Krzyś odchodzi
Dokąd? Nie wiem
I nikt nie wie w całym lesie
Dość że idzie, że odchodzi
Aż nam wszystkim płakać chce się
"Chce się" to jest rym do "lesie"
Trudno nam się z tym pogodzić
(To znów rym jest do "odchodzi")
Krótko mówiąc- żal jest nam
(Jakoś idzie. Tylko nie wiem,
Jaki znaleźć rym do “nie wiem”
W drugim wierszu z samej góry).
Nowy kłopot, nowy kram!
(Teraz znowu nie wiem sam,
Jaki znaleźć rym do “kram”).
Trudna rada,
Na co biadać
I tak bardzo się przejmować?
Trzeba zebrać oba kramy
I po prostu je zrymować,
To niełatwa wcale sprawa
Sypać rymy jak z rękawa.
A że skończył mi się temat,
Wiec zakończę mój POEMAT.
Cholerne przemijanie.
Włazi butami w życie, o ile ktoś trochę sobie pożyje. Oby je zaraza ścisła, oby je pochłoneła Wisła! Jak mnie słyszysz?
Ja Wisła, Ja Wisła! (cytat).
Jak człowiek był mały, to był przekonany że pewne rzeczy będą zawsze. Autobus A będzie zawsze jeździł z Łagiewnickiej obok zakładów Poltex im. Marchlewskiego pod katedrę na Piotrkowskiej. Że zielono malowane drewniane warzywniaki będą zawsze stały tam gdzie zawsze stały. Że zawsze będzie można w nich kupić gumę balonową Donald z komiksem w środku. Przecież to było oczywiste.
Potem uważało się, że zawsze będzie można kupować kasety magnetofonowe w bramie przy Więckowskiego. Potem zdawało się, że przyjemność oglądania obiektywów w komisach w ŁTF-ie, albo na Narutowicza, albo na piętrze supermarketu Billa przy Piłsudskiego też będzie trwała po wieki wieków. Nie wiecie gdzie jest supermarket Billa przy Piłsudskiego? W sumie- nie dziwię się (cytat).
Człowiek, otoczony przez rzeszę produktów i marek "since 1896" jedzący od dzieciństwa czekoladę Milka (dziękuję Wujku Leszku za paczki z zagranicy!) i E. Wedel, dawniej 22 Lipca, dawniej E.Wedel, widzący od dzieciństwa samochody Fiat, czy Ford na ulicach nie zastanawia się, że te produkty nie są tym samym co twórczość artystyczna, literacka, nie mówiąc już o blogerskiej. No i że nawet te produkty nie są tym samym, czym były dwadzieścia lat temu.
Dopiero doświadczenie nauczyło, że wiele inicjatyw, firm, sklepów, przedsięwzięć trwa tylko tak długo, dopóty chce się je prowadzić ich właścicielom i twórcom. Że wszystkie te rzeczy są jednak znacznie, znacznie krótsze niż życie człowieka, a niektóre krótsze niż życie chomika. I że to wszystko to efemerydy. Nie można liczyć na ich trwałość.
I że świat nie stoi w miejscu, nie chce czekać na kogokolwiek.
Dlatego coraz bardziej docenia się to co wartościowe.
A blog Złomnika, właśnie zamknięty i w przebudowie- był wartościowy.
Czytałem go regularnie- autor miał pióro lekkie i sprawne, język cięty i ironiczny. Paradoksy węszył niczym pies gończy ogar polski.
Pisał o motoryzacji, starych autach, pakując w swoje pisanie wielką ilość wiedzy (jest dziennikarzem motoryzacyjnym). Ale nie był monotematyczny. Motoryzacja ostatnimi czasy coraz bardziej przecina się z polityką, tą wielką i tą lokalną- vide znana wszystkim afera Volkswagena. Motoryzacja jest dziedziną, która na naszych oczach jest przebudowywana i dopasowywana do różnych wizji przyszłości. Wiele głów na szczytach różnych władz wciska ową motoryzację jak klocek w dziurkę swojej wizji, a jeśli nie pasuje, to się przytnie tu i tam, niezależnie od kosztów. No i Złomnik potrafił wyłapać i zwerbalizować w cięte słowo różne dziwne pomysły.
Sam Złomnik chwilowo nie działa, ale można odnaleźć archiwum wpisów, uczynione przez jednego z czytelników- tutaj.
Mimo niszowych tematów, a może i z ich powodu, Złomnik miał dużą popularność, oglądało go miesięcznie około 10 tysięcy czytelników, o mały włos byłby wygrał konkurs na "Blog Roku" wyprzedzając wszystkie szafiarki i kasie tuskowe.
Piszę to wszystko niczym jaki pean, ale po prostu Złomnik był czymś co czytałem z dużą przyjemnością, ukazywał się regularnie jak Gazeta Wyborcza i za coś w rodzaju ulubionej gazety niewyborczej mi służył.
Stał się w pewien sposób wzorem bloga, nie tylko dla mnie, ale i dla rzeszy piszących, którzy jako sfora gończa popędzili jego śladami.
O znowu coś o psach myśliwskich mi się kojarzy. Hm.
Pod artykułami Złomnika rozpętywały się burzliwe dyskusje i krucjaty liczące po kilkaset komentarzy. To była też duża wartość tego bloga, bo dziwnym trafem spotykali się tam elokwentni pisacze, mający sporo ciekawych rzeczy do napisania. To przez Złomnika trafiłem na ich liczną twórczość blogersko- motoryzacyjną, z zamiłowaniem czytaną do tej pory, m in. na Automobilownię, Cubino, Bass-drivera. Ale też np. na ajfonową Applefobię.
Gdy człowiek czyta sobie co dzień do śniadania jakąś ulubioną gazetę, to znów myśli sobie automatycznie, że tak będzie zawsze. Że zawsze będzie ta prasa leżeć obok jajeczka na miękko i kawki z mleczkiem. No ale to nie jest prawda. Gazety istnieją po kilkaset lat, jak jakiś Times, ale też upadają i znikają z zasięgu.
Co dopiero mówić o blogach. One co prawda wyglądają czasem jak gazety, ale za całą gazetę robi jeden człowiek. Nie do zrobienia, żeby trwał wiecznie.
I pomimo, że po drodze zdechła wspomniana wyżej Applefobia, znaczy się jakiś casus się doświadczyło, to jednak zamknięcie Złomnika jest rzeczą dla wielu dotkliwą i niespodziewaną.
Pisanie bloga w wydaniu złomnikowym ma swoje wady dla piszącego i dla czytelników. Kiedy pisze się bloga niszowego- pisze się dla przyjaciół i znajomych, których się niemal zna po imieniu. Ja nawet znam po imieniu Dyrektora Artystycznego Waldeck'a_13, pomimo że go na oczy nie widziałem. Natomiast gdy pisze się najpopularniejszego blogasa motoryzacyjnego w Polsce, to za czytelników ma się także najróżniejszych przypadkowych hejterów i wszystkonajlepiejwiedzących, którzy prawem statystyki także będą komentować wpisy i pluć jadem internetowej anonimowości. Czasem może być to zniechęcające i w pewien sposób odrywa piszącego od czytelników. Być może nadmiar popularności, a może i łatwość popularności był przyczyną zniechęcenia autora do swojej formuły działania.
Nie należy wymagać od autorów blogów zbyt wiele. Nie należy wymagać od żadnych autorów zbyt wiele. Z różnych przyczyn.
Niech ta sobie te autory tworzo co chco.
Potrzeba jest w życiu rzeczy stałych. Ale produkty i internetowa twórczość do nich nie należą.
Trzeba się pogodzić z tym cholernym przemijaniem i nietrwałością. Trzeba pomyśleć, że tak jest świat skonstruowany by kipiał i buzował jak garnek bigosu i żeby na miejscu Starego tworzyło się jakieś Nowe.
Wtedy jakiś postęp będzie.
-Jaki postęp, Edek?
-Noo... postępowy. Do przodu
(cytat)
Fabrykant
Dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty
Sierota po Złomniku.
P.S.
Teraz mogę nosić koszulkę z napisem:
"Nie płakałem po Złomniku.
No dobra, tylko troszeczkę"
Dokąd? Nie wiem
I nikt nie wie w całym lesie
Dość że idzie, że odchodzi
Aż nam wszystkim płakać chce się
"Chce się" to jest rym do "lesie"
Trudno nam się z tym pogodzić
(To znów rym jest do "odchodzi")
Krótko mówiąc- żal jest nam
(Jakoś idzie. Tylko nie wiem,
Jaki znaleźć rym do “nie wiem”
W drugim wierszu z samej góry).
Nowy kłopot, nowy kram!
(Teraz znowu nie wiem sam,
Jaki znaleźć rym do “kram”).
Trudna rada,
Na co biadać
I tak bardzo się przejmować?
Trzeba zebrać oba kramy
I po prostu je zrymować,
To niełatwa wcale sprawa
Sypać rymy jak z rękawa.
A że skończył mi się temat,
Wiec zakończę mój POEMAT.
Cholerne przemijanie.
Włazi butami w życie, o ile ktoś trochę sobie pożyje. Oby je zaraza ścisła, oby je pochłoneła Wisła! Jak mnie słyszysz?
Ja Wisła, Ja Wisła! (cytat).
Jak człowiek był mały, to był przekonany że pewne rzeczy będą zawsze. Autobus A będzie zawsze jeździł z Łagiewnickiej obok zakładów Poltex im. Marchlewskiego pod katedrę na Piotrkowskiej. Że zielono malowane drewniane warzywniaki będą zawsze stały tam gdzie zawsze stały. Że zawsze będzie można w nich kupić gumę balonową Donald z komiksem w środku. Przecież to było oczywiste.
O tu, w miejscu tych biało czerwonych barierek dało się kiedyś kupić gumę balonową Donald. |
Człowiek, otoczony przez rzeszę produktów i marek "since 1896" jedzący od dzieciństwa czekoladę Milka (dziękuję Wujku Leszku za paczki z zagranicy!) i E. Wedel, dawniej 22 Lipca, dawniej E.Wedel, widzący od dzieciństwa samochody Fiat, czy Ford na ulicach nie zastanawia się, że te produkty nie są tym samym co twórczość artystyczna, literacka, nie mówiąc już o blogerskiej. No i że nawet te produkty nie są tym samym, czym były dwadzieścia lat temu.
O tu był fajny komis. |
O tu też. |
I że świat nie stoi w miejscu, nie chce czekać na kogokolwiek.
Dlatego coraz bardziej docenia się to co wartościowe.
A blog Złomnika, właśnie zamknięty i w przebudowie- był wartościowy.
Czytałem go regularnie- autor miał pióro lekkie i sprawne, język cięty i ironiczny. Paradoksy węszył niczym pies gończy ogar polski.
Pisał o motoryzacji, starych autach, pakując w swoje pisanie wielką ilość wiedzy (jest dziennikarzem motoryzacyjnym). Ale nie był monotematyczny. Motoryzacja ostatnimi czasy coraz bardziej przecina się z polityką, tą wielką i tą lokalną- vide znana wszystkim afera Volkswagena. Motoryzacja jest dziedziną, która na naszych oczach jest przebudowywana i dopasowywana do różnych wizji przyszłości. Wiele głów na szczytach różnych władz wciska ową motoryzację jak klocek w dziurkę swojej wizji, a jeśli nie pasuje, to się przytnie tu i tam, niezależnie od kosztów. No i Złomnik potrafił wyłapać i zwerbalizować w cięte słowo różne dziwne pomysły.
Sam Złomnik chwilowo nie działa, ale można odnaleźć archiwum wpisów, uczynione przez jednego z czytelników- tutaj.
Mimo niszowych tematów, a może i z ich powodu, Złomnik miał dużą popularność, oglądało go miesięcznie około 10 tysięcy czytelników, o mały włos byłby wygrał konkurs na "Blog Roku" wyprzedzając wszystkie szafiarki i kasie tuskowe.
Piszę to wszystko niczym jaki pean, ale po prostu Złomnik był czymś co czytałem z dużą przyjemnością, ukazywał się regularnie jak Gazeta Wyborcza i za coś w rodzaju ulubionej gazety niewyborczej mi służył.
Stał się w pewien sposób wzorem bloga, nie tylko dla mnie, ale i dla rzeszy piszących, którzy jako sfora gończa popędzili jego śladami.
O znowu coś o psach myśliwskich mi się kojarzy. Hm.
Pod artykułami Złomnika rozpętywały się burzliwe dyskusje i krucjaty liczące po kilkaset komentarzy. To była też duża wartość tego bloga, bo dziwnym trafem spotykali się tam elokwentni pisacze, mający sporo ciekawych rzeczy do napisania. To przez Złomnika trafiłem na ich liczną twórczość blogersko- motoryzacyjną, z zamiłowaniem czytaną do tej pory, m in. na Automobilownię, Cubino, Bass-drivera. Ale też np. na ajfonową Applefobię.
Gdy człowiek czyta sobie co dzień do śniadania jakąś ulubioną gazetę, to znów myśli sobie automatycznie, że tak będzie zawsze. Że zawsze będzie ta prasa leżeć obok jajeczka na miękko i kawki z mleczkiem. No ale to nie jest prawda. Gazety istnieją po kilkaset lat, jak jakiś Times, ale też upadają i znikają z zasięgu.
Co dopiero mówić o blogach. One co prawda wyglądają czasem jak gazety, ale za całą gazetę robi jeden człowiek. Nie do zrobienia, żeby trwał wiecznie.
I pomimo, że po drodze zdechła wspomniana wyżej Applefobia, znaczy się jakiś casus się doświadczyło, to jednak zamknięcie Złomnika jest rzeczą dla wielu dotkliwą i niespodziewaną.
Pisanie bloga w wydaniu złomnikowym ma swoje wady dla piszącego i dla czytelników. Kiedy pisze się bloga niszowego- pisze się dla przyjaciół i znajomych, których się niemal zna po imieniu. Ja nawet znam po imieniu Dyrektora Artystycznego Waldeck'a_13, pomimo że go na oczy nie widziałem. Natomiast gdy pisze się najpopularniejszego blogasa motoryzacyjnego w Polsce, to za czytelników ma się także najróżniejszych przypadkowych hejterów i wszystkonajlepiejwiedzących, którzy prawem statystyki także będą komentować wpisy i pluć jadem internetowej anonimowości. Czasem może być to zniechęcające i w pewien sposób odrywa piszącego od czytelników. Być może nadmiar popularności, a może i łatwość popularności był przyczyną zniechęcenia autora do swojej formuły działania.
Nie należy wymagać od autorów blogów zbyt wiele. Nie należy wymagać od żadnych autorów zbyt wiele. Z różnych przyczyn.
Niech ta sobie te autory tworzo co chco.
Potrzeba jest w życiu rzeczy stałych. Ale produkty i internetowa twórczość do nich nie należą.
Trzeba się pogodzić z tym cholernym przemijaniem i nietrwałością. Trzeba pomyśleć, że tak jest świat skonstruowany by kipiał i buzował jak garnek bigosu i żeby na miejscu Starego tworzyło się jakieś Nowe.
Wtedy jakiś postęp będzie.
O! A tu robiłem odbitki i kupowałem filmy Fuji. |
-Noo... postępowy. Do przodu
(cytat)
Fabrykant
Dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty
Sierota po Złomniku.
P.S.
Teraz mogę nosić koszulkę z napisem:
"Nie płakałem po Złomniku.
No dobra, tylko troszeczkę"
Jakto nicofotografii (etykieta), skoro filmy Fuji i odbitki. Cztery Velvie i dwie Provie proszę raz. Się normalnie wzruszyłem od tego Fuji. A Złomnik sobie reinkarnuje i będzie innym tworem niż był. No chyba, że M1+2 wlezą mu na terminy tak, że się nie wykaraska.
OdpowiedzUsuńTe Fuji to tylko tak dla ściemy. Nie liczy się. A co to jest M1+2?
OdpowiedzUsuńKochany Fabrykancie! Czy mogę Ci dać dobrą radę dla potomności? Postaraj się ściągnąć całą twą Fotodinozę na komputer i wypalić na dysku DVD aby była w archiwum akt wiecznych. To chyba da się zrobić a nawet sukcesywnie aktualizować.
OdpowiedzUsuńMyślę o tym. A nuż google bloggerowi cuś strzeli do łba i się zborsuczy?
OdpowiedzUsuńOjej... Dawno mnie nie było na Fotodinozie, zaległości się porobiły, a zatem wchodzę Ci ja w pierwszy zaległy wpis i co widzę? Oto zostałem w tekście głównym wspomniany z imienia (Waldeck) i nazwiska (_13) przez samego Pana Fabrykanta, redaktora naczelnego. No, no, no, panie Fabrykancie, to żeś mi Pan miłą niespodziankę uczynił. Wydrukuję i w ramki powieszę, na pamiątkę następnym pokoleniom, że oto moja skromna osoba pojawiła się w czołowym blogu naszego kraju (nawet jeśli jeszcze nie teraz, to już niedługo, panie Fabrykancie, już niedługo, tylko tak trzymać). Warto było czekać... Dziękuję, naprawdę dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńA teraz ad meritum: czytałem Złomnika i ja, wiesz Pan o tym dobrze. I zgadzam się w całej rozciągłości, że siłą Złomnika był jego soczysty język i lekki, ale jednocześnie ironiczny i prześmiewczy styl. Mimo, że motoryzacja nie interesuje mnie jakoś specjalnie, to wchodziłem na Złomnika właśnie dlatego, że sporo tam było świetnie napisanych tekstów okołomotoryzacyjnych, że tak je nazwę. Czyli fajna publicystyka przeplatała się z tekstami motoryzacyjnymi, które czytałem niejako przy okazji i też mi się podobały, ale nie po to tam wchodziłem. Ja po prostu lubię fajne, napisane ze swadą teksty. Mogą być o samochodach, o fotografii, o polityce. Czasami tematyka jest drugorzędna, ale tylko czasami. Mogę się na czymś nie znać, ale jak fajnie napisane, to czytam z przyjemnością. A nawet czasem komentuję. Gdyby Złomnik był typowym blogiem motoryzacyjnym, piszącym tylko o technice, czyszczeniu gaźników itp. to pewnie bym go nie czytał. Był jednak czymś więcej i o to "coś" się właśnie sprawa rozbija. Przyznaję też, że nie rozumiem decyzji Złomnika o zmianie formuły swego bloga. Wykastrował go z tego, co było w nim najlepsze (In maj hambul opinion, oczywiście). W spsób dla mnie niezrozumiały sam się ograniczył i zawęził tematykę tylko do samochodów. Ale zaglądam tam już rzadziej. Coraz rzadziej.
I teraz płynnie przechodzimy do Fotodinozy. Bo z "Fotodinozą" mam tak samo jak miałem ze Złomnikiem. Starym sprzętem fotograficznym interesuję się raczej średnio, o czym Pan pewnie wiesz. A jednak Pana czytam. Ale nie zamknąłeś się Pan w faktach i fakcikach fotograficznych, w danych technicznych, w parametrach przesłon, czasów naświetlania, czy co tam jeszcze, na czym ja się w ogóle nie wyznaję. Piszesz Pan o fotografii, a jednak też o świecie trochę, piszesz Pan o fotografii, a jednak też o ludziach trochę, piszesz Pan o fotografii, ale w tej fotografii to się przeglądamy my sami, jacy jesteśmy i jak postrzegamy świat, a raczej jak świat postrzega nas (no, no, no, nie sądziłem, że takie zdanie spłodzę). Niby to blog o starym sprzęcie fotograficznym i samej fotografii, a jednak tak dużo treści wokół tego Pan przekazujesz. No i ten styl. Piękny, literacki. Humoru też nie brakuje (te rysuneczki - uwielbiam!!!). Dlatego tu jestem, panie Fabrykancie. Masz Pan to "coś". Zostałeś Pan dotknięty palcem Boga, w sposób, który widzą tylko nieliczni. Ja widzę. Otworzyłeś mi Pan trochę oczy na fotografię i za to jestem Panu wdzięczny. Mam tylko nadzieję, że pewnego dnia, nie wstaniesz Pan z łóżka z myślą: od dzisiaj na "Fotodinozie" tylko opisy i testy starych aparatów fotograficznych, nic więcej. Żadnych refleksji, żadnych wygrzebanych w czeluściach internetu zdjęć, żadnych przemyśleń, tylko technika, technika, technika. Wtedy będziesz miał Pan jednego czytelnika mniej.
Bo z dobrymi blogami tak jest: najczęściej zaczynają od opisywania jakiegoś małego kawałka rzeczywistości, zgodnego z zainteresowaniami autora, a potem jednak ewoluują w coś szerszego, jeszcze ciekawszego. Sam autor odkrywa u siebie z czasem publicystyczne lub literackie zapędy. Tak jest z "Fotodinozą". I tak było ze Złomnikiem. Ale już nie jest. Szkoda, naprawdę szkoda.
Zawsze wierny i na posterunku
Dyrektor Artystyczny Nieco Nieetyczny (DANN)
Waldeck_13
Przyjemnie czytać te miłe słowa. Wygląda na to, że raczej o sprzęcie to coraz mniej tu jest u mnie, a coraz więcej o reszcie. Jakoś tak mi wychodzi. Nawet nowego Bonda bym sobie pokrytykował, zamiast obiektywów, ale nie robię tego, bo muszę jeszcze nabrać dystansu. Może nawet pójdę na Spectre drugi raz. Lepiej też, żebym się w politykę nie zagłębiał zanadto, bo jak wybory były, to dostałem ostrej komentozy i byłem gotów komentować każdą głupotę, jaką na fejsie przeczytałem. Więc z tą polityką ostrożnie.
OdpowiedzUsuńNa szczęście wyłącznie techniki to na Fotodinozie na pewno nie będzie. Już szybciej same zdjęcia znalezione w internecie, bez techniki żadnej. Trochę się waham, czy jej nie zarzucić, ale na razie piszę o tym, co mnie akurat interesuje. Trudno. Trochę przez to ten blog taki- dla nikogo. Oprócz Szanownego Pana, oraz Wuja Lecha fotografa- erudyty. Ale olewam to, bo w sumie nie dla lansu i dla poczytności to piszę, tylko żeby się wyżyć twórczo. No to się wyżywam jak umiem.
Co do Złomnika to rzeczywiście- szkoda go. Może Notlauf powinien go przywrócić, a może nawet prowadzić dwa blogi- starego i nowego, boby to było z pożytkiem dla wszystkich, a autor miałby furtki na dwie strony, żeby sobie pofolgować. Bo teraz widać, że nie może.
Pozdrawiam serdecznie.
Panie Fabrykancie! Techniki Pan nie zarzucaj. Jak Pan znajdziesz jakiś przedpotopowy aparat, to Pan o nim pisz!!! Bo to naprawdę się fajnie czyta!. Ale to, że wokół tego jest coraz więcej tematów niefotograficznych lub okołofotograficznych, to tym lepiej. Przynajmniej dla mnie lepiej. Recenzuj Pan co chcesz i Pisz (takie miasto na Mazurach) Pan też o czym chcesz. Podążasz Pan tą ścieżką, o której pisałem w ostatnim akapicie. I bardzo dobrze! Ja już od dawna widzę, że Pana postrzeganie świata jest znacznie szersze niż tylko opisywanie starego sprzętu fotograficznego i fotografii jako takiej, mimo że świetnie to Panu wychodzi i wcale bym nie chciał, żebyś to Pan zarzucił. A więc wyżywaj się Pan twórczo w tematach dowolnych, wręcz o to Pana błagam ja, czytelnik uniżony. Nawet o polityce też Pan możesz, choć zgadzam się, że to śliski temat, ale czasami zaczepić delikatnie można.
UsuńA Notlaufa, jak nie rozumiem, tak nie rozumiem...
DANN
Waldeck_13
„
OdpowiedzUsuńWszystkie uwarunkowane zjawiska mają nietrwałą naturę – niestrudzenie praktykujcie dalej.
”
— Budda Siakjamuni, Mahāparinibbāna Sutta[
Na szczęście to był tylko dosyć wyraźny lifting i autor złomnika nadal bloguje :)
OdpowiedzUsuńOwszem, czyta się. Ale w porównaniu do anarcho- liberalno prześmiewczego ducha Złomnika, któremu basowało grono komentatorów- to coś innego jednak.
Usuń