Jak już się te dwadzieścia lat jeździ w jednym kierunku, to już sobie człowiek wyrabia jakieś modus operandi. Człowiek, znaczy się ja. Na Słowacji na przykład nie należy zważać na sugestie map Google - w ustawieniu "unikaj dróg płatnych" Google bez żenady prowadzi cię płatnymi autostradami. Zapewne po to, by dostać prowizję od twoich mandatów (teoria spiskowa). Zatem albo należy jednak kupić winietkę, albo samemu wyznaczyć sobie trasę pozaautostradową. Na Węgrzech można za to zaufać Googlowi w pełni - prowadzi przez najzabitsze nawiększymi dechami zadupia omijając autostrady - co jest wielce interesujące, bo w zadupiach Węgry są mistrzami świata. Kiedyś nie lubiłem pejzażu Węgier, płaskiego w większości jak stół, nudnego jak Ziemia Łódzka. Te wioski, nieomal jednakowe, te miasteczka przypominające wioski, ten klasycyzm i barok pozbawiony niemal strzelistego średniowiecza. Dzisiaj, po wyrobieniu sobie wspomnianego modusu, unikaniu autostrad, które zwiększają tę nudę oraz długotrwałym pałętania się po obrzeżach węgierskiej puszty stwierdzam, że płaskie Węgry mają swój urok i atrakcje. Po pierwsze - rezydencje magnackie rozsiane po całej połaci. Są takie. Po drugie - obrzeża węgierskiej pustaci od strony słowackiej opierają się na górskich pasmach, w których stoją zamki. Liczne i wypaśne, pięknie położone. Po trzecie - austrowęgierskie kurorty. Bo ziemia płaska, ale pod ziemią buzują, jak wiadomo, gorące wody. O Budapeszcie nie wspominam, bo wszyscy wiedzą, że jest fajny.
 |
Boldogkő |
 |
Gyula |
 |
Gyula |
 |
Boldogkővara |
Węgry z każdym rokiem coraz bardziej przypominają mi muzeum. Muzeum staroci. Ja bardzo lubię starocie. Węgrzy też lubią. Nigdzie w Europie nie spotka się już Trabanta użytkowanego jako normalne auto. A na Węgrzech - proszę bardzo. Użytkuje się tam też sprzęty, które w ościennych krajach zostały już dawno wyrzucone na śmietnik i zastąpione Ikeą, Cersanitem albo Amicą. Na Węgrzech sześćdziesięcioletnie łóżka, pięćdziesięcioletnie stoliki oraz szafki wzięte z mieszkania po babci są na każdej kwaterze. Można się
poczuć jak w dzieciństwie. Węgrzy, oprócz swej duchowej tęsknoty za przeszłą austrowęgierską chwałą są ewidentnie największymi w Europie konserwatystami. Ewidentnie nie lubią zmian.  |
Boldogkő |
 |
Füzér |
Rzeki snują się powolnie tocząc swe wody po węgierskich połaciach, okolone upalnym gorącem i dzikim buszem krzewów. Zieleń rośnie tu jak na drożdżach i pleni się znacznie bujniej, rozsiewając zapachy w letnim upale. Bażanty przelatują przez szosę, oznaczane uprzednio znakami A18B "uwaga zwierzęta leśne". Parki i starodrzewy dawnych rezydencji stoją tu bez zmian od stuleci obrośnięte dzikim winem. Czasami niewiele zostało już z tych rezydencji, co zwiększa ich malowniczość. Na przykład pałac Szechenyi - Wenckheimów w Békéscsaba. Jest według mnie ładniejszy aktualnie, niż był w czasach świetności. A park wokół niego - klękajcie narody austrowęgier! Same pomniki przyrody. Niezwykle przyjemne miejsce w środku węgierskiej pustki. Miał je niegdyś hrabia Karol Szechenyi bardzo zaangażowany w kontakty polsko-węgierskie, członek Węgierskiego Towarzystwa Mickiewiczowskiego. Pomógł wydatnie polskim uchodźcom w 1939 roku, pomagał tysiącom żołnierzy w emigracji do Francji. Wobec powojennej nagonki władz na jego osobę wyjechał w 1945 roku do Stanów, gdzie zajmował się, między innymi, pomocą dla emigrantów węgierskich po rewolucji w 1956 roku.  |
Szechenyi - Wenckheim kastelyrom. Békéscsaba. |
 |
Park Szechenyi - Wenckheimów w Békéscsaba |
 |
Szechenyi - Wenckheim kastelyrom. |
 |
Timiszoara |
 |
Timiszoara |
 |
Timiszoara |
 |
Muzeum Lokomotyw Parowych w Reșița | | |
No a taka Rumunia, lider gospodarczy Europy. Co? Że nie lider? Że są jacyś inni liderzy? Zobaczylibyście te sunące jedna za drugą lory pełne Dacii, które jadą po rumuńskich drogach, a zmienilibyście zdanie. Stwierdzam subiektywnie, że Rumunia, oprócz bycia czempionem rozwoju gospodarczego to najbardziej różnorodny kraj w Europie. Nie ma tu nudy. Górą niemal bieszczadzkie góry, drewniane cerkwie strzelające w niebo, środkiem karpacka kotlina Transylwanii pełna średniowiecznych miast, warownych kościołów i ogólnej praprzeszłości, której śladów brakuje mi na Węgrzech. Srodkowym dołem lecą znów góry, tylko tym razem takie prawdziwe, alpejskie, z prawdziwymi alpejskimi dolinami i serpentynami, niebosiężnymi wiaduktami kolejowymi i kolejką linową w Sinai. Na górze gór - śnieg. I to 7 czerwca! Tymczasem na dole mapy z lewej strony największy przełom największej rzeki Dunaj przez solidne Karpaty, a na dole z prawej strony równiny naddunajskie przełamane jeno straszliwym molochem Bukaresztu. Czym się charakteryzuje Bukareszt? Że okala go autostrada z kuriozalnym numerem "A0". Nigdzie indziej nie ma zerowej autostrady. Tylko w Rumunii. (Jednak jest! - w Czechach).
 |
Feldioara |
 |
Archita |
Nigdzie indziej nie ma także tylu kościołów warownych rodem ze średniowiecza jak w Transylwanii - obejrzeliśmy, jak sądzę, już ze czterdzieści z nich podczas poprzednich wycieczek, ale tym razem napotkaliśmy na perłę, leżącą obok głównych szlaków. Umiejscawiamy ją w pierwszej piątce najpiękniejszych kościołów Siedmiogrodu - to Archita (niem. Archeden) kościół we wsi znajdującej się na odludziu, 10 km od Sighișoary, wśród łagodnie pofalowanych wzgórz. Ma ten kościół coś, czego nie ma prawie żaden inny - zachowane pełne i kompletne podwójne pierścienie murów z wieżami na narożnikach. I jak to w Transylwanii, o ile wejdziesz już do środka zabytku, to możesz zwiedzać wszystko - od fundamentów po dachówki. Skorzystaliśmy.
 |
Archita |
 |
Archita |
 |
Archita |
 |
Archita |
 |
Archita |
 |
Archita |
 |
Archita - schody z jednego pnia |
 |
Archita |
Tym razem obejrzeliśmy też coś raczej spoza przewodników. Park narodowy potoku Nerei-Beușnița, w pobliżu granicy z Serbią. A w nim wieś o egzotycznej nazwie Eftimie Murgu. Eftimie Murgu to nazwisko filozofa i działacza politycznego, który w Wiośnie Ludów w 1848 roku forsował za niepodległą Rumunią. Na jego cześć zmieniono nazwę wioski Rudăria w której się urodził. Nie zmieniono za to nazwy potoku Rudăria, który nadal płynie przez wieś, tak jak to było zawsze. Na potoku, w dolinie stoi otóż jeden za drugim 26 młynów wodnych. Jest to okręg "Unesco protected", chyba jeden z najmniej znanych uneskowych protektedów w całej okolicy. Malowniczy. Supermalowniczy, na zabój. Co lepsza kilka z owych młynów stoi sobie w najlepsze w wiosce, gdzie rzekę rozdzielono na kilka kanałków płynących wartko w ogrodach za chałupami. Stoi w ogrodzie młyn, wchodzimy do środka, a tu sobie kamień młyński wiruje, kukurydza się sypie, tu ziarenko wlata, a tam mąka mamałygowa wylata, całkiem jak z automata. Bez żadnego udziału siły ludzkiej, zostawione samo sobie. Coś pięknego.
 |
Eftimie Murgu |
 |
Eftimie Murgu |
 |
Eftimie Murgu |
 |
Eftimie Murgu |
A potem hajda! Do Bułgarii, wzdłuż Dunaju, obok olbrzymiego jeziora dunajskiego i tamy, która stoi w miejscu niezwykłym. Niedawno to wyczytałem. Zanim Rumunia i Jugosławia się dogadały i zbudowano tamę na karpackim przełomie Dunaju, w miejscu tym była wyspa. Nie była to zwykła sobie wyspa. Nazywała się Ada Kaleh, miała 1,4 x 4,5 kilometra i leżała w środku nurtu największej rzeki Europy. Na wyspie od XVII wieku stała twierdza, którą wyrywały sobie wojujące imperia - Osmańskie i Austrackie, na zmianę. Wyspa przechodziła z rąk do rąk. Na kongresie berlińskim w 1878 roku słabnące imperium Osmańskie zostało zmuszone do wycofania się daleko na wschód. Podpisano traktaty, po których Turcy musieli wracać z Europy środkowej nad Bosfor. Ale popełniono przeoczenie. W tekście traktatów została zapomniana całkiem wyspa Ada Kaleh, należąca do sułtana. Stała się zatem formalnie obcym, niemal eksterytorialnym obszarem w granicach Austro-Węgier. Miała przy tym zwolnienia od podatków i ceł za tureckie towary - głównie tytoniu i złota. Stała się więc doskonałym miejscem dla robienia interesów oraz, przy okazji, schronieniem dla wszelkiej maści banitów. Wyspa w tym kształcie prawnym trwała sobie do 1923 roku, kiedy to ostatecznie ludność Ada Kaleh i świeżo powstały rząd republikański w Ankarze uzgodniły, że wyspa stowarzyszy się ze świeżo powstałą Rumunią. Sama wyspa istniała na Dunaju do 1970 roku, hodowano na niej przez ten czas róże i produkowano olejek różany. W trakcie budowy zapory zniknęła jednak z powierzchni ziemi. Czy może z powierzchni wody? Sami zdecydujcie.
 |
Spust wody z największej tamy na Dunaju |
 |
Bełogradczik |
Bułgaria zmienia się mentalnie i fizycznie. W pewien sposób (ludzki) staje się bardziej otwarta i przyjazna. Bardziej niż była. Widać to w sklepach, w knajpach, nawet na ulicy. Niegdyś, na początku lat 2000. Bułgarzy wydawali się, na moje bezczelnie subiektywne oko, nieprzekonani co do zmiany swojego ustroju oraz ogólnych sojuszy ze Wschodu na Zachód. Dziś wydają się to doceniać, pomimo (a może właśnie dlatego?) że najtańsze masło mają w niemieckim Lidlu. Drogi turysto! Co należy przywieźć z Bułgarii, oprócz przyjemnych wspomnień, masła z Lidla, domasznej Rakiji i olejku różanego? No warto na pewno wino Melnik szczepu Melnik 55. Zwłaszcza, gdy poszuka się go w miejscowości Melnik. Piękne widoki, a przyjemne wspomnienia gratis. Należy przy tem obejrzeć dwa klasztory (najlepiej więcej, ale nie było czasu) - ten najbardziej znany, maksymalnie wypasiony Rilski, buchający freskami i kolorem, który leży w wysokoalpejskiej dolinie gór Riła, oraz ten mniej znany Rożenski, który leży w rajskiej dolinie wśród zielska (cytat), a raczej na uboczu na połoninie gór Piryn, zaledwie 30 kilometrów od granicy z Grecją, tuż nad Melnikiem. Jest tam pięknie i sielsko. Co wszystkim Państwu polecam.
 |
Pobliża Bełogradczika |
 |
Melnik |
 |
Monastyr Rilski |
 |
Rilski Monastyr |
 |
Junk Museum Kocherinovo |
 |
Melnik |
 |
Monastyr Rożenski |
 |
Monastyr Rożenski |
 |
Melnik |
 |
Tunel Lubowiszte - Rożen, wykuty ręcznie w 1961 roku |
 |
Tu jest południe, nie północ, a co myśleliście! |
Jakżesz to piękne, że świat jest taki wielki, że go za jednego życia zgłębić nie sposób. I że po dwudziestym razie jechania w tę samą stronę nadal da się oglądać całkiem nowe, zadziwiające rzeczy.
Turysto! Tymczasem raduj się! Od stycznia 2025 Bułgaria i Rumunia weszły do pełnej strefy Schengen. Podobno. Tak głoszą wielkie bilbordy na moście dunajskim w Russe, które piszą w dwóch językach, cytuję: "Ręka w rękę, serce do serca. Od 1 stycznia 2025 Bułgaria i Rumunia razem w Schengen". Jestem tak stary, że pamiętam podobne hasła z poprzedniego ustroju. Jeszcze bardziej przypomina poprzednie czasy realizacja tego hasła. Albowiem jest to takie trochę pół Schengen. Na każdej granicy jaką przekraczaliśmy stał sobie zgodny międzynarodowy zespół policji granicznej. I na każdej granicy, począwszy od Węgier aż do Bułgarii oraz na każdej z powrotem zostaliśmy za każdym razem skontrolowani.
Takie to właśnie szengen. Dobrze, że o psa nigdy nie spytali. Pies przejechał tam i z powrotem w absolutnie pełnym szengen.
Fabrykant
P.S.
Dla fotofili: informacja wprost z modusa operandi - wszystkie przedstawione zdjęcia powstały za pomocą trzydziestopięcioletnich obiektywów: Sigmy AF 28/ f 1,8 High Speed Wide Aspherical - opisanego TUTAJ (rechipowanego do Canona EOS - LINK) oraz Canona EF 70-210/ f4, opisanego TUTAJ. Podłączane były do dwudziestoletniego aparatu Canon EOS 5D - trochę o nim TUTAJ.
Uuuuuuf!
OdpowiedzUsuńJuż się bałem, że Fotodinoza podzieli los dinozaurów i pozostanie pięknym wspomnieniem.
Chciałabym sprostować mały błąd. Nie tylko Rumunia ma autostradę 0. Mają taką drogę również Czesi - D0 (Dálnice 0) czyli wielką obwodnicę Pragi, choć jeszcze niedokończoną.
Dziękuję! Poprawione.
UsuńPanie Foton Dinozaur, pan się nie waż takich opóźnień we wpisach mieć, bo to się może różnie skończyć, np. końcem tego i owego!
OdpowiedzUsuńRaz na wozie, raz podwozie. Opóźniać jest rzeczą ludzką.
UsuńCzy tylko Mi nie działa strona czeskiego speca od Sigmy? Czy skończył działalność :(
OdpowiedzUsuńMógł skończyć. To już parę lat temu było.
Usuń