wyświetlenia:

środa, 29 września 2021

Półprzewodnik. Pałac Julianów.



Skąd przyszliśmy, dokąd zmierzamy, kto był przed nami? Dość rzadko mamy czas zadawać sobie takie pytania. No, ale czasem się zdarza, zwłaszcza jak się debiutuje jako przewodnik po mieście Łodzi. Bo z miasta Łodzi się pochodzi. 

No, jako półprzewodnik, powiedzmy. I to po swoich okolicach, po których się ongiś biegało i jeździło na rowerze "Bambino", a potem stjuningowanym "Wigry 3" z przedłużonym siodełkiem. Znaczy się takie półdomowe półprzewodnictwo półterenowe. Namówił mnie przyjaciel - Krzyś Gol - Piotrowski, związany z "Zieloną Łodzią". No bo u nas zielono jest. Na łódzkim Julianowie, Marysinie i Rogach. Przy okazji takiej wycieczki wychodzą różne szydła z worków, które dotąd stały w kącie. Trzeba zriserczować temat. I tak się riserczuje i riserczuje, aż się doriserczowuje do różnych rzeczy nieistniejących w żadnych przewodnikach po mieście. 

Zwłaszcza, że takich przewodników pt. "Julianów, Marysin, Rogi", to nie ma wcale, nie licząc tych po stacjach ŁKA napisanych przez Fotodinozę.

Co ta Łódź ma w ogóle do zaoferowania? - chciało by się zapytać. Co tu może być ciekawego, w porównaniu z takim, dajmy na to Krakowem, w którym gdzie nie wbić łopaty, to średniowiecza, albo jakieś renesansy? Przecie to miasto z XIX wieku i to właściwie w całości. No tak, ale Łódź ma pewne przewagi. Wbijasz tę łopatę w ziemię i dokopujesz się do zaszłości. Może nie takich dawnych, ale to właśnie ich zaleta - są nam bliskie i czasowo i emocjonalnie. A i w jakichś archiwach, a czasem w internecie można natrafić na ich ślady. A w średniowieczu krakowskim, czy gnieźnieńskim to owszem, żyli może jacyś odlegli przodkowie, ale ani nam oni braćmi, ani swać... ani swatami. W przeciwieństwie do naszych XIX wiecznych przodków, którzy mogli oglądać łódzkie artefakty na własne oczy.

Dodać tu należy, że na Julianowie, Marysinie i Rogach żaden Wawel nie stoi, ani Luwr czy Wersal. Jest to tak naprawdę zwiedzanie krzaczorów i wspomnień po przeszłości, z której zostały ledwo ślady. Czy to jest interesujące? Jak dla kogo.

W Krakowie, Gnieźnie, Poznaniu - średniowiecza, romanizmy i renesansy. Wtedy w Łodzi tylko lasy i pola uprawne.

No tak. Ale czy wieś i las nie mają swojej przeszłości?

Mają.

Caluśka północ dzisiejszej Łodzi, mniej więcej 1/4, to XIX wieczne dobra rodziny Heinzel. Mieli oni tereny poczynając od ulicy Zgierskiej, przez Julianów, Marysin, Rogi, Łagiewniki, Arturówek, aż pod Dobieszków. Jest to, pi razy oko, jakieś 15 km w linii prostej, licząc od Zgierskiej w stronę północno-wschodnią. No dość dużo. Było tam przynajmniej 5 tysięcy hektarów lasu, wielkie liczby majątków, folwarków pól uprawnych. 

Nieźle, co?

Ale jak to możliwe, że wszystkie te ziemie, potem powoli rozprzedawane np. gminie żydowskiej na późniejszy największy cmentarz żydowski w Europie, należały do

sobota, 11 września 2021

Tramwaj Tanfaniego - moja debiutancka książka.

Szanowni Czytelnicy, Przyjaciele i Fani Fotodinozy

Co prawda na blogu się trochę obijam, ale za to - łubudu! Napisałem swoją debiutancką książkę pod tytułem "Tramwaj Tanfaniego". Premiera w listopadzie 2021. To klasyczny kryminał, dziejący się - to dało się łatwo przewidzieć - w moim rodzinnym mieście Łodzi. Rzecz inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, kiedy to po rewolucji robotniczej zastrzelono w tramwaju łódzkiego milionera - Juliusza Kunitzera. Od tego się zaczyna, a potem trzeba to wszystko rozwikłać...
Książka o mieście próbującym zagoić rany i zbrodni, która może otworzyć je na nowo.

Można ją kupić pod linkiem:

LINK

Artykuły na Fotodinozie nadal będą się, rzecz jasna, ukazywać od czasu do czasu. Zostańcie nastrojeni na nasze fale.

Fabrykant