wyświetlenia:

piątek, 19 lipca 2019

Pierwsza prawdziwa cyfrowa lustrzanka.



Wiecie jak stare są najstarsze aparaty cyfrowe? Strasznie stare.

Są miejsca i są chwile
W których duch historii żyje
Widzę przeszłość i siebie,
Kiedy czasami mijam je
Te wszystkie miejsca zapomniane przez czas
Ale nie ma ich, kiedy nie ma nas.
Te wszystkie miejsca zapomniane przez czas
Jeszcze raz powtarzam, nie ma ich, kiedy nie ma nas.
(...)
Najpierw kasety prawie jak oryginalne, elegancko poprzegrywane,
Prosto z Ameryki, bo nikt nie wiedział co jest grane,
Ruscy i ich wszystkie tanie wynalazki,
Żaden, co do jednego, nie był warty żadnej kaski,
Kartridże od pegasusa niekoniecznie z USA

Prędzej Chiny czy Rosja. Pierwsza wypożyczalnia.
                Junior Stress "Pani Irenko"
          (poezja to to, co przepada w tłumaczeniu)

Kiedy na Stadionie Dziesięciolecia trwał w najlepsze handel pirackimi kasetami magnetofonowymi i filmami wideo ściąganymi z dalszego i bliższego Wschodu, kiedy nikt w Polsce nie marzył nawet o posiadaniu telefonu komórkowego (bo sieć Centertel miała powstać dopiero kilka lat później), kiedy na targowiskach królowały blaszane szczęki i łóżka polowe, z których sprzedawano kiełbasę, proszki do prania, tureckie swetry i spodnie Piramidy, kiedy trwał okrągły stół, a Mazowiecki pokazywał victorię w Sejmie - w tym samym czasie po drugiej stronie oceanu inżynierowie wymyślali coraz nowsze i bardziej zaawansowane aparaty cyfrowe.


Tak. Trzydzieści pięć lat temu produkowano i sprzedawano zaawansowane aparaty cyfrowe.


Co prawda z początku sprzedawano je za bajońskie kwoty i tylko rządowi, albo US Army, ale jednak. Już w 1989 roku powstały jednak pierwsze aparaty komercyjne dla każdego. Dla każdego, kto miał wagon pieniędzy do wydania.

Wszystko zaczęło się od inżyniera Kodaka, pana Stevena Sassona (nie mylić ze znanym designerem Hasselbladtów Sixtenem Sasonem). Był on twórcą pierwszego aparatu cyfrowego, o rozdzielczości 0,01 megapixela, zapisującego czarno-białe zdjęcia na taśmie magnetofonowej. Wyświetlanie odbywało się na ekranie telewizora. Teraz powiem Wam rok w którym się to odbyło, a Wy nie uwierzycie: 1975.


Pierwszy na świecie aparat cyfrowy.

Eksperymenty były prowadzone dalej, przez całe lata 80-te, żeby uzyskać coś bardziej mobilnego i dającego lepsze zdjęcia. 
Świętej pamięci zdechły Kodak miał tu, doprawdy, duże zasługi (Co prawda zmarły nadal trochę żyje).
Powstawały w międzyczasie na świecie prototypy aparatów na bazie techniki wideo, zapisujące sygnał na taśmie magnetycznej w sposób analogowy, ich jakość była jednak znacząco słabsza niż aparatów na film. Gra szła o stworzenie cyfrowej matrycy i aparatu z cyfrowym zapisem, zdolnego dorównać klasycznym.

Jestem zaszczycony, że mailowałem właśnie z projektantem pierwszej lustrzanki cyfrowej świata - James'em McGarvey'em, dzięki któremu zamieszczam tu wszystkie unikalne fotografie. Pochodzą z jego strony internetowej: http://eocamera.jemcgarvey.com .

Electro Optical Camera (1987)


Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com
W 1986 roku Kodak stworzył pierwszą matrycę typu CCD o wielkości 1 Megapiksela. Na razie był to sam tylko rejestrator obrazu. Niedługo później rząd USA zwrócił się do Kodaka z zamówieniem na stworzenie przenośnego aparatu cyfrowego, wyposażonego w ten monochromatyczny (czarno-biały) rejestrator. Stworzono niewielki zespół pracowników w Wydziale Systemów Federalnych Kodaka, który zajął się tym zadaniem - Jim McGarvey był głównym inżynierem projektu.

Wkrótce zbudowano prototyp pierwszej lustrzanki, którą można było wynieść z domu i strzelać zdjęcia, choć ciężko było włożyć ją do kieszeni. No chyba że jesteście kangurem. I to kangurem olbrzymim (Macropus giganteus). 

Aparat, kierując się popularnością marki, oparto na Canonie F-1N , super solidnej profesjonalnej lustrzance manualnej. Do korpusu zamiast seryjnej wymiennej tylnej ścianki dobudowano (całkiem niewielki i płaski) moduł z matrycą. Oprócz niej zawierał także małą termoelektryczną chłodziarkę, mającą za zadanie nie dopuścić do przegrzania matrycy i obniżyć szumy obrazu (które wzrastają w każdym aparacie wraz ze wzrostem temperatury). Żeby określić moment otwarcie migawki aparatu, i zsynchronizować z nią moment rejestracji zdjęcia użyto bardzo prostego sposobu - dodatkowy kabel monitorował pobór prądu z aparatowej baterii i na tej podstawie określał moment otwarcia migawki.

Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com

Na korpusie nie było niemal żadnych elementów obsługi owej cyfrowej ścianki, jeśli nie liczyć trzech diod sygnalizujących status działania. Długi kabel wielościeżkowy łączył aparat z właściwym centrum dowodzenia, w postaci wielkiej czarnej skrzynki, którą należało nosić w plecaku. Zawierała 3,5 calowy komputerowy twardy dysk produkcji Intela i akumulator (ołowiowo kwasowy). Do czarnej skrzynki dodano osobną jednostkę rejestrującą w której zdjęcia były kopiowane na taśmę video 8mm przez rejestrator firmy Exabyte. 

Zrobione przez matrycę zdjęcie 1340 x 1035 pikseli trafiało najpierw do bufora pamięci mogącego pomieścić 6 zdjęć, a potem na twardy dysk mieszczący ich 60 sztuk. Stamtąd było zgrywane na rejestrator Exabyte.

Jednostka sterująca zadokowana na rejestratorze. Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com
Rejestrator był jednocześnie modułem dokującym (pierwszym na świecie dla aparatu cyfrowego) pozwalającym ładować akumulator podczas zrzucania zdjęć. 
Oczywiście owe zdjęcia można było obejrzeć dopiero "w domu" wkładając nagraną taśmę do innego komputerowego czytnika Exabyte - żadnego wyświetlacza fotek na owym sprzęcie wcale nie było. 
Nie stanowiło to przecież większego problemu, ani zgrzytu w czasach fotografii analogowej w której zdjęcia tradycyjnie oglądało się przecież dopiero po wywołaniu filmu.




Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com
Na czarnej skrzynce był ośmiocyfrowy elektroniczny wyświetlacz pełniący rolę - uwaga uwaga - histogramu, wskazującego poprawne naświetlenie zdjęcia. No i wspomniane diody led na tylnej ściance aparatu pokazujące stan baterii i bufora. Przyciski do usunięcia zdjęcia, ponownego załadowania go do rejestratora, czyszczenia i formatowania dysku, umieszczone na czarnej skrzynce pozwalały zarządzać fotografiami jeszcze w terenie. 

Ów Elektro- Optyczny Aparat (Electro Optic Camera) powstał w jednym egzemplarzu. Ale stał się fundamentem dla późniejszych kodakowych aparatów serii DCS, które już za dwa lata trafiły do (ograniczonej) sprzedaży.


Fot. James McGarvey. Zdjęcie z pierwszej na świecie cyfrowej lustrzanki. 
Był to rok 1987. Przypomnijmy może, że w tymże samym roku Canon wypuścił na rynek swój pierwszy, oczywiście ANALOGOWY aparat autofokus - Canon EOS 650 - opisywany przeze mnie tutaj - LINK. Prototyp lustrzanki - cyfrówki Kodaka powstawał zatem jeszcze przed przyjściem na świat systemu EOS.
Jedynie Sony pracowało ówcześnie równie intensywnie nad aparatem cyfrowym - W 1981 roku przedstawiono prototyp Mavica, oparty jednak nie na matrycy cyfrowej a na rejestratorze video, z obrazem zapisywanym jako sygnał analogowy (duża różnica in minus w jakości zdjęcia) na dyskietkach. Sony trzymało się tej techniki do 1990 roku, kiedy zaczęło montować do aparatów Mavica matryce cyfrowe.
Kodak także stworzył swoje aparaty-wideo, pierwszy w 1982 roku (Kodak Disc 2000). Podobny w koncepcji do Mavici model video-aparatu zaprezentował Canon w 1986 - model RC-701.

Tactical Camera (1988)


Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com
Strona rządowa była bardzo zainteresowana aparatem Kodaka, po obejrzeniu Electro Optical Camery. Oceniono oczywiście racjonalnie możliwości wykorzystania tej techniki. Na pierwszym miejscu, w czasach dogorywającej Zimnej Wojny były potrzeby wojskowe.
Zamówiono podobny aparat z przeznaczeniem dla celów militarnych - zwany roboczo Tactical Camera. Odporniejszy. Wykluczone było użycie wrażliwego na wstrząsy twardego dysku, zastąpiono go 20 Megabajtowym buforem pamięci DRAM, mogącym pomieścić od 12 do 48 zdjęć. Pomieścić - póki baterii wystarczyło. Tym razem zastosowano nowoczesną baterię litową. Całość elektroniki obsługującej zapakowano w niezwykle solidny, wykonany z grubego aluminium pojemnik, znacznie zwiększając ciężar.

Aparat oferował cztery poziomy rozdzielczości, wybierane pokrętłem, a "jednostka plecakowa" była wyposażona w wejście wideo, pozwalające na bezpośrednie wyświetlanie zdjęć na ekranie telewizora. Do aparatu podłączano dodatkowy canonowski napęd zewnętrzny (motor) pozwalający strzelać 5 zdjęć na sekundę. Zbudowano dwie sztuki demonstracyjne. Ze względu na koszta budowy wojsko nie zdecydowało się na zamówienie. Nie podobał się też duży rozmiar i ciężar sprzętu. Finansowano jednak dalsze badania u Kodaka.

Hawkeye II (1989)



Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com

W tym samym roku skonstruowano kolejny prototyp - znacznie bardziej kompaktowy, nazwany Hawkeye II. Dlaczego "II"? Bo w latach 50-tych Kodak produkował już aparat o tej nazwie (był to średnioformatowiec na film 6x6 ze znanej serii Brownie, wyposażony seryjnie w lampę błyskową i obłą obudowę z ebonitu). 
Nowy Hawkeye II oparto na innym niż dotychczas sprzęcie - Nikonie F3. Profesjonalnej, manualnej lustrzance Nikona. Inżynierowie zdawali sobie sprawę, że jednostka sterownicza noszona w plecaku, to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Skupiono się na zmniejszeniu za wszelką cenę wielkości sprzętu.
W miejsce, w którym standardowo od spodu Nikona dokręcano silnik do przewijania filmu (motor drive) umieszczono dostawkę elektroniczną połączoną z tylną ścianką zawierającą matrycę. Jednostki plecakowej już nie było, ale były pewne niedogodności z tym związane - naciąganie migawki musiało odbywać się ręcznie. W zestawie nie zmieścił się twardy dysk, zdjęcia były przechowywane w buforze pamięci DRAM - póki tylko bateria go zasilała (czyli niestety nie wiecznie).


Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com

Zasilanie było wybitnie "prototypowe" - używano nie ładowanych akumulatorów, a jednorazowych wielkich baterii. Koszt jednej wynosił 30 dolarów, zatem strzelanie zdjęć tym sprzętem nie było najtańsze na świecie, a nawet - wręcz przeciwnie. Baterie zżerało toto w tempie błyskawicznym. Ilość zdjęć możliwych do zrobienia również nie powalała - od 4 do 16 sztuk.


Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com

Zamiast dotychczasowych lutowanych płytek komponenty umieszczono jednak na obwodach drukowanych, co wybitnie zmniejszyło rozmiar całości.
Nadal nie było żadnego ekranu wyświetlającego fotografie, ale ponownie na tyle umieszczono numeryczny wyświetlacz cyfrowy, który pokazywał histogram i stan zdjęcia. Obsługa była dokonywana kilkoma przyciskami, a zdjęcia zrzucane przez dwa wyjścia - wideo i 25-pinowe SSCI, używane ówcześnie w serwerach. 
Powstało pięć egzemplarzy tego sprzętu.

Hawkeye II Tethered Imaging Accessory ("Urządzenie obrazujące na uwięzi") (1989).


Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com

Była to pierwsza cyfrowa lustrzanka realnie wykorzystywana do pracy. 24 listopada 1991 roku wyleciał na przykład w przestrzeń kosmiczną na pokładzie wahadłowca Atlantis, (razem z dostarczanym na orbitę satelitą systemu obrony USA), skąd zrobił kilka cyfrowych zdjęć Ziemi.


To najprawdopodobniej jedno ze zdjęć zrobionych tym aparatem na misji STS-44 Atlantis. Niestety James McGarvey zaprzecza - Hawkeye II na misji ST-44 miał matrycę monochromatyczną.  Narodowe Archiwum USA.
Inżynierowie Kodaka postanowili odpuścić miniaturyzację elektroniki, na rzecz jak największej praktyczności aparatu. Założono, że będzie on pracował znów połączony kablem z "jednostką sterującą", natomiast dopracowano wszelkie szczegóły, jakie można było dopracować.
Użyto ponownie Nikona F3 jako korpusu, do którego dobudowano niezwykle płaską tylną ściankę z matrycą obrazową (praktycznie tak niewielką jak oryginalna tylna ścianka Nikona), od spodu dokręcono jak poprzednio moduł obsługujący. Tym razem jednak ów moduł nie dość, że był o połowę mniejszy, to jeszcze zawierał w sobie nikonowski silnik napędowy do automatycznego przewijania zdjęć!
Całość wykonana z litego aluminium była ciężka, ale ergonomiczna i wygodna.


Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com


Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com


Jednostka sterownicza również została mocno rozwinięta. Zastosowano budowę modułową, pozwalającą podłączać do niej różnego rodzaju nośniki pamięci (karty), a także dyskietki. Wewnątrz siedział standardowo 100 Megabajtowy twardy dysk. Od tyłu zaprojektowano dopinane klamrami zasilacze i akumulatory, zwiększono możliwości obsługi zdjęcia - można było regulować czułość i rozdzielczość. 
W późniejszym czasie do wyboru były matryce monochromatyczne o czułości 200 - 800 ISO i pierwsza kodakowska matryca kolorowa M3 - o czułościach 50 - 400 ISO.


Astronauta Mario Runco podczas misji STS-44, z rzeczonym Kodakiem Hawkeye II i dołączonym do niego teleobiektywem. Zdaje się, że jest to 600mm f/5,6 IF-ED.
Zbudowano kilkadziesiąt egzemplarzy aparatu, większość była wykorzystywana przez NASA. Należy tu zauważyć, że projekt Hawkeye II powstawał metodami analogowymi, tj. nie stosowano do jego budowy projektowania CAD.

Co ciekawe NASA w swoich laboratoriach wyprodukowała niezależnie własny, zupełnie inny aparat cyfrowy na bazie Nikona F4 (autofokus). Do jego korpusu dołożono od spodu sporą przystawkę cyfrową z twardym dyskiem (demontowalną) i tylną ściankę wyposażoną w kwadratową matrycę 1024 x 1024 pikseli. Do tego zestawu była jeszcze potężna stacja robocza z laptopem do zrzucania i przesyłania zdjęć. Aparat był używany we wcześniejszych misjach wahadłowców od września 1991 roku. Wydaje się jednak, że wobec sukcesów Kodaka ów NASA - Nikon nie był dalej rozwijany. Agencja kosmiczna korzystała potem z powodzeniem z produktów późniejszej współpracy Kodaka i Nikona, serii 400, 600 i 700 z lat 90-tych. 


NASA Nikon F4, fot. NASA, domena publiczna



NASA Nikon F4, fot. NASA, domena publiczna

Pamiętam, że w owym czasie loty kosmiczne były ostatnią rzeczą, o jakiej się myślało. Właśnie w okolicach 1989 roku walił się w gruzy ustrój socjalistyczny, wszyscy w Polsce żyli w niejakiej niepewności, czy przypadkiem częściowo wolne wybory nie spowodują jakiejś reakcji Wielkiego Brata ze wschodu. Wydarzenia działy się z taką prędkością, że nie niemal do uwierzenia. Z jednej strony czuć było, że tak dalej być nie może, z drugiej strony nadzieje były rozbudzone, a z trzeciej strony nikt nie wiedział co będzie. Żyło się w jakimś bigosie niewiadomym i dopiero Joanna Szczepkowska w październiku 1989 roku powiedziała w telewizji to, czego nikt wcześniej nie mówił: "Proszę państwa, 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm". Tak to jakoś pamiętam młodzieżową pamięcią. 

Tymczasem za oceanem:


D5000 (1989)




Jak się okazuje, nie jeden wydział Kodaka pracował nad wykorzystaniem matrycy do stworzenia lustrzanki cyfrowej. W międzyczasie tworzono również inne prototypy. Wydział Fotografii Elektronicznej stworzył w 1989 roku aparat na własnym korpusie, z bardzo uproszczonym interfejsem, ale za to bardzo niewielki - de facto wielkości zwykłej lustrzanki. Aparat wyposażono w slot na kartę pamięci. Nie można było ustawiać czułości ( z założenia 160 ISO), ale można było zmieniać balans bieli w aparacie, do tego zdjęcia były produkowane jako znane nam JPG. Nie było żadnego ekranu wyświetlającego, ale był za to autofokus.

IRIS (1990)

Drugim, równoległym projektem aparatu cyfrowego był IRIS, oparty na Nikonie F3. Założeniem projektu było stworzenie maksymalnie uproszczonego sprzętu dla fotografów - reporterów. Aparat nie miał ani wyświetlacza, ani możliwości jakiegokolwiek regulowania obrazu. Brak było także wewnętrznego software'u do obróbki fotografii. Zapisywał surowe, kolorowe zdjęcia w formacie RAW na karcie pamięci, które przerabiało się na JPG dopiero po zrzuceniu z aparatu. Aparat został stworzony przez Wydział Fotografii Profesjonalnej Kodaka. Zbudowano kilka prototypów.

Professional Camera Back (1990)


Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com

W 1990 nastąpiło połączenie wysiłków różnych zespołów w Kodaku i ich doświadczeń w konstrukcji cyfrowych lustrzanek. Większość zespołu Wydziału Systemów Federalnych przeniosła się do Wydziału Fotografii Profesjonalnej. Tam stworzono prototyp uniwersalnej ścianki cyfrowej do aparatów. Wzięto matrycę kolorową M3, elektronikę z Hawkeye II i skonstruowano plastikową obudowę z małą klawiaturą i wyświetlaczem zdjęć. Prototypy pokazano nieoficjalnie na targach Photokina, wzbudziły wielką sensację i zachęciły Kodaka do dalszych działań.

To doprowadziło do stworzenia pierwszej komercyjnej lustrzanki Kodaka.

Kodak Professional DCS (1991)


Fot. James McGarvey,http://eocamera.jemcgarvey.com

Na specjalnej konferencji prasowej, w maju 1991 roku Kodak zaprezentował swój najnowszy model cyfrowy. Był to cały system przetwarzania zdjęć (Digital Camera System), oparty na seryjnym Nikonie F3 z dołożonym akcesoryjnym silnikiem, mocno zmodyfikowanym. Podejrzewam, że po odłączeniu go i przywróceniu seryjnej tylnej ścianki dałoby się owym Nikonem z powrotem fotografować na filmach 35mm. Hasło przewodnie głosiło prostotę modyfikacji: "Przerzuć się na system cyfrowy, bez zmiany aparatu".
 Powrócono do pierwotnego pomysłu lustrzanki połączonej kablem z jednostką sterującą. Tym razem jednak zastosowano wszystkie sposoby, aby zminimalizować i udoskonalić ów pomysł. Dołączany silnik (power winder) zawierał dodatkowy spust z przodu aparatu. Oprócz tego sam korpus nie miał żadnego zewnętrznego instrumentarium do regulacji, oprócz gniazda do podłączenia kabla. Na pokładzie była matryca kolorowa M3, o rozdzielczości 1320 x 1035 pikseli i rozmiarze mniejszym niż klatka filmu (tak jak w dzisiejszych matrycach APS-C), "krotność" ogniskowej wynosiła 1,8x (obiektyw 50mm dawał szerokość widzenia jak 90mm).
Całość sterowania obrazem odbywała się za pomocą urządzenia rejestrującego DSU (Digital Storage Unit) zawierającego 200 Megabitowy twardy dysk, mogący zmieścić 160 nieskompresowanych i 600 skompresowanych zdjęć). Zastosowano też bufor pamięci, połączony z czarno-białym wyświetlaczem zdjęć. Bufor był montowany w dwóch wariantach, większy pozwalał strzelić 24 zdjęcia seryjne z prędkością 2,5 klatki na sekundę, potem trzeba było poczekać aż zapiszą się na dysku i szybkostrzelność słabła. Jest to wartość i tak całkiem imponująca, zważywszy że niektóre amatorskie aparaty i dziś nie potrafią przebić na pełnej rozdzielczości tych osiągów - dwadzieścia osiem lat później.
Skrzynka Storage Unit'u była rozsądnej wielkości, oprócz wyświetlacza dysponowała też klawiaturą zawiadującą fotografiami. Możliwości działania były nadzwyczaj współczesne - zdjęcia można było powiększać na ekranie, regulowany był balans bieli, kompresja zdjęć i czułość w zakresie od 100 do 880 ISO. Alternatywna matryca czarno-biała oferowała dodatkowe forsowane czułości 1600 i 3200 ISO 

Jednostka zawierała liczne gniazda, którymi można było łączyć ją z komputerem, czy urządzeniami wyświetlającymi - zarówno video, jak i SSCI. Do zasilenia całości użyto wymiennego akumulatora video, pozwalającego nosić ten sprzęt na swobodzie. Był też i kablowy zasilacz. Do zestawu Kodak Professional DCS dodawano w gratisie dedykowany nylonowy plecak i wielką walizkę sprzętową. Zestaw zawierał też oprogramowanie do komputera, ułatwiające zrzucanie zdjęć.

Całość kosztowała od 20 do 25.000 dolarów, w zależności od wyposażenia - były do wyboru matryce monochromatyczne, większy lub mniejszy bufor pamięci i dodatkowy wewnętrzny software do kompresji zdjęć. Aparat mimo wysokiej ceny wzbudził natychmiastowe zainteresowanie agencji fotograficznych i redakcji gazet. Do 1994 roku sprzedano 987 sztuk.

Już dwa lata później powstały Kodaki DCS 200, obywające się bez "czarnej skrzynki" jednostki rejestrującej. DCS200 oparto na Nikonie F801, najtańszym nikonowskim aparacie z wymienną tylną ścianką. Korpus aparatów był większy, nie posiadał nadal wyświetlacza zdjęć, ale można było dokonywać przyciskami stosownych regulacji rozdzielczości, balansu bieli i czułości. Potem wystarczyło podłączyć aparat do komputera z odpowiednim programem Kodaka. Użyta w tym aparacie matryca była mniejsza (krotność ogniskowej obiektywów 2,6x), ale miała za to już 1,54 megapikseli. Gniazdo na sprzęcie pozwalało podłączyć zewnętrzny twardy dysk. 
Tych modeli sprzedało się już 3200 sztuk. 




Era lustrzanek Kodaka, powstających początkowo bez współpracy z Canonem i Nikonem rozpoczęła się na dobre. Nikon aż do powyższego DCS200 nie miał zupełnie nic wspólnego z projektami cyfrowych lustrzanek Kodaka, pomimo jego logo widniejącego na czole korpusów. W DCS200 zdecydowano się zaznaczyć wyraźniej rzeczywistego producenta sprzętu, stosując duży napis "Kodak" na uchwycie.
Późniejsza kooperacja zaowocowała wieloma modelami, powstającymi we współpracy bliższej lub dalszej tych producentów(z Nikonem dalsza, z Canonem ścisła). Alians skończył się dwanaście lat później, w 2004 roku, kiedy obie japońskie firmy zajęły się rozwojem wyłącznie własnych konstrukcji.
Z powodu późniejszego bankructwa Kodak i jego cyfrowe lustrzanki stanowią dziś archeologię internetu. Niejaką egzotykę. Niemniej i posiadacze Nikonów i Canonów mogą być wdzięczni Kodakowi, bo między innymi dzięki niemu mogą dziś kupować swoje wypasione cyfrowe lustrzanki i bezlusterkowce.

Fabrykant

Special thanks to Jim McGarvey for the photos, and Kodak digital history.
Po więcej zdjęć i schematów elektronicznych zajrzyjcie na: 
http://eocamera.jemcgarvey.com




Źródła i źródełka:

https://fotoblogia.pl/t/9529,kodak-dcs520-canon-d2000


https://www.photo.net/discuss/threads/infrared-with-the-kodak-dcs-520-canon-dc2000.507384/


https://en.wikipedia.org/wiki/Canon_EOS_D2000


https://en.wikipedia.org/wiki/Kodak_DCS


https://www.nikonweb.com/files/DCS_Story.pdf


http://eocamera.jemcgarvey.com/integrated.php

http://eocamera.jemcgarvey.com


https://lens.blogs.nytimes.com/2015/08/12/kodaks-first-digital-moment/#

http://www.mir.com.my/rb/photography/companies/Kodak/

http://apphotnum.free.fr/N2BE10.html

https://www.flickr.com/photos/maoby/albums/72157637488652825/with/23471266730/

https://en.wikipedia.org/wiki/Nikon_NASA_F4

24 komentarze:

  1. Piękne spojrzenie w archeologię cyfrową. Przyznam że znałem późniejsze lustrzanki Kodaka a o tych wcześniejszych miałem słabe pojęcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę jeszcze coś napisać o późniejszych Kodakach i jego walce z Nikonem i Canonem.

      Usuń
  2. fajne! tylko o wiele za krotkie, czekamy na ciag dalszy :)
    a w tym aparacie Nasa (https://1.bp.blogspot.com/-h7mpE23PPaQ/XTC-Um562oI/AAAAAAAAMKQ/o8XCzHFOmyY4F8TQMkQhg0fwcDc02JqtQCLcBGAs/s1600/Nikon_Nasa_F4_back.jpg) widac uzyli akumulatora od kamery VHS-C Panasonica :) mam gdzies taka kamere, kiedys ja uzywalem z akumulatorkiem od UPSa zamiast tej baterii ktora oczywiscie byla martwa, ale nigdy nie polubilem VHS-C, wiec po kamerach VHS Panasonica pokochalem Video8 Sonego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://eocamera.jemcgarvey.com/img/TAC4.jpg tutaj widac uzyli zwyklego kwasowego akumulatora z wczesniejszych kamer Panasonica na duze VHS-y :) takie akumulatorki tez zastepowalem UPSowymi :)
      no i widac tez wirewrapowane polaczenia wszystkiego na odwrocie tych modulow zmontowanych na ponizszych plytkach uniwersalnych http://eocamera.jemcgarvey.com/img/TAC5.jpg
      tutaj widac tez uzyte moduly pamieci ram typu SIMM takie jak w komputerach 386 (mialem takie) maksymalnie 1MB na plytce - jesli tu sa te 1MB, to jest 16MB ramu :)

      niezle! fajny musial byc ten pionierski czas konstrukcyjny :)

      Usuń
    2. Wiedziałem, że ten artykuł Ci się spodoba! Ale jesteś zapewne jedynym czytelnikiem, który chciałby tego więcej. Jeżeli są jeszcze tacy, niech się odezwą.

      Usuń
    3. Też bym chciał więcej wpisów tego typu :)

      Usuń
    4. Hurgot Sztancy23 lipca 2019 12:57

      ja też nie miałbym nic przeciwko

      Usuń
  3. dzieki Twoim artykulom, i top5 starych Canonow (w ktorym defacto on nie wystapil, no ale skoro 400D polecales, a i "warty uwagi 350D" to czemu by nie 300D)
    zakupilem takie to oto cos:
    https://allegro.pl/oferta/canon-eos-300d-czarny-body-8318869337
    mam nadzieje ze zle nie zrobilem, szczegolnie za taka cene :)
    tylko teraz musze pomendolic - mianowicie:
    - mial bys moze jakis pasujacy obiektyw do niego? taki zeby mial dobra ostrosc, kontrast i zeby w slabej jasnosci tez sie dalo zrobic zdjecie :) autofocus bylby mile widziany ale nie jest warukniem, nie musi miec tez zoomu, choc fajnie jak by bylo :)
    no i jak najtaniej, najchetnie bardzo bardzo tanio, albo zeby sie za cos zamienic :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cena czyni cuda. 300D zwany trabantem nie jest moim ulubionym sprzętem. Miał niestety mocno poograniczaną softwarem ustawialność, ale da się to odblokować zgrywając na kartę pamięci specjalny ruski soft, zwany wasiaware - dla Ciebie to betka.
      Co do obiektywów, to masz pan wymagania! Propozycja 1 - najzwyczajniejszy obiektyw zestawowy, ALE KONIECZNIE ze stabilizacją obrazu - 18-55 IS - nie jest taki straszny, a stabilizacja pozwoli zrobić statyczne zdjęcia w ciemnych warunkach. Koszt - 160- 200 zł.
      Drugi pomysł, to 50/1,8 Canona lub Yongnuo (lepiej Canon), choć będzie to obiektyw dość wąski na 300D, mało szerokokątny. Jasny za to jak cholera. Cena używki - 200 - 280 zł. Z manualnych szkieł starych jak świat polecam wszystkie Takumary z gwintem M42 produkcji Pentaxa, ale nie dość, że nie są specjalnie tanie, to jeszcze potrzebujesz dokupić do nich jakąś przejściówkę.
      Fotografia Panie, to nie są tanie rzeczy.

      Usuń
    2. W razie czego możesz też użyć z przejściówką dowolnego obiektywu od Zenita lub Praktiki, ale nie spodziewaj się super jakości, ani łatwości użytkowania.

      Usuń
    3. a sa jakies przejsciowki na obiektyw Nikona? ;) bo mam stara lustrzanke Nikon FM2 z obiektywem FM NIKKOR 35-105mm 1:3.5-4.5 jest to dosc znyrane, ale zdaje sie dzialac (widac w obiektywie ladny obraz, iris dziala, zoom tez, ostrosc tak ciezko ale tez daje sie krecic, a sam aparat pare razy dal sie naciagnac i "strzelic" po czym sie zacial po naciagnieciu i juz mu tak zostalo
      --- albo moze ktos chce sie za to zamienic na jakis obiektyw do tego Canona 300D :) moge dorzucic jeszcze kilka rozgraconych korpusow (jeden Nikon i ze 3 praktiki, wszystko kliszowe) i jeszcze jeden obiektyw ale nie wiadomo od czego, na gwint wkrecany, i spadniety tak ze przednia soczewka sie skosila (wlazla do srodka z jednej strony) i kilka duzych lamp blyskowych Metz

      Usuń
    4. Są przejściówki na Nikona. Na wszelki wypadek przed zakupem dopytaj czy pasuje do Twojego obiektywu, bo Nikon modyfikował swoje mocowanie z biegiem lat. To jest na mocowanie AI: https://allegro.pl/oferta/adapter-bagnetowy-z-canon-eos-ef-na-nikon-ai-6709125393 . Są też przejściówki na nowszą wersję bagnetu Nikona AI-AIS-AF

      Usuń
    5. aparat przyszedl i jest bardzo fajny :) moze dlatego ze Trabanta tez mialem i tez mi sie bardzo dobrze nim jezdzilo :)
      udalo sie juz nawet zrobic pare zdjec, przykladajac ten obiektyw Nikona, przejsciowki nie kupowalem, gdyz niedosc ze to polowa aparatu, to w dodatku za tyle to juz idzie jakis "niepelnowartosciowy" obiektyw Canona kupic, a ten Nikonowy podlug tych w.w niepelnowartosciowych z allegro to trup calkowity, ale zywy trup :)
      a pozatym czekam sobie na Sigme :)
      zdjecia (choc niema sie czym chwalic, ale dziala):
      zapodaj.net/images/bac1ccc0265bd.jpg
      zapodaj.net/images/58d7af3d1fd73.jpg

      Usuń
  4. Bardzo dziękuję za edukowanie mnie.

    A na marginesie chciałem dodać, że pan S. Sason projektował nie tylko Hasselbladty, ale też Saaby, aż do 95 włącznie (oraz wczesne Sonetty, ale nie pamiętam już, czy tylko I, czy II też).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo słusznie! Też miałem to wtrącić, ale mam skłonności do rozwlekłych dygresji, więc się powstrzymałem.
      A tak w ogóle, to wygląda że Szwedzi w latach 50-tych mieli tylko jednego projektanta ;)

      Usuń
    2. dygresji nigdy za wiele :) szegolnie w Twoim wydaniu Fabrykancie! juz nieraz mowilem zebys sie nie powstrzymywal :)

      Usuń
    3. Hurgot Sztancy23 lipca 2019 13:00

      połowa czytelników (obiektywne dane wyciągnięte z przestrzeni kosmicznej) to również miłośnicy motoryzacji, a ten nie chciał dygresji o Saabie zamieścić... no weź Pan, Panie!

      Usuń
    4. Zamieściłem wcześniej, we wpisie o Rolleiflexach. Jestem usprawiedliwiony!

      Usuń
  5. Wincyj wpisuff o digitalnych Kodakach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i nie tylko Kodakach, wogole fajne byly cyfrowe poczatki (jak i kazde poczatki zreszta)
      Warto bylo by napisac np o Sony Mavica, to tez bardzo ciekawe ustrojstwa :) z zapisem na dyskietki i plyty, mam nawet taka na dyskietke i na plyte :) ta dyskietkowa dziala, a na plyte to nie wiem, znaczy dzialac dziala, ale nie wiem czy nagrywa, nie mam takiej malej czystej plyty cd
      w sumie moge je udestepnic do artykulu :)

      Usuń
    2. Jestem zainteresowany! Mavicę widziałem tylko na zdjęciach.

      Usuń
    3. ok, tylko musze dokopac sie do bardzo starych pokladow graciarni :) tzn do PRLowskiej 3 drzwiowej szafy ktora jest zastawiona duzym biurkiem serwisowym pod ktorym jest do pelna nastawianego sprzetu, wiec szafy sie juz od jakis 3 lat nie da otworzyc ;) ale czego sie nie robi dla propagowania nauki! biore kilof i latarke i ide kopac!

      Usuń
  6. Było pytanie czy się podobało. Podobało się. Prosimy więcej :)
    Wojluk

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.