Gdzie
szukać dobrej fotografii? Teoretycznie -w albumach o fotografii, w
galeriach, na wystawach, na wysmakowanych i snobistycznych stronach
internetowych w rodzaju Fotodinozy. Ale praktycznie- wszędzie,
wszędzie gdzie fotografia jest w ogóle dostępna. Tylko jak ją
odróżnić?
Wystarczy
obejrzć milion zdjęć- potem już nigdy się nie pomylisz (Kurt
Vonnegut strawestowany).
Dobra
fotografia łapie mnie nagle za rękaw na ulicy, odwraca wzrok od
świateł stop samochodu, który akurat hamuje przede mną, woła
niespodziewanie z otwartej gazety, czasem błyśnie od
niespodziewanej strony, jak przejazd kolejowy w pospiesznym pociągu.
Zwłaszcza, że dzisiaj w pociągu pospiesznym jedziemy pełnym
tempem bez przerw.
Hamuję.
Hamuję w korku i przed wzrokiem zjawia mi się ten plakat,
rozpostarty na wiacie przystanku tramwajowego.
Nie wiem
co prawda czy jest to w ogóle zdjęcie, czy może sztuczny twór
wykreowany w Corelu i Photoshopie. Ale przyjmijmy, że jest to
zdjęcie, bo ze zdjęć stworzone. Przyjmiemy tak, bo to dobre
zdjęcie, a jak na plakat popularnego amerykańskiego filmu- wybitne.
Wybitne, bo wyjątkowo nie krzyczące i zaskakujące widza i to nie
zaskakujące za pomocą jakichś wymyślnych komputerowych środków,
tyko prosto. Za pomocą prostych środków zduńskich (cytat), a
raczej prostych środków fotograficznych. Samym kadrowaniem i
niecodzienną perspektywą. Dlatego przyjmiemy, że to zdjęcie, a
nie manipulacja, bo za pomocą środków fotograficznych dałoby się
je zrobić. I jeżeli twórcy (nieznani) go w ten sposób nie
wykonali, to są głąbami. Byłby to pierwszy przypadek zrobienia
fajnego zdjęcia przez kogoś kto nie miał pojęcia jak je zrobić i
je podrobił. No ale, patrz punkt pierwszy- to jest zdjęcie, bo tak
zakładamy.
Na oko, wygląda na zrobione obiektywem w okolicach ogniskowej 400 milimetrów.
Za tym
,że jest to zdjęcie przemawia także fakt, że sylwetki postaci są
rozmyte. Jaki pracujący na potrzeby Universal Pictures grafik
komputerowy powstrzymałby się przed umieszczeniem tam ostrych
postaci? Nie ma takich.
Próbowałem
dowiedzieć się kto jest autorem zdjęcia, czy choćby autorem
plakatu, ale w Niagarze internetowego szumu jaki generuje sam film-
recenzji, hejtów, zachwytów, achów, mieszań z błotem,
komentarzy, trailerów, podrabianych trailerów- nie sposób tego
ustalić. Ja na szczęście nie zamierzam go oglądać (może szkoda,
ale trudno) i nie wiem nawet kto w nim gra, oprócz Vina Diesla, bo
się dobrze nazywa i widziałem go kiedyś w jakieś nawalance z
Robertem De Niro, tytuł wypadł mi z pamięci.
Dobre
zdjęcie z Szybkich i Wściekłych 7 nie jest jakimś zupełnie
niezaplanowanym wypadkiem przy pracy hollywoodzkiego marketingu, bo
jest jeszcze drugi poster do tego filmu- bardziej zwykły, ale także
zaskakująco ascetyczny w czerni bieli.
Zdjęcie
główne ma podstawowy pozytyw, bardzo rzadko spotykany dziś w
plakatach- jest lakoniczne i oszczędne (Ach, tkwi tutaj we mnie
ukryta tęsknota za prostotą przekazu "polskiej szkoły
plakatu", gdzie wychodząc od jednego graficznego skojarzenia
można było snuć filozoficzne dysputy). Na naszym plakacie nie ma
natłoku napisów, krzyczących kolorów i wstawionych wszystkich
głównych elementów filmu rozpychających każdy centymetr.
Ba, nie ma tam nawet żadnego aktora! Bo to przecież ich twarze
przyciągają fanów na najgorszego sortu chłam.
Wygląda
na to, że samochód jest tu postacią pierwszoplanową- i to jest w
tym plakacie podkreślone. Znaczy- plakat jest przeznaczony po części dla
wtajemniczonych. Jest aluzyjny. Liczy na spojrzenie znawców, którzy
dostrzegą, że nie jest to Dacia Sandero, wyprzedaż rocznika 2014,
opony zimowe i czujnik cofania w pakiecie. Ale nawet profani zauważą, że próg tego auta wygląda nieco inaczej niż we współczesnych modelach.
Jest
wielu fanów motoryzacji- wariatów zdolnych po lusterku rozpoznać
model i rocznik, ale, co dziwne, nie tylko dla nich stworzono ten
plakat. Gdyby miał być tylko dla nich- po oczach waliłaby cała
sylwetka muscle cara w poślizgu, ogień, dym i etylina- jak to
dzieje się na innych, kiepskich plakatach F&Furious, i plakatach
z poprzednich edycji filmu.
Na
naszym plakacie, oprócz ascezy i aluzji jest też coś innego-
klimat i tajemnica. Jest prosta, acz umiejętna konstrukcja.
Zdjęcie
jest dopracowane. Postaci na spacerze, widoczne między kołami nawet
nie zostaną dostrzeżone, gdy obejrzymy ten plakat z okna
przejeżdżającego autobusu. Dopiero przy nieco bliższym kontakcie
trzeciego stopnia można je w ogóle zobaczyć- nieco rozmazane i
mgliste- wyglądające jak kadr zrobiony prawdziwym obiektywem. Być
może to jakiś kadr z filmu, ale ponieważ programowo nie obejrzę
filmu, to niestety zostanie to niepotwierdzoną spekulacją.
Całość
ma bardzo dobrą kompozycję- zamkniętą, opartą na mocnych
punktach kadru i dającą silną obramówkę dla głównego elementu.
Bo paradoksalnie- nie jest nim samochód, tylko jednak mgliste widmo
idących ludzi. Może nawet mroczne widmo. No bo ci ludzie nie idą
jak przechodnie dookoła- w chaosie. Od razu widać że to
amerykańscy herosi- stoją rzędem, frontem do obiektywu. Za chwilę ruszą rzędem w naszą stronę. Na sto procent w zwolnionym
tempie.
"-Dlaczego
idziecie tak wolno?
-Dla
efektu."
Fineasz
i Ferb
Perspektywa
żabia jest jednym z aspektów, które zwracają uwagę- daje efekt
pewnego podglądania, skaradania się, a więc tajemnicy i kieruje
automatycznie wzrok w stronę idących. My nie patrzymy na nich- my
ich podpatrujemy. Z obawą? Z nadzieją? Czy są nadchodzącym
armageddonem, czy też siedmioma samurajami? Czy są jak Avengersi?
Czy też jak Tommy Lee Jones w ściganym? (cytat).
Niedosłowność
postaci z plakatu jest jak suspens dobrego filmu- nie wiemy kto to,
ale doskonale wiemy co zrobią- wsiądą w auto i w palnik! Jest to
nie tylko prosty obraz, ale też sytuacja zatrzymana, uchwycona w
kadrze.
Wszystko
to jest niemal kuriozum, na tle plakatowego chłamu produkowanego dla
Hollywood na okazję idiotycznych superprodukcji- ta symbolika,
tajemnica, ta kompozycja, to widmo. Wystarczy obejrzeć postery do
poprzednich części Szybkich i Wściekłych.
Zupełnie
nie mogę dociec- dla jakiego widza został stworzony ten plakat?
Może suma summarum- dla każdego. Powierzchowny wielbiciel tuningu
zobaczy tam po prostu zakurzonego muscle cara, ktoś mało
zainteresowany tematem- jakąś niedopowiedzianą tajemnicę, a
miłośnik fotografii- dobry kadr.
Fabrykant
programowo
nie oglądający Szybkich i Wściekłych, ale za to wielbiący
Fineasza i Ferba.
P.S.
Ostatnio
oglądałem świetną psychologiczno- socjologiczną analizę,
stawiającą w kontraście mieszkańców miast i postindustrialną
społeczność wiejską, oraz dającą w krzywym zwierciadle obraz
mediów społecznościowych i ulotność chwilowej celebryckiej
sławy. Do tego- to komedia. Nazywa się "Baranek Shaun".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.