![]() |
Fot. Paweł Sasor. Zdjęcie wyróżnione w konkursie "Polska Ulicznie 2017". |
Moja miłość do zdjęć przeżywa różne fale. Czasami idę za tropem jakiegoś zdjęcia, albo fotografa i nic. Nic nie bierze. A wydawałoby się że powinno żreć jak dzikie. Wszystko się zgadza- i twórca dobry i temat (zwłaszcza temat!) nośny a tu nie ma chemii, zupełnie inaczej niż u Curie- Skłodowskiej. Tak było właśnie ze zdjęciami znanego René Burri, fotografa ulubionej agencji Magnum. Bo ja tak właśnie na Agencji Magnum się wykształciłem i ją poważam a priori. Pan Burri niedługo po drugiej wojnie postanowił się zająć tematem Niemiec, niemieckich stref okupacyjnych. Pomyślałem- temat dla mnie. Podniecony przekrojowymi artykułami na Automobilowni- LINK opisującymi motoryzacyjną złożoność tej epoki, wspominającą nędzę jaka dotknęła po wojnie nawę najbogatsze kraje Europy Zachodniej, rzuciłem się do przekopywania archiwów Magnum.
Ale nic. Nie bangla.
Może spodziewałem się czegoś
innego, czy jak? Zdjęcia René Burri, za wyjątkiem
niektórych wyjątków, zdają mi się mało wnikliwe, mało
wciągające. Zbyt grzeczne jakieś, jak na ten niegrzeczny czas. No
co ja zrobię. Może jestem zbyt wybredny? Może się za bardzo
wyalienowałem z rozentuzjazmowanego tłumu?
(Przyczyną może być autocenzura fotografa, który planował wydanie swojego albumu zarówno w Zachodnich, jak i Wschodnich Niemczech).
(Przyczyną może być autocenzura fotografa, który planował wydanie swojego albumu zarówno w Zachodnich, jak i Wschodnich Niemczech).
![]() |
René Burri 1961, Osiedle robotnicze fabryki Krupp, Zagłębie Ruhry. |
![]() |
René Burri 1959, Frankfurt nad Menem. |
Jednak pojawił się na szczęście lek
na moją alienację, który przypomniał mi jakie zdjęcia powinienem
oglądać, żeby pisać same pozytywne wpisy na Fotodinozę.
I jakoś od razu przypomniało mi się,
że streetfoto to chyba moja ulubiona bajka. Bo streetfoto to jakby
najbliższe dziedzictwo klasycznego fotoreportażu, Cartier Bressonów
i braci Capa, zaprawione przy tym szczyptą absurdu i ironii. A
absurd i ironię lubimy co najmniej równie mocno jak fotografię.
W konkursie zwyciężyło jedno bardzo
dobre zdjęcie. Mogę tylko żałować że nie mogło zwyciężyć
ich więcej. Ale na szczęście są też zdjęcia wyróżnione, może
i równie dobre. Każdy gust jest inny, ale i tak współczuję
jurorom. Musieli się namęczyć. Ja na szczęście nie muszę. Mogę
żyć lekko, łatwo i przyjemnie. Mogę sobie zamieszać w tych
werdyktach jak chcę.
Zdjęcie zwycięskie pana Marcina
Urbanowicza. Tak to świetne zdjęcie. Bardzo dobre. Myślę że sięga
jakichś nieokreślonych granic streetfotografii. Ono jest dobre w
sensie ogólnym a nie stricte "ulicznym". Przez intensywne
kolory i rodzaj złapanej na zdjęciu kurtyny ma posmak egzotyki,
przez niedookreśloność centralnego detalu emanuje tajemnicą,
która jest sednem tego obrazu. Aż chciałoby się puścić je jak
film. Ino fotografia to nie plik avi- zostajemy z tą tajemnicą na
zawsze.
Dodatkowo ta drabina. Symbolikę
drabiny odkrył już pionier fotografii- Henry Fox Talbot, kiedy
szukał tematyki do swoich pierwszych zdjęć w latach czterdziestych XIX
wieku.