wyświetlenia:

poniedziałek, 23 września 2019

Dlaczego nie istnieje pierwszy cyfrowy aparat na świecie.

Zgłębiam coraz głębiej kwestię prehistorii cyfrowej fotografii. Po całym owym zgłębianiu wydaję się coraz dalszy od prawdy, którą kilku producentów wyrywa sobie z rąk wśród wrzasków i rękoczynów - kto, do diaska, był producentem pierwszego cyfrowego aparatu świata?
Nigdy się tego nie mogłem dowiedzieć.
Podobno pierwszy aparat świata zbudował Steven Sasson z Kodaka, w 1975 roku, ja też rozpowszechniałem tę wiadomość. 
Podobno pierwszym produkcyjnym aparatem była Sony Mavica z 1981 roku, przynajmniej tak głoszą fanboye Sony.


Zdjęcie ciemnej strony księżyca, 1959
No tak, ale w takim razie CO przesłano radiowo na Ziemię z radzieckiej sondy kosmicznej Łuna 3, która po raz pierwszy w historii przekazała zdjęcia ciemnej strony Księżyca?
CO przesłano radiowo na ziemię z sondy kosmicznej Ranger 7, zanim nie roztrzaskała się (programowo) o powierzchnię satelity w 1964 roku? Bo zdaje się, że było to ZDJĘCIE? 




Nie przesłano go pocztą, więc chyba było elektroniczne? Szesnaście i jedenaście lat przed "pierwszym aparatem cyfrowym" Sassona.

Po owym riserczu mogę jednoznacznie stwierdzić: takiego pierwszego producenta NIE MA.
Dlaczego?
Bo go być nie może. Sprawa jest strasznie rozmyta.
Zaczynając od podstaw:
Co to jest fotografia cyfrowa?
Co to jest aparat cyfrowy?
Co to jest cyfrowe zdjęcie?
Otóż te pojęcia, co wydaje się dziwne, ale jest prawdziwe - nie są jednoznaczne.
Proszę bardzo: czy urządzenie, z założenia przeznaczone do celów obliczeniowych, zajmujące trzy pokoje pełne elektroniki lampowej, kręcących się krążków taśm magnetycznych, tysięcy przełączników, które po wysiłkach programistów zdołało wyprodukować trzy zdjęcia, nie na filmie, tylko w postaci elektrycznego zapisu jest APARATEM cyfrowym? Czy może to bardziej komputer z przystawką, nie aparat?

Proszę bardzo: A wasz stuletni odtwarzacz wideo VHS, z późnych lat osiemdziesiątych (pamiętam taki z 1982 z zagranicznej wizyty u mojego Wója Lecha w Monachium)? Otóż czy w tym odtwarzaczu VHS, gdy na filmie "Rambo" Sylwester Stallone lata wśród wybuchów i strzelanin z procy, zatrzymacie nagle stopklatkę, to staje się on , ten odtwarzacz, niespodziewanie APARATEM cyfrowym? Nie? A przecież na ekranie telewizora oglądamy coś w rodzaju kiepskiego i drgającego zdjęcia? No i Sylwester Stallone jak żywy, przecież i rozpoznawalny.




Przy niektórych historycznych aparatach cyfrowych mamy nieco więcej, a przy niektórych nieco mniej wątpliwości. Taki sprzęt inżyniera Stevena Sassona, z roku 1975, wyglądający jak zmota ulepiona w garażu, z doklejoną taśmą klejącą kasetą magnetofonową na froncie niewątpliwie JEST aparatem cyfrowym, bo służy wyłącznie do robienia zdjęć i daje się go przenosić (choć waży 3,6 kg). Nieważne, że wygląda jakby zrobiono go za pomocą szlifierki kątowej (co pewnie jest faktem).



Główny corpus delicti to cyfrowość zapisu zdjęcia.


Czy aparat, który zapisuje zdjęcia nie na kliszy filmowej, tylko w postaci elektronicznej już jest aparatem cyfrowym? Niekoniecznie. No bo co z tą stopklatką z "Rambo" na waszym odtwarzaczu wideo? To było, można by nazwać "zdjęcie zapisane w formacie analogowym", bo taki właśnie sygnał zapisywała na taśmie magnetycznej kamera VHS.
Tu, między innymi, jest pies pogrzebany.

-Pieeees? Pieeesek! A jaka rasa?
-No szlag mnie trafi!
-Słuchaj, czy Rozencwajgowa ma na sprzedaż psa? Czy to jest może łyżew? Bo ja chętnie bym kupił. Hipek bardzo chce mieć łyżwa. No, ostatecznie może być sweter. Albo bulgot. Albo taki mały biały dupelek... Słuchaj, tylko broń Boże nie jajnik! A to jest jaka rasa?
- Jaka rasa? Nordycka, psiakrew!!! Odczep się od tego zwierzęcia, nieszczęście ty moje! (cytat)

W dzisiejszych czasach dobrze wiemy, co to jest ten zapis cyfrowy danych - zapis "za pomocą zer i jedynek", sztywny, binarny, odporny na zniekształcenia i zakłócenia, łatwo kopiowalny bez strat. Jednak obraz można też zapisywać w sposób elektroniczny, ale analogowy, co czyni właśnie kamera wideo. Zapis ten powstaje za pomocą płynnie modulowanego napięcia, które teoretycznie nawet wierniej oddaje obraz, ale jest podatne na wszelkie zakłócenia w zapisie, odtwarzaniu i kopiowaniu, oraz znacznie gorzej modyfikowalne niż cyfra.



Schemat różnicy pomiędzy zapisem cfrowym i analogowym.
Podobno pierwszy wykres odsiewa 50% czytelników bloga.


Powyższe zdania ukazują obraz wyidealizowany i, jak zwykle, w teorii teoria jest zgodna z praktyką, a w praktyce - nie. Dużo zależy od jakości sprzętu i praktycznej realizacji tych założeń.

Weźmy na przykład taką esencję analogowości, jaką jest fotograficzny film analogowy. Taki film analogowy, czyli emulsja filmowa na kliszy, teoretycznie dająca "gładką" modulację światła i ciemności, a w porównaniu z pierwszymi matrycami cyfrowymi łagodniej i płynniej oddająca przejścia tonalne (zwłaszcza porównując slajdy z wytworami starych aparatów cyfrowych) - tak naprawdę nie jest "stuprocentowo analogowa". Taki film to przecież substancja złożona z cząsteczek związków srebra. Każda cząsteczka naświetla się inaczej i tylko duża ich gęstość daje wrażenie płynnych przejść tonalnych, które znikają, gdy obejrzeć film pod mikroskopem - jest to zbiór ciemniejszych i jaśniejszych kropeczek. Zatem pewne przybliżenie, a nie "wierny, płynny zapis" światła.

Schemat dotyczący np. filmu analogowego i tego jak się na nim zapisuje światło.
Kolejne 50% czytelników już odpadło z czytania tego tekstu.


Zapis cyfrowy to, o zgrozo!, jeszcze większe przybliżenie. To co w zapisie analogowym "płynnie modulowanym" oddawało wiernie większość niuansów, teraz jest zapisywane w uproszczeniu "zerojedynkowym". No tak, ale jeśli zwiększyć gęstość schodków i zwiększyć ilość poziomów tychże schodków, uzyskamy w końcu przybliżenie nieodróżnialne od zapisu analogowego, a przynajmniej nie odróżnialne gołym okiem (lub uchem, bo to samo jest w zapisie dźwięku). Tyle tylko, że zwiększymy wielokrotnie ilość danych, jakie musimy zapisać.


Zagęszczenie tzw próbkowania i skoku wartości zapisu cyfrowego skutkuje większą dokładnością, ale też wymaga zapisu o wiele większej ilości danych.
Ilość czytelników, jacy dobrnęli do tego miejsca: około 0.


Który zapis lepszy? Audiofile i zbieracze winyli do dzisiaj twierdzą, że nie ma to jak dobry gramofon i płyta z rowkami, cyfra to szajs. Większość fotografów przerzuciła się jednak na zapis "zerojedynkowy", cyfrowy, bo daje nieporównanie większe możliwości niż zapis na filmie. Przede wszystkim gigantyczne obniżenie kosztów zrobienia fotografii, co skutkuje m.in. nieszczęsnym wysypem dzióbków na selfikach w internecie. Ale też, w dobie komputerów osobistych, niezwykłą łatwością w modyfikacji cyfrowego zdjęcia, łatwości zapisu, oglądania i przesyłania.
Żyjemy zatem w erze cyfrowej fotografii. Ale kto był pierwszy na tej drodze? Kto pierwszy pokazał światu swój aparat cyfrowy?

Tutaj nadchodzą kolejne kwestie i niejasności. Niestety.
Mianowicie, co to jest premiera aparatu?
Zaśmiejecie się, być może, słysząc to pytanie. Ale to realne pytanie, które w dobie wyścigu o pierwszeństwo ma istotne znaczenie. Czy premiera aparatu, to jest premiera jego prototypu (przypadek Sony Mavica - sierpień 1981 rok)?


Sony Mavica, prototyp z 1981 roku. Still-camera, zapis analogowy.

Czy może premiera komercyjnego aparatu w sklepach (Sony Mavica MVC A7AF - 1987 rok - aparat zapisywał zdjęcia elektronicznym zapisem analogowym)?




Czy może przekazanie aparatu w ręce fotoreporterów, celem testowania? To przypadek Sony i Canona, którzy dali na olimpiadę w Los Angeles swoje cyfrówki w 1984 roku.
Czy za premierę aparatu uznaje się zamknięty pokaz dla wtajemniczonych (Kodak dla rządu USA - 1986 - cyfrowa lustrzanka)? Czy musi to być pokaz na targach Photokina? (wspomniany prototyp Sony Mavica 1981, no ale przecież pierwszy Kodak z 1975 roku też był prototypem, tyle że mniej dopracowanym).

No i czy COKOLWIEK robiące zdjęcie w zapisie elektronicznym to już jest aparat cyfrowy (wspomniany lampowy komputer, albo satelita szpiegowski)? Bo na przykład pierwsze kolorowe zdjęcie cyfrowe świata zrobił pan Michael Tompsett w laboratoraiach AT&T Bell Telephone w roku - ta dam! - 1972. Było to zdjęcie jego żony, umieszczone w tym samym roku na okładce Electronic Magazine.
Tak wyglądało:



Jednak czy ono było zrobione aparatem cyfrowym? Hm. Czymś w rodzaju. Ewentualnie. 

A do tego - uwaga, uwaga - jeszcze wcześniej były robione w USA i w Japonii zdjęcia cyfrowe monochromatyczne (czarno białe). Niewielu wam powie, kto te zdjęcia robił, kto był owym światowym pionierem cyfrowej fotografii. Ale Fotodinoza wam powie - wojsko.
Matryce cyfrowe - na bazie tranzystorów typu MOS (Metal Oxide Semiconductor) wkładano do satelitów szpiegowskich w latach 70-tych. Wcześniej stosowano przekaz telewizyjny.  Dzięki Bogu, zdjęcia z kosmosu przesłano, jak wspomniałem, za pomocą fal radiowych już w 1959 roku. Kto był autorem owych dzieł? Owych aparatów? Nie wiadomo dokładnie. I nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie wiadomo.

Do tego należy zapytać - czy aparaty które robiły zdjęcia nie nadające się właściwie do niczego, ale cyfrowo, też się liczą w tym wyścigu? Jeśli tak, to należy tu wyróżnić złotymi głoskami "aparat" Cromemco Cyclops, rok 1975, rozdzielczość 0,001 Megapiksela, w pełni cyfrowy i z cyfrowym zapisem, przeznaczony ówcześnie dla nielicznych posiadaczy komputera Altair 8008. Na zdjęciach robionych tym aparatem było COŚ widać. I to już było coś, na ówczesne lata, choć za ciężkie pieniądze.

TO JEST najprawdopodobniej pierwszy SPRZEDAWANY aparat cyfrowy (z cyfrowym zapisem) na świecie: Cromemco Cyclops, rok 1975, cena 590 $ za aparat + sterownik. Były także nieco tańsze zestawy do samodzielnego montażu. Aparat stworzyła grupa hobbystów.

Fuji musi na widok tego aparatu płakać cichutko w kąciku.

Fuji bardzo chwali się, że pierwsze wprowadziło na rynek aparat w pełni cyfrowy DS-X, w roku 1989. Wobec powyższego Cyclopsa okazuje się to jednak nieprawdą. Możemy uznać, że Fuji DS-X był pierwszym sprzedawanym "dobrze działającym" aparatem w pełni cyfrowym (z cyfrowym zapisem na dyskietce i rodzielczością 0,4 Mpx).  


Fuji DS-X, 1989
Jest to jednak skomplikowane.
To może ja to uproszczę.
Wczesne aparaty cyfrowe z końca lat 80. i początku 90. były tworzone w ścisłym związku z techniką telewizyjną i wideo, dlatego też ciężko rozdzielić rozwój telewizji i wideo od cyfrowej fotografii. Pierwsze zdjęcia przesyłane z satelitów w latach 50-tych i 60-tych były zatrzymaną stopklatką telewizyjnego obrazu, przetworzoną skanerem na sygnał radiowy, celem przekazania na ziemię - tworzone lampami telewizyjnymi i zapisywane analogowo - de facto: telewizją. Pierwsze cyfrowe aparaty z matrycami także były oparte na technice wideo - były to tak zwane still-digital-camera (lub still-camera), zapisujące zdjęcia na nośnikach magnetycznych, między innymi wspomniana Mavica firmy Sony z 1981 roku, i podobnie większość cyfrowych aparatów kompaktowych do połowy lat 90-tych.

Czym się w ogóle różni tradycyjna telewizja od fotografii cyfrowej?
W największym skrócie - wczesna telewizja to technika lampowa, oparta na srebrze i sczytywaniu obrazu za pomocą bombardowania strumieniem elektronów - chodzi w niej, z zasady, o uzyskanie iluzji ruchomego obrazu, zapis jest modulowany napięciem - zatem analogowy.

Fotografia cyfrowa jest oparta na czujnikach reagujacych na światło, zbudowanych z półprzewodników krzemowych - chodzi w niej o precyzyjną rejestrację padającego, nieruchomego obrazu - zapis z takiej matrycy jest z idei "zerojedynkowy", cyfrowy. Ta druga metoda jest, w swych założeniach, bardziej zbliżona do technik dawnych filmów fotograficznych, pozwalając na podobne regulowanie parametrów obrazu, jak w aparatach na film. Technika cyfrowa zwyciężyła dziś na wszystkich polach, również współczesna telewizja korzysta z rejestracji i zapisu cyfrowego. 

 Kolejne cegiełki do rozwoju cyfrowej fotografii dodawały po kolei wynalazki półprzewodników służących do budowy matryc - CCD (Charge Coupled Device)z roku 1969 - na początku wykorzystane w kamerach wideo, oraz, z innego rodzaju mikroelementów służących do budowy matryc CMOS (Complementary Metal Oxide Semiconductor)- powstałych z połączenia wielu patentów z lat 60-tych. Po tych wynalazkach nastąpił szalony wręcz wysyp badań i działań mających za cel stworzenie rejestratora fotograficznego. Do tego wszystkiego szedł rozwój technik zapisu, od taśmy magnetycznej, przez pamięć nietrwałą (ulotną), dyskietki, dyski miniaturowe z pamięcią trwałą, płyty CD, karty pamięci. Z wszystkich tych cegiełek budowała się fotografia cyfrowa jaką dzisiaj znamy. 



Telewizja i kamery wideo pierwsze "ucyfrowiały się" przechodząc z obrazu tworzonego lampowo na CCD zrobione z półprzewodników, chociaż sam zapis obrazu pozostawał nadal analogowy, modulowany za pomocą zmian napięcia. Była to zatem technika co nieco hybrydowa. 
Takie też były pierwsze aparaty "cyfrowe".

Z kamer wideo powstawały pierwsze pomysły na stworzenie pierwszych aparatów still-digital-camera, ale (co fatalne dla ustalenia palmy pierwszeństwa) zupełnie równolegle budowano prototypy z półprzewodnikowymi matrycami i OD RAZU z cyfrowym zapisem. Tej palmy pierwszeństwa nie ma zatem jednej. Jest cały las palm pierwszeństwa.

Tutaj prezentuję PIERWSZĄ W POLSKIM INTERNECIE opracowaną przez Fotodinozę linię rozwoju fotografii cyfrowej w postaci infografiki. Z PEWNOŚCIĄ jest niepełna. Chętnie przyjmę wszelkie uwagi, zwłaszcza, że tworzyłem ją po partyzancku i w pełni półprofesjonalnie.

Wersja do pobrania 4499x501 pixeli:





Wersja blogowa, podzielona na segmenty:





Stworzenie tej tabeli było największą robotą, jaką do tej pory wykonałem na tym blogu. Był to zapewne kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty.

Konkluzja

Aparat cyfrowy i obrazowanie cyfrowe było tak ponętną dziedziną wiedzy, że równolegle w wielu miejscach prowadzone były próby i eksperymenty dotyczące tych zagadnień. Nie sposób odpowiedzieć na pytanie - kto był pierwszy. Przynajmniej ja się nie podejmuję.
Jeśli ktoś zapyta was - kto wynalazł aparat cyfrowy, możecie z czystym sumieniem odpowiedzieć: "Amerykanie i Japończycy".

Każdy z producentów, który twierdzi, że pierwszy wypuścił aparat cyfrowy na rynek, może być łatwo skontrowany przez innych, z prostej przyczyny - nie ma definicji cyfrowego aparatu, ani nawet "wypuszczenia na rynek". Sony twierdzi, że była to Mavica w 1981 roku? No tak, ale to był prototyp i do tego z zapisem analogowym (choć rzeczywiście istotny). Fuji twierdzi, że zrobiło pierwszy na świecie aparat w pełni cyfrowy w 1988 roku (Fuji DS-1P)? Eee tam, wcześniej była prototypy Kodaka nieujawniane światu, wcześniej były inne w pełni cyfrowe, choć słabiej działające aparaty. Fuji DS-1P z resztą nie trafił nigdy do sprzedaży, a do tego Fuji zrobiło go w kooperacji z Toshibą. Do wszystkich tych pionierskich ruchów można znaleźć jakieś krytyczne "ale", zależy od stopnia krytycyzmu.
Zatem nie ma "pierwszego cyfrowego aparatu na świecie". To dzieło zbiorowe.
C.b.d.o.

Fabrykant

Pisząc ten artykuł sam uczyłem się tego wszystkiego, zatem zapewne popełniłem jakieś błędy. Z góry przepraszam za mój pełen półprofesjonalizm. I z dołu.

Zapraszam na Facebooka Fotodinozy: https://www.facebook.com/fotodinoza/

oraz na mojego bloga samochodowo - fotograficznego - MOTODINOZA


Źródła i źródełka:


https://www.nikonweb.com/qv1000c/

https://en.wikipedia.org/wiki/Cromemco_Cyclops
https://en.wikipedia.org/wiki/Minolta_RD-175

https://indianexpress.com/article/technology/gadgets/the-evolution-of-digital-cameras-from-kodaks-1975-digital-camera-prototype-to-iphone-5727036/
http://www.digicamhistory.com/1991.html

http://www.sonyinsider.com/2009/03/11/akio-morita-and-1981s-mavica-electronic-camera/

https://www.thoughtco.com/history-of-the-digital-camera-4070938

https://vdphotography.co.uk/index.php?title=Sony_Mavica_Floppy_Disk_Digital_Camera_Range

https://www.extremetech.com/extreme/88352-the-history-of-digital-photography

https://www.digitalkameramuseum.de/en/history

24 komentarze:

  1. jak zwykle w przypadku większości problemów, trzeba zacząć od definicji - trudno dojść do porozumienia jeśli nie mówimy o tym samym

    Zacząłbym od tego kto pierwszy wprowadził cyfrówkę na rynek: ten, który jako pierwszy dostał za nią jakieś pieniądze - nie prototypy, nie aparaty do testów, a faktycznie sprzedawalne.

    no i jakoś nie dociera do mnie, że aparat cyfrowy miałby mieć jakiś zapis analogowy - jeśli taki był, to był analogowo-cyfrowy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a czy istnieje tak na prawde zapis cyfrowy?? w formie elektronicznej a nie w zeszycie w kratce wypelnionej zerami i jedynkami?
      dyskietka to w zasadzie to samo co kaseta, tyle ze tasma jest w postaci "spirali" a nie w postaci dlugiego paska.
      dysk twardy to tez taka dyskietka, tyle ze duzo precyzyjniejsza i dzieki temu o duzo wiekszej gestosci zapisu.
      no to moze karta pamieci?
      no nie do konca - to czy dany bit jest jedynka czy zerem, to zalezy od poziomu napiecia w pojedynczej komorce pamieci, ten poziom napiecia jest wciaz calkowicie analogowy, a jedynie kryterium kiedy dla komputera jest to jedynka czy zero jest jasno okreslone
      https://pl.wikipedia.org/wiki/Transistor-transistor_logic

      nie wglebiajac sie wiec w elektronike - obiektyw to zestaw soczewek, ktore sa calkowicie analogowe :)

      nie da sie uciec od analogu, caly swiat jest analogowy i nic na to nie poradzimy :)
      ale nie mowie tym zwrotem ze analogowe urzadzenie jest lepsze - moze byc beznadziejne urzadzenie analogowe jak i beznadziejne urzadzenie cyfrowe, moze byc duzo lepszy magnetofon (nawet kasetowy) od tandetnego chinskiego dyktafonika cyfrowego, moze byc wysokiej jakosci lustrzanka analogowa duzo lepsza od bylejakiego aparatu cyfrowego, ale tez bedzie lepszy zwykly wspolczesny cyfrowy aparat kompaktowy od analogowej Smieny czy innego druha :)

      Usuń
    2. ja apratat cyfrowy zdefiniowal bym tak:
      urzadzenie pozwalajace uchwycic i zapisac obraz w postaci pliku mozliwego do odtworzenia na komputerze

      Usuń
    3. Bardzo ciekawe uwagi co do analogowości zapisu cyfrowego! Znaczy się, sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana, cholerka... Moja wiedza o elektronice... tfu, moja wiedza o prądzie elektrycznym w ogóle - wynosi zero. Nigdy nie interesowałem się tymi tematami. Dopiero teraz coś do mnie dociera powoli.

      Jak widzimy - na trzech komentatorów są już trzy propozycje definicji pierwszego aparatu. Definicja Bennego dla mnie najbardziej celna.
      @ Hurgot Sztancy: Kodak za swoje badania i trzy prototypy dla rządu USA dostał najprawdopodobniej wagon pieniędzy. Czy to też się liczy?

      Usuń
    4. cieszy mnie, ze troche i dzieki mnie zglebisz troche tajnikow elektrycznosci :) nie jest to wcale takie straszne i niepojete (choc ja tez wcale ekspertem nie jestem)

      Usuń
  2. Zero to ja:D. Przebrnalem wykresy i stwierdzam, że tekst wybitnie ciekawy.
    Jak zwykle najważniejsze jest zdefiniowanie pojęć. Problem podobny jest w motoryzacji? Kto pierwszy zbudował samochód? Ja bym przyjął kryterium, że pierwszy sprzęt zbudowany w celu uwiecznienia obrazu zapisujący efekt w sposób cyfrowy.
    Pozdrawiam. Wojluk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie jeszcze, w niezbyt odległej przyszłości, drugi wpis, pod tytułem (mniej więcej) "10 najważniejszych aparatów w historii fotografii cyfrowej". Tam kwestie te rozwinę na konkretach analogowo-cyfrowych, cyfrowo-analogowych, mieszanych, hybrydowych i łaciatych. Ale muszę jeszcze trochę doczytać, a potem dopisać.

      Usuń
    2. Zatem czekam z niecierpliwością. Temat arcyciekawy.
      Wojluk

      Usuń
  3. Jak się okazuje, w automobilizmie również ciężko wskazać kto był pierwszy. Napisała o tym świetnie Automobilownia: https://automobilownia.pl/automobilowa-czasoprzestrzen-prehistoria/

    OdpowiedzUsuń
  4. rewelacyjny artykul Fabrykancie! jak zaczalem czytac to myslalem ze nie wspomnisz o widikonowych kamerach ktore te obrazy przesylaly z satelity, a tu jednak sie zdziwilem, super wnikliwe i na prawde profesjonalnie napisany artykul!
    jest tylko jedno ale: teraz juz nie mozesz sie nazywac "pelnym polprofesjonalista" bo zostales juz "pelnym profsjonalista" i nic juz z tym nie mozesz zrobic :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie no do jednego sie przyczepie :)
      ten Cyclops piszesz ze ma 0,001 Megapixela, to tak troche jakby odmierzac 10ml cieczy w 10l wiadrze :)
      no ale sobie policzylem ze to jest 1 kilo piksel czyli tysiac pikseli czyli cos wychodzi ze jakies 33x33 pikseli, czyli mniejwiecej wielkosc obrazka Twojego awatara przy komentarzach lub troche mniejsze od standardowej ikony np "moj komputer", jesli wiec tylko mialo to odpowiednia ostrosc, to dalo sie tam sporo zobaczyc, a pamietac nalezy ze owczesne komputery nie mialy rozdzielczosci ekranu 1024x768 tylko zwykle 320x240 a nawet i mniej, wiec przy tej rozdzielczosci to jest to obrazek o wielkosci ponad 1/10 ekranu, chyba nie tak zle jednak :) mozna to porownac do kamerek internetowych w dzisiejszych czasach, dajacych zwykle rozdzielczosc 640x480 - no badziew, ale widac :)

      tak mi sie jeszcze smiesznie skojazylo to 0,001 megapiksela - tak jak bym napisal pismo do Elektrowni Kozienice, ze prosze o anulowanie moich rachunkow za prad, gdyz moje gospodarstwo pobiera srednio jedynie 0.000003 Gigawata energii, a Wasza elektrownia produkuje prawie 3 Gigawaty energii, także moj pobor energii jest kompletnie pomijalny dla Waszego przedsiebiorstwa, gdyz jest to 0.0001% wytwarzanej przez Was energii :)
      a moze powinienem takie pismo napisac? :)

      Usuń
    2. Słowa uznania z Pańskich ust, to jest coś!
      Najbardziej jestem dumny z siebie, że przed riserczem do tego artykułu nie miałem o tym wszystkim szczerego pojęcia i musiałem zgłębić, przetrawić i przedstawić, żeby nawet Tobie się podobało. Ciężka robota!
      I pomyśleć, że wszystko dzięki przesłanym przez Ciebie Mavicom! Dziękuję!
      Zbieram (jak widać) siły i wiedzę, żeby je przetestować.

      Co do użytych przeze mnie "megapikseli", to zostały użyte z dwóch powodów - bo dzisiaj w tych jednostkach podaje się wielkość wszystkich matryc aparatowych, oraz z drugiego powodu - dla efektu. Myślę, że w Elektrowni Kozienice też zrobiłbyś wrażenie.

      Masz zapewne rację z tą jakością obrazu Cyclopsa, względem ekranów dawnych komputerów - może nawet było tam coś widać. Jeden ino problem, że zdjęcie robiło się przez kilkanaście sekund (choć dokładnie nie wiem ile - nikt tego nie podaje).

      Usuń
    3. tak myslalem z tymi megapikselami :)
      ale tak na prawde to nawet nie wiem czy 1 megapiksel to 1000 czy 1024 kilopiksele?? :)
      z tym kilkunastosekundowym czasem naswietlania to juz w zasadzie wiadomo, ze ostrosc raczej byla bardzo slaba, no chyba ze fotografowalo by sie meblościankę aparatem na statywie :) bo wyjsc z tym na dwor zapewne sie nie dalo, no chyba ze nie doceniam, i aparat ma pamiec przynajmniej jednej klatki, to juz bylby calkowicie pelnoprawny aparat cyfrowy, choc skoro sam komputer Altair 8800 uzywal tasmy perforowanej i to tez dopiero w opcji, to raczej aparat nie mial zapisu zdjecia, swoja droga historia komputera Altair8800 jest niezwykle ciekawa i jest w zasadzie historia komputera osobistego!
      https://pl.wikipedia.org/wiki/Altair_8800

      PS: tasma perforowana mozna uznac za w pelni cyfrowy zapis! żądamy zapisu zdjec na tasmach perforowanych!! :)

      Usuń
    4. Taśma perforowana? Taśma jest dla mięczaków.
      Wysyłajmy nasze zdjęcia do labolatoriów za pomocą telegrafu!
      Niech żyją Zera i Jedynki! Nic więcej nie potrzeba!

      Usuń
    5. Zwierzę się - w dzieciństwie, a musiał to być rok 1980, mój szanowny Tata inżynier przyniósł mi z pracy do domu prezent w postaci płachty zadrukowanego papieru na której, za pomocą literek czy też gwiazdek, była wyrysowana wielka maskotka olimpiady w Moskwie, czyli tzw "Miszka" (miś), którego wtedy było pełno w telewizji i gazetach. Wydrukowany był za pomocą drukarki i jakiegoś protokomputera (Może "Odra"?). Także z obrazami graficznymi stworzonymi za pomocą zera i jedynek miałem dość wcześnie do czynienia. Doceniam dopiero teraz.

      Usuń
    6. ja od dziadka mialem przypinki takie z igla z Miszkami :)

      a co do placht, to za dzieciaka (chyba jeszcze przed podstawowka) dziadek przyniosl z WSK maszyne do pisania... ktora miala ruskie czcionki, ja kompletnie nie znalem bukw, choc staralem sie dowiedziec jaka literka to jaka po naszemu, ale babcia niezbyt pamietala, a dziadek nie pozwalal sie bawic maszyna ;) wiec wymyslilem sposob pisania na niej uzywajac tylko kropek i spacji - najpierw wystukiwalem pierwsza linie tekstu, potem druga, trzecia, czwarta (i chyba piata), trzeba bylo przemyslec z gory co sie chce w kazdym wersie napisac i czy sie zmiesci na dlugosc a potem to pisac :) wygladalo to mniejwiecej tak:
      http://zapodaj.net/images/25cde3159fa26.gif

      PS: a gwiezdne wojny w trybie tekstowym ogladaliscie przez Telnet?

      jak nie to polecam :) ktos tez odwalil kawal dobrej roboty :)
      star-> uruchom-> telnet towel.blinkenlights.nl

      Usuń
    7. Niezła robota z tym pisaniem maszynowym.

      Usuń
  5. Rewelacyjny wpis.
    Sz.P. uzależnia.
    Bardziej niż cukier :]

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo ciekawe i wciągajace :-)
    chociaż te wczesne transmisje z kosmosu to telewizja czyli elektronika 100% analogowa. 'cyfrowość' na dobre zaczęła się wraz z logiką ttl.
    btw. początki tv są wg mnie równie wciągające, bo przed kineskopem i widikonami były realnie działajace systemy telewizji mechanicznej (tarcza Nipkowa, John Baird itd)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi tam świta, ale nie wiem w którym kościele. Może się kiedyś dowiem.

      Usuń
    2. tez poczytaj, to tez bardzo fajne ustrojstwo :)
      http://www.bsw.cba.pl/mechaniczny_tv.html
      https://www.elektroda.pl/rtvforum/topic2665006.html

      Usuń
  7. Ciekawe, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego powodu. Fotografia naprawdę jest ciekawym tematem i choćbym czytała i czytała i nigdy nie poznam wszystkich tajników

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.