foto: Robert Doisneau |
Niby
nie. Pewnie nie. Ale...
Znana
jest przecież historia pocałunku pod paryskim ratuszem, zdjętego
przed wojną przez Roberta Doisneau, o który stoczyły się aż dwie
batalie sądowe, całkiem nie tak dawne, podważające jego
podchwyconą autentyczność. Znacie tą historię? Zapewne znacie.
Zatem posłuchajcie.
Doisneau-
znany czeski fotograf. Co prawda urodzony i mieszkający we Francji,
z matki i ojca Francuzów i z Czechami nie miał nic wspólnego. Ale
to co tworzył niezmiennie mi Bohemią zaciąga. Nie bohemą. Było
to czeskie z ducha i klimatu. Pan Robert traktował świat i ludzi z
ciepłą ironią, lubił podejrzeć pewne ich niewinne słabości,
troszeczkę ich Leiką jak bacikiem po pupce siupnąć. Ale tak
delikatnie, żeby dalej było miło.
Był nieśmiały, niezbyt
przebojowy, swą pierwszą pracę fotografa w fabryce Renault stracił
przez notoryczne spóźnianie się. Na szczęście zdążył tam
zrobić parę prac w latach 1934- 1939. Analizując te fotografie,
można znaleźć rodzące się wątki i idee, za jakimi podążał w
późniejszej twórczości. Wśród zdjęć z Renault znalazłem też
takie, które koncepcją wyprzedza o kilka lat gołą pupkę:
foto: Robert Doisneau |
foto: Robert Doisneau, Renault Vivasport w witrynie na Champs Elysees |
foto: Robert Doisneau, wyspa Seguin |
Wróćmy
do studia i do przedwojnia.
Doisneau
zrobił też kilka fantastycznych, z ducha nowoczesnych zdjęć
reklamowych samochodów Renault. Nowoczesnych w stosunku do czasu w
jakim zostały zrobione- pięknych kompozycyjnie, w ciekawym
otoczeniu, niektóre nieco reporterskie z natury.
Styl reporterski został
całkowicie porzucony w aktualnych folderach, zwłaszcza średniej
klasy aut. Dzisiaj(ponarzekajmy trochę) czasem zęby bolą od oglądania niektórych
współczesnych folderów samochodowych- fotograficzne spojrzenie
odeszło w przeszłość, dobre kompozycyjnie zdjęcia odeszły w
przeszłość. Przyszły za to cukierkowe fotomontaże. Na pewno nie
wszędzie, ale w większości.
foto: Robert Doisneau, Renault Nevasport |
foto: Robert Doisneau, Renault Nevasport |
foto: Robert Doisneau, Renault Vivaquatre |
foto: Robert Doisneau, Renault Vivasport, po lewej- w salonie na Champs Elysee, po prawej w Lasku Bulońskim |
Jak
kto ma ochotę zobaczyć jakie świetne prospekty kiedyś się
robiło, to polecam cofnięcie się do lat 70-tych na
Autoarchiwum o na przykład tutaj:
i
wyszukanie w tym artykule genialnego wręcz folderu Trumpha Stag
(fotoreportaż z wycieczki GB-, Paryż, w którym auto jest motywem
głównym), usiłowałem się dowiedzieć kto był autorem tych
zdjęć, ale się na razie nie udało.
Innym
przykładem są te foldery brytyjskiego Chrysler Rootes Group-
zwiedzanie hrabstw wielkobrytyjskich- gratis:
Znowu wróćmy
jednak do studia i do Roberta Doisneau w czasie pracy dla
Usines Renault.
Robił
zdjęcia korporacyjne, fotografował prace przy liniach montażowych
i wielkie prasy w halach Ille de Seguin. Najbardziej pociągała go
jednak ulica, czy też fabryczna uliczka i tak zwane "samo
życie", co zostało mu na zawsze. Z zamiłowaniem fotografował
robotników podczas przerw na papierosa i podchwytywał pewne
znudzenie w czasie wykonywania przydzielonych im zadań służbowych,
czym być może (spekuluję) zapracował sobie także na zwolnienie.
foto: Robert Doisneau, transport opon do fabryki Renault |
foto: Robert Doisneau |
foto: Robert Doisneau, Przerwa (fabryka Renault) |
To
wszystko- robotnicze życie, proste przyjemności, rozmowy po
bistrach i barach Paryża, zabawy dzieci na ulicach miasta,
przechodnie- stało się znakiem firmowym Doisneau na zawsze. Miał w
tym bardzo wiele wspólnego z fotografami agencji Magnum, ale mimo
namów swojego kolegi Cartier- Bressona nigdy się nie zdecydował na
zmianę swojej agencji Rapho, której pozostał wierny do końca
życia zawodowego.
foto: Robert Doisneau, Bolidy |
foto: Robert Doisneau |
foto: Robert Doisneau |
foto: Robert Doisneau |
foto: Robert Doisneau |
foto: Robert Doisneau |
foto: Robert Doisneau |
foto: Robert Doisneau |
foto: Robert Doisneau |
foto: Robert Doisneau |
foto: Robert Doisneau |
W
1948 roku Doisneau podpisał kontrakt z "Vogue'm" na sesje
modowe. Sporą część z nich zrealizował na ulicach miasta, z
tłumem za plecami modelek, oraz w anturażach z samochodami, zatem w
środowisku dla siebie naturalnym.
W
1950 agencja Rapho otrzymała zlecenie od prestiżowego "Life'u"
na zdjęcia z Europy, na których miały być przedstawione całujące
się pary. Doisneau zrealizował tę serię fotografii i przy okazji
strzelił najbardziej znane swoje zdjęcie:
foto: Robert Doisneau, Pocałunek przed Ratuszem |
Zdjęcie
Doisneau było bez okazji, bardziej romantyczne, intymna chwila
czułości pary samotnej wśród tłumu. Ale też stało się, dzięki
scenerii Hotel'u de Ville małą ikoną Paryża. Podobało się.
W
latach 80-tych zgłosiła się do fotografa para Jean i Denise
Lavergne , która stwierdziła że jest tą właśnie, uchwyconą
przez niego na ulicznym zdjęciu trzydzieści lat temu. Kontakt był
miły, para zjadła obiad z fotografem, który nie dementował ich
twierdzeń. "Nie chciałem psuć im marzeń"- powiedział
później. Niestety stosunki popsuły się, kiedy po jakimś czasie
państwo Lavergne zażądali przed sądem 18 tysięcy dolarów
odszkodowania, za bezprawne wykorzystanie wizerunku. To zmusiło
Doisneau do przedstawienia dowodów, że zdjęcie nie było
podchwycone przypadkiem, tylko wyreżyserowane- pozowali do niego
przypadkowo napotkani studenci aktorstwa Françoise Delbart i Jacques
Carteaud, których fotograf spotkał całujących na ulicy Paryża.
Poprosił ich o powtórzenie pocałunku na potrzebę zdjęcia, a oni
chętnie zgodzili się. Zrobił trzy kadry na różnych tłach
ulicznych, ostatnie przed paryskim ratuszem. "Nie odważyłbym
się zrobić im podchwyconego zdjęcia, pary całujące się na ulicy
są na specjalnych prawach"- powiedział Doisneau. Jako zapłatę
fotograf sprezentował swym czułym modelom dużą odbitkę,
sygnowaną podpisem i stemplem agencji Rapho.
"Zdjęcie
było pozowane, ale pocałunek nie- wspominała Françoise Bonet-
Delbart- Pan Doisneau był czarujący, bardzo wyciszony, i spokojny"
Cóż
z tego, że wspominała, skoro w 1993 roku wytoczyła następną
sprawę naszemu fotografowi- tym razem o zapłatę za pozowanie i
udział w zyskach ze sprzedaży bardzo popularnego wówczas zdjęcia.
Sąd
odrzucił jej pozew- po pierwsze na zdjęciu nie można rozpoznać
twarzy kobiety, po drugie- za pozowanie już zapłacono- właśnie
wspomnianą odbitką.
I
było to słuszne, jak się okazało. W 2005 roku, pani Bornet-
Delbart sprzedała swoją odbitkę z sygnaturą autora za 155 tysięcy
euro szwajcarskiemu kolekcjonerowi.
Sprawa
sądowa zwróciła uwagę odbiorców na kwestię autentyczności
zdjęć Doisneau. Fotograf przyznał, że wiele z nich było
pozowanych, aczkolwiek na podstawie historii z pocałunkiem spod
ratusza widać, że ciężko zarzucać mu jakąś ewidentną
sztuczność fotografowanej sytuacji. Sądząc po jego innych
portretowych zdjęciach mógłbym go nazwać inspiratorem dla
pozujących, który wyzwala w nich pewne aktorskie nutki, zgodne z
jego intencjami- ciężko to określić jako sfotografowaną
nieprawdę.
Gdzie
leży granica? Nie ma jej najprawdopodobniej. Czy gdy fotografowani
znajomi zastygają z uśmiechami przytuleni do siebie i spoglądający
w obiektyw, są mniej autentyczni niż uchwyceni z krzaków po
drugiej stronie parku? (Jak mówią nam pewne filmy- lepiej nie
fotografować zakochanych z krzaków w parkach. A może mi się tak
tylko zdaje?).
Chris
Niedenthal opowiadał że zrobił tylko jedno fotoreportażowe
zdjęcie inscenizowane- potrzebne było zdjęcie z wyborów w Polsce,
zamówione w ostatniej chwili- Niedenthal miał pomysł na zdjęcie
plakatowania obok siebie dwóch konkurencyjnych kandydatów (nie
pamiętam czy był to Wałęsa i Kwaśniewski, czy też były to
wcześniejsze wybory), spóźnił się, ekipy plakatujące już
zwijały się do domu, ale zdołał wytłumaczyć swoją sytuację i
namówić robotników do ponowienia wejścia na drabinę.
Czy
zatem kłamał? Chyba nie.
Autentyczność
w fotografii oczywiście istnieje, ale nie jest stuprocentową miarą
dobrego zdjęcia. Największą miarą są chyba intencje fotografa.
Dość
niewinne z ducha ustawki przed obiektywem wiążą się jednak z
manipulacjami jakimi możemy poddać każdą fotografię, przed czy
po jej zrobieniu. Od rzemyczka do koziczka, jak mówi przysłowie
pszczół. Od pocałunku przed ratuszem do inwazji na Irak.
Wiarygodność
fotografii może się dziś mieć coraz gorzej. (Ale nie musi).
Photoshop daje możliwość stworzenia rzeczywistości zgodnej z
życzeniem fotografa, jednak mało związanej z prawdą o świecie.
Co jakiś czas pojawiają się różne kontrowersje na temat
nagradzanych, czy publikowanych zdjęć, tutaj na przykład o
nagrodzie World Press Photo:
Zdjęcie
z artykułu okazało się być obrobione jedynie, a nie zafałszowane,
ale zdarzają się znacznie grubsze sprawy, manipulujące opinią
publiczną, wręcz propagandowe. Zapamiętałem taką z Los Angeles
Times, gdzie niejaki Brian Walski w 2003 roku wystawił laurkę US
Army działającej w Iraku, kosztowało go to posadę:
foto: Brian Walski, Los Angeles Times |
O
tych i o innych manipulacjach montażowych na przestrzeni kawałka
historii można poczytać w bardzo ciekawej pracy licencjackiej
fotoreportera Roberta Kwiatka:
Nawet
zatem nasz miły Doisneau nie powstrzymywał się przed drobną,
niewinną zbrodnią, jaką może popełnić każdy fotograf, ale czy
ją popełni- musi rozważyć sam w swoim sumieniu.
Miałem
zakonczyć artykuł o autentyczności w fotografii pewnym
pocieszeniem, że wiarygodność znajdziemy najłatwiej w zdjęciach
dzikiej przyrody, boż przecież nie powiemy lwu na sawannie: "ustaw
się"- zje on nas niechybnie, oburzony taką manipulacją.
Już
miałem tak pocieszająco zakończyć, dając jakieś ładne zdjęcie
z konkursu Wildlife Photography of the Year, ale wczytując się w
pracę Roberta Kwiatka okazało się że zwierzęta też kłamią.
Tfu, wróć, okazało się że fotografowie zwierząt też kłamią
jak najęci- zdjęcie zwycięskie Wildlife Photography of The Year
2009 jest fałszywką. Wilk był oswojony.
Wildlife Photography of the Year 2009, foto: José Luis Rodriguez |
Wszystko
to iluzja. Jak w "Powiększeniu".
Fabrykant
Moje artykuły czyta, niestety, niewiele osób. Byłbym bardzo wdzięczny za wszelkie udostępnienia.
Dzięki!
Moje artykuły czyta, niestety, niewiele osób. Byłbym bardzo wdzięczny za wszelkie udostępnienia.
Dzięki!
Źródła:
Robert
Doisneau photography- Taschen
Strona z fotografią Roberta Doisneau:
http://www.robert-doisneau.com/fr/portfolios/
Strona z fotografią Roberta Doisneau:
http://www.robert-doisneau.com/fr/portfolios/
Fajny
wywiad z panem specjalistą od wykrywania manipulacji w fotografii:
Facebook Fotodinozy - LINK. Zapraszamy.
Znajduję ten wpis bardzo ciekawym.
OdpowiedzUsuńBTW Jest na tubie super firm o zakładach Renaulta i jego wielkiej rywalizacji z Andrzejem Cytryną. Polecam.
Dziękuję Szanownemu Znanemu Blogerowi. Cieszę się że dogodziłem. Film widziałem, owszem, bodaj na Discovery- fajny, syntetyczny w sensie historycznej syntezy i ładnie udramatyzowany.
OdpowiedzUsuńZ innej beczki - ciekaw jestem co Szanowny Kolega sądzi o nowych bezlusterkowych quasi-lustrzankach - OM-D M-5, Fujifilm X-t10. Wyglądają niezwykle apetycznie, obiektywy ciekawe, ale jak to wychodzi w praktyce? Autofokus, EVF, zdanża to?
OdpowiedzUsuńMałą miałem styczność z bezlusterkowcami, zatem nie wypowiem się (muszę się rozejrzeć w temacie). A najlepiej wydębić od kogoś na parę dni, test drajw znaczy. Jako wielbiciela nic nie wartych staroci odstraszają mnie tylko ceny. Obejrzałem sobie dziś nowe obiektywy w sklepie. No fajne. Nie przeczę, Taki Tamron 15-30/2,8 na przykład. Tylko dlaczego po cztery tysiące? Jestem przyzwyczajony do dwudziestopięcioletnich obiektywów po trzysta złotych. Do bezlusterkowców nie będzie niestety ani jednego obiektywu w tej cenie. Trzeba będzie poczekać na to dwadzieścia pięć lat.
OdpowiedzUsuńc.d. mego treningu memoryzacyjnego wymuszonego przez Cukrową Górę i jej niechęcią do mych wypocin.Uf! Trzecie podejście do mego komentarza. Robię "save" za każdym napisanym zdaniem. Na wypadek gdyby Zuckerberg był innego zdania. Najpierw na temat: "Doisneau- znany czeski fotograf" dlaczego czeski? Czy może udawał Greka?
OdpowiedzUsuńFotografia dokumentalna w świetle doświadczeń tego Roberta jest ryzykownym przedsięwzięciem. Chyba , że robi się serię zdjęć "okolicznych" aby w razie procesu o forsę można było udowodnić, że było trochę inaczej niż twierdzi "podpatrzony" osobnik. Albo chyba , że fotograf nosi przy sobie plik prawnie zobowiązujących formularzy "Model Release" który podpatrzony osobnik podpisze a fotograf wręczy mu za to 1 dolara jako honorarium za pozowanie.Mam plik takich formularzyków, mało używany i mam jeszcze, jako obywatel amerykański, 1 dolara. Mogę przystępnie udostępnić Fabrykantowi, gdyby odważył się rozpocząć ryzykowną działalność "reporterskiej" fotografii. Ostatnio byłem świadkiem takiej sceny nad rzeką. Mój przyjaciel , fotograf zaryzykował. Reportersko sfotografował rzekę alpejską w pobliżu której bawiłem z dwoma damami.Przyjaciel fotografował.Używając Sigmy 400 mm/f.5.6 albo jeszcze dłuższego objektywu. Po zabawie skierowałem się ku przyjacielowi, którego obległo dwóch typów, w rodzaju Terminatora. Okazało się, że po drugiej stronie rzeki ci terminatorzy bawili z damami i psami. Uznali są, że przy tym procederze sfotografowani przez przyjaciela, który miał, wzbudzającą zaniepokojenie , długą rurę.. Zupełnie nie po przyjacielsku terminatorzy zażądali od przyjaciela terminacji fotografii reporterskiej. Psy (a może suki) czatowały w gotowości. Zmusili fotografa reporterskiego do deletacji cyfrowo zarejestrowanych fotografii reporterskich. Jako terminatorzy nie mieli kwalifikacji fotografa reporterskiego. Bo nowoczesny fotograf reporterski nastawia w "set- up" aparatu sposób cyfrowego rejestrowania zdjęć i zapisuje jednocześnie dwa pliki obrazkowe - jeden do użytku ignorantów , w formacie .jpg i drugi raz w profesjonalnym formacie "raw" lub TIF. Skasowanie ignoranckiego obrazka .jpg robi się dla picu aby uniknąć procesów sądowych o naruszanie godności osobistej, niezbytych praw ludzkich , praw własności do własnej podobizny itp. Obrazek w formacie "raw" pozostaje aby móc opublikować go na profesjonalnym fotoblogu.(recommanded FOTODINOZA). To znaczy sztuka! Bo wszak fotografia sztuką jest i basta. Jest sztuką ale tylko wtedy kiedy uprawia ją sztukmistrz. Prestidigitator. Presto. Do Photoshopu.
Sztukę, jak malarstwo, może znudzić wierne, reporterskie fotografowanie rzeczywistości. Malarstwo odeszło od tego w XX wieku. Czas na fotografię. Charakteryzacja, Transformacja, Manipulacja - to są nasze wyzwania. (challenges).Czemu podołałem. Pokazać?
Oczywiście. Pokażcie Szwejku co tam macie (cytat, o ile się Wuj nie obrazi).
OdpowiedzUsuńzasadniczo sę nie obrażam bo mam " wiższyje obrazowanije"
OdpowiedzUsuń