wyświetlenia:

wtorek, 7 kwietnia 2020

Aparat Colani i jego aparaty.



Luigi Colani Canon C.Bio 1982

Było cymbalistów wielu. Ale jak on zagrał - to wszyscy zaraz umilkli zadziwieni... A nie. To chyba umilkli strzelcy i stali szczwacze zadziwieni... Czy jakoś tak.
A imię jego: Luigi Colani.
Nie. To nie był fotograf. To był projektant wzornictwa przemysłowego. Facet który stworzył współczesne wzornictwo większości aparatów fotograficznych typu lustrzanka. Było to dość dawno temu, mianowicie w 1986 roku. Nikon zaczął w latach 80-tych współpracować ze znanym włoskim stylistą Giorgio Giugiaro (tym od Volkswagena Golfa i Fiata Punto), natomiast Canon ułapił na stypendium w szkole designu w Tokio Szwajcara Luigiego Colaniego. 
Można rozważać, jak wyglądałyby dzisiejsze aparaty Canona, gdyby ułapiono kogoś innego. Ale Colani był pod ręką i chętny.
O jego pierwszej, epokowej pracy dla Canona - manualnym modelu T90 pisało się już na Fotodinozie - do dziś z jego pomysłów czerpią projektanci kolejnych generacji canonowskiego sprzętu, zwłaszcza tego najcięższego kalibru - profesjonalnej serii "1".
Co prawda, dzisiaj epoka Colaniego kończy się powoli, wraz z powolnym zmierzchem klasycznego systemu EOS i rozkwitaniem systemu bezlusterkowego EOS-R. Prawdę mówiąc powinni moim zdaniem znowu zatrudnić jakiegoś Włocha czy Szwajcara, albo kogokolwiek ogarniętego, bo wszystkie nowe aparaty systemu EOS-R wydają się niekształtne, brzydkie i bez proporcji. W przeciwieństwie do T90.

Colani był wizjonerem wręcz wariackim, pracując wcześniej (za młodu) w przemyśle lotniczym, oraz zajmując się na co dzień tworzywami sztucznymi i kompozytami był propagatorem maksymalnie obłych, aerodynamicznych kształtów, z tendencją do szokowania.



Krzesło Colaniego 1968

Samochód Colaniego 1970


Luigi Colani i jego ciężarówka. Lata 80-te.

Luigi Colani i jego motocykl.

Od najwcześniejszych lat pracy inspirował się naturą i propagował coś, co dziś zwiemy bio-designem. Stronił od projektowania w komputerach (kiedy było to już możliwe) i stronił od używania linii prostych. "Kiedy projektuję formę przeznaczoną do dużych prędkości zastanawiam się zawsze jak zrobiłaby to natura. Jeśli wymyślam kształt, który ma być hydrodynamiczny - patrzę na rekina. 140 milionów lat rekin pozostawał bez zmian - czy to sukces?" - mówił w wywiadach. "Nie jestem projektantem, jestem rzeźbiarzem" - twierdził. Popularność zdobył w latach 70-tych, kiedy to nawet uzyskał własną kolumnę felietonową w niemieckim "Sternie", gdzie bez pardonu krytykował funkcjonalizm (między innymi Bauhaus) i przedstawiał własne szkice. Sam oczywiście także spotykał się z gruntowną krytyką, co oczywiście wcale nie przeszkadzało Szwajcarowi, ponieważ lubił przedstawiać się jako geniusz zapoznany. Prowadził własne studio projektowe i wypuszczał serie własnych, rozchwytywanych mebli, jednak jego ego, oraz bezkompromisowa i nieco gwiazdorska postawa nie ułatwiały pracy z firmami przemysłowymi. Przez długie lata żaden z jego projektów motoryzacyjnych nie doczekał się realizacji.
Najbliżej realizacji swoich wizji znalazł się, paradoksalnie w Japonii u Canona.
Colani zwykle szedł za głosem instynktu, trenując formy podsuwane przez wyobraźnię, od czasu do czasu poświęcając funkcjonalność na rzecz wyglądu. Tak działał w przypadku swoich prototypów, uzyskując czasami szokująco ciekawe efekty. W projektach produkcyjnych dla Canona musiał powściągać swe zapędy, bo i technika i marketing temperowały nieco jego fantazję - aparat musiał po części trafiać w przyzwyczajenia fotografów i być kuszący, ale nie drastycznie inny od tego co znali.






Egzemplarz ekspozycyjny Canona T90 pokazujący wnętrzności i ich rewolucyjny układ - m.in. baterie w uchwycie pionowym, oraz trzy osobne silniki do obsługi napędu, lustra i migawki.

T90 wyznaczył funkcjonalne ścieżki dla Canona (i innych) na następne 30 lat - postęp elektroniki spowodował też wyraźne zmiany w funkcjonalności sprzętu - to co dawniej musiało być