wyświetlenia:

czwartek, 13 marca 2014

Decydujący moment- Henri Cartier Bresson- Aquila, Abruzja, Włochy 1951


  Filozofia „Decydującego momentu” Henriego Cartier Bressona przeszła już do legendy i słownika potocznego To właśnie Bresson nam wszystkim ojcem. Urodzony w 1908 r., późniejszy założyciel słynnej agencji fotograficznej Magnum, wychowany w szkołach artystycznych- studiował malarstwo. Napotkał na drodze swojego życia aparat Leica, dziś kultowy i niebotycznie drogi, a wówczas jeden z pierwszych pozwalający fotografii zejść pod strzechy i wyjść z atelier. Kariera Bressona, pominąwszy jego wybitny talent, splotła się z dwoma zjawiskami kultury i cywilizacji- wzrostem znaczenia fotoreportażu i zdjęć jako rejestratora rzeczywistości, oraz drugim- wzrostem popularności i dostępnością fotografii na kliszy 35mm. Cartier Bresson do obu tych zjawisk przyłożył rękę i oko.


Na jego wzorach wychowały się rzesze dzisiejszych fotoreporterów i fotografików i to on właśnie odkrył „że tak można”. Niepozowane, podchwycone zdjęcia z ulicy, robione małym sprawnym aparatem, który nie zwraca niczyjej uwagi- to kanon dzisiejszej „street photography”, a niezwykła kompozycja zdjęć stanowiła bazę do podniesienia fotografii do rangi prawdziwej sztuki.

Zdjęcia podchwycone- ale jakie! Bresson moim zdaniem nie ma sobie równych w ilości zrobionych wprost genialnych zdjęć, które działąją nie za pomocą wymyślnych efektów wypracowanych godzinami w Photoshopie tylko po prostu formą i treścią.

Pan Bresson żył długo, widział wiele i zostawił po sobie dziedzictwo, które inspiruje do dziś.



Zdjęcie jakie oglądamy dziś tchnie co nieco atmosferą retro. Sama scena którą przedstawia, dla Bressona współczesna, odbywała się, bądź co bądź, 60 lat temu. Oprócz walorów czystej estetyki i kompozycji działa na nas urokiem czasów minionych. Mnie jednak uderza przemyślana, lub też intuicyjnie uchwycona skomplikowana struktura tego obrazu. Mam wrażenie że jest to rzecz z ducha nowoczesna, dająca piękną iluzję przestrzeni, właściwy moment, wybrany z wielu innych zatrzymał w czasie postaci dając niezwykłą kompozycję.


Pierwsza warstwa- LINIE

Przymrużając oczy lub oglądając zdjecie z dużego oddalenia dostrzegamy najpierw linie, jakie składają się na kompozycję obrazu. Mamy tu zestawienie wyrazistych łuków, które z jednej strony są elementem prowadzącym wzrok od pierwszego planu do ostatniego, po drugie podkreślają geometryczny układ zdjęcia (są do siebie równoległe) nadając mu pewnego rodzaju ramy kompozycyjne, po trzecie są fantazyjnym splotem, ciekawym dla oka, który podkreśla wieloplanową głębię. Barierka na pierwszym planie w ostrym perspektywicznym skrócie daje iluzję spojrzenia „ponad głowami” postaci ze zdjęcia. Należy tu zauważyć że osoby na pierwszym planie niemal idealnie powtarzają linię barierki dodając istotną cegiełkę do harmonii tej fotografii.





Druga warstwa- MOCNE PUNKTY

Zdjęcie zostało zakomponowane zgodnie z regułami złotego podziału. Elementy zdjęcia na które najbardziej zwracamy uwagę znajdują się właśnie w tych punktach. To piekarka z tacą bułek, nadająca zdjęciu podstawowy reporterski wyraz i sens „złapanej na gorącym uczynku” codzienności. Bez tacy z bułkami zdjęcie straciłoby połowę uroku.



Drugi mocny punkt stanowią drzwi kościoła. Nasuwają one natychmiastowy intuicyjny wniosek że niesione bułki mają coś z nim wspólnego (czyżby kobiety szły z bułkami z kościoła?), zwłaszcza że dodatkowym podkreśleniem jest wspomniana linia pierwszoplanowych postaci celująca dokładnie w kościelne drzwi.

Nasze zastanawianie się zostaje uruchomione, jednak ciekawość nie będzie zaspokojona. Drzwi kościoła pozostają zamknięte od czasu gdy w 1951 roku Bresson nacisnął migawkę i zdani jesteśmy na domysły.

Filozoficzne rozmyślania prowadzą nas ku mniej oczywistm skojarzeniom z religijną codziennoscią- „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj...”



Trzeci istotny mocny punkt leży w pobliżu grupki włoskich mieszczan w odległej perspektywie. Zauważamy ich na końcu poddając wzrok prowadzącym liniom barierek. Osoby te podkreślają w kompozycji kontekst codziennego gwarnego życia, kojarzą się z włoskim towarzyskim i rozmownym charakterem, dają zdjęciu zakorzenienie w miejscu i czasie.



Grupa postaci nie leży idealnie w mocnym punkcie, stanowiąc pewną całość z budynkiem i przykościelnym placykiem. Niedaleko mocnego punktu dostrzegamy też fragment skalistego pejzażu. Można było zrobic to zdjęcie obcinając mu górną krawędź- same postaci i linie komozycyjne obroniłyby efekt, ale wzgórza na horyzoncie znów dodają fotografii reporterskiego wyrazu. Dzięki nim wiemy że wzgórze i schody z których spoglądamy są tłumaczone przez położenie miasta w lekko górzystej okolicy. Oprócz tego jest to kolejny z wielu planów dających kompozycji przestrzeń- od barierki leżącej w zasięgu ręki aż po odległe skały poza miasteczkiem.




JAK MOGŁO POWSTAĆ TO ZDJĘCIE.

Miło snuć jest domysły. Cartier Bresson był jednym z pierwszych który strzelał TAKIE zdjęcia- wynosząc fotograficzną rejestrację codziennosci w dziedziny sztuki wysokiej. Dał dowód doskonałego oka, wyznaczył kanony fotografii reportażowej na następną epokę. Ilość rewelacyjnych zdjęć jakie zrobił była olbrzymia, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę czasy fotografii analogowej czyli filmowej. Nie wiemy ile klatek zużytkował Bresson na uzyskanie omawianego zdjęcia. Nie mogło być ich więcej niż kilka, bo na zdjęciu są nieupozowani ludzie, którzy za chwilę „zejdą z planu”, a chwilę wcześniej jeszcze ich tam nie było (tylko dziewczynka przy drzwiach kościoła patrzy w obiektyw).



Dwuwarstwowa kompozycja kadru skłaniała mnie nawet do myśli że łukowe linie barierek Bresson zauważył znacznie wcześniej (może nawet kilka dni chodził po miasteczku) i w owym „kluczowym momencie” zjawił się tam drugi raz o odpowiedniej porze żeby schwytać mieszkańców Aquili w swoje sidła.



Zdjęcie mogło być jednak też wynikiem podniesienia do oka aparatu w sekundę po zauważeniu bliskości „kluczowego momentu”. Kompozycja (nawet tak skomplikowana jak ta) odbywa się, bądź co bądź intuicyjnie. Fotograf w ułamku sekundy podejmuje decyzję o naciśnięciu migawki gdy jego zmysł estetyki wyczuje dobry kadr, gdy jego oko ujrzy ciekawe elementy w mocnych punktach zdjęcia. Mogę wyobrazić sobie jak Cartier Bresson u szczytu schodów zauważa piękny splot prowadzących linii chodnika i łuki ram okalających stopnie, głęboki wieloplanowy pejzaż włoskiego miasteczka, dostrzega idące z dołu kobiety z inspirującymi tacami pieczywa. Mała Leica ze stałoogniskowym obiektywem jest niemal niedostrzegalna w rękach fotografa, więc wystarczy poczekać kilka sekund aż nieświadome niczego postaci staną rzędem u brzegu stopni i chwilę potem zostaną częścią historii fotografii...

Fabrykant

P.S.

Wydałem właśnie moją debiutancką książkę.
 
To klasyczny kryminał, dziejący się w czasach świetności przemysłowej Łodzi. Rzecz inspirowana prawdziwymi wydarzeniami.

Reżyser Władysław Pasikowski o "Tramwaju Tanfaniego":
"Wciągające. Rewolucja upadła, ale rewolucjoniści zostali... W Łodzi w zamachach giną zamożni fabrykanci. Kto stoi za tymi zbrodniami? Frapująca intryga i pełnokrwiści bohaterowie, ale prawdziwą bohaterką jest Łódź pod koniec 1905 roku. Jedno z najbarwniejszych i najbardziej oryginalnych miast tamtych czasów. To nie kino, to autentyczny fotoplastikon z epoki... Ja nie mogłem oderwać oczu od okularu. Polecam!"

"Tramwaj Tanfaniego" jest do kupienia w dobrych łódzkich księgarniach, oraz wysyłkowo tutaj: LINK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.