Nie tak dawno wróciliśmy z kina z
młodzieżą, z młodzieżowego filmu.
„Kosogłos”- to się właśnie
oglądało. Zadziwiające- ma parę zalet ten młodzieżowy film. Ma bardzo dobre aktorstwo- sam miód i
śmietana. Wiekowy, i jak stare wino dobry Donald Sutherland przykuwa
uwagę samym demonicznym spojrzeniem. Nieodżałowanej pamięci
Phillip Seymour Hoffman jest fantastycznie wiarygodny, a młoda
Jennifer Lawrence dźwiga bardzo trudną rolę z talentem. Do tego
zalkoholizowany Woody Harrelson, Julianne Moore i Jeffrey Wright znany wcześniej jako Felix Leiter z Bonda. To oczywiście
tylko fantasy, i to wycinek dłuższej sagi, trochę naiwne, dość
uproszczone, żeby się podobało młodej widowni, ale mimo wszystko-
nie prostackie.
Główną zaletą tego filmu jest
przypomnienie sytym dzieciom Zachodu, że zamordyzm, terror i
totalitarne rządy to nie tylko miniona przeszłość, ale równoległa
do naszej teraźniejszość, a dla niektórych- być może
przyszłość, jak wypadki pójdą nieodpowiednim torem.
Film jest całkiem wiarygodny (w
przeciwieństwie do poprzedniej części) i daje bardzo zręczną,
sklejoną z klisz historii wiwisekcję rewolucji. Przedstawia
psychologiczne, społeczne i technologiczne mechanizmy przewrotu w
totalitarnym państwie.
Podczas projekcji w kinie mój własny
móżdżek też dawał mi różne projekcje skojarzeń- a to
Północnej Korei, a to Rosji, pod aktualnymi KGB-owskimi rządami, a
to hitlerowskich parteitagów, a to Wojny Jugosłowiańskiej, a nawet
Polskiego Rządu Londyńskiego, kierującego zrywem zza granic kraju
(tutaj- udanym).
Historyczne klisze są używane bardzo
sprawnie- mimo że film jest fikcją, dzięki czerpaniu wzorów z
przeszłości- nieźle pokazuje mechanizmy historii. To staruchom
jest niepotrzebne, ale młodziaki chłoną to jak gąbka, co im na
dobre wyjdzie.
Prześmiewczo i wielce dobitnie
pokazana jest rola propagandy, gdzie jako nieudolny demiurg bryluje
Phillip S. Hoffman. Wątek kręcenia propagandowego clip'u
rebeliantów jest tam całkiem solidny, są kamerzyści i pani
reżyser i ustawki pod publiczkę.
Plenery brudne, zapyziałe, zrujnowane
i leśne. Byłem przekonany że kręcili to gdzieś na Słowacji, czy
Węgrzech, albo w jakimś byłym NRD. Nabrałem pewności, gdy w
jednym z ujęć pojawiła się przewrócona ciężarówka Robur
(Industrieverband Fahrzeugbau
Zittau). I co ? I nic- wszystko kręcili w Stanach. Skąd oni tam
wzięli Robura?
W „Kosogłosie” zerżnięto
bezpośrednio z „Seksmisji” Machulskiego wygląd podziemnego
miasta (pamiętacie zapewne dom starców, ze staruszką sprawdzającą
palcem czy „Dżemik czasem nie jest mdły”- tu jest identyczny
„komin” z galeriami i windą). „Seksmisja” także kojarzy się
z latami słusznie minionymi.
„Seksmisja”, Robur, tama na
zalewie, podobna jak ta na Wiśle we Włocławku, armia zbrojnych na
ulicach- wywoływały natychmiastowe uczucia deja-vu z innego
wydarzenia historycznego, jako staremu piernikowi historycznemu,
chociaż wciąż młodemu i głupiemu duchem. Ze Stanu Wojennego.
I teraz też wywołam u Szanownych
Czytelników uczucie deja-vu. Choćbyście mieli tylko dziesięć
lat, to to zdjęcie pewnie już widzieliście. Jest symbolem, i na
zawsze zostanie- zrobił je Chris Niedenthal w pierwszym dniu Stanu
Wojennego.
Niedenthal to ciekawy człowiek, o
ciekawej przeszłości, swoje losy opisał w autobiografii „ZawódFotograf”, którą chętnie polecę. Dobrze i bezpretensjonalnie napisana. Sporo w niej ciekawostek,
głównie o anturażu pracy w polskich realiach lat 70-tych i
80-tych.
Zdjęcie Niedenthala było przytaczane,
opisywane i opiewane jako symbol Stanu Wojennego, oczywiście za
sprawą napisów, jakie na nim uchwycono, bardzo wyrazistych i
niezamierzenie dla ich twórców komentujących rzeczywistość. Ale
zdjęcie to ma dodatkowo świetną kompozycję. Chris Niedenthal
wszedł na klatkę schodową pobliskiej kamienicy i zrobił zdjęcie
przez okno. Było to niewątpliwie właściwe okno, we właściwej
klatce schodowej, właściwej kamienicy, dzięki czemu kompozycja
jest mocna i ładna.
Kadr ma wzmocniony środek, dzięki
ograniczającym liniom, biegnącym dołem, górą i bokami kadru-
jest kompozycją bliską zamkniętej:
Chris Niedenthal |
Zdjęcie można automatycznie podzielić
na trzy części, oddzielone prawie granicznymi liniami- góra
„opisowa” o łagodnym kontraście, rozmytym w zimowym świetle,
środek, z mocnym akcentem pojazdu na śniegu i dół, ze sporą ilością
detali:
Kadr ma swój scenariusz, który
prowadzi oglądającego od elementu do elementu, a przynajmniej mnie
prowadzi. W geometrycznym centrum, jak wiadomo, stoi transporter
opancerzony SKOT. Jest najbardziej zwracającym uwagę detalem, clou
programu. Spadłą z kosmosu inwazją zielonych ludków Jaruzela.
Potem zauważamy dalszą scenografię- przede wszystkim dół
zdjęcia, bo tam ujawniają się niewielkie plamy koloru- przystanek
autobusowy, czerwona chusta, niebieski Fiat- to elementy zwyczajnego,
codziennego życia. Dopiero na końcu wzrok kieruje się ku, najmniej
kontrastowym, napisom i odczytujemy ironiczną, acz groźną wymowę całości.
Jak może wiecie, Chris Niedenthal, po
zamknięciu granic po wybuchu wojny polsko-jaruzelskiej, był
zmuszony przekazać rolkę filmu przypadkowemu pasażerowi pociągu
do Berlina, który wywiózł ją na Zachód i przekazał redakcji
„Newsweka”, potem przedrukowywały zdjęcie jeszcze chyba „Time”
i gazety niemieckie.
Niestetyż zachodnie czasopisma po
głupiemu obcinały górę tego zdjęcia z napisem „Kino Moskwa”,
zmieniając nie tylko jego kompozycję, ale i dosadną wymowę. Było
to ówcześnie robione z niewiedzy, a nie jak dzisiaj z częstego
wyrachowania „żeby nie drażnić rosyjskiego niedźwiedzia”.
Pan Niedenthal w swoim ostatnio wydanym
albumie „Wybrane fotografie 1973-1989” dał to zdjęcie także
przekadrowane w format poziomy. Wydaje mi się to niepotrzebnym
zabiegiem, wobec wysokiej jakości oryginału. To zdjęcie porusza. I
nie jest to tylko sentyment do prawdziwych czasów "Kosogłosa".
Sam „Kosogłos” jest tylko
przyzwoitej jakości rozrywką, z lekkim podlaniem amerykańskim
sosem gloryfikującym bez miary demokrację. Między wierszami filmu
możemy jednak doczytać, jak wyglądają manipulacje takim
„demosem”, jakie cele trzeba osiągnąć, żeby uzyskać poklask
ludu i zbudzić go z otępienia do walki. Całkiem pouczające dla
młodzieży, która zapewne lepiej zapamięta obrazową historię
Katnis Everdeen, niż gadanie starych o gołych hakach w mięsnym,
koksownikach, zdjęciu z Kinem Moskwa i że zamiast teleranka był
generał.
Zwłaszcza że my i nasi Rodzice
byliśmy tylko „demosem”.
Fabrykant
P.S.
Tutaj fajny wywiad z Chrisem
Niedenthalem:
słyszałem plotkę, widziałem też - identyczne niemalże zdjęcie zrobione z 1 piętra, czy też z okna mieszkania budynku naprzeciwko właśnie tegoż kina Moskwa w tym samym czasie... Czy to prawda, czy jeden z internetowych mitów?
OdpowiedzUsuńJuż znalazłem. Ireneusz Piotrowski. Negatyw przeleżał 25 lat w szufladzie.
OdpowiedzUsuńWiem tylko, że Niedenthal zrobił kilka- kilkanaście zdjęć z tej sceny.
OdpowiedzUsuń