wyświetlenia:

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Ferrari 5 Dino. Magia pełnej klatki- razwiedka bojem.



Boszz, ale to był szał! Jakby jakieś nowe superauto wypuścili, jakby wyszła jakaś nowa powieść Lema, jakby Pink Floyd wydali nową płytę. Zaraz... oni przecież teraz właśnie wydali nową płytę i mało kto ją zauważył... No tak, ale to jest płyta nieco pośmiertna, przecież oni w 1/4 nie żyją...

Wtedy jednak w całości żyli, a na rynku ukazał się nowy aparat Canona. Oczy wszystkim wyszły z orbit, dziennikarze dostali drżączki, a fotografowie ślinotoku. Działo się to jednak stosunkowo niedawno- w 2005 roku, ledwo 10 lat temu. No jedenaście, licząc od najbliższego Sylwestra. Dość niedawno jak na Fotodinozę, skupioną na latach 80-tych i 90-tych. Może zbyt niedawno jak na niszowy blog o struclowatych obiektywach i aparatach, których nikt nie kupuje nawet za 19,90. No bo mowa będzie o takim tanim fotograficznym Ferrari jednak.



Chodzi o 5D. My name is 5D, Canon 5D.

Dzisiaj zwanym przez wielu 5D Classic, o rany, chyba już żółte numery chcieliby mu zamontować. Po dziesięciu latach! Ale w elektronice czas płynie szybciej niż w motoryzacji. Wszystko dezaktualizuje się i uklasycznia z prędkością światła.



A odkąd fotografia oddaliła się od camery obscury, a zbliżyła niebezpiecznie do elektroniki- tutaj też czas przyspieszył i dawny mniemany cud świata jest teraz starym klunkrem, nic niewartym. Co ja w nim wtedy widziałem, Maryśka, dawaj kartę kredytową kupujemy nowy!



Uważajcie, bo nowe samochody też mają coraz więcej elektroniki...



Chociaż zdjęcia ten stary robi takie same jak wtedy, kiedy był nowy. No, ale teraz jest z pewnością dużo innych, lepszych, które robią jeszcze lepsze zdjęcia. Maryśka, wyciągaj tę kartę!



No to po tych dziesięciu latach wzięliśmy sobie do serca znane słowa Maryśki Monroe: "Pieniądze szczęścia nie dają. Dopiero zakupy." I zakupiliśmy sobie kawałek szczęścia. A właściwie kawałek marzeń, o którym się marzyło.

Słynna pełna klatka, słynny klasyczny 5D. Same mityczne potwory. Każdy głupi może taką pełną klatkę mieć, jak tylko zapakuje Fuji Superia do swojego analogowego aparatu lat dwadzieścia. Rozmiar dokładnie ten sam, tyle że nie cyfrowy.



Ten sam. I tu przypomina się tekst Stanisława Barańczaka, po angielsku:



Ten pies... i owe forty... a lot much? To handle Buddy! Stale pies, but i brew, stale... Ale, no – stare my windy, fury win... One – to ten sam stale pies! Wanna? Piece? A top ten list, pal go! I won!”



Zatem pal go i won, ten mityczny rozmiar. On się zrobił mityczny dopiero w erze cyfrowej, która przycięła wszystkim fotografom matryce do rozmiarów wcześniej uważanych za niegodne uwagi. Bo jak wiadomo nie rozmiar się liczy, tylko żeby był długi i gruby (cytat).

Czy mit rozmiaru ma swoje uzasadnienie- o tym też będzie w dalszej części.



Na razie o Ferrari Dino. 5Dino. Pierwszy przełomowy aparat z pełną klatką nie przeznaczony stricte dla profesjonalistów. Canon zrobił to tak- zaprojektował świetną matrycę, lepszą niż miały profesjonalne 1D i wstawił ją do aparatu który mało co różnił się od korpusów ze średniej półki- z grubsza użyto w nim sporo z istniejących już w innych modelach komponentów, na przykład czujniki autofokusa, o układzie nieco za małym jak na rozmiar obrazu- bo wziętym z półamatorskiego 30D o mniejszej klatce, choć z pewnymi modyfikacjami.

Był to aparat bez wodotrysków- funkcjonalnie dość standardowy, wygodny i dopracowany, z jedną podstawową różnicą- rozmiarem matrycy prawie dwa razy większym niż aparaty formatu APS-C królujące wtedy na rynku. Napisałem "wtedy"?. Powinienem napisać "wtedy i do dzisiaj".

Cenę na starcie tego lodołamacza ustawiono na połowę ceny aparatów profesjonalnych. W Polsce było to 11 tysięcy złotych Niezbyt tanio. Ale też niezbyt drogo, jak na jedyny na dzielnicy aparat z pełną klatką, oprócz profesjonalnych pancerników.

Jednym słowem 5D był owocem pewnego rozsądnego kompromisu. Kinsajz dla każdego. Czyż nie lubi się takich kompromisów? Lubi się. Wszyscy lubią rozsądne kompromisy.



Niemniej dawniej ten rozsądny kompromis pozostawał poza zasięgiem mojego portfela. Nie dawałem rady wypracować kompromisu z portfelem.

Na szczęście jednak fotografia od czasów cyfrowych jest gałęzią elektroniki, jak wspomniano. I to jest z jednej strony trochę niedobrze, ale za to z drugiej strony bardzo dobrze. Tanieje.

-Czy chciałby pan zobaczyć ciało?

-Z największą przyjemnością- odparł Pimko- wiadomo wszak, iż nic tak nie wpływa na ducha jak ciało (...)

-Tak panie profesorze- rzekł dyrektor z dumą- ciało jest starannie dobrane i wyjątkowo przykre i drażniące, nie ma tu ani jednego przyjemnego ciała, same ciała pedagogiczne, jak pan widzi, a jeżeli konieczność zmusza mnie czasem do zaangażowania jakiegoś młodszego nauczyciela, zawsze dbam o to żeby był obdarzony przynajmniej jedną odstręczającą właściwością. (...) To najtęższe głowy w stolicy- odparł dyrektor- żaden z nich nie ma ani jednej własnej myśli, jeśliby zaś urodziła się w którym myśl własna, już ja przegonię, albo myśl, albo myśliciela. To zgoła nieszkodliwe niedołęgi, nauczają tylko tego co w programach, nie, nie postoi w nich myśl własna. -Pupa, pupa- rzekł Pimko- widzę, że oddaję mego Józia w dobre ręce. (...) Tylko za pomocą odpowiednio dobranego personelu zdołamy wtrącić w zdziecinnienie cały świat.

W tej chwili jedno ciało zwróciło się do drugiego ciała i spytało: -Hę, hę, hm, no co tam? Co tam panie kolego?- Co tam?- odrzekło tamto ciało- Staniało. -Staniało?- powiedziało pierwsze ciało- Chyba podrożało? -Podrożało?- spytało drugie ciało- Chyba cośkolwiek staniało. (cytat)



Chyba jednak cośkolwiek staniało, bo kompromis z portfelem może zostać po dziesięciu latach zawarty. Deprecjacja Canona 5D jest spora, można kupić go za 1/8 pierwotnej ceny, ale i tak nie jest duża ta deprecjacja, na tle innych aparatów ze średniej półki cyfrowej. I na razie nadal zapewne będzie niezbyt duża.

Dlaczego?

Bo nie miał konkurencji. Canon zakasował konkurentów na maksa. Nikon w owym czasie nie miał ani jednego aparatu z pełną klatką. Canon 5D dzierżył żółtą koszulkę lidera przez kilka etapów (żółtą koszulkę, jak by kolor wskazywał, zabrał chyba Nikonowi) Nie było podobnego cenowo i jakościowo aparatu przez dobre kilka lat, zatem jeszcze trochę poczekamy zanim ci późni konkurenci się zestarzeją i stanieją.



Czary mary hokus pokus

Razem z naszym Canonem, który jak Herkules wykradł ogień i zaniósł go w lud, narodziła się nowa świecka tradycja. Tak zwana magia pełnej klatki, o której dyskutuje się zawzięcie na forach, bije pianę zwolenników i wyśmiewaczy, mniej więcej od dziesięciu lat. Magia pełnej klatki jest nieokreślona jak odpowiedzi delfickiej Pytii, nieuchwytna jak neutrina, nie do opowiedzenia jak powietrze, którym co prawda oddychamy, ale widział kto je kiedy? No ale musi być, musi być, skoro miliony słów przelewają się w dyskusjach i setki osób piszą: "nie zrozumiesz, póki nie spróbujesz magii pełnej klatki". Spróbowaliśmy magii pełnej klatki i przelaliśmy słowa milion pierwsze.



Rzeczywiście. Po zobaczeniu zdjęć z 5D możemy stwierdzić, że wychodzą ładne. Bardzo ładne. Ale dlaczego? Czym się to różni, że takie ładne?

Postanowiłem zgłębić temat od strony praktyczno- krytycznej, dla wyrobienia sobie własnego zdania i nabrania przekonań, których będę mógł używać jako pałki w dyskusjach na forach internetowych. Taka pałka świetnie nadaje się do bicia piany.



Na początek rzeczy oczywiste: na wysokich czułościach typu 800- 1600 ISO Canon 5D szumi wyraźnie mniej niż aparaty z małą klatką z jego epoki. Ba! jeśli wyłączyć programowe odszumianie w nowych aparatach z małą klatką, to szumi natywnie nieco mniej niż te najnowsze. Jak oni to zrobili? W miarę łatwo- nie przesadzili z rozdzielczością- jest tu 12 milionów pikseli, jak na dzisiejsze standardy stosunkowo niewiele, a przy tym piksele te są rozrzucone na obszarze prawie dwa razy większym niż na formacie małej klatki APS-C. Co za tym idzie- pikselkom w 5D jest wygodnie, są dobrze odżywione i wyjątkowo duże. Duży piksel, znaczy się w Canonie 5D około 8,2 mikrometra, contra 5,7 mikrometra w takim na przykład 40D, a w dwie generacje nowszym od naszego Canonie 5D MarkIII, też pełnoklatkowym- 6,25 mikrometra.



Duży piksel, w pewnym uproszczeniu, zbiera dużą ilość światła. Dużą ilość sygnału w porównaniu z małym pikselem. Stosunek sygnału do szumu ma zatem z założenia ciut lepszy, pomimo postępów w rozwoju matryc, w konstrukcji pikseli i oprogramowania przerabiającego impulsy prądu na widzialny obraz. Dziś to oprogramowanie niewątpliwie jest znacznie bardziej wyżyłowane, bo musi w następcach Canona 5D obsłużyć mniejsze piksele i dać co najmniej tak samo dobry obraz.



Większy piksel, oznacza w teorii także większą dynamikę matrycy, czyli zdolność do zbierania dużej ilości tonów zarówno w światłach, jak i w cieniach rejestrowanego widoku.



"Duży rozmiar pixela wynoszący 6,25 mikrometra umożliwia pobieranie większej ilości światła, zapewniając odwzorowanie szczegółów przez aparat Canon 5D Mark III zarówno w jasnych, jak i w ciemnych obszarach"- pisze Canon w katalogu reklamowym. To co, szanowny marketingu Canona? Skoro w starym 5D mam piksel o 2 mikrometry większy, to chyba i pobranie i odwzorowanie mam lepsze, hę?



Wszystkie te paradoksy przez pościg za olbrzymią rozdzielczością, która zbliża się dziś w następcach naszego aparatu do 50 milionów pikseli. Może tam komuś potrzebnych. Mnie niepotrzebnych, w każdym razie.

Zatem duża matryca zyskuje automatyczne przewagi jakości obrazu nad małą, niejako samym rozmiarem. Łatwiej idzie.



Druga rzecz oczywista- na pełnej klatce obiektywy tradycyjne dają swoje tradycyjne, zapisane na obudowach ogniskowe i kąty widzenia. Na mniejszych klatkach aparat wycina z obrazu sam środek, obrzynając brzegi z widoku jaki daje tradycyjny obiektyw. Dlatego producenci musieli wypuścić obiektywy nietradycyjne, przeznaczone na małe klatki, żeby dawały odpowiednio szeroki kąt widzenia. Siłą rzeczy te obiektywy na małą klatkę mają krótsze ogniskowe np. 17-50mm zamiast 28-75mm i siłą rzeczy jest znacznie mniejszy wybór super-szerokokątnych szkieł na małą klatkę, które trudniej wyprodukować i są ewidentnie drogie (bo też nowe). Żeby uzyskać na małej klatce taki sam obraz jak na dużej klacie z obiektywu 20mm, musimy założyć obiektyw ok. 12mm. Ile takich jest dziś na rynku?



A ile było na rynku w roku 2005 obiektywów autofokus o ogniskowych 20mm lub krótszych? Wziąłem dla uproszczenia głównych graczy Canona, Nikona i Minoltę i firmy niezależne, produkujące obiektywy z ich mocowaniami- razem wzięte.

Otóż w 2005 roku można było kupić 26 nowych takich obiektywów firmowych i firm niezależnych, plus na rynku wtórnym sporo modeli już nie produkowanych, w rodzaju stałki 18/3,5, 14/3,5 mm czy też zooma 18-35mm Sigmy, albo starego 20-35/2,8L Canona.



A ile jest dzisiaj obiektywów autofokus 12mm lub krótszych, produkowanych przez te same firmy? Naliczyłem 13 sztuk. Plus, na rynku wtórnym właściwie niemal żadne modele nie produkowane, bo niemal wszystkie te krótkie ogniskowe są wypuszczane na rynek od niedawna, od czasu gdy zapanowały cyfrówki z małą matrycą (czytaj- niemal wszystkie są nowe i drogie).



Siłą rzeczy, że nikt nie zaprzeczy, użytkownik pełnej klatki ma przed sobą życie w raju całego spektrum szerokokątnych obiektywów- starych i nowych, drogich i tanich, lepszych i gorszych. Użytkownik małej matrycy APS-C ma do wyboru mniej więcej same nowe, dobre i drogie.

Znaczy, chyba podrożało.



Wracamy do studia. Magia pełnej klatki.

Mówi się, że duża matryca,daje na zdjęciu inną, mniejszą głębię ostrości- zatem jasne obiektywy ujawnią podwójnie swe zalety rozmywania tła za i przed miejscem celowania autofokusa. To jest uproszczenie.

Głębia ostrości zależy od

a) ogniskowej (im dłuższa, tym głębia ostrości mniejsza)

b) odległości o fotografowanego obiektu (im bliżej tym głębia mniejsza)

c) wartości ustawionej przesłony (im bardziej otwarta tym głębia mniejsza)



Zatem jeżeli zmienimy którąś z tych wartości, zmienimy głębię ostrości.
Jednak aby uzyskać TAK SAMO WYGLĄDAJĄCY obrazek na pełnej klatce
(FF) jak na małej klatce (APS-C) będziemy zmuszeni to zrobić, bo


a) albo musimy zastosować obiektyw o dłuższej ogniskowej (zmniejszamy automatycznie głębię), albo

b) musimy podejść bliżej obiektu (znów zmniejszamy automatycznie głębię)


Może to stanowić pewien problem dla osób robiących większość zdjęć małą klatką cyfrową i zaczynającym korzystać z dużej klatki. Nagle wujek Heniek siedzący obok cioci Władzi na ławeczce, wyłazi poza głębię ostrości i jest jakiś taki więcy rozmyty, pomimo że stosowaliśmy te same przesłony, na tych samych obiektywach co na małej klatce, tyle że używamy teraz 5D z dużą klatką i musimy podejść bliżej do owego wujka, żeby dostać ten sam obrazek jaki robiliśmy dotąd... Ryzyko awantury rodzinnej rodzinnej się zwiększa.  



Ta mała głębia ostrości wiąże się też z dalej idącymi konsekwencjami- tę samą głębię co na małej klatce z jasnym obiektywem, uzyskamy na 5D ze znacznie ciemniejszym szkłem o tej samej ogniskowej, który zmusi nas jedynie do podejścia bliżej fotografowanej sceny. Ciemniejszym- czytaj: tańszym. Znaczy chyba znowu staniało.



Staniało, ale tylko w dobrym świetle dziennym, bo jak jest ciemnica, to i tak wymagana jest duża jasność szkła i otwarta przesłona obiektywu, a wtedy już wyboru nie ma- na 5D będziemy mieli małą głębię ostrości i finał.

W ciemnicy wujek Heniek będzie na 5D wyłaził z głębi, chyba że walniemy mu po oczach lampą i przymkniemy przesłonę. Niech z powrotem włazi, jak wylazł.



To były różne logiczne oczywistości.

Ale jakie to daje skutki dla oka oglądającego, jakie to daje efekt na obrazku? Czy rzeczywiście magia taka, że klękajcie narody? Is it kind of magic? One dream, one soul

one prize, one goal, one golden glance of what should be?One shaft of light that shows the way(cytat)

Zaciekawiony tym problemem i chętny do jego opisania ustawiłem sobie martwą naturę w domu, a potem poszedłem sobie w krzaczory, zbyry i chaszcze, żeby zrobić trochę zdjęć przykładowych. Teraz będzie milion zdjęć przykładowych.

Krzaczory:
5D + Sigma AF 400/5,6


Zbyry:
5D + Tamron 20-40/2,7-3,5


Chaszcze:
5D + Tamron 20-40/2,7-3,5


Zdjęcia przykładowe


-Aparaty: 5D (pełna klatka) i 40D (APS-C), wszystkie zdjęcia zmniejszone, bez żadnego wyostrzania, prosto z aparatów, w których ustawiono jednakowe parametry. Górne zdjęcie z 5D, dolne z 40D.



1. Martwa natura szerokim kątem

Ten sam obiektyw Soligor 19-35/3,5-4,5, stary, tani i średniej jakości.

Ta sama mniej więcej odległość od obiektu

Ta sama przesłona



Zatem głębia ostrości taka sama, choć zdjęcia wyglądają zupełnie różnie- mała matryca kadruje brzegi i daje "mocniejsze zbliżenie"- zawęża pole widzenia.



Najpierw na przesłonie maksymalnie otwartej- 19mm na f/3,5



Potem na przesłonie przymkniętej do sporej wartości 19mm na f/6,3

Górne zdjęcie- 5D, środkowe- 40D, dolne- 5D skadrowane. 19-35/3,5-4,5 @f/6,3


Ocena krytyczna

Obserwujemy tu, oprócz oczywistości, także pewne ciekawe rzeczy.

Zdjęcie z 5D pokazuje szerszy kąt widzenia, ma znacznie ciemniejsze krawędzie, które kierują wzrok na centralny motyw i dodają kontrastu jasnym elementom blisko brzegów. Zdjęcie z 40D jest pod tym względem dużo bardziej równe, a zatem sprawia wrażenie bardziej płaskiego. Brzegi w Canonie 5D również pokazują znacznie więcej miękkości i rozmycia, których na zdjęciu z 40D brakuje.

Choć obydwa zdjęcia można uznać za szerokokątne, to zdjęcie z 5D robi, dzięki swojej obszerności znacznie większe wrażenie. Przynajmniej na mnie.



I rzecz najciekawsza- trzecie zdjęcie, które jest wykadrowaniem zdjęcia z 5D do widoku zbliżonego do małej klatki. To zdjęcie jest leciutko jaśniejsze i sprawia wrażenie najmniej kontrastowego. O co tu chodzi? No więc chodzi tu o wady optyczne obiektywu i pomiar światła w aparacie. Na pierwszym zdjęciu widzimy piękne ściemnienie kadru od środka aż do brzegów- to winietowanie obiektywu, rzecz uważana za wadę optyczną. I teraz z takim obrazem musi poradzić sobie pomiar światła, który ma za zadanie pokazać jak największą ilość detali w światłach i cieniach- zatem uśrednia ustawienia czasu- musi nieco bardziej rozjaśnić jasne obszary, żeby zachować detale w ciemnych partiach zdjęcia. Zatem jeśli obetniemy te ciemne krawędzie- zostanie nieco jaśniejszy niż na obrazku z 40D środek.



Na drugim zestawie, robionym na wysokiej przesłonie różnice w wyglądzie kadru nie są już tak wyraźne, choć nadal widać ciemniejsze od winietowania brzegi.



2. Martwa natura jasnym obiektywem portretowym

Ten sam obiektyw Canon EF 85/1,8, w średnim wieku, bardzo dobrej jakości

Ta sama mniej więcej odległość od obiektu

Ta sama przesłona

Zatem głębia ostrości powinna być taka sama. I jest.



Na przesłonie maksymalnie otwartej 85mm na f/1,8

Górne zdjęcie- 5D, dolne- 40D


Na przesłonie mocniej przymkniętej- 85mm na f/6,3

Górne zdjęcie- 5D, dolne- 40D


Ocena krytyczna

Podobny efekt jak poprzednio, tylko w łagodniejszym wydaniu. Obiektyw 85mm ma mniejsze winietowanie i jest jasny, więc głębia ostrości na obydwu zdjęciach jest mała, ale na obydwu jest taka sama- zwróćcie uwagę na sztućce i doniczkę leżące na dalszym planie- na obydwu zdjęciach są rozmyte w identyczny sposób. Klimat obrazka z 5D jest znowu nieco bardziej interesujący, ze względu na znacznie większą ilość powierzchni nieostrości- klatka obejmuje ich ciut więcej, po prostu.

Górne zdjęcie- 5D, dolne- 40D
Po przymknięciu przesłony różnice się właściwie wyrównują, bo znika przyjemne rozmycie tła, które robi pół cymesu, albo i nawet cały.



3. Martwa natura 2 obiektywem portretowym tak aby uzyskać podobny kadr z obu matryc

Ten sam obiektyw Canon EF 85/1,8, w średnim wieku, bardzo dobrej jakości

Różna odległość od obiektu, zachowująca proporcje obiektów na zdjęciu

Ta sama przesłona



Na przesłonie maksymalnie otwartej 85mm na f/1,8

Górne zdjęcie- 5D, dolne- 40D


Na przesłonie lekko przymkniętej- 85mm na f/2,8

Górne zdjęcie- 5D, dolne- 40D


Ocena krytyczna

Tutaj wreszcie zobrazowanie efektu magii. Ponieważ 5D ma większą matrycę, o większym polu obrazowym, aby uzyskać podobne kadrowanie jak na małej klatce musimy przysunąć się o krok do fotografowanego motywu. Daje to wyraźnie różną głębię ostrości. Winietowanie obiektywu na pełnym otwarciu przesłony dodają efekt skupiający dodatkowo wzrok na głównym motywie, którym jest nasz ulubiony Fiat 500.



Na drugim komplecie zdjęć winietowanie słabnie, ale nadal rozmycie tła bardziej podkreśla główny motyw na zdjęciu z pełnej klatki.





4. Żywa suka w parku obiektywem portretowym

Ten sam obiektyw Canon EF 85/1,8, w średnim wieku, bardzo dobrej jakości

Ta sama mniej więcej odległość od obiektu

Ta sama przesłona, zatem znów taka sama głębia ostrości. Suka tak samo ostra.



Na przesłonie maksymalnie otwartej 85mm na f/1,8

Górne zdjęcie- 5D, dolne- 40D


Na przesłonie mocniej przymkniętej- 85mm na f/6,3

Górne zdjęcie- 5D, dolne- 40D


Ocena krytyczna

W nisko świecącym słońcu, przy otwartej przesłonie 5D dał zdjęcie bardziej kontrastowe i pokazujące znowu dużo więcej nieostrego planu- zatem bardziej interesujące. Gdy przesłonę przymkniemy do wysokiej wartości- efekt różnicy zanika- w porównaniu ze zdjęciami martwych natur tutaj odległość od obiektu była znacznie większa, zatem znacznie większa na obu zdjęciach jest głębia ostrości i łatwiej uzyskać z 40D zdjęcia podobne do zdjęć z pełnej klatki.
Ocena krytyczna suki
Suka była średnio zadowolona z pozowania, za chwilę zdjęła sobie obrożę i poszła na wolność. Nie martwcie się. Żadne zwierze nie ucierpiało podczas produkcji tego artykułu.



5. Zdjęcia dwoma różnymi obiektywami- jednym pod pełną klatkę: Sigma 24-70/2,8 EX DG, drugim pod klatkę APS-C: Tamron 17-50/2,8 Di VC, obydwa nowiutkie, dzięki uprzejmości sklepu www.sklepbeznazwy.com.pl

Różne ogniskowe

Ta sama mniej więcej odległość od obiektu

Ta sama przesłona.

Nareszcie powinna być wyraźna różnica w głębi ostrości!



Na przesłonie maksymalnie otwartej 24mm i 17mm f/2,8

Górne zdjęcie- 5D 24mm, dolne- 40D 17mm


Na przesłonie mocno przymkniętej 24mm i 17mm f/10

Górne zdjęcie- 5D 24mm, dolne- 40D 17mm


Ocena krytyczna

To zdjęcia z dwóch różnych obiektywów standardowych różnych firm. Każdy z nich przeznaczony na inny rozmiar matrycy da na nich podobne kąty widzenia. Obiektyw na pełną klatkę wyraźnie mocniej winietuje, znów czyniąc główną różnicę w odbiorze obrazu. Na zdjęciu z 40D (dolnym) winieta jest mniej zauważalna. Różnice w głębi ostrości na przesłonie f/2,8 są niemal pomijalne- ciężko je dostrzec przy tak szerokim kącie. Po przymknięciu przesłony obydwa aparaty dają zdjęcia niemal identyczne, jeśli nie brać pod uwagę nieco cieplejszej tonacji dawanej przez obiektyw Tamrona



6. Zdjęcia jasnym teleobiektywem na różnych ogniskowych, żeby uzyskać podobny kadr z obu matryc. Obiektyw Canon EF 70-200/2,8L, bardzo dobrej jakości, niestety pogoda okropna, ciemno, 800 ISO, a i tak czasy rzędu 1/50 sekundy.

Różne ogniskowe. Dla pełnej klatki ogniskowa 160mm, dla klatki APS-C ogniskowa 100mm

Ta sama odległość od obiektu

Ta sama przesłona f/2,8 na obu zdjęciach

Górne zdjęcie- 5D 160mm, dolne- 40D 100mm

Ocena krytyczna

Mimo słabego światła do zrobienia tych zdjęć (zdjęcie z 5D nieco poruszone) widać na nich doskonale wielką różnicę w głębi ostrości, spowodowaną różnym nastawieniem zooma, żeby na dużej i małej klatce mieć taki sam obrazek. Tym razem winieta na zdjęciu praktycznie nie występuje- obiektyw jest pod tym względem dobry (nie ściemnia brzegów). Głębia ostrości na pełnej klatce mniejsza, ale magii nie tak wiele.





7. Zdjęcia dużym teleobiektywem, starym i pracującym z obydwoma aparatami tylko na pełnej przesłonie- Sigma/ Promaster AF 400/5,6

Ten sama ogniskowa i ten sam obiektyw stary, przyzwoitej jakości

Ta sama odległość od obiektu

Ta sama przesłona f/5,6 na obu zdjęciach

Górne zdjęcie- 5D, dolne- 40D


Ocena krytyczna

Tutaj różnica jest całkowicie w drugą stronę jeśli chodzi o kadr jaki dają oba aparaty. 400mm na Canonie 5D nie daje specjalnie wyjątkowego efektu , podczas gdy na małej klatce od razu staje się super teleobiektywową lufą. Co do kontrastu tych zdjęć- został przez mnie oszukany- na 40D wymagana była korekta ekspozycji o -1EV, żeby uzyskać dobry kontrast. Niemniej- supertele znacznie efektowniej wypada na klatce APS-C niż na dużej matrycy.



Wnioski magiczne

Pełna klatka daje ładniejsze zdjęcia ze względu, przede wszystkim na wady obiektywów, czy też rzekome wady, za które uważa się winietowanie i słabszą ostrość na brzegach obrazu. Największe różnice widoczne są tam, gdzie te wady są najbardziej "dokuczliwe"- czyli przy szerokich kątach i przy maksymalnie otwartych przesłonach.

Cała "magia" skupia się zatem na tym marginesie, który obcina mała matryca APS-C.

Gdy używamy obiektywów przeznaczonych na tęż małą klatkę, które teoretycznie mają dać podobne szerokie kąty (Canonów EF-S, Nikkorów DX, czy też Sigm DC na przykład), zderzamy się z dwoma zjawiskami- znacznie większą głębią ostrości, która pojawia się automatycznie przy krótszych ogniskowych, oraz paradoksalnie- z większą doskonałością optyczną tych obiektywów, które winietują znacznie mniej niż starsze pełnoklatkowe konstrukcje i dają lepszą ostrość w narożnikach. Połowę zatem "Magii Małej Klatki" likwidują producenci optyki, który robią za dobre obiektywy.

Rzecz jasna "szerokokątną magię pełnoklatkową" można dodać w postprodukcji do zdjęcia z APS-C, zakładając w programie graficznym winietę i zmiękczenie narożników. Jednak po pierwsze- wymaga to jakiejś dodatkowej pracy, po drugie- nie zawsze da tak naturalne i miękkie efekty jak oryginał.



Głębia ostrości obiektywów na dużej klatce staje się mniejsza o tyle, o ile bardziej musimy zbliżyć się do fotografowanego celu, żeby uzyskać kadr taki sam jak na małej klatce. Jednak tutaj efekt "magii pełnej klatki" robi się sam, automatycznie i intuicyjnie, i wrażenie zdjęć z 5D jest lepsze i bardziej plastyczne, szczególnie przy obiektywach bardzo jasnych, bo jak wspomniano wyżej- im bardziej otwarta przesłona tym generalnie "magia" czuje się lepiej i rozkwita. I do tego im gorzej korygujący winietowanie obiektyw, tym "magii" robi się więcej, zatem te obiektywy które zwyciężą w rankingach Optyczne.pl jako wcielone ideały nie spodobają się wielbicielom magii...



Ciemniejsze teleobiektywy są na małej klatce znacznie atrakcyjniejsze niż na dużej matrycy, a superteleobiektywy szczególnie. Ciasny kadr daje zdecydowanie bardziej efektowne zdjęcia.



Canon 5 D

O Canonie 5D napisano już wiele artykułów, przetestowano go na wszystkie sposoby, pochwalono, zjechano i rozłożono na części pierwsze i złożono z powrotem.

Wiele osób narzeka na mało czuły autofokus, czego nie mogę potwierdzić w swoim egzemplarzu, bo ostrzy nie gorzej od 40D. Sporo osób narzeka na archaiczny sposób sterowania aparatem w menu (jest tam menu w typie przewijalnej listy, zamiast zakładek sterowanych małym dżojstikiem, jak w dzisiejszych modelach). Nie rozumiem ich, bo narzekaliby też na nowe Nikony, że nie obsługuje się ich tak samo jak Canona. No nie obsługuje się, ale to nie znaczy, że są mniej funkcjonalne. Wielu osobom brak wyższych niż 3200 ISO czułości. No cóż- nie ma ich, to prawda, jednak jak sięgam pamięcią nie zrobiłem nigdy zdjęcia na czułości wyższej niż 6400 ISO, a to tylko jedną działkę wyżej. Jakoś to trzeba przeboleć, ciesząc się użytecznymi zdjęciami w zakresie 50-1600 ISO, a do maksymalnego 3200 używając odszumiania.

Co do jednego wszyscy się zgdzają- aparat robi bardzo ładne, szczegółowe zdjęcia, świetnie mierzy światło- potwierdzam- wyraźnie celniej niż 40D, bardzo dobrze odwzorowuje kolory .

Ja dodam tylko do tego rzadko przywoływane zalety- ma identyczne akumulatory, ładowarki i karty pamięci jak starsze aparaty ze średniej półki Canona (tzw dwucyfrowe- poczynając od D30, a kończąc na 50D), stanowi to dla mnie duże udogodnienie. Druga rzecz- nieprzesadzona rozdzielczość, dająca wspomniane dobre i pełne detali zdjęcia produkuje przy okazji pliki, które nie zatykają moich wiekowych komputerów, w przeciwieństwie do 6D, nad którego plikami bardzo lubią się długo zastanawiać.

Rzecz jasna- można w 6D ustawić mniejszą rozdzielczość, ale który fotograf z założenia zmniejszy sobie jakość obrazka, jeśli nie musi. Przecież każdy nosi buławę w tornistrze. Przecież każdy liczy na jakieś swoje epokowe foty godne wydrukowania na billboardach.



Z rzeczy najbardziej brakujących wymienię automatyczne ustawianie czułości, które mają dzisiejsze aparaty, a która w 5D trzeba ustawiać samemu. Poza tym- albo jestem mało wybredny, albo ten aparat jest po prostu bardzo dobry. Chyba jedno i drugie, jeśli sądzić po tym co myślę o starych, nic nie wartych obiektywach.



Fabrykant

P.S.



Podziękowania za konsultacje dla Marcina Górko.

Podziękowanie za wypożyczenie obiektywów dla łódzkiego sklepu www.sklepbeznazwy.com.pl z ul. Narutowicza 2.



P.S II.



Husband: Honey, I'm home!
Mąż: Miodzie, jestem domem!
Wife: Is that you Tommy? Finally! What took you so long?
Żona: Czyż jesteś to ty Tomy? Finalnie! Co cię wzięło takiego długiego?

Husband: Come, come, Jennifer, don't get upset.
Mąż: Przybądź, przybądź, Jenniferze, nie uzyskuj przewagi jednego seta w meczu tenisowym.
Wife: Why, you've certainly taken your time this time?
Żona: Dlaczego, ty z pewnością zabrałeś swój czas tymczasem?
Husband: It's a jungle out there, my dear. Traffic jams every freaking five minutes, pardon my French. How was your day, by the way?
Mąż: To jest dżungla tam na zewnątrz, moja zwierzyno płowa. Dżemy sklepików tytoniowych każde zakręcone pięć minut, ułaskaw mojego Francuza. Jak był twój dzień na poboczu drogi?
Wife: Nothing out of the ordinary. Your mother called to complain that you don't call her often enough. Your son broke another two front teeth playing ice hockey. The garbage people are on strike. I washed the kitchen floor and now my back is killing me. My allergies are a pain-in-the-neck as well. And this foul weather gives me a hell of a pleasant feeling to boot. Other than that, my life is a typical suburban housewife ran its everyday course smoothly today. In any case, dinner is served.
Żona: Nic poza obrębem czegoś ordynarnego. Twoja matka wołała narzekać że ty ją wołasz nie często dosyć. Twój syn złamał jeszcze jedne dwa zęby frontowe grając na hokeju z lodu. Śmieciarze są na uderzeniu. Wyprałam kuchenne piętro i teraz mój tył zabija mnie. Moja alergia jest bólem-w-szyi jako studnia. I ta niesportowa pogoda daje mi piekło proszącego czucia do buta. Inne niż to, moje życie jako typowej podurbanistycznej domowej żony biegło swój każdodzienny kurs gładko dziś. W dowolnym futerale, obiad jest obsłużony.
Husband: Can you fix me a stiff drink first?
Mąż: Możesz ty zreperować mi jakis sztywny napój, po pierwsze?
Wife: Out of question. The food is getting cold. Besides, why don't you fix one for yourself? I have my hands full, tossing the salad.
Żona: Na zewnątrz pytania. Żywność jest dostająca chłodu. Obok, dlaczego ty nie zreperujesz jednego dla siebie sam? Ja mam ręce pełne, podrzucając sałatę.
Husband: All right then. I'll get myself a can of Bud from the icebox. What are we having tonight?
Mąż: Wszystko na prawo wtedy. Dostanę sobie puszkę Pąku z lodopudła. Co jesteśmy mający tej nocy?
Wife: You didn't expect anything fancy, did you? What we have tonight is ever-so-popular hamburgers and fries from Burger King. There's nothing like the regular meat-and-potato kind of stuff. (Aside) I think I'm gonna throw up.
Żona: Ty nie oczekiwałeś żadnej wymyślnej rzeczy, oczekiwałeś ty? Co my mamy dziś, to są zawsze-tak-popularni szynkowi mieszczanie i smażonki z Mieszczanina Króla. Tam jest nicość przypominająca regularny mięsno-kartoflany rodzaj substancji. (Leżąc na boku) Myślę, że jestem gonną w trakcie rzutu wzwyż.


Stanisław Barańczak.



Źródła i źródełka:



10 komentarzy:

  1. hurgot sztancy14 grudnia 2015 11:32

    Cracking article!
    Łamiący przedimek!

    OdpowiedzUsuń
  2. DigitalRev wspominał o tym "zapomnianym" modelu który niedawno znalazł od 300$ a teraz w polecanych źródłach +400$ ;) jeszcze ebay poniżej na razie ;)

    Ciekawa alternatywa do "entry level", Pentax K50 czy Canon 5D ;)

    Za K50
    Podstawowy kit WR, stabilizacja, wyższe ISO, starsze obiektywy bez przejściówki, Video, Opcja zasilania AA,

    Za 5D
    Tańszy szeroki kąt i lepszy magiczny bokech.
    Możesz rozwinąć temat budżetowych obiektywów do 5D ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budżetowe obiektywy do 5D to właściwie główny temat tego bloga ;), na przykład tutaj:
      http://fotodinoza.blogspot.com/2014/10/sigma-af-21-3535-45-slepa-miosc-slepego.html
      albo tutaj:
      http://fotodinoza.blogspot.com/2014/07/kingsajz-dla-kazdego-populares-uber.html
      Ale właściwie to wszystkie jakie zamieszczałem są raczej budźetowe...

      Usuń
    2. Z tym kitem WR do K50 bym zbyt głośno nie mówił - właśnie przepycham się w temacie rękojmi. 15 minut spaceru nad morzem i bryza załatwiła zarówno obiektyw jak i puszkę. Prawdopodobnie nieszczelność na pierścieniu ostrości. Oczywiście teraz (wg importera i sprzedawcy) aparat nie jest w ogóle odporny ani na kurz, ani na zachlapanie, ani na mróz...

      Dla mnie wybór między K50 a czymkolwiek innym był dość łatwy - nowy+koszyk na AA (focę głównie wyjazdy "bez prądu"). Wyższe ISO też raczej tylko do 6400, w praktyce mam zablokowane do 3200. Video kompletnie nieużywane, bo mikrofon do bani, silnik od AF głośny. Nad starymi obiektywami w sumie jeszcze myślę.

      Usuń
    3. Z K50 - K30 jest poważny problem o którym nie dawno przeczytałem ;], ktoś wspomniał o tym wątku bieżącym.

      Awaria "bloku" ?
      ~dwa trzy lata i aparat do serwisu/lub jako doniczka na kwiaty.

      http://pentax.org.pl/viewtopic.php?t=48131&postdays=0&postorder=asc&start=80

      Ta wada praktycznie dyskwalifikuje wersje 30 lub 50. Żeby lustrzanka zrobiła mniej niż idioter małpka :], sukces księgowych. Zostaje używane K5_ ... .

      @Marcin
      Budżetowe obiektywy do 5D to właściwie główny temat tego bloga ;)

      Ale może kiedyś zbierz w całość w jednym temacie obiektywy ;) taki mały niezbędnik, przewodnik przed zakupami: szeroki, ..., 50, ..., tele, manual/auto focus, stało/zmienno ogniskowy.

      Usuń
    4. Jest to pomysł, ale wymaga pracy. Hm. Może należałoby napisać coś w rodzaju spisu wg kategorii "wart swej niskiej ceny".

      Usuń
  3. Ja ciągle łapię się za głowę, co to ze mnie wyrosło. Bo tak - mając pierwszą lustrzankę cyfrową - Canona 30D, zdecydowaną większość zdjęć starałem się robić na "pełnej dziurze" - bo rozmycie, bo niższe ISO itp :) Później używałem 1D mk2 i mk3 - i już miałem jakąś tendencję do lekkiego przymykania, tak o niecałą działeczkę, bo ostrzej będzie a rozmycie i tak ładne. Od kilku lat używając pełnoklatkowców przymykam już grubo - z dwie działki i więcej :) Kolega nawet śmieje się ze mnie, że jasne obiektywy służą mi do tego, żebym je miał z czego przymykać :)

    Dlatego też uważam, że nawet najtańszą obecnie dostępną lustrzanką zrobimy prawie wszystko, baza obiektywów jest już zdecydowanie większa niż kilka lat temu, nie ma się co tą "magią" aż tak bardzo zachwycać, aczkolwiek dzięki dużej matrycy można więcej i często taniej ( dobry przykład - szkła szerokokątne )

    OdpowiedzUsuń
  4. Słusznie.
    Najbardziej w pełnej klatce ciągnie mnie do szerokiego kąta. I też zauważam, że mocniej przymykam niż kiedyś. To chyba przychodzi z wiekiem. He he.
    Zdjęcia z małą głębią jest chyba po prostu łatwiej zrobić- mniej na nich widać oprócz głównego motywu (znika część kontekstu) i wydają się bardziej "klimatyczne"- automatycznym klimatem obiektywu.
    Zdjęcia z dużą głębią wymagają chyba ciut więcej zachodu, bo trzeba panować nad całością kadru, zatem wymagają większego doświadczenia, lub lepszego oka, żeby robiły dobre wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałem i czuję się mądrzejszy. A tak na marginesie, czyli na poboczu drogi, to ładny masz Pan samochód, Panie Fabrykancie. Naprawdę niezłe cacko. Dużo pali? Zresztą nieważne, ważne że ładny. Samochody dzielą się na ładne i na taki co mało palą. A ten bezsprzecznie jest ładny. A ten taki słup wysoki, to gdzie jest? W Łodzi? Podobny nieco do tego w Waszyngtonie. I odwiąż Pan tego psa od drzewa, niech się zwierze nie męczy. A aparacik, co go Pan opisujesz, rzeczywiście przedni. Może nawet go zakupię i położę na półeczce. No dobra, coś mi się dzisiaj myśl nie skleja, więc na tym poprzestanę.

    Z poważaniem
    Dyrektor Artystyczny Nieco Nieeteyczny (DANN)
    Waldeck_13

    OdpowiedzUsuń
  6. Słup w Łodzi na Radogoszczu, a samochód nie mój, tylko kradziony. Za to nie bity. Pies też nie bity.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.