A teraz znajdziemy ideę(...).
Edek?
- Postęp, proszę pana.
- Jak to należy rozumieć?
- No, w ogóle postęp.
- Ale jaki postęp?
- Postępowy. Do przodu.
- Znaczy się... naprzód?
- Tak jest. Przodem do przodu.
- A tył?
- Tył też do przodu.
- Ale wtedy przód będzie z tyłu?
- Zależy, jak patrzeć. Jak od tyłu do przodu, to wtedy przód będzie z przodu, choć do tyłu.
- To jakieś mętne.
- Ale postępowe, proszę pana.
Słąwomir Mrożek „Tango”
3. Podłącz gitarę do wzmacniacza
4. Włącz wzmacniacz i przekręć gałkę do końca w prawo
5. Palcami przebieraj po strunach.
Prawda, jakie to proste?”
I fakt że kawałek mu chlasnę czasem
Siadam na ławce, czytam prasę.
(cytat)
Wysoki poziom wybranych zwycięzców i charakter tych zdjęć jest oczywiście także zasługą tych co je wybierają, czyli jury konkursowego, w którym byli między innymi i Chris Niedenthal i Stefano de Luigi i i Beata Łyżwa- Sokół (fotoedytorka „Dużego Formatu”).
Najbardziej podoba mi się zdjęcie pani Moniki Krzyszkowskiej. O jej poziomie świadczy to, że aż dwa jej zdjęcia zostały wybrane do finałowej dziesiątki z 4000 nadesłanych na konkurs. Jest już wcześniejszą laureatką konkursu Polska Ulicznie 2016, członkinią stowarzyszenia fotografów Un-Posed, a z wykształcenia- romanistką.
- Postęp, proszę pana.
- Jak to należy rozumieć?
- No, w ogóle postęp.
- Ale jaki postęp?
- Postępowy. Do przodu.
- Znaczy się... naprzód?
- Tak jest. Przodem do przodu.
- A tył?
- Tył też do przodu.
- Ale wtedy przód będzie z tyłu?
- Zależy, jak patrzeć. Jak od tyłu do przodu, to wtedy przód będzie z przodu, choć do tyłu.
- To jakieś mętne.
- Ale postępowe, proszę pana.
Słąwomir Mrożek „Tango”
Czym byłbym, jako bloger, gdyby nie
istniał internet? Nikim oczywiście. Cała udawana erudycja,
polegająca na wyszukiwaniu w sieci ciekawych informacji musiałaby
być zastąpiona jakimś szperaniem w encyklopediach PWN i po
bibliotekach. A i to nie dawałoby efektu w przypadku popkultury,
która na ogół nie trafia do encyklopedii, no chyba że pisze je
Wiesław Weiss, znaczy się do specjalistycznych.
Nie mógłbym także publikować, bo
bez internetu nie byłoby medium, które umożliwia swobodne
bajdurzenie na różne tematy i jeszcze docieranie do czytelników.
Dziękuję ci zatem, internecie.
Ciekawe jest, czy dzięki internetowi
objawiło się więcej domorosłej twórczości? Tj. czy samo medium
sprowokowało dużą ilość osób do tworzenia? Tych osób, które
bez owego medium siedziałyby cicho i nie pomyślałyby o
jakiejkolwiek ekspansji własnego działania? Na pewno. No jasne że
tak. Ja też jestem przykładem.
Znów przypomina mi się napisany przez
Krzysztofa Gol'a ilustrowany (bogato) „Poradnik dla młodego
gitarulka”. Zacytuję z pamięci:
„Jak grać na gitarze? Poradnik.
1. Kup lub pożycz gitarę.
2. Naciągnij struny- tam są takie
kołeczki3. Podłącz gitarę do wzmacniacza
4. Włącz wzmacniacz i przekręć gałkę do końca w prawo
5. Palcami przebieraj po strunach.
Prawda, jakie to proste?”
Właśnie.
Troszkę ogarnęło mnie zniechęcenie
do fotografii. I wydało mi się, że Fotodinoza stała się
strasznie schematyczna. Za bardzo chyba stała się szablonem, w
który wpisuję się pracowicie, kiedy tylko mam trochę czasu.
Czas biegnie, ma tempo szalone
walczę żeby wyrwać mu momentI fakt że kawałek mu chlasnę czasem
Siadam na ławce, czytam prasę.
(cytat)
I do tego ta Fotodinoza stała się
takim produktem, jakich wiele. Pomimo że stała się tym, czym stać
się miała w założeniu- tj rodzajem gazety z artykułami na różne
okołofotograficzne tematy. Ale jakoś uszło mojej uwadze, że kto
chce- znajdzie w tym klimacie rzeczy bardziej dopracowane i pewnie
atrakcyjniejsze.
Kto chce o fotografii, sprzęcie i
podróżach czytać- ten może wleźć przecie i na Fotoblogię i na
Fotopolis. Profil całkiem podobny, tylko oni w kilka, czy kilkanaście osób
tworzą jakiś profesjonalny i wypasiony portal, podczas gdy ja tu
samotnie dziergam jakieś biedne teksty, od czasu do czasu kradnąc
zdjęcia z internetu, w powołaniu na Prawo Cytatu i krytycznej analizy.
Ogólnie- Boom, krach... a my tu
mierzymy poziom gówna w Wiśle. (cytat)
Może to kryzys wieku średniego.
A może starczego.
Z drugiej strony zniechęciłem się do
fotografii jako takiej. I przez długą chwilę zacząłem
zastanawiać się, czy przypadkiem nie powiedziano już w niej
wszystkiego.
Czy przypadkiem medium to nie
wyczerpało już wszystkich dostępnych możliwości. Czy nie stanęło
w jakiejś stagnacji, w której drepcze w miejscu.
Tak mi jakoś przyszło do głowy.
Czy da się nie stać w miejscu? Czy są
jeszcze nieprzebyte drogi, którymi twórca fotografii może pójść?
I zwłaszcza wszystkie te retoryczne
pytania nasuwają się w kontekście ilości zdjęć i ilości
fotografów, jaka chodzi dzisiaj po świecie. Wydaje się
niemożliwym, żeby taka milionowa ilość kadrów nie powielała
się, i nie kręciła się w kółko.
W ostatnim wpisie o Bułgarii, dążąc
do większej zwięzłości tekstu nie sprzedałem jednej anegdoty,
która jak raz pasuje do tematu.
Płynąc przyjemnie łodzią
wycieczkową po rezerwacie rzeki Ropotamo oprócz oglądania dziczy i
słuchania przewodnika, który objaśniał nam uroki przyrody,
mieliśmy zapewnioną jeszcze jedną zupełnie darmową rozrywkę.
Była nią wystylizowana Bułgarka w szpilkach, lat około 18-tu,
która jako jedyna nie wsłuchiwała się w wykład o gatunkach
inwazyjnych i endemicznych, tylko przez bite czterdzieści pięć
minut wycieczki ANI NA CHWILĘ nie przerwała robienia sobie selfie
za pomocą smartfona na kijku, strojąc zalotne miny i dzióbki do
obiektywu. Prawie udusiliśmy się ze śmiechu.
Już kiedyś pisałem o selfie jako o
elemencie kultury. Uznałem wtedy selfie za nawyk, rodzaj zwyczaju.
Tutaj jednak zahaczało to o przykrą chorobę, nie zważającą na
odbiór otoczenia.
Niemniej dziewczyna ta strzeliła
podczas swojej namiętnej sesji jakieś dwieście czy trzysta
autoportretów.
Czy wobec tej masy, tej niezmierzonej
fali zdjęciowego tsunami jakie zalewa świat, możliwe jest jeszcze,
ze ktoś popycha fotografię do przodu?
Wydawało mi się że nie.
Ale jednak.
Z marazmu i zwątpienia wyrwały mnie
dwa konkursy, a w nich dwa zdjęcia. Oba znalazłem na Fotoblogii.
Pierwszy to Leica Street Photo 2016.
Konkurs dla fotografów rzeczywistości nieprestiżowej,
niecelebryckiej, podpatrzonej z życia.
Sam konkurs, czy raczej jego efekty w
postaci zdjęć laureatów, stał według mnie na bardzo wysokim,
wybijającym się poziomie.
Przede wszystkim, co najmniej kilka ze
zdjęć nagrodzonych wyróżnia się swoistą odwagą, wręcz
drapieżnością, wręcz dzikością chwytającą za serce. I to
pomimo tego, że nie są to zdjęcia jakoś straszliwie wycyzelowane,
czy wypracowane, wykoncypowane. Na ogół proste w formie kadry,
których podstawowym atutem jest niebanalna i wyrazista kompozycja i
kolorystyka- uderzająca po oczach.
Okazuje się, że można jednak walić
z grubej rury, pomimo tego, że nie robi się wielkiej rewolucji, a
tylko wymyśli patent, sposób na pokazanie świata z niespodziewanej
strony. Gdy ma się oko i odwagę.
Wysoki poziom wybranych zwycięzców i charakter tych zdjęć jest oczywiście także zasługą tych co je wybierają, czyli jury konkursowego, w którym byli między innymi i Chris Niedenthal i Stefano de Luigi i i Beata Łyżwa- Sokół (fotoedytorka „Dużego Formatu”).
Wydaje mi się, że estetyka konkursów
fotograficznych, ogólnie rzecz biorąc- zmienia się. Nagradzana
jest właśnie odwaga i zdjęcia takie, jakie jeszcze dziesięć lat
temu przepadłyby w konkursach tego typu- bliskie abstrakcji i
zatrącające absurdem, czy wręcz jakąś anarchią.
Jest moc, jest moc, proszę Państwa!
Najbardziej podoba mi się zdjęcie pani Moniki Krzyszkowskiej. O jej poziomie świadczy to, że aż dwa jej zdjęcia zostały wybrane do finałowej dziesiątki z 4000 nadesłanych na konkurs. Jest już wcześniejszą laureatką konkursu Polska Ulicznie 2016, członkinią stowarzyszenia fotografów Un-Posed, a z wykształcenia- romanistką.
Fot. Monika Krzyszkowska, laureatka Leica Street Photo 2016. |
To zdjęcie- to jakiś kolorystyczny i
kompozycyjny szał. Pomimo tego że zawiera ledwo kilka elementów.
Niemniej ujęcie trzech planów, skojarzenia jakie te plany niosą,
jakaś intryga, czy zagadka która jest w tym kadrze sprawia że nie
chce ulecieć z pamięci. Miejsce? Czas? Akcja? Ujęcie?
Zagadka.
Jest w tym zdjęciu nieoznaczoność i
absurd. I energetyczny kolor.
Może jednak zbyt słabą wiarę
pokładałem w fotografii.
Utwierdza mnie w tym ostatecznie
zdjęcie z konkursu Wildlife Photographer of the Year 2016.
Ten konkurs, to w ogóle jest temat na
osobny wpis. Jakieś dziesięć lat temu ukradłem Gryce z
biblioteczki album Wildlife Photographer of the Year 1999. Znaczy się
pożyczyłem i nie oddałem.
Od tego czasu jestem fanem tego
konkursu. Bo pomimo kategorii „The World in Our Hands”
przedstawiającej na ogół dewastację środowiska, jest to konkurs
o niesamowicie pozytywnym i przyjemnym przekazie.
A ja i tak już jestem wesołym
pesymistą, który na ogół wymyśla sobie jakieś problemy. Na
przykład- czy jest postęp w fotografii. Konkurs Wildlife
Photographer of the Year działa na mnie bardzo kojąco.
Oglądając od 1999 roku różne
kolejne edycje widać jak zmienia się fotografia przyrody. Niektóre
rzeczy i pomysły pozostają oczywiście takie same i czasem nawet
kopiują się wzajemnie w ramach tegoż konkursu, tj. jury nagradza
podobne zdjęcia jakie zostały już w poprzednich latach nagrodzone.
Nie szkodzi. Postęp jest w odwadze i pomysłach. I w możliwościach
realizacji.
Rozwój sprzętu fotograficznego
pozwala zrealizować różne szalone koncepty, które być może
dałoby się zrealizować i bardziej archaicznymi metodami, ale
jednak znacznie zmniejsza ów rozwój wysiłek i ryzyko fotografów,
a tym samym skłania do eksperymentowania.
Moim the best of jest zdjęcie Norwega-
Auduna Rikardsena.
To nie jest jedno zdjęcie. To są dwa
świetne zdjęcia w jednym!
Fot. Audun Rikardson, finalista Wildlife Photographer of the Year 2016. |
Zaprawdę, powiadam wam- jeszcze
dziesięć lat temu powyższe zdjęcie, podzielone na pół, mogłoby
startować w konkursie Wildlife Photographer of the Year jako dwa
osobne zgłoszenia. Połączone w jednym ujęciu- stanowią
majstersztyk, zarówno techniczny jak i kompozycyjny. Ratunku! Ile
roboty, przygotowań i siedzenia w zimnej wodzie wymagała ta fotka!
Wlazłem na stronę pana Rikardsena.
Naprawdę, nieźle ten pan trenował, zanim zrobił tą fantastyczną
fotę. Zdaje się że woda o temperaturze 0 stopni mu niestraszna.
(Niesamowite są też robione przez niego SPOD WODY zdjęcia
drapieżnych ptaków. Tego jeszcze nie było). Gorąco polecam:
Zatem finalnie- jeszcze fotografia
żyje. Zatem huśtawka emocji- od depresji do euforii.
Jak to zwykle.
Fabrykant
w zmiennych nastrojach.
Źródła i żródełka:
Dużo fantastycznych zdjęć
street-fotowych:
Profil fejsowy o konkursie:
Serdecznie Cię pozdrawiam, mój drogi przyjacielu.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Czuję się pozdrowiony.
Usuńbardzo fajne kolorowe zdjecia, a to z lajba to juz wogole rewelacja!
OdpowiedzUsuńnie idzcie ta droga Fabrykancie - nie "dąż do większej zwięzłości tekstu" bo wlasnie Twoje dygresje sa swietne, czesto nawet fajniejsze od glownego tematu :)
a skoro ta dziewczyna sie tyle czasu fotografowala to bylo chociaz zrobic jej zdjecie, a tu nic, i plazy nudystow tez nie bylo... ;)
Nie dało się za bardzo zrobić zdjęcia- zbyt blisko siedzieliśmy. Następnym razem damy panoramę plaży nudystów. Byle tylko trochę nudystek też tam było.
Usuńteż bym chciał zobaczyć tę selfistkę - mogliście chociaż zapytać o jej profil i wrzucić linkę...
UsuńZa bardzo nieśmiały jestem.
UsuńAle profil miała dobry.
bez tego, reportaż uznaję za niepełny
Usuńchoć profil ma niezły
A, skoro-ś Pan skomentował, Monsieur Hurgot, chciałbym Panu przykadzić, że masz Pan najbardziej inspirujący i wieloznaczny nick w całym łacińskoalfabetycznym internecie. Howgh.
UsuńNiezmiernie dziękuję za przykadzenie - nick powstał na potrzeby bloga, którego ongiś linkowałem na automobilowni - siedzieliśmy we trzech i rzucaliśmy różne skojarzenia i związki frazelologiczne, które przyszły nam do głowy, tak powstał Hurgot Sztancy, Urtik Dioik (to od łacińskiej nazwy pokrzywy) i Ming Lee. Potem trochę trollowaliśmy wikipedię i wrzucaliśmy Hurgota na listę znanych demonów codziennie chyba przez kwartał, a cenzura nie nadążała z jego usuwaniem. Ale za to do tej pory sporo jest list demonów w otchłaniach internetów wciąż z Hurgotem. Aha, no a skoro był na liście no to parę osób sobie nick zapożyczyło. Np. Hurgot na filmwebie, to nie ja...
Usuń