Gdzie
to się mieszczą te wszystkie zdjęcia? Niektóre w zakamarkach pamięci,
oczywiście. Niektóre wypływają na wierzch niewiadomym sposobem.
Atakują podstępnie myśli. Nie wiadomo skąd się biorą. Nie mogę
się uwolnić od jednego obrazu, który wzywa. Jednego zdjęcia,
które nie pamiętam kto zrobił. Sięgam po album, sprawdzam.
Horace
Bristol 1908- 1997. Fotograf "Life'u".
Nie
mogę uświadomić sobie co mnie do niego magnetycznie przyciągnęło.
Jest dobre, choć może nie na skalę epoki.
Jest
technicznie doskonałe, wspaniale ostre do najmniejszego detalu- być
może zrobione jakimś wielkoformatowcem. Po przyjrzeniu się zdjęciu
zaglądam do biogramu Bristola- ha! nie ma nic dziwnego w tej
doskonałej, superostrej formie- pan Bristol okazuje się być
członkiem słynnej grupy f/64, stworzonej przez słynnego Ansela
Adamsa. Wspomniałem o f/64 przy okazji selfies znanych fotografów-
ideą Adamsa było tworzenie zdjęć ostrych do najmniejszego detalu,
od pierwszego planu po horyzont, a nazwa grupy pochodziła od
maksymalnej przesłony, często przez nich używanej.
Jednak
wróćmy do zdjęcia- ono tu najważniejsze, bo przecież nie Adams
rzucił mi się na pamięć, tylko ten właśnie kadr. Co jest w nim?
STRUKTURA
To
co zwraca moją uwagę to bardzo silna struktura tego kadru.
Struktura, która nie tylko organizuje tło fizyczne dla tego
zdjęcia, ale także przez swoją niecodzienność tworzy klimat-
esencję nastroju. Widział kto kiedy regał z torpedami?
Całość
jest wprost idealnie naświetlona. Idealnie, po prostu- jakbyśmy
sami patrzyli na scenę przez czarno-białe okulary. Gdy wytężyć
wzrok- w półmroku dostrzegamy wszystkie małe detaliki i szczegóły
propelerów, cyferek, nitów. Jest to plastyczne i niemal
trójwymiarowe. W czym pomaga światło
ŚWIATŁO
Światło,
które, jak wiadomo jest najbardziej istotne. "Amator martwi się
o sprzęt, zaawansowany martwi się o właściwy moment, a
profesjonalista martwi się o światło", czy jak to tam szło.
Światło jest zmiękczone, kierunkowe, domyślamy się wszyscy
otwartych drzwi hangaru. Nie wiadomo jak dużo czasu spędził pan
Horacy Bristol na odpowiednim ustawieniu naświetlenia, być może
nawet ustawieniu całej sceny- jak wiemy wojsko nie lubi improwizacji
fotografów, jeśli obiektyw jest w nie wycelowany. Nie wiemy zatem
ile czasu ustawiał- wiemy jedno- fuszerki nie zrobił. Zdjęcie może
być idealnym przykładem realizacji idei pana Adamsa, który
wymyślił system strefowy, stosowany do dziś w ciemniach całego
świata, żeby uzyskać idealnie widoczne detale w ciemnych i jasnych
partiach zdjęcia. Tutaj detale miękko ujawniają się w jasności i
ciemności.
Światło
w tym pomaga. Bliżej wrót kładzie cień na półkach regału, a po
lewej stronie kadru czarownie rozświetla śmigiełka torped aż po
sam sufit.
Światło,
niczym szkicowane miękkim ołówkiem rozpływa się od dołu do
góry, od centralnego punktu na dole zdjęcia, aż po krańce sufitu.
SYMETRIA
ŚWIATŁA
Kompozycja
tego zdjęcia jest idealnie symetryczna. Tyle tylko, że nie jest to
symetria geometryczna, tylko symetria światłocienia. Marynarze z
torpedą stoją oczywiście w układzie 2-1-2, ale dość swobodnie-
nie jak na capstrzyku, czym wydają się symetrię zakłócać.
Zdjęcie ciąży naturalnie ku prawej stronie, tam gdzie światło z
otwartych wrót i tam gdzie trójka wesoło rozmawia, stojąc przodem
do fotografa. Jednak gdy przymrużyć oczy, nie zwracając uwagi na
treść- światłocień dopełnia się do symetrii- dzięki jasnej
koszuli człowieka, stojącego tyłem do nas. Coś pięknego.
Zdjęcie
Bristola, jest wypieszczone na maksa, co rzadko zdarza się gazetowym
zdjęciom, co rzadko zdarza się zdjęciom wojennym.
Treść zdjęcia, pokazująca zaplecze działań wojennych, żołnierzy w prywatnych rozmowach, w nieformalnych pozach, tworzy automatyczny anturaż, klimat i przywołuje historię. Umiejscawia to zdjęcie w czasie i przestrzeni. Pacyfik, Okinawa, Iwo Jima- Bristol był tam wszędzie. Specjalizował się wręcz w tego typu portretowych, intymnych ujęciach.
Sam fotograf przykładał do zdjęć z wojny dużą wagę, jako do
patriotycznego długu, który spłacał walczącym. Dzięki
wcześniejszej współpracy z Anselem Adamsem mógł wspiąć się na
wyżyny sztuki, choć sam uważał się za rzemieślnika.
Była
jeszcze jedna ważna osoba, z którą współpracował wcześniej
Horace Bristol- John Steinbeck. W 1937 Bristol namówił Steinbecka,
aby wspólnie wyruszyli w Amerykę, rejestrując w reportażu kryzys
i dramatyczne migrację rolników za pracą. Steinbeck rozstał się
z Bristolem po dwóch miesiącach, wracając aby napisać "Grona
gniewu".
Nigdy
przez Steinbecka niewspominany jako inspirator, Horace Bristol jest
tym, komu należałaby się cząstka nagrody Nobla i nagrody
Pulitzera jakie otrzymał pisarz za "Grona Gniewu"...
Bristol
jednak realizował się doskonale w innej niż literatura dziedzinie-
fotograficznych opowieściach dla "Life'u", reportażach z
USA i z II Wojny Światowej, portretach żołnierzy- pilotów i
marynarzy, a potem zdjęciach z krańców świata południowo
wschodniej Azji, do których dotarła US Army. Przeniósł się tam,
razem z rodziną, choć nie skończyło się to szczęśliwie.
Po
samobójczej śmierci żony w 1956, załamany wycofał się
całkowicie z zawodu, spalił wiele negatywów i przez trzydzieści
lat trwał w zapomnieniu, mieszkając w Japonii. Dopiero w 1985 roku
jego 15 letni syn, mając w szkole za lekturę "Grona gniewu"
zdołał przełamać Bristola do przejrzenia swojego archiwum i
powrotu w chwale na fotograficzny Olimp.
Chwała
zatem synom! Chwała fotografowi! Chwała nawet lekturom szkolnym.
Chwała
marynarzom, żołnierzom II Wojny Światowej.
Chwała
też wszystkim nieznanym, którzy dopełniają kompozycję stojąc
tyłem do obiektywu.
Fabrykant
z www.fabrykaslubow.pl
Panie Fabrykancie!!! Zdjęcie jest cudne, nie ma dwóch zdań. Zdjęcie wybitne zawsze zachwyca. A to wybitne niewątpliwie jest. Ale ja nie o tym chciałem. Czy sprawa z tym trybikiem jest dalej aktualna? Poszukujesz Pan nadal tego akcesorium? Bo wydaje mi się, Panie Fabrykancie, że rozwiązanie Pańskiego problemu jest tutaj, na Fotodinozie właśnie. Nie trzeba daleko szukać. Nie wiem, czy u Pana jest tak samo, ale u mnie, zawsze jak włączam Fotodinozę, to na chwilę, dosłownie na sekundę, dwie, pojawiają się na środku ekranu takie dwa małe obracające się i zazębione ze sobą trybiki. Trwa to dosłownie moment, bo jak się Fotodinoza wczyta, to znikają. Może weź Pan po prostu jedno z tych kółeczek zębatych, wstaw do tego obiektywu, a Fotodinoza będzie dalej działać na jednym trybiku? Bo one wyglądają identycznie jak ten, którego Pan poszukujesz. No chyba, że Fotodinoza potrzebuje dwóch trybików, to wtedy już nic nie poradzimy... No nic, nie truję więcej, inspiracji życzę i czekam na kolejne treści.
OdpowiedzUsuńZ poważaniem
Waldeck_13
Dyrektor Artystyczny Nieco Nieetyczny (DANN)
No pacz pan! Jest plan! Ale nie uda się kółek wyrwać, bo to kołka googla są. Jeszcze nikt googlowi nic nie wyrwał, już raczej odwrotnie.
OdpowiedzUsuń