wyświetlenia:

piątek, 30 stycznia 2015

APS. Antysemicki Potworny Spisek.

List otwarty do:


Canon-  Shimomaruko 3-chome, Ohta-ku, Tokyo, Japan

Fuji- 7-3, Akasaka 9-chome, Minato-ku, Tokyo, Japan

Kodak- 343 State Street, Rochester, NY, USA

Minolta- JP TOWER, Marunouchi, Chiyoda-ku, Tokyo, Japan

Nikon- Shinagawa Intercity Tower C, 2-15-3, Konan, Minato-ku, Tokyo, Japan




Skandal! Z najwyższym obrzydzeniem, acz z uwagą obejrzeliśmy listę napisów, stworzoną przez konsorcjum Państwa firm, mającą służyć użytkownikom aparatów systemu APS, jako podpisy i ozdobniki zdjęć:




Nasza Fundacja Przeciwko Wszelkim Zniesławieniom Wszystkich W Ogóle Narodów (FPWZWWON), działająca pod egidą Komisji Europejskiej pragnie zaprotestować przeciwko rażącym nacjonalistycznym wykroczeniom i przekłamaniom jakie widoczne są w Liście Tytułów.



Z oburzeniem skonstatowaliśmy następujące fakty:



Po pierwsze- lista jest przejawem daleko posuniętego antysemityzmu, przy czym jest to antysemityzm lokalny. Napisy związane z kulturą i religią judaistyczna dostępne są wyłącznie dla języków: Angielskiego- Amerykańskiego, Angielskiego- Zjednoczonokrólewskiego, Francuskiego i Włoskiego. Dla pozostałych ośmiu języków napisy nie są dostępne.



Żydzi obchodzący Yom Kippur mogą wg twórców systemu APS świętować je tylko w USA, a Bar Micwę wyłącznie we Francji.



Czyżby wyznawanie judaizmu w języku fińskim, duńskim, szwedzkim lub niemieckim uznali Państwo za nieuprawnione?



Do tego cała lista jest przykładem rażących nacjonalizmów, ksenofobii i powielania stereotypów narodowych. O ile jeszcze do numeru, mniej więcej dwudziestego napisy są analogiczne w każdym z języków, to powyżej tego numeru stanowią wolną amerykankę skojarzeń najgorszego sortu.

Pozwoliliśmy sobie, w pełni oburzenia, zestawić co bardziej rażące przykłady ksenofobicznego nacjonalizmu twórców tej tabeli:



Stawia to w bardzo niekorzystnym świetle wszystkie nacje Europy i Ameryki Północnej- następujące fakty możemy wysnuć z powyższych zestawień:



Niemcy, to zatwardziali socjaliści, balujący na Oktoberfeście, wtedy gdy katoliccy Włosi obchodzą grzecznie święta Wielkanocne. Do tego gdy inni obchodzą Dzień Niepodległości- Niemcy urządzają sobie hucznego Sylwestra, zapewne w alkoholowym zamroczeniu. Potwierdza to również fakt, że gdy Amerykanie mają Dzień Pracy, rozbestwieni Niemcy- bawią się w Karnawale. W skrócie- komuniści i pijacy.



Włosi- ich katolickie wychowanie zabrania im obchodzenia nawet Walentynek. Tam gdzie Anglicy mają Good Friday, a Francuzi- Nowy Rok (najprawdopodobniej wypadł w piątek) oni się na potęgę bierzmują. W Walentynki natomiast- obowiązkowa Komunia Święta. W skrócie- kraj ubóstwiania i ascezy.



Francuzi- naród religijny, zarówno jako katolicy jak i wyznawcy judaizmu. W Walentynki- Bat Micwa, w Dzień Pracy- Bar Micwa. Kanadyjczyków uwielbiają- uznają ich za Wszystkich Świętych. Niepodległość nie jest ich ulubionym konikiem- obchodzą w tym czasie rocznicę ślubu.



Duńczycy, podobnie jak Niemcy- w Dniu Pamięci tracą pamięć za pomocą odurzenia alkoholowego.



Nasza Fundacja pragnie także zwrócić uwagę na nieracjonalną i zupełnie niezgodną z duchem wspólnoty odrębność niektórych europejskich języków, z którą nie wiadomo co zrobić:



English US/U.K., Italiano, Espaniol, Francais, Deutsh,: Tour

Svenska: Rundtur

Dansk: Påtur



Suomi: Tutustumismatka



Oraz inny przykład:



English US/ UK: Honeymoon,

Italiano: Luna di Miele

Espaňol: Luna de Miel

Português: Lua de Mel

Français: Lune de Miel

Svenska: Smekmånad

Deutsh: Hohzeitsreise

Dansk, Norsk: Bryllupsreise



Suomi: Kuherruskuukausi



Rozumiemy, że lista była stworzona w zamierzchłych i wrogich postępowi latach 90-tych. Świadczy o tym to, że nie znalazły się na niej żadne wyrażenia słownika arabskiego, choćby coraz popularniejsze ostatnio "Allach Akbar", ani żadne słowniki cyrylicą, czy popularne wyrażenia, na przykład "Наша Крым".

W związku z powyższymi, smutnymi faktami, zalecamy stworzenie w Państwa firmach odpowiednich komórek, które w porozumieniu z naszą Fundacją zajmą się opracowaniem listy tytułów od nowa, tak by spełnić multikulturowe wyzwania naszych czasów, zlikwidować nierówności społeczne i zrównać prawa narodów.

W ramach likwidowania nierówności narodów wystąpiliśmy już do Komisjii Europejskiej o stworzenie dofinansowania z budżetu UE nowego programu "Likwidacja wszystkich nieznanych powszechnie języków Wspólnoty Europejskiej, które są używane przez mniej niż 6 milionów ludzi, a wywołują tylko wesołość" Na razie do programu zakwalifikowały się Finlandia i Słowacja, ale lobbujemy o podniesienie kwoty osobowej do 11 milionów obywateli i w 2018 roku pragniemy objąć działaniami także Czechy i Węgry. W przyszłości, być może inne kraje.



Z poważaniem



Fabrykant

Prezes Fundacji, który nigdy nie ma racji.

P.S. Podziękowania dla Joosoof'a za podesłanie Title List,
Dla Szu za zwrócenie uwagi na "Matkę". Matka jest tylko jedna.

P.S. 2. Jako deser, proponuję dla rozluźnienia IDENTOGRAF nieodżałowanego ś.p. Stanisława Barańczaka:
po niemiecku:
"Kurz: Wozu? Womit? Suche, Pole! Anders mit Stare puste, kurze den flach Grab'! Im "Ich", kram' ich gar nie... Ich gang da im Wille, da im Wind gang ich mich... Wann? O, was, wie? Los! Wie jeden im Turm Loch, kurze Grube: suche, Pole warte ich nie...Warte, Mann!"
po polsku:
"Kurz wozu... Womit... Suche pole... Anders? Mit! Stare, puste kurze den flach. Grab im ten kram, ich gar! Nie?... Ich gang da im wille, da im wind gang ich, mich, wann; o was- wie los? Wie: "Jeden im turm loch: kurze grube, suche pole, warte ich- nie warte mann!!"



poniedziałek, 26 stycznia 2015

"Hanukkah" czy "Baptism"- wybór należy do Canona. EOS IX7/ IX Lite

Canon EOS IX7 / IX Lite


Tak jakoś niespodziewanie i zupełniusim przypadkiem Fotodinoza stała się posiadaczem/ posiadaczką niemal wszystkich sprzętów APS z mocowaniem EOS/ EF jakie wyprodukował w swej historii Canon. Nie było tego zbyt wiele, więc kolekcjonowanie nie zabrało zbyt wiele czasu. Do tego pieniędzy też niewiele. Prawdę powiedziawszy- wszystkie zakupy razem wzięte nie przekroczyły stu złotych. Tańsze jest tylko zbieranie zapałek. Oto kolekcja.



Skład tego składronu to :

EOS IX- uroczy iron men, ze stali kwasoodpornej, którego już się omówiło od strony teorii i praktyki

Canon 22-55/4-5,6- sługa dwóch panów, APS- owego i pełnoklatkowego, którego się jeszcze omówi od strony teorii, praktyki i mistyki historycznej.

Oraz najważniejszy, bo najnowszy, najciekawszy, najbardziej wypasiony i maksymalnie dofunkcjonalizowany za pomocą ficzerów APS- Canon EOS IX7 (IX Lite- na rynek USA)



Tenż ostatni tak podniecił mnie możliwością nadruku na zdjęciu jednego ze 90 napisów w 12 językach, że imaginujcie sobie- kupiłem drugi w życiu film APS. Na Allegro za 30 złotych.

Ja nie wiem co to sen.

Sprzedaję w nocy

To co kupiłem w dzień

Przychodzą różni

A co do cen

Czydzieści złoty

To nie jest żaden ten.

    Elektryczne Gitary (cover "I'm waitin' for my men")
 

Film jest przeterminowany oczywiście. Expiry date 2008. Ale sprzedający "przysięga się", że jest wspaniały, cudowny i pełnosprawny.

Astralna pół- żabusia przysięgała się, ze nikt nigdy nie zginął w torturach, w jej prawie urojonych zamkach (Witkacy)



Wśród napisów z Canona IX7, możliwych do nadruku na filmie występują prawdziwe hity. Na przykład w języku US English- "Reunion", doskonały napis do zilustrowania zdjęć z wyspy Reunion, obok Madagaskaru, albo "Yom Kippur", w razie używania Canona IX7 jako sprzętu reporterskiego w konfliktach zbrojnych, albo "Trip" w razie nadużycia przez fotografa środków odurzających, albo "Victoria Day"- to na wypadek znalezienia na Allegro następnego filmu APS.



Najpierw o samym Canonie IX7.

Potem spróbujemy dorobić teorię do zakupionego filmu i posiadanego aparatu, bo, jak wiadomo wtórna racjonalizacja własnych wydatków jest niezbędna do równowagi psychicznej.

po lewej Canon EOS IX, po prawej IX 7 Lite


W dzisiejszych aparatach firmy Canon widać ciągłość i podobieństwo filozofii i designu kolejnych modeli, pomimo tego, że co generację dyrektor projektu mówi do inżynierów: "Już wiem! Teraz te same przyciski damy w nowym modelu pionowo! A nie... były już pionowo? No to teraz poziomo!". Canon IX7 i Canon IX, oprócz bratniej APS-owej duszy wyglądają na zaprojektowane w sąsiadujących pokojach, pomimo dużych różnic w wyglądzie. IX7 wypuszczono na rynek dwa lata po debiucie metalowego brata. W międzyczasie zastanowiono się co należałoby zmienić w tej konstrukcji, żeby się nią lepiej fotografowało. Rezultatem jest aparat znacznie, znacznie, znacznie mniej dizajnerski, ale też dużo wygodniejszy. W założeniu- przeznaczony dla amatora, łatwiejszy w obsłudze, ale też bardziej automatyczny.
po lewej Canon EOS IX 7, po prawej IX

Po pierwsze- jest plastikowy ze wszech stron. Ma nawet plastikowe mocowanie obiektywów. Plastik pozwolił też na głębsze profilowania i wygięcia korpusu, z czego skorzystano skwapliwie i w różnych miejscach.

Dzięki temu ma większy uchwyt dla prawej ręki i wyprofilowanie w okolicach kciuka.

Podobne do IX'a, tylko zrobione z innego materiału są lampa błyskowa i okolice magazynku na film.


po lewej Canon EOS IX 7, po prawej IX
Na dole Canon EOS IX, u góry IX 7


Ulepszono nawet zamek pokrywki na film- teraz wystarczy docisnąć ją do korpusu, żeby szczelnie zamknąć całość, poprzednio należało jeszcze przekręcić na miejsce wihajster.



Nie powstrzymano się też przed, tradycyjnym dla Canona, poprzestawianiu ważnych guziczków w inne miejsca. Dwa kurioza należy tu odnotować, takie które nie występują chyba w żadnym innym EOSie- przycisk prześwietlenia/ niedoświetlenia umieszczony z przodu korpusu, tam gdzie inne Canony mają przycisk roboczego przymknięcia przesłony. Dłuższy czas zabrało mi znalezienie go, ale może byłem zmulony zimową pogodą.
Canon EOS IX 7/ IX Lite

 Oraz punkt drugi- pokrętło regulacyjne, tzw przednie kółeczko umiejscowione poziomo wokół spustu migawki. To niestety nie wyszło canonowcom- jest znacznie mniej wygodne niż tradycyjnie, pionowo, pod paluszkiem wskazującym.

po lewej Canon EOS IX, po prawej IX 7 Lite


Przyciski jakie IX chowa pod tajną klapką dla tajnych agentów, w IX7 zyskały demokratyczną jawność. IX7 nie ma nic do ukrycia.

na dole Canon EOS IX, u góry IX 7 Lite

Także format zdjęcia- panoramiczny, wydłużony i klasyczny jest ustawiany okrągłym heblem, dzięki czemu ustawienie jest widoczne od jednego spojrzenia. Co lepsza, choć niby co gorsza- zamiast elektronicznego maskowania formatów zdjęcia w wizjerze, realizowanego ciekłokrystalicznie w stalowym IX-ie, w plastikowym IX7 maskowanie odbywa się całkowicie mechanicznie! Żadnych ciekłych kryształów! Tylko ciała stałe- plastikowe lamelki wyskakują z boków matówki i znacznie wyraźniej niż w poprzedniku znaczą granice kadru. Zdecydowana poprawa efektu, przy jednoczesnym zmniejszeniu poziomu bajeru. Dzisiaj by nie przeszło. Dzisiaj bajer jest na pierwszym miejscu.



W obu aparatach różnią się też kółka nastaw, pod co najmniej dwoma względami- zamiast praktycznego programu głębi ostrości- DEP, w nowszym zawodniku występuje automatyczny A-DEP, nie będziemy się nad tym szerzej rozwodzić, bo już się szerzej rozwiedliśmy- tutaj: http://fotodinoza.blogspot.com/2014/08/a-dep-imho-wtf.html
po lewej Canon EOS IX, po prawej IX 7 Lite

Druga rzecz to nowy program na kółeczku- nazwany "IX". To zestawienie wszystkich odjechanych funkcji, jakie oferuje system filmów APS. 

Po pierwsze- słynne napisy. Mozna je zaordynować na pojedynczej klatce, lub na wszystkich naraz. Wybieramy język, niestety polskiego nie przewidziano, ale jest za to portugalski, fiński, oraz aż dwa rodzaje angielskiego. Nie przewidziano niestety ani Australian, ani International English np: "I give you gut price, mister, special price for you, my friend".



Potem według numerków w tabeli wybieramy teksty jakie przewidział Canon. Tylko według jakiej tabeli?

W instrukcji do aparatu widnieje tylko tabelowy spis dla US English. Mający ochotę na napisy w pozostałych językach są odsyłani do "osobnej listy tytułów". "Osobna listo tytułów", gdzieś ty?

Internet milczy jak zaklęty na temat tej "Title list". Ni ma.

Wygląda na to, że Finowie, Francuzi, Portugalczycy (Portugalczyku, ach, bezlitosny! Naciąłeś dziewcząt jak róż, w kraju sosny) Hiszpanie, Niemcy, a nawet Brytyjczycy są dziś skazani na strzelanie zdjęć z całkowicie losowo wybranymi napisami, ze sporym ryzykiem trafienia na "Hanukkah" (US English no. 05) w miejscu w którym woleliby mieć raczej "Baptism" (US English no 30), Lub co gorsza odwrotnie. Cóż, no risk - no fun.



Następna funkcja, to ustalanie z poziomu aparatu ilości odbitek, która zostanie zapisana do wiadomości fotolabu.



Kolejna- to zlecenie neutralnego ustawienia maszyny drukującej odbitki- czyli fotograf sam decyduje o naświetleniu klatki i nie życzy sobie korekty. Można to zalecić na pojedynczej klatce, można też na całym filmie, byle ustawić to przed wyjęciem rolki z aparatu.



Canon IX7, inaczej niż stalowy poprzednik ma wystawione na wierzch wyświetlacza dodatkowe funkcje- braketing, dźwięk pikania przy wyostrzeniu, redukcję czerwonych oczu.

Osobny przycisk przewidziano do samowyzwalacza, bo też w przeznaczonym dla amatorów IX7 jest to jedyna zmiana szybkości przesuwu filmu jakiej można dokonać. W stalowym bracie IX była oprócz tego możliwość zmiany zdjęć pojedynczych na seryjne, ale tutaj w plastikowym IX7 szybkość zdjęć seryjnych to 1 klatka na sekundę- wystarczy po prostu dłużej przytrzymać spust i "zdjęcia seryjne" same się zrobią.

po lewej Canon EOS IX7, po prawej Canon EOS IX


Jak w każdej lustrzance systemu APS jest też najfajniejszy guziczek- zwijania filmu, żeby móc dokonać upragnionej przez fotografów Midroll Film Change- zmiany rolki filmu na inną i z powrotem- filmy automatycznie przewijają się do pierwszej niezrobionej klatki.



Ech, mieć tak film kolorowy o czułości 200 ISO, film czarno-biały 400 ISO, kolorowy 800 ISO i móc zmieniać je sobie do woli... Prawie jak cyfrowy.



Niestety, dysponujmy jedynie Kodakiem 25-cio klatkowym, raczej brutalnym, zimnym draniem niż czułym kochankiem- ma on 200 ISO.



Zawsze to trochę lepiej niż poprzednio, gdy do dyspozycji było tylko sto.



Teraz nie pozostaje nam nic innego jak w pluralis majestatis wziąć w łapkę cenny, bo jedyny, film APS i wstawić drugi w życiu film APS do drugiego w życiu aparatu APS i go naswietlić.

Nabzdyczywszy się troszeczkę

Wziął w łże- łapkę łże- łyżeczkę

Tą łyżeczkąż pomieszałże

łże- majonez i łże- małże.

               Ewa Szumańska



Musimy także szybko wymyślić teorię, wedle której zostanie naświetlony nasz film APS. Korci mnie, żeby na każdej klatce nadrukować inny napis, możliwie absurdalny wobec treści zdjęcia. Obawiam się jednak, że naświetlanie odpowiednich kadrów trwałoby wraz z namysłem, oraz odszukaniem napisu w tabelce symboli- jakiś rok z okładem, a film już jest przeterminowany.

Nie tędy droga, moja droga.



Stworzymy coś innego, jeszcze nie wiem co.



EOS IX7 pójdzie zapewne do sprzedania, o czym poinformuję w komentarzach do artykułu, a uzyskany dochód zostanie przeznaczony na cele statutowe Fotodinozy. Albo i pozastatutowe, zobaczy się- jak to w życiu.



Fabrykant



dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty



P.S.



Na sam koniec- główne różnice techniczne obu Canonów APS:



Canon EOS IX                       Canon EOS IX7/ IX Lite



Korpus i bagnet ze stali           Korpus i bagnet 
kwasoodpornej                      plastikowy



Czasy migawki: 
30 sek- 1/4000 sek.                30 sek- 1/2000 sek.



Czas synchronizacji z lampą 
1/200 sek.                         1/125 sek.



Możliwość korekty błysku           Błysk bez możliwości korekty



Szybkość zdjęć seryjnych 
2,5 kl/ sek.                       1 kl/ sek.



Tryby przesuwu filmu- 
pojedynczy, ciągły

samowyzwalacz                      pojedynczy, samowyzwalacz



Ostrzenie AF 
do wyboru - pojedyncze, ciągłe     automatycznie



Brak możliwości nadruku napisów   Nadruk 90 napisów w 12 językach



Maskowanie formatów w wizjerze-

wyświetlane, ciekłokrystaliczne   mechaniczne maskownice






czwartek, 22 stycznia 2015

Canonowskie L-ki to szajs! Nieudany test Canona 24-105/4 L IS


Drżą nam kolana, i wam też powinny.

Tak drogi obiektyw jeszcze nigdy nie był nawet wymieniany słowem na Fotodinozie. Dzisiaj nadszedł dzień chwały i dostąpiliśmy zaszczytu testowania pożyczonego szkła za kilka tysięcy złotych.

To obiektyw najwyższej dostępnej u klasy- serii „L”, jak „Luxury”, stworzonej przez Canona dla profesjonalnych użytkowników, lub takich, którzy chcą się za nich uważać. Tych co wiedzą co czynią.

Klasa L cieszy się od lat 80-tych (a nawet wcześniej) estymą najsolidniejszych szkieł Canona, większość z nich jest uszczelniana, ma metalową konstrukcję, umożliwiając użytkowanie w najtrudniejszych warunkach tropikalnych puszcz, równikowych dżungli, podbiegunowych kół, warszawskiej Pragi, oraz łódzkiej ulicy Włókienniczej.

Ach, tam łatwiej przyjacielem być

Wśród tropikalnych puszcz,

Niż gdy za ścianą krzyczy ktoś:

Puszcz mię pan, ach puszcz”,

I pluskwy, ach nietropikalne

Mnożą się, jak w aparacie tym Roneo.

Witkacy „Do przyjaciół gówniarzy”



Obiektyw 24-105/4 L, został zaprojektowany w 2005 roku jako instrument o bardzo ciekawym i bardzo szerokim zakresie ogniskowych, mający być uniwersalnym sprzętem do pełnoklatkowych aparatów analogowych, jak i całkiem niezłym dla cyfrówek z mniejszą matrycą APS-C. Na pełnej klatce pokryje niemal cały zakres pożądany do codziennych zdjęć- od szerokiego kąta, do średniego tele. Na zmniejszonej matrycy formatu APS-C także pozostaje dość szeroki na krótszej ogniskowej (odpowiednik 35mm).

Wszedł na rynek razem z Canonem EOS 5D i był sprzedawany z tym aparatem jako atrakcyjny komplet. Canon dodał do tego obiektywu wydajną stabilizację obrazu która, mamy nadzieję, jeszcze poprawiła walory użytkowe obiektywu i wspomogła jego nienajwyższą światłosiłę f/4, dla wielu zastosowań zbyt ciemną. 


Uniwersalność L-ki dodatkowo wspomaga całkiem niewielka minimalna odległość wyostrzenia- 47cm.

Obiektyw jest popularnym szkłem, często testowanym, solidne sprawdzenie tego obiektywu zrobiło np. optyczne.pl :




Zakasujemy rękawy i przystępujemy do testu, żeby zakasować wszystkich.



BUDOWA ZEWNĘTRZNA

Obiektyw w pierwszym wrażeniu zaskoczył nas wyjątkowo swoją niewielką wagą, niezgodną z tym co podaje producent. Sprawdziliśmy- według tabel 24-105 IS waży 670 gram. Nie jest to zgodne z wagą naszego egzemplarza, który waży zaledwie 370 gram. Zadziwiające! Skandal! Jak można tak wprowadzać w błąd! Zdecydowaliśmy się nawet napisać mailowo notę protestacyjną do siedziby Canona w Japonii. Odpowiedzieli tylko jednym zdaniem:



あなたはティーカップをテストしている, 私は繰り返す:お茶を

Niestety nie znamy japońskiego, żeby odcyfrować ten przekaz, Canon wobec takiej wpadki mógłby się jednak trochę wysilić i odpowiedzieć po polsku.

Zostawmy wpadki PR-owe Canona i wróćmy do testu:

Obudowa obiektywu wygląda niezwykle solidnie, niczym jednolita całość, bez żadnych szczelin i szpar, za co musimy pochwalić jego konstruktorów- wzbudza zaufanie. Całość, ewidentnie na bazie metalowego korpusu, pokryta dodatkową farbą poprawiającą uchwyt. Jakość wykończenia na poziomie spodziewanym dla obiektywów profesjonalnych. Obiektyw wyposażony jest w skalę odległości, z zaznaczoną dla najwyższych przesłon skalą głębi ostrości. Niestety pierścienie zoomowania i ostrzenia chodzą jednak ze zbyt dużym oporem. Próbowaliśmy je przekręcać najpierw ręcznie, a potem, wobec trudności- za pomocą klucza francuskiego i żabki hydraulicznej, ale nie daliśmy rady. Kontrola jakości japońskich fabryk w Oita, Kiushiu nie popisała się. Znowu wpadka!



Obiektyw jest instrumentem uszczelnionym, co potwierdza solidna gumowa uszczelka wokół sporej przedniej soczewki (średnica filtrów 77mm). Wiele osób zastanawia się na jakim poziomie odporności projektowane są uszczelnienia obiektywów Canona. Zdecydowaliśmy się przetestować go w ekstremalnych warunkach, poprzez zanurzenie w zlewie kuchennym, i możemy potwierdzić wysoką klasę szczelności 24-105 L. Po zanurzeniu w obiektywie nic nie chlupie. Brawo!

24-105/4 L IS- test wodoodporności

Największe rozczarowanie spotkało nas gdy próbowaliśmy zapiąć nasz obiektyw do aparatu. Okazało się że dekiel kryjący mocowanie bagnetowe jest niezdejmowalny w tym modelu! Co za szok! Uważamy za karygodne, że w tej cenie obiektyw systemu EOS nie daje się nawet podłączyć do aparatu! To jest jakieś naciąganie gości na placu Wolności!



Z tego też powodu nie byliśmy w stanie przetestować obrazu, jaki daje 24-105 L IS, ale wobec licznych jego wad i usterek nie liczylibyśmy na nic dobrego. Możemy tylko wyobrazić sobie jak marne daje zdjęcia:



Podsumowanie

Obiektyw zawiódł całkowicie pod względem jakości wykonania, z małym wyjątkiem uszczelnień. Błędy montażowe, oraz brak możliwości zamocowania do aparatu dyskwalifikują całkowicie to szkło. Prawdę mówiąc, nie mamy pojęcia jak Canon jeszcze utrzymuje się na rynku.

Po zastanowieniu uważamy, że ten obiektyw nie nadaje się do fotografii w ogóle. Jedyne do czego można go użyć- to to:




Fabrykant

dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty.

sobota, 17 stycznia 2015

The Poland of Power


Mark Power, www.magnumphotos.com, 2005 Kraków

Tak sobie raz postanowiłem, bo postanowienia noworoczne to ważna rzecz. Postanowiłem więc obejrzeć wszystkie zdjęcia agencji Magnum, które zostały zrobione w Polsce. Wszystkie. Ciekawiło mnie to, bo, wyobraźcie sobie uwielbiam agencję Magnum i , jeśli tego nie wiedzieliście- mieszkam w Polsce.

Myślałem że tam, hej ho, cóż tam parę zdjęć. Ale nie jest ich parę. Agencja Magnum istnieje od 1947 roku. A Polska istnieje, z małymi przerwami, od niepamiętnych czasów. Pomnożyć jedno przez drugie i uzyskujemy olbrzymią górę zdjęć, wszystkie dobre:




Pierwsze najstarsze zdjęcie jakie Magnum oznaczyło "Poland" zrobione jest w 1931 roku przez założyciela agencji, szacownego Cartier Bressona.

Szóste najstarsze zdjęcie jakie Magnum oznaczyło jako "Poland", zrobione jest w 1931 i niestety strzelone było niewątpliwie na Węgrzech. Nie wiem co zrozumieli z niego edytorzy, że oznaczyli je jako polskie, ale przynajmniej ja nic nie rozumiem z napisów na nim zamieszczonych. Albo Cartier Bresson coś pokićkał w negatywach, albo ktoś w Magnum nie umie czytać po węgiersku.



Zadziwiająco wielu znanych, naprawdę znanych fotografów zrobiło zdjęcia w naszym kraju. Byli wśród nich i Raymond Depardon i Josef Koudelka (autor wstrząsających zdjęć z końca Praskiej Wiosny) i Eliott Erwitt i Rene Burri i Georgij Pinkhasov i Francisco Scianna (jakże polskie nazwisko!) i nawet znany prześmiewca Martin Parr (ten ostatni nawet jedno z Łodzi w 2002 roku) i oczywiście Robert Capa, ze zdjęciami zburzonej Warszawy.



Ale było cymbalistów wielu (cytat), ale żaden nie śmiał nawet pałeczek w rękę brać przy jednym jedynym. Wśród 2861 zdjęć agencji Magnum dotyczących Polski aż 723 są jego autorstwa. Jedna czwarta.


Mark Power, www.magnumphotos.com, 2007 Łomża

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2004 Zakopane


Mark Power, www.magnumphotos.com, 2008 Świebodzin

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2009 Kraków

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2009 Kraków

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2004 Warszawa- mosty

Mark Power, www.magnumphotos.com, 1989 Pociąg Warszawa- Kraków





Mark Power odwiedzał nasz kraj praktycznie co rok od 1989-go, żeby upolować tu parę zdjęć. Nie. Upolować to złe słowo. Polują turyści na fotki krzywej wieży w Pizie. Ja poluję, jak wyrwę się na wakacje. Ktoś kto kilkanaście lat przyjeżdżał do jednego kraju, przywożąc setki zdjęć jeździł tu, prawdopodobnie, w innym celu. Żeby dostrzec, zrozumieć i utrwalić.



W 2004- 2005 roku Mark Power uczestniczył w dość znanym projekcie pod nazwą "Eurovisions", gdzie reporterzy Magnum zostali wysłani do wszystkich nowych krajów, przystępujących właśnie do Unii Europejskiej. Power kontynuował później swoją pracę w Polsce i bywał u nas wielokrotnie, ze zdjęć powstałych w ciągu następnych sześciu lat powstał album "The Sound of two Songs". Autor pisze o nim tak:

"W subiektywnej ocenie pracy należy podkreślić , że "Sound of two Songs" nie zamierza być faktyczną relacją czym jest współczesna Polska, a nawet, jak ona naprawdę wygląda. Byłoby to w oczywisty sposób niemożliwe, bez względu na to, ile czasu spędziłem tutaj lub ile zdjęć zrobiłem . Mimo tego, trzymam się przekonania, że ta ​​seria zdjęć będzie w przyszłości ważnym dokumentem historycznym tego fascynującego okresu w dziejach Polski."
Mark Power, www.magnumphotos.com, 2004 Radom

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2007 Bydgoszcz- wizualizacja przebudowy
Mark Power, www.magnumphotos.com, 2007 Siemiatycze
Mark Power, www.magnumphotos.com, 2004 Chorzów

Mark Power znęca się nad naszym krajem tylko troszkę, chociaż mógłby jeszcze bardziej. Jako fotoreporter śledzi wszelkie przejawy absurdu, które łatwo spotkać w Polsce, sklejonej z nowoczesności i przaśności.

Pokazuje potworny nadmiar reklam, brzydotę podmiejskiego pejzażu, krzyczące kontrasty pomiędzy kipiącą przyrodą, a wulgarnymi reliktami upadłego komunizmu. Wymarłe fabryki, opustoszałe przestrzenie. Nicość. Degrengolady przeróżne. Standard.



Power ma ironiczne spojrzenie, na ludzi i świat, ale jednak wyraźnie i wyjątkowo fascynuje go religijność w powszednim i odświętnym polskim wydaniu, pięknie fotografowana od 1989 roku po 2012- kalwarie i kościoły i spowiedzi. Także reakcja Polski na śmierć Papieża.

Mark Power, www.magnumphotos.com, 1990 Kalwaria Zebrzydowska

Mark Power, www.magnumphotos.com, 1990 Jasna Góra
Mark Power, www.magnumphotos.com, 1990 Kalwaria Zebrzydowska- pasja
Mark Power, www.magnumphotos.com, 2005 Warszawa- śmierć Jana Pawła II

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2005 Warszawa- śmierć Jana Pawła II

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2005 Warszwa- ciąg zniczy w hołdzie zmarłemu Papieżowi

Zastanawiam się czy jest jakaś rzecz wspólna, która łączy zdjęcia z naszej ojczyzny, zrobione przez Power'a. Nie ma zbyt wielu takich rzeczy. Obraz jaki się z nich wyjawia to, dla mnie- kraj w przebudowie. Dużo tymczasowości, przeszłości, ale też zachłyśnięcie nowościami. Bigos. Ale pełen życia. W sumie- prawda. 
Żeby jakkolwiek określić, na potrzeby tego wpisu, jakie zdjęcia robi  Power, wyciągnąć esencję z 723 jego zdjęć, zacząłem je segregować. Wyszło mi coś takiego:

Zatrzymuje Powera chaos polskiej przestrzeni, ale jednak portretuje też malownicze pejzaże, urocze rzeczki Ściany Wschodniej. W Łodzi z roku 2005 zainteresował go dziki bałagan urbanistyczny, a nawet architektoniczny (tu liczę na wyjątkowe zainteresowanie łódzkich architektów sfotografowanym obiektem), ale też nastrojowa panorama miasta, dla której musiał wleźć na dachy przy Piotrkowskiej.

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2005 Łódź


Mark Power, www.magnumphotos.com, 2005 Łódź

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2005 Łódź
Mark Power, www.magnumphotos.com, 2005 Łódź


Zima i zimowe landszafty też są jego konikiem. Śnieg przykrywa, jak wiadomo, rzeczy niechciane i ujednolica krajobrazy, upraszczając je do najważniejszych akcentów, co Power wykorzystuje, robiąc malownicze i melancholijne zdjęcia. Zima go wyraźnie pociąga, być może jako Brytyjczyk niewiele takich zim zaznał.

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2004 Krzyżówka

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2004 Wielkie Oczy

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2005 Warszawa

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2005 Warszawa

Według mnie, tak w ogólnym ogóle Mark Power przejawia swoje największe talenty w fotografowaniu przemysłu, szeroko pojętego. U nas strzela fascynujące i piękne zdjęcia upadłej Stoczni Gdańskiej, umarłym kopalniom na Śląsku, ale też pochyla się nad detalem produkcyjnym Huty Katowice. Jego (nadal w mojej opinii) opus magnum, albo, oprócz Polski- secundum magnam, jest reportaż "Airbus A380", o tym jak się buduje wielki samolot, począwszy od pierwszej łopaty wbitej w grunt pod budowę fabryki, aż po podniebną prezentację największego pasażerskiego samolotu świata:


Mark Power, www.magnumphotos.com, 2004 Gdańsk

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2004 Gdańsk

Mark Power, www.magnumphotos.com, Gdańsk

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2006 Kielce

Wracając do nas- znajduję jeden rys, w zdjęciach z Polski, które Mark Power zrobił. To rura. A do czego jest dana rura? Dana rura jest do niczego. Zasila. Zasila jak jakiś zasilacz. Power musiał wcześniej spotkać mało rur w życiu, bo jest na nie czuły. Robił rury w różnych latach. Na wschód od Polski miałby jeszcze lepsze używanie, ale i tu dokonał wiele. Można z tego stworzyć minialbum- "Rura w polskim krajobrazie":

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2004 Bytom

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2005 Nikiszowiec

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2006 Kraków

Mark Power, www.magnumphotos.com, 2008 Częstochowa


Pan Mark zrobił ostatnie zdjęcia w Polsce w 2012 roku- to seria mszy kościelnych z różnych kościołów Krakowa i zdjęcia otworów z kasetek na datki, głównie wiekowych kasetek. Wydane w albumie pod tytułem "Mass".

Mark Power mówi o tym tak:

" Te otwory na datki pokazałem jako kontrapunkt do piękna i uroczystej świetności wnętrz . Istnieje wiele dyskusji w Polsce na temat władzy i bogactwa Kościoła , być może najbardziej dzieje się to w Krakowie , a to było coś, co chciałem zbadać i do tego właśnie nawiązać . Ale to, co zaczęło się jako tyrady przeciwko katolicyzmowi szybko zwróciło się w stronę mojej zazdrości dla namacalnego poczucia wspólnoty jak i w stronę przekonania, że widziałem coś , zrozumiałem, ale po prostu nie jestem w stanie tego osiągnąć " .



Zadziwiająco to szczere. Mało który twórca przyznałby się do takiej zmiany nastawienia...

Tutaj do kupienia album Mass:


Tutaj album "Sound of Two Songs":
http://www.markpower.co.uk/The-Sound-of-Two-Songs-Book
 

Od tamtego czasu nie bywał u nas, a przynajmniej nie po to żeby strzelać zdjęcia.

Trochę się pewnie Polska pozmieniała od tamtej pory.

Panie Marku, zapraszamy!



Fabrykant

z www.fabrykaslubow.pl