P.S.(Tutaj dostępna opisana wcześniej Stacja Łódź Marysin- LINK)P.S. II- pewnie przesadziłem z objętością tego wpisu. Umówmy się, że można go czytać na dwa razy, dobra?
Fabryka nici Ariadna na ul. Niciarnianej |
Otóż jak marszałek Piłsudski
wysiadał z tramwaju „Socjalizm” na przystanku „Niepodległość”,
tak i my wysiądziemy. Ale nie z tramwaju, tylko z Łódzkiej Kolei
Aglomeracyjnej, nie na przystanku „Niepodległość”, tylko na
stacji „Łódź Stoki”. I nie zegarki tylko rowery. I nie
rozdają, tylko kradną.
Łódzka Kolej Aglomeracyjna, choć
jeszcze nie pod tą nazwą, to był pomysł socjalistyczny. Jeszcze
za Gierka zbudowano na linii Łódź Widzew- Zgierz obustronne
perony, które potem stały samotnie, jak ten Himilsbach z
angielskim, albo jak wiadukt pod Tuszynem, niepołączone z niczym i
były nieużywane. Dopiero lata 2010-te ruszyły coś w kwestii
regularnych pasażerskich przejazdów na tej linii.
Ł.K.A. Ma na pokładzie nie tylko
automaty biletowe, ale też wifi. Można zatem przeglądać sobie
wpisy Fotodinozy pomiędzy przystankami.
Jeżeli przemieszczamy się na stację
Łódź Stoki od strony Marysina, możemy po drodze z okna pociągu
zwiedzić jedną atrakcję z daleka- jest to zajezdnia tramwajowa z
lat 80-tych, największa w mieście (z niej startuje na przykład
bardzo interesująca linia tramwaju zabytkowego nr 46 do Lutomierska,
obsługiwana przez tramwaj Konstal 3N). Więcej uwagi nie musimy jej
chyba poświęcać.
Za to teren pomiędzy zajezdnią
tramwajową, a stacją Łódź Stoki jest dla przeciętnego,
zmotoryzowanego łodzianina z innej dzielnicy (takiego jak ja) wielką
terra incognita, ponieważ jest to olbrzymi obszar, po którym nie
biegną żadne drogi asfaltowe a z lotu ptaka widać tam jedynie
wielki krzyż torów ŁKA i tramwajowych.
Stacja Stoki ma jeden poważny problem
ze sobą. Lokalizacyjny i nazewniczy. Rzeczywiście leży w
administracyjnej dzielnicy Stoki, ale na takim jej krańcu, że do
największych atrakcji samych Stoków, do ich jądra ciemności jest
stamtąd ze trzy kilometry.
Łódź Stoki mogłaby się z
powodzeniem nazywać za to „Łódź Niciarniana 2”. Bo jest w
mieście taka stacja- Niciarniana, świeżo odnowiona i leżąca na
linii do dworca Fabrycznego, którą od stacji Stoki dzieli może z
kilometr.
Zatem ze stacji Stoki można zwiedzić
sobie parę atrakcji bardziej centralnych dzielnic.
Kamyczki na stacji. Człowiek jednak przezwycięży każdą trudność. |
Jak słusznie zauważył Piotr Grobliński- LINK stacja Stoki jest conieco odwrócona dupskiem do
klienta- to znaczy peron ma nie z tej strony, z której by było
trzeba. No, w sumie zależy skąd przychodzimy i dokąd jedziemy. Nie
rozsądzi się tego dylematu. Przydałyby się perony po obu
stronach. No już trudno. Za to pasażerowie doskonale sobie radzą
niezbyt przejmując się napisami. Wiadomo- jak u Szwejka: nie wolno,
ale można.
Pierwsze co widzimy po przybyciu na
stację, to potężny budynek Szpitala Klinicznego. Jest to
najbardziej znana w mieście inwestycja, ponieważ inwestowano w nią
od roku 1975-go, kiedy to wmurowano kamień węgielny.
Szpital kliniczny na ul. Pomorskiej, Canon 5D + Sigma 90mm @ f/8, -0,67 EV, filtr czerwony. |
Pragnę poinformować, że szpital jest
nadal w budowie, nawet w niektórych miejscach napisy to głoszą. W
wykańczaniu jest. Wystarczy wjechać windą na ostatnie piętra i
widać tam sporo śladów wykańczania.
Skoro budowano go przez 38 lat, to nie
mogło być tak, że pierwotny projekt ostał się bez zmian. Dookoła
szpitala można znaleźć znakomite artefakty, będące śladami tego
heroicznego wysiłku projektantów- na przykład przejścia
podziemne, biegnące znikąd donikąd, wiadukty niepołączone z
drogami (miała tu biec dwupasmówka, ale jakoś nie biegnie), oraz
różnego rodzaju wygony, mocno kontrastujące z modernizmem zielonej
bryły.
Przejście podziemne, które nie łączy nic z niczym. Brak chodników żeby do niego dojść od strony budynku. Canon 5D + Sigma 24mm @ f/8, -1 EV, filtr czerwony. |
Olbrzymią kubaturę zajmuje szpital,
31 klinik, 5 sal operacyjnych, a na najwyższych piętrach- sale
wykładowe. Największą zaletą dla turysty jest jednak to, że cały
54 hektarowy teren szpitala jest nieogrodzony i dostępny prawie z
każdej strony, zatem możemy łatwo zrobić skrót przez niego do
pobliskich atrakcji.
Lećmy zatem, zgodnie z tytułem Sławomira Mrożka- „Na południe”.
Już za chwilę natkniemy się na
imperium. To znaczy jedno z imperiów fabrycznej Łodzi. Od strony
naszej marszruty lub roweruty najpierw pojawi się osiedle niskich
ceglanych domków o charakterystycznym układzie- familoki imperium
fabrycznego.
Darthem Vaderem tego imperium był
Juliusz Kunitzer- ewangelik przybyły z Kalisza, gdzie kształcił
się już w zawodzie tkacza. Formalnego wykształcenia nie zdobył
nigdy, ale dzięki dużej inteligencji, szerokim horyzontom i ambicji
zrobił karierę co najmniej od pucybuta do milionera. A nawet
jeszcze lepiej.
Zaczął pracę w łodzi w latach 60-
tych XIX wieku, w fabryce Hentschla na Piotrkowskiej, gdzie szybko
awansował na kierownika technicznego. Niedługo później, wraz ze
szwagrem Ludwikiem Meyerem. nabył świeżo spaloną fabrykę od
swego pryncypała po bardzo korzystnej cenie. Wspólnicy zajęli się
produkcją wełny i szybko rozwinęli zakład.
Juliusz Kunitzer zamierzał inwestować
na dalekich przedmieściach Łodzi, bo w centrum coraz trudniej było
o dobre grunty i wodę potrzebną do produkcji. Do tego celu nawiązał
bliższe kontakty z bogatym fabrykantem- Juliuszem Heinzlem (o którym
dużo jest/ będzie napisane w relacji ze stacji ŁKA Łódź
Arturówek). Za jego poparciem zyskał dostęp do kredytów i kupił
wielkie tereny na wsi Widzew gdzie zbudował swoją potężną
fabrykę, całkiem niezgodnie z przepisami rosyjskiego zaboru
dotyczącymi nabywania gruntów wiejskich. Fabryka stanęła już w
1879 i pracowało w niej 15 tysięcy wrzecion i 500 krosien,
obsługiwanych przez tysiąc robotników, ale problemy z władzami
trwały przez następne dwadzieścia lat, kiedy to przy użyciu
licznych sił i środków zostały wreszcie zakończone.
Money makes the world go around
It makes the welt go 'round.
A mark, a yen, a buck or a pound
...a buck or a pound
...a buck or a pound.
Is all that makes the world go around
That clinking, clanking sound...
Can make the world go 'round.
It makes the welt go 'round.
A mark, a yen, a buck or a pound
...a buck or a pound
...a buck or a pound.
Is all that makes the world go around
That clinking, clanking sound...
Can make the world go 'round.
Niedługo później powstała w pobliżu
związana z Kunitzerem i Heinzlem fabryka nici. De facto zbudowano
nową, początkowo nieformalną dzielnicę miasta.
A, no i jakby kto was w tej dzielnicy
pytał: „Za kim jesteś, kolo?”, to nie odpowiadajcie, że nie
interesujecie się sportem, tylko że- za Widzewem. Widzew Pany.
Przynajmniej na Widzewie.
Tym razem obejdziemy tylko fragment
dawnego królestwa Kunitzera, bo całość należałoby podzielić
przynajmniej na dwa etapy- ten bliżej stacji Łódź Stoki- w
postaci Łódzkiej Fabryki Niciarnianej i ten leżący bliżej stacji
Łódź Dąbrowa- Widzewskiej Manufaktury. Kunitzer- król Widzewa
był z fabryką nici związany tylko w początkowej fazie jej
powstawania. W dalszej części historii ten kawałek miasta
zdominowała inna nacja, dość niespodziewana jak na Łódź-
synowie Albionu.
Jeśli chodzi o samo oglądanie
obiektów, to bliższa nam część jest wyjątkowa na tle innych
fabryk łódzkich- nadal działa! Pod nieco inną nazwą (Ariadna
S.A.), ale jednak. Do tego produkują mniej więcej te same wyroby co
za czasów gdy ją budowano. Zatem bieganie między budynkami z
czerwonej cegły i strzelanie sobie selfie na tle tej Ziemi Obiecanej
będzie nieco utrudnione- można je oglądać głównie z zewnątrz.
Fabryka nici Ariadna, ul. Niciarniana. Canon 5D + Sigma 90mm @ f/2,8, -0,67 EV, filtr zielony. |
Do fragmentu dawnego imperium Kunitzera
i Heinzla dochodzimy właśnie od strony Łódzkiej Manufaktury
Niciarnianej, w której to przyszłej inwestycji obaj fabrykanci,
mający już swoje wielkie zakłady bawełniane, nabyli udziały.
Wkrótce powstała potężna wytwórnia nici i przędzy- budowę
rozpoczęto w 1897 roku. Imponujący kompleks z cegły,
przypominający gotycką architekturę obronną, ale zmiękczony
secesyjnymi detalami wystawał niczym gibraltarska skała spośród
wiejskiej zabudowy wsi Widzew. W 1899 roku zatrudniano tu już 488
pracowników, głównie kobiet, a urządzenia fabryczne napędzały
dwie maszyny parowe o mocy 1600 KM.
Ariadna na ul. Niciarnianej |
Rok ten jest dość charakterystyczny.
Ciekawe jest to, że oba najbardziej
znane łódzkie kluby piłkarskie- Widzew i ŁKS powstały niedługo
po tej dacie. Również korty tenisowe zorganizowano w Łodzi
niedługo później. Niektórzy wiążą fakt przybycia do Łodzi
angielskiej kadry zarządzającej fabryką nici z rozpropagowaniem
piłki nożnej i tenisa w naszym mieście...
(Korty tenisowe przeznaczone specjalnie
dla owej kadry zbudowano przy ulicy Niciarnianej na pewno przed 1928-
a podejrzewam że jeszcze wcześniej, konkretnej daty jednak nie mogę
się doszukać. Trudno jednak wyobrazić sobie Brytola z klasy
wyższej średniej bez jego ulubionych rozrywek).
Pod zarządem Anglików fabryka
rozwinęła skrzydła jeszcze szerzej- skasowano produkcję tasiemek,
skupiając się wyłącznie na niciach. Wytwórnia znacznie
poszerzyła rynki zbytu, zwłaszcza w stronę wschodnią- do Azji
środkowej. Rozbudowano znacznie park maszynowy, zainstalowano trzeci
silnik parowy.
Rozbudowywano też cały kompleks-
zaprojektowano nowe domy fabryczne- niskie parterowe budynki
zawierające dwuizbowe mieszkania. Nie była to najbardziej udana i
wypasiona inwestycja- kanalizacji nie było, wychodki i sanitariaty
zaprojektowano przy jednym z boków terenu. Co gorsza familoki
postawiono na gliniastym gruncie na którym po deszczach i roztopach
tworzyły się wielkie rozlewiska podtapiające budynki. Niemniej
mieszkało na osiedlu fabrycznym około czterystu osób, cieszących
się niewysokim czynszem i dachem nad głową.
Przy tej skali produkcji już w
pierwszych latach istnienia fabryki, nawet na oddalonym od centrum
Widzewie pojawiły się niedobory wody, które rozwiązano wiercąc
studnię głębinową. Rozwiązano też kłopot z kanalizacją
prowadząc kanał kanalizacyjny pod linią kolei, który biegł do
oddalonej o kilkaset metrów Widzewskiej Manufaktury. Anglicy
zbudowali też bocznicę kolejową, która ułatwiła transport
towaru- istniała do 1914 roku, kiedy zdemolowały ją wkraczające
wojska niemieckie.
Zwiedzając z zewnątrz Fabrykę Nici
dobrze jest okrążyć jej mury- zaczynając od głównych budynków
przy Niciarnianej. Bliżej wiaduktu, po przeciwnej stronie ulicy
ulokowane są wspomniane korty tenisowe, oraz duży kamieniczny
obiekt z neogotyckim fryzem na fasadzie, niczym średniowieczna
forteca. Nawet ci on przypomina troszkę londyński Tower, jak mu się
tak subiektywnie przypatrzeć. To mieszkania dla zakładowych
inżynierów i kadry.
Za fabryką nadal prowadzi nas ceglany
mur, skręcający teraz równolegle do torów dawnej łódzkiej kolei
fabrycznej i nowo remontowanej stacji Niciarniana. Za torami widać maszty stadionu Widzewa. Charakterystyczny mur Niciarki prowadzi nas dalej, byśmy mogli okrążyć całe królestwo nici.
Stacja Niciarniana, widok od ulicy Nowogrodzkiej. |
Okrążenie terenów Manufaktury Nici
da nam jeszcze jeden bonus. Bez zbędnych kosztów opuścimy sobie
XXI wiek i wejdziemy w XIX. Na tyłach fabryki biegnie przeurocza
ścieżynka. Tajna, używana prawdopodobnie od 150 lat, która łączy
tory kolejowe z osiedlem robotniczym- familokami na Niciarce, tzw Grembachem. Możemy
poczuć się trochę jak odkrywcy tajemnic. Ale tylko troszeczkę.
Przeze puszcz wiedłać ścieża,
aliściż wiedła na przeła.
Kądy spoźresz, pła, grązy a mczary, huszcze a
jaszcze. Gąstew chruścielów, parzenie, wżdyż takoże dąbców a
świekrów jasienicą farbionych, kądy spoźresz. Kole ścieży
kwitnęły mechła miętko, puchliwie. Pachły niezabudy, zezule,
paprochy, pampuchy, czmerechy, szczawieje…
(Artur Maria Swinarski, podrabiający styl
Antoniego Gołubiewa)
Ścieżka od ul. Nowogrodzkiej, Canon 5D + Sigma 90mm @ f/5,0, -1 EV, filtr zielony. |
Canon 5D + Sigma 90mm @ f/8, -1 EV, filtr zielony. |
Budynki robotniczych mieszkań fabryki nici, cóż, prawdę powiedziawszy nie zmieniły się wiele od czasu powstania. Cztery rzędy długich parterowych ceglanych szeregów stoją jak stały przed I wojną. Rzędy komórek ciągną się po obu stronach osiedla jak i ciągnęły się za czasów brytyjskiej dyrekcji.
Osiedle fabryki nici, tzw Grembach. |
Canon 5D + Sigma 90mm @ f/2,8, -1 EV, filtr zielony. |
W domach robotniczych nadal
niewątpliwie mieszka wielu emerytowanych pracowników fabryki. Można
tam nadal znaleźć urocze przejawy tradycyjnej kultury i życia.
Canon 5D + Sigma 90mm @ f/2,8, -1 EV, filtr zielony. |
Jest tam wyjątkowo i ciekawie. Ale nie
spodziewajcie się, że jest tam schludnie jak na katowickim
Nikiszowcu. Za to raj dla fotografów i fotografii.
Canon 5D + Sigma 90mm @ f/8, -1,67 EV, filtr zielony. |
Ech, czegoż to się nie znajdzie w tym
naszym mieście...
W tym mieście
nie jestem zbyt mocny
Niewiele tak
mogę.W hurtowni przy dawnej Gwiaździstej mam tylko podłogę. (cytat)
Oglądając XIX wiek na Niciarce,
wróćmy myślami do dalszych lat Manufaktury Niciarnianej.
I Wojna Światowa nie tylko zdemolowała
fizycznie miasto- pisało się o tym przy okazji zdjęć Michała
Daszewskiego- LINK), ale także
postawiło na głowie całą organizację przemysłu- dotychczasowe
fabryki znajdujące się do wojny w zaborze rosyjskim były
nierozerwalnie związane z chłonnym rynkiem w Rosji. Tam szła
prawie cała łódzka produkcja. Tymczasem wchodzący do Łodzi
Niemcy spowodowali powstanie pomiędzy łódzkim imperium tekstylnym,
a jego dawnym odbiorcą ścisłej i wrogiej granicy. Krany dobrobytu
nagle zostały zakręcone.
Niemcy, choć zachowujący znacznie
więcej umiaru niż w kolejnej wojnie, prowadzili w Łodzi politykę
rabunkową, demontując i rekwirując maszyny fabryczne, oraz
wszelkie dobra ruchome mogące być przydatne w wojnie. Łódź
tąpnęła gwałtownie. Bezrobocie szalało, a wraz z nim wielka
bieda.
Drugi budynek mieszkalny dla kadry zarządzającej fabryką nici- ul. Czechosłowacka 3- furtka wejściowa. Canon 5D + Sigma 24mm @ f/5,6, -1 EV, filtr czerwony. |
Przedsiębiorstwa które dotychczas
zatrudniały wielkie rzesze robotników, mimo własnego upadku
organizowały wobec tego kryzysu drobną pomoc dla ludzi- w postaci
niewielkich zapomóg, oraz wydawania tanich obiadów, ale same ledwo
przędły z nożem na gardle.
W 1916 roku fabryka przeszła pod
zarząd niemiecki, wywieziono z niej większość maszyn, produktów
i surowców, a potem urządzono w niej warsztaty naprawcze aparatów
telefonicznych. Ta niszowa działalność dała początek późniejszym
powojennym zakładom naprawczym telefonów, zorganizowanym przez
wykwalifikowanych przez Niemców polskich pracowników.
Po I wojnie, mimo bardzo trudnej
sytuacji Manufaktura Niciarniana poddźwignęła się z upadku, przy
wydatnej pomocy brytyjskiej macierzy. Już na początku lat 20-tych
zainstalowano w fabryce cztery maszyny parowe i sześć napędów
elektrycznych. Kadrą zarządzającą i inżynierską nadal stanowili
Anglicy lub obcokrajowcy związani z brytyjskim koncernem- często
Niemcy i Austriacy. Szkolono także intensywnie polskich specjalistów
i robotników, zwłaszcza że fabryka zatrudniała dużą ilość
młodocianych- 15%, głównie dziewczyn. Inspekcja pracy stanowiła
nad nimi ścisły nadzór, naciskając na edukację, co też
czyniono. Firma na Niciarnianej była nadal jedyną w Łodzi
przemysłową inwestycją brytyjską.
Na przełomie lat 20-tych i 30-tych
Fabryka Nici była uznawana za jedną z najlepiej zorganizowanych i
dobrze radzących sobie zakładów na terenie miasta. Pomimo lat
ekonomicznego kryzysu po bocznicy kolejowej wyjeżdżały z firmy dwa
pociągi produktów dziennie. Dwa pociągi, proszę Państwa!
Pod koniec lat 30-tych Łódzka Fabryka
Nici szła na fali prosperity, zatrudnienie wzrosło do 1000 osób i
ścieżka dalszego działania wydawała się jasna i prosta. Firma
rozwinęła działalność społeczną, zorganizowała towarzystwo
sportowe i bibliotekę. Niestety, jak wiemy II Wojna Światowa
pokrzyżowała wielu ludziom ich dalekosiężne plany.
Podczas okupacji niemieckiej
przemianowano nazwę fabryki na Litzmannstadter Fabrik für Nahgarne
i przeprofilowano działalność na nici z włókien sztucznych
Zellgarn, służące do produkcji lotniczej. Same włókna sztuczne
produkowano kilometr dalej, w części zreorganizowanej przez Niemców
Widzewskiej Manufaktury- późniejszych powojennych zakładach
Chemitex- Anilana.
Wyzwolenie spod okupacji na szczęście
nie zniszczyło fizycznie Łodzi, jak to się miało w wielu innych
miastach (z których wiele zostało zdemolowane przez Armię Czerwoną
już PO ich zdobyciu- dla rozrywki, na przykład Iława).
Ucierpieli tylko ludzie. Miasto
wyludniło się o ponad jedną trzecią.
Ale też dużo ludzi napłynęło tuż
po wojnie do Łodzi- przez chwilę pełniła ona rolę stolicy,
zamiast zrównanej z ziemią Warszawy. Sporo napłynęło także
repatriantów, po tym jak Stalin z Churchillem i Rooseveltem (który
to łobuz ma do dziś w Łodzi swoją ulicę- nie należy się!)
postanowili troszkę Polskę przykroić na mapie.
Produkujące przez całą wojnę
zakłady na Niciarnianej i ich wyposażenie nie zostały zniszczone i
już we wrześniu 1945 roku wznowiły produkcję, zatrudniając ponad
800 osób i produkując rocznie 150 ton nici.
Dzisiaj Niciarka, pod nazwą „Ariadna
SA” jest bodaj najostatniejszym z ostatnich reliktem przemysłowej
świetności miasta, działającym nieprzerwanie od XIX wieku.
Chociaż jeden! Wszystkie inne przeznaczono już na bary sushi,
kręgielnie, albo działalność artystyczną. Niby też fajnie, ale
jednak- cieszy to mniej.
Powodzenia „Ariadno”!
Powrotną trasę na stację Łódź Stoki pokonałem zygzakiem po osiedlu leżącym na wschód od fabryki nici. Stoi tam jeszcze masa reliktów robotniczej Łodzi- drewnianych domków pamiętających czasy Kunitzera. Do mieszkania, to one może się nie nadają za bardzo, za to do fotografowania- znakomicie.
Canon 5D + Sigma 90mm @ f/2,8, filtr zielony. |
Canon 5D + Sigma 90mm @ f/2,8, -0,67 EV, filtr czerwony. |
Canon 5D + Sigma 90mm @ f/8, filtr zielony. |
☼ ☼ ☼ ☼ ☼ ☼ ☼ ☼ ☼ ☼ ☼ ☼
Po tych fabrycznych klimatach udamy się
wreszcie zasłużenie na dzielnię, od której wzięła nazwę stacja
ŁKA. Jest tam trochę do zobaczenia, ale bez roweru, lub dużej
ilości czasu nie podchodź, bo dystanse są odległe. No i będzie
trochę pod górę, a trochę w dół- jak sama nazwa Stoki wskazuje.
Pierwsza góra już majaczy w
perymetrze stacji PKP/ ŁKA. Wielka, zadrzewiona góra. Niestety nie
wejdziemy na nią, bo jest otoczona płotem, a nawet zasiekami. Tak
bardzo jest ważna.
Ta góra jest atrakcyjna tylko raz na
dwa lata. Kiedy? Wtedy kiedy wodociągi miejskie spuszczą całą
wodę ze zbiornika. Bo ta góra, to gigantyczny zbiornik wody,
najlepszej w Polsce kranówki. Nie wierzycie? Nie ustępuje
butelkowanej wodzie źródlanej. Bo to JEST woda źródlana.
To jak długo trwała budowa łódzkich
wodociągów wydaje się jakimś żartem. Miasto, które na początku
XX wieku miało prawie 300 tysięcy mieszkańców, a w 1915 roku już
600 tysięcy, nadal czerpało wody z podwórkowych studni i
kanalizowało się do sławojek. 600 tysięcy luda bez wody bieżącej
i kibelków! Tylko fabryki czerpiące wodę z ujęć głębinowych
mogły pompować ją do swoich maszyn i kranów.
Już w 1901 roku miasto postanowiło
zatrudnić słynnego inżyniera Williama Heerleina Lindleya do
opracowania projektu wodociągów. William Heerlein, nie mylić z
ojcem- Williamem bez drugiego imienia, miał niezłe podstawy do
działania na niwie wodociągowej. William senior był znany jako
twórca wodociągów w Hamburgu, Kolonii, Stralsundzie, Szczecinie,
Lipsku, Dueseldorfie, Frankfurcie nad Menem, Sankt Petersburgu,
Budapeszcie, Bazylei, Moskwie i Baku. Przyczynił się jak mało kto
do ograniczenia epidemii tyfusu w Europie, doprowadzając owe miasta
do higienicznych standardów. Firmę prowadził wraz z trójką
synów. Junior- William Heerlein Lindley był naczelnym twórcą
wodociągowym w Polsce- zaprojektował je dla Warszawy, Radomia,
Łodzi, a później czeskiej Pragi.
Fajnie tak mieć rodzinną firmę
obsługującą wszystkie krany w Europie.
Plany Lindleya powstały. Przewidywały
budowę wielkiego zbiornika na Stokach, zasilanego ze studni
głębinowych, oraz magistralą wodną z rzeki Pilicy. Ale nic z tego
nie wyszło. Władze miasta uznały że inwestycja jest zbyt
kosztowna i że ewentualne opłaty za wodę nie zbilansują wydatku.
No a zaraz potem była już I wojna
światowa.
Za wolnej Polski w 1919 roku
postanowiono jednak przymierzyć się do budowy według
przedwojennych planów. Zatrudniono inżyniera Stefana Skrzywana,
dawnego współpracownika Lindleya z Warszawy. Zmierzono siły na
zamiary. Znów finanse miasta okazały się za krótkie. Inżynier
Skrzywan zaproponował, żeby skupić się na początek na budowie
sieci kanalizacyjnej. W 1927 roku nastąpił jej rozruch, a w 1932
zbudowano oczyszczalnię ścieków na Lublinku.
Po latach kryzysu, miasto zabrało się
też wreszcie za realizację wodociągów, według pomysłu Lindleya,
w najbardziej oszczędnej formie- przy pomocy studni głębinowych.
Przed wojną zdołano wywiercić trzy z pięciu planowanych studni,
ale nie rozpoczęto nawet budowy wodociągów. Wkrótce zaczęła się
hitlerowska okupacja i dalszy ciąg działania przejęli Niemcy,
którzy na szczęście nie zarzucili pierwotnych planów- do 1945
roku powstało 86 kilometrów sieci.
Wydobycie wody ze studni głębinowych
miało według Lindleya zapewnić miastu wodę na 20 lat. Nie pomylił
się w tych wyliczeniach. Już w 1950 roku zaczęło brakować wody w
kranach i podjęto decyzję o budowie rurociągu z Pilicy, a później,
wobec kolejnych deficytów o budowie Zalewu Sulejowskiego i nowego
ujęcia. Równolegle wiercono kolejne studnie głębinowe, które
zapewniają Łodzi wodę do dzisiaj.
Sam podziemny zbiornik wody (właściwie
cztery zbiorniki), tak zwaną „podziemną łódzką katedrę”
można obejrzeć, jak się wspomniało tylko z okazji jej
czyszczenia, mniej więcej raz na dwa lata- odbywa się w nich wtedy
czasami koncert smyczkowy. Potem zbiornik jest odpowiednio płukany,
żeby zgubiona pałeczka dyrygenta nie utknęła komuś w kranie.
Zdjęcia z niego można obejrzeć na
Wikipedii:
Zbiorniki są zbudowane na planie
kwadratów o boku 60 metrów i wysokości 7metrów (!), ich stropy
podpiera 81 à la gotyckich
kolumn (!!) tworzących siatkę stu ceglanych kopuł (!!!). W
zbiornikach łącznie mieści się 60 tysięcy metrów sześciennych,
a rocznie przepływa przez nie 30 milionów metrów sześciennych
wody. (!!!!!!!)
Cuś. Pod płotem góry wodociągowej, ul. Lawinowa. |
Mijając górę wodociągową za chwilę
miniemy także kolejny znak idiotyzmu urbanistycznego, mianowicie
wiadukt z lat 90-tych nad torem kolejowym, który nie łączy
absolutnie nic z absolutnie niczym i z żadnej sąsiadującej ulicy
nawet go nie zobaczymy- widać go właściwie tylko z pociągu, a
resztę zarastają krzaki. Miało być tak pięknie, a wyszło jak
zawsze.
Już za chwilę znajdziemy się w samym
sednie dzielnicy Stoki.
Góry i doliny na tych Stokach.
Wszystko przez ten lodowiec. Tutaj jest najwyższe miejsce miasta-
240mnpm.
Stoki wydawały mi się zawsze jakieś
takie osobne. Bo one były osobne. Była to dzielnica słabo
połączona z resztą miasta, oddzielona od niego wielkimi
przestrzeniami pól i torem, po którym właśnie tu dotarliśmy.
Dopiero od kilku lat przestrzeń ta jest wypełniana nowymi działkami
i domami- co wcale mi się nie podoba, ale taka jest kolej rzeczy. Te
stoki za górami, za polami były bardziej romantyczne...
Z grubsza tak się ogląda Łódż ze Stoków. Coś tam majaczy. Canon 5D + Sigma 90mm @ f/2,8, -0,67 EV, filtr czerwony. |
Jak wszystkie dzielnice miasta- i to
było kiedyś wsią.
W XV wieku wieś tę mieli w posiadaniu
niejacy Romiszewscy, z Jakubem Romiszewskim na czele, ale już syn
Jakuba Romiszewskiego- Jan był zwany Janem ze Stoków, a jego
potomek znów Jakub- już Stokowskim.
Stokowscy, mający w posiadaniu tę
wieś przez następne dwa stulecia, mieli w niej skromny drewniany
dwór i 140 hektarów gruntów rolnych, ale w dużej części leżały
one odłogiem. Do XVIII wieku było tu raptem tylko kilka zagród
chłopskich. Rąk do pracy zawsze tu brakowało, a ziemia nie była
zbyt urodzajna- co się jeszcze w przyszłości miało okazać.
Znana jest historia o tym, jak pewien
szlachciura Ostojski z odległego Lutomierska zakochał się w
chłopskiej córce ze Stoków, która była parobką u Stokowskich.
Uczucie było na tyle silne, że nie bacząc na różnicę stanów i
sprzeciw właściciela Stoków- Ostojski wykradł swą ukochaną
Mariannę i porwał ją do siebie.
Tu nastąpiła kontrofensywa
Stokowskich, którzy zebrali swoich chłopów i poszli na dom
Ostojskiego, żeby siłą, hurmem i widłami odebrać cenną
pracownicę folwarku. Nastąpiły różne dantejskie sceny, z
pobiciem braci Ostojskiego włącznie, oraz uwłaczaniem honoru
szlacheckiego niepoczciwymi słowy. Sama Marianna nie dała się
odebrać, zabarykadowawszy się na stryszku i wezwawszy pomocy
sąsiadów. Ci przybyli licznie.
Nastąpił mały pat siłowy, który
miał finał w sądzie.
Sprawa skończyła się polubownie-
Stokowianie przeprosili publicznie Ostojskiego, a ten oddelegował
swoją służącą na Stoki, celem rekompensaty siły roboczej.
Folwark Stoki nie prosperował jednak
zbyt dobrze. Ziemia na górkach stokowskich była słaba, piaszczysta
i żwirowa i mało co chciało tu rosnąć. Za to ów piasek i żwir
stanowił sensowną wartość- zwłaszcza że tuż za polem zaczęło
się budować wielkie fabryczne miasto- Łódź. Nadzieję rozbudziły
też znalezione tu pokłady węgla brunatnego. W końcu XIX wieku
Stokowscy jednak ledwo przędli, wyprzedali liczne swoje dobra, a po
tym jak Stanisław Stokowski wziął udział w powstaniu listopadowym
przeciwko rosyjskiej okupacji i został zesłany na Sybir- rodzina
straciła cały majątek. Na licytacji wykupił go od carskich władz
ambitny Szymon Wojciechowski, zresztą daleki krewny Stokowskich.
Miał on szerokie plany dotyczące swojego nowego nabytku, leżącego
już u krańców rozkwitającego fabrycznego miasta. Chciał
przekształcić Stoki w dochodowy interes, licząc zwłaszcza na ów
węgiel brunatny, bardzo poszukiwany do maszyn parowych stawianych
właśnie w nowych łódzkich fabrykach.
Z początku sam, zatrudniając
specjalistów górniczych Wojciechowski zbadał złoża, a potem
znanemu nam z Niciarki fabrykantowi Kunitzerowi dał wyłączność
na eksploatowanie węgla.
Niestety okazało się, że na nic te
zabiegi- zasoby węgla okazały się już po roku bardzo skromne. Sam
żwir, piach i glina.
Glina? No to cegły można robić!
Właśnie.
W 1908 roku Wojciechowscy postawili
cegielnię. Już niedługo zaczęła być znana jako producent
świetnej ceramiki. Większość łódzkich fabryk, stawianych po tym
roku, kupowało wyroby cegielni ze Stoków. A jak się dowiedzieliśmy
z poprzednich akapitów- wodociągi i kanalizacja w mieście miały
dopiero być budowane.
A wszystko to z klinkierowej cegły.
To właśnie z tej cegielni wyszły
materiały, z których zbudowane są „neogotyckie” podziemne
zbiorniki wody, oraz liczne kanały w całej miejskiej sieci.
Otóż jest i dawna cegielnia.
Stoi. Choć nie jest już cegielnią.
Ale jeszcze wygląda. Wysoki komin
nadal celuje w niebo.
Cegielnia na ul. Pomorskiej |
Dawna cegielnia na ul. Pomorskiej. Dziś serwis "Team-Car Cegielnia". |
Dawna cegielnia na Pomorskiej. Dziś- "Team Car Cegielnia". Canon 5D + Sigma 90mm @ f/9, -0,67 EV, filtr zielony. |
Fajnie, że nie wszystko idzie na
rozkurz.
A ponieważ inwestor ów prowadzi
warsztat samochodowy, to chętni na motoryzacyjny historyzm także
znajdą tu coś dla siebie.
Cegielnia pod zarządem
Wojciechowskich działała do wybuchu I wojny, kiedy upadek przemysłu
i kryzys pogrążył ją finansowo. W dwudziestoleciu międzywojnia
cegielnię wydzierżawiła niemiecka firma. Produkcja ruszyła
ponownie, zwłaszcza produkcja klinkieru, potrzebnego do wykładania
nowo budowanych kanałów kanalizacji.
W okolicy cegielni w tym czasie
powstało wiele wyrobisk- glinianek, i hałd piachu i żwiru. Dzisiaj
już w większości nieistniejące- kiedyś były radością i
utrapieniem okolicznych mieszkańców- niepilnowane tereny służyły
kąpielom, ale też sprzyjały licznym wypadkom. Jedno z ostatnich
wyrobisk- stawów leży na terenie serwisu samochodowego.
Cegielnia, pod różnymi właścicielami
działała do lat 2010-tych, kiedy to zdechła i została podzielona
i sprzedana kilku właścicielom.
Działają za to do dzisiaj żwirownie
wydobywające piasek- tak jak działo się to za czasów
Wojciechowskich- leżą za osiedlem Stoki w kierunku na Mileszki/
Nowosolną.
Osiedle Stoki, położone na skłonie
biegnącym od ulicy Pomorskiej przed wojną było wioską, w której
postawiono szeregi domków znanego nam z Marysina Towarzystwa Osiedli
Robotniczych- tutaj także powstały malutkie szeregowce, projektu Barbary i Stanisława Brukalskich, o bardziej
tradycyjnym wyglądzie- ze spadzistymi dachami, ale stojące na dość
dużych działkach. Budowę skończono w 1936 roku, a wraz z nią
zorganizowano stałą (prywatną) linię autobusową na Stoki,
zbudowano sklep spółdzielczy i szkołę. Domki przeznaczone dla
zamożniejszych robotników można było kupować na raty,
reklamowano je jako położone w najzdrowszej dzielnicy Łodzi- stoją
w najwyższym punkcie wzniesienia.
Osiedle Towarzystwa Osiedli Robotniczych (kolejarskie)- ul. Halna. |
Ul. Wichrowa. Widać. |
Wygląda na to, że jest tu zupełnie
jak w kieleckim. Potwierdzają to drzewa i nazwy ulic. Te nazwy to
dziedzictwo powojenne, kiedy postanowiono nadać dzielnicy same
górskie nazwy- jest nawet ulica Kasprowy Wierch. Za komuny ulice
były góralsko narodowe- Giewont, Janosika, Rysy, Krokiew. Ledwo
komuna upadła- od razu weszliśmy do Europy -ulicą Alpejską.
Gdy przyszła niemiecka okupacja Stoki
stały się miejscem strategicznych robót budowlanych- ładne
położenie na południowym skłonie skłoniło Niemców do założenia
tutaj czegoś na kształt osiedla idealnego, miasta ogrodu- dla
przesiedleńców z Rzeszy. Taki nowy lebensraum na wschodzie.
Jeszcze przed wojną Polacy mieli plany
rozbudowy Stoków, ale dokładne ramy inwestycji nadali okupanci. W
1941 roku stworzyli „Plan generalny miasta Litzmannstadt” (To
była nowa nazwa Łodzi nadana przez Hitlera, na cześć niemieckiego
generała z I Wojny), wedle którego miała nastąpić całkowita
reorganizacja miasta, z wyburzaniem budynków, poszerzaniem ulic i
budową nowych osiedli, na czele ze Stokami. Wybudować nie udało
się tak wiele jak zamierzali, ale burzycielskie działanie Niemców
widać po dziś dzień w centrum miasta, zwłaszcza na Zachodniej/
Al. Kościuszki i Narutowicza, które mają tylko jedną pierzeję, a
druga została w dużej części zlikwidowana w celu poszerzenia
ulicy.
Łódź została zreorganizowana
administracyjnie przez niemieckie władze- podzielono ją na 5
dystryktów miejskich i włączono w ramy miasta siedem kolejnych-
obejmując granicami Litzmannstadt obszar 200 km kwadratowych, w
miejsce przedwojennych 58-miu. Stoki również trafiły pod skrzydła
metropolii.
W obszarze Stoków wyznaczono Stoki
Północ, Południe i Środek (Stockhoff Nord, Süd
i Mitte). Ech ta niemiecka dokładność...
W czasie okupacji zbudowano w części
południowej 65 domów- stoją w całości do dzisiaj.
Stoki- osiedle niemieckie, ul. Zbocze. |
Nie stanowią co prawda jakiejś
wyjątkowo spektakularnej atrakcji- są w prostej formie, z małą
ilością detalu, jednakże bardzo wyróżniają się spośród
innych miejsc miasta- nastrojem i układem urbanistycznym i
przyjemnym położeniem.
Ul. Zbocze. Mini ryneczek osiedla niemieckiego. |
Ul. Górska/ Pieniny. Canon 5D + Sigma 90mm @ f/5,6, -0,67 EV, filtr czerwony. |
Przyjezdny z Niemiec nie doznawał tu
najmniejszego dysonansu estetycznego- to osiedle równie dobrze
mogłoby stać w Bawarii, albo w Szwabii. Tak. Szwaby mogły się
czuć tam jak u siebie- dwukondygnacyjne szeregi ze stromymi dachami
stoją amfiteatralnie wzdłuż poziomic. Pełno tu jeszcze
brukowanych ulic, a całość wieńczy na szczycie wzgórza uroczy
park- widać w nim malownicze zagłębienie, zwane „muszlą”- to
ślad dawnych wyrobisk węgla brunatnego po Wojciechowskim i
Kunitzerze.
Malownicze zagłębienie w parku Zaruskiego na Stokach- tzw. muszla, pozostałość po wyrobisku węgla brunatnego. |
Tuż po wojnie szpital zaczął służyć
polskim weteranom wojennym, a osiedle Stockhoff Süd-
przekształcono w nieformalne osiedle wojskowe.
Na Stoki dojeżdża od 1948 roku
tramwaj- do jego budowy przyczynili się podobnież kolejarze z
przedwojennego osiedla Towarzystwa Osiedli Robotniczych. Linia ma tu
przyjemną krańcówkę (dla niełodzian- pętlę), która można by
nazwać „parkową”- zakręca na szczycie stokowskiego wzgórza,
biegnąc w towarzystwie bodaj najdłuższej brukowanej ulicy w
mieście i otoczeniu starodrzewia
Park im. gen. Mariusza Zaruskiego na Stokach. Canon 5D + Sigma 90mm @ f/2,8, filtr czerwony. |
Park im. gen. Mariusza Zaruskiego na Stokach |
Prawdopodobnie najdłuższa brukowana ulica w mieście- Giewont.Canon 5D + Sigma 90mm @ f/2,8, -1 EV, filtr żółty. |
Po II Wojnie Stoki rozbudowywano nadal-
w latach 50-tych stanęły następne osiedla robotnicze- równie ładne, a w latach
60-tych nawet kino „Stoki”, w którym byłem raz w życiu-
dzisiaj dziwny trapezowy budynek zarastają krzaczory.
Kino "Stoki", później kino "Halny", później "Sala bankietowa Halny", teraz- tradizzioni ruderi antichhi. |
Na Stokach zachowało się sporo starego typu tablic z nazwami ulic. |
Budynki bliźniacze z lat 50-tych. Fajnie tu. Jak nie w mieście. Ul. Podgórze. |
Ul. Zbocze. Osiedle niemieckie. |
I skoro ten czas tak zwalnia, i macie
go jeszcze trochę, na przykład okazuje się że do następnego
pociągu jeszcze dobra godzina (dobra godzina- 62 minuty, w
przeciwieństwie do normalnej godziny- 60 minut. Cytat- Papcio
Chmiel)- zajrzyjcie za osiedla stokowskie, jeszcze kawałek dalej
wzdłuż ul. Pomorskiej.
Dostaniecie tam odpowiedź na pytanie:
Czy Łódź ma kopalnię? Taką z Barbórką, górnikami i tak dalej?
Otóż ma.
Odkrywkową, co prawda, ale to nawet
jeszcze lepiej- bardziej spektakularnie. To nie jest kopalnia węgla,
tylko piasku i żwiru- primo voto Stokowskich, ex Wojciechowskich i
Kunitzera, aktualnie Kopalnia Surowców Mineralnych „Kosmin”.
Plus jeszcze innych podmiotów gospodarczych, które eksploatują te
złoża z różnych stron.
Kopalnia piasku Stoki. |
Na teren kopalni nie wolno wchodzić,
ale jest jedna świetna ulica, z której można spojrzeć z góry
(jak to na Stokach) na księżycowy pejzaż wielkiego krateru,
eksploatowanego od ponad stu lat- to ulica Arniki. Kto to, kurde jest
ta Arnika? Sprawdzam w Wikipedii, że to górskie zioło.
Z ulicy pod nazwą górskiego zioła
można spoglądać z góry na kopalnię, i jeszcze widok stąd na
Łódź chyba najlepszy na całych Stokach- można obejrzeć bloki
Widzewa.
Widok z ulicy pewnego zioła na bloki Widzewa. |
Widzew ma zdaje się z Górnikiem
Zabrze tzw. kosę. Znaczy się nie ma zgody.
Co na to górnicy z Widzewa- Stoków?
Nie wiadomo.
Dość tych dywagacji. Trzeba lecieć na kolej Łódź Stoki.
Fabrykant
w podróży.Ukazały się dotąd następujące odcinki Projektu Okrążenia Łodzi -
Olechów:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-od…
Arturówek:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11a…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11b…
Marysin:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-1-s…
Stoki
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-2-s…
Widzew (na niepoważnie)
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-3a-…
Żabieniec
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-8-s…
Radogoszcz Zachód
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
Karolew
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
Jeszcze dużo roboty przede mną, ale nie poddajemy się. Kto chce pomóc - niech udostępnia. Dziękuję!
P.S. III: Wszystkie zdjęcia robione 25-cio letnimi obiektywami Sigma 24/2,8 Macro i 90/2,8 Macro. Zdjęcia bez ramek są wyłącznie zmniejszone i niepoprawiane. Zdjęcia powiększają się po kliknięciu.
P.S. IV:
Żródła i źródełka:
"Spacerownik łódzki" R. Bonisławski, J. Podolska.
Arturówek:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11a…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11b…
Marysin:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-1-s…
Stoki
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-2-s…
Widzew (na niepoważnie)
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-3a-…
Żabieniec
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-8-s…
Radogoszcz Zachód
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
Karolew
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
Jeszcze dużo roboty przede mną, ale nie poddajemy się. Kto chce pomóc - niech udostępnia. Dziękuję!
P.S. III: Wszystkie zdjęcia robione 25-cio letnimi obiektywami Sigma 24/2,8 Macro i 90/2,8 Macro. Zdjęcia bez ramek są wyłącznie zmniejszone i niepoprawiane. Zdjęcia powiększają się po kliknięciu.
P.S. IV:
Żródła i źródełka:
"Spacerownik łódzki" R. Bonisławski, J. Podolska.
ul. Czechosłowacka mi sie podoba.
OdpowiedzUsuńFajnie że istnieją takie ulice, których krajów patronujących już nie ma. Ciekawe czy jest jakaś ulica Austrowęgierska. Muszę to sprawdzić.
UsuńW gdyńskim porcie są np nabrzeża Czechosłowackie i Jugosłowiańskie.
UsuńDługie, ale warto. Proszę o jeszcze.
OdpowiedzUsuńNie miałem cierpliwości dzielić czytania na dwa razy. Łyknąłem na raz. Świetne! Aż się chce pojechać do Ł. nie tylko na targi.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło. Właściwie to o to chodziło ;)
Usuń"W końcu XIX wieku Stokowscy jednak ledwo przędli, wyprzedali liczne swoje dobra, a po tym jak Stanisław Stokowski wziął udział w powstaniu listopadowym przeciwko rosyjskiej okupacji i został zesłany na Sybir- rodzina straciła cały majątek." - nie chciałbym narzekać, ale na Sybir zdecydowanie prościej było trafić po styczniowym (no i trochę temu bliżej do końca XIX w.).
OdpowiedzUsuńNie grzeszę geniuszem odpowiadając na swój post, ale w podlinkowanym artykule dowiadujemy się, że tenże wyjechał zwiedzać bliższą centrum część Imperium Rosyjskiego w 1863 r. - co byłoby dowodem naprawdę nieśpiesznej represji po listopadowym (cóż, głupie pokolenie), bądź całkiem akuratnej w przypadku udziału w styczniowym.
UsuńDzięki za uwagi. Nie jestem w stanie dociec za które powstanie nasz Stokowski pojechał zwiedzać zimniejsze rejony. Jestem tylko wampirem internetowym. Mam za mało źródeł. Wyczytałem to w jednym z opisów Stoków. Ale możliwe, że to po styczniowym było. Tak czy siak zdołał wrócić i wynegocjować z Wojciechowskim rodzaj odszkodowania/ spłaty za przejęcie majątku.
UsuńTak sobie czytam "na raty" ten mocno rozbudowany tekst i oglądam zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPotem sobie zdjęcia z osobna (już nie "na raty") same zdjęcia kontempluję.
I te bez czarnych, poszarpanych ramek mi się bardziej podobają. Jeśli mogę też coś zasugerować to na tak dużą jednorazową porcję jest ona dość mocno jednostajna, taka mało urozmaicona. Gdy leci się "na raty" to ok, ale na raz to dla mnie troszkę zbyt monotematyczna.
Za to jedno zdjęcie Ci się udało wybitnie (przynajmniej mi się podoba) nr IMG_6533 (fabryka nici Aridana). Czy mógłbym je dostać w nieco większej rozdzielczości - wydrukowałbym je sobie na ścianę (nie będę rozpowszechniać, chyba że któryś z moich gości będzie miał fotograficzną pamięć).
Nie ma sprawy. Podaj swój mail na: fabrykant@o2.pl
UsuńWiem, że zrobiłem błąd wrzucając to wszystko naraz. Paru znajomych mnie za to skrytykowało. Poza tym odcinki Projektu Okrążenia są nieco mniej osobiste- z myślą o stworzeniu przewodnika, więc może też zbyt monotonne.
Mail poszedł... teraz czekam i dziękuję.
UsuńPiękne zdjęcia, i dla mnie całkiem zaskakujące. Muszę się przyznać do całkowitej ignorancji w temacie Łodzi - bywałem tam wiele razy, służbowo i prywatnie, ale moja prywatna topografia miasta składa się z (a) Piotrkowskiej (b) Manufaktury (c) takiego betonowego kościoła z kopułą na ulicy Kopcińskiego, gdzie mój kolega brał ślub z Łodzianką (d) amorficznej masy bloków i podupadłych kamienic, wypełniających reszte powierzchni tej odległej dzielnicy Warszawy. A tu proszę. Takie widoki.
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńNo, różne tu są rzeczy. Boż miasto przecież było drugie w Polsce pod względem ludności, to i obszarowo spore. Ale rzeczywiście dość homogeniczne-przecież w tym wpisie też same Manufaktury i podupadłe kamienice. Kiedyś zresztą fabryki nie były uznawane za coś godnego zwiedzania, dopiero od jakiegoś czasu awansowały- a fabryk były tu miliony. Skoro awansowały- to i Łódź się zrobiła jakaś taka bardziej turystyczna.
No a do tego wszystkiego Projekt Okrążenia odbywa się po dalekiej orbicie okrążającej, zatem piszę o rzeczach mało śródmiejskich. To są same opłoty. Myślę że są takie w każdym mieście, tylko trzeba się wgłębić.
bardzo fajne, duzo, ciekawie opowiedzianej historii z roznymi ciekawostkami, czyli tak jak lubie :) za dlugie wcale nie bylo, zdjecia faktycznie moze troche monotonne, ale pewnie to dla tego ze czarno-biale, ale maja klimat
OdpowiedzUsuńTo mnie rozwaliło: ,, ŁKS studiuje w Pabianicach" i ,,Widzew łączy stymulację kolagenu z liftingiem wolumerycznym"��
OdpowiedzUsuńTo znane w Łodzi napisy. Autorem jest niejaki "Jan III Waza", nieznanego nazwiska. Proponuję wkleić sobie ten link w wyszukiwarkę: https://www.google.pl/search?q=łks+robi+herbate+z+wody+po+pierogach&client=opera&hs=K2d&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=2ahUKEwjRtLbZzITfAhUIuIsKHcISCJAQsAR6BAgBEAE&biw=1326&bih=658
Usuń