Nie
powiem że jestem debiutantem. Troszkę już zdjęć postrzelałem.
Jako dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty, miałem w łapakach
dość dużo aparatów własnego, canonowskiego systemu. Włóczyłem
się za młodu, tfu, w młodszej części młodości, po komisach i
sklepach fotograficznych, które dzisiaj już od dawna nie egzystują
i oglądałem różne cuda.(Co robią tu bryczesy Wuja Eugeniusza,
skoro ostatni koń na którym jeździł Wuj Eugeniusz zmarł
bezpotomnie trzydzieści lat temu?!- cytat) Z gruba obejrzałem
prawie wszystkie modele Canonów wyprodukowane po 1987 roku, może z
wyjątkiem analogowych jedynek, bo ich w tych komisach nie było.
Dość wcześnie, jak na Polskę, dorobiłem się też cyfrówki,
zaczynaliśmy od Canona 10D, potem były następne modele.
Nie
spotkałem się jednak nigdy z wcześniejszymi niż 10D cyfrówkami,
bo były to niebosiężne luksusy. A przecież pierwszy cyfrowy EOS
Canona powstał już w roku 1995. Był to EOS DCS 3 o matrycy
zawierającej 1,3 miliona pikseli, potrafiący zrobić aż 189 zdjęć.
A potem trzeba było opróżniać wewnętrzny twardy dysk.
Ale
już 6 miesięcy później ukazał się następca EOS DCS 1, miał
już przyzwoite 6 milionów pikseli, niestety miało to pewną wadę-
na wyjmowanym dysku można było zapisać 53 zdjęcia. A potem trzeba
było go opróżnić. Była też druga wada. Aparat kosztował, uwaga
podaję: 25.000 brytyjskich funciaków, a każdy z królową Elżbietą
na awersie.
Następny
sprzęcior z 1998 roku staniał niesamowicie- kosztował zaledwie 11
tysięcy funtów (69.000 zł), miał 2 miliony pikseli, nazywał się
EOS D2000 i wyglądał już, jak wypisz wymaluj zwykły Canon 1n z
założonym power boosterem. Można nim było zrobić 160 zdjęć. A
potem trzeba było itd. Ten model widziałem ci ja raz w życiu na
Allegro, znaczy przynajmniej jeden jest w Polsce.
O ile można się zorientować na Japonię wypuszczono ten model także z matrycą 6 megapikselową, pod nazwą D6000. Miał powalający zakres ISO: 80-200.
Wszystkie
powyższe modele powstały w ścisłej współpracy ze świętej
pamięci Kodakiem. No i na co ci przyszło Kodaku?
Następne
modele Canon produkował już samotnie.
Zdaje się że zabrali się
sami za produkcję matryc i nie potrzebowali już Kodaka
Kolejnym
cyfrowym aparatem był EOS D30, 3,2 megapikseli. Rok 2000. Z grubsza
był to pierwszy najnormalniejszy cyfrowy aparat, całkiem podobny do
naszych lustrzanek, zapisujący wreszcie zdjęcia na kartach pamięci
Compact Flash, a nawet używający tych samych baterii co o wiele lat
późniejszy EOS 40D. Tylko cena była niezbyt dzisiejsza- kosztował
on 12.500 zł, a był zaledwie aparatem dla zaawansowanego amatora, z
migawką dającą minimalny czas 1/4000 sekundy.
No
i nareszcie w roku 2002 pojawił się EOS D60. Tak jak właśnie
pojawił się w życiu Fotodinozy, w zeszłym tygodniu na Allegro.
Czytać
o aparacie w dostępnych źródłach pisanych to coś zupełnie
innego niż trzymać go w rękach. Myślałem że żaden Canon EOS mnie
już nie zdziwi, ale się myliłem.
UŻYTEK
WŁASNY (cytat z dzieciństwa- skądż?)
Od
czasów 10D z roku 2003, starałem się być na bieżąco z nowymi
modelami. Pamiętam do dziś piękne pancerne wrażenie jakie
sprawiał 10D- chłodny, ciężki metalowy korpus, wydający zamiast
suchego trzasku cichutkie mlaśnięcie migawki. Wcielenie solidności,
po prostu. Mniej więcej podobnie było w następnych modelach aż do
50D i byłem przekonany że tak było od zawsze.
Pomyłka.
D60
jest owszem a) wielki, b)bardzo ciężki , ale też c) całkowicie
plastikowy!
Aparat
ma lekko rozdęte rozmiary, jest pierwszym Canonem nieco za dużym do
moich rąk, nieco grubaśnym, czego może nie widać na zdjęciach,
bo jest też lekko obły.
To
co najbardziej przypomina w pierwszym wrażeniu to Canona 650,
pierwszego EOS'a w historii. Też był duży, ciężki, plastikowy i
trochę inny niż dzisiejsze.
http://fotodinoza.blogspot.com/2014/01/eos-650-pradziadek-spozniony-test-tylko.html
http://fotodinoza.blogspot.com/2014/01/eos-650-pradziadek-spozniony-test-tylko.html
Na
samym wstępie rzucają się w oczy pewne zastanawiające detale:
Aparat,
przeznaczony dla zaawansowanego amatora wyposażono w trzypolowy
autofokus. Heloł! Drogi Canonie, jest rok 2002!
Przecież
od roku 1992 stosowano 5-cio polowy autofokus w półprofesjonalnym modelu EOS 5!
Przecież
od 1999 roku stosowano 7-mio polowy autofokus w Canonie 300,
przeznaczonym dla amatora!
Ten
sam 7 mio czujnikowy system wprowadzono do amatorskiego Canona EOS
300v w roku w którym ujrzał świat nasz trzyczujnikowy D60!
Moja
imaginacja podsuwa mi obraz inżyniera z działu elektroniki cyfrowej
i matryc, który siedząc w barze po godzinach, na przymusowym
socjalizowaniu się z firmą przy piwie ryżowym, mówi do gościa z
działu migawek i luster- Toshiro, daj mi coś prostego, coś co nie
będzie robić problemów. No i dobrze żeby to nie zabierało za
dużo miejsca. Tu dołącza się Asaki z działu marketingu- tak,
Toshiro daj mu cokolwiek, ludzie i tak sikną jak zobaczą cyfrówkę
z mocowaniem EOS, kupią to, a my wreszcie upłynnimy te stosy
migawek z 50e, które leżą w magazynach od czasu jak dyrektor
Hayamura przeinwestował i popełnił seppuku.
Inną
bardzo zastanawiającą cechą jest BRAK, Paranormalny brak
parararararara (cytat) trybu autofokusa zwanego AI Focus gdy używamy
zaawansowanych funkcji fotografowania P,Av, Tv lub M. Jest, owszem,
na niego miejsce na wyświetlaczu, ale samego trybu wtedy nie ma.
Można zmieniać wyłącznie One Shot (ostrzenie pojedyncze na
nieruchomy cel) i AI Servo (ostrzenie ciągłe na ruchomy obiekt).
Tryb AI Focus pozwalał aparatowi przełączać automatycznie
pomiędzy tymi trybami. Była to funkcja dostępna u Canona w
dowolnym trybie P,Av,Tv,M od roku 1990! Tutaj takiej możliwości NIE
MA. Heloł! Canonie!
Wpakowano
mu więc autofokus z jakiegoś starszego modelu, zapewne żeby
uprościć projektowanie elektroniki. Z tego samego powodu dano
jakiś sprawdzony algorytm do sterowania obiektywami. I tu okazuje
się ze D60 jest ostatnią cyfrówką chcącą działać
bezproblemowo ze WSZYSTKIMI starymi Sigmami
Znowu
heloł! Canonie! Nie pamiętasz, że już od 1995 roku zacząłeś
projektować aparaty tak żeby najstarsze obiektywy Sigmy nie mogły
z nimi współpracować? Już Canon EOS 50e gryzł się z
najstarszymi, metalowymi Sigmami.
A
Canon EOS D60 nie!
I
dlatego kupiliśmy to muzeum.
To
przykład jednej z największych deprecjacji w historii elektroniki.
Aparaty cyfrowe. Naszego starego 10D sprzedaliśmy rok temu za 1/10
kwoty zakupu. Ale D60 został teraz kupiony za, uwaga uwaga- za 0,02
swojej pierwotnej ceny. Dwie setne.
Nic
dziwnego. Jako nowy kosztował 12.500zł i to było dwanaście lat
temu.
Za
te 2% pierwotnej wartości otrzymujemy całkiem całkiem normalny
aparat, idealnie przyjazny dla każdego, kto strzelał już zdjęcia
Canonami- wszystko na swoim miejscu (no może prócz włącznika),
menu starego typu, ale takie było we wszystkich cyfrówkach przez
trzy następne generacje, aż do 30D. Reszta się zgadza. Ciężki,
całkiem solidny, nie sprawiający specjalnych problemów.
Szybkość
seryjna 3 klatki na sekundę też jest całkiem porządna- da się
zrobić 8 klatek z tą prędkością, potem D60 musi trochę odpocząć
i strzela po 1 klatce na sekundę, w międzyczasie opróżniając
bufor.
WIEK
NIEWINNOŚCI
W
niektórych cechach jest wzruszająco wręcz nieporadny. Cyfra to
była jednak niezła rewolucja dla projektantów. Oto przykłady-
zmiana wartości ISO jest ukryta w menu i nie ma swojego guziczka na
obudowie. Dzisiaj nawet najgłupszy kompakt ma taki przycisk, lub
opcje na ekranie. Pominięcie go przy projektowaniu mogło się
zdarzyć tylko tym, którzy dotąd projektowali tylko aparaty na
film, w którym zmiana ISO była czymś nieistotnym.
Na
szczęście zorientowali się i wymyślili ratunek- D60 ma
programowalny przycisk Set, w środku tylnego kółeczka- i można go
zamienić (m. in) w sterowanie czułością, co natychmiast zrobiłem.
Japońscy
inżynierowie byli także niezwykle ostrożni w pozwalaniu
fotografującemu na własne majstrowanie przy zdjęciach i
ustawieniach obrazu. Ustawienia kontrastu, nasycenia i ostrości? No
dobra, ale tylko o jeden kroczek do góry lub na dół. Ustawienia
jasności monitora? Owszem, są dwa ustawienia- normalne i jasne.
Powiększanie zrobionego zdjęcia? Tak tylko 3 krotne. Tylko i nic
innego. Języki obsługi? Nooo, dobra- cztery.
Canon D60 2002 |
Canon 40D 2007 |
W
jednym tylko inżynierka od matryc była zgodna z inżynierką od
tradycyjnych aparatów, to widać- dajmy dużo funkcji indywidualnych
(Custom Functions). To wyszło D60-tce bardzo na dobre- aparat jest
bardzo przyjemnie ustawialny jeśli chodzi o funkcjonalność samego
fotografowania- ma 15 takich ustawień. Wybranie skoku nastawienia
przysłon co 1/2 lub 1/3 stopnia- proszę bardzo, blokada
podniesionego lustra – jest, błysk lampy na otwarcie/ zamknięcie
migawki- do wyboru.
A
tak wygląda ładowarka do akumulatorów dzisiejsza (z lewej) i ta
sprzed 15 lat.
CO
JEST PONIŻEJ DZISIEJSZYCH STANDARDÓW?
Ekran
tylny, wielkości 1,8 cala- widać że zdjęcie zostało zrobione,
ale jakie jest, czy ostre, czy nieprześwietlone- nie wiadomo.
Dowiesz się w domu. (Tak samo było w 10D)
W
tym kontekście zupełnie nieistotnie jest już to że trzeba
poczekać ze 2 sekundy zanim zdjęcie się wyświetli na ekraniku. Na
ekraniczku. Za to gdy włożymy do D60 zapełnioną kartę z 40D można napotkać
taki komunikat:
I
już zupełnie nie widać że na zdjęciu jest sfotografowany wąsaty
Kurt Scheller.
D60-tka
nie jest dla nerwowych. Włącza się w czasie jakichś 3 sekund, w
tym czasie Para Młoda pokonuje dystans 4-ch metrów, premier Donald
Tusk około 6 metrów, a samochód Formuły 1 jakieś 800 metrów.
Jeżeli właśnie w nich celowaliście, to macie przerąbane- zdjęcie
życia jest stracone.
Nasz
Canon nie jest czułym stworzeniem. Mocne czułości to nie dla
niego. Daje niezbyt potężny zakres ISO- od 100 do 1000. Wobec
dzisiejszych kryteriów- strasznie mikro. Nie ma co się równać do
jakiejkolwiek aktualnej lustrzanki. Ale jak na tamte czasy- całkiem
nieźle. Pamiętam używanego przez nas równolatka- Olympusa Camedia
E20P- jego maksymalne ISO to było 320. Comedia, normalnie.
JAK
TAM Z JAKOŚCIĄ ZDJĘĆ?
Aparat
naświetla z tendencją do prześwietlenia o ok. 1,5 działki, lekkie
rozregulowanie systemu pomiaru światła to rzecz normalna, wg mojego
doświadczenia- można go oddać do serwisu, ale można też lecieć
na nastawionym niedoświetleniu.
Przy
ISO 100 i 200 zdjęcia są gładkie jak pupka niemowlaka, co było
bardzo chwalone w czasach powstania aparatu. Na ISO 400 widać już,
jak się przyjrzeć drobny szum, pomijalny w zdjęciach ze światłem
dziennym, na ISO 800 szum widać w ciemnych partiach zdjęcia, na
maksymalnym ISO 1000 szum jest wyraźny, można go porównać do
szumu na ISO 1600 w Canonie 40D. Poziom całkiem dobry.
ISO od lewej: 100/ 200/ 400/ 800/ 1000 |
Widać
że nie potrafiono poradzić sobie inżyniersko z szumem na wysokich
czułościach- poprzednik (Canon D30) oferował ISO 1600, ale miał o
połowę mniej pikseli- tutaj zwiększono pikselaż, ale ograniczono
możliwości wyczulenia.
Ma
się to też nijak do możliwości lustrzanek pełnoklatkowych,
zwłaszcza dzisiejszych.
Wszystko
to z powodu jednego powodu. Otóż w swoim Canonie masz posiadaczu
procesor, jaki wsadzano zapewne także w drukarki, skanery i
telefaksy. A może nawet w co bardziej zaawansowane wiertarki i
suszarki do włosów. Był to zwykły, ogólnego zastosowania
procesor, tutaj zaprzężony do zaprzęgu obróbki obrazu. Dopiero od
następnego modelu EOS 10D zaczęto stosować tzw. DIGIC, czyli
procesor przeznaczony stricte do aparatów cyfrowych Canona.
(Swoją
drogą jak te firmy ładnie nazywają swoje procesory, normalnie jak
na filmach sajens fikszyn. Ale i tak nie dorównają nazwom kolorów
dawanych przez przemysł farbiarski, można haiku pisać np.:
Tajemnica Gejszy, to Poranne Kakao po Kawie z Przyjacielem (Dulux))
WSPÓŁPRACA
Z PEŁNOLETNIMI SIGMAMI
Git!
Yes! Działa!
Sigma AF 28/1,8 Asp. 1/4000 f/5,0, poprawiane |
Ale
w jednym miejscu nie do końca. Ja już nic z tego nie rozumiem.
Kosmos Sigmy i Canona jest (jak u Lema) Łaciaty. Otóż z Sigmą
28/1,8 przysłonę można przymknąć, ale aparat błędnie mierzy
światło!
Dlaczego??????!!!!
Dlaczego??????!!!!
Ten
model obiektywu, nie jest wcale najstarszy wśród mojej kolekcji,
pochodzi z drugiej serii obiektywów Sigmy. Jest za to najjaśniejszy
z dostępnych mi Sigm.
I o
co tu chodzi?????
Wizja
zrobienia habilitacji na współpracy starych Sigm i Canona oddala
się. Głębia nie do zbadania.
Trzeba
robić zdjęcia w trybie M, ustawiając samemu parametry przesłony i
czasu. W innych trybach aparat prześwietla z Sigmą 28/1,8
sromotnie, chyba że światła jest mało i ciemne warunki.
Zatem
możemy rozróżnić jeszcze jedną odmianę Canona, oprócz tych
wspomnianych w poprzednim felietonie:
-aparat
który współpracuje w pełni z każdą Sigmą, za wyjątkiem
pomiaru światła z niektórymi starymi Sigmami.
Sigma AF 18/3,5 1/40sek. f/22 (bez poprawek) |
Sigma AF 50/2,8 Macro 1/200sek. f/3,5 poprawiane |
Sigma AF 50/2,8 Macro 1/3200sek. f/3,2 poprawiane |
Za
to z pozostałymi obiektywami lat 23 i lat 25 wymiata.
O
to właśnie chodziło.
Tego
byśmy sobie życzyli.
I
tego byśmy Wam życzyli, tylko dość trudno kupić taki aparat. Nie
sprzedało ich się zbyt dużo.
W każdym bądź razie otwiera to nowe możliwości pisania artykułów na Fotodinozie i tego trzeba oczekiwać.
Oczekujcie.
Fabrykant
P.S.
Kto
ma ochotę na super wnikliwy test D60 w obcym języku to jest tutaj:
Kto ma ochotę na porównanie D60 z roku 2002 z aktualnie produkowanym 70D (2013) to zamieszczam krótkie i suche szokujące (albo i nie) dane:
D60 70D
Rozdzielczość: 6,3 Mpx 20 Mpx
Czułość ISO 100-1000 100-25600
Punkty autofokusa 3 19
Zakres działania AF +0,5- 18 EV -0,5- 18 EV
Czujnik pomiaru światła 35 stref 63 strefy
Ekran tylny 1,8 cala 3 calowy,
114 tys pikseli dotykowy
odchylany
1.040 tys piks.
Szybkość zdjęć seryjnych 3/ sek 7/ sek
do 8 zdjęć jpg do 65 zdjęć jpg
Języki obsługi menu 4 25
Massa 780g na goło 675 g bez bat.
P.S.II Podziękowania dla forumowicza FlatEric z Canon-Board za zwrócenie uwagi na błąd w artykule.
D60 70D
Rozdzielczość: 6,3 Mpx 20 Mpx
Czułość ISO 100-1000 100-25600
Punkty autofokusa 3 19
Zakres działania AF +0,5- 18 EV -0,5- 18 EV
Czujnik pomiaru światła 35 stref 63 strefy
Ekran tylny 1,8 cala 3 calowy,
114 tys pikseli dotykowy
odchylany
1.040 tys piks.
Szybkość zdjęć seryjnych 3/ sek 7/ sek
do 8 zdjęć jpg do 65 zdjęć jpg
Języki obsługi menu 4 25
Massa 780g na goło 675 g bez bat.
P.S.II Podziękowania dla forumowicza FlatEric z Canon-Board za zwrócenie uwagi na błąd w artykule.
No to ja też nabyłem D60, co prawda nie za 2% pierwotnej ceny, gdyż musiałem dopłacić do tych 2% połowę 100 złotowego banknotu, ale za to: pełny komplet z pudełkiem, papierami, płytą i akcesoriami (jest nawet zasilacz stacjonarny) oraz z oryginalnym gripem Canona tylko do modeli D30 i D60 - a wszystko w prawie idealnym stanie. Sigmy hulają, a 1Ds (ten pierwszy) ma braciszka. Jedynie czego nie mam, a co potrzebowałbym użyć, to nietypowy kabelek USB - nie ma Pan pożyczyć na chwilę? :) Pozdrawiem serdecznie
OdpowiedzUsuńSuperaśnie! I grip! Rzecz podniecająca.
UsuńNiestety kabelka USB z przyzwyczajenia nie podłączam nigdy do aparatu. Wyjmuję kartę i zrzucam przez czytnik, bo szybciej idzie.
Czy ten grip pasuje również do 10D ? Jeśli tak to czy ta klapka zamykające komorę baterii w korpusie też się niczym nie różni od pozostałych ?
UsuńNie, nie - ten kabelek to nie do zrzucania zdjęć, chciałem poprez dedykowane oprogramowanie wpisać właściciela aparatu, co by się w exifie wyświetlał, a co? :) Poszukam może na Ebayu
OdpowiedzUsuńTen nietypowy kabelek USB o symbolu IFC-200PCU można kupic nowy na polskim portalu aukcyjnym za ca. 30 PLN. Oczywiście nabyłem, mogę pożyczyć :), choć polecam mieć na własność do kompletu, a i zdjęcia przez komputer (win XP)można pstrykać, nawet z interwałem, oczywiście trzeba zainstalować oprogramowanie z oryginalnej płytki do tego aparatu (mogę pożyczyć:). Płytka ta posiada drivery do D30, D60, 1D i ma oznaczenie: Canon EOS Digital Solution Disk v3.1
OdpowiedzUsuńHohohoho! Dziękuję za te miłe propozycje. Niestety na interwały chyba mi wyrafinowania i czasu nie starczy. Ostatnio mocno zaniedbuję mojego D60. Muszę go odkurzyć.
UsuńFajnie opisane... jedno mam pytanie - wie ktoś jak ten aparat współpracuję ze szkłami m42 ?
OdpowiedzUsuńNiestety przejściówkę pożyczyłem koledze i nie mam jak sprawdzić.
UsuńNo nic...właśnie kupiłem d60 w stanie wizualnym idealnym... pobawimy się i poeksperymentujemy ;)
Usuń