wyświetlenia:

poniedziałek, 16 września 2019

Apulia i okolice Taranto. Nie wolno zwiedzać nieciekawych rzeczy!

Nie wolno zwiedzać nieciekawych rzeczy. Trzeba zwiedzać same najciekawsze. Oto w pełni półprofesjonalny półprzewodnik wrażeniowy.  Włochy południowe. Tym razem na blogu będzie dużo zdjęć. Dużo dużych zdjęć. Ale opisu też będzie trochę.


Apulia jest wielka. Od łydki, aż do obcasa włoskiego buta. Tutaj będzie tylko o okolicach Tarentu (Taranto), jakie się liznęło niczym cukierek przez papierek. O kostce i obcasie buta już było na Fotodinozie - TUTAJ i TUTAJ. Teraz będzie głównie o podeszwie. 




Do zwiedzania w pobliżu są następujące rzeczy:

A. 
wielkie wąwozy (gravine) wcinające się we wzgórza wybrzeża jońskiego i przecinające środkiem co najmniej kilkanaście miast. W wąwozach są liczne jaskinie, część naturalnych, część wydrążonych. Od tych jaskiń zaczęła się właśnie kariera owych miast (Matera, Massafra, Castellaneta, Laterza) - różni praprzodkowie mieszkali w wąwozach, a potem z nich wyleźli na wierzch i pobudowali zamki i kościoły. Jaskinie się czasem później jeszcze przydawały - w Gravina Petruscio koło Mottoli stacjonowali np. kilka dni żołnierze generała Andersa.
 Wąwozy są całkiem spektakularne widokowo, sporo w nich starych jaskiniowych kościółków. Rzadko, niestety, są widoczne z dróg, które je na ogół omijają, ale np. w Massafrze wielki jar dzieli centrum miasta na pół. Atrakcje wąwozów są jednak latem głównie dla wariatów, gotowych biegać po skałach w czterdziestostopniowym upale. Nie lubimy biegać po skałach w czetrdziestostopniowym upale. Dwa zdjęcia i wychodzimy.





Gravina Petruscio

Gravina Petruscio

Gravina Petruscio


Gravina Petruscio










Craco




B. 
B.
Miasteczka.
To jest to, co tygrysy lubią najbardziej.
Półdziki pies sześcionogi - Tarent już został opisany we wpisie kilka dni temu - LINK. O Tarencie można powiedzieć następujące rzeczy, że nikt nie zaprzeczy: jest fascynująco różnorodny, od jego mienia wzięły nazwy następujące elementy: pająk Tarantulla (odmiana apulijska, kąsząca boleśnie, ale nie bardzo szkodliwie), taniec Tarantella (skoczny, wykonywany pierwotnie w celu wypocenia jadu owego pająka), reżyser Tarantino (którego rodzina stąd się wywodzi). Teraz zaś będzie o mniejszych miejscówkach.
W Apulii środkowej nie wolno przeoczyć świętej czwórki spektakularnych


 miast, leżących łukiem równoległym do wybrzeża - Alberobello, Locorotondo, Cisternino i Ostuni. Nie mam pojęcia jak to się stało, że cztery diamenty upuszczono akurat w jednym miejscu, w odległości kilkunastu kilometrów od siebie. Nie kumam tego, ale łykam to (cytat). Łykam to jak pelikan.
Wszystkie te miasta leżą na szczytach wzgórz. Wszystkie były feudalnymi majątkami wielmożów, od wczesnego średniowiecza, aż do XIX wieku. Wszystkie najlepiej zwiedzać poza sezonem, bo w sezonie jest tam dużo ludzi.


Widok z Mottoli w stronę Tarentu


Kierunek - wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja! (cytat)

Pokrótce:
Alberobello. 
Tak odlotowe, że nie wierzysz własnym oczom, że tu jesteś. Stare miasto złożone z kamiennych budyneczków w kształcie czapki świętego Mikołaja. Nawet pomponik jest. Co lepsza archeologowie do dzisiaj nie mają pojęcia, skąd wziął się ten kształt. Alberobello opisałem w czasie poprzedniego pobytu - LINK.


Alberobello


Locorotondo.
Okrągłemiejsce - w tłumaczeniu. Nawiązanie do kształtu urbanistycznego starego miasta, które powstawało wokół katedry i rozwijało się koncentrycznie. Locorotondo oprócz niezwykle ciasnych uliczek, ewidentnie pieszych, w których nie zmieści się nawet mikrosamochód, oferuje setkę knajpek i wspaniałe widoki na okolice. Ciasne białe zaułki, przypory, balkoniki i świetny klimat lekkiego rozleniwienia. Mniej tu ludzi niż w najbardziej sławnym Alberobello, a znacznie więcej bujnej zieleni, z której dumni są mieszkańcy.


Locorotondo. Rotondowatość widać od południowego wschodu.


Locorotondo.

Locorotondo.


Locorotondo

Locorotondo










Locorotondo


Cisternino.
Mniej spektakularnie jednorodne i nieco mniejsze, ale to zapewnia
też ciut mniejszy ruch turystów. Miasteczko wyspecjalizowane w artystach- rzemieślnikach, którzy mają tu swoje warsztaty i galerie. Byliśmy w czasie festynu i z oczami jak spodki podziwialiśmy niesamowity fakt: na straganach w całym miasteczku nie było żadnych, ale to żadnych przejawów chińskiego plastikowego badziewia! Same produkty regionalne i dzieła miejscowych twórców. Moryc, ty nie wierz własnym oczom, to nie może być! (cytat).


Cisternino

Cisternino


Ostuni.

Prawdopodobnie najbardziej strome z tych miasteczek, z najładniejszymi, wręcz bajecznymi kościołami, których jest kilka wśród ciasnej zabudowy. Wydaje się też najbardziej harmonijne z owych miasteczek, bo średniowieczna zabudowa leży na jednym wzgórzu, a cała nowsza reszta, oddzielona, na sąsiednim. Główny trakt Ostuni wspina się na szczyt niczym ślimak. Miasto było majątkiem należącym do niejakiej Bony Sforza, znanej nam skądinąd, a przynajmniej znanej Zygmuntowi Staremu. Więcej zdjęć znajdziecie w poprzednim, wspomnianym już wyżej wpisie Fotodinozy o Apulii - LINK


Ostuni


Oprócz tej czwórki niezłe stare miasto ma ponoć (znacznie większa) Martina Franca, ale akurat trafiliśmy tam na targ staroci i nas za bardzo graty wciągnęły.


Martina Franca, bazar staroci.



Martina Franca

Martina Franca

Martina Franca

Martina Franca

Martina Franca


Jeszcze Massafra. Spektakularnie położona nad kanionem rzeki Kolorado wąwozu Świętego Marka (od kościoła skalnego tam istniejącego) wysiada jednak wobec powyższej czwórki diamentów. Ma owszem ciasną starówkę, zamek aragoński i klimat, ale jest sporym miastem, w którym elementy te stanowią fragment.


Massafra

Massafra
Massafra. Zamek.

Massafra

Massafra

Uwaga, wycieczka! Zmiana kierunku! Teraz lecimy na zachód, w stronę Bazylikaty. Czym się różni wróbelek? Widać jakąś różnicę między Apulią, a sąsiednim regionem? Widać. Apulia częściowo łagodnie pofalowana, a przy wybrzeżu jońskim przez kilka kilometrów płaska jak stół. Wybrzeże do złudzenia przypomina polskie, za wyjątkiem trzech wyjątków - mało ludzi (chyba że sobota), woda bardzo czysta i temperatura w okolicach 40 stopni w sierpniu. Jednak są piaszczyste, płaskie plaże, wydmy, krzaczory na wydmach, sporo sosnowego lasu. Ino są to sosny piniowe.







Śmieci, niestety, wielkie ilości. Apulia jest prawdopodobnie najbardziej zaśmieconym kawałkiem Włoch. Bardziej zaśmiecone było jedynie, rekordowo niepobite wybrzeże Albanii. Jest to dość niewiarygodny dysonans, bo oprócz tego cywilizacja nieźle tu działa. Stanowi to także wielki kontrast z Polską, w której od czasu ustaw śmieciowych znacznie mniej syfu wala się po rowach i lasach, tylko tego nie zauważamy.

Bazylikata jest mniej zaśmiecona. Z jednego prostego powodu - tu nikogo nie ma.




Widok na Montescaglioso.



Dużych miast mało, jeno miasteczka rozrzucone po szczytach wzgórz, w pejzażu, który wielce przypomina toskański, ino bez cyprysów, bez samotnych wypasionych willi, bez celebrytów, no i prawie bez turystów. Krajobraz robi się pagórowaty, a nawet górzysty, a widoki z wysokości odległe na wiele kilometrów.


W tym wszystkim leży sobie Europejska Stolica Kultury 2019. 
Matera.


Matera.

Matera.

Matera.








Matera

 
Znacie?
Nie znacie? W przyszłym roku (2020) poznacie ją na nowym Jamesie Bondzie. Historię naszego spotkania / niespotkania z kręceniem Jamesa Bonda w Materze opisałem TUTAJ . Tymczasem miasto. Jedno z najstarszych ciągle zamieszkanych. Od prehistorii ludzie osiedlali się tutaj w jaskiniach. Pejzaż sprzyjał wspaniale, bo środkiem leci szeroki i wielki wąwóz z piaskowca, pełen jaskiń, a rzeźbienie w nim kolejnych nie sprawiało praprzodkom specjalnego problemu. Miasto rozwijało się od kolonii dziur w skale, przez dobudówki na frontach jaskiń, aż do zabudowanego wzgórza, które na szczycie rozkwitło renesansem i barokiem. Niemniej zamieszkane jaskinie nadal trwały równolegle ze zmieniającym się wokół światem. W latach czterdziestych XX wieku bez kanalizacji, wodociągów i prądu zamieszkiwało tu dwadzieścia tysięcy osób. O tych prehistorycznych warunkach bytowania społeczeństwo włoskie dowiedziało się dopiero z alarmistycznej książki - powieści "Chrystus zatrzymał się w Eboli" Carlo Levi'ego, gdzie opisano straszliwy stan sanitarno - zdrowotny ówczesnej Matery. Rząd włoski zadziałał, wybudował nowe dzielnice mieszkaniowe i usunął z jaskiń wszystkich mieszkańców. Ci nie byli specjalnie szczęśliwi i wracali nielegalnie do dawnych domów. Ów stan zamieszkałej ruiny trwał przez lata, dopóki nie doceniono kulturowej autentyczności tego zabytku i nie zrewitalizowano starej dzielnicy. Niedawno jeszcze nieznana, dzisiaj stanowi główną atrakcję Bazylikaty. Malowniczość - jedenaście w skali dziesięciostopniowej.


Ale znaną i docenianą przez Jamesa Bonda Materę bije na polu urokliwości jeszcze jedna miejscówka. Trzeba się tylko udać głębiej w górzyste pustkowia.

Po drodze w górzyste pustkowia można się natknąć na niewiarygodne dziwy natury. Skały, które wyglądają, jakby je pan koparkowy usypał koparką. Ale to nie twór sztuczny, tylko dzieło natury bazylikackiej.


Zmarnowane dzieło rąk ludzkich wyłania się z oddali. 
To Craco
Opuszczona wioska.

Craco


Craco


Craco

Craco

Craco

Craco

Craco

Craco

Craco

Craco

Craco

Craco

Craco
Craco jest miastem zamkniętym, które zwiedza się z przewodnikiem. Jeden z licznych średniowiecznych feudalnych majątków, ufortyfikowany na szczycie wzgórza. Najstarszym obiektem jest XII wieczna wieża strażnicza, która strzegła terenu, póki jej w XIX wieku nie przerobiono na wieżę wodną. Miasto miało jednak pecha. Postawiono je na wzgórzu o poszatkowanej geologii i dziesiątkach warstw przemieszanych skał i miękkich gruntów. Od zarania były kłopoty z pękającymi murami i osiadającym gruntem. Na solidnej skale postawiono tylko wspomnianą wieżę i najwyżej położony zamek, z resztą były zawsze mniejsze czy większe kłopoty. Katastrofy nawet. Most miejski już w XIX wieku w ciągu jednej nocy zapadł się o 18 cm. A gdy w latach 60-tych XX wieku zaczęto rozwijać sieć kanalizacyjną miasto zaczęło się gwałtownie rozpadać. Ludność wyprowadzała się stąd stopniowo już od zjednoczenia Włoch, a w latach 80-tych zamknięto je na amen. Dzisiaj można spacerować jego maksymalnie malowniczymi ruinami, z dalekimi widokami na okoliczne pustkowia, przez odsłonięte prześwity po zrujnowanych domach. Nakręcono tu wiele filmów. Był tutaj już nasz znajomy James Bond w swoim "Quantum of Solace". Osły też tu były. Są i będą.

Craco

Craco

Wracając z Bazylikaty w stronę Taranto warto zahaczyć jeszcze o mniejsze i mało znane miasteczko leżące po drodze. Pisticci. Widoki tam, że hej. A nawet, że hej hej hej. Podobne efekty oferuje także Montescaglioso, leżące blisko Matery, z klasztorem na szczycie wzgórza. Mimo, że nie spotkamy tam tak upojnej architektury jak w Materze czy Craco, to nie spotkamy tam również (zapewne) ani jednego turysty. No chyba, że jakiś tłum przyszłych turystów przeczyta ten wpis.

Pisticci.

Pisticci.

Pisticci.

Pisticci.


Pisticci.

Pisticci.

Czy warto do Apulii w okolice Taranto? Oj, warto, warto. Te nieco skromniejsze, niż toskańskie czy neapolskie wypasy dają przyjemne poczucie, że nie musimy przepychać się do nich łokciami.
Nie zwiedzajcie zatem nieciekawych rzeczy, tylko bardzo ciekawe. Nie ma się co rozdrabniać.
Howgh!

Fabrykant

P.S. Jest tam z całą pewnością jeszcze dużo fajnych miasteczek, tylko ich po prostu nie obejrzeliśmy.

Zapraszam na Facebooka Fotodinozy: https://www.facebook.com/fotodinoza/



Wydałem właśnie moją debiutancką książkę.
 
To klasyczny kryminał, dziejący się w czasach świetności przemysłowej Łodzi. Rzecz inspirowana prawdziwymi wydarzeniami.

Reżyser Władysław Pasikowski o "Tramwaju Tanfaniego":
"Wciągające. Rewolucja upadła, ale rewolucjoniści zostali... W Łodzi w zamachach giną zamożni fabrykanci. Kto stoi za tymi zbrodniami? Frapująca intryga i pełnokrwiści bohaterowie, ale prawdziwą bohaterką jest Łódź pod koniec 1905 roku. Jedno z najbarwniejszych i najbardziej oryginalnych miast tamtych czasów. To nie kino, to autentyczny fotoplastikon z epoki... Ja nie mogłem oderwać oczu od okularu. Polecam!"

"Tramwaj Tanfaniego" jest do kupienia w dobrych łódzkich księgarniach, oraz wysyłkowo tutaj: LINK




3 komentarze:

  1. Tak Pan namawia na te Włochy, namawia i namówił Pan.
    Na początek rekonesans będzie.
    A do Pisticci i Montescaglioso też się dotrze, w swoim czasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bardzo proszę! Cieszę się!
      Włochy mają następujące wady: a) lekki chaos ogólny, na północy ciut mniejszy, na południu ciut większy. Takie lekkie spatynowanie wszystkiego, b) inaczej niż u nas działający ruch uliczny, do tego bardzo intensywny - rozpisałem się o tym w podróży rzymskiej na Fotodinozie. c) najwyższe ceny benzyny w Europie, zdaje się.
      Włochy mają następujące zalety: a) największe natężenie zabytków na kilometr kwadratowy, b) klimat, c) położenie - do morza nie jest nigdy dalej niż 200 km, a na południu zwykle z 50 km, d) różnorodność krajobrazowa, e) winko i inne frukta. f) flora bakteryjna całkowicie nieszkodliwa dla ludów północy.

      Usuń
  2. W Polsce też mamy Miejsca - Odrzańskie i Piastowe oraz dwa zwykłe - ale nie sądzę, by którekolwiek było okrągłe ;)

    Czarna Matkaboska powinna być obligatoryjnie sprzedawana w zestawie z niebieskimi kotami! Tak to widzę - postawiłabym to na eksponowanym miejscu w domu i niech się goście zastanawiają...

    Co do namawiania, to potwierdzam. Choć nie ciągnie mnie w południowe strony, to opowieść i zdjęcia mają w sobie coś tak kuszącego, że wręcz przymuszają do rozważenia takiej opcji. PS. Zwłaszcza że w Polsce w sierpniu też było koło 40 st., więc wsio rawno ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.