wyświetlenia:

sobota, 3 marca 2018

Książka dla Normalsów. "Jak przestałem kochać design" Marcin Wicha

Na SNG Kultura moja recenzja książki:



Ufff – tak się poczułem po przeczytaniu książki Marcina Wichy Jak przestałem kochać design. Autor znany mi był jako rysownik śmieszno-ironicznych obrazków z „Tygodnika Powszechnego”, z rzadka zamieszczał tam jakiś ciekawy artykuł (na przykład o liternictwie, czcionkach, ich genezie i znaczeniu), po którym można było ze zdziwieniem skonstatować, że pan od śmiesznych rysunków jest w tej dziedzinie wielkim erudytą. Było to interesujące, osobiste, pisane przyjemnym, nienachalnym tonem. Z dystansem.
Taka jest też książka „Jak przestałem kochać design”. To troszkę enigma, mieszanka i melanż różnych zaskakujących rzeczy. Nie jest to literatura monotematyczna ani zarys wstępu do historii, już szybciej ironizowanie z historii. Książka z designem w tytule, która w pewnych miejscach wywołuje wzruszenie. Tego byśmy się nie spodziewali, prawda?
Jest to zbiór osobistych, ironicznych i poetyckich esejów, krążących wokół tematu projektowania. Projektowania w ogóle. „Krążenie wokół” mogłoby być mottem tej książki. Mowa jest o wzornictwie przemysłowym, architekturze, urbanistyce, designerskich zagraniach, przestrzeni publicznej, zdjęciach, wymyślaniu reklam i logo. Jednak wszystko to tak naprawdę nie jest o samych tych dziedzinach, tylko o ich odbiorze, wpasowywaniu się w życie, działaniu. A w zasadzie o niedziałaniu.

2 komentarze:

  1. hehehe swietny ten ostatni cytat o "seryjnym rozbieraczu" :D tez kiedys za dzieciaka wszystko rozkrecalem :) ale z czasem udawalo sie poskladac nawet cos tak wowczas wrednego jak mechanizm od ZK-140 - jesli go ktos kiedys rozkrecal to wie ile tam jest dzwigienek na sprezynkach i ile cierpliwosci trzeba zeby wszystko wkoczylo w swoje dziurki w jedna wspolna pokrywke tego :) teraz to nic takiego, ale dla przedszkolaka to bylo nielada wyzwanie :) albo pierwszy mechanizm od magnetowidu kupionego na gieldzie za 20zl (dla dziecka to duzo pieniedzy bylo) - ten magnetowid to chyba komus spadl z dosc wysoka bo nawet plyta glowna byla na pol zlamana i ja polutowalem te wszystkie urwane sciezki kabelkami :) a potem uczylem sie ustawiania "rozrzadu" na wszyskich zebatkach tego mechanizmu ktory byl poprzestawiany, ostateczna batalia udala sie po Japonsku - czyli "jako-tako" - udalo sie ze elektronika dzialala, mechanizm w zasadzie tez, ale okazalo sie ze glowica wizyjna byla tez uszkodzona, a to najdrozsza czesc magnetowidu - nowa jakies 160zl wowczas, a uzywanych nie bylo, no ale i tak zamienilem sie za ten magnetowid na ruski telewizorek kolorowy Elektronika 432 prawie sprawny :) tylko jeden wzmacniacz wizyjny spalony takze byl zolty obraz, ale to i tak bylo cos niesamowitego w porownaniu z czarno-bialym Neptunem 150 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesting post, i like it ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.