Wiecie co to jest Toruń?
To takie miasto jest. Nawet znane.
Piernik, Kopernik, ratusz, Wisła,
Apator Toruń, krzywa wieża, ruiny zamku, planetarium, obiad w
makdonaldzie, autobus. Wycieczki szkolne lecą tym tropem. W młodszej
części młodości bywałem wielokrotnie w Toruniu i też leciałem
tym tropem. Ale dorosłem. Doczytałem. Zdziwiłem się.
I teraz już wiem, że w tym Toruniu
zupełnie nie o to chodzi.
Dzisiaj Toruń leży gdzieś tam w
środku północnej Polski. Tak się dziwnie jednak składa, że w
poprzednich swych życiach leżał zwykle w pobliżu jakiejś
granicy. Najpierw w pobliżu granicy krzyżacko- pruskiej. Potem
odwrotnie- prusko- krzyżackiej, potem polsko- krzyżackiej, potem
prusko- polskiej, potem księstwowarszawsko- rosyjskiej, potem
prusko- rosyjskiej przez chwilę rosyjsko- pruskiej, potem znów
odwrotnie. Wszystko w zależności od tego kto akurat miał Toruń w
posiadaniu. W każdym razie granica zawsze była tuż-tuż.
A miasto miało wiele zalet. Przede
wszystkim Wisła się tu wypłycała. Można było z jednej strony na
drugą- siup, bez zamaczania majtek. No i bogato było. Oj bogato.
Wielce multikulturowo, z racji owych granic. Prusko, polsko i
autonomicznie. Za czasów polskich wojen z Krzyżakami Toruń na
przykład wsparł króla Włodzimierza Jagiellończyka kwotą 200
grzywien, co było równe OSIEMDZIESIĘCIOLETNIM dochodom miejskim
ówczesnego Krakowa. Znaczy się- biednie nie było.
Transport rzeczny, składy soli,
międzynarodowy handel (granice!), uniwersytet, a potem jeszcze Toruń
jako główny ośrodek luteranizmu w regionie- wszystko to powodowało
przyrost gotówki w mieście.
No ale trzeba było się zbroić.
Przecież granica tuż-tuż. Jeszcze ktoś napadnie.
No więc Toruń się zbroił przez całą
swoją długą historię.
A ostatni napad połączony z rujnacją
miasta miał miejsce w 1703 roku, kiedy to zbombardowali go Szwedzi.
Potem (aż do dzisiaj) nikt nie rujnował militarnie Torunia, no
chyba że dekretami urzędowymi. Cudem boskim nie zdemolowali go
nawet Rosjanie w 1945, nie wiem co ich powstrzymywało.
Tymczasem przez wieki Toruń został
uzbrojony tak, że lepiej nie można.
I, jak to mawiał jeden mój kolega- to
jest jednak coś!