wyświetlenia:

niedziela, 22 stycznia 2017

Bezlusterkowce. Rzut oka bazyliszka.


-Pierwszy raz widzę coś takiego na oczy. Istne dziwadło, na honor, dziwadło nad dziwadłami. Znaczy się, to jest ten osławiony bazyliszek?
-Nie- Geralt uniósł potwora wyżej, by rycerz mógł się lepiej przyjrzeć- To nie jest bazyliszek. To jest kuroliszek.
-A jaka jest różnica?
-Zasadnicza. Bazyliszek zwany też regulusem, jest gadem, a kuroliszek, zwany też skoffinem albo kokatryksją, jest ornitoreptylem, to znaczy ni to gadem, ni to ptakiem (…)
-A którego z nich, powiedz, można ukatrupić za pomocą zwierciadła?
-Każdego. Jeśli walnąć prosto w łeb.”

                 Andrzej Sapkowski „Wiedźmin”


Nie wiem. No to się wypowiem.

Jestem dinozaurem. To nawet Automobilownia o mnie napisała. Fakt. Lubię rzeczy niezmienne i stałe. A nawet stare. Starzyznę lubię.

Nie przeszkadza mi to lubić też nowiznę. Aczkolwiek podchodzę do niej krytycznie i bez wielkich kredytów zaufania.

Tak to już jest u McDonalda (cytat)

Zaczęło się wszystko od Pani Agnieszki, która robi bardzo fajne zdjęcia z podróży- LINK, w której to podróży jest niemal bezustannie. Też bym tak chciał. Ale nie mogę. Poprzez znajomego nam Grega i dzielącą nas przestrzeń internetu nastąpiło pytanie- co tu kupić do podróży? Bezlusterkowego.

A ja co?
A ja nic.

Trzeba było zgłębić. Mówią że bezlusterkowce to przyszłość fotografii. Przyszłość, nie przyszłość, a może i niecała przyszłość (tak mi się przynajmniej laicko wydaje), ale zbliżyłem się ostatnio do tego gatunku zwanego ornitoreptylem i zrobiłem ogląd.
Coś mi pękło
Robię ogląd
A to pękł mi światopogląd (...)
Światopogląd rzecz nabyta
Się załata go i kwita
Wezmę tylko grubych nici
I już się jak nowy świci.
                Stanisław Klawe

Na początku zgłębiania jęknąłem z przerażenia, choć cichutko. Drogo. No dość drogo. Dla kogoś kto zgłębia na co dzień używane złomy po 250 zł sztuka wszystko wydaje się drogie. Tak jak dla kogoś kto ma w ręku młotek wszystko wygląda na gwóźdź. No ale potem pomyślałem- dawno nie kupowałem nic nowego. 
Życie musi trochę kosztować.


Nie mam normalnego spojrzenia na rynek. Mam nienormalne- wystarczy spojrzeć na mój telefon- LINK. Mogę wam wyjaśniać dlaczego na co dzień nie używam smartfona, choć używam go od święta, ale ponieważ ten wpis ma dotyczyć bezlusterkowców- to się powstrzymam.

Na początek wrażenie ogólne- bezlusterkowcem też się da robić zdjęcia. Nie gorsze niż lustrzanką.(no ale zdjęcia, tak naprawdę daje się robić prawie byle czym). Sporo bezlusterkowców ma takie same lub większe możliwości jak lustrzanki- zależy jaki wypas się kupi. W niektórych aspektach- bardzo kuszących, np. w ostrzeniu autofokusem- najlepsze bezlusterkowce są lepsze niż większość lustrzanek. W przeciwieństwie do sporej ilości lustrzanek dają możliwość natychmiastowego łączenia się z telefonem i wysyłania zdjęć i filmów na fejsika, insta, snapczata, krupczata i inne miejsca sieciowe w jakie chcielibyśmy je wysłać.


Co prawda lustrzanki też się ostatnio uczą i co nowsze modele- dają także zespolenie ze światem wirtualnym.
Jakie są podstawowe różnice, dla dinozaurów mojego pokroju?

Bezlusterkowce są z zasady mniejsze. Większość najtańszych modeli jest w porównaniu z lustrzanką nieco uproszczone- przypomina aparaty kompaktowe z wymiennym obiektywem. Nie. Źle napisałem- spora część bezlusterkowców to SĄ aparaty kompaktowe z wymiennym obiektywem. Nawet wielkość matrycy się zgadza, co gorsza.
Strzeżcie się zatem, Rodacy!

Tu następuje pierwszy opór dinozaura. Atawistyczny, nieprzyjemny opór. Strzelanie zdjęć kompaktami nigdy nie dawało mi zbyt dużo przyjemności. Miałem w życiu dwa cyfrowe kompakty i robienie nimi zdjęć przypominało mi zawsze jeżdżenie Daewoo Matizem. Niby można, niby się do przodu człowiek przemieszcza, ale dreszczu nijakiego nie ma. I do tego to drażniące pyrkotanie trzycylindrówki.


Ja zupełnie nie przypominam tego gościa. Od razu widać, że te kompaktowe bezlusterkowce to są nie dla mnie.


O ja przypominam tego gościa. Też jestem nieogolony, tylko włosków nie mam na żel. 



Wielkość matrycy także robi różnicę, która w przedbiegach każe przesunąć niektóre firmy do tylnej linii, a niektóre wysunąć na przód. No bo praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb (cytat). Woda, napotykając na otwór czyli szczelyne wypływa, a duży piksel zbiera więcej światła i daje niższe szumy, których potem nie trzeba programowo usuwać. Oczywiście oprogramowanie idzie naprzód i coraz lepiej wszystko co nieładne jest programowo usuwane- nawet w aparatach kompaktowych, nawet w bezlusterkowcach z małą matrycą. No ale po co usuwać, jak można bez usuwania.


Drugą wyraźną różnicą dla dinozaurowych bazyliszków fotograficznych są wizjery. W bezlusterkowcach niemal wszystkie wizjery są telewizorami. Czasem trafią się hybrydowe- optyczno- elektroniczne. Fuji takie robi. 
No i teraz pytanie- co lubicie. Lubicie raczej patrzeć w telewizor? Czy za okno? Żadne z owych rozwiązań nie jest złe- każde ma swoje zalety i wady. Telewizory w wizjerach pokazują teoretycznie jak będzie wyglądać realne zdjęcie na ekranie. Jeżeli oglądacie zdjęcia głównie na ekranach- nie będzie wam to przeszkadzać, choć ta „identyczność” z realnym zdjęciem jest trochę umowna- zależy to przecie od ekranu, jak oddaje kolory i kontrasty. Sony Bravia zrobi to trochę inaczej niż telewizor marki Rubin. I pewnie nieco inaczej niż wyświetlacz w bezlusterkowcu. Niemniej oglądanie zdjęcia na ekranie przed zrobieniem go ma dużo zalet i niewiele wad- może tylko przy szybkich zdjęciach w ruchu, kiedy ekran nie zdanża.


-Ja zawsze zdanżam
-Zdążam!
-No, proszę- i pan zdanża. (cytat)


W odróżnieniu od wizjerów telewizorowych ten optyczny zawsze zdanża. Widać na nim nie zdjęcie- tylko scenę. Patrzymy bez pośredników. No, ale zdjęcie jakie z tego powstanie trzeba sobie po prostu wyobrazić. Ponieważ przez ostatnie dwadzieścia lat właśnie sobie wyobrażałem, to po prostu lubię wizjery optyczne i uznaję je za przyjemne. A elektroniczne za mniej przyjemne. Kwestia przyjemności.

Która jednak troszeczkę odstręcza mnie od bezlusterkowców.
Następna rzecz to rozmiary. Chwalą się ci producenci że wszystko u nich jest najmniejsze. Aparaty, obiektywy. Tylko lampy muszą być mniej więcej takie same jak u innych, bo by nie działały- co zauważył słusznie Foto-nieobiektywny- LINK. Wszystko takie minimini, maciupeńkie filigranowe. Mieści się w kieszeni. Tylko oby z małym obiektywem. Ale czy to jest wygodne?
Niestety nie zawsze. Jest tu odwieczna walka postu z karnawałem- albo się mieści w kieszeni, albo jest wygodne. Wniosek- mamy za małe kieszenie.

No oczywiście- może trochę przesadzam.

Przeleciałem prawie całego Fotojokera, Media Markta i kawałek jeszcze Sklepu Bez Nazwy, przyglądając się wyłącznie obsłudze i wygodzie trzymania bezlusterkowców. Co do jakości materiałów- jest bardzo dobra, na ogół. The real steel w większości przypadków- precyzyjne, ślicznie nacinane metalowe pokrętła, ładne przełączniki super przyjemne w dotyku i w klikaniu. Cudna jakość wykonania. Natomiast pod względem trzymania prawie wszystkich tych aparatów- raczej jest to padaka. Wysiadają w porównaniu z zupełnie dowolną lustrzanką EOS, nawet analogową. Nieliczne modele- Sony A7, Fuji XT-1 i XT-2, Panasoniki G6 i G7 są wygodne i nadadzą się do manewrów z dłuższym obiektywem.


Niestety nie spełniają tego kryterium malutkie i śliczne Olympusy OM-D- powiem szczerze, że z byle jakim zoomem o świetle f/2,8 obiektyw wydaje się cięższy od aparatu. Może one, te aparaty bezlusterkowe powinny być po prostu trochę cięższe?

Stylówa też im nie pomaga.

Ładne, eleganckie i kanciaste. Pojechali po całości i konsekwentnie- uchwyty też są kanciaste. Tylko człowiek, który ma to trzymać jest mało kanciasty.

To co mi się bardzo nie podoba w niektórych systemach bezlusterkowych to jest atak obiektywów z power zoomem. Czyli takich, w których zmiana ogniskowej odbywa się nie ręcznie, tylko poprzez silniczek elektryczny. Po kiego grzyba? Identyczny ruch ręki w normalnym zoomie przestawia nam ogniskową w ułamek sekundy, a tutaj przekręcamy pierścień i czekamy aż silnik za pomocą zzzzzzz zmieni nam punkt widzenia. To jest anachronizm z lat 90-tych, kiedy pożegnaliśmy ostatnie power zoomy Canona i Minolty. Dzisiaj wróciły- z nadziei zachęcenia do bezlusterkowców tych użytkowników kompaktów, którzy nigdy nie kręcili żadnymi pierścieniami, tylko naciskali przyciski W i T i czekali cierpliwie jak się zbliży lub oddali.
Jest to mniej więcej taka beznadzieja jak kratki nawiewu wentylacji, które w najnowszym Porsche Macan są (podobno) przestawiane za pomocą dotyku na ekranie wyświetlacza (po znalezieniu tej funkcji w menu), zamiast własnym palcem w sekundę ręcznie.
W power zoomach bryluje głównie Sony, jakby co.


Tak że już wiadomo, że te najmniejsze kompaktowe bezlusterkowce to raczej nie dla mnie. Ale okazuje się że jednak muszę! No po prostu ja MUSZĘ kupić sobie takie coś. No po prostu POWINIENEM. Przeczytajcie sami:
Dzięki doskonałemu wyglądowi oraz nowy stylowym akcesoriom ta fotograficzna perełka idealnie nadaje się dla blogerów. Obsługuje się ją tak łatwo jak smartfona, ale jakość zdjęć jakie uzyskuję sprawiła, że moje konto na Instagramie wygląda teraz o niebo lepiej"
No jeszcze nie słyszałem reklamy skierowanej do takiego targetu. Widać blogerów jest już jak psów- bo inaczej chyba nie reklamowaliby tego w ten sposób. Sam nie wiem czy się cieszyć, czy martwić. Może jeszcze ten aparat nadaje się do innych grup społecznych do których się zaliczam? „Dzięki swej prostocie obsługi doskonale nadaje się dla rysowników historyjek obrazkowych” „Dzięki odpornej obudowie doskonale nadaje się dla osobowości nieco paranoidalnych, acz wesołych”, „Dzięki pyłoszczelności nadaje się świetnie dla bałaganiarzy i osób nie przywiązujących wagi do wyglądu otoczenia”.
Na szczęście znalazłem folder Olympusa, gdzie wyraźnie napisano: „Należący do serii PEN Light aparat PEN E-PL 7 został zaprojektowany z myślą o fashionistkach i blogerkach modowych(...)” Ufff. A już się bałem. Chrońcie mnie niebiosa przed fashionistkami!

Wziąłem raz w łapki E-PL 7 i stwierdzam, że jednak nie zaprojektowano go z myślą o blogerach fotograficzno- historyczno- podróżniczo- ogólnieględzących. Za malutki do łapek takiego blogera. Sprawdzone.

Ten kto twierdzi, że bezlusterkowce nie są droższe od lustrzanek może zerknie sobie na taką subiektywną tabelkę. Ostrzegam, że tabelka jest oczywiście tendencyjna, ale zawiera prawdę. Na szybko znalezioną na Ceneo (grudzień 2016). Mogą być jakieś błędy. Ale obraz jakiś, obraz cenowy się z tego wyłania.
  


Podsumowując- takie Sony znalazło sobie doskonałą okazję, żeby sprzedawać aparaty kompaktowe w cenie lustrzanek, a obiektywy do nich prawie dwa razy drożej niż Canon. Co oczywiście nie znaczy że jest to zły system i złe aparaty. Nie twierdzę też, broń boże, że Canon 1200D jest równie dobry jak te najnowsze bezlusterkowce. Prawdopodobnie jest nieco gorszy pod względem szumów na wysokich czułościach. Jest także „mniej automatyczny” i wymaga ustawienia paru rzeczy w menu, żeby dać równie nasycone i kontrastowe zdjęcia jakie np. Fuji da z automatu.

Wszystkie systemy bezlusterkowe zyskują nowe możliwości obiektywowe za pomocą dokupienia przejściówki łączącej ich bagnet z bagnetami innych systemów. Ale autofokus nie ze wszystkimi działa.
Nie po to Lechu skakał przez płot, żebyśmy kupowali za ciężką kasę aparaty autofokus, a potem musieli kręcić ostrością manualnie.
Jak kto chce autofokus mieć, ten musi za przejściówkę płacić co najmniej kilkaset złotych. No ale kto bogatemu zabroni?

Nikt nie zabroni.

Tylko czy to na pewno o to chodziło, żeby do malutkiego i lekkiego aparatu dokupywać przejściówkę i jakiś obiektyw od „dużego” systemu lustrzankowego? A nie dałoby się tego zrobić tak od razu?, bez żadnych przejściówek? No pewnie by się dało, jak by się trochę obiektywów wyprodukowało.
Nie mogę jakoś w internecie znaleźć podsumowań, które powiedzą mi w jaki system bezlusterkowy warto wejść.- traktując rzeczy ogólnie. Albo są to opisy porównawcze aparatów, w których o obiektywach ani słowa nie ma. Kup sobie tu człowieku aparat, do którego każdy obiektyw kosztuje tyle co wycieczka do Australii i się potem męcz. Albo sobie dokupuj przejściówki do innych systemów i kręć manualnie ostrością.

To może i nawet zrozumiałe, że takich systemowych zestawień za bardzo nie ma- zjedzie redakcja jakiś system, że osprzęt drogi, to potem nie dostanie nic do testów, bo się firma obrazi. Ja i tak nic nie dostanę do testów to mogę sobie pojechać jak chcę. Trzeba będzie kiedyś napisać taki opis wszystkich systemów dla głąbów, napisany przez głąba. I neofitę. Neo- fit.
Ogólnie rzecz biorąc, i pokrótce, z obserwacji bazyliszka neofity:

Canon M
Ja wiem co tam jest! Tam nic nie ma. Po dokupieniu przejściówki do obiektywów EF miałoby to jakiś sens. Ale wtedy byłoby na wstępie droższe niż podobnej klasy lustrzanka.

To jest wszystko co oferuje system Canon M. To już Canon EOS trzydzieści lat temu wchodził z większym przytupem.

Obiektywów systemowych typu M jest dzisiaj aż niesamowite siedem do wyboru, z czego jasność czterech z nich kończy się na f/6,3. Podniet jakichkolwiek- brak. Już w sklepowym oglądzie autofokus działa wolniej niż w Sony.

Więc jednak nie. Nawet z przejściówką.


Nikon1
Tu do niedawna też prawie nic nie było, ale teraz jednak już coś jest. Nikon na wstępie strzelił sobie w stopę z karabinu maszynowego i do wszystkich aparatów zamontował matryce 1 calowe. Takie jak w kompaktach. Podobno mało szumią, jak na tak małe. J.N.G.- jeśli wiecie co mam na myśli.


I byłoby jak u Canona, gdyby nie to, że stworzyli jedynego na świecie bezlusterkowca (AW1), którego można zanurzyć do 15 metrów głębokości bez ŻADNEJ dodatkowej obudowy. Plus dwa obiektywy, które można włożyć pod kran. 
To znaczy, w ogóle to każdy obiektyw, jeżeli ktoś ma taki kaprys, można włożyć pod kran, ale tylko te dwa nikonowskie będą potem działać.

Fotodinoza wkładała kiedyś jeden obiektyw pod kran- LINK.

Jest to moim zdaniem jedyny ratunek dla tego systemu, który od czasów swego debiutu wlecze się w ogonie. Zwłaszcza od czasu zaprzestania produkcji słynnych wodoodpornych Nikonosów, które ten sprzęt mógłby chcieć zastąpić. Ja bym w to szedł, Nikonie!


Jest oczywiście tylko jeden problem- cena. Nie. Są dwa problemy- cena i maksymalna czułość AW1 do 6400 ISO. To mniej niż potrafią inne aparaty bezlusterkowe Nikona, a akurat pod wodą to by się przydało więcej, niż mniej.

Chyba wszystkie obiektywy Nikona to konstrukcje dla amatora, który nie wie co to jasność. Za wyjątkiem jednego, 32mm ze światłem f/1,2.

Tak naprawdę lekką podnietę i wyróżnik stanowią jedynie te podwodne.


Olympus/ Panasonic Mikro 4/3
Bodajże najstarszy system. Najbogatszy, rozwijany przez dwie firmy i otwarty dla innych producentów. Efekt jest- jest dużo do wyboru. Widać, że chłopaki się podzielili kształtami- Olek robi bezlusterkowce jako małe aparaty kompaktowe i większe, takie które się wyślizgują z rąk, choć są śliczne, a Panas- małe aparaty kompaktowe i większe, takie które się dobrze trzyma w ręku, choć są niezbyt śliczne.

Wszystkie Olympusy są małe. Tak to już jest u McDonalda.

To jest naciągane porównanie rozmiarów. Nie uzyskamy takiego samego kadru z Olympusa i z pełnoklatkowej lustrzanki- będą się różnić głębią ostrości.

Ale: system wydaje się być dobrze przemyślany, ergonomia pokręteł jest klarowna i trafia do mózgów tradycjonalistów. Wszystko sprawia solidne i klasyczne wrażenie.


Obiektywów dużo, firmowych, niefirmowych, co tam kto chce. Trafiają się i ciekawe okazy.

Prawdziwy i poważny system. Ceny obiektywów nie są może najniższe, ale w porównaniu z Sony i tak jest nieźle.



Szkoda tylko, że system Micro 4/3 jest zafiksowany na mniejsze niż w lustrzankach matryce. Ale i tak są prawie dwa razy większe niż w Nikonach1.

Warto. Jak ktoś ma małe łapki.


Sony
Dużo do wyboru. Styl tych aparatów przywodzi na myśl rodowód wzięty z kompaktów. Seria 5000 to jest kompakt, nic innego. Sensowne sterowanie dostajemy, począwszy od serii 6000, choć tak naprawdę dobrze trzyma się dopiero najlepszą serię A7.

Najmniejszy A5000 jest kompaktem. Dopiero A6000 jest nieco lustrzankowy. Różnica w rozmiarach też jest wyraźna.
Trochę jest to jedynie niespójne w ofercie obiektywów- ich gama wygląda, jakby była tworzona z myślą o amatorach i zaawansowanych amatorach, a tu się okazuje że profesjonaliści chętnie kupują pełnoklatkowa serię A7. Tymczasem obiektywy z mocowaniem bezlusterkowym E są (w sporej części) ciemniejszymi wariantami obiektywów lustrzankowych i są przeznaczone do małej klatki, a do pełnej klatki obiektywów z mocowaniem E nie ma za wiele. Powoduje to konieczność dokupienia do najlepszych Sonówek adaptera Sony E/ Sony A, żeby mieć szerszą gamę jasnych i pełnoklatkowych szkieł. Widać, że Sony właśnie pracuje nad poszerzeniem tej oferty.

Dla chętnych na niższe modele z mniejszą matrycą sytuacja obiektywowa jest co najmniej dobra. Jest sporo ładnych, sensownych stałek, są szerokie kąty. Jest ok.

Tylko te ceny!

Przykład, łatwy do porównania: Sony 70-200/4 G za 5300,- contra Canon 70-200/4 L za 2600,-
To jest więcej niż dwukrotność ceny!

No, ale kto bogatemu zabroni.
Nikt nie zabroni.
Wolność jest.


Fuji
Przekrój aparatów jest przyzwoity. Od razu po nich widać, że raczej nie stworzono ich z myślą o zielonych amatorach. Nawet najtańsze modele mają porządne kółka nastaw. Być może to kwestia materiałów, ale Fuji trzyma się wygodniej niż odpowiadające im wielkością Olympusy i Sony. Trzeba też stwierdzić, że firma ta robi troszkę wyższe aparaty niż inne, dzięki czemu choć małe, nie wydają się aparatami dla krasnoludków.


Wyższe modele znowu, tak jak Olympusy trafiają do uczuć i logiki tradycjonalnych dinozaurów i bazyliszków- wszystko tu wydaje się na miejscu.

No i wizjery są optyczno- elektroniczne- do wyboru.



Obiektywy są ciekawe. Bardzo. Namęczyli się panowie optycy z Fuji, żeby stworzyć ładne rzeczy i skusić tych co to wiedzą o co w obiektywach chodzi.


Niedobór panuje tylko wśród teleobiektywów. Jasnych nie ma. Ale wygląda na to, że Fuji takich rzeczy nie przewiduje. Wygląda na to, że założono iż użytkownik o żadnych długich i jasnych zoomach nie pomyśli i że w tej kategorii nie będą się w ogóle ścigać.

Ceny szkieł nie są niskie. Nie ma tu tanich stałoogniskowców. Za to są same jasne.


Fuji z nich wszystkich najbardziej przypada mi do gustu. Wzięli mnie pod włos tymi obiektywami.

Ale zaraz nie napisałem jeszcze o Pentaxie. To jest w ogóle jakiś bezlusterkowy Pentax?
Może i jest, ale nikt go nigdy nie widział. 
Spuśćmy się na zasłonę milczenia.


No i co myśli fotodinozowy bazyliszek?
Te bezlusterkowce nie są takie straszne.

Zwłaszcza one są dobre dla minimalistów, którzy zadowolą się jednym lub dwoma obiektywami. A już szczególnie są dobre dla kogoś, kto od razu kupi wymarzony obiektyw (np. w zestawie), bo wie co potrzebuje.

Dla bajerantów, którzy kupują aparat dla szpanu, polecam jednak jakąś starą analogową Leicę lub Nikona. Większa chwała, i przynajmniej nie spotkacie na swej drodze innej fashionistki z takim samym Olympusem E-PL7 w kolorze ecrú.
W ogóle, to myślę, że lustrzanki powinny czym prędzej przejąć od bezlusterkowców ich dobre cechy- czyli autofokus hybrydowy (fazy i kontrastu- ja WIEM, że tego się niby nie da zrobić w zwykłej lustrzance, ale od czego są inżynierowie i postęp techniczny? Niech wymyślają- jak w Sony, czy jakoś inaczej), szybkostrzelność, sterowanie dotykowo-ekranowe i komunikowanie się bezprzewodowe ze wszystkim co się rusza. Życzyłbym sobie idealnej hybrydy lustrzanki i bezlusterkowca, w której nie zrezygnowano z wygody na rzecz stylu i małych wymiarów. Być może w tę stronę pójdzie ów cały postęp.

No, te bezlusterkowce są całkiem kuszące.
Ale ja nie lubię za bardzo kupować rzeczy nowych.

Poczekamy z zakupem aż się wszystkie zestarzeją. Na razie osobom które też nie lubią kupować rzeczy nowych polecam jednak lustrzanki. Tu można pohulać już dziś.

Ale jak ktoś chce kupować nowego bezlusterkowca, to niech oczywiście kupuje!
Kto bogatemu zabroni?


Fabrykant
bazyliszek z Fotodinozy i dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty.

P.S.
Na sto procent ten mój neoficki ogląd bezlusterkowców zawiera setkę błędów. Uprzejmie za to przepraszam i zalecam nie traktować tego tekstu jak prawdy objawionej.

Jeżeli się podobało - będę bardzo wdzięczny za jakiekolwiek udostępnianie tekstu.
Dzięki!


35 komentarzy:

  1. A ja tam kupiłem. Z założenia, że i tak, jak całe życie nie będzie autofocus'ów, że _stare_ szkła będą działać nadal. No i duża klatka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś na rynku był Samsung... Dawał wybór "małe w kieszeń" albo wygodniejsze. Robił całkiem fajne obiektywy, miał matrycę APS-C... Tylko nie miał marketingu i już nie robi aparatów... A dla były leniwych w sam raz małe body + 30/2 + 16/2.4 i w trasę. Cały czas jako leniwiec noszę taki zestaw z nx300 w plecaku "do roboty" bo "lustro" jest za duże i za ciężkie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda Samsunga. Strasznie mnie zdziwił, że padł ze swoim systemem. Wydawałoby się, że firma która produkuje wszystko od telefonów do statków handlowych może pozwolić sobie na utrzymywanie jakiejś mniej dochodowej gałęzi. Ale widać- nie.

      Usuń
    2. Pewnie było ich stać - ale chyba honor nie pozwalał wlec się smętnie w ogonie stawki

      Usuń
  3. no patrzcie, to coś jak z kabrioletami - ucięli dach, auta mniej, a ty płacisz więcej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Droga kokieterio, strasznie przepraszam, ale Twój komentarz dziękczynny został bez sensu i bez powodu usunięty. To znaczy powód był- zbyt duże paluszki Fotodinozy do małego ekraniku- kliknęło się nie to co się chciało i chyba nie da się cofnąć. Bardzo przepraszam i polecam się, mimo wszytko.

      Usuń
    2. Niestety teraz już nie pamiętam, jakich to elokwentnych fraz użyłam, zatem musimy się obejść smakiem pamięci!:)

      Usuń
  5. w internecie nic nie ginie.
    Cytuję: "Toż to wyzwanie mi Fotodinoza rzuciła! Z wielką przyjemnością byłabym nieustająco w podróży, ale jeszcze nie opracowałam na to metody. Jak na razie zwątpiłam w zakup bezlusterkowca, a Pan Autor takiego trudu się podjął! Chyba muszę poprosić o wspólny rekonesans terenowy. A tymczasem dziękuję za nieocenioną pomoc <3 "

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerażające to i fantastyczne zarazem! Trzeba zatem naprawdę rozważnie stawiać słowa.

      Usuń
    2. Dziękuję, Szanowny Przem M. Obsługa bloga przez androida sprawia mi niejaki kłopot, a z komputerem przywitam się dopiero za tydzień. Jestem zanadto oldskulowy jak na tego całego Bloggera, niestety.

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. A czemu "Fuji" mniejszymi literami niż nazwy konkurentów? Czyżby szanowny Autor nie poważał tej firmy?

    A właśnie cena skierowała mnie na tory "lusterkowca". Wygoda, szybkość działania za cenę sporo niższą niż bezlusterkowiec+sensowne szkła. Chyba, że nie chcemy wymieniać obiektywów... ale wtedy są bardzo uniwersalne kompakty - od małych po superzoom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwierzę się- poprawiałwm trzy razy "Fuji" żeby było większą czcionką i trzy razy wredny Blogger zamieszczał go mniejszą. Poddałem się. Może jeszcze spróbuję go przekonać.
      No i odkrył Pan Szanówny to co i ja odkryłem. Jest drogo w tych bezlustrach.

      Usuń
  8. Znana i Szacowana Firma Której Nazwa Zaczyna Się od "P" (dokładniej to "Pe" jak Pentax) znowu przespała. Ciekawe kiedy obudzą się ze swojego świata marzeń w którym wystarczy produkować solidne aparaty, takie stworzone do robienia zdjęć, by przetrwać na rynku.
    Szkoda, że na a7 nie widnieje napis "pentax".

    Marketing Olympusa, mistrzostwo. Nie powstawał raczej na trzeźwo ;)

    Podoba mi się to co robi Fuji, szczególnie GFX - świetna kontynuacja dalmierzowej historii, chociaż bez dalmierza. Bezlusterkowce (kto wymyślił tą nazwę, brzmi idiotycznie) nie powinny dziwić, kiedyś było to kompletnie coś normalnego, tylko cyfrowa rewolucja jakoś pominęła tą gałąź sprzętu. Teraz jest nowość to i są chore ceny i nie do końca sensowne aparaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałem ja, Padalec.

      Usuń
    2. Eee tam, pięcioletnia nowość to już staroć ;) Ale kosić kasę to koszą niemiłosiernie. Liczę wciąż na rozwój chińskiej optyki, tylko to może wylać zimny kubeł na głowy tradycyjnych producentów.

      Usuń
    3. A Pętaks to chyba tylko kopiarki Ricoha utrzymują. Chociaż udawany średni format cyfrowy robią taniej niż inni.

      Usuń
    4. o padalcu i innych żmijach literackich było już na wcześniejszych Fotodyniach

      Usuń
  9. Z tej Fotodinozy zrobiłeś Fabrykancie jakiś fotograficzny Non-Mirror-Hall (voyez-S.V.P. chateau de Versailles). A wszystko przez tę panią Agnieszkę (cherchez la femme..) chcącą podróżować fotografując czy też fotografować. podróżując.Kobiety są wszystkiemu winne. (Zaczęło się od węża. W swym doradztwie pominąłeś kom-pakty o których mawiał dawno temu mój kolega-fotograf. Cóż mi po Canonie Marku-1 z silnikiem doczepnym robiącym sto klatek na sekundę i bocznymi magazynkami na 100 metrów taśmy kinematograficznej (były takie!)jeśli nie będzie mi się chciało tego dźwigać podróżując lub podróżować dźwigając?.I kolega brał w podróż coś małego, sprawdzonego już przez Cartiera-Bressona czy innego pana K. Coś kultowego jak to się mówi czyli Leicę. Jest taka. Nazywa się oczywiście Pan-Asonic a.k.a. Lumix100. Oczywiście z obiektywem olajkowskiej nazwie i wielkiej jasności.Wszysto z porządnej germańskiej stali firmy Krupp. Gniotsja nie łamjotsa, doskonałe dla podróżniczki.I filmować może w kinowej rozdzielczości 2K.I radiofonię internetowo-satelitarną ma. Cena obleci. tak na marginesie, dlaczego Japczycy robiąc swe najdroższe aparaty upodobali sobie imię Marek. Nawet Olek ma jakiegoś Marka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie da się zawrzeć wszystkiego w jednym wpisie na bloga. Kompakty też bywają interesujące, ale już nie ogarniam.

      Usuń
    2. W rezultacie ten wąż skłania się ku lustrzance (ma nadzieję tym zwierciadłem nie ukatrupić siebie - obiecuje nie walić mocno prosto w łeb. Na horyzoncie Nikon D7200 lub D5600 (sugestia Autora Dinozaura). Większy ma za to problem z uniwersalnym, lekkim, jasnym i tanim obiektywem (takich rzeczy ponoć nie ma).

      Usuń
    3. Takie rzeczy tylko w Erze (cytat). Sugerowałem kompromis dwuobiektywowy, bo sam taki stosuję.

      Usuń
    4. Tak, sugerował Autor, ale z doświadczenia wiem, że w drodze nie ma szans na zmianę obiektywu. Przynajmniej ja nie będę w stanie tego ogarnąć:)A jakiś drugi jasny (można krótka stałka?) będzie w kolejnych planach.

      Usuń
  10. No, wreszcie się wziąłem i przeczytałem o tych aparatach, co to kuroliszkom niegroźne, bo bezzwierciadlane. Bardzo kuszące cacka, od najmniejszych Nikonów 1, do największych czyli „siódemek” Sony. A, i Hassela X1D. (tu skasowane 20 zdań) Zobaczyłem, że się wymądrzam, więc usunąłem. Może u siebie na blogu wykorzystam? :-) Napiszę więc tylko, że mi też rzecz najbardziej podoba się w wykonaniu Fuji. Duży wybór krótkiej i skromny długiej optyki – coś jak w Leice. A mi pasuje styl pracy z dwoma - trzema stałkami. No, i te X-T są całkiem ładne. Świetny tekst. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, właśnie liczyłem na jakieś wymądrzanie, bo ja w tym temacie zbyt mądry nie jestem. No ale zawsze może być dialog międzyblogowy.

      Usuń
  11. ooo kurcze, ale ladne te Olympusy, Fuji i Panasoniki, klasykowe takie, z pewnoscia za 15 lat kupie sobie ktoregos na zlomie za 10zl!
    czekam z niecierpliwoscia az samochody znow stana sie takie "eitsowe", bo wtedy byly najladniejsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś czułem że ci kanciaste klasyki podpasują. Ale trzeba powiedzieć, że ci projektanci się naprawdę starają.

      Usuń
  12. Ooo, nowoczesność i feszyn w fotodinozie! Dwie kwestie Fabrykancie, jeśli pozwolisz. Wydaje mi się że lansowanie powezoomów w systemach bezlusterkowych może mieć dwie przyczyny. Pierwszą z nich że te kompakty z wymiennymi obiektywami mają nam (amatorom) zastąpić również kamery i tam bywa to przydatne, np. płynne najazdy i odjazdy podczas filmowania. Poza tym pozwalają też producentom na zaprojektowanie wybitnie "naleśnikowatego" zooma standardowego w rodzaju 16-50 (Sony) bez troszczenia się o jakikolwiek element pozwalający na wygodne zoomowanie ręczne.
    A jeśli już jesteśmy przy Sony, to są tu produkowane przez firmy trzecie (m.in. Metabones) adaptery na obiektywy do systemu Canon EOS które tłumaczą niezgodne protokoły komunikacji i w efekcie uzyskujemy pełne sterowanie przysłoną oraz funkcjonalny AF. Podobno działa to całkiem dobrze, ale niech lepiej wypowiedzą się ci co mieli z tym rozwiązaniem kontakt. Czyż nie brzmi to kusząco?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powerzoomów, nie znalazłem możliwości edycji komentarza.

      Usuń
    2. Nawet kusząco, nie powiem. Ale nadal niezbyt tanio. Niemniej chętnie spróbowałbym takich różnych zestawień od Sony, Canona i Metabonsa. Łączenie systemów, to było bądź co bądź marzenie od dawien dawna. Na każdym forum Nikona i Canona odzywały się głosy, że gdyby tak można było wziąć od jednego aparaty, a od drugiego obiektywy, to życie byłoby piękniejsze. Nie wiem czy byłoby, ale jest to fajne. Do tego wielu użytkowników bardzo chwali autofokusy w tych bezlusterkowcach.

      Usuń
  13. Mariusz Kędzierski31 stycznia 2018 16:16

    A ja nabyłem z drugiej ręki body Samsunga NX5 i jestem superzadowolony. Mam kilkanaście obiektywów z ubiegłego wieku (niektóre z lat 50-tych). Adaptery i znów pracują obie rączki. Lewa jak za dawnych czasów obsługuje obiektyw z jego wszystkimi funkcjami. Prawa to migawka, wb, iso, podgląd (tu jest więcej funkcji niż dawniej, ale i tak jest zajebiście).
    Ale trzeba mieć takie obiektywy....

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.