Kilka lat temu zaczęło się pisać
Fotodinozę. Zaczęło się bajdurzyć o starych Sigmach nie
współpracujących z Canonem i myśleć o nich bezustannie.
To się nazywa mania.
No i w ramach kryzysu wieku średniego
powoli kompletowało się gamę obiektywów Sigma z roku, mniej
więcej 1994-go. Kto bogatemu zabroni?
Chodziło oczywiście o fajne
obiektywy. Nie o wszystkie z katalogu. Tylko fajne. Stałoogniskowe.
Bo są fajne.
No, jeden zoom wiosny nie czyni. Czy
drugi.
Jak na kolekcjonera klasycznych szkieł
celuję dość nisko, przyznaję. Troszkę się pousprawiedliwiam
przed sobą. Życie w zgodzie ze swoimi przekonaniami to ważna
rzecz. Były śmiesznie tanie. Koszt ich zakupu nie przekraczał we
wszystkich przypadkach 15% ich pierwotnej wartości. Nic tak nie
tanieje, jak obiektywy nie działające z Canonem EOS inaczej niż na
pełnej przesłonie.
Do tego nie przywiązywałem zbytniej
wagi do wyglądu zewnętrznego. Miały działać, ale mogły sobie
wyglądać jak złom. I niektóre wyglądają. Niektóre nawet są
złomami.
Ostatnio jednak osiągnąłem ekstremum
w tej dziedzinie.
Tak wrakowatego obiektywu jeszcze nigdy
nie miałem. Ale też nigdy nie miałem tak wyjątkowego.
Sigma AF 14mm f/3,5. |
Przy tak szerokim kącie- bardzo mała minimalna odległość ostrzenia- 18cm od matrycy. |
Sigma AF 14mm f/3,5. Przy tylnej soczewce- mocowanie do filtrów żelatynowych. |
Zawsze chciałem mieć takie coś
(cytat).
Zawsze jak zawsze. W roku 2009 nie
miałem pojęcia o jego istnieniu. Gdy wpiszemy w google „Sigma
14/3,5” natkniemy się na pytanie dotyczące tego obiektywu- czy
jest on wart grzechu- zadane na forum Canon Board i ktoś napisał
następującą odpowiedź:
Witam. Czy ta Sigma 14/3,5 to przypadkiem nie jest
szkło manualne? Po raz pierwszy słyszę o takim obiektywie (ale
nie jestem alfą i omegą). Jeżeli to autofokus, to pochodzi sprzed
dobrych 15-tu lat.(...) Na pełnej klatce rzeczywiście 14mm "widzi
wszystko" i "tylny plan" oddalony o 10 metrów
majaczy gdzieś tam na horyzoncie. Strzelam czasem pejzaże na
filmie i 14 mm wydaje mi się dość trudnym szkłem, ale z dużymi
możliwościami (...) Jeżeli to szkło autofokus to każdy za tą
cenę chciałby go mieć, nie zważając na wady. Jeśli manualne to
i tak szersze niż wszystkie manuale M42. Tak czy siak, o ile nie
jest poważnie uszkodzone to jest warte grzechu.
To napisałem ja, Jarząbek, trener
drugiej klasy (cytat). Tylko o tym zupełnie zapomniałem, bo to było
siedem lat temu. To kolejny dowód, że w internecie nic nie znika. W
przeciwieństwie do pamięci.
Lepiej uważajcie Szanowni co piszecie
w komentarzach!
W ogóle- lepiej uważajcie, drodzy
Czytelnicy.
Z Sigmą 14/3,5 AF wszystko się
zaczęło w 1991 roku.
Rok 1991 był wyjątkowy pod paroma
względami. Było to tak cholernie dawno, że na terenie
Rzeczypospolitej Polskiej nadal stacjonowały wojska radzieckie,
które w tymże samym roku w Wilnie krwawo sprzeciwiły się
niepodległości Litwy. Zaprezentowano Poloneza Caro, średni kurs
dolara wynosił 11 tysięcy starych złotych, oraz ujawniono aferę
Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego- defraudację na szkodę
panstwa od 7 do 10 MILIARDÓW dolarów (biorąc pod uwagę wszystkie
wątki tego przedsięwzięcia). Niedługo później, odkrywca afery
Michał Falzman, urzędnik NIK i działacz opozycyjny, został w
trybie pilnym odsunięty od sprawy jej badania przez swojego szefa, a
dwa dni później zmarł na serce.
Taki los. Smutne.
Niedługo potem profesor Walerian
Pańko, tenże szef Naczelnej Izby Kontroli, który o aferze FOZZ
wiedział również bardzo dużo, zginął w wypadku samochodowym w
rządowej Lancii, na cztery dni przed przedstawieniem wyników
kontroli tegoż FOZZ przed Sejmem.
Taki tam, zwykły wypadek samochodowy w
zwykłych latach 90-tych. Los.
Lancia Kappa,prawie rządowa ;), widziana obiektywem Sigma 14mm @ f/3,5. |
Kierowca służbowej lancii- Jan
Budziński przeżył katastrofę, został skazany za nieumyślne
spowodowanie wypadku, potem ułaskawiony, jednak wkrótce zmarł na
zawał serca.
Los.
Dwaj policjanci, którzy pierwsi
dotarli na miejsce wypadku również wkrótce zmarli- przyczyną było
utonięcie na rybach.
Los
W grudniu 1991 roku, wydawca pierwszej
książki o FOZZ Marcin Dybowski został w podejrzanych
okolicznościach zatrzymany i poturbowany przez policję, a w tym
czasie zniknęły z jego auta dokumenty o tej aferze. Niedługo potem
nieznani sprawcy zasztyletowali mu psa i podpalili samochód. Dostał
ochronę.
Hm.
Rok później jeden z podejrzanych w
aferze FOZZ, Jacek Sz. zginął w wypadku samochodowym pod
Sulejówkiem.
Taki tam, zwykły wypadek w zwykłych
latach 90-tych.
Śledztwa nie wykazały żadnych
nieprawidłowości.
Takie to wypadki losowe krążyły po
naszym kraju w roku 1991-wszym.
****************************************************
Teraz wracamy do studia. Teraz będzie
pozytywnie i na temat:
Z punktu tego artykułu ważniejsze
wydaje się, że wysłano w tymże 1991-wszym roku pierwszego maila w
Polsce. To był pierwszy w ogóle przejaw internetu w naszym kraju.
W ogóle nic o tym wtedy nie
wiedziałem. Z internetem zetknąłem się dopiero z dziesięć lat
później w pracy. Ponieważ nie miałem wtedy własnego internetu,
za zgodą mojego szefa kopiowałem sobie te rzeczy, które mnie
podówczas interesowały na płytę CD i drukowałem w domu. Dlatego
do dziś w szafie mam wydrukowany cały internet z 2001 roku. Głównie
obiektywy.
Internet, który teraz pozwala mi
pisać, a Wam czytać te bałakania, pozwala także wyszukać sporo
faktów o tym co działo się wtedy nie tylko w Polsce, ale też
jakie obiektywy wypuszczali ze swoich biur projektowych Japończycy.
Od lat 50-tych, a może i jeszcze
wcześniej, producenci optyki ścigali się na najszersze obiektywy
manualne. Najszersze, takie które korygują dystorsję- czyli linie
proste oddają na zdjęciach jako proste- a nie zakrzywiają je tak
jak rybie oko. Zbudowanie rybiego oka/ fisheye jest sprawą
stosunkowo prostą- całkiem niezłe robili też Rosjanie z ZSRR, a
dzisiaj da się kupić takie nienajgorsze manualne szkła robione
przez małe, nieznane nikomu chińskie firmy. Gdy nie musimy zebrać
światła z tak olbrzymiego kąta widzenia, żeby wszystkie linie
wychodziły nam proste, tylko możemy pozwolić by soczewki rybiego
oka zakrzywiały je swobodnie- obiektyw wychodzi mały i
nieskomplikowany. Gdy chcemy jednak mieć obiektyw rektalinearny,
czyli linie proste pod kontrolą- sprawa jest niezwykle trudna. Może
nawet najtrudniejsza w optyce.
Były to czasy obiektywów
stałoogniskowych, a nie zoomów, więc każdy zawodowy fotograf miał
ochotę posiadać jak najszerszą ich baterię, żeby móc zmieniać
pole widzenia i różnicować swoje zdjęcia.
Postęp pozwalał iść w stronę coraz
krótszych i krótszych ogniskowych. W roku 1982 Canon chwalił się
już obiektywem FD 14mm f/2,8 L i twierdził, że to najszerzej
widzące szkło na świecie do lustrzanki (114º
pola widzenia). Nie była to prawda, bo Nikon miał już
swojego, kilka lat wcześniejszego Nikkora 13mm f/5,6, dającego kąt
widzenia 118º. Ale była to
prawda o tyle, że Nikkor był ciemny i produkowany wyłącznie na
indywidualne zamówienie, a Canon serii L był jasny i dostępny w
każdym lepszym sklepie. Ogólnie rzecz biorąc za olbrzymią kasę
już wtedy można było kupić obiektyw o niewiarygodnie szerokim
polu widzenia.
No a potem w 1985 nastała era autofokusa, Canon i Minolta zmienili mocowania bagnetowe swoich aparatów i dłuższą chwilę trzeba było poczekać na ukazanie się ultraszerokich obiektywów z automatycznym ustawianiem ostrości. Bardzo dłuższą chwilę. W niektórych przypadkach baaardzo dłuższą. Minolta na przykład czekała z tym, aż do czasu swojego upadku, czyli przejęcia przez Sony w 2006 roku. Przez 21 lat od wprowadzenia na rynek autofokusa najszerszym obiektywem do Minolty AF było 20mm i przez owe 21 lat Minolta pozwalała, by na szerszych niż 20mm obiektywach produkowanych do jej aparatów zarabiały firmy niezależne.
Pentax czekał z tym do roku 2004.
Nikon do 2000-go. No, też dosyć długo.
A pierwszym ultraszerokim obiektywem
autofokus do lustrzanek była tymczasem Sigma 14mm f/3,5 wypuszczona
w lutym 1991! Najwcześniej ze wszystkich producentów!
Drugi był Canon, który (zapewne w
przerażeniu że jest drugi) zaprojektował obiektyw EF 14 f/2,8 L.
Przez osiem następnych lat tylko te
dwie firmy miały te właśnie dwa obiektywy autofokus, o tak
krótkiej ogniskowej. Wszystkie inne były dłuższe i miały węższy
punkt widzenia. Siłą rzeczy nasuwały się porównania tej dwójki.
Różnice były.
Canon 14/2,8 L. To „L” to od
„Luxury”. I to nie jest dzisiejsze multiinterfejsowe i loftowe
luksury naszego najnowszego SUV-a Renault Kapelut, tylko prawdziwe i
porządne Luxury lat 90-tych- co Canon tym oznaczył, to było
naprawdę solidne i najwyższej jakości. Ów Canon 14/2,8 L
wszystkie określające przymiotniki miał z przysłówkiem „bardzo”.
Był bardzo jasny (jak na swoją szerokość), bardzo dobry, bardzo
solidny, bardzo ciężki i bardzo drogi. Kosztował w 1993 roku 1740
dolarów.
Podczas gdy Sigma, uwaga uwaga, tadam-
452 $. Blisko czterokrotnie taniej!!!
Czy to oznacza, że była czterokrotnie
gorsza? Kto chce niech w to wierzy.Sigma 14mm f/3,5 + Canon 5d. Odporność na odblaski nie jest mocną stroną Sigmy. |
Pamiętacie, jak pisało się na
Fotodinozie o obiektywie Sigma 500/4,5, znanym aspirancie do
profesjonalizmu, wielce konkurencyjnym cenowo? LINK
Zaprojektowano go o 2/3 działki (EV) ciemniejszego, dzięki czemu
zmniejszyła się wielkość soczewek i koszt produkcji. To samo
zrobiono we wczesnych latach 90-tych z Sigmą 14mm.
O ile jeszcze w teleobiektywach można
było uznać to za pewną słabość- każde zmniejszenie światłosiły
obiektywu robi różnicę fotografowi- bo wydłuża czas naświetlenia
zdjęcia, zwłaszcza ten czas, gdy fotografujemy z ręki, bez
statywu- teleobiektywy wymagają szczególnie krótkich czasów, żeby
dać nieporuszone zdjęcia. O tyle w superszerokim szkle nie ma to
właściwie żadnego praktycznego znaczenia. I tak na ogół używa
się ich przymykając mocniej przesłonę
Sigma 14mm f/3,5 + Canon 5d @f/3,5. Łódź, Manufaktura. |
Sigma 14mm f/3,5 + Canon 5d @f/3,5. Łódź, Pl. Kościelny. Audycja zawiera mimowolne lokowanie produktu. |
Sigma na tle Canona L była czymś
zupełnie innym. Choć nadal rekordowym szkłem, o najkrótszej na
świecie ogniskowej i automatycznym ustawianiu ostrości. Jednakże
było to coś w rodzaju teleportera idei najszerszego obiektywu w
rejony cenowe nadające się dla normalnego człowieka.
Nie był to najwyższy cud świata i
ideał. Sigma w folderach reklamowych wcale się idealną jakością
obrazu nie chwaliła, co stanowi zupełny wyjątek wśród wszystkich
folderów reklamowych dotyczących dowolnej optyki fotograficznej. O
najgorszym chłamie producent zawsze pisze, że daje krystaliczny
obraz, całkowicie korygując wszystkie wady optyczne i zapewnia
perfekcyjną ostrość. Wyjmuj kartę kredytową.
Sigma chwaliła się że 14/3,5 jest
rekordowy, owszem, ale przede wszystkim podkreślała, że jest to
sprzęt bardzo mały i lekki.
Nie użyto w nim- co jest kolejnym
ewenementem- żadnych soczewek asferycznych, żadnego szkła
specjalnego i niczego co jest mocno kojarzone dzisiaj z
szerokokątnymi obiektywami. A soczewek było w nim zatrzęsienie- 13
sztuk, zgrupowanych w 11 tzw. z angielska „elementów” (czyli
soczewek zespolonych ze sobą na stałe). Zadziwiające jak zdołano
tyle zmieścić w tak małym urządzeniu. Te superszerokokątne tak
mają, żeby odpowiednio wyprostować linie proste. Canon używał
tyle samo soczewek w swojej maszynie o ogniskowej 14mm, ale wśród
nich była jedna specjalna- asferyczna.
Oprócz dramatycznej różnicy cen,
była też bardzo wyraźna różnica wielkości i wag:
72x 68 mm, 430 gram Sigmy, contra 77x
89 mm, 560 gram Canona. I pewnie myślicie że jeden był z metalu, a
drugi z plastiku? Mylicie się.
Sigma AF 14mm f/3,5 |
Sigma AF 14mm f/3,5 z serii limitowanej Wrak Rejs ;) |
To co osiągnęła Sigma, to obiektyw
bardzo nieduży. Można by napisać, że niezwracający uwagi, gdyby
nie potwornej wielkości przednia soczewka- jest to olbrzym o
średnicy WIĘKSZEJ niż średnica korpusu tego sprzętu, osłonięty
od frontu szeroką a krótką tulipanową osłoną z metalu. W ogóle
tu WSZYSTKO jest z metalu, od a do z. Jest to super solidnie
zbudowany obiektyw.
Jak napisał sprzedający „nie chciałbym dostać nim po głowie”.
Sigma 14mm f/3,5 + Canon 5d @f/3,5. Łódź, stół jadalny. Alpine 110 parkował 5 cm od przedniej soczewki. |
Od czasu zacytowanego na początku
własnego komentarza z roku 2009-go pogłębiłem nieco wiedzę o
starożytnych Sigmach autofokus i nabrałem w międzyczasie szacunku
do Sigmy AF 14mm f/3,5, jako do przedstawiciela linii „rekordowej”
w której ta mała japońska firma wyspecjalizowała się przez lata.
AF 14/3,5 była jednym z pierwszych poważnych kroków na tej drodze.
Potem przyszedł czas na zoomy i Sigma robiła wszystko, by zawsze
być w czołówce tego wyścigu. Zważywszy że do dzisiaj jest
najmniejszą z producentów japońskich firmą produkującą
obiektywy, ostatnią niezależną (W Tamronie na przykład 11%
udziałów ma Sony) i ostatnią rodzinną , zatrudnia dziś 1130
pracowników- ten podziw dla jej działań może być tylko większy.
Taki Canon zatrudnia na przykład
191.899-ciu ludzi, choć wiadomo że produkuje oprócz optyki także
drukarki i skanery.
Canon? Nie znam... Aaaa, to ten
producent faksów i drukarek?- zwykł mawiać o Canonie znany
nikoniarz Marcin Górko.
Ale taki choćby Nikon, który
produkuje mniej więcej to samo co Sigma, ma 25 tysięcy pracowników.
Jest różnica.
I taka niezaduża, rodzinna firma rzuca
wyzwania największym graczom i wychodzi na swoje. Już od 55-ciu
lat.
Dlatego też kibicuję Sigmie niczym
Niciarka Widzewowi.
Przypomina mi się historia, którą
opowiadał mi mój Tata. Za czasów gierkowskiego udawanego
prosperity był on inżynierem w przemyśle chemicznym, jednym z
nielicznych osób w swoim biurze projektów znającym angielski,
zatem był wysyłany w sporą, jak na komunę, ilość zagranicznych
delegacji. Na delegacjach tych negocjowano licencję jakie za kredyty
z Zachodu miała kupować PRL (Osobnym tematem jest kwestia jak
wyglądały te delegacje i kto na nie jeździł, ale nie rozwinę
dalej, bo będziecie czytać do wieczora). Jedną z tych delegacji
była wizyta w Japonii w 1973 roku. Tata odwiedził tam kilka firm
produkujących akcesoria dla przemysłu, między innymi firmę,
której nazwy niestety sobie nie przypomnę- produkowała ona
uznawane za najdokładniejsze na świecie bodajże zawory
elektromagnetyczne, diamenty inżynierii, niedościgłą rewelację
stosowaną w wielu fabrykach i liniach produkcyjnych. Z biura tejże
firmy zawieziono polskich inżynierów do fabryki produkującej te
cuda. Był to rodzaj drewnianego baraku, w którym pracowało co
najwyżej kilkadziesiąt osób. Wewnątrz, wbrew oczekiwaniom, nie
było żadnej linii produkcyjnej, żadnych taśmociągów i żadnego
hałasu. Większość hali była podzielona na boksy, oddzielone
bodaj bambusowymi przepierzeniami. W każdym boksie siedzieli
pojedynczo pracownicy, mający swój mini warsztacik o idealnie
ergonomicznym układzie- byli otoczeni z trzech stron koszyczkami z
elementami montowanych urządzeń- wszystkie na wyciągnięcie ręki.
Sięgali do nich nie patrząc i ręcznie skręcali owe zawory, czy co
to tam mieli skręcać.
Znaczy się karierę można zrobić
nawet niewielkimi siłami.
Znaczy się w latach 70-tych
przynajmniej tak było.Nie wiem jak teraz.
*****************************
Sigma AF 14mm f/3,5 była produkowana przez siedem lat do 1998 roku, w dwóch seriach, różniących się zewnętrznie karbowaniem pierścienia ostrości- w starszych był na nich ukośny wzorek, a w nowszym wydaniu- poprzeczne żłobkowanie. Czy różniły się wewnętrznie- nikdo nic nevi. Sigma trzyma język na kłódkę i znaleźć coś na ten temat niepodobna.
To w Polsce bardzo rzadki obiektyw, a i
na Ebayu nie ma go za wiele- widać niewielu fotografów decydowało
się na takie ekstremum. Trzeba powiedzieć, że jest to ogniskowa
trudna. Ujmijmy ten problem w skrócie: obiektyw który pokazuje
wszystko, tak naprawdę nie pokazuje niczego konkretnego. A
fotografia, to dziedzina która na ogół pokazuje coś konkretnego.
Ciężko kontrolować ultraszeroki kadr, o ile nie przedstawia on
wnętrza bazyliki św. Piotra w Watykanie. Jeżeli stoimy na pustym
polu- zdjęcia z 14mm obiektywu nie będą na ogół same z siebie
interesujące- wszystkie bliżej położone obiekty stają się przy
tak szerokim obiektywie bardzo małe, zatem trzeba się namęczyć co
nieco, żeby na naszym zdjęciu było Coś.
Oooo.Odrobina tej radości
której nam tu brak
By napełnić życia bak
By nie wegetować tylko żyć normalnie brat
Reggae to bomba, którą codziennie detonuję
Na ruinach Babilonu gromadzi się tłum
Mamy tu ghettoblastery z basami wielkości domów
Robimy bum bum
jak Brudny Harry z Magnum.
Zrób na to zoom ,zrób na to bracie spory zoom!
Pstryk! fotkę za fotką dokładaj do archiwum.
Niech każdy to zobaczy, jak tu polewa się rum
na pohybel celebrytom dla załogi szacun. (cytat).
Fajnie się strzela takim ekstremum.
Przydała by się może wyższa przesłona, której nie można użyć na cyfrowym Canonie (choć nie każdym- LINK), trzeba by taki obiektyw rechipować. Ale wszystko po kolei. Na razie wszystkie fotki strzelone na pełnym otwarciu przesłony.
Oooo.Odrobina tej radości
której nam tu brak
By napełnić życia bak
By nie wegetować tylko żyć normalnie brat
Reggae to bomba, którą codziennie detonuję
Na ruinach Babilonu gromadzi się tłum
Mamy tu ghettoblastery z basami wielkości domów
Robimy bum bum
jak Brudny Harry z Magnum.
Zrób na to zoom ,zrób na to bracie spory zoom!
Pstryk! fotkę za fotką dokładaj do archiwum.
Niech każdy to zobaczy, jak tu polewa się rum
na pohybel celebrytom dla załogi szacun. (cytat).
Fajnie się strzela takim ekstremum.
Przydała by się może wyższa przesłona, której nie można użyć na cyfrowym Canonie (choć nie każdym- LINK), trzeba by taki obiektyw rechipować. Ale wszystko po kolei. Na razie wszystkie fotki strzelone na pełnym otwarciu przesłony.
Sigma 14mm f/3,5 + Canon 5d. Łódź, granice Litzmanstadt Ghetto, oraz Fiat Punto po pobycie w 18-tu krajach. |
Sigma 14mm f/3,5 + Canon 5d @f/3,5. Łódź, Manufaktura. |
Sigma 14mm f/3,5 + Canon 5d @f/3,5. Łódź, Kościół NMP. |
Sigma 14mm f/3,5 + Canon 5d. Łódź, ul. Ogrodowa |
Sigma 14mm f/3,5 + Canon 5d. Łódź, ul. Ogrodowa. |
Pewien renesans popularności
superszerokie obiektywy zdobyły na początku lat 2000-ch- wtedy gdy
wchodzące na rynek cyfrowe aparaty zmniejszyły matryce do rozmiaru
APS-C lub APS-H, mniejszego od standardowej klatki filmu- zatem
wszystkie obiektywy dawały na nich zawężone pole widzenia.
Przypomniano sobie o wiekowych obiektywach Sigmy, które pozwalały
odzyskać na cyfrówkach chociaż część szerokiego spojrzenia.
W ten sposób używał go też
poprzedni właściciel mojej Sigmy 14/3,5. Na Canonie 1D.
To jest wpis, który oprócz samych
dygresji niespodziewanie i po raz pierwszy połączy także dwa tematy
wiodące Fotodinozy- stare obiektywy i dobre zdjęcia (cudze). Otóż
kupiłem tenże obiektyw na Allegro. Już zdjęcia ilustrujące
aukcję wydawały się charakterystyczne:
fot. M. Kalbarczyk (zdjęcia opublikowane za zgodą autora) |
A pan Michał Kalbarczyk jest
fotoreporterem Dziennika Elbląskiego. A poza tym jest także
nagrodzonym w konkursie grupy Street Dogs of Poland. Street Dogsi to
można powiedzieć bardziej ruch międzynarodowy niż grupa,
działający na Fejsie, skupiający tych ukąszonych streetfoterką.
Największy w Polsce ruch. Od czasu do czasu organizują wystawy
wyróżnionych zdjęć.
fot. Michał Kalbarczyk. Zdjęcie nagrodzone w konkursie Street Dogs of Poland. |
Zajrzałem też na stronę
www.michalkalbarczyk.com
gdzie można znaleźć fajne reportaże. Podobają mi się
szczególnie zdjęcia z serii „Words are Dead” i „Druga
zmiana”. Te pierwsze gęste, z chaosu- harmonia, z mroku tyłów- w
światła sceny,
fot. Michał Kalbarczyk. |
a te z „Drugiej zmiany”
rejestrujące powoli odchodzącą swojską przaśność.
fot. Michał Kalbarczyk. |
fot. Michał Kalbarczyk. To zdjęcie bardzo mi się podoba. Jest w nim napięcie. I jeszcze do tego natężenie. |
Bardzo mi miło przejmować Sigmę
14/3,5 z tak zacnych rąk.
Dziękuję!
Dziękuję!
Fabrykant
dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty.
Źródła i źródełka:
Afera FOZZ:
http://www.bdimitrov.de/kmp/lenses/index.html
Michał Kalbarczyk:
http://artcamera.info/2015/09/nagrodzone-zdjecia-w-okf-fotomaraton-2015-szczecin/
Lancia Kappa weszła do produkcji w 1994 - wypadek nie dziwny, skoro to była tak wczesna wersja przedprodukcyjna...
OdpowiedzUsuńO cholerka! Nie skojarzyłem faktów. Musiała to być zatem Thema. Dzięx.
UsuńInternet kłamie. Mówiłem żeby uważać.
A ja ponarzekam na co innego: Jeśli mnie internety nie mylą to pierwszego maila w Polsce udało się odebrać (a także odpowiedzieć na niego) w lipcu 1990 r. (http://www.smartage.pl/pierwszy-email/). Fakt - nie jest on idealnie "e-mailem we współczesnym tego słowa znaczeniu", ale nie deprecjonowałbym tego zdarzenia.
OdpowiedzUsuńNo i znowu Wikipedia kłamie. Pojechałem z kalendarium Wikipedii. Dzięki za link!
Usuńjesli jest napiecie, a do tego jest natezenie, to znaczy ze JEST MOC :)
OdpowiedzUsuńfajny artykul, szkoda ze niema wiecej o tych delegacjach :)
Dzięki! Może się je wplecie w jakiś jeszcze wpis.
UsuńMiałem okazję kilka razy pracować tą Sigmą - na sprzęcie kolegi robiliśmy nią pod koniec lat 90-tych architekturę przemysłową. Zapamiętałem wyłącznie walkę z blikami. Jeden z nas patrzył w wizjer, a drugi, kierując się poleceniami pierwszego, z pomocą rąk, teczek z papierami, części garderoby wysłaniał przednią soczewkę.
OdpowiedzUsuńO delegacjach Taty też chętnie poczytam. I porównam doświadczenia oraz wspomnienia, bo mój za wujka Gierka też okazał się (prawie) jedynym szprechatym i kumatym "na zakładzie", więc zjeździł pół kapitalistycznego świata. I narobił Polsce długów...
O dziwo, pomimo długów do jakich mój Stary się na pewno przyczynił, to największe dzieło jego rąk nadal żyje, pracuje i ma się nieźle- to Stilon Gorzów.
UsuńBliki w Sigmie- owszem. Kiedyś zrobię test tego szkła, jak Pan Bóg przykazał- w pełni półprofesjonalny. Bliki są, jak we wszystkich dosłownie Sigmach jakie posiadam, i w ogóle we wszystkich wiekowych autofokusach. Ale przy takim kącie jaki ma 14mm, to i tak te bliki są stosunkowo znośne, w przeciwieństwie do 18/3,5, gdzie są masakryczne. A skoro są znośne, to mogę wybaczyć jej wszystko. Zakochałem się, pomimo tego, że autofokus raz ostrzy a raz nie chce i trzeba mu pomóc i do tego wszystko na (na razie) na najniższej przesłonie trzeba strzelać, żeby Canon nie strajkował. Wszystko przeżyję dla tych szerokich kadrów.
Usuń