Dość
często mi się wydaje, że spora część świata chce zrobić mnie
w konia. To ta część, która pragnie mi coś sprzedać. Może to
frustracja, a może tylko wpływ otoczenia. „Jestem Polakiem, mam
na to papier i cały system zachowań” (cytat).
Zapewne
naciągactwo należy do normalnych reguł rynku i powinienem był się
już przyzwyczaić, że główną zasadą jest zarobienie jak
największej kasy za jak najmniejszą ilość produktu- to jasne.
Niemniej
zmowa producentów od czasów podziału Standard Oil (na Mobil, Exxon
i co tam jeszcze w roku 1911) była zawsze traktowana jako coś co
psuje reguły, coś jak naplucie na posadzkę na przyjęciu u
Królowej Elżbiety, coś jak ściągnięcie majtek na koncercie Lady
Pank, coś jak tajne umowy Belki z Sienkiewiczem.
A
właśnie że tak! Że rzucę tezę, że taki tajny układ, zmowa,
spisek istnieje pomiędzy producentami obiektywów. Dowodów nie mam
(prawie), ale są poszlaki.
Wzięło
mi się to stąd, że od dawnych lat zainteresowania się sprzętem,
z mózgiem rozpalonym i zaczadzonym tianiną (kofeinistą zostałem
później), rozpisywałem sobie wymyślone, idealne obiektywy, jakie
by mogli produkować, ale jakoś nie chcieli. Takie idealne szkła.
Wyznaczałem sobie rozsądnie szerokie ogniskowe i wyjątkowe
jasności, jakich na rynku nie było.
Potem
mi przeszło.
Co
ciekawe- wymyślone przeze mnie obiektywy były niewątpliwie możliwe
do zbudowania. Na przykład zoomy jaśniejsze niż f/2,8. Na przykład
jasne stałoogniskowe ze stabilizacją.
Skąd
wiem? Bo już takie są.
Dlaczego
ich wtedy (koniec lat 90-tych, początek lat 2000) nie produkowano?
Według mnie wyłącznie z powodu zmowy producentów, którym nie na
rękę był szybki postęp.
Widać
jaśniejsze zoomy, albo wstawienie stabilizacji do stałek
zmniejszyłoby sprzedaż lamp, albo sprzedaż aparatów
pełnoklatkowych (które dają niższe szumy przy wysokiej czułości).
Póki można sprzedawać stary produkt, póty można nie myśleć o
zaprojektowaniu nowego. Robi się to głównie pod presją
konkurencji, gdy ona wypuści jakąś nową rewelację. Sęk w tym,
że przez 15 lat nikt się nie wyłamywał z utartego kanonu, nawet
teoretycznie niezależne firmy Third Party.
Ten
układ przestał działać stosunkowo niedawno.
Poszlaka
nr 1. Stabilizacja obrazu.
Technologia
ta pozwala zrobić ostre, nieporuszone zdjęcia nawet na bardzo
długim czasie naświetlania, bez statywu. Zespół soczewek koryguje
drgania obiektywu, nawet gdy męczy cię delirium tremens. Przydatna
sprawa. Stabilizacja, znaczy się, nie delirium.
Stabilizacja,
zwana przez różnych producentów różnymi wymyślnymi
opatentowanymi skrótami: IS, VR, OS, VC, Steady Shot, jest dziś
powszechna, zarówno w tanich kompaktach, jak i najtańszych
obiektywach. Przyczyniła się do tego wybitnie firma Sony, która,
jako z jednej strony wielgaśny koncern, a z drugiej strony
beniaminek fotograficznej ekstraklasy (w roku 2006 kupili dawną
Minoltę), zaczęła montować stabilizację matrycy we wszystkich
swoich lustrzankach. To naruszyło dawny 20-to letni układ i zmusiło
konkurencję do działania.
Stabilizacja
obrazu jest z nami, na tym padole od roku, uwaga uwaga 1998, gdy
wszedł na rynek Canon 28-135 IS.
Do czasu ekspansji Sony bardzo,
bardzo powoli wprowadzano ją do kolejnych modeli. Jednak przez
prawie 15 lat w jednej grupie obiektywów nie zastosował jej nidgy
żaden producent. To jasne obiektywy stałoogniskowe.
Do
czego służą jasne, portretowe obiektwy stałoogniskowe? Do
portretów, do zdjęć z małą głębią ostrości, do trudnych
warunków oświetlenia, bez lampy, gdzie trzeba użyć dłuższych
czasów naświetlenia. Czy przydałaby im się stabilizacja? Jeszcze
jak! Czy dużo osób kupiłoby taki obiektyw? Wielu reporterów,
wszyscy fotoreporterzy koncertowi i teatralni, połowa firm ślubnych!
Czy jakieś firmy produkukowały coś takiego?
Nie.
Dopiero
w 2012-tym ukazały się pierwsze stałki Canona, z których za jasny
może być uznany Canon 35/2,0 IS.
Taka
Sigma dysponuje technologią stabilizacji obrazu od roku 2005. Co im
zabraniało zastosować ją w jasnych stałoogniskowych i zakasować
Canona i Nikona?
Chyba jakaś
zmowa.
Poszlaka
nr 2. Teleobiektywy ze stabilizacją od firm niezależnych.
Wg
mnie zmowa producentów głosiła: firmy niezależne (Third Party)
nie będą produkować bezpośredniej konkurencji dla profesjonalnych
teleobiektywów firm głównych (First Party).
Teleobiektywy
są duże, ciężkie i trudne do utrzymania z ręki przy dłuższych
czasach naświetlania. Canon, Nikon i ś.p.Minolta jako pierwsze
wyposażyły w stabilizację te właśnie profesjonalne długasy.
Co
zatem powstrzymywało Sigmę od włożenia stabilizacji do wszystkich
swoich teleobiektywów aż do roku 2010, pomimo że stosowano ją w
jednym, dość bylejakim amatorskim superzoomie 80-400 od roku 2005?
I
dlaczego Tamron wypuścił swojego stabilizowanego 70-200 VC niedługo
potem?
Może
technologia stabilizacji gwałtownie staniała? Możliwe, ale
wspomniany 80-400 Sigmy nie kosztował jakichś niebosiężnych kwot.
Spisek.
Poszlaka
nr 3. Zoomy jaśniejsze niż f/2,8.
Do
niedawna było to coś w rodzaju autostrady Amber Łan do Gdańska. Wiadomo
było że się da, ale jakoś nikt nie próbował jej zbudować.
Utarło się że f/2,8 to wystarczająca profesjonalistom jasność,
i skoro tak się utarło, to nawet zawodowi fotoreporterzy nie mogli
dostać nic lepszego, choćby nawet ich agencje tapetowały dolarami
pokoje redakcyjne.
Szczerze
mówiąc do niedawna, takie agencje gotowe były na zakup dowolnego
sprzętu, który pozwoliłby zrobić zdjęcia, jakich nie zrobiłaby
konkurencja, bo się je dało drogo sprzedać. Dzisiaj, zdaje się
powoli ten czas mija, w dobie powszechności aparatów w telefonach
komórkowych- zawsze na miejscu wydarzeń jest ktoś z komórą,
gotów oddać swoje unikatowe zdjęcie za półdarmo. Drożej
sprzedają się za to zdjęcia z tzw banków zdjęć (Corbis,
Imageshack, I-Stockphoto), o ile trafią w popularny temat. (Nie wiem
czy mam rację, czy tylko mi się wydaje).
Co
do jasnych zoomów.
Pierwszą
jaskółką, zupełnie nie czyniącą wiosny był Olympus 50-100/2,0,
ale służył wyłącznie systemowi 4/3, który oprócz dobrych
obiektywów nie miał zbyt wiele do zaoferowania i w tej chwili
właśnie dyskretnie zdycha, śmiercią naturalną.
No
i musieliśmy czekać do roku 2013-go gdy Sigma skonstruowała takie
coś- 18-35/1,8. Obiektyw ten wywołał spory szum. Da się!
Za
późno, drodzy producenci o te kilka lat. Tak myślę.
Dlaczego?
Otóż
takie obiektywy które 5-7 lat temu zrobiłyby zawrotną wręcz
karierę, dzisiaj mają poważną konkurencję już na wstępie.
5-7
lat temu, górną granicą przyzwoitej jakości zdjęcia była
czułość 1000-1600 ISO, a powyżej- szum dominował nad obrazem.
Matryce aparatów nie dawały rady.
Wtedy
każdy fotoreporter wziąłby taki jasny zoom, za każdą cenę i z
pocałowaniem w stópki.
Tymczasem
jednak konkurencja na rynku samych aparatów (body) nie wykazywała
żadnych dostrzegalnych spisków, zmów i innych układów. Każdy z
producentów pakował w aparaty to co mógł najlepszego, bo inaczej
go zjedli (jak wspomnianego Olympusa).
No
i dzisiaj taką granicą szumu jest mniej więcej ISO 6400.
Trzyipółkrotna różnica.
Mający
alternatywę zakupu super-jasnego zooma użytkownik zastanowi się
dwa razy, zanim wyda parę tysiaków- żeby polepszyć sobie
możliwości strzelania zdjęć w ciemnym świetle, bez lampy
wystarczy dziś pokręcić kółeczkiem ISO parę ząbków w prawo.
Oczywiście
na potrzeby tego frywolnego felietonu przesadzam co nieco („Lubię
przesadzać, jestem ogrodnikiem” cytat)- superjasny zoom da
mniejszą głębię ostrości, ewntualnie inne przewagi plastyki
obrazu, no i pozwala jednakże NIE kręcić tym kółeczkem.
Ale
jeden z podstawowych atutów jakie daje taki bardzo jasny zoom,
dzięki lepszym aparatom został nieco zniwelowany.
No
i po co było tyle czekać???
Poszlaka
nr 4. A nie. To właściwie dowód jest. Japonia.
Wszyscy
liczący się producenci obiektywów do lustrzanek i bezlusterkowców,
z małymi wyjątkami np. Leic'i i Zeissa (zwanego przez Fotodinozę
Rumzeissem)- pochodzą z Japonii. Tego pięknego kraju wulkanicznych
wysp, kwitnącej wiśni, pancerników Yamato, sushi, kei-carów,
kodeksu honorowego samurajów i elektrowni Fukushima. Nie jest to
bardzo duży kraj, zwłaszcza powierzchniowo, nie tak wcale większy
od Polski.
Idąc
jeszcze dalej- w Japonii istnieją bodaj tylko dwie huty szkła, z
których usług korzystają wszyscy producenci optyki .
Czyż
to nie wymarzone warunki do szpiegostwa przemysłowego? Ne c'est pas?
Ale
żadne szpiegostwo nie wydaje się konieczne. Oto wywiad z prezesem
Sigma Corporation, na Optyczne.pl:
Cytat
z komentarza do wywiadu:
„W
trakcie mniej formalnej rozmowy, która odbyła się później,
mieliśmy okazję do uzyskania jeszcze kilku ciekawych informacji
(...) Ciekawe jest też to, że choć prezesi wszystkich dużych firm
takich jak Canon, Nikon, Pentax czy Olympus znają się doskonale,
często spotykają się i rozmawiają, w interesach postępują
bardzo twardo.”
Ciekawe
w jakich restauracjach spotykają się i rozmawiają?
Czy
nie uważacie, że dobrze byłoby założyć jakieś podsłuchy w
tych restauracjach?
Fabrykant
Uważam, że spisek nie musi być jedynym wytłumaczeniem. Myślę, że stabilizacja trochę przeszkadza w uzyskaniu wysokiej jasności i na odwrót. To, że Sigmie się udało nie oznacza, że 10 czy 15 lat temu to też było możliwe - wystarczy porównać moc obliczeniową komputerów dostępną producentom. Wszak dziś zaprojektowanie tak zaawansowanego produktu, to głównie matematyka. Zmieniło się jeszcze jedno - grupa odbiorców wzrosła wielokrotnie, co pozwala zaplanować produkcję na dużo większą skalę.
OdpowiedzUsuńNa koniec jeszcze jedna uwaga - musnąłeś temat w artykule, ja rozwinę - rośnie ilość użytkowników aparatów pełnoklatkowych. 1.8 na dużej klatce i 35mm nie nadaje się do fotografowania niczego poza pejzażami. Uwielbiam Sigmę 35/1.4, ale zawsze mam stracha, że przy 1.4 głębia będzie ciut za mała. No dobra, przy 18mm jeszcze ujdzie;)
Nie jest prawdą, że na pełnej klatce 35mm i 1.8 nadaje się tylko do krajobrazu. 35mm zrobisz prawie wszystko. Nawet portret.
UsuńMnie zawsze dziwi, ze dopoki byly formaty mniejsze niz pelnokklatkowe np. 2/3 cala albo APS-C) to nie produkowano jasnych obiektywow chociaz bylo to gabarytowo latwiejsze . Bo jak matryca my tylko pare milimetrow to przednia soczewka obiektywu o srednicy 4 centymetrow dawalaby jasnosci ponizej 1, tak jak slynny bodaj canon 1:0,7 !
OdpowiedzUsuń@ Konrad. Zapewne masz dużo racji z antyspiskową teorią. Co do 35/1,4- nie przesadzajmy, bo portret jakowyś da się zrobić takim czymś. A jeszcze jakby było wyposażone w stabilizację, to możnaby przymknąć nieco przesłonę, wydłużyć czas- i mamy to co chcemy.
OdpowiedzUsuń@ Yogi- produkowano, choć mało- np. Sigmę 30/1,4, która jednak ani gabarytowo, ani (zwłaszcza) kosztowo nie odbiegała od pełnoklatkowych odpowiadających obiektywów.
Według mnie nie chodzi o żaden spisek ale zaplanowane działania, podobne jak u producentów samochodów (produkowanie jako całość podzespołu taiego, która się zużywa i drogiego która się nie zużywa, np. tarczy hamulcowej zblokowanej z łożyskiem piasty). Wszyscy o tym wiedzą a my płacimy bo nie ma innego wyjścia. Podobnie w POlityce, wzyscy narzekają ale głosują PO bożemu bo nuż przyjdzie ktoś kto będzie się chciał poPISać i zrobić porządek.
OdpowiedzUsuńDziałania zaplanowane w kręgu kilku konkurujących producentów to właśnie zmowa. O planowanej nieprzydatności, która jest jednak innym działaniem niż zmowa, a jeszcze bardziej dotkliwym, pisałem już tutaj:
Usuńhttp://fotodinoza.blogspot.com/2014/07/technologia-mnie-bije.html
Oraz tutaj:
http://fotodinoza.blogspot.com/2014/07/w-drzacym-mgnieniu-migawek-technologia.html
m#j komentarz zginäö...jeszcze Polska nie zginÄöa!
OdpowiedzUsuńJest to niestety wina Bloggera by Google- wielu piszących blogi relacjonuje podobne problemy. Sorry, na razie nie będę przenosić blogaska na inne media.
Usuń