To kolejny odcinek Projektu Okrążenia Łodzi za pomocą Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej. Poprzednie odcinki znajdziecie tutaj: LINK
Czy to w ogóle ładnie tak zostawiać
kogoś w parku? W poprzednim odcinku zostaliście w Parku
Julianowskim jak ten Himmilsbach z angielskim. Odczekaliście na
ławce w samym sednie, w samym jądrze fabrykanckich dóbr Julianowa,
z których został tylko park i pałacyk myśliwski. Zima nadeszła,
a Wy nadal na ławce.
Ruszymy z parku tropem geograficznym, a
nie chronologicznym i dokończymy dzielnicę Julianów po zachodniej
stronie torów i na północ od Parku Julianowskiego. To znaczy
właściwie będzie to część dzielnicy administracyjnej Julianów-
Marysin-Rogi, która jest tak zorganizowana, że nikt nie wie gdzie
leżą jej podziały, ani nie jest pewnym czy dobrze poprowadzono jej
granice.
Niektórzy północny Julianów uznają
już za Radogoszcz na przykład. Nawet stojące tam muzeum nazywa się
„Muzeum Tradycji Niepodległościowych- Radogoszcz”.
Ze względu na willowy i tradycyjnie
„elitarny” image dzielnicy Julianów deweloperzy z pobliża
starają się podczepić nazwowo do Julianowa, pomimo tego że ich
inwestycje leżą gdzieś hen od niej daleko. Znana sprawa. W
Warszawie są o to nawet procesy deweloperów z Urzędami Gminy (np.
Saska Kępa), w Łodzi nie doszliśmy jeszcze do tego poziomu
snobizmu. Ale wszystko przed nami.
Dzielić i parcelować Julianów
zaczęła jeszcze fabrykancka rodzina Heinzlów, kiedy to łódzki
przemysł stracił nagle swojego głównego odbiorcę- Rosję, bo nie
dość, że Polska odzyskała niepodległość, to jeszcze Rosja
zniknęła z map świata, zastąpiona przez Związek Radziecki. W
związku z zakręceniem kurka wszystkie fabryki łódzkie (a było
ich po I wojnie jeszcze 613 sztuk, według Państwowej Inspekcji
Pracy, a przed wojną ponad tysiąc) przędące przędzę i tkające
tkaniny zaczęły prząść bardzo cienko.
Heinzlowie, ze swoim olbrzymim
majątkiem obejmującym całe północne kresy Łodzi wraz z
olbrzymim Lasem Łagiewnickim od lat po I Wojnie Światowej dzielili
włości na małe działki i sprzedawali po kawałeczku. Las był
systematycznie karczowany, a drewno sprzedawane na skalę
przemysłową, przyczyniając się do budowlanego rozwoju miasta.
Północny Julianów, który właśnie
zaliczymy stanowi zespół różnych reliktów owej rozprzedaży-
zabudowa jest tu willowa, ale bardzo zróżnicowana, bo do lat
60-tych -70-tych nadal przetrwało tu sporo pustych działek, które
zostały, a nawet zostają zabudowywane dopiero w naszych czasach.
Sporo ulic jest tu nadal gruntowych. Sprawia to wrażenie pewnego
chaosu, ale przykrytego dużą ilością zieleni, co zapewnia ciekawy
klimat.
Ul. Sowińskiego |
Ul. Sowińskiego przy Zgierskiej |
Ul. Sasanek |
ul. Konarowa (Sigma 90 macro f/2,8, -0,67EV, filtr czerwony) |
Żłobek Miejski, ul. Świetlana. |
Żłobek Miejski, ul. Świetlana. |
W owym ciekawym klimacie zadaniem
turysty jest wydobycie zza kordonów zieleni i szeregów szeregówek
z lat 90-tych różnych rodzynków z międzywojnia. Bo są tu
przykłady niezłego międzywojennego modernizmu. Nie takiego
corbusierowskiego modernizmu, rodem z lazurowego wybrzeża, z
tarasami do opalania i pasami przeszkleń, tylko bardziej ciężkiego,
łódzkiego modernizmu- jego liczne przykłady stoją w centrum
miasta i są otaczane w pewnych kręgach rodzajem kultu.
Wille północnego Julianowa też
niezgorsze.
Ul. Sowińskiego |
Ul. Sowińskiego |
Ul. Sowińskiego |
Ul. Przedwiośnie. |
Ul. Przedwiośnie (Sigma 90 macro f/3,2, -0,67EV, filtr czerwony) |
Co ciekawe- bardzo wiele budynków z
międzywojnia stoi opuszczonych. I to w tzw „najbogatszej dzielnicy
miasta”! Będę spekulował, ale ich opuszczenie to najpewniej
wynik II Wojny Światowej, kiedy to w hekatombie holokaustu Łodzi
zostało zgładzone przez Niemców 35% jej ludności miasta, oraz
wynik masowych wyjazdów samych Niemców po wojnie. Najpewniej sprawy
własności owych opuszczonych domów nie zostały w żaden sposób
rozwiązane.
Ul. Bema. (Sigma 24 macro f/9, -1EV, filtr pomarańczowy) |
Ul. Bema. |
Znajdzie się też na północnym
Julianowie relikty klasycystyczne, oraz wręcz typowo wiejskie
drewniane domki schowane za nowymi willami. Są też zabudowania
folwarczne, w których mieści się dziś warsztat samochodowy.
Ul. Bema. |
Idziemy, idziemy a tu- wtem! Posesje nr 40 i 42 przy ulicy Bema. |
Kanały burzowe doprowadzające wodę do rzeczki Brzoza |
Użytek ekologiczny "Mokradła rzeki Brzozy"- staw w pobliżu rzeczki (dojście ul. Szczęśliwą) |
Ogólnie, w dużej części ta dzielnica Łodzi, pomimo elitarnej sławy jaka ją otacza jest dla tych, którym zbyry i chaszcze nieobce.
Idziemy, idziemy- wtem! Kawałek pałacu sprowadzony do parteru. Ul. Słoneczna. |
Skomplikowana historia wojennej Łodzi, w której przed wojną żyły trzy wielkie nie najgorzej współpracujące społeczności, z których jedna w trakcie konfliktu wykończyła drugą i sterroryzowała trzecią, a potem sama została wypędzona, znajdują kulminację w postaci najważniejszego zabytku północnego Julianowa, czyli fabryki na Radogoszczu (nie mylić z Muzeum Radegast)
Ostrzegam cię, drogi Czytelniku, że o
ile do tej pory było miło i lajtowo, to teraz zrobi się coraz
mniej miło i coraz bardziej hardkorowo.
Przeczytałem ostatnio bardzo ciekawą
książkę „Moje szczęśliwe życie” Szymona Rogozinskiego-
łódzkiego Żyda, z której można się dowiedzieć ciekawych rzeczy
na temat współżycia i podziałów między wspomnianymi
społecznościami niemiecką, żydowską i polską w łódzkim
przedwojniu. (Jednym z najciekawszych stwierdzeń, z którymi nie
spotkałem się wcześniej jest to, że reforma finansowa Grabskiego
była w założeniu napisana przeciwko mniejszości żydowskiej- za
naprawę finansów II Rzeczypospolitej w dużej mierze zapłaciła w
zwiększonych podatkach żydowska klasa średnia).
W książce tej expressis verbis jest
wyrażona pretensja do łódzkich Niemców, którzy jako mniejszość
narodowa w polskim mieście bardzo często współpracowała z
mniejszością żydowską, a podczas okupacji zrobiła gwałtowny w
tył zwrot i przeszła na wrogie pozycje. O eksterminacji Żydów
łódzkich możecie przeczytać więcej w innym odcinku Projektu
Okrążenia Łodzi- Stacji Marysin.
Muzeum na Radogoszczu jest zabytkiem o
bardzo ciekawej historii- można by rzecz emocjonalnej. Jest to
obiekt, który został przekształcony na muzeum- pamiątkę nie jak
to zwykle bywa- odgórną decyzją, tylko jednogłośną decyzją
mieszkańców miasta, jeszcze w 1945 roku (choć organizowanie go i
przebudowa zajęły czas aż do lat 70-tych).
Zaczynając od początku- Samuel Abbe,
przedsiębiorca i wnuk pierwszego w Łodzi dyplomowanego majstra
tkackiego żydowskiego pochodzenia- Dawida Wolfa Abbe (wymyślił
nowy sposób wyrobu przędzy) zbudował (prawdopodobnie w ostatnich
latach XIX wieku) fabrykę tkanin wełnianych i jedwabnych przy ulicy
Zgierskiej 137.
De facto fabryka owa w ogóle nie
leżała w Łodzi, tylko na brukowanej drodze łączącej Łódź ze
Zgierzem. Zapewne Abbe kierował się niską ceną gruntów i
podatków.
Maszyny parowe dawały już wtedy
odpowiednią siłę napędową by móc postawić fabrykę w środku
pól, zastanawiam się tylko nad kwestią wody, która jest potrzebna
do większości procesów przemysłowych (choć do tkalni już nie
tak bardzo)- albo załatwiono problem za pomocą studni głębinowej,
lub być może czerpano ją z dwóch rzeczek przepływających przez
Julianów- Sokołówki i Brzozy.
Mam pewne skojarzenia, nie podparte
żadnymi dowodami, że z fabryką Samuela Abbego może mieć coś
wspólnego mały, nieużywany budyneczek- budka stojąca koło mostu
nad stawem Parku Julianowskiego. Zaglądając tam jeszcze w
dzieciństwie przez okienko z wybitą szybą można było dostrzec
potężną pompę z czarnego żeliwa. Tata mówił mi, że to pompa
dostarczająca wodę do budynków Zakładu Gospodarki Miejskiej jaki
graniczył z parkiem w latach 80-tych, ale może to była pompa do
znajdującej się kilkaset metrów i w prostej linii fabryki Abbego? Któż
to wie?
Wraz ze wspólnikiem Samuel Abbe tuż
przed I wojną światową kupił także fabrykę wełny czesankowej w
śródmieściu Łodzi. Fabryka na Pańskiej 9 (dziś Żeromskiego)
sprzedawała przędzę na rynek łódzki i eksportowała ją do
Cesarstwa Rosyjskiego. Eksportowała, póki Cesarstwo Rosyjskie
jeszcze istniało. Niemniej po odzyskaniu niepodległości przez
Polskę, które odbiło się fatalnie na gospodarce Łodzi fabryki
Abbego zdołały utrzymać się na rynku i przekierować ekspansję
na Włochy i Austrię. Samuel Abbe wietrzył nowe perspektywy. Na
wystawach przemysłowych w Rzymie i Paryżu w 1927 roku przędza
fabrykanta uzyskała wyróżnienia. Wszystko szło pięknie aż do
wojny.
W 1937 roku Samuel Abbe zmarł. Został
pochowany na Cmentarzu Żydowskim (patrz-stacja Łódź Marysin), a majątek przejął syn- Stefan.
W niedalekim pobliżu, przy dzisiejszej
ulicy Liściastej 17 (wtedy Krakowskiej 55) powstała również
fabryka włókiennicza wraz z cegielnią, której właścicielem
przed wojną był Michał Glazer. Także znajdująca się na dalekich
rubieżach miasta, poza jego granicami. Fabryka ta w latach 30-tych
słabo sobie radziła (w 1932 roku była postawiona w stan
upadłości), a tuż przed wojną znajdowała się w stanie ruiny.
Obydwie te fabryki- Abbego i Glazera
bardzo podpasowały niemieckim okupantom, po tym jak już osadzili
się w Łodzi w 1939 roku.
Rodzina Abbe- Stefan i żona Samuela-
Matla tuż przed wkroczeniem Niemców do Łodzi zdołała uciec pod
Częstochowę, niestety tam została ujęta i przewieziona do
Auschwitz, gdzie prawdopodobnie zginęła w komorze gazowej.
Po zajęciu Łodzi 8-go września 1939
roku okupanci przystąpili energicznie do działań. Łódź nie
weszła w skład Generalnej Guberni, tak jak Warszawa, tylko została
przyłączona do Rzeszy Niemieckiej na żądanie stowarzyszenia
łódzkiej mniejszości niemieckiej Deutscher Volksverband in Polen.
Nazwę miasta przemianowano na Litzmanstadt na cześć zwycięskiego
generała z I Wojny. W październiku dopracowano już wykonanie
listopadowej akcji „Intelligenzaktion Litzmannstadt”, wymierzonej
w inteligencję i działaczy społecznych żydowskiego i polskiego
pochodzenia. Akcję wyznaczono na dni 9-11 listopada, tak żeby
pokrywała się z polskim świętem niepodległości i była
dobitniejszym akcentem działania hitlerowców.
W Intelligenzaktion uwięziono 1500
osób z łódzkiej elity- działaczy żydowskich i polskich partii
lewicowych, urzędników, duchownych, lekarzy i nauczycieli.
Wydatnie pomogła w tym lista
proskrypcyjna tzw. „Sonderfahndungsbuch Polen”, o której nie
wiedziałem, ale właśnie doczytałem- była to wydana w formie
księgi lista nazwisk 61 tysięcy polskich obywateli, którzy mogli
zagrażać III Rzeszy. Co najlepsze księga ta została wydana już w
lipcu (!!!) 1939 roku, staraniem Głównego Urzędu Wywiadu SS, oraz
berlińskiego Gestapo. Wykorzystano w niej głównie doniesienia
niemieckiej mniejszości w Polsce, ale także analizę prasy i
raporty niemieckich ambasad. Księga podczas okupacji była potem
uzupełniana na bieżąco i stanowiła przewodnik dla wszelkich służb
hitlerowskich.
Gestapo naprędce przystosowało do
celów więziennych kilka obiektów w okręgu łódzkim- na przykład
kino „Wolność” w Pabianicach, które mogliście już oglądać
na Fotodinozie- LINK.-
a w Łodzi była to właśnie fabryka Glazera na Radogoszczu, do
której docelowo zwieziono wszystkich więźniów z regionu. Byli oni potem dowożeni na prowizoryczny sąd doraźny do Gestapo na ul. Anstadta,
a stamtąd natychmiast do miejsc zbiorowej śmierci w lesie na północ
od Zgierza lub lesie Łagiewnickim.
Akcje te były
kontynuowane do 1940 roku. W drugiej części Intelligenzaktion
hitlerowcy zajęli się młodzieżą- najpierw aresztowano młodych
ludzi w obozie radogoskim, a potem wywożono do Dachau. Pewnej części
tych więźniów udało się przeżyć wojnę, m in. znanemu
dyrygentowi Henrykowi Debichowi.
W dawnej fabryce
Samuela Abbego przy Zgierskiej utworzono w tym czasie obóz
przejściowy dla przymusowych przesiedleńców z Łodzi. Wysyłano
ich transportami do Generalnej Guberni, głównie do Krakowa. Za
czasów obozu przesiedleńczego czyli od października 1939 do lutego
1940 nie odnotowano żadnego przypadku śmierci uwięzionych osób,
warunki ich przetrzymywania i transportu były znośne i niedługie,
za wyjątkiem braku wyżywienia, ale przesiedleńcom pozwalano zabrać
ze sobą prowiant. Przez obóz ten przeszła między innymi popularna
ostatnio seksuolog Michalina Wisłocka.
Muzeum Tradycji Niepodległościowych- oddział Radogoszcz. |
W obozie nie stosowano masowej
eksterminacji, nie było tu komór gazowych ani krematoriów, było
to miejsce przejściowego przetrzymywania więźniów przed
skierowaniem ich do właściwych ośrodków osadzenia lub obozów
zagłady. Średni czas pobytu więźniów w obozie Radogoszcz wynosił
około 2 miesięcy
Przebywali tu w większości ci, którzy
złamali okupacyjne prawo (np. dokonywali nielegalnego uboju, handlu
lub szmuglowania żywności), zatrzymani w łapankach, ci, którzy
zostali uznani niebezpiecznymi dla interesów niemieckich, a także
jeńcy wojenni z Rosji.
Dość łatwo było tam trafić.
Wystarczyło zostać złapanym z kupionym nielegalnie mięsem. Wielu
łodzian miało w tym więzieniu kogoś bliskiego.
W Radogoszczu przetrzymywano niewielu
Żydów; ci w większości gromadzeni byli w getcie. Komendantem
obozu był porucznik policji Walter Pelzhausen, a jako załogę
przyjęto początkowo wachmanów z obozu w fabryce Glazera-
przeważnie cywili volksdeutschów, których przyjęto naprędce do
Gestapo.
Obóz- Radogoszcz był znany z
powszechnego znęcania się nad więźniami i stosowania głodu i
terroru jako narzędzia pracy niemieckich strażników. Przewinęło
się przez niego około 40 tysięcy ludzi- liczba ta jest szacunkowa,
bo archiwum obozu zaginęło. Prawdopodobnie do 1944 roku zginęło w
nim ok. 2 tys. więźniów.
Do ofiar
Radogoszcza zalicza się też między innymi Aleksy Rżewski,
pierwszy w wolnej Polsce prezydent Łodzi, twórca jej systemu
edukacyjnego, oraz inicjator budowy łódzkiego systemu kanalizacji
(więcej o miejskich wodociągach i kanalizacji znajdziecie przy
opisie stacji Łódź Stoki- LINK),
wcześniej socjalistyczny rewolucjonista i wielokrotny uciekinier z
więzień carskich i niemieckich. Jego imieniem nazwano gimnazjum na
północnym Julianowie, leżące kilkaset metrów od Muzeum
Radogoszcz.
Potem karty losu
odwróciły się od Niemców.
W 1944 roku
nadchodził front wschodni i zwycięska Armia Czerwona. W lipcu 1944
roku Wyższy Dowódca SS i Policji (Höhere SS- und
Polizeiführer) w Generalnej Guberni Wilhelm Koppe wydał znamienny
rozkaz, który na terenie całej Polski przyczynił się do śmierci
tysięcy osób. Był to rozkaz ewakuacji lub wymordowania więźniów
we wszystkich miastach do których zbliżała się rosyjska armia. W
instrukcji zapisano, że więźniowie NIE MOGĄ ZOSTAĆ WYZWOLENI.
Prawdopodobnie na terenie Łodzi, która należała do Rzeszy, nie do
GG, został wydany analogiczny rozkaz, do którego zastosowała się
załoga więzienia Radogoszcz.
W obozie przebywało wtedy około 1500
osób.
W nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku
Niemcy wtargnęli na parter trzypiętrowego więzienia i zaczęli
systematyczną masakrę wszystkich osadzonych za pomocą pistoletów
i bagnetów. Następnie, po wymordowaniu wszystkich przenieśli się
na III piętro, gdzie zarządzili zbiórkę więźniów i nakazali im
zbiec na dziedziniec więzienia. Na schodach ustawiono karabin
maszynowy, który otworzył ogień do biegnących ludzi. Część z
nich zawróciła, ale napotkała na strzały z pistoletów od góry.
Niemcy przemieścili się na środkowe piętra budynku, by tam
dokończyć egzekucji, jednak na trzecim piętrze pozostała garstka
więźniów, która rzuciła się na nich, atakując za pomocą
cegieł i desek. Pozostali przy życiu ludzie także stawili im opór.
Zaskoczeni hitlerowcy zbiegli na dół i zaryglowali budynek. Nad
ranem 18 stycznia podjęli decyzję o podpaleniu więzienia, w którym
nadal żyło co najmniej 700 osadzonych. Na zewnątrz ustawiono
strzelców, którzy mieli reagować na każdą próbę ucieczki z
pożaru.
Budynek zajął się błyskawicznie.
Prawdopodobnie miał drewniane stropy.
Ludzie próbowali uciekać przez dach,
skacząc z trzypiętrowego gmachu na sąsiednie obiekty. Kilka osób
uratowało się wbiegając klatką schodową na górę i ukrywając
się w potężnym zbiorniku z wodą (fabrycznej wieży ciśnień) na
ostatnim piętrze.
Tak się składa, że mój Teść, w
wieku pięciu lat właśnie przebywał niedaleko więzienia na
Radogoszczu, a konkretnie tam, gdzie dziś przy ul. 11 Listopada
stoją bloki osiedla Radogoszcz Zachód. Wtedy była to po prostu
wieś, na którą rodzina wyjechała na wszelki wypadek, uciekając z
mieszkania w centrum wobec zbliżającego się frontu. Armię
Czerwoną poprzedzała jej niezbyt korzystna fama, a nerwowe
zachowanie Niemców także mogło być ryzykowne. Lepiej było gdzieś
przeczekać.
18 stycznia mój Teść, wraz z ojcem
oglądał ogień i potworny dym jaki zasnuł niebo z pożaru w
więzieniu na Radogoszczu, siedząc we włazie dachu chałupy w
której wynajmowali pokoik. Dziadek mojej Żony denerwował się
strasznie, ponieważ do więzienia dosłownie trzy dni wcześniej
trafił jeden z jego przyjaciół...
W masakrze na Radogoszczu zginęło
1500 osób, wśród nich kilkanaście dzieci z obozu dziecięcego z
ul. Przemysłowej. Uratowała się trzydziestka więźniów.
Była to największa jednorazowa
zbrodnia Niemców dokonana na terenie Polski podczas działań
frontowych.
Domniemane nazwiska 1200 osób zamordowanych
w więzieniu udało się ustalić dopiero wiele lat po wojnie Muzeum
Tradycji Niepodległościowych- oddział Radogoszcz nadal nad tym
pracuje i poszukuje informacji. Archiwum więzienia nie zachowało
się.
19 stycznia do Łodzi wjechali
Rosjanie. Teść zapamiętał absolutnie niekończący się sznur
czołgów jadących ulicą Zgierską na północ. Poszedł wraz z
rodzicami pod mury więzienia Radogoszcz. Bramy były otwarte na
oścież. Budynek, same ceglane mury bez okien i wnętrz, dymił
wciąż potężnie. Dziadek mojej żony poszedł zasięgnąć języka,
Teść z Mamą zostali przed wejściem.
Niestety przyjaciel Dziadka nie
przeżył.
Wielu łodzian przez wiele dni po
masakrze szukało wśród ruin i spalonych ciał na Radogoszczu
szczątków swoich bliskich. Bardzo niewiele ofiar udało się
zidentyfikować. Już w styczniu 1945 roku ta zbrodnia wydawała się
ludziom tak bestialska i bezsensowna w obliczu nadejścia wyzwolenia,
że zbiorowe pogrzeby ofiar stały się manifestacjami nienawiści do
Niemców, a miejsce obozu zostało okrzyknięte mauzoleum i
pomnikiem.
Nie obyło się też bez straszliwych
doraźnych samosądów na Niemcach, jednym z nich był bogu ducha
winny elektryk tramwajowy niemieckiego pochodzenia, który został
zawleczony na ostatnie piętro obozowego budynku, zrzucony z dachu, a
potem dosłownie rozdeptany przez wzburzony tłum.
Szczątki ofiar Radogoszcza zostały
złożone w zbiorowej mogile na pobliskim cmentarzu przy Zgierskiej.
Musiało jednak minąć trochę lat, zanim władze zorganizowały
muzeum- pomnik w dzisiejszym kształcie.
W 1945 roku odbyły się procesy
kilkunastu z kilkudziesięciu strażników załogi Radogoszcza,
których udało się ująć. Komendant Walter Pelzhausen został
skazany na karę śmierci.
Muzeum Tradycji Niepodległościowych- oddział Radogoszcz. |
Muzeum Radogoszcz- rzeźba w ceglanym murze- Kazimierz Karpiński. |
Muzeum Tradycji Niepodległościowych- oddział Radogoszcz. |
Dziś na Radogoszczu działa
interesujące formalnie muzeum- miejsce pamięci. Zaprojektowane jest
przez łódzkich architektów i plastyków, Tadeusza Łodziana
(iglica) , Kazimierza Karpińskiego i Romana Modzelewskiego (rzeźby)
w latach 60-tych. Doskonale przetrwało próbę czasu- pomysły na
jego aranżację są ascetyczne, nieprzegadane, ale i poruszające.
Mają też za tło dużo pustej przestrzeni na podworcu fabrycznym,
kiedyś służącym za plac apelowy.
Od strony ulicy Sowińskiego, w miejscu
dawnego budynku usypany jest kurhan z obeliskiem, na którym napis
głosi:
W każdej grudce tej ziemi historia,
historia, której zapomnieć nam nie wolno
Od strony frontowej
możemy przeczytać:
Tu spoczywamy zamordowani w
przeddzień wolności. Imiona i ciała zabrał nam ogień, żyjemy
tylko w waszej pamięci. Niech śmierć tak nieludzka nie powtórzy
się więcej.
Właśnie.
* * *
* * * * * * * * * * * * * * * *
Do dawnej fabryki Michała Glazera na
ulicy Liściastej raczej nie za bardzo warto się zapuszczać-no
chyba, że remontujecie jakiś silnik tłokowy- dziś mieści się
tam Fabryka Pierścieni Tłokowych Prima, a o dawnym obozie
przejściowym wspomina jedynie skromna tablica na elewacji. Nic
więcej nie zostało.
Po przeniesieniu w 1940 roku obozu z
fabryki Glazera do fabryki Abbego na Zgierską, w późnych latach
wojny, prawdopodobnie w 1943 roku, Wehrmacht zorganizował w dawnych
budynkach fabryki Michała Glazera swoje magazyny. Po wyzwoleniu w
styczniu 1945 okazało się, że magazyny są pełne i otwarte.
Ludność łódzka zajrzała tam ciekawie.
A tam leżało kilka tysięcy par nart.
Były to narty wojskowe, malowane na
biało z zielonym pasem na przedniej części, z wiązaniami typu
Kandahary. Sporo ludzi nie omieszkało wziąć sobie po parce. Narty
te były w Łodzi zwane Glazerówkami, od miejsca ich pochodzenia.
Nigdzie indziej w Polsce ich tak nie nazywano.
I właśnie tak sobie myślę, że mój
szanowny Tata też miał właśnie takie Glazerówki, a przynajmniej
wydaje mi się że w dzieciństwie leżało sobie coś takiego na
półce pod stropem garażu. Nie jestem pewien.
Mój szanowny Tata w wieku
gimnazjalnym, w każdą zimową niedzielę zakładał owe narty i
zasuwał rano przez Arturówek i Las Łagiewnicki aż do Smardzewa
(15km), tam cały boży dzień zjeżdżał z góry i podchodził
piechotą pod górę smardzwickich wzgórz, a pod wieczór zasuwał na nartach do domu.
Czego i Wam życzę. Bo po tych
wojennych traumach na Fotodinozie- nic tylko przejść się w spokoju
ze stacji Arturówek po największym lesie leżącym w obrębie
granic miejskich w Europie.
To właśnie uczynimy w trzecim odcinku
stacji Łódź Arturówek. Tylko trzeba będzie trochę na niego
poczekać.
Fabrykant
P.S. Dla purystów obiektywowych- zdjęcia wykonane Canonem 5D i obiektywami Sigma AF 24mm/2,8 Super Wide Macro, Sigma AF 90/2,8 Macro. Fotografie oznaczone nazwą obiektywu i wartością przesłony są nieobrabiane a jedynie zmniejszone.
Ukazały się dotąd następujące odcinki Projektu Okrążenia Łodzi -
Arturówek:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11a…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11b…
Marysin:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-1-s…
Stoki
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-2-s…
Widzew (na niepoważnie)
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-3a-…
Żabieniec
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-8-s…
Radogoszcz Zachód
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
Karolew
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
i Olechów
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-od…
Jeszcze dużo roboty przede mną, ale nie poddajemy się.
Arturówek:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11a…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11b…
Marysin:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-1-s…
Stoki
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-2-s…
Widzew (na niepoważnie)
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-3a-…
Żabieniec
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-8-s…
Radogoszcz Zachód
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
Karolew
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
i Olechów
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-od…
Jeszcze dużo roboty przede mną, ale nie poddajemy się.
Kto chce pomóc - bardzo proszę o udostępnianie. Dziękuję!
Źródła i źródełka:
„Spacerownik łódzki” -R.
Bonisławski, J. Podolska.
Super, super. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńZdrowia!
OMG, czego to ja jeszcze nie wiem o moim ukochanym Julianowie. Dziękuję bardzo!
OdpowiedzUsuńProszę bardzo. Staramy się jak możemy. Ja też jeszcze dużo nie wiem o Julianowie, ale na szczęście podczas pisania o nim dużo się dowiaduję. Już wkrótce bendem erudytem ;)
UsuńO psiakostka! Nie zastosowałem w tekście żadnego cytatu. To chyba pierwszy.
OdpowiedzUsuńzacytowałeś tablicę - to też się liczy!
UsuńNo fakt! Więc jednak! Uff.
Usuńto jeden z takich artykułów, gdzie chciałoby się dać lajka, ale temat nie pozwala - no bo jak tu lubić takie historie?
OdpowiedzUsuńDobrze że się podoba. Cieszę się. To taka mała polityka historyczna w wydaniu prywatnym.
UsuńBardzo dziękuję. Pięknie napisane. Dla mnie to bardzo ciekawa porcja wiedzy, którą pochłaniam z pasją. Kocham Łódź i Julianów miłością czystą. Każdy skrawek informacji skrzętnie notuje i opowiadam znajomym przy różnych towarzyskich spotkaniach. Wielkie dzięki!!!
OdpowiedzUsuńMiło mi! Dziękuję!
Usuń