wyświetlenia:

piątek, 11 września 2015

Dzień Zwycięstwa!!! Felieton powojenny.

No i stało się. Trzeba było jednak trochę poczekać. Dwadzieścia lat, ale w końcu co to jest dwadzieścia lat? Cóż to jest wobec zburzenia Kartaginy?
Jednak człowiek jest silniejszy od korporacji! Korporacja mąci, utrudnia, wprowadza męczące zawiłości, żeby naciągnąć nas na trochę więcej kasy. Uniekompatybilnia.
A tu samotny człowiek z lutownicą, wobec molocha korporacji.
Samotny człowiek z Czeskiej Republiki.
Chwała mu!

Jeśli znacie obsesje Fotodinozy, to możecie spodziewać się tylko jednego po takim wstępie- rozwiązano właśnie problem niekompatybilności starych obiektywów Sigmy z Canonem EOS! Nie jest to łatwe rozwiązanie, ale też problem nie był łatwy.

Zaczynając ab ovo- korporacja Canon Inc. w latach dziewięćdziesiątych poczuła niespodziewane podgryzanie po kostkach. Wzdrygnęła się nieco i spojrzała w dół. A tu Sigma Corporation zatopiła swe zęby w stópce Canona.
Jako jeden z prekursorów zastosowania autofokusa Canon od samego wstępu postawił na całkowicie elektroniczne połączenie pomiędzy aparatem a obiektywami. Żaden inny konkurent nie zdobył się na coś takiego- i Minolta i Nikon zastosowali połączenie elektroniki do sterowania przesłony z mechaniczną ośką napędzającą autofokus. Tylko samotny Canon wszystkim sterował za pomocą prądu. Zadziwiająco dobrze to zaprojektowano- za pomocą siedmiu styków- (i ośmiu pinów) aparat wysyła i otrzymuje informacje od obiektywu. I co najlepsze- sterowanie to ma już prawie trzydzieści lat i bez żadnych zmian hardware'u obsługuje wszystkie wynalezione po drodze nowinki, o których w 1987 roku nie słyszano- w stylu stabilizacji obiektywu i podawania przez obiektyw informacji o ustawionej odległości potrzebnej do błyśnięcia lampy z odpowiednią siłą.
Nadal wszystko przez te same siedem styków. Nie przybył ani jeden.

Widać zatem, że zaprojektowano to wszystko niezwykle elastycznie i nadwymiarowo, w intencji wieloletniego używania i modyfikowania czy rozciągania za pomocą software'u możliwości całego systemu. Droga ta musiała być dobra, bo skopiowali ją w końcu wszyscy konkurenci.

Tymczasem w latach 90-tych rośli w siłę producenci niezależni. Sigma, jak wiemy z licznych wpisów na Fotodinozie czym prędzej przerobiła wszystkie swoje manualne obiektywy na autofokus, a że miała ich trochę i to dość ciekawych- w niektórych miejscach wyprzedziła dużych graczy- miała na rynku przez pewien czas najkrótszy obiektyw zoom- autofokus świata- TEN, najdłuższy obiektyw autofokus świata- TEN, najjaśniejszy obiektyw 28mm z autofokusem- TEN i "najbardziej makro" szerokokątny autofokus świata- TEN. Wszystko to działo się na początku lat 90-tych, a że Sigma stosowała wówczas niskie ceny- zrobiła się popularna.
Sęk w tym, że inżynierowie Sigmy zastosowali sposób "nie wprost", żeby zaprojektować swoją elektronikę, kompatybilną z Canonem. Sposobem wprost byłoby kupienie licencji na procedury elektroniczne Canona i zastosowanie ich w swoich produktach.
Sigma zastosowała jednak tzw. reverse- engeneering (inżynierię wsteczną). Definicję reverse- engeneering'u podaje Wikipedia tutaj. W tym wypadku nie chodziło o skopiowanie istniejącego produktu, jak zwykli byli robić to Rosjanie - jednym z pomnikowych przykładów ich kopiowania, nie wymienionym w Wiki jest na przykład Moskwicz Aleko- tak ładnie skopiowany z Simca 1308, że szyba przednia jest dzisiaj do kupienia jako część zamienna do obu tych aut.

W wypadku Sigmy rzecz polegała nie na skopiowaniu elektroniki Canona, tylko zbadaniu jakie sygnały wysyła aparat Canona przez swoje siedem styków i napisaniu własnych programów, które pozwalałyby obiektywom Sigmy odbierać te sygnały i przetwarzać na tych obiektywów rzeczywiste działania.
Pozwalało to ominąć kwestie licencji i patentów.
Canonowski aparat wysyłał w swoim języku komendy przez siedem styczków, a obiektyw Sigmy, nie znając tego języka reagował na te komendy. Człowiek też tak potrafi. Wystarczy posłuchać opowieści gastarbaiterów. Wystarczy posłuchać opowieści z wojska.

-A gdzie, towarzyszu plutonowy- Diabeł złośliwie przerwał swobodną improwizację Soudka i zwrócił się do kierowcy Desidera Koblihy- znajduje się punkt orientacyjny numer dwa?
Trafił w dziesiątkę. Wokół ust plutonowego błąkał się uśmiech niedowierzania. Kierowca odwrócił się w stronę Okrouholickiego Wzgórza, gdzie w tym momencie pojawiła się niewielka postać dźwigająca na ramieniu jakąś tablicę. Ramię plutonowego Koblihy opisało nieregularną krzywą, a jego głos zabrzmiał jak głos wołającego na puszczy:
-Tam...
Mały oficerek zirytował się:
-Gdzie, tam?!
-Tam..- powtórzył Kobliha elegijnie- dwa palce na lewo... od samotnego krzaka...
-Od którego samotnego krzaka?!
Desider Kobliha wciąż trzymał rękę wyciągniętą, jakby błogosławił ten szczególny plac boju i samotnego pielgrzyma, który z tablicą na ramieniu zstępował w dół zbocza.
-Tam..- powtarzał tajemniczo- tam..
-Tamtam!- pisnął wściekle majorek- Człowieku! Mówicie wciąż tylko tam, tam! Ja chcę usłyszeć, gdzie tam?! Podajcie dokładną pozycję!
Plutonowy Kobliha jeszcze raz powtórzył:-Tam...- i ręka mu opadła. Znów zapadła cisza. Kobliha patrzył przed siebie, gdzieś za Okrouhulickie Wzgórze, a majorek udawał że jest spokojny. Rozkazał:
-Dokonajcie orientacji topograficznej!
"Kurwa, dziwna sprawa", pomyślał Kobliha. Nigdy dotąd nie przyszło mu do głowy, gdzie tu właściwie jest północ. Słońca nie widać, więc Kobliha znów wykonał wieloznaczny gest ręką i oświadczył:
-Przed nami północ- zrobił przerwę i obserwował reakcję majora.
Spokój, a więc zapewne trafił.- Za nami południe- oświadczył z dużą pewnością w głosie.- Na prawo od nas zachód, na lewo wschód.
A jednak musiał się pomylić. major wspiął się na palce, a policzki mu zbrunatniały.
-Człowieku, co za brednie opowiadacie! Od kiedy to macie po prawej ręce zachód, skoro za sobą macie południe?! Wy jesteście plutonowy? I to w dodatku kierowca czołgu?! W jaki sposób chcecie kierować czołgiem na polu bitwy, skoro nawet nie wiecie, z której strony jest północ?! Jak pojedziecie?!
Na poczciwej twarzy plutonowego Koblihy rozgościł się dobroduszny uśmiech.
-Tam, towarzyszu majorze!- uniósł znów rękę, lecz tym razem nie w elegijnym geście, tylko bardzo energicznie i w konkretnym kierunku.- Tam jest ten wielki dół, to objadę go z prawej strony, bo z lewej jest bagnista kałuża, do której wpadłem w zeszłym roku na wiosnę. Potem dojadę do tamtego świerka, przerzucę na jedynkę, bo muszę skręcić trochę w lewo, żeby ominąć lej, co jest od ostatniego strzelania, ale stąd go nie widać, towarzyszu majorze. Na dwójce bym się nie wyrobił. Strzevliczek ostatnio też tam utknął. Za tym lejem robimy zawsze postój na pięć sekund, żeby zniszczyć nieprzyjacielską armatkę pepanc. Potem wjeżdżam na górę między wieżą triangulacyjną a tymi małymi krzaczkami i dalej w prawo w stronę tych krzyży, co stoją za wzgórzem, przerzucam na trójkę, pędzę w stronę szosy i przekraczam ją. Aha, przy szosie znów zawsze robię przystanek, bo spod lasku strzela nieprzyjacielskie działko bezodrzutowe, a potem już jadę prosto na tę łąkę pod Okrouhlicami, zatrzymuję się i czekam na ocenę."
Josef Škvorecký "Batalion czołgów"

No i właśnie tak robiła to Sigma.
W każdym bądź razie wszystko szło pięknie. Do pewnego czasu.

Canon niespodziewanie podgryziony przez Sigmę od strony spodniej, postanowił przeprowadzić dywersyjny kontratak. W połowie lat 90-tych wprowadzono drobną modyfikację kodów podawanych przez aparat. Obiektywy Canona zrozumiały zmiany podawane w ich własnym języku.
Niestety Sigmy zgłupiały.

Bardzo ciekawi mnie kwestia, która na zawsze pozostanie tajemnicą. Kwestia intencji Canona. Zmiana kodów nie była bowiem wielka. Sigmą owszem dawało się zrobić zdjęcie, ale wyłącznie na otwartej w pełni przesłonie. W innym wypadku, tj. na przesłonie przymkniętej obiektyw powodował zawieszenie się aparatu.
I teraz najbardziej ciekawi mnie DLACZEGO Canon wprowadził tak niewielką modyfikację, że pozwalał Sigmie nadal TROSZECZKĘ działać.
Czy to był jakiś mus technologiczny? Czy może jakieś wyrachowanie? Logicznym byłoby tak pozmieniać te protokoły, żeby Sigmy nie działały WCALE. Jednak nie. Działają troszeczkę.
Może nie dało się tego zrobić ze względu na obiektywy Canona? Nie wiem. I raczej się nie dowiem.

Co nastąpiło dalej?
U użytkowników starych Sigm nastąpiło wkur... maksymalne. Świeżo kupiony sprzęt przestał działać z nowymi Canonami. Należy tu nadmienić że taka na przykład Sigma 800/f5,6 kosztowała w latach 90-tych 5600$. W jednej chwili stawała się złomem, który działał tylko w 10%. Niezły zonk!!

U Sigmy nastąpił wzmożony ruch inżynierski- tam gdzie to było możliwe, opracowano zamienne elektroniczne płyty główne do starszych obiektywów i zaoferowano darmową wymianę serwisową. Ale nie do wszystkiego się udało.
Ruch Canona zadecydował też o szybkiej modernizacji gamy obiektywów Sigmy, i wypuszczeniu nowych serii, dywersjoodpornych.

Nastąpiło lekkie tąpnięcie wizerunkowe Sigmy. Uznawano ją od tej pory (po części aż do dzisiaj) za firmę niepewną. Może będzie działać, a może nie i nie wiadomo jak długo. Ostatnimi laty dopiero Sigma zrzuciła to odium- za pomocą odważnie wypuszczanych produktów z bardzo wysokiej półki, które powodują, że z Sigmą muszą się poważniej liczyć inni producenci.

Świat poszedł naprzód, ale obiektywy Sigmy, wyprodukowane w latach 90-tych i niedziałające z Canonem- zostały. I zostali ich nieszczęśliwi użytkownicy, oraz nabywcy, którzy nadziali się na ten problem.
Serwisy firmowe wymieniały płyty główne w tym sprzęcie, na początku darmowo, a po paru latach odpłatnie, ale było to możliwe tylko do czasu wyczerpania zapasów magazynowych owych chipów, bo po upływie 10-ciu lat (wedle zwyczaju) od zakończenia produkcji wytwórca został zwolniony z tego obowiązku. Po zapytaniu serwisu Sigmy na ten temat dostałem swego czasu obszerną odpowiedź. Zacytuję fragmenty:

Dokonanie tzw. „upgrade’u” obiektywu do wersji kompatybilnej z aparatem cyfrowym polega na wymianie płyty głównej obiektywu. Obiektywy z tamtych czasów wyposażone są w nieprogramowalne płyty główne, więc nie ma możliwości dokonania zmian w oprogramowaniu w oryginalnej płycie obiektywu. Sigma udostępnia części do danego modelu obiektywu przez co najmniej 7 lat po zakończeniu jego produkcji. Jest to termin rozsądny, gdyż moduł elektroniczny nie używany zbyt długo może ulec uszkodzeniu (np. wylanie się kondensatorów). W przypadku, gdy trafi do nas zapytanie mailowe od klienta w sprawie upgrade’u obiektywu, sprawdzamy w naszych danych, czy obiektyw rzeczywiście jest niekompatybilny z „cyfrą”. Brak poprawnej pracy może być przecież spowodowany awarią obiektywu czy też samego aparatu. Jeżeli potwierdzimy brak kompatybilności obiektywu sprawdzamy, czy wymiana samej płyty głównej wystarczy do przeprowadzanie upgrade’u. Następnie sprawdzamy, czy potrzebna część znajduje się w naszym magazynie. Jeśli nie, wysyłamy zapytanie do producenta z prośbą o sprawdzenie, czy w jego magazynie dostępne są jeszcze niezbędne części. Przy okazji wyjaśniane są wszelkie wątpliwości pozostałe wątpliwości m.in. czy nowa płyta będzie prawidłowo współpracować z pozostałymi elementami obiektywu
(...)Ciężko jest jednoznacznie wskazać najstarszy model obiektywu, w którym można dokonać konwersji. Wszystko opiera się na częściach, które zostały na którymś magazynie. Czasami bywa tak, że uda nam się dostosować jeden egzemplarz obiektywu danego modelu, ale następnego już nie, gdyż do tego pierwszego wmontowaliśmy ostatnią z dostępnych części. Tak więc wszystko zmienia się z każdym dniem.

Orientacyjny koszt takiej usługi za każdym razem ustalany jest indywidualnie i zazwyczaj wynosi od 200 do 400 zł w zależności od modelu obiektywu. Trzeba pamiętać, że zawiera on robociznę oraz koszt płyty głównej, która jest stosunkowo drogim podzespołem.
 Natalia Kilian
Specjalista ds. obsługi Klienta"

Tak to wygląda od strony oficjalnej i fabrycznej.

Od strony nieoficjalnej i niefabrycznej- zawsze twierdziłem, że elektronik, który wynajdzie jakiś prosty sposób na rozwiązanie tego problemu- zrobi karierę.
Marzył mi się jakiś konwerter, czy pierścień redukcyjny, pozwalający podłączyć stare Sigmy do nowych Canonów.

Konwertera nie ma, ale jest już prostszy sposób na usunięcie problemu, niż wymiana płyty głównej. Zapaleni elektronicy wzięli się do działania. Trafiłem na stronę niejakiego Rampy McKvaka z Butterfly Bikers Team, na której to stronie, pomimo mylącej nazwy, znajduje się opis rozwiązania problemu:
Rampa McKvak, który jest panem Jiřim Otisk, inspirował się wcześniejszym rozwiązaniem pana Martina Melchior'a z Belgii, który w 2013 roku stworzył już podobne dzieło.
Na stronach obu Panów jest wiele informacji ciekawych nie tylko dla elektronika, jakim nie jestem, ale też dla laika- humanisty- samozwańczego historyka nikomu niepotrzebnych obiektywów, jakim jestem. Lub jakim próbuję być.

Pan Jiři zamieszcza na przykład oficjalny canonowski dokument, w którym po raz pierwszy, czarno na białym, expresis verbis, crudeliterque et honestum, brutalis et verum, client in asine habens (łacina googlowska) Canon oznajmia, że jego aparaty MOGĄ nie współpracować z obiektywami innych firm, bo z jego aparatami współpracują TYLKO oryginalne EF. To jest jasne, i słuszne oczywiście, każdy producent pisze takie rzeczy w instrukcjach.
Ale dowiadujemy się także kilku rzeczy napisanych otwartym tekstem- że żadna inna firma nie wykupiła licencji na canonowskie protokoły elektroniczne. I że WSZYSTKIE firmy "third party" zaprojektowały swoje obiektywy ze pomocą reverse engineering. (a przynajmniej tak było w czasie powstania tego dokumentu). To po pierwsze.
Po drugie- ze źródła firmowego, które jak się wydawało nigdy nie skomentuje takiego faktu, ani go nie potwierdzi- kłopoty Sigm zaczęły się od Canona EOS 50/ 50e (tutaj opisany jako EOS Elan II, bo widać ów komentarz pochodzi z USA) w 1995 roku. Kłopoty te spowodowała zmiana protokołów związana z nowym systemem błysku.
I rzeczywiście- z Canonem 50e mam problem z niektórymi starymi Sigmami.
Zapytałem pana Otisk'a czy według niego zmiana protokołów była rzeczywiści związana z wprowadzeniem E-TTL, czy też raczej miała za zadanie podstawowe wykosić obiektywy konkurencji.
Odpowiedział tak (podkreślenia- Fotodinoza):
W mojej ocenie był to tylko trick, mający wykosić obiektywy firm trzecich. Canon nigdy nie udostępnił swoich protokołów EOS, więc nikt nigdy się nie dowie jakie komendy nie zostały dotąd użyte i jakie komendy mogą jeszcze zostać użyte w przyszłości . A w lustrzankach nie było nic prostszego, niż wziąć z półki taką gotową komendę i użyć ją. Obiektywy Canona były na to przygotowane, bo zawierały kompletne dekodery protokołów, natomiast obiektywy firm trzecich znały tylko komendy uzyskane przez "reverse engineering" (nie możesz wyłapać w ten sposób komendy, która do tej pory nie została nigdy wcześniej wydana :)) Nie było żadnej przyczyny, dla której aparat miałby nagle używać innej komendy do ustawiania przesłony, E-TTL nie ma nic do tego. Wszystkie nowoczesne pomiary odległości (potrzebne do systemu błysku), i wszystkie inne nowe funkcje są przekazywane z obiektywu do aparatu w zupełnie innych pakietach komend. Starsze obiektywy tych komend nie wysyłają, ale aparat i tak orientuje się, że obiektyw jest starszego typu i nie żąda tych pomiarów.

Strona Pana Jiřego podaje także przykład komend dawanych przez aparat do obiektywu- i to jest absolutnie imponujące dla laika, jakie miliardy informacji przepływają przez te siedem styków. Opis komunikacji aparatu z obiektywem przed zrobieniem zdjęcia zajmuje 157 linijek komend!
Żaden szeregowy świata nie usłyszał tylu komend od żadnego kaprala w tak krótkim czasie.
Znowu się cytaty nasuwają:
"Nieszczęśliwy Baloun wylazł z wagonu, a Szwejk, siedząc we drzwiach, komenderował:
Habt acht! Ruht! Habt acht! Reichts schaut! Habt acht! Patrz znowuż przed siebie! Ruht! Teraz będziesz wykonywał ruchy na miejscu. Rechts um! Człowieku! Ruszasz się jak krowa. Twoje nogi powinny znaleźć się tam, gdzie przedtem miałeś prawe ramię. Herstellt! Rechts um! Links um! Halbrechts! Nie tak, kretynie! Herstellt! Halbrechts! No widzisz, słoniu, że potrafisz! Halblinks! Links um! Links! Front! Front, idioto! Nie wiesz, co to jest front? Gradaus! Kehrt euch! Kniet! Nieder! Setzen! Auf! Setzen! Nieder! Auf! Nieder! Auf! Setzen! Ruht! Auf! Ruht! Widzisz, Balounie, taka rzecz jest bardzo zdrowa i przyśpiesza trawienie."
No i teraz aparat Canona krzyczy "Padnij!"
A obiektyw Sigmy robi "Spocznij!".
Do karceru z nim!

No i trzeba było jakoś przyspieszyć trawienie u Sigmy.

Rozwiązanie problemu jest w założeniach całkiem proste- do elektroniki obiektywu trzeba dodać mikrokontroler (MCU)- jest to element elektroniczny, który wymaga zaprogramowania i zamontowania na płytce. Procesor ten tłumaczy sygnały aparatu na język zrozumiały dla elektroniki obiektywu.

Najważniejsza kwestią jest napisanie programu, translatora, który odpowiednio przekształca sygnały. Na stronie butterflybikers.cz jest link do pobrania takiego oprogramowania.
Jak powstał software? Na początku pan Jiři zastosował protokoły sygnałów EOS wyszukane w internecie. Niestety nie działały idealnie, powodowały błędy. Wtedy zdecydował się na dokładnie taką samą pracę, jaką musiały wykonać firmy Tamron, Sigma, Cosina czy Tokina- podczas wielogodzinnych badań sposobami "reverse engineeringu" uzyskał własne protokoły komend Canona i mógł przetłumaczyć je na sygnały komend wysyłanych do obiektywu. Jego mikrokontrolery współpracują z każdym Canonem EOS i każdą Sigmą.
Warsztat pracy pana Otiska.
Trick'i wielkiego koncernu zostały pokonane przez zapalonego hobbystę!

Mikrokontroler należy teraz podłączyć do wnętrzności obiektywu, co wymaga demontażu tegoż obiektywu, oraz upchnąć go na stałe w środku. 
Płytka wlutowana w obiektyw
 
Pan Otisk oferuje dwa rodzaje płytek z takimi programowanych mikroprocesorami- do montażu pionowego i poziomego, za niewielkie kwoty, mniej więcej zwrot kosztu materiałów.
Można także wysłać mu obiektyw do naprawy.

Chyba się na to skuszę. Bardzo się tylko zastanawiam- który obiektyw? Troszeczkę się ich zgromadziło...

Zastanowiło mnie jeszcze jedno- dlaczego Sigma nie zastosowała tak prostego mechanicznie rozwiązania do naprawienia swoich niekompatybilnych obiektywów w latach 90-tych, tylko pracowicie wymieniała płyty główne. Zapytałem o to pana Jiřego.

To proste. Nie istniały w latach 90-tych takie programowalne MCU. A ponieważ Sigma zastosowała najprawdopodobniej w obiektywach mikrokontrolery jednorazowego programowania (są tańsze, a Sigma nawet nie używała do podłączenia taśm wielościeżkowych "flex", tylko mocowała je na luty, wszystko było podporządkowane obniżeniu ceny) byli zmuszeni wymieniać mikroprocesory lub całe płyty główne.Cóż, praca rąk ludzkich jest droga- taniej wychodziła wymiana całych płyt.

Jak wiemy- dzisiaj ryzyko nagłej niekompatybilności nowych obiektywów Sigmy (czy jakiegokolwiek producenta) z Canonem zostało zażegnane... hm..., napiszmy lepiej: zmniejszone do minimum- wszystkie nowe obiektywy mają modyfikowalne programy, a Sigma wypuszcza nawet tzw. Sigma Dock- do własnego zainstalowania nowego software w obiektywie.
Pan Otisk tymczasem nie zamierza spocząć na laurach- zabrał się teraz do usuwania problemu błądzącego autofokusa- problemu znanego ze starych Sigm. Dość często dzieje się tak za sprawą rozciągniętego, lub ślizgającego się gumowego paska przekładni, który można zastąpić silikonowym o- ringiem. Sporo błędów powodują też taśmy flex przekazujące ogniskową, na jaką obiektyw zoom jest nastawiony.

W każdym razie- wojnę elektroniczną między producentami możemy uznać za zakończoną. I to zakończoną zwycięstwem.

W każdym razie, po latach męczarni na najniższej przesłonie, możemy nareszcie usiąść w fotelu i napić się szampana. Albo nie. Lepiej napijmy się jakiegoś czeskiego pilznera.

Zdrowie Pana Jiřego!

Fabrykant
Dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty


8 komentarzy:

  1. Odsiecz przyszła za późno. Zrezygnowani obrońcy przyjęli warunki kapitulacji i złożyli broń zanim zza wzgórza rozległ się tętent nadciągającej kawalerii...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pan Otisk napisał mały komentarz, pozwalam sobie zamieścić fragmenty w oryginale:

    "(...) If you don't mind I would like to correct some facts:
    - there are also 10 contacts versions of connector on L-class lenses (these seems to be used only for teleconverter adapters detection)
    - protocol analysis on web site is outdated and rather wrong, I don't update text since I decoded protocol myself :( so informations about data packets are not correct
    - source code for software are only for old versions which are not fully compatible and there are some major problems. Final version 1.1.2 is not opensource yet.
    - In 90s there was MCUs of course, but not so small to fit them into adapter.
    - it is possible to build adapter ring, but I'm affraid it will afect image quality.
    (...)
    S pozdravem / Best regards,"

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda, że nie dałeś tekstu pana Otiska po czesku. Byłoby śmieszniej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie Fabrykancie, jak Pan to robisz, że piszesz Pan o materii, na której ja się nic a nic nie wyznaję, a jednak czytam z zapartym tchem...

    Z poważaniem

    (DANN)
    Waldeck_13

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Przymierzam się do wpisu o zabytkowych samochodach- czyli materii zapewne Panu bliższej. Ale to też o fotografie będzie. Jakoś mi się ostatnio powoli pisze, więc przepraszam, trochę trzeba będzie poczekać. Per aspera ad astra. Opel astra.

      Usuń
  5. Marcin to geniusz i geniuszy przyciąga.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.