Słonce wschodziło nad Japonią.
Prezes Ryozaburu spojrzał zamyślonym wzrokiem przez szyby wieżowca.
Poranne światło zalewało ulice. Dwadzieścia pięter niżej tłum
wylewał się ze stacji tokijskiego metra. Urzędnicy i pracownicy
biurowi, jak niezmierzona armia zdążali szybkim krokiem do pracy.
Prezes niewidocznym wzrokiem prześlizgnął się po reklamie
najnowszego Nissana 300ZX na sąsiednim biurowcu i odwrócił się do
sali, którą szybkim tempem zapełniali podlegli mu dyrektorzy.
UWAGA:
zgodnie z tradycją Fotodinozy zdjęcia bez ramki są w ogóle nie
obrabiane, a jedynie zmniejszone. Zdjęcia z ramką są poprawiane i wyostrzane.
Wszystkie zdjęcia powiększają się nieco po kliknięciu nań.
Najpierw spróbowałem ustawić ogniskową konkurenta na 38-mm. To trudne, bo nie ma takiego oznaczenia na skali. Prawie się udało- jest porównanie 38mm w jednym do 40mm w drugim:
o nim usłyszycie.
Plusy dodatnie, plusy ujemne Canona EF 38-76/4,5-5,6:
Dwadzieścia par oczu wpatrywało się
w niego przez chwilę po obu stronach długiego stołu, po czym
wytrenowanym ruchem wszyscy przybyli złożyli głęboki ukłon.
Dyrektorzy jak jeden mąż otworzyli
notatniki z czerwonym firmowym logo i przygotowali długopisy do
notowania.
Prezes Ryozaburu wziął głęboki
oddech.
-Panowie. Dziękuję za owocną pracę
w zeszłym tygodniu nad nowymi modelami aparatów. Ze smutkiem
pożegnaliśmy co prawda kierownika Sasaki, który nie wytrzymał
tempa i w dwudziestej siódmej godzinie pracy oddał ducha dla sprawy
przycisku ustawienia ostrości na naszym najnowszym obiektywie.
Przypominam że pogrzeb odbędzie się w środę o 21.30 i liczę że
wszyscy oddamy hołd temu dzielnemu koledze, który podtrzymał
tradycję naszego kraju i przyczynił się do wspólnego sukcesu.
(pomruk przytaknięcia)
Przejdę teraz do spraw istotnych dla
rozwoju naszej firmy. Dyrektorze Kobayashi. Jak tam zeszłotygodniowe
wyniki sprzedaży naszych lustrzanek EOS?
- Bardzo dobrze, panie prezesie.
Sprzedaż w USA wzrosła w ostatnim miesiącu o 15%, najlepiej
sprzedaje się tam nasz EOS KISS, ale dogania go EOS 55. W Europie
Zachodniej wzrost o 12,5%, nasze zyski rosną, Azja- wzrost o 11%.
-Świetnie, Kobayashi, co z Afryką i z
tą... z tą drugą Europą, jak ją tam nazywają...
-Europa Wschodnia, panie prezesie.
-Właśnie.
-No, więc tak, panie Prezesie, robimy
postępy, w Afryce nie weszliśmy jeszcze na rynek Burundi i Sierra
Leone, ale to tylko dlatego że tam wojny mają. Jak tylko ustanie
ostrzał artyleryjski- wchodzimy. Przedstawiciele są już gotowi, a
kontenery z aparatami czekają już na nadbrzeżu. Chciałbym tu
nadmienić, że pomimo konfliktu w Algierii utrzymaliśmy tam
74%-towy udział w rynku.
-74%-towy?!! Kobayashi, chyba to
niemożliwe...
-Tak jest panie prezesie. Chciałbym
pokornie oznajmić że możliwe. W ostatnim półroczu sprzedało się
tam 27 aparatów, z czego 20 sztuk to nasze EOS'y 1000. Robimy
postępy, panie prezesie. Zbrojna Grupa Islamska odstrzeliła na
szczęście dwa tygodnie temu konkurencyjnych dilerów Minolty i
Nikona i nie zdążyli tam jeszcze dotrzeć następni. To bardzo
ułatwiło utrzymanie rynku.
-No dobrze, Kobayashi. A jak zyski?
-Hm (lekkie drżenie ramion).
Panie Prezesie, chciałem powiedzieć... (szloch). Panie
prezesie, nie jest dobrze, niestety, nie jest dobrze (płacz).
Ja... ja jestem gotów ustąpić ze stanowiska, ale te rynki są
takie trudne, takie trudne (szloch). Mamy duże straty w
ludziach...
-No, Kobayashi, nie mażcie się tutaj!
Nasza firma nie takie rzeczy przeskoczyła! Myślcie o Japonii!
Musimy rozwiązać ten problem.
-Tak panie prezesie. Już się biorę
do tego (uspokaja się).
-Co wy tam sprzedajecie, Kobayashi?
Canona 1000 S?
-Tak, panie prezesie, Canona 1000 S, a
niedługo naszego nowego EOS'a 5000 w zestawie z obiektywem 35-80/4-
5,6, za 159 dolarów. To już wyżyłowana cena, niestety jak
wspomniałem koszta dostawy i obsługi są wysokie, ostatnio spłonęły
magazyny w Algierze...
-Dobrze Kobayashi. Co tam możemy
obciąć w tym Canonie?
-Panie prezesie, obcięliśmy już
wszystko podczas projektowania! Przecież sam pan zarządził
najtańszą lustrzankę budżetową. Tam już nic nie ma. Nie możemy
dalej ciąć, bo Nikon w przyszłym tygodniu wprowadza na rynek
nowego F50.
-Hm. Rozwiązaniem zatem będzie
obiektyw.
-Panie prezesie, ale 35-80 to sam
plastik i tanie szkło. Podstawowy obiektyw, najtańszy możliwy,
żeby nim robić zdjęcia, zakres zooma raczej skromny, ostrość
ustawiana od 38 centymetrów, raptem osiem soczewek! Nie ma na czym
oszczędzić!
-Kobayashi. Ja nie wiem jak to
zrobicie. Ale musicie to zrobić! Japonia wzywa!
-Tak jest, panie prezesie!
-Firma na was liczy. Oczekuję
potanienia procesu produkcji o 30%. Algieria i Burundi mają być
nasze!
-Tak jest panie prezesie!
-Oczekiwałbym nie więcej niż sześciu
soczewek. Popracujcie nad tym. Macie czas do środy. Na pogrzebie
Sasakiego omówimy szczegóły.
W ten sposób powstał (zapewne)
najtańszy obiektyw Canona- EF 38-76/4,5-5,6. Jest to obiektyw pełen
ciekawostek, jeśli chcecie wiedzieć.
Ciekawostki:
Mogę sądzić, że był to w ogóle
najtańszy obiektyw autofokus świata, niestety jego ceny nigdy nie
poznamy- sprzedawany był wyłącznie w zestawach z aparatem.
Wśród 175 produkowanych modeli
obiektywów (policzyłem je wszystkie pracowicie) jest to jeden z
czterech, których Canon na tyle się wstydzi, że nie dał jego
zdjęcia na oficjalnej stronie o historii firmy- tutaj.
Obiektyw, jako jeden z nielicznych nie
był nigdy sprzedawany w Japonii.
Jest najlżejszym obiektywem zoom
Canona, o 25 gramów lżejszym niż 18-55.
Jest najciemniejszym zoomem
standardowym autofokus ever.
Jest jedynym w historii obiektywem o
tych ogniskowych.
Wystarczy być.
Zastanówmy się. Założeniem tego
obiektywu było chyba to, że ma istnieć. Nie musiał idealnie
działać, nie musiał porywać, nie musiał być łatwy w
użytkowaniu. Nic nie musiał, za wyjątkiem przyciągnięcia
klientów faktem, że kupują zestaw lustrzanka+ obiektyw, a nie gołą
lustrzankę. Ta filozofia działała u Canona od połowy lat 90-tych
i była stosowana w kilku szkłach budżetowych. Jednak zemściło
się to na opinii firmy dziesięć lat później, bo była to
filozofia samobójcza. Wtedy gdy cyfrówki wchodziły na rynek canon
miał opinię producenta robiącego bylejakie „kitowe” obiektywy,
nienadające się do cyfrowych zastosowań (w przeciwieństwie do
Nikona). Sytuacja ta trwała do 2007 roku, gdy dział rozwoju
wreszcie uznał, że nie można sprzedawać szitu, który zniechęca
użytkowników jakością obrazu i wypuścił 18-55 IS.
Sam 38-76/4,5-5,6 został
zaprojektowany w 1995 roku. Trafił do najtańszego modelu Canona-
EOS'a 5000, aparatu który w ogóle nie był sprzedawany w Japonii.
Jak zrobić obiektyw prawie nikomu
do niczego niepotrzebny.(Prawie robi jednak pewną różnicę).
Pamiętam pierwsze
spotkanie z tym szkłem. Było to jakieś dziesięć lat temu.
Przyjechał na działkę pewien wujek i poprosił o zrobienie
rodzinie grupowego zdjęcia jego analogową lustrzanką. Lustrzanki nie
pamiętam. Pamiętam za to, że przekręciłem pierścieniem zooma i
ze zdziwieniem skonstatowałem, że obraz nie poszerzył spodziewanie
kąta widzenia. Zaciął się, czy co? Zerknąłem na obiektyw, a tam
napisano że „szeroki kąt” wg Canona to 38mm. Ha! Trzeba było
odejść za płot, żeby objąć całą rodzinę. Nacisnąłem spust
do połowy, a tu aparat, ustawiony zapewne w tryb automatyczny,
otworzył lampę błyskową. Hę? W dzień?! W słoneczne
popołudnie?! Rodzina stała co prawda w cieniu lipy, ale tego
jeszcze nie grali. Lipa! Zdjęcie, przytłoczony lipą, strzeliłem.
Wujek odjechał, razem z rezultatem strzelania. Nie wiem jak wyszło.
Tak mnie
zafascynował ten obiektyw, że nie mogłem sobie odmówić
przyjemności kupienia go po latach. Według plotek i szeptanej
propagandy to podobno najgorsze szkło Canona, jakie powstało, ale
dobrze byłoby się o tym przekonać naocznie. Czego to się nie robi
dla czytelników i mołojeckiej sławy!
Co zrobili ci
biedni japońscy inżynierowie, podobnie jak ja przytłoczeni lipą?
Musieli na czymś oszczędzić. Myśleli i myśleli, kombinowali i w
końcu oszczędzili prawie na wszystkim Otóż pracując po nocach,
nie śpiąc i niedojadając sushi stworzyli oni standardowy zoom o
krotności 2x. Taki zasięg przybliżenia odpowiadał standardom o
dziesięć- piętnaście lat wcześniejszym, tj. pierwszym w ogóle
zoomom, które na ogół miały milimetraż w okolicy 35-70. Z
niewiadomych przyczyn nasz bohater dostał ogniskowe przesunięte w
górę- tj. 38-76, zapewne chodziło o jakieś kompromisy optyczne,
które umożliwiły np. stosowanie mniej zaawansowanych prowadnic
soczewek, ale to tylko moje spekulacje.
Do czego nadają
się takie ogniskowe?
No Jasiu, do czego
jest dana rura?
Dana rura jest...
do niczego. (cytat).
No, trochę
przesady w felietonie musi być. Lubię przesadzać- jestem
ogrodnikiem (cytat).Trochę zachęcających zdjęć z niego:
Warszawa, dziwna sprawa. |
Canon 6D 63mm f/5,6, Scaryshev Park, Warsaw |
Canon 6D 56mm f/5,6 Psia jeśt najlepsia |
No trochę jednak
one są takie sobie, te ogniskowe. Te 38mm jest szczególnie bolesne. No bo,
niestety, nawet puryści stwierdzą, że nie jest to szeroki kąt,
nawet wikipedia wam to powie:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Obiektyw_szerokok%C4%85tny
Życie z tak
wąskim szerokim kątem, jako jedynym obiektywem, nie będzie
przypominało hasania po szerokich połoninach, nie wpłyniemy na
szeroki przestwór oceanu, nie unurzamy się w zieloność i nie
będziemy brodzić. Szybciej bredzić ciche przekleństwa pod nosem.
Życie z tak
wąskim szerokim kątem, jako jedynym obiektywem dla początkującego
amatora może zmusić go do dwóch rzeczy jedynie- do ciśnięcia w
kąt tej całej fotografii, albo do natychmiastowej wymiany tego
obiektywu na coś innego. Canon liczył na to drugie.
Ja oczywiście
wiem, że Cartier Bresson używał tylko jednej ogniskowej przez całe
życie i że było to 50mm.
No ale, po
pierwsze- on się nazywał Cartier-Bresson, po drugie jego 50-tka
była jasna, a po trzecie- nigdy nie robił zdjęć u cioci Gieni na
imieninach, gdzie wujek Wiesiek stanowczo nalega na wspólne zdjęcie
całej rodziny przy jednym stole, bo inaczej on się obrazi i nie
przyjdzie na Wigilię i co to jest w ogóle.
No i z Canonem
38-76 albo się obrazi, albo musicie strzelić trzy różne zdjęcia
w typie panoramy, na których jest wujek Wiesiek, na każdym z
pięcioma innymi osobami, ale zapomnieliście o cioci Gieni w kącie.
Ergo- obrazi się na pewno.
Szerokiego kąta
brakuje na pełnej klatce, a na niepełnej klatce cyfrowej formatu
APS-C, obiektyw staje się w ogóle krótkim teleobiektywem, co ma
swoje wady, ale też zalety.
Teoretycznie zatem
nie pejzaże i szerokie plany, ale detale i portrety są jego domeną.
Niestety w
karierze szkła portretowego przeszkadza Canonowi pewien mankament-
jasność. Otóż na ołtarzu cięcia kosztów położono światłosiłę
tego obiektywu, no i bezlitośnie- ciach!
Jest wiele
obiektywów standardowych, których jasność na najdłuższej
ogniskowej wynosi f/5,6, większość amatorskich zoomów skazuje na
nią swoich posiadaczy. Ale obiektywów standardowych o jasności
f/4,5 na krótkim końcu (38mm) to, jednak nie ma zbyt wiele. Na ile
zdołałem się dogrzebać- ani Nikon, ani Minolta, ani Pentax, ani
Sigma nigdy nie wyprodukowali nic pomiędzy ogniskową 28 a 105, co
miałoby minimalną jasność mniejszą niż f/4. Jedynie Canon
dokonał tego wiekopomnego ruchu w tym właśnie obiektywie.
No, ale jednak portrety dają się zrobić naszym Canonem:
Canon 6D, 76mm f/5,6, Scaryshev Park, Warsaw. |
Canon 6D, 76mm, f/5,6, jakiś anonim robi zdjęcie innemu anonimowi |
Suka wylizuje kredens. 76mm f/5,6, niestety warunki ciemne- Canon 40D, ISO1000 czas 1/15 sek |
Za dawnych,
dawnych czasów, za górami, za lasami, gdy światem rządziły
analogowe aparaty jasność/ciemność naszego Canona musiała być
przekleństwem. Tam przecież nie dało się w prosty sposób zmienić
czułości filmu. W zakresie czułości popularnych filmów- 100-400
ISO jedynie w słoneczny dzień na zewnątrz zdjęcia wychodziły
naturalnie, w byle pochmurną pogodę aparat ustawiony na automat
strzelał lampą błyskową za każdym razem. Nie było na to rady.
Zauważam zresztą,
że wielu osobom, zwłaszcza mało mającym do czynienia z fotografią
w najmniejszym stopniu nie przeszkadza lampa błyskowa strzelająca
na wprost w fotografowany obiekt. Oni nie zwrócą na to uwagi i to
właśnie na nich liczył Canon projektując ten obiektyw.
Dzisiaj sprawy
jasności wyglądają znacznie lepiej. Cyfrówki dają się
regulować, do tego wiele z nich ma możliwość ustawienia czułości
na automat, a co najlepsze- szumy na wysokich czułościach zostały
dziś zniwelowane. 38-75 w połączeniu np. z jakim Canonem 70D czy
6D ustawionym na automatyczne ISO będzie całkiem niezłym
obiektywem, a przynajmniej- łatwo używalnym nawet bez lampy. A że
wszystkie zdjęcia wyjdą na ISO 800 do 6400, cóż... Im mniej
szumiący na wysokich czułościach aparat posiadamy, tym
przyjemniejszym wydaje się każde szkło, nawet ciemne.
Canon 6D ISO6400, f/5, fot. K. Gryczyński |
10% powyższego kadru |
Nie chcę tu kopać
leżącego inżyniera optyki z firmy Canon, ale jest jeszcze jeden
mankament uniwersalności 38-76/4,5-5,6. Minimalna odległość
ostrzenia. W niemal wszystkich obiektywach Canona, sprzedawanych jako
„kit” z aparatem, minimalną odległość ustawienia ostrości
utrzymywano zwykle w okolicach 0,38m, niestety 38-76 jest tu czarną
owcą. Najbliższą odległością wyostrzenia dla tego obiektywu
jest 0,58m. Jest to, wbrew pozorom widoczna różnica. O na APS-C
taka:
28-80/3,5-5,6 na 80mm |
38-76/4,5-5,6 na 76mm |
Wychodzi na to, że
było to szkło dla amatora, z którym poradzić sobie mógłby
jedynie Cartier-Bresson, wyposażony w Canona 1DX. Wychodzi na to, że
ten obiektyw składa się z samych wad. Ale to nie jest prawda. Są
plusy dodatnie i plusy ujemne. Nawet Adam Hoffman nie składa się z
samych wad.
Jakie są zalety Canona 38-76?
Są takie.
Najważniejsza: Ma
dobrą ostrość! Był to jedyny wybór inżynierów w którym
zachowali umiar cięcia kosztów. To było zresztą jedyne wyjście-
obiektyw tak ciemny jak 38-76 będzie w znaczącej przewadze pracował
na pełnym otworze przesłony. Jeżeli dawałby kiepski obraz- byłoby
to bardzo odczuwalne dla użytkowników. Bardziej niż przy innych,
jaśniejszych obiektywach.
Oto test:
Wykonany na pełnoklatkowym Canonie 6D, zdjęcia pełnych kadrów zmniejszone, ale niewyostrzane. Zdjęcia wycinków stanowiących 10% kadru- rozdzielczość 1:1 (wszystkie zdjęcia powiększają się po kliknięciu, na całym blogu, z resztą):
Widać dobrą ostrość i wyraźne winietowanie.
Na długim końcu winietowanie znika, nawet na pełnym otworze. Ostrość bez zarzutu.
Nie ma się do czego doczepić pod względem ostrości. EF 38-76, choć ciemny- jest ostry w całym zakresie, już od pełnego otworu, a po przymknięciu jest bardzo dobry.
Best of British- PORÓWNANIE EF 38-76/4,5-5,6 DO EF 28-80/3,5-5,6:
Na 38-40mm obydwa obiektywy są porównywalne jakościowo, choć 38-76 jest ciemniejszy o 1 działkę. Na plus należy zaliczyć widocznie wyższy kontrast 38-76/4,5-5,6.
Na oko udało się ustawić konkurenta 28-80 na ogniskowej 76mm. Trafiliśmy:
No i co? Ciekawe, prawda? Canon 38-76 jest lepszy na długim końcu od 28-80 na pełnym otworze. I to wyraźnie. Ma też lepsze przeniesienie kontrastu, w całym zakresie.
Chałwa Bosfor- PORÓWNANIE Canona EF 38-76/4,5-5,6 do Tamrona 17-50/2,8 na 50mm:
Tamron, to bardzo solidny zawodnik. Jeden z najlepszych w swojej klasie, nasz skromny Canonik może mieć problemy. Zobaczmy:
Tamron: ostrość dobra, winietowanie niewielkie |
Widać tu wyraźną różnicę, jeśli chodzi o głębię ostrości, jaką da się uzyskać z obu obiektywów na pełnym otworze. Natomiast kwestia ostrości wygląda tak- zrobiłem zdjęcia z obu obiektywów począwszy od pełnego otworu na 50mm:
Zdjęcia na pełnym otworze są ewidentnie lepsze na rzecz Canona, jednak dzieli je różnica jasności niemal czterokrotna. Zdjęcie z Canona na f/8 (ostatnie na dole po lewej) jest niestety poruszone, przepraszam, ale nie dałem rady powtórzyć już tego testu- pora roku taka, że strasznie wcześnie robi się późno. Kto chce zobaczyć niezafałszowaną jakość Canona na f/8 zmuszony jest zerknąć na testy powyżej, tam gdzie "Best of British".
Tamron jest ostrzejszy od naszego 38-76 na wszystkich przesłonach, poza maksymalnie otwartą.
Zalety dodatkowe:
38-76 jest bardzo lekki.
Lekkość jest ewidentnym walorem dla amatora, pozwalającym nie czuć
tego obiektywu na aparacie, podobnie jak niewyczuwalna jest 50/1,8II.
Jest to też jeden z najmniejszych zoomów Canona. Zatem może nie
najbardziej uniwersalny, ale bardzo poręczny i łatwy do wsadzenia
do kieszeni.
Ma niezwykle cichy
silnik autofokusa, jest tak cichy, że można go porównać jedynie z
napędem ultrasonicznym. Serio. Dzięki krótkiemu obrotowi od końca
do końca skali ostrzenia jest też bardzo szybki.
Ma bardzo
niewielki rozmiar filtra- 52mm. Filtry tej średnicy są niedrogie, w
sam raz na kieszeń amatora. Ten sam rozmiar nosi obiektyw 50/1,8-
pierwszy wybór, jaki przychodzi do głowy posiadaczowi naszego
zooma. Filtry będą pasować.
Nietypowe
ogniskowe całkiem zdatnie pasują posiadaczom jedynego standarowego
18-55/3,5-5,6 jako najtańsze rozsądne uzupełnienie zakresu w
stronę portretową.
Jest najtańszym
obiektywem do Canona EOS, trafiają się zwykle egzemplarze w dobrym
stanie, prawie nowe.
Sądząc po
filozofii Canona (i w ogóle Japończyków) z lat 90-tych- pomimo
filigranowej budowy powinien być bardzo trwały.
Wady chromatyczne obiektywu są bardzo niewielkie (co było łatwiejsze do zrobienia, przy braku szerokiego kąta), o proszę;
Canon 6D, 38mm f/4,5 |
Pozwala to zrobić przyzwoite zdjęcia pejzażowe bez tęczowych obwódek na krawędziach,także na pełnym otworze:
Budowa
Nie wspomnieliśmy
jeszcze słowem o konstrukcji tego instrumentu. Jest standardowa dla
standardowych obiektywów Canona (ale też innych „kit'owców”)-
plastikowa, z plastikowym mocowaniem bagnetowym. W porównaniu do
popularnego 28-80/3,5-5,6II brakuje dwóch rzeczy- srebrnego
ozdobnego pierścienia wokół tubusu (ale spadek prestiżu tym
spowodowany nie przekracza 0,01%), oraz soczewki zamykającej
obiektyw od tyłu- tej akurat szkoda, bo odcinałaby kurz zasysany
przez obiektyw od matrycy aparatu. Wyposażenie- nikłe.
Podsumowanie
Wcale nie jest tak źle
jak mówią. Akurat „denko od słoika” nie jest dobrym
określeniem tego obiektywu. Od dzisiaj będzie się nazywać „ciemny
mściciel” i będzie mścił (mścił?) wspomnianego na wstępie
kierownika Sasakiego, który poświęcił się dla sprawy.
Dla kogo byłby
dobry ten obiektyw? Hm.
Dla zupełnie
zielonego amatora- słaby. Zbyt ciemny, na automacie wymusza
nieustanne błyskanie lampy.
Dla świadomego
amatora- całkiem niezły. Kosztuje tyle co nic, a zwiększa
ogniskowe w stosunku do obiektywu kitowego z cyfrówki. Daje się go
używać do portretów i pejzażowych zbliżeń. Jest ostry.
Lepiej go mieć niż nie mieć.
Dla zaawansowanego
entuzjasty- nieinteresujący. Zaawansowany entuzjasta jest gotów
wydać trzy tysiące na nowy obiektyw. W tym zakresie jest dużo
innych ciekawych szkieł.
Dla wariata
sprzętowego- ślinotok pożądania. Jedyny taki, legendarny,
najciemniejszy na świecie, jedyny o tych ogniskowych, natychmiast klikamy „Kup
teraz”.
Głównym
konkurentem tego szkła może być jedynie 28-80/3,5-5,6. Trzeba
wydać więcej kasy (choć i tak niewiele), ale jest to obiektyw
sensowniejszy, jeśli chodzi o najtańszy zakup autofokusa do Canona.
Parametry mówią same za siebie- jaśniejszy o 1 działkę na
szerokim końcu, o szerszym zakresie ogniskowych, oferujący
mocniejsze zbliżenie. No i ma cudowny, prestiżowy srebrny paseczek.
Nasz 38-76/4,5-5,6
ma za to rolę prowokatora. Prowokuje do używania go i
wykorzystywania zgodnie z przeznaczeniem. I udowadniania wszystkim,
albo sobie- że nawet najtańszym sprzętem da się zrobić dobre
zdjęcie. Jeszcze pewnie
Plusy dodatnie, plusy ujemne Canona EF 38-76/4,5-5,6:
+ Lekki, niewielki, poręczny
+ Dobra ostrość na pełnym otworze, na wszystkich ogniskowych, po przymknięciu- bardzo dobra
+ Niemal brak wad chromatycznych na brzegach obrazu
+ Tani
+ Niewielka średnica filtrów
+ Bardzo cichy autofokus.
- Ciemny(zgodnie ze specyfikacją)
- Nietypowe ogniskowe (zgodnie ze specyfikacją)
- Duża minimalna odległość wyostrzania
- Wyraźne winietowanie na pełnym otworze na ogniskowych 38-50mm
- Wyposażony skromnie.
I to by było na tyle.
Fabrykant
dyrektor kreatywny
walnięty o sprzęty i pogromca mitów.
Wydałem właśnie moją debiutancką książkę.
Niespokojne miasto, szalone namiętności i okrutna zbrodnia. Wyjątkowy kryminał z czasów wielkich fabryk
i mrocznych famuł.
Reżyser Władysław Pasikowski o "Tramwaju Tanfaniego":
"Wciągające. Rewolucja upadła, ale rewolucjoniści zostali... W Łodzi w zamachach giną zamożni fabrykanci. Kto stoi za tymi zbrodniami? Frapująca intryga i pełnokrwiści bohaterowie, ale prawdziwą bohaterką jest Łódź pod koniec 1905 roku. Jedno z najbarwniejszych i najbardziej oryginalnych miast tamtych czasów. To nie kino, to autentyczny fotoplastikon z epoki... Ja nie mogłem oderwać oczu od okularu. Polecam!"
"Tramwaj Tanfaniego" jest do kupienia w dobrych łódzkich księgarniach, oraz wysyłkowo tutaj: LINK
Dzięki za test. Dzięki również za test sigmy 24/2.8. Rozpoczynam poszukiwania. Będzie sobie działać ze starym 5D na max otwartej przysłonie :) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńI bardzo słusznie.
OdpowiedzUsuńWedług doktora Alzheimera to ja jestem tym wujkiem który chciał mieć rodzinne zdjęcie pod lipą. (dr. Alzeimer ciekaw jest jednak kto to jest ten Hoffman bo nie czytał o nim w "Journal of Medicine") . Zdjęcie robione przez Fabrykanta w młodzieńczym zapale (ale czy zrobione?) chyba nie wyszło a jeśli nawet wyszło to dotychczas nie powróciło. (Czytelników mych komentarzy odsyłam do historii z przypadkowo zaświetlonym filmem z przypadkowo otworzonego Canona).Ale z uwagi na to,że Fotodinoza jest blogiem testerskim musze ujawnić różne szczegóły techniczne. To lipne zdjęcie siostrzeniec zrobił (albo i nie) wzmiankowanym w tym teście (nb. teść nie interesował się fotografiką) Canonem EOS 5000 kit , z objektywem - nie zgadlibyliście - EF 35-80 mm 1:4-5.6 (sić!). Jeśli się nie mylę (Dr. Alzheimer laesst gruessen!) nabyłem go w Monachium na krótko przed reformą eurowalutową. Jako używany "Kit" za jedyne 50 marek prawdziwych choć używanych ale zachodnioniemieckich. Objektyw był może próbą odzyskania przez inżynierów japońskich prestiżu nadwątlonego testowanym powyżej 38-76. Zawsze o 4 milimetry dłuższa ogniskowa i o "pół" blendy jaśniejsze światło. Ale tak samo lekki. Takie to lekkoduchy te Japończyki. Sam aparat EOS 5000 miał kaprys nie finalizowania procesu fotografowania - niełatwo poddawał się odgórnym naciskom - spust mu nie był w gust. Nigdy nie byłem pewien czy zechce spuścić czy nie (Fabrykantowi pod tą lipą się tylko częściowo udało - bo mu wyszedł ("pop-up") flesz, ale samo zdjęcie mu chyba nie wyszło.Bo parę tygodni temu otworzyłem przypadkowo zakurzoną tylną ściankę Canona EOS 5000 no i wiecie co nastąpiło albo mogło nastąpić.Pacjenci dr. Alzheimera powtarzając się , jak ja w tym komentarzu, próbują ratować twarz przed audytorium twierdząc, że powtarzanie (się) jest uznanym w sztuce środkiem stylistycznym, nawet powszechnym w refrenach i poezji.
OdpowiedzUsuńPS.
a teraz kankrietno - pasują te wszystkie kanonierskie fotodinozaury do cyfrowych lustrzanek? Naprawdę?
A co mają nie pasować. Z wyjątkiem Sigm, pełnootworowych potworów. Muszę Szanownego Wujka zmartwić (a może ucieszyć?)- to nie ten Wuj. Wuj owy, wspomniany we wpisie, był Wujem szanownej mojej Żony, z pewnością, co wyklucza Wuja Lechosława niniejszym z tej opowieści o obiektywach. Obiektyw spotkany dziesięć lat temu był z pewnością 38-76, co stanowi Drugie Wykluczenie Wuja Lechosława. Możesz się Wujku zapisać zatem do licznego grona Wykluczonych. Hofman Adam, były rzecznik PIS'u, został niesłusznie napisany we wpisie przez dwa "f", bo on jest przez jedno. Ostatnio i on trafił do licznego grona Wykluczonych- z powodu przekrętów na dietach poselskich na wycieczkę do Madrytu, co się chwilowo (jak wszystko w polityce) odbiło echem w polskiej debacie. Tak, tylko fotografia i Rodzina jest wiecznotrwała...
OdpowiedzUsuńA nie lepiej zająć się złodziejami z po? Skoro już włącza się wątek "polityczny" do fotografii...
UsuńMuszę skonsultować się z dr. Alzheimerem. A co zjadłem i co napisałem to moje , choć na Twoich łamach.Fotografia jest wiecznotrwała jeśli (dobrze) utrwalona w procesie fotochemicznym na szklanych płytach (oczywiście miałem takie, w spadku po mym tacie, w formacie 9x12 , teraz zdaje się w archiwalnym posiadaniu cioci Teresy R.) Tylko srebro jest mową choć złoto milczeniem. Milknąc potwierdzam Twój osąd o Rodzinie ("rodina, rodina, rodina maja"...) choć urodzonym rusofilem nie jestem.
OdpowiedzUsuńA Julian kupił Nikona D5300...
OdpowiedzUsuń"Na ile zdołałem się dogrzebać- ani Nikon, ani Minolta, ani Pentax, ani Sigma nigdy nie wyprodukowali nic pomiędzy ogniskową 28 a 105, co miałoby minimalną jasność mniejszą niż f/4."
OdpowiedzUsuńChcę się nie zgodzić z tą tezą, ponieważ ongiś posiadałem wyrób obiektywopodobny sigma (minolta) 35-80mm f4,5-5,6. Niestety nie posiadam już mojej minolty 7000i do której dokupiłem ten wytwór prac badawczych firmy sigma ani żadnych zdjęć w/w zestawu.
Niestety wydaje mi się że taki obiektyw jednak nie istnieje. Jest, owszem Minolta 35-80/4-5,6 ale takiej ze światłem od 4,5- nie znalazłem w internetach. Co oznacza że chyba tylko Canon 38-76 wykracza poza normę.
UsuńMój egzemplarz, (odkopany po wykopaliskach w tyle szafy) jednak hałasuje na autofokusie (może towotem by go?). Poza tym, zdjęcia nim zrobione (na skrzynce EOS 3000) bardzo mi się (nadal) podobają (bo całość działa); najlepiej wychodził układ: Fuji Superia na papierze Kodak Royal. Może to przez kontrast do poprzednio używanej Smieny? Hmmm...
OdpowiedzUsuńDzięki za ciekawy i bardzo pouczający test. Oraz tekst.
Bardzo mi miło. Staram się jak mogę.
UsuńTe silniki to mogą hałasować z dwóch powodów - albo potrzebują towotu (chyba lepiej się nada smar silikonowy), albo pochodzą od różnych dostawców silników, i ten mój dostawca miał bardziej wyczulone ucho. Już się z tym spotkałem w obiektywie 28-80 - dwa różne egzemplarze wydawały zupełnie różne dźwięki.