wyświetlenia:

czwartek, 3 kwietnia 2014

Yes, yes, yes! We can.

Jak sam tytuł wskazuje, dzisiaj na Fotodinozie zajmiemy się POLITYKĄ. Ale nie polityką Obamy (choć Obama care. I miejmy nadzieję że care też troszeczkę nad Europą Środkową) tylko polityką Fotodinozy. Dzisiejszy artykuł będzie zatem o niczym. Nie: „pierwszy na świecie test żadnego obiektywu” (http://fotodinoza.blogspot.com/2014/03/pierwszy-na-swiecie-test-zadnego.html), tylko pierwszy na Fotodinozie tekst o niczym.

Doszło znowuż do tego, że Fotodinoza dokonała zakupu niekontrolowanego. Coś tak się w nas kumuluje, kumuluje i nagle zakup. Było to możliwe tylko dlatego, że sprzedało się nadmiarowy sprzęt fotograficzny w postaci uszkodzonego Canona 35-70, zbilansowało się budżet, popłaciło podatki i poplatki (cz.), dołożyło pewną kwotę i oto jest ów zakup. Pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy (Marylin Monroe).

To znaczy zakup jest na razie formalny. Zakup w transporcie, panie kochany, koło się urwało, cli się na cle, podwykonawca się opóźnia, pieniądze przeleję jak mi klient przeleje, no skąd ja wezmę, panie.
Poczekamy. Jak przyjdzie to będzie.


A będzie to jeden z dwóch istniejących modeli cyfrowych Canonów, jakie współpracują z wiekowymi Sigmami! Istnieje coś takiego. To znaczy podobno istnieje. Sprawdzimy.


Firma Canon, wraz z firmą Sigma na przełomie lat '90- '00 zapewniły nieustające rozrywkowe emocje swoim użytkownikom. Otóż ci użytkownicy mają do wyboru nieskończone wręcz konfiguracje:
-aparat analogowy współpracujący z każdą Sigmą
-aparat analogowy współpracujący z prawie każdą starą Sigmą
-aparat analogowy nie współpracujący z żadną starą Sigmą, chyba że na maksymalnie otwartej przesłonie.
-aparat analogowy nie współpracujący z żadną starą Sigmą w ogóle.
-aparat cyfrowy współpracujący z prawie każdą Sigmą
-aparat cyfrowy nie współpracujący z żadną starą Sigmą, chyba że na maksymalnie otwartej przesłonie.


O rany jaki wybór! Przyznacie, Drodzy Czytelnicy, że w ten labirynt koniunkcji można się zagłębić do cna. Co też zamierza czynić Fotodinoza, a potem zrobimy habilitację i otworzymy kilka przewodów doktorskich. Howgh.


Powiemy Wam też szeptem, w całkowitej tajemnicy, że stare Sigmy do Canonów są w związku z tym bardzo tanie, i jeżeli ktoś nie boi się trudności w użytkowaniu to może zostać wariatem takim jak Fotodinoza (znowu się włączył ten przebrzydły pluralis majestatis). Wystarczy kupić sobie odpowiedni aparat (np. analogowy), który też notabene jest, nie wiedzieć dlaczego, śmiesznie tani.


Jest tak tani, że troszkę przesadziliśmy z szałem zakupowym i nasza szafa przypomina nieco malusi sklep fotograficzny. Dodajmy że jest to sklep z końcówki lat 90-tych, zawierający różne szroty (bezwypadkowy, jedyny taki na Allegro, dla konesera, zobacz- cytat). To skojarzenie przywiodło nam na myśl, że trzeba trochę posprzedawać, zwłaszcza że zdarzają się już podwójne egzemplarze w kolekcji, a jeśli liczyć klony to potrójne. O te klony: http://fotodinoza.blogspot.com/2014/03/my-oba-to-jedna-osoba.html

Te sprzedaże dadzą nam fundusze na dalsze ciekawe zakupy, których dokonamy, jako się rzekło, nie dla siebie, tylko dla Was, Drodzy Czytelnicy, dla IDEI. No może też trochę dla Marylin Monroe.


Są pewne marzenia.
Są pewne potrzeby.
Człowieka.




A ono czeka. Czy człowiek zboczy?




Zboczy.




No bo jeszcze w życiu nie posiadaliśmy aparatu Canon EOS z cyferką 1, jakiegokolwiek. To chyba znaczy że nie możemy poczuć się prawdziwym profesjonalistą, skoro Canon tylko dla profesjonalistów przewidział taką cyferkę. Ostatnio na Allegro był na przykład Canon RS za 80 złotych, ówczesny najszybszy aparat na świecie i już palec drżał nam nad klawiszem „kup teraz”, ale jednak omsknął się. Czyż zasługujemy na to miano? Naszym hasłem przecież pełny półprofesjonalizm.


I dlatego kupiliśmy coś, co umożliwi nam znowu wysunięcie się na czoło światowej testerki- cyfrówkę, dzięki której zrobimy testy starych Sigm, na innych przesłonach niż w pełni otwarte. Tego jeszcze nie było. Ale będzie, o ile tylko współpraca Canona D60 ze starymi Sigmami to nie plotka.


Damy wam znać. My.




Fabrykant


P.S. Fotodinoza zyskała ostatnio szerokie uznanie wśród Filipa Appela, człowieka wielce twórczego- muzyka (http://www.arciv-ev-noise.net/), webmastera i bloggera( http://microust.wordpress.com/ ). Pochwały z tych ust są dla mnie bardzo cenne, jednakże, przyznam, także nieco Przytłaczające. Otóż napisał On, że wpisy na Fotodinozie są regularne. To straszne. Chciałbym z góry przeprosić jeżeli nie utrzymam tego standardu- na pisaniu testów schodzi bardzo dużo czasu (np. na wywoływanie i skanowanie filmów- może dlatego te aparaty są takie tanie). A ja jestem jednak człowiekiem wierzącym. Wierzę w życie pozainternetowe. Tak czy siak- dziękuję Filipie.

1 komentarz:

  1. Nie jestem takie "wielce" jak Filip Appel, ale do apelu staję i melduję szerokie uznanie dla Fotodinozy. Melduję również posłusznie, że swego czasu wszedłem w posiadanie prawie identycznej kolekcji Canonów nie cyfrowych a tylko literowych mimo , że zawsze mają one jakąś cyfrę w nazwie. Podobnie jest z Sigmami, które pasują lub nie pasują, zależnie od tego jak się karta poszczęści. W obliczu takiego półprofesjonalizmu mego siostrzeńca, znanego w sferach fabrykanckich, ja jednak pasuję. Nie mam szczęścia ani w kartach Ani do kobiet. Za to Fabrykant Ma Szczęście Do Ani.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.