Dzisiejszy wpis ma dwa tytuły, bo nie
wiedziałem z którego zrezygnować i w końcu nie zrezygnowałem z
żadnego.
To nie będzie test z prawdziwego
zdarzenia, to nie będzie test sensu stricte.
To będzie test z nieprawdziwego
zdarzenia i bezsensu stricte.
Jak kto pragnie prawdziwy, porządny
test Sigmy AF 24/2,8 Macro, to jest tutaj:
Zawsze było coś co wszyscy chcieli
mieć. Za króla Artura był to Święty Gral. Za Mieszka I każdy
chciał mieć miecz, lub też miecz mieć, za Kazimierza Wielkiego
wszyscy marzyli o zamku (ciekawe jak to przetłumaczysz, googlu na
angielski, no próbuj, próbuj), lub choćby o podzamczu. Za
Kazimierza Górskiego- wszyscy okrągli przed telewizorem marzyli o
tym, żeby bramki były chociaż ze dwie. A w latach 80-tych każdy
amator fotografii marzył o szerszym kącie.
Bo to co kupował w zestawie z
aparatem, to raczej szerszym kątem nie było. Na ogół było to
jakieś 35-70mm. Wszystko co szersze- było drogie, luksusowe i
dawało poczucie przynależności do klubu. Do klubu zaawansowanych
fotografów, takich co to się znają, grzechoczą w torbach
fotograficznych wysmakowanymi profesjonalnymi filmami, i nie muszą
odsuwać się na sto metrów do sfotografowania katedry, przechodząc
przy tym przez płot. Mówię z autopsji, zresztą.
No ale była pewna kusząca
alternatywa. Sigma 24mm.
O historii tego instrumentu w wersji
manualnej napisałem wcześniej kilka słów tutaj:
A potem o wersji autofokus tutaj:
Ale to było zanim poznałem go bliżej.
W tym nieprawdziwym teście jasno
powiemy (w pluralis majestatis) czy to dobry obiektyw czy niedobry.
Nawet już mówimy- Dobry! Nie rewelacyjny, nie superaśny, ale
dobry.
Ale dlaczego?
OPTYKA
Po pierwsze tanie wino jest dobre, bo
jest tanie i dobre. Jakość tego szkła, nawet na pełnym otworze
jest ok. Obrazki są całkiem ostre, klimatyczne, ładne, choć pod
warunkiem, że nie robimy ich pod mocne światło (patrz niżej). To
dobra wiadomość dla nieszczęsnych użytkowników cyfrowych
Canonów, z którymi ten obiektyw współpracuje tylko na pełnym
otwarciu przesłony (nie dotyczy EOSów D30 i D60- test tutaj
http://fotodinoza.blogspot.com/2014/04/canon-d60-wiek-niewinnosci.html
)
EOS D60, Sigma 24/2,8 @ f/4, poprawiane. |
EOS D60, Sigma 24/2,8 @ f/2,8, poprawiane. |
EOS D60, Sigma 24/2,8 @ f/5, poprawiane. |
EOS D60, Sigma 24/2,8 @ f/2,8, bez obróbki |
EOS D60, Sigma 24/2,8 @ f/4,5, bez obróbki |
Tęczowe obwódki wad chromatycznych
nie są dokuczliwe, na f/2,8 a po przymknięciu przesłony do f/4
znikają.
Na pełnej klatce, widać przyjemne
winietowanie, a przy tym Super Wide Macro nadaje się dobrze do
użytku, nawet używane na pełnym otworze przesłony- głębia
ostrości jest nawet użyteczna do klimatycznych krajobrazów.
Dokuczliwa jest w nim jedynie utrata
kontrastu w zdjęciach pod światło, poblask kładzie się na całym
kadrze, chociaż nie jest to taki dramat jaki reprezentowała Sigma
AF 18/3,5.
(http://fotodinoza.blogspot.com/2014/04/samuraj-z-absencja-miecza-sigma-af-1835.html
) W naszych Sigmach 24mm stosowano osłony przeciwsłoneczne,
mocowane niewygodnie na gwincie filtrowym, ale niestety nie posiadam
takowej. Być może dokupię coś niefirmowego.
Zdjęcia wymagają, w większości,
wyrównania kontrastu w programie graficznym, widać także ciepłą
dominantę obrazu jaki daje Sigma. Nie daje rady także w zdjęciach
pod słońce- mocno traci kontrast, pojawiają się także nikłe
duszki. Są to zapewne duszki potępione tych inżynierów, którzy
opracowywali dla Sigmy 24/2,8 powłoki przeciwodblaskowe.
Notabene, powłoki przeciwsłoneczne
zrobiły od lat 80-tych olbrzymi postęp, dzisiejsze konstrukcje są
pod tym względem znacznie lepsze.
Bokeh, czyli oddawanie jasnych
nieostrych punktów tła jest ładne, choć bardziej podoba mi się
to np. w Sigmie AF 28/1,8 (patrz test na Fotodinozie). Poziom 24-ki
jest jednak wyraźnie wyższy niż Canona 50/1,8- są to jednak
rzeczy subiektywne.
EOS 6D, Sigma 24/2,8 @ f/2,8, bez obróbki |
Szkło jest po prostu okej. Nie
wystrzałowo rewelacyjne, ale po prostu robi co trzeba. Za to ma
jedną wyjątkową zaletę:
WŁASNY KĄT DO INTYMNYCH ZBLIŻEŃ
Fotografowie z lat 80-tych i początku
90-tych wreszcie mogli spełnić swoje marzenia- Sigma 24 ma nie
tylko dobre światło f/2,8, ale też jest szerokim kątem. No i nie
kosztowało tyle co inne marzenia fotografów z tamtych czasów. Na
przykład Ferrari Testarossa (prawie ten sam rocznik). (Co by tu nie
mówić- za komuny byłem jednak młodszy (cytat- Krzysztof Gol)).
Szerokokątność Sigmy rozwija
skrzydła na pełnoklatkowych aparatach ale też, zauważmy, daje
bardzo ładny efekt na matrycy APS-C, zbliżony do kąta widzenia
35mm na pełnej klatce.
EOS D60, Sigma 24/2,8 @ f/2,8, bez obróbki |
wycinek 1:1- EOS D60, Sigma 24/2,8 @ f/2,8, bez obróbki |
35mm. Mmmmmmm. To przecież legendarna
ogniskowa. Po zakupie sigmy (celem dowartościowania się) szybko
przelatujemy myślą znane nam legendy- możemy się zatem poczuć
jak legendarny Robert Capa (
http://fotodinoza.blogspot.com/2014/06/kompania-opozycyjnych-braci.html
) czy inny fotoreporter z lat świetności fotografii prasowej.
Oczywiście moglibyśmy się tak samo poczuć ustawiając swój
kitowy obiektyw zoom na 24mm, ale przed zakupem Sigmy nigdy nie
próbowaliśmy wymyślać takich analogii. Jakże ta Sigma
inspirująca! (To się nazywa racjonalizowanie wydatków po fakcie).
Było oczywiście takich obiektywów
wielu. Ale żaden nie śmiał zagrać przy Jankielu w kategorii
maksymalnego zbliżenia do fotografowanego obiektu.
I po co to, po co to , po co tak gna?
(cytat- Julian Tuwim)
I po co taki człowiek żyje? (cytat-
Władysław Pasikowski)
I po co to wszystko, panie? (cytat-
strażnik przy bramie na ul. Świtezianki)
Kto przyłoży oko, uzbrojone w Sigmę
do wizjera ten się dowie- po to:
Kombinacja- szeroki kąt/ duże
zbliżenie daje piękne przerysowanie pierwszego planu, ale także
wgląd w to, co się dzieje na planach dalszych, w przeciwieństwie
do tego co pokazują typowe obiektywy macro- ogniskowe tychże
typowych oscylują zwykle w okolicach 50-180mm.
Sigma 24/2,8 Macro, nie jest wg
purystów „prawdziwym macro”, bo maksymalne powiększenie obrazu
to tylko 1:4, ale za to była wg mojej opinii pierwszym obiektywem,
który przy szerokim kącie umożliwia tak mocne zbliżenie.
Najbliżsi konkurenci- Canon 24/2,8,
Nikkor 24/2,8, Minolta 24/2,8 i Pentax 24/2 mają minimalną
odległość ostrzenia na poziomie 25 cm- 30 cm, podczas gdy nasza
Sigma ostrzy od 18 cm, co oznacza naprawdę że możemy wyostrzyć
mając przednią soczewkę 8,6 cm od obiektu w który celujemy!
I teraz, uwaga uwaga, najdroższy z
tych konkurentów (jasny Pentax) kosztował w 1996 roku 459$,
najtańszy z tych konkurentów (Minolta) kosztował w 1986 roku.318 $
( podczas gdy Sigma- 179 $!
Nic dziwnego zatem, że Sigma zrobiła
wielką karierę- kupując ją dostawałeś dwa obiektywy w jednym i
to jeszcze za pół ceny.
FOKUS W TARGET
Autofokus w 25-cio letnim obiektywie
Sigmy działa głośno, nieco chrobotliwie i jest wolny. To ogólna
cecha obiektywów Macro- one lubią wolność, nie szybkość (no
przetłumacz to googlu, przetłumacz, ha!). Do strzelania zdjęć
Formuły 1 ze śledzeniem ostrością raczej się nie nadaje- przy
prędkości człowieka jednak daje radę. Za to z 40D i 6D nie robi
błędów i trafia tam gdzie trzeba.
EOS D60, Sigma 24/2,8 @ f/3,5, poprawiane |
LUBI SIĘ
Wszystkie te cechy, nawet pomimo
wymienionych wad sprawiają że ten obiektyw lubi się. Lubi się i
już. Ma on coś w sobie. Jest mały, poręczny i niezwykle
wszechstronny. Ma całkiem metalową konstrukcję, wliczając w to,
uwaga, nawet frontowe obramowanie soczewki. Full wyposażenie w
skale głębi ostrości, skala odległości za szybką, przyzwoity
pierścień ostrzenia. Stara dobra szkoła, za jaką trzeba dziś
płacić jak za zboże. Za Sigmę, na szczęście nie trzeba.
ZABITA
Sigma 24/2,8 Macro Super Wide jest
najpopularniejszym szkłem ze starej serii autofokusów Sigmy, jakie
można spotkać na portalach aukcyjnych. W wersji do Canona kosztuje
mniej więcej jak 1/15 obiadu ministra Sienkiewicza z prezesem Belką.
I jest znacznie bardziej elegancka i na miejscu.
Łatwo ją znaleźć- co tydzień
pojawia się jakiś egzemplarz na Allegro. Jest przy tym obiektywem
najbardziej znanym z nieznanych, więc dość trudno kupić go po
cenie złomu, jak to się czasem dzieje z innymi tego typu reliktami.
Obiektyw ten, można by rzec- jest
pionierem. Jeśli się nie mylę ukazał się w wersji autofokus (do
Minolty) WCZEŚNIEJ niż pierwsze Canony EF- produkowano go od 1986
roku.
W 1989 zastąpiono go wersją „II”,
o ile wiem podstawową różnicą był łatwiejszy, zatrzaskowy
sposób mocowania osłony przeciwsłonecznej na gwincie filtrowym. W
tym wydaniu dotrwał do roku 2001. Wytwarzano go zatem 15 lat- do
czasu aż Canon rozpoczął swoje elektroniczne wojenki z Sigmą-
nowe aparaty EOS nie chciały z nią współpracować inaczej niż na
pełnym otworze przesłony. Sigma musiała zmienić linię modelową.
Jednym słowem wszystko przez Canona.
Canonie! Ty wredny zabójco, ty!
PLUSY DODATNIE, PLUSY UJEMNE:
+Dobra ostrość już od pełnego
otworu
+Bardzo solidna, metalowa budowa
+Bardzo mała minimalna odległość
ostrzenia
+Dobre własności macro
+Ładne rozmycie tła i tzw. obrazek.
+Mała, poręczna, wszechstronna
-Nie współpracuje z cyfrowymi
Canonami inaczej niż na pełnej przesłonie (nie dot.EOS D30 i EOS
D60)
-Wolny i głośny autofokus
-Ciepłe zabarwienie zdjęć
-Mocna utrata kontrastu pod światło
Fabrykant
dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty
Porównanie tego obiektywu z Canonem 24 f/2,8 Pancake zrobiłem - TUTAJ
Porównanie tego obiektywu z Canonem 24 f/2,8 Pancake zrobiłem - TUTAJ
Jak zwykle bardzo ładnie o/napisane. Sam miałem Sigmę 18/3,5 a też 28-200 ...
OdpowiedzUsuńTa sigma miała strasznie głośny silnik AF. Pracował jak traktor! Miałem, próbowałem z 300D. Na 300D działał tylko F2.8. Trochę fotek z tej sigmy jest tutaj: https://www.flickr.com/photos/mtart/sets/72157626497342847/
OdpowiedzUsuńToż właśnie napisałem w "plusach dodatnich i plusach ujemnych". Wszystko się zgadza. Pełna harmonia. Dzięki za link.
Usuń