Będąc
młodą lekarką (cytat) i przeglądając „Małą Historię
Fotografii” przerzuciłem kilkadziesiąt zdjęć, które
zamieszczone są w tej książce. Przykuł moją szczególną uwagę
(jak to on zawsze potrafi) Henri Cartier Bresson, o którym napisało
się poprzednio, oraz jeszcze jedno zdjęcie. To:
Nil, 1854 r, John. B. Greene |
Można
spekulować, czy zmarły w młodym wieku John Beasley Greene, który
zrobił to zdjęcie w roku 1854 nie był przypadkiem prekursorem,
pionierem.
Oj,
był chyba.
Jednym
z pierwszych fotografów, który spróbował uchwycić Pustkę i
Nicość.
Nie
sfotografować Coś, tylko złapać w kadr Nicość. To bardzo,
bardzo trudne, wbrew pozorom.
Nicość
nie daje się złapać byle komu. Jest jak kot, chadzający własnymi
drogami.
Dzisiaj
świetnie potrafi obłaskawić, zmylić i schwytać nicość Josef
Hoflehner, którego zdjęcia poznałem dzięki Krzysztofowi Gol'owi,
oraz Markowi Zuckerbergowi. Ma zmysł, ma niezwykłe wyczucie,
żeby sprawić by Nicość jadła mu z ręki.
Boats in Fog, Vietnam 2012, Josef Hoflehner |
Railroad Crossing, Nebraska, Josef Hoflehner |
Najlepiej opłacany fotograf świata, niejaki Andreas Gursky, także jest tropicielem nicości. Jego pustka jest doceniana. Oto najdroższe zdjęcie świata (4,3 mln. dolarów).
Brzeg Renu, 1999. Andreas Gursky |
Dzisiaj Andreas Gursky, Josef Hoflehner, lub inni ich epigoni przyciskają ze znudzeniem spust cyfrowego wielkoformatowca, czy innej lustrzanki i zrzucają sto zdjęć na komputer, z których wybiorą jedno do wrzucenia na Facebooka.
Wyobraźmy
sobie jak mogło to wyglądać w 1854 roku, gdy wczasy w Egipcie
oznaczały wyprawę, z której można było nie wrócić (taki
właśnie był los Johna B. Greene). Trzeba było dźwigać wielką
drewnianą skrzynię aparatu, ustawiać ją na statywie i
pracochłonnie utrwalać zdjęcia na szklanych, czy metalowych
płytkach pokrytych emulsją. Płytki też niosło się ze sobą.
I
pomimo tego John Beasley Greene znalazł odwagę i talent, by swojego
aparatu nie kierować wyłącznie w stronę Sfinksa, beduinów,
wielbłądów, Kairu, tylko w stronę niesfornej, trudno uchwytnej,
pustynnej Nicości.
Niewiele
wiadomo o nim. Mieszkał w Paryżu, był synem bankiera, co zapewne
ułatwiało mu start.
W
wieku lat dziewiętnastu (!!!) w 1853 roku pojechał na wyprawę do
Egiptu, skąd przywiózł kilkadziesiąt negatywów. Więcej
informacji o nim można wyczytać po francusku, niż po angielsku,
ponieważ był jednym z założycieli Societe Francaise de Photographie.
Nie
wrócił ze swojej trzeciej wyprawy do Egiptu w roku 1855, zginął
młodo, zostawiając po sobie refleksyjne widoki na szklanych
płytach, oraz wytyczoną, niekonwencjonalną drogę, którą później
poszli inni.
Chwała
odważnym eksperymentatorom!
Cześć
jego pamięci!
Człowiek się pakuje. Na wyjazd i w różne inne historie, które z pewnością się pojawią. Pakuje też ze sobą, a ściślej do torby, aparat. I już wie że nicość będzie go ścigać przez wszystkie dni. I ta nicość nicością miała właśnie być, czasem przepleciona jakimś dźwiękiem. A teraz już wiem że ta nicość nie będzie taką sobie samopańską nicością. O nie!
OdpowiedzUsuńMimo nastraszenia mnie nicością namacalną, czy chociaż widoczną - dziękuję. Jak zawsze.
nic dodać, nic ująć - Friedrich Nic(e)
UsuńWidziałem w Monachium wystawę Gurskiego.Fabrykant nie wspomniał, że Gursky uprawia giganto-fotografie i poniżej formatu 3x5 metrów nic nie robi.W tym celu kompiluje wiele zdjęć w jedną posklejaną mozaikę, co trudno jest rozpoznać bo skleja te poszczególne fotografie bardzo starannie.
OdpowiedzUsuńZatem, oprócz pracy fotograficznej cena obejmuje również prace sklejające.
OdpowiedzUsuń