wyświetlenia:

poniedziałek, 13 października 2014

Technologia przez krótką chwilę jakby przestała mnie bić.



To jest mały krok dla ludzkości, ale wielki krok dla Fotodinozy. Najnowsza technologia w służbie zdechłej fotografii. Zdechłej, wyjętej z dna szafy fotografii.



Zacznijmy ab ovo.



Niektóre obiektywy są bardziej kochane niż inne. To jest zupełnie tak samo jak z samochodami. Nie zawsze najfajniejsze są te dobre i rozsądne (Daewoo), czasami najfajniejsze są te niezbyt dobre, ale z charakterem (Alfa Romeo).



Mam też taki obiektyw do którego czuję wyjątkowy sentyment. To zupełnie niepopularne szkło- Tamron 20-40/2,7-3,5, od dziesięciu lat nieprodukowany. Gdyby był samochodem, to mógłby nawet być zarejestrowany na żółte tablice. Pisałem o nim krótko w Spisie cukierniczym.

Za co się lubi takiego Tamrona?

Za niezwykle uniwersalne ogniskowe- pasuje zarówno do pełnej klatki, jak i do małego APS-C, o niewielu obiektywach szerokokątnych da się to powiedzieć. Na każdym z tych aparatów daje zupełnie różne efekty- od superszerokiego kąta, aż po niemal krótką portretówkę.Za dobrą ostrość, i wysoką jasność.

Sentyment czuję także do niego z tego powodu, że jest jednym z najstarszych naszych obiektywów, kupionym, bodaj, w 2002 roku. Dzięki niemu zrobiłem parę zdjęć konkursowych, zabierałem go też na wszystkie wakacyjne wyjazdy.



Można go też nie lubić.

Za to że się zepsuł, przede wszystkim. W dziesiątym roku użytkowania padł silnik autofokusa, nie do kupienia dzisiaj. Udało się jednak zreanimować go rękami które leczą, należącymi do znajomego elektronika Pawła. Niestety- pół roku później nastąpiło zużycie materiału w innym miejscu- plastikowy trybik, poruszający członem ustawienia ostrości, jadł zbyt mało witaminek, doznał szkorbutu i wypadła mu połowa zębów.



Silnik autofokusa działa jak złoto, tylko nie ma już czym kręcić.

Co dalej ósma klaso?



Nasuwają się pewne pytania. Dlaczego ten trybik jest z plastiku? Czy nie można było zrobić go z metalu, tak jak jego stałego współpracownika?

Może chodziło o kwestie technologiczne, a może o potanienie produkcji. Nie wiadomo.


Nie za bardzo wiadomo też co teraz z tym zrobić.



Piewsza koncepcja- może jakiś bardziej popularny obiektyw Tamrona używa takiego samego mechanizmu? Typowałem 28-105/3,5-5,6- ma bardzo podobny tył. Też go nie produkują od lat, ale na Allegro ich pełno. Koncepcję usiłowałem sprawdzić u źródeł, tj. zadając pytania w serwisie autoryzowanym Tamrona. Dzwoniłem tam i mailowałem kilka razy, za każdym razem byłem miło i sympatycznie odraczany i spuszczany na bambus. W sumie- nie dziwię się (cytat).

Potem daliśmy do tego serwisu nasz inny obiektyw Tamrona i dołączyłem do niego list z propozycją korupcyjną- ja napiszę reklamę serwisu na blogu (jako wielce wpływowy bloger), a oni znajdą dla mnie odpowiedź- z jakiego obiektywu będą pasować trybiki. Propozycja pozostała bez odpowiedzi, zupełnie jak w poprzedniej historii z autoryzowanymi: nie dla nas ananas .



No dobra. To co? Jakie mamy inne koncepcje?



Z czym tu kojarzą się trybiki?



Koncepcja nr 2. Z zegarmistrzem.



Zegarmistrz kaczkę starannie

Piekł, jak należy w brytfannie.

(a nie, to nie ten cytat).



Pan Zegarmistrz obejrzał mój trybik z lupą w oku, ale zawiódł mnie po całości. Okazuje się że trybiki nie są normowane- produkuje się je indywidualnie dla każdego mechanizmu. Nie ma czegoś takiego jak standard. Zupełnie tak jak w życiu. W Afryce cieszą się jak lepianka stoi zaledwie trzy kilometry od studni, w Hiszpanii cieszą się gdy wreszcie dostaną pracę w filetowni, a Borys Bieriezowski ciszy się gdy starguje cenę swojego prawnika z 8 milionów euro na 7.550.000. (Co za globalizacja na tej Fotodinozie!).

Pan Zegarmistrz z doświadczeń własnych doradził mi koncepcję nr 1- szukanie podobnego obiektywu.



No i wtedy Filip Appel podesłał mi artykuł celem inspiracji i ja napisałem o tym wpis.: Mashup: połączenie Świąt Wielkiej Nocy ze świętami Bożego Narodzenia. Inspiracja okazała się kroplą, która drąży skałę, która przepełnia czarę i która wylewa dziecko z kąpielą i która nalewa z próżnego.



Druk 3D.



Bardzo chciałbym napisać, że mamy w mieście świetną firmę, o tę: Easy Design, która zajmuje się drukiem 3D. Mógłbym tak napisać, ale niestety ta firma w zeszłym tygodniu przeniosła się do Kutna. Jak wiemy Łódź się powoli ditroizuje (neologizm taki, od Detroit). Lotnisko znika, jak sen jaki złoty, a dwie wielkie, nikomu niepotrzebne dziury zieją w samym centrum. Nawet mnie ta wyprowadzka nie dziwi.

Nie będę tu własnego gniazda kalać, bo wyjdzie na to, że jestem malkontentem toujour mal content. A ja jestem tylko wesołym pesymistą.



W charakterze maskującego się, wesołego pesymisty udało mi się spotkać z panem od firmy z Kutna.



Na razie temat został zadany. Co z tego będzie- się zobaczy. A potem może się napisze. Szacunkowy koszt wykonania trybiku, wraz z narysowaniem go w CAD'zie- 30 złotych.



Pan z firmy z Kutna sprzedał mi smaczną historię. Otóż dorabiali ostatnio element do słuchawek firmy Sony. Temat zbadali dogłębnie. W plastikowym profilu tych słuchawek, kosztujących 1500,- zł jest wydrążony wewnątrz, do niczego nie służący pusty kanał. To znaczy- wróć!- kanał ma jedno niewątpliwe zadanie- osłabiać ów profil, tak żeby był bardziej łamliwy. Czy myślicie że Sony uwzględnia takie uszkodzenia na gwarancji? No jasne że nie- to uszkodzenie mechaniczne. Czy myślicie że ułamanie słuchawek to jednostkowy przypadek? Wyguglajcie sobie „ułamane słuchawki Sony”. Czy nie ma na to ratunku? Czy korporacja zrobi nas w trąbę, jak zwykle?



Hej sowy, puchacze, kruki

Znowu nas zrobili w turka

Szarpajmy syfon na sztuki

Niechaj naga świeci rurka

K.I. Gałczyński



Nie! Mamy już druk 3D. Chciałbym uprzejmie oznajmić firmie Sony, oraz innym firmom- nie będziemy kupować następnych słuchawek, tylko naprawimy stare. I co nam pan zrobi?



Fabrykant







4 komentarze:

  1. No pacz pan. Już miałem nie czytać. Bo jakieś trybiki, gdy nagle trybik mi zaskoczył w głowie (ten nie ukruszony jeszcze, nie wiem czy czyde). Czytam i nie wierzę. Jak to się stało (a ostatnio ciągle słyszę - jak to się stało). Chciałem sobie coś podrukować. Nawet nie tylko sobie, ale i innym i co? I za dużo „i”, chociaż podobno p. Staszewski już nie ma racji śpiewając o dworcu w mieście na K. Czyli co - cza jechać po czyde?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikto nezna. Okaże się dopiro. Przyszłość okaże.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mie sie ten blog. Rzekłem.

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany! Czuję się jakbym został znanym (w pewnych kręgach) bloggerem. Dzięki Ci, o nieznajomy!

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.