wyświetlenia:

czwartek, 13 lipca 2017

Stalowa wola twoja, Zdunie!




I zduna zaraz cna japa janczara zanudzi
         Palindrom (można go czytać od tyłu) St. Barańczaka





Niewielu wie, jak cholerny to wysiłek zarządzać państwem. Zwłaszcza młodym. Zwłaszcza w dwudziestoleciu między jedną wojną a drugą. Nie zdajemy sobie sprawy.

Europejski bigos w jakim tkwiliśmy, po tym jak rozpadły się cesarstwa, przy okazji będące naszymi zaborcami, stwarzał niesłychane wręcz problemy. Bardziej przypominało to stosunki między Izraelem a Palestyną, a nie dzisiejszą Polskę.
Nie dość, że wojna z Rosją w 1920 roku, która tylko ostrzyła sobie zęby żeby nas pożreć jako aperitif przed resztą kontynentu, ale i konflikty z Niemcami, które nie pogodziły się wcale z tym, że wykroiliśmy im kawał Śląska i przekroiliśmy w połowie Prusy sięgaczem do Morza Bałtyckiego. Niemcy na szczęście z wojną zbrojną wstrzymali się do 1939-go, ale wojnę ekonomiczną prowadzili na całego- cłami i wszelkimi granicznymi szykanami starając się utrudnić nam życie.
Do tego scalić kraj, który chociaż narodowościowo tożsamy był przez sto lat zarządzany przez trzy zupełnie różne administracje to było niezłe wyzwanie. Zwłaszcza solidne struktury- takie jak sieci techniczne wszelkiego rodzaju były budowane wedle trzech różnych koncepcji i po wyzwoleniu Polski zostały jak nożem pocięte naszymi nowymi granicami.

Szczególnie tory kolejowe.

Nagle okazywało się, że najważniejsze linie przechodzą przez terytorium sąsiedniego państwa. Nagle okazywało się, że zapyziała linia lokalna (biegnąca przed wyzwoleniem ku granicy zaboru) staje się centralną magistralą łączącą duże miasta, na której ruch pociągów trwa od rana do wieczora.
Nagle też okazało się, że nie mamy którędy wozić naszego najważniejszego towaru eksportowego- węgla ze Śląska. Stop orkiestra!

Skansen Lokomotyw Karsznice

Linie kolejowe w dawnym zaborze pruskim były bardzo solidnie rozwinięte- to były istotne dla zaborców tereny Śląska, poznańskie i pomorze. Natomiast dla Austriaków już nie bardzo- tereny nowopowstałej Polski to była Galicja, jeden z biedniejszych regionów Austro- Węgier. A w zaborze rosyjskim to już w ogóle mogiła kolejowa- sieć była rzadka i dziurawa- linie łączyły tylko większe miasta. Do tego budowano je w rozstawie strategicznie o 15cm większym (sprośne dowcipy mówią skąd wzięła się ta wartość).
Generalnie masakra.

Skansen Lokomotyw Karsznice

Nasze główne źródło eksportu, czyli węgiel, był tradycyjnie wysyłany w świat statkami z bałtyckich portów. "Za Niemca" wszystko było proste- koleją jechał tenże surowiec do portu w Gdańsku i odpływał do importerów. Kiedy nastała wolna Polska, uzyskała dostęp do morza i spory kawał śląskiego zagłębia, ale Gdańsk dostał status Wolnego Miasta i Niemcy, którzy mieli tam główne zdanie, natychmiast zablokowali porty dla dostaw polskiego węgla.
Jak wiemy- wielkim wysiłkiem sił i środków w latach 20-tych zbudowaliśmy port w Gdyni. Pozostawała tylko kwestia przepustowej linii kolejowej łączącej Bałtyk ze Śląskiem.
Dotychczasowe, naprędce konstruowane połączenia miały podstawową wadę- biegły przez Gdańsk. Oraz drugą mniej podstawową- leciały dookoła wydłużając drogę do 660 kilometrów.
Była, owszem jedna linia o sto kilometrów krótsza, ale biegła przez okolice Kluczborka. A Kluczbork był niemiecki. Niemcy walnęli od samego początku wysokie opłaty za tranzyt. W 1927 zbudowano specjalną pętelkę okrążającą "korytarz kluczborski", ale wydłużyło to połączenie kolejowe ze Śląskiem do prawie 620 kilometrów. Może bylibyśmy nawet to ścierpieli, bo śląski węgiel sprzedawał się na świecie jak świeże bułki. Ale Niemcy wytoczyli nowe działa i w 1925 rozpoczęli niemiecko- polską wojnę celną, w której calkowicie zablokowali możliwość polskich przewozów kolejowych przez Gdańsk. To groziło nie tylko kolapsem polskich kopalń, ale i załamaniem budżetu, opartego w sporej części na eksporcie węgla. Natychmiast podjęto działania nad budową magistrali kolejowej Śląsk - Gdynia. Miała się ona stać największą inwestycją transportową II Rzeczypospolitej.


Skansen Lokomotyw Karsznice




Zaprojektowano nową linię jako założenie dwuczęściowe- północne i południowe. A wyszło i tak trzyczęściowe.
Ustawa sejmowa rozpoczęła inwestycję w 1925 roku i już trzy lata później otworzono dwa odcinki stanowiące 2/3 trasy: Herby Nowe- Karsznice na południu i Inowrocław- Bydgoszcz- Gdynia na północy. Niestety właśnie po tym wybuchł wielki kryzys światowy, który opróżnił kasy wielu państw, w tym Polski.

Skansen Lokomotyw w Karsznicach
Podjęto działania dyplomatyczne, żeby skłonić Francję do sfinansowania ostatniej części inwestycji, w ramach antyniemieckiego sojuszu. Wkrótce powstało Towarzystwo Polsko- Francuskie Budowy Kolei Żelaznych, które na sensownych dość warunkach i przy kredytowaniu przez francuskie banki dokończyło budowę magistrali węglowej. Polska zapewniła sobie prawa do wykupu tej trasy po 20 latach jej użytkowania. Co ciekawe Towarzystwo owo nie wywiązało się z podpisanej umowy do końca i było zmuszone na kilka lat oddać PKP w użytkowanie gratisowe zbudowanej linii. Dopiero przed samym początkiem II Wojny francusko- polska spółka spięła się, zaciągnęła nowe kredyty i rozpoczęła wykonywanie koncesji na środkowym odcinku magistrali (rząd polski także był udziałowcem tej spółki).

Lokomotywownia Karsznice


Cała zbudowana trasa liczyła 552 kilometry i była w większości jednotorowa, jednakże wszystkie obiekty inżynierskie na jej przebiegu przystosowano do poprowadzenia drugiego toru, co przydało się w przyszłości, ale już po II Wojnie Światowej.
Najciekawszą budowlą na tej trasie i najbardziej wymagającą konstrukcyjnie był chyba most nad Brdą w Bydgoszczy, przekraczający rzekę w miejscu dawnych mokradeł za pomocą pięknego "odwróconego" przęsła. Kto spojrzy- dopatrzy się też akcentów modernizmu w licznych żelbetowych mostach na magistrali węglowej.
Wielką zaletą nowej trasy była spójne, nowoczesne wyposażenie i projekt zapewniający łagodne łuki i spadki nie przekraczające 5 promili, w sam raz dla obciążonych składów, za wyjątkiem ostatniego odcinka do samej Gdyni, gdzie na większym spadku pociągi dla bezpieczeństwa prowadziły dwie lokomotywy.

Skansen Lokomotyw w Karsznicach

Skansen Lokomotyw w Karsznicach

Zbudowano na linii 33 dworce według dwóch typowych projektów "północnego" i "południowego", oraz liczne nastawnie , wieże ciśnień i hydrofornie. Tych ostatnich po raz pierwszy na polskiej trasie kolejowej było więcej niż wież pompujących wodę do parowozów- znak czasów i postępu technicznego. W porcie gdyńskim zbudowano pierwszą w Polsce i jedną z pierwszej czterdziestki w Europie górkę rozrządową z mechanicznymi hamulcami torowymi- nie wiedziałem że to tak młody wynalazek. Dzięki niemu możliwe było rozdysponowanie wagonów z węglem bez udziału lokomotyw. Przerób Gdyni to 3600 wagonów dziennie.

Cała linia i jej zarządzanie były osobnym organizmem wydzielonym ze struktur Kolei Państwowych, z siedzibą w Bydgoszczy. Była to prawdopodobnie najważniejsza trasa w Polsce- ze zrozumiałych względów gospodarczych, ale też z polityczno- międzynarodowych, przyczyniająca się do wielkiego rozwoju gdyńskiego portu, dominującego pod względem eksportu węgla porty niemieckie i dająca Polsce przełożenie na międzynarodowe decyzje dotyczące Bałtyku.
Nie do przecenienia wydaje się też rola strategiczna magistrali węglowej- była to główna trasa transportowa najbliższa frontowi ewentualnej wojny z Niemcami i łącząca dwa najbardziej zapalne jego punkty- Śląsk i pruskie Pomorze, skąd mogliśmy spodziewać się najsilniejszego ataku.

Skansen Lokomotyw w Karsznicach

Budowa trasy Herby- Gdynia w latach 30-tych wzbudzała poważny niepokój nie tylko w hitlerowskich Niemczech, ale także w Wielkiej Brytanii, szarpanej w owym czasie licznymi strajkami portowców, to dawało nam niespodziewane fory w międzynarodowym handlu węglem.

Lokomotywownia Karsznice

Na magistrali zbudowano też parowozownie do obsługi taboru, wszystkie w najbardziej nowoczesnym układzie schodkowym, a nie dawniejszym- wachlarzowym z obrotnicą. Jedną z największych była parowozownia (później lokomotywownia) Zduńska Wola- Karsznice.

A wiecie, że Karsznice leżą 40 kilometrów od Łodzi drogą ekspresową S8?

A wiecie że jest tam Skansen Lokomotyw?
Dreszcz podniety przeszedł po plecach Fotodinozy na dźwięk tych słów magicznych.


Skansen Lokomotyw w Karsznicach


Wstępując na teren skansenu nie wstępujemy tylko na teren królestwa starego żelaza. Wstępujemy na teren reliktu chwały II Rzeczypospolitej, jakbyśmy wstępowali na działo jakoweś, albo suchego przestwór oceanu.

Skansen Lokomotyw w Karsznicach


Skansen Lokomotyw w Karsznicach


Skansen Lokomotyw w Karsznicach

Skansen Lokomotyw jest jednym z najciekawszych muzeów kolejowych jakie oglądałem w naszym kraju. Miasto Zduńska Wola powinna wystawić na S8 tablice informacyjne wielkości słonia kierujące do skansenu. A przynajmniej jakiś baner. Zwłaszcza że mógłby to być Star Spangled Banner, bo Karsznice mają jedyny pozostały w Polsce parowóz amerykański, wyprodukowany dla PKP w 1947 roku w Ohio Ty246, zwany potoczne "Trumanem". W karsznicach stacjonowało takich 70 sztuk.

Skansen Lokomotyw w Karsznicach. Truman TY246

Skansen Lokomotyw w Karsznicach. TY246

Skansen Lokomotyw w Karsznicach

Czego tam nie ma!
Przede wszystkim kilkanaście parowozów, rdzawych potworów.
Ciężkie, ogromne, z żelaza, stali (cytat).

Skansen Lokomotyw w Karsznicach. ET21-1


Skansen Lokomotyw w Karsznicach

Elektrowóz ET21, znany wszystkim, ale w Karsznicach stoi egzemplarz z numerem produkcyjnym "1" (ET21-01). Wagony osobowe od 1890 do 1930-go. Pług śnieżny z tendrem. Amerykański dźwig parowy, samobieżny, który dostaliśmy po wojnie w ramach UNRR'y. Potężne agregaty prądotwórcze i przedwojenne hydrofory. Ba, pierwsza kolejka linowa na Gubałówkę tam stoi, rodem z przedwojennego Berna.

Skansen Lokomotyw w Karsznicach. Amerykański parowy dźwig samobieżny.

Skansen Lokomotyw w Karsznicach. Hydrofor kolejowy. Znacie takiego przedwojennego producenta motocykli "Perkun"?



Skansen Lokomotyw w Karsznicach. Kolejka linowo-torowa- ex Gubałówka

Skansen Lokomotyw w Karsznicach. Pług parowy.

Skansen Lokomotyw w Karsznicach

Skansen Lokomotyw w Karsznicach



Skansen Lokomotyw w Karsznicach. Detal kolejki torowo linowej- ex Gubałówka.


Być może da się znaleźć równie ciekawe eksponaty w innych miejscach. Ale Karsznice mają dodatkowy atut. Wróć! Dodatkowe dwa atuty.

Po pierwsze- pomimo martwoty materii nieożywionej, słabego stanu wielu z eksponatów (raj dla fotografów, rdza jest bardzo malownicza, zwłaszcza na dwustutonowych mastodontach) czuć tam życie w tym skansenie. Czuć życie za sprawą dwóch rzeczy- nadal działającej tuż obok bazy remontowo naprawczej, plątaniny torów ze starą obrotnicą, po której od czasu do czasu coś się przetoczy, oraz za sprawą drugiej, ważniejszej rzeczy- społecznikowskiego ducha, który trzyma Skansen Lokomotyw w pionie. Jego emanacją jest pan Czesław Boczek, człowiek który pracuje w Karsznicach od kilkudziesięciu lat i wie wszystko o wszystkim. Był kierownikiem pociągów ratowniczych, dyspozytorem bazy i maszynistą. A teraz jest opiekunem Skansenu, własności Muzeum Historii Miasta Zduńska Wola, które, powiedzmy to szczerze - ma ewidentnie za mały budżet na porządne utrzymanie Skansenu. Jednak Skansen wciąż funkcjonuje- dzięki Społecznemu Stowarzyszeniu Miłośników Kolei w Zduńskiej Woli- Karsznicach- LINK.

To jest pierwszy atut Karsznic- żywy duch.

Lokomotywownia Karsznice- obrotnica.


Drugim atutem jest otoczenie i historia. Nadal stoją chwacko wszystkie zabudowania z lat 30-tych jednej z największych parowozowni w Polsce. I choć znaki głoszą- "nie wolno!" "Wstęp Bron!", bo zakład remontowy wciąż tam działa, to jak zwykle- nie wolno, ale można- rzucić choćby okiem na to modernistyczno- klasyczne dziedzictwo. Nie najgorszy widok jest także od drugiej strony torów magistrali węglowej, gdzie w perspektywie stoją niższe, schodkowo ustawione części lokomotywowni (ma je dzisiaj bodajże PKP Cargo).

Lokomotywownia Karsznice

Baza parowozowa Karsznice powstała tuż przed wojną. Była największą parowozownią na linii magistrali węglowej. Wybudowano tu nie tylko budynki techniczne. Wraz z koleją do Karsznic ściągnęło 3000 maszynistów, robotników i techników z całej Polski (sporo z Wilna i Lwowa) zaludniając to malutkie sioło, które do lat 30-tych liczyło siedem gospodarstw i dwór. Dla kolejarzy wybudowano duże osiedle mieszkaniowe, hotel dla załóg pociągów, szkołę, a także liczne boiska sportowe. De facto małe miasteczko. Karsznice stały sportem, przez kilkadziesiąt kolejnych lat, nie licząc czasów wojny, kolejarskie kluby były szeroko znane i działały bardzo prężnie.


Skansen Lokomotyw Karsznice- izba pamięci. Dużo o wojennej konspiracji kolejarzy z Karsznic. Zajmowali się sabotażem.

Budynki parowozowni też działały prężnie. Przed wojną magistralą węglową po pojedynczym torze z mijankami jechało około 40 pociągów dziennie. W czasie największego prosperity Karsznic, w latach 70-tych było to już ponad 100 pociągów na zelektryfikowanej i rozbudowanej trasie. Za Gierka baza zatrudniała 4700 ludzi, z czego, uwaga uwaga - 980-ciu maszynistów! W Karsznicach, jako jedynej lokomotywowni w Polsce stacjonowało 50 sztuk dwuczłonowych rosyjskich elektrowozów ET42 tzw. „Czapajewów” o mocy 4480 kW, mogących prowadzić pociągi o masie 4000 ton, było ich tutaj 50 sztuk.

Lokomotywownia Karsznice. Na pierwszym planie dwuczłonowe rosyjskie ET42.

Trochę rzeczy można przewieźć takim taborem!

Kurczący się popyt na węgiel, konkurencja sąsiednich krajów, oraz rozparcelowanie PKP osłabiło znaczenie magistrali węglowej. Nie jest już najważniejszą linią w kraju. Niemniej- nadal istotnym połączeniem północ- południe. Potężne budynki parowozowni są dzisiaj nieco senne w porównaniu z czasami świetności.

Lokomotywownia Karsznice

Na miejscu Muzeum w Zduńskiej Woli poprowadziłbym dzisiaj przez obiekty bazy remontowej wycieczki z przewodnikiem- chętnych by z pewnością nie brakowało na ten okazały relikt przeszłości. Jednak dogadywanie się pomiędzy państwowymi instytucjami różnych branż jest Mount Everestem dogadywania się w ogóle, więc nie liczę na szybką realizację mojego pomysłu.

Lokomotywownia Karsznice

Szybciej zostanie zrealizowany pomysł opiekuna skansenu, żeby na pustym i zarośniętym torze bocznicowym obok muzeum uruchomić drezynę dla zwiedzających. To by był fan! Jedziemy!!!

Skansen Lokomotyw w Karsznicach

Z pewnością wrócę jeszcze kiedyś do Karsznic, bo jest tam nadal co zgłębiać. Jeśli nie wnętrza lokomotywowni, to może powachlujemy sobie wynalazkiem pana Draisa.

Fabrykant
kolejowy.

Jeżeli się podobało - byłbym bardzo wdzięczny za wszelkie udostępnienia.
Dzięki!
 

Źródła i źródełka:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Magistrala_węglowa

https://semaforek.kolej.org.pl/wiki/index.php/Zduńska_Wola_Karsznice

http://biuletynszadkowski.geo.uni.lodz.pl/uploads/art/2016/I.Pecyna.pdf

19 komentarzy:

  1. Bardzo interesujące! Jadąc z Zachodu do Łodzi, muszę tam wpaść! Ale paru rzeczy z tego (pół)przewodnika nie rozumiem: /cytat z Fabrykanta/ "Dopiero przed samym końcem wojny francusko- polska spółka spięła się, zaciągnęła nowe kredyty i rozpoczęła wykonywanie koncesji na środkowym odcinku magistrali (rząd polski także był udziałowcem tej spółki)." Której wojny? Drugiej światowej? To Francja-Vichy z rządem polskim (londyńskim? lubelskim?) na terenach okpowanych jeszcze (?) budowały polskie(?) kolejnictwo? Druga kwestia - jak sobie radziła Rzesza kajzera Wilhelma z kolejowym transportem węgla ze śląskich kopalni do Danzig? Przecież po drodze był Nawisljanskij Kraj? Który to kraj kasował ruble za opłaty tranzytowe od Niemców?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byk. Winno być "przed samym początkiem II Wojny". Poprawiam. Dzięki!

      Rzeszy Kajzerowskiej nie śledziłem zbyt pilnie- o ile mi wiadomo z przeczytanych artykułów- leciało to ze Śląska przez poznańskie i ów wspomniany Kluczborg, wtedy Kreusburg.

      Usuń
  2. No tak, 13ty, leje, temperatura taka, że nie chce się nic... na całe szczęście jest nowy wpis w Fotodinozie!
    (że tak sobie krzyknę wielką literą): I TO JAKI! o kolejach kolei! Fabrykacie, Ty to potrafisz życie uprzyjemnić :D
    ps. bo ja to specjalnie jeżdżę zdjęcia takiej rdzy robić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to cieszę się. Ja też sobie tą wycieczką zrobiłem wielką przyjemność. Nie jestem wielkim znawcą kolei, nie odróżniam na przykład parowozów za bardzo, ale jak widzę jakieś zdechłe staliwo to od razu jakieś mrowienie czuję. I miętę. One są takie... hm... pierwotne i romantyczne zarazem. Zdjęcia tych maszyn były właściwie moim debiutem kolejowo- fotograficznym, bardzo się zastanawiałem jak je tu zrobić, żeby nie wyszło zbyt banalnie i wtórnie. W końcu poprzerabiałem je na retro, co się rzadko na Fotodinozie zdarza- zwykle lubię zostawić zdjęcia saute. No ale jakaś trójpolówka musi być.
      A czy gdzieś zdjęcia Szanownego Pana można obejrzeć?

      Usuń
  3. super! nic nie wiedzialem o Karsznicach, a teraz z przyjemnoscia bede musial sie tam wybrac, bo uwielbiam stare zelazo, uwielbiam Twoje Polprzewodniki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szanowny Fabrykancie! Reportaż wyborny, aż chce się zanurzyć w świecie pary i stali... ale zlituj się nad kolejarzami. "Wielką zaletą nowej trasy była spójne, nowoczesne wyposażenie i projekt zapewniający łagodne łuki i spadki nie przekraczające 5%, w sam raz dla obciążonych składów, za wyjątkiem ostatniego odcinka do samej Gdyni, gdzie na spadku 10%- owym pociągi dla bezpieczeństwa prowadziły dwie lokomotywy." - jak długo nie ułożono na tej linii szyn zębatych tak długo nie spodziewam się tam tak wielkich spadków. Proszę o korektę procentów na promile (jakkolwiek pijacko to zabrzmi)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście! Promile najważniejsze! Że też kurdebalans nie uzmysłowiłem sobie, że 10% pochyłości to mają niektóre zjazdy do garaży podziemnych. Ciekawe jak by tam jeździły lokomotywy. Poleciałem bezmyślnie i poooszło w eter. Dzięki za zwrócenie uwagi.

      Usuń
    2. wlasnie ja to tych procentowych spadow to nie bardzo czaje.. tzn czy 100% to pionowe urwisko 90st w dol? nie mogli by tego po ludzku w stopniach podawac?

      Usuń
    3. No więc nie. 100% to spadek 100 cm w dół na odległości 100 cm- zatem 45 stopni. Idealne 90 stopni to zaskakujące... nieskończoność procent.
      Tu jest ciekawy kalkulatorek: http://www.szukaj-trasy.com/calc.html, który podaje dla 90 stopni jakiś niewiarygodnie duży procent, ale tak naprawdę podaje ten kąt w przybliżeniu. Powinien podawać "nieskończoność". W procentach wyraża się generalnie nachylenie terenu, nie- kąt jako taki.

      Usuń
    4. Ten "procent" to jest po prostu tangens kąta nachylenia. Kąt 45 st. ma tangens = 1, czyli 100%. Stąd też nieskończoność dla 90 st.
      Super tekst! Nie miałem pojęcia o tych Karsznicach. Będę musiał zajrzeć - zwłaszcza, że dojazd łatwy...
      A ta lokomotywownia schodkowa - może i nowoczesna, ale kudy jej do obrotowej!

      Usuń
  5. Hurgot Sztancy17 lipca 2017 23:32

    a czy Szanowny Autor mógłby naszkicować schemat takiej lokomotywowni schodkowej? jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić, w czym miałaby być ona lepsza od takiej wachlarzowej, więc może schemat by pomógł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógłby, ale nie musi. Proszę bardzo, oto schemat stacji Zduńska Wola Karsznice- lokomotywownia schodkowa widoczna z lewej strony schematu:
      http://semaforek.kolej.org.pl/wiki/images/9/92/Zdunska_Wola_Karsznice_2015_1.png

      Lokomotywownia schodkowa była pewnie droższa w budowie i zajmowała więcej miejsca, ale miała, na oko patrząc, pewne niezaprzeczalne zalety- łatwość rozbudowy i niezależność stanowisk, z których lokomotywy mogły wyjeżdżać/ wjeżdżać równocześnie. Zaczęło to stanowić istotną kwestię kiedy ruch na liniach kolejowych bardzo wzmógł się w XX wieku. Drugą sprawą jest wprowadzenie trakcji elektrycznej, która automatycznie utrudniała możliwość stosowania obrotnic i wachlarzowe ułożenie stanowisk- tyle wyczytałem i wyrozumiałem.

      Usuń
    2. Hurgot Sztancy24 lipca 2017 11:53

      podziękował! faktycznie, z elektrowozami mógłby być kłopot

      Usuń
    3. Dodatkowo - CAŁA lokomotywownia z taborem nie mogła być zablokowana pojedynczą awarią obrotnicy. Awarią, lub bombą lotniczą (a w latach przedwojennych bierną OPL traktowano poważnie)...

      Usuń
    4. Teraz mamy trochę inne standardy obrony. Nie wiem czy Szanowni Panowie wiedzą, ale u nas NADAL buduje się wszystkie nowe dworce i perony z przeznaczeniem pod szersze, rosyjskie wagony! Przepisy tak nakazują.

      Usuń
  6. Napisane wyczerpująco i z pasją. Polecam https://www.bazakolejowa.pl/index.php?dzial=stacje&id=661&ed=0&okno=galeria. Przy okazji może napiszę kilka słów z czasów mojego osobistego kontaktu z budynkiem dawnej DOKP w Bydgoszczy. Niejako obok nasuwa mi się spostrzeżenie, że w dzisiejszych czasach takie państwo jak II RP, nie miałoby szansy powstać. Zanim byśmy się zlustrowali i zweryfikowali, to by już nas połknęli bolszewicy i Niemcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To możliwe. Wtedy był splot szczęśliwych okoliczności, bystrzy i daleko widzący ludzie u steru. A świat, mimo wszystko był mniej skomplikowany.

      Usuń
  7. Aż poszukałem źródła dowcipu:

    Dlaczego w Rosji tory są szersze?
    Słyszałem kiedyś zagwozdkę jak budowali tory u nich to architekt poszedł do cara:
    - Wasza Wysokość, Jak wiecie Panie, budujemy tory. Mają być takie same jak na zachodzie czy większe?
    Na to car:
    - Na chuj większe?

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.