wyświetlenia:

piątek, 2 grudnia 2016

Dwa zegarki Josefa K.

Fot. Josef Koudelka 1968/ 1976.



"Człowiek wolny jest zawsze ponad człowiekiem zależnym."
                             Franz kafka „Proces”.


Nic nie wyjaśnia sprawy dwóch zegarków.
Nie ma prostego rozwiązania, proszę Państwa.
Nie ma. Mimo zagłębiania się w analizy, oraz długie procesy tentegowania w głowie (cytat- Król Julian)

Niektórzy są wolni, choćby urodzili się w klatce. A niektórzy lubią być wolni od wszystkiego. Josef Koudelka to pierwszy w świecie pielgrzym i asceta, który w dziedzinie kultywowania wolności ma mało konkurentów. Ekspata, wyrwany z ojczyzny. Czechosłowakiem się urodził, ale Czechosłowacja go nie chciała. Fotografował zatem na obczyźnie i tam, można by napisać- robił karierę, gdyby nie wyglądało na to, że kariera wisi mu kalafiorem.
I powiewa.

Jest znany. Jest także doskonale znany w Polsce, bywał u nas na festiwalach fotograficznych, uhonorowany i hołdowany przez wielbicieli. Właściwie jest legendą. Tworzył historię, choć pewnie mimo woli. Ale za to w zgodzie z wewnętrzną wolnością. Czy tak trzeba? Nie wiem. Ale można.

Fotografował od dziecka, zainteresowany przez amatora fotografii- sąsiada piekarza. Zarobił na swój pierwszy sprzęt zbierając truskawki. Był to bakelitowy aparat 6x6. Potem w latch później młodzieńczych studiował na Politechnice Praskiej, by dostać w rezultacie korzystną posadę inżyniera lotnictwa. Dalej strzelał fotki z zapałem, a w 1963 roku został fotografem praskiego Teatru za Bramą (coś dla Ciebie, Gregu) i zrezygnował z etatowej pracy, by poświęcić się jednak zdjęciom.

Interesował się muzyką i kulturą cygańską (romską), nawiązywał kontakty i robił dużo fotografii. Wnikał. Zatapiał się. Poświęcał się. W końcu właściwie zamieszkał z Romami i przez kilka miesięcy budował swój fotoreportaż.

Na początku nie zdawałem sobie sprawy z tego dokąd zmierzam i co robię. Spotykałem ludzi, robiłem im portrety, starałem się by zaakceptowali mnie i podzielili się swoim życiem. Potem dopiero zbudowałem swoją wizję Cyganów, biorąc pod uwagę ich problemy i fakty, próbując spójnie opowiedzieć o ich sposobie życia.”

Zrobił świetne zdjęcia.

Fot. Josef Koudelka.

 
Fot. Josef Koudelka.

 
Fot. Josef Koudelka.


Zdecydował się na szerokokątny obiektyw, którym fotografował wszystko- obszerne plany we wnętrzach i portrety zbiorowe. Życie codzienne. Ten reportaż był nowoczesny, intensywny, ujęty w bardzo dzisiejszym streetfotograficznym stylu, gdzie wszystkie elementy zdjęcia tworzą wyrazistą kompozycję- postaci, plan pierwszy i równie istotne tło.

Fot. Josef Koudelka.

 
Fot. Josef Koudelka.

 
Fot. Josef Koudelka.


Koudelka zespolił się ze swoim tematem i zrobił to w charakterystycznym dla siebie stylu.

Romom było mnie żal. Oni wieczorem szli spać do ciepłych wozów, a ja kładłem się na ziemi obok taboru. Po pewnym czasie przydzielili mi człowieka, żeby mnie pilnował”.

Nawiązując kolejne kontakty podróżował od 1963 do 1968 roku po Morawach i Rumunii, robiąc swoją dokumentację cygańskiego życia. Niedojadając i śpiąc byle gdzie. Wystawiał swoje zdjęcia po powrocie do Pragi.

Anna Fárová, znana historyczka fotografii, autorka pierwszej w Czechosłowacji biografii Cartier- Bressona wysłała zdjęcia Koudelki do agencji Magnum, początkując jego nieformalny kontakt ze światem zza żelaznej kurtyny.

Kiedy przebywał w Rumunii w Czechosłowacji wrzało.

Powolny ferment spowodowała śmierć Stalina kilka lat wcześniej, przemiany w sąsiednich krajach bloku komunistycznego, w których stalinistów zastąpili trochę bardziej światli towarzysze. W Czechosłowacji nadal u steru był ten sam partyjny beton, którego symbolem był prezydent Antonín Novotný.

Kraj biedniał coraz bardziej pod zarządem planowanej gospodarki. Nawet na łonie komunistycznej partii Czechosłowacji odzywały się głosy by zastąpić ją „socjalistyczną gospodarką rynkową”. Społeczeństwo coraz bardziej łaknęło jakiejkolwiek zmiany. Z Zachodu przychodziły nowe prądy w kulturze i sztuce, zawitał wśród braci studenckiej ruch hipisowski, który nie za bardzo wpisywał się w nurty socrealizmu. Kino czechosłowackie przeżywało mimoustrojowy rozkwit, można rzec- ferment, za sprawą Miloša Formana, Jiřego Menzla i innych reżyserów Nowej Fali.

Krytyka ustroju szła także od strony pisarzy, którzy na kongresie zażądali uznania dla pisarstwa Franza Kafki, do tej pory zakazywanego przez czechosłowackie państwo. Artykuły krytykujące władze ukazywały się już w niektórych miejscach otwartym tekstem, co spowodowało paroksyzm komunistycznego zamordyzmu i bunty studenckie w obronie zamykanych gazet. Milicja stłumiła demonstracje, ale oczywiście nie uspokoiło to nastrojów.

Moskwa pytana przez komunistyczną górę o pomoc i rady, jako światły Związek Radziecki, bądź co bądź, ogłosiła że muszą radzić sobie sami.

Do władzy zatem doszedł Aleksander Dubček, partyjny reformator.

Po jego pierwszym przemówieniu, w którym skrytykował on swoich poprzedników, oraz zapowiedział szybkie reformy i liberalizację było już wiadomo, że nic nie będzie takie jak było. Fala krytyki wewnątrzpartyjnej wybuchła z dużą siłą, nastąpiły przetasowania personalne i odsunięcie od władzy stalinistów. Wszystko to przeniosło się na nastroje społeczne.

Dubček ogłosił nowy „Program działania”, który oprócz lekkiej liberalizacji gospodarki, przede wszystkim dawał znaczne poszerzenie demokracji. Samorządy pracownicze miały mieć znaczący wpływ na przedsiębiorstwa, a partia zrezygnowała ze swojego wpływu na wszystkie aspekty życia obywatela i miała przekazać dużą część władzy parlamentowi i rządowi. Wprowadzono ograniczony pluralizm, liberalizację prasy i przykrócono działanie tajnej policji. Nie rezygnowano z socjalizmu. Ale reformy te miały przynieść w efekcie coś co trenowała już Jugosławia- „socjalizm z ludzką twarzą”, demokrację i sporo dobrobytu.

Czechosłowacja była jednym z nielicznych krajów bloku komunistycznego, w których socjalizm cieszył się od przedwojnia bardzo dużym poparciem i nie został zainstalowany na sowieckich bagnetach, a jedynie przesterowany na potrzeby Moskwy. Zmiany wprowadzone przez Dubčeka były wręcz bardzo po myśli czechosłowackiego społeczeństwa- tak właśnie miało być od czasu Drugiej Wojny, tylko Stalin na to nie pozwolił.

Doszło do tego, że oficjalnie zlikwidowano cenzurę.

Jak się można było domyślić- to było za wiele. Można było wkrótce przeczytać o samodzielności Czechosłowacji, jej wyjściu z Układu Warszawskiego, a także o pełnej demokratyzacji i dopuszczeniu do parlamentu także innych partii politycznych, nie tylko socjalistycznych (pisał o tym Vaclav Havel). Duże wrażenie zrobiła petycja pracowników Państwowej Akademii Nauk, nawołująca do całkowitego zerwania z dziedzictwem stalinowskim i usunięcia wszystkich towarzyszy reprezentujących partyjny beton.

Moskwa nie mogła patrzeć na to spokojnie. Podobnie sąsiednie kraje komunistyczne, zwłaszcza NRD i Polska, w której reformy w Czechosłowacji obudziły duże nadzieje społeczne i protesty studenckie.

Cała Polska czeka na swego Dubčeka.

Rosyjscy przywódcy wysłali list do czechosłowackiego rządu w którym domagali się spacyfikowania opozycji, przywrócenia cenzury, zakazu działalności nowych organizacji społecznych i ukarania wszystkich wrogów socjalizmu. Domagali się jedności bloku komunistycznego. List został opublikowany w prasie i w radiu, a czechosłowacki rząd oficjalnie odrzucił te postulaty.

Rozumiecie sytuację- prawdziwa kontrrewolucja.
Już jedna taka była- w Budapeszcie w 1956-tym.

Moskwa i jej blok zgromadziła pod granicami Czechosłowacji wojska i zagroziła interwencją. Odbyła się konferencja władz państw Bloku Wschodniego z władzami KPCz, na której te ostatnie, pod przymusem zadeklarowały wierność socjalizmowi, Moskwie i Układowi Warszawskiemu.

Co z tego. Społeczeństwo o rozbudzonych nadziejach nie mogło się na to zgodzić. List pisarza Pavla Kohouta nawołujący do odrzucenia przez partię rosyjskich żądań, opublikowany w gazecie, został w szybkim tempie podpisany przez MILION osób. I to w czasach przed internetem i fejsikiem.

W sierpniu zapadła decyzja o rozpoczęciu Operacji Dunaj- wojska rosyjskie, polskie, węgierskie, bułgarskie, oraz symboliczna ilość żołnierzy NRD wkroczyły w granice Czechosłowacji, żeby przywrócić „porządek”. Aresztowano przywódców KPCz i wywieziono do Moskwy.

K. żył przecież w państwie praworządnym, wszędzie panował pokój, wszystkie prawa były przestrzegane, kto śmiał go we własnym mieszkaniu napadać?”
               Franz Kafka „Proces”

Pół miliona wojska wjechało do CSRS, napotykając bierny opór Czechosłowaków- z miast zniknęły wszystkie tabliczki z nazwami ulic, z domów- numery, a z mieszkań- tabliczki z nazwiskami i listy lokatorów.
(...)A na pytania [zadawane przez żołnierzy dowolnej armii] odpowiadali: Prosím? Cože? Ja vam nerozumím! Mluvite česky?- nawet gdy pytano po czesku. Ta prosta, a niekosztowna forma oporu znakomicie spełniała swoją rolę. Dla mnie, szwejkologa, było wielkim przeżyciem słuchać, jak Polacy chwalą Czechów za skuteczną konspirację”
            Antoni Kroh „O Szwejku i o nas”- (gorąco polecam!!!)

Koudelka wrócił do Pragi, dwa dni przed wjazdem do niej sowieckich czołgów. Zaczął dokumentować inwazję. Nigdy wcześniej nie zajmował się typową reporterką gazetową, czy tym bardziej fotoreportażem wojennym- bo przecież w Pradze blisko było wojny. Ale jego zdjęcia są przejmujące. Nawet bez historycznego kontekstu jest to pomnikowy reportaż.

Fot. Josef Koudelka.

 
Fot. Josef Koudelka.

 
Fot. Josef Koudelka.

 
Fot. Josef Koudelka.


Koudelka zastosował tu dosłownie znany instruktaż Roberta Capy: „jeśli zrobiłeś kiepskie zdjęcia, to znaczy, że nie byłeś wystarczająco blisko”. Był w samym centrum. Nie fotografował z dystansu tłumów. Był z tym tłumem, bo to było jego miasto i jego sprawa.

Fot. Josef Koudelka.

 
Fot. Josef Koudelka.

 

Fot. Josef Koudelka 1968. To właśnie słynne zdjęcie z zegarkiem, zrobione na Václavskim náměsti. Zegarek, o ile się nie mylę pokazuje okolice południa. Na ulicach kompletna pustka.
Dużym szczęściem było to, że morale atakujących armii także było niepewne. To pozwoliło uniknąć choć w części morza krwi jakie mogło być przelane. W inwazji na Czechosłowację zginęło 108 cywili, a ponad 500 osób było rannych. Propaganda radziecka i w wojskach zaprzyjaźnionych przedstawiała Operację Dunaj jako reakcję na kontrrewolucję sprawioną przez zachodnich szpiegów. Sęk w tym, że rosyjscy, polscy i węgierscy czołgiści zetknęli się w rzeczywistości ze zwykłymi cywilami, którzy próbowali wyjaśniać swoje racje, i przeciągać żołnierzy na swoją stronę. To niewątpliwie zasiało sporo wątpliwości.
Koudelka sfotografował to wszystko. Jego krzyczące emocjami zdjęcia moim zdaniem wyprzedziły swój czas.




Fot. Josef Koudelka. Kto nie zna cyrylicy, temu tłumaczymy napis na autobusie: "Wracajcie do domu".


Fot. Josef Koudelka.
Rolki filmu, za sprawą kontaktów fotografa zostały przemycone do agencji Magnum. Ta nagłośniła je, ukrywając dla bezpieczeństwa tożsamość fotografa. Opublikował je anonimowo The Sunday Times, oznaczając autora jako P.P. (Prague Photographer). Wzbudziły olbrzymie zainteresowanie całej Europy Praską Wiosną i interwencją ZSRR i stały się bardzo głośne. W 1969 roku fotoreportaż został nagrodzony „Robert Capa Gold Medal” za odwagę fotografującego, oraz nagrodą amerykańskiego National Press Photographers Association.

Ale w 1969 było już pozamiatane.

Spacyfikowana wierchuszka KPCz po powrocie z Moskwy rozpoczęła całkowity odwrót od reform, wprowadzanie powrotnego zamordyzmu, cenzury i terroru policyjnego. Wszystkie aspiracje do wolności zostały zdławione. Nowym przywódcą partii został Gustav Husák.

Represje objęły wielką część obywateli, zwłaszcza inteligencję- profesorowie uniwersytetów, aktorzy, reżyserzy byli usuwani ze stanowisk z wilczym biletem i brakiem możliwości zatrudnienia się gdziekolwiek. Z partii wyrzucono dwa tysiące członków.

KPCz pod nowymi rządami przekształciła Czechosłowację w państwo o porównywalnym zamordyzmie jak NRD. Można o tym poczytać u Mariusza Szczygła w jego doskonałej książce „Gottland”.

Pan jest aresztowany, pewnie, ale nie powinno to panu przeszkadzać w wykonywaniu zawodu. I nie powinno to również wpłynąć na codzienny tryb pańskiego życia”
                      Franz Kafka „Proces”

Nie pomogły żadne społeczne demonstracje, ani dramatyczne protesty na jakie zdecydowali się w Polsce Ryszard Siwiec, były żołnierz AK, który na oczach stutysięcznego tłumu dokonał samospalenia na Stadionie Dziesięciolecia w proteście wobec interwencji w Czechosłowacji (polecam film dokumentalny „Usłyszcie mój krzyk”), ani Jan Palach, student z Pragi, który podpalił się na ulicy w 1969 roku i którego pogrzeb wywołał olbrzymią manifestację. Czechosłowacja wróciła za kraty.

Koudelka był na cenzurowanym. Służba bezpieczeństwa niewątpliwie próbowała się dowiedzieć kim jest Prague Photographer, ale na szczęście niewiele się dowiedziała. Fotograf wystąpił o paszport, w celu kontynuowania swojej dokumentacji społeczności Romów. Z poparciem od agencji Magnum dostał trzymiesięczną wizę do Wielkiej Brytanii.

"Dla podejrzanego lepszy jest ruch, niż spokój, bo ten kto spoczywa może w każdej chwili nie wiedząc o tym znajdować się na szali wagi i być ważonym wraz ze swoimi grzechami."
                               Franz Kafka „Proces”

Koudelka na Zachodzie mógł ujawnić się jako Prague Photographer, co otwierałoby mu drogę do kariery zawodowej, jednak zamykało całkowicie powrót do ojczyzny, gdzie zostałby uznany za szpiega i wroga systemu. Wahał się długo. Zdecydował się jednak wystąpić o azyl polityczny. Od tej pory nie miał wjazdu do Czechosłowacji. Aż do samego jej końca.

Zaprzyjaźnił się bardzo blisko z Henrim Cartier- Bressonem, który wspierał go na emigracji i w jego drodze zawodowej. W 1971 roku Josef Koudelka został przyjęty do Magnum.

Przez następne lata non stop był w podróży.

Pracował nad swoim projektem „Cyganie”, wystawianym później w wielu znanych galeriach Europy i USA, nagrodzonym mnóstwem nagród i wydanym jako album. Prowadził życie koczownika, tym trudniejsze, że tym razem nie miał żadnego powrotu „do siebie”.



 Fot. Josef Koudelka. Hiszpania.

"Przez szesnaście lat nie pracowałem dla nikogo. Nigdy nie wziąłem żadnego zlecenia, nigdy nie robiłem zdjęć dla pieniędzy. Starałem się nie mieć żadnej własności. Nie płaciłem żadnego czynszu przez 16 lat. Nie chciałam mieć w domu. Nie trzeba mi wiele, wystarczy śpiwór, para butów, dwie pary skarpetek i jedną parę spodni rocznie. Kurtka i dwie koszulki służyły mi przez trzy lata. Udało mi się żyć przez kilka lat za pieniądze zarobione ze sprzedaży Magnum zdjęć z inwazji. Potem była sprzedaż zdjęć archiwalnych. I udało mi się pozostać niezależnym dzięki różnym grantom i nagrodom. Pierwszy duży grant dostałam było od Arts Council w Wielkiej Brytanii w 1976 roku, gdzie mieszkałem. (…) Ujmując to w inny sposób: Na Zachodzie nie chciałem naginać się do niczego. Chciałem zachować osobność i zachować [pierwotną] złość, tak długo to możliwe. "

Należy tu dodać, że Josef Koudelka kontynuował własną tradycję zaczętą jeszcze w ojczyźnie- przez 17 lat w Czechosłowacji przebywał bez meldunku, co w paranoicznym totalitaryzmie było niezłym kuriozum. Podobny tryb życia przyjął na emigracji.

„Każdy aspekt bycia wygnańcem to osobne doświadczenie. Chciałem zobaczyć świat i zrobić mu zdjęcia. Podróżowałem przez ostatnich 45 lat. Nigdzie nie zostałem dłużej niż trzy miesiące. Kiedy nie znajdywałem już nic więcej godnego fotografii- wyjeżdżałem. Kiedy zdecydowałem się opuścić dom wiedziałem, że chciałbym doświadczyć świata, takiego jakiego nie mógłbym nawet wyobrazić sobie w Czechosłowacji.”

„Po szesnastu latach bez paszportu byłem zadowolony z francuskiego obywatelstwa jakie dostałem w 1987 roku. Ale nie czuję się Francuzem. Nie czuję się też Czechem. Jestem wytworem tych krajów, które odwiedziłem i tych ludzi, których poznałem (…) Ale znam swoje korzenie. Nie w tym miasteczku, w którym przypadkowo się urodziłem, ale bardziej na południu- na południowych Morawach, skąd muzyka wciąż do mnie przemawia. Ta muzyka pochodzi z ziemi i ja czuję że także stamtąd pochodzę. Straciłem tę muzykę i szukałem jej potem. I znalazłem ją także na granicy Hiszpanii i Portugalii w miejscowości El Almendro. Znam tam wszystkich i wracam co roku.”
Josef Koudelka, mimo lat (rocznik 1938), wciąż podróżuje i fotografuje do tej pory. Nigdy nie zrobił żadnego komercyjnego zlecenia. Nie miał nigdy telefonu komórkowego.
Największe wyzwanie? Wstać rano, rozejrzeć się i znaleźć coś interesującego”.
Nie lubi gdy nazywać go artystą. „Nie ma dobrych fotografów- są tylko dobre fotografie”- mówi.
W 1978 roku zrobił w Hiszpanii zdjęcie, na którym powtórzył swój gest z ręką wstawioną z zegarkiem przed obiektyw. Tym razem widok nie przedstawiał żadnych dramatycznych okoliczności. Przedstawiał Kompletnie Nic Ciekawego.

Fot. Josef Koudelka. Hiszpania 1976.


Kiedy fotografuję, nie myślę za wiele. (…) Wierzę, że efekt mojej pracy powstaje w mojej głowie, a gdy fotografuję- ujawnia się na zewnątrz, bez udziału mojego myślenia.
Nie udaję, że jestem fotografem- intelektualistą. Po prostu patrzę.
Jestem człowiekiem intuicji”.

Tu może być klucz do rozwiązania zagadki dwóch zegarków.

Pierwszy z zegarków, ten z Václavskégo náměsti został zrobiony dla świata, żeby wykrzyczeć mu dramat Pragi.

Ten drugi, po latach- został zrobiony dla kontrastu. I dla siebie. W jakim celu? Pozostaje to enigmą. Może żeby uświadomić sobie upływ czasu i zmiany. Może dla smaku życia.
Bo fotografią da się wycisnąć z życia trochę tego smaku. Czasami jest to smak pod gust indywidualny. Skrojony na wymiar.

Fabrykant

Źródła i źródełka:










7 komentarzy:

  1. fajnie napisane, choć trochę mnie razi poprawne określenie Cyganów jako Romów. A co jeśli nie byli to Romy a Sinti? Pech. Zostańmy lepiej przy Cyganach, których uromantycznianie ma ponad stuletnią historię od opery Bizeta "Carmen" do "Jadących wozów" naszej rodzimej śpiewaczki czy naszego łódzkiego cygańskiego (a może romskiego ?poety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wój Szanowny jest jeszcze starszej niż ja daty. Mnie też drażnią "Romowie", bo od dzieciństwa jestem przyzwyczajony do Cyganów i w ogóle nie wyczuwam pejoratywnych konotacji tego słowa. No ale poleciałem owczym pędem, bo w wielu artykułach o Koudelce była mowa o Romach. Jednakoż jego album miał tytuł "Gypsies", zatem Cyganie.

      Usuń
    2. no właśnie, w zbyt wielu artykułach , nie tylko o Koudelce, dominuje ta poprawność

      Usuń
  2. Hurgot Sztancy3 grudnia 2016 18:01

    kolejny materiał do przemyśleń, co by było gdyby... no przecież gdyby im się udało, to reszta socjalizmu mogłaby paść w 10 lat, a nie 20...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Towarzysze Radzieccy stanowili jednak dużą siłę i Zachód trząsł przed nimi portkami. Nie mówiąc o Wschodzie. To raczej nie wchodziło w grę.

      Usuń
    2. Hurgot Sztancy3 grudnia 2016 19:42

      jasne, pomarzyć zawsze można
      a tu trzeba jeszcze popatrzeć jak to był trudny rok dla USA i nic dziwnego, że jakaś Czechosłowacja średnio się przebiła

      Usuń
  3. historia bardzo ciekawa.
    biedni czechoslowacy.. zawsze ich jakos lubilem i lubie. dobrze ze ten najazd zakonczyl sie i tak dosc niewielka rzezia, ale smutne ze wogole mial miejsce..

    ci ruscy to wogole glupie strasznie podejscie mieli, jak by na zlosc ludziom nie robili i im wszystkiego nie zabraniali, to mieli by ta swoja komune i zapewne nawet bardzo by to ludziom nie przeszkadzalo, no ale jak to juz ktos kiedys slusznie zauwazyl - od komunistycznej wladzy nie mozna bylo wymagac logicznego myslenia, skoro co madrzejszych wybili a im ktos glupszy i posluszniejszy tym dalej zachodzil - z takim podejsciem to bylo od razu skazane na porazke i nie to zeby mi bylo zal z tego powodu, ale ile to sie ludzi przez to nacierpiec musialo...

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.