cm. Nawiasem mówiąc- chyba tylko oni jedyni robią ten format w Polsce, wszyscy inni obcinają panoramy po bokach.

Panoramy max10x30 cm z automatu obcinały także klientów na APS. Choćby żaden fotograf ślubny nawet na nie nie spojrzał. 10X30cm! Co to jest?

Dzisiaj czasy na szczęście się zmieniły.

„Czasy się zmieniają, ale pan ciągle jest w komisjach” (cytat). Dzisiaj można zeskanować film i zarządzić z niego znacznie większą odbitkę, co niewątpliwie uczynię i opowiem czy się to nadaje do życia.

Oprócz tej jednej, kardynalnej wady- reszta podoba mi się bardziej niż film klasyczny. Prostota użytkowania, zmienny format, regulowany w aparacie (tego nie ma nawet w wielu dzisiejszych cyfrówkach!), możliwość oznaczenia daty i ogniskowej.

Już parę innowacyjnych projektów dało dowody, że nowości najlepiej wprowadzać „od góry”, tj. celować w najwyższą półkę i najbogatszych użytkowników, a dopiero gdy zyskają popularność- obniżać ceny dla klientów masowych. Przykładem niech będą samochody hybrydowe- silniki elektryczne i akumulatory próbowano najpierw wprowadzać w małych autach, miejskich i kompaktach, które stawały się przez to bardzo drogie na tle konkurencji benzynowej. Dopiero Lexus, czyli Toyota wprowadzili je w autach luksusowych. One były i tak drogie, więc te parę tysięcy w tę czy w tę nie robiło różnicy, a przy tym bardzo promowano ich nowoczesność i ekologiczność. W końcu hybrydy zeszły pod strzechy, a raczej- do Yarisów.

Trzeba było na modłę APS zmienić klasyczny film 35mm. Profesjonaliści by to łyknęli.

Trochę mi szkoda tych APS-ów. Nie wiem czy jeszcze nie kupię jakiegoś przeterminowanego filmu...



Fabrykant

dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty.