wyświetlenia:

czwartek, 14 sierpnia 2014

Nie dla nas ananas.



Użytkowanie starych gratów, oprócz spijania śmietanki, łączy się również z dotkliwym bólem istnienia. Istnienia własnego i tych gratów. Od czasu do czasu mają one inny pogląd na to co oznacza sprawne działanie, albo czytelnie deklarują odmowę współpracy.

Nasz Canon D60 (opisany wcześniej tutaj: Test Canona D60 ) miał na przykład inny pomysł na naświetlanie zdjęcia niż my. My uważaliśmy że powinno być ciemniej, a on że jednak jaśniej. Ciągnęło go do światła jak recydywistę po wyroku. Niestety fiksacja prześwietlania zdjęć pogłębiała się, czemu próbowaliśmy zaradzić poprzez ustawianie niedoświetlenia.



Jadąc na niedoświetleniu, niedospaniu i przepiciu strzelało się zdjęcia na wakacjach. Niemniej w końcu postanowiliśmy go oddać do naprawy, tj. regulacji w serwisie. Wraz ze swym młodszym bratem 40D pojechał do autoryzowanego serwisu na słynną Żytnią w Warszawie, a my- jak zwykle na Żytnią do baru, każda okazja jest dobra.

Jak działa taki serwis? Sprawnie. I szybko.

Najpierw bardzo szybko diagnozują aparat, a potem bardzo szybko przysyłają odpowiedź:



„Brak możliwości naprawy. Brak jakichkolwiek części do tego modelu”



Dzwonię. Niech się choć dowiem- co zdiagnozowali?

Nic nie zdiagnozowali.

Jak to? W autoryzowanym serwisie Canon?

Nie mogą diagnozować, bo brak jakichkolwiek części i.t.d. Nie będą diagnozować skoro nie mają możliwości naprawy. Nie mają nawet- uwaga- software'u, którym można to zdiagnozować. Zbyt stary model.

Hm. I nic? Nawet nie zerkną?

Nie zerkną.

Nawet nie spróbują?

Nie spróbują.

Hm. Nie chce- niech nie żre.



(Austrowęgry. Złapali starozakonnego przemytnika z workiem tytoniu. A po co mu tyle tytoniu? Do żarcia dla konia. Dla konia??? Do żarcia?! Przecież koń tego nie żre! Hm. Nie chce- niech nie żre.)



Dzwonię do nieautoryzowanego serwisu na Zapolskiej w Krakowie. Miły i kompetentny pan. Prześwietla zdjecia? Nie, to na pewno nie jest sprawa regulacji światłomierza. One się nie rozregulowują same z siebie- co najwyżej przesuwają się, celują nie tam gdzie trzeba i potem źle mierzą. To sprawa mechaniczna, nie software'owa. Prawdopodobnie można to naprawić. Proszę przysłać aparat- zobaczymy. Tylko czy to się panu w ogóle opłaca? Taki stary aparat? No, chyba że do jakichś specjalnych celów pan ten aparat wykorzystuje...



Tak, he he. Do pisania Fotodinozy i testowania nikomu niepotrzebnych obiektywów ku uciesze publiczności.



Tego nie mówię na głos, dziękuję panu z Krakowa nieco podniesiony na duchu.

Dla świętego spokoju dzwonię jeszcze raz na Żytnią, gdzie zalega nasz D60. Czy nie mogliby jednak chociaż spojrzeć? Zerknąć do środeczka, być może chodzi o jakąś usterkę mecha...

Nie.


Nie chce- niech nie żre.




Mechaniczna usterka? Aaaaaaaa, to co innego. Od mechanicznych usterek to jest idealny fachowiec. I to pod ręką.



Zawsze chciałem być jak Wheeler Dealers, tylko w branży fotograficznej. Kupować, jak Mike Brewer używane, nieco zjechane zabytkowe perły, naprawiać, dzięki umiejętnościom wszechstronnego Ed'a Chin'y i sprzedawać z zyskiem. I nigdy nie wtopić.


Niestety udawało się, jak dotąd, zrealizować tylko dwa, z trzech kroków działania Mike'a Brewera. Nigdy nic nie sprzedałem. Za to znam Pawła Kuczyńskiego, który jest równie dobry jak Ed China.

Jeśli chodzi o precyzyjną mechanikę i elektronikę- jest wyjątkowy. To gość, który rozebrał silnik autofokusa w moim Tamronie 20-40 i wymienił w nim szczotki. Sądzę, że gdyby usłyszał to ktoś z serwisu Canona na Żytniej, to by nie uwierzył. Myślę że nigdy nie oglądali tam wnętrza silnika od autofokusa- tam po prostu wymienia się całe silniki. Sęk w tym, że takich do Tamrona 20-40 już nie produkują.



Paweł, rzecz jasna, NIE jest serwisem. Nie dysponuje softwarem zdolnym wyregulować celność autofokusa, albo ustawić coś „programowo”. Ale za to elektromechanika to jego hobby i w przeciwieństwie do serwisu, oraz Francuzów w II Wojnie Światowej nie woła :”Poddajemy się”, zanim nie sprawdzi co się dzieje.

Dlatego czasem udaje mu się naprawić rzeczy teoretycznie nie do naprawy, takie, które serwisy autoryzowane mają w... W pogardzie mają.

Bo serwisy autoryzowane, proszę Państwa- to nie dla Fotodinozy są. Naprawić naprawialne- to każdy by umiał. Natomiast naprawiać nienaprawialne- to jest dopiero coś!



Fabrykant

z www.fabrykaslubow.pl

P.S. Pomiar światła już naprawiony. Przesunął się czujnik. Czas naprawy 40 minut.


 
P.S. Zauważyłem wczoraj na Optyczne.pl reklamę nowej usługi autoryzowanego serwisu na Żytniej- sprawdzanie aparatu przed zakupem. 
link: Reklama usługi "Zbadaj swój aparat"
Jak się wczytać, to można odnaleźć tam akapit:
"05. Sprawdzenie działania i położenia światłomierza
. Informacja o ewentualnych urazach aparatu i nieautoryzowanych naprawach. Niepoprawne położenie światłomierza ma wpływ na nieprawidłową ekspozycje i brak jej powtarzalności."


Hm.





3 komentarze:

  1. W internetowej reklamie żytniej chcą atoli tylko sprawdzać, informować, denuncjować ("nieautoryzowane" naprawy) ale nie chcą naprawiać. Nasz świat nie jest doskonały. Czy jest naprawialny? Napewno nie w autoryzowanym serwisie Pana Boga. To nie sztuka naprawiać rzeczy naprawialne. Ale to sztuka naprawiać nienaprawialne! Niech żyje sztuka! Niech żyje pan Paweł Kuczyński!

    PS.
    Mam prastarego Panasonica Lumixa którego cenię za optykę Leiki chociaż Japończycy kupili prawa do nazwy i nie wiadomo nawet czy konstrukcja i "design" jest naprawdęl lajkowska. Ale ten Summicron to brzytwa jak na owe czase. Wszakże jako przeciwnik phallusowo wysuwanych obiektywów , które tak , zdaniem Japończyków, zachwycają miliardy pstrykaczy na całym świecie (aby ich następnie rozczarować bo pyłki i piaseczek skracają znacznie żywot tych obiektywnych tubusów ). Ale nie tylko o zapylaniu chcę...
    A więc uznałem, że do tego wysuwanego Lumixowego Summicrona przydałaby się jakaś pokrywka czy dekielek z przodu. Jak pamiętamy z historii fotografii, dekielki na obiektyw są pierwszą rzeczą , która ginie fotografom mimo sznureczków i zatyczkowatych wysuwek (tak to się fachowo nazywa Panie Pawle?). Więc znalazłem w mej kolekcji gratów pokrywkę czy dekielek z w/w zatyczkowatymi wysuwkami , prawie pasujący (luźnawo) do Summicrona.
    I choć luźnawo to wystarczyło aby coś popsuć. Kiedy, po włączeniu aparatu, objektywny phallus zaczął się wysuwać posuwiście (w Polsce zdaje się teraz mówi się "zajebiście" ale jako emigrant nie jestem "au courrent") to natknął się na tkwiącą jeszcze pokrywkę i nie zdołał jej zdeflorować. Rezultat brzemienny.Transfokator (teraz politycznie poprawnie mówi się "zoom") Summicrona skrócił się i nie jest już dwudziestokrotny (po co mu taki długi?) ale tylko dwukrotny (po co mi taki krótki?). To właśnie mógłby zreperować pan Paweł, bo na pewno jest naprawialne poza serwisem Panasonika. W ciągu paru minut a nie pół godziny. Czego też sobie życzę...

    OdpowiedzUsuń
  2. propos Canonady - Julian chce kupić Canona D60. Poleciłbyś? czy coś w formacie "four thirds"? A pan Paweł naprawiłby mego Lumixa Z10?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli mówimy o nowym aparacie, to zapewne o 60D (2012), a nie o D60 (2002). Właściwie nie ma współczesnej lustrzanki/ bezlusterkowca które należałoby odradzić. Może z małym wyjątkiem bezlusterkowców Nikon-1. 60D jest ok. Jego dużą zaletą jest mnóstwo używanych akcesoriów, obiektywów i innych cudów. Ale bezlusterkowce "four-thirds", czy Sony NEX też dają bardzo ładne zdjęcia, są przy tym mniejsze. Nie mają jednak wymienionej zalety Canona- są to systemy dość nowe. Paweł wziął Lumixa, zobaczymy

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.