Po co się w ogóle pisze? Na pierwszy
rzut oka – nie wiadomo. Może i tam niektórzy dla kasy piszą.
Niektórzy piszą dla potomności.
Młodzież pobiła w Warszawie
człowieka
Miał okulary, kiepsko uciekał.
Poeci piszą dla potomności
Potomność łamie poetom kości.
Krzysztof Gol.
Dla sławy też niektórzy piszą. Dla
popularki i fotografowania się na ściankach sponsorskich. Niektórzy
piszą dla Sprawy i Idei. Ja jakoś nie. Niektórzy piszą, bo im, na
przykład, redaktor naczelny każe. Ale redaktor Grobliński cicho
siedzi, nic nie każe. Komfort. A jednak się coś pisze.
Trzeba było dopiero pojechać do
Bukowiny Tatrzańskiej żeby ten temat zgłębić.
Bukowinę się zna od dawna. Cała
Polska ją zna, jako jedną z najwyżej położonych wsi w kraju.
Miłością ślepą (troszkę platoniczną) się pokochało Bukowinę
po lekturze książki „Sklep potrzeb kulturalnych” Antoniego
Kroha, który warszawiakiem będąc, spędził w Bukownie całe
dzieciństwo, a potem mu już tak zostało. Skończył etnografię i
został badaczem i zgłębiaczem i wiercicielem na wskroś kultury
podhalańskiej. Był dyrektorem Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem i
Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. Tak naprawdę to on odkrył dla
Polski Łemków, organizując pierwszą wystawę o ich kulturze,
sztuce i historii. Nie była to jedyna epokowa wystawa jaką
zorganizował, drugą, która odbiła się szerokim echem była
„Duchy epoki. Czyli pierwsza wojna światowa trwa do dziś”,
ponieważ Antonii Kroh jeździ na różnych konikach, a jednym z nich
są Cesarsko Królewskie Austro- Węgry. Napisał o tym całą
wspaniałą księgę „O Szwejku i o nas”, samego „Szwejka”
także tłumaczył i opatrywał przypisami. Zajmował się sztuką
ludową, był kuratorem konkursów, wyszukiwał ludowych twórców
jak współczesny Oskar Kolberg.
Ale przede wszystkim – jak ten
Antonii Kroh pisze!
To jest wspaniale gawędziarskie,
dygresyjne, ironiczne, bystre, czasem złośliwe. Erudycyjne do
głębi. Ten pan przegryzł się przez całą historię góralszczyzny
na wylot. Dzięki niemu i jego książkom można uświadomić sobie,
że kultura podhalańska, jaką dziś oglądamy jest wielkim
konglomeratem pełnym paradoksów. Składa się na nią żywa kultura
wiejska i pierwotna, ale też dużą jej część stanowi projekcja
różnych chciejstw wszelkiej maści XIX i XX wiecznych etnografów,
miłośników ludu i wielbicieli „prawdziwej góralszczyzny”,
jeszcze prawdziwszej niż ta prawdziwa. Kultura ta, w aktualnej
formie i prezencji jest tak naprawdę stosunkowo późna, a na pewno
mocno przetworzona w stosunku do tego co się na Podhalu działo
jeszcze w XVIII wieku.
W XVIII wieku, proszę państwa, do
Bukowiny Tatrzańskiej nie prowadziła nawet ŻADNA droga. Była to
górska bieda- wioska pod silnym pańszczyźnianym uciskiem, a
jeszcze do swoich panów wyjątkowo nie miała szczęścia. Starosta
Michał Komorowski, trzymający w garści całe nowotarskie Podhale
wsławił się tym, że łamał prawo, ściągając od chłopów
nienależne daniny. Nawet te wskazane prawem nie były lekkie. Proszę
bardzo, oto co musiał zapłacić rocznie posiadacz ziemi w
Bukowinie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.