A zombie zombie zombie.
(Cytat)
Oni zawsze wracają. Człowiek już
myślał że umarli bez reszty, odeszli i zniknęli z tego świata.
Ale nie, oni niespodziewanie z grobu wstają, zamiast w proch się
obrócić. Co jest do cholery?!
Kasa misiu, kasa.
Pierwsza była Yashica.
Nie, tfu… oczywiście że nie była
pierwsza. Już niejedni wcześniej zmartwychwstawali. Ale ona rzuciła
się w oczy w ostatnim czasie. Zasłużony ten niegdyś producent
aparatów Contax i świetnych obiektywów, przed którym rzesze
fotografów klęczały niegdyś z zachwytem wypuścił w odmęty
internetu najpierw tajemniczy filmik, na którym tajemnicza japońska
piękność tajemniczo coś fotografowała starym aparatem Yashica.
Ciekawość sięgnęła Zenita, tfu… zenitu sięgnęła. Wszystkim
tradycjonalistom zadrżały łapki i ślinka pociekła. To ci
dopiero- powrót po latach!
Yashica powstała w 1949 roku. Najpierw
wsławiła się swoimi aparatami i optyką, a w latach 70-tych
zawarła sojusz z Zeissem, z którym produkowała do spółki aparaty
z optyką tego ostatniego. Zeiss zły nie jest i legenda jakości
rozeszła się szeroko. Działo się to pięknie aż do późnych lat
80-tych, kiedy to Yashikę przejęła Kyocera, a później sama
została przejęta przez Minoltę.
Yashika największe rynkowe problemy
miała wcześniej właśnie z Minoltą, producentem podobnej
wielkości, który podgryzał ją jak tylko się dało. Pierwsze co
zdecydowała Minolta po przejęciu Yashiki to oczywiście wstrzymanie
produkcji Contaxów, żeby nie było wewnętrznej konkurencji.
Tak z nieba na ziemię zlądował w
Jeleniej (cytat). Nimb jakości jednak pozostał i unosił się w
eterze.
Sama Minolta, jak wiemy również
została zjedzona przez Konicę, a następnie sprzedała dział
fotograficzny do Sony. Sony zwycięża wszystkich. Nawet Jamesa
Bonda.
Mijały lata, dużo wody upłynęło w
instalacjach chłodzących elektrowni Fukushima. A tu nagle japońska
piękność na filmiku z Yashiką w ręku. Zapowiedziano tajemniczą
elektryzującą nowość.
Napięcie wzrosło.
A potem ogłoszono że będą to
obiektywiki przyczepiane do smartfona.
Noszzzzz… .
Napięcie opadło.
W TAKIM opakowaniu z TAKIM aparatem narysowanym na froncie sprzedawana jest soczewka do smartfona. |
Drugi był Zenit. No chyba znacie rosyjskiego Zenita? Nie znacie? To ile wy macie lat? Wszyscy go mieli. Pancerny topór z mosiądzu, made in USSR. Z niezłą, w miarę jasną optyką w której się wszystko zacinało po tym jak w fabryce składano ją po pijaku. Nie wszystko w nim działało idealnie, ale miał zalety- pierwszą taką że w ogóle był. A drugą- że był dostępny. Czy już napisałem że wszyscy go mieli? Zenit w latach 80-tych był w krajach leżących pod łapą Sowietskiego Sojuza przepustką do fotografii dla każdego młodziaka. No, może wyłączywszy kraj DDR, gdzie mieli własne praktyki… tfu. Praktiki.
By Levi Szekeres http://www.levilive.ro - SXC #319359, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=596484 |
Zenit zdechł. Ale dogorywał długo.
Zakłady KMZ w Krasnogorsku do 2005 roku tłukły konstrukcję sprzed
30 lat, ale był jeden mały problem- nikt tego już nie kupował. Za
to nie mogło być już taniej, bo nowe Zenity konkurowały z 12
milionami (serio!) wyprodukowanych już, właściwie identycznych,
egzemplarzy.
A tu nagle wiadomość, że Zenit ma
zamiar powrócić na rynek z rewolucyjnym nowym modelem, który
podbije świat. Ma to być uwaga uwaga: cyfrowy (!) bezlusterkowiec
(!!) z pełną klatką (!!!). Ta-dam!
Napięcie wzrosło.
No ale zaraz potem się okazało, że
będzie to brandowanie własnym logiem aparatów Leica, oraz
produkowanie do nich własnej optyki, niegdyś znanej szeroko jako
gówniana. Spodziewane ceny? Około 20 tysięcy złotych.
Napięcie opadło.
Trzecia była Minolta, świętej
pamięci.
Z wypiekami na twarzy czytałem niegdyś
o modelach tej firmy w książce „System Minolta” Pawła
Baldwina. Taka to była firma! Pierwszy aparat autofokus wprowadzony
z sukcesem na rynek w 1985 roku, będący jednocześnie pierwszym
autofokusowym body jakim zrobiłem zdjęcie (Dzięki, drogi Wóju!).
Pierwszy (i jedyny) teleobiektyw lustrzany z autofokusem. Oprócz
obiektywów z automatyką ostrości wprowadziła na rynek obiektywy z
automatyką ZOOMOWANIA! To ci dopiero. A przecież istniała aż od
1928 roku, torując pionierskie drogi w japońskim przemyśle
fotograficznym. Pierwszy w Japonii obiektyw z powłokami
przeciwodblaskowymi. Pierwszy na świecie światłomierz wbudowany w
aparat w roku 1962-gim. Taka to była firma!
Połączywszy się z Konicą w 2003 roku zaprojektowała swoje pierwsze aparaty cyfrowe, które bardzo zraźnie weszły na rynek. A tu nagle łubudu! Konika Minolta poinformowała w 2005-m, że znudziło jej się robienie aparatów i teraz zajmie się wyłącznie robieniem drukarek i kopiarek. Też ci zmiana! Czy słyszano kiedyś żeby ktoś podniecał się kopiarką? Żeby kopiarki miały jakieś fankluby i fanboyów? Żeby pisali o kopiarkach blogi?
Połączywszy się z Konicą w 2003 roku zaprojektowała swoje pierwsze aparaty cyfrowe, które bardzo zraźnie weszły na rynek. A tu nagle łubudu! Konika Minolta poinformowała w 2005-m, że znudziło jej się robienie aparatów i teraz zajmie się wyłącznie robieniem drukarek i kopiarek. Też ci zmiana! Czy słyszano kiedyś żeby ktoś podniecał się kopiarką? Żeby kopiarki miały jakieś fankluby i fanboyów? Żeby pisali o kopiarkach blogi?
Cały dział fotograficzny został
sprzedany firmie Sony, która rozwinęła go szeroko i daleko w to
czym jest dzisiaj.
Upłynęło wiele wody w instalacjach
Fukushimy, konkretnie dziesięć lat płynęła. No i krach- bum bang! Minolta z
przytupem wraca na rynek!!! Nowe aparaty!
Napięcie gwałtownie
wzrosło.
Ale zaraz potem się okazało, że to
tylko napis będzie, naklejany na chiński badziew jednorazowy.
Napięcie opadło. I dotąd leży.
Już nawet nie chce mi się tego
ironicznie komentować.
A wont mi stąd!!! Trupiszcza
przebrzydłe!!! Z powrotem do grobu!
Fabrykant
Dyrektor kreatywny walnięty o sprzęty.
Już miałem nadzieję, że to wpis o obiektywie-zombie, który tak opłakiwałeś...
OdpowiedzUsuńAle i tak trzymało w napięciu. Zwłaszcza Yashica. (Zwłok takowej wisi w pokoju nad łóżkiem jak wyrzuty sumienia. Tylko nie gryzie a przypomina).
A reszta - ech, można się było spodziewać.
Wpis o obiektywie- zombie w przygotowaniu. Będzie to trochę dłuższe przygotowanie, aczkolwiek być może warte grzechu.
OdpowiedzUsuńzombie chyba z założenia nie jest istotą piękną, przydatną i wspaniałą, a raczej rozlatującym się kłębkiem wyjącej materii organicznej - czyli mniej więcej to co otrzymaliśmy od Yashiki, Minolty i Zenita
OdpowiedzUsuńps. Zenit to radziecki był...
Zdechł w 2005 roku, zatem był bardziej długowieczny niż ZSRR.
UsuńPrawie tak długowieczny jak Minolta. W rzeczonym zakresie aktywności.
UsuńO, żesz! Nic żem nie wiedział o tej reinkarnacji, tfu... zombizacji Minolty. Teraz już wiem i jakoś wcale nie jestem szczęśliwszy. Choć byłbym jeszcze mniej, gdyby to Minoltą brandowano Zenita.
OdpowiedzUsuńAle się czepnę zdjęcia Minolty 7000. Tam jest drobny anachronizm: obiektyw (wersja obiektywu) pochodzi z czasów gdy ten aparat nie był już produkowany. W czasach Minolty 7000 obiektyw miał metalowy, drobno ząbkowany pierścień ostrości. Ten na zdjęciu ma pierścień pokryty gładką gumą. To tzw. wersja "i", z czasów pierwszych Dynaxów.
Pan to dopiero purysta! No, ale jak się książki pisze to inaczej nie wypada. Mój styk z Minoltą jest niestety znacznie mniejszy- strzelałem kilka zdjęć 7000 kiedy była nowa u Wója zagranicą, a oprócz tego mam w szafie Minoltę (aż musiałem ją wyciągnąć żeby sprawdzić model- to 500si) na wieczne przechowanie od znajomego. Nie strzeliłem nią nigdy żadnego zdjęcia. Kiedyś to trzeba nadrobić.
UsuńNiby drobiazg, ale MNIE razi. Nadmiernie i niepotrzebnie. A 7000 nigdy nie miałem. Z tej serii tylko 9000.
UsuńSpecjalnie dla Szanownego Czytelnika ukradłem inne zdjęcie Minolty 7000. Voila!
UsuńO, dzięki! Trochę postnie bez szkiełka, ale za to koszernie.
Usuńwypraszam sobie, jestem jednoosobowym klubem milosnikow kserokopiarek, glownie Canona NP-1010
OdpowiedzUsuńchyba mozna miec fanklub, gdy sie ma przynajmniej z 10szt tej kserokopiarki (kilka ciagle na chodzie)? a do tego kilka NP-1215 :)
mam tez kilka kserokopiarek Toshiba, ale nie pamietam modelu, wiec sie pewnie nie liczy, ale ogolnie lubie male analogowe kserokopiarki od malenkosci, kiedy to sie jeszcze wydawalo magicznym urzadzeniem
jestem tez ciekaw, ile tez kosztowal nowy Zenit w 2005r
dla porownania nowa Lada 2107 w 2014r 23tys zl
nowa Niva - caly czas 44-45tys zl
Miłośnicy niedziałających obiektywów salutują miłośnikom starych kserokopiarek! Rzecz jasna na potrzeby felietonu leci się uproszczeniem. Jak się tak zastanowić- to każde urządzenie techniczne ma w sobie coś fascynującego.
UsuńNie mogę, z braku swej mocy, niestety znaleźć ceny Zenita, nawet po wpisaniu cyrylicą w Google (powinieniem pewnie w Yandex), bo czytanie w oryginale zajmuje mi znacznie więcej czasu i nie potrafię tego zrobić "od rzutu oka". Może rosyjskojęzyczni znajdą.
klub musi mieć co najmniej 15 posłów, koło co najmniej 3 - jednoosobowy to może być namiot :)
UsuńNo i podcinasz Pan skrzydła marzeniom o koalicji.
UsuńA partia kanapowa? Na kanapie Ektorp Ikea?
Albo hulajpartia, która to nawet kanapy nie potrzebuje.
Usuńaa, to trzeba sprawdzić z jakiej partii pochodzi rzeczona kanapa !
UsuńIcóżżezeszwecji.
UsuńDoś długo jako służbowe aparaty miałem dynaxa 7000i i 7xi - może jak ktoś nigdy nie miał lustrzanki w ręku to robiły wrażenie i zachwycały. Ale dla mnie to był ówczesny odpowiednik sprzętu apple'a - wiedział lepiej co chcesz zrobić a jak nie to "patrz punkt pierwszy". A Yashica... eeeech jakie to maiło szkła - taka electro 35 albo 124g...
OdpowiedzUsuńNo, być może były te Minolty nieco przeautomatyzowane, ale od czegoś trzeba było zacząć. Być może nie wszystkim profesjonalistom one odpowiadały, ale ponieważ zetknąłem się z 7000 jako młodzieniec ledwo podrosły, to robiła wrażenie swymi guziczkami i maszynkami do robienia "ping".
UsuńEee... 7000i była OK, a wcześniej "kilkoma" lustrzankami już robiłem. Ale 7xi (i w ogóle cała seria xi oprócz 9xi) rzeczywiście była mocno przeautomatyzowana. Przy nich 7000 to był prymityw. A 9000 to już w ogóle.
UsuńNapisałby Pan Szanowny u siebie jakiś wpis retrospektywny. Hę? Może być rozdział z książki + dzisiejszy komentarz ;)
UsuńWiem że już było o rządach Sony nad ex Minoltą, ale coś ze starych zautomatyzowanych smaczków by się poczytało...
Rozdział z książki?! Toż F*K by mnie z torbami puścił. No, chyba że zmienię 20% zawartości, czy ile tam prawo wymaga. Jeśli ten przepis nadal obowiązuje...
UsuńNo, i jakiś chwytliwy temat trzeba by wymyślić...
Jeżeli ten przepis nadal obowiązuje i jeżeli ktoś w F-K pamięta że kiedyś wydali tę książkę. Bo może zapomnieli? Nie zapomnieli? Pisz Pan co od nowa z dzisiejszej perspektywy.
UsuńByłbym niedyskretny, gdybym napisał więcej niż "nie zapomnieli". Coś wymyślę...
UsuńMógłbym mieć taki plakat ze szkłami Yashiki na ścianie :) Dzięki za wpis, nie wiedziałem że to Minolta ubiła Contaxa... Drżyjcie, minolciarze! :)
OdpowiedzUsuńPlakat świetny, do tego z danymi i schematami szkieł. U mnie wisi analogiczny minoltowski, ale nie z obiektywami, a ze wszystkimi (prawie) aparatami z lat 28-98. Bez danych, ale za to z podanymi nazwami na Europę, USA i Japonię. Niby nic, ale czasem bezcenne.
UsuńJestem ten wój jeszcze. I mam jeszcze zarówno Yashicę, Zenita i Minoltę 7000. A jak już wspomniano o wodzie z Fokushimy to wspomnę o mojej podwodnej Minolcie z dwoma obiektywami. Zdaje się nawet jest szczelna choć jam bezczelny (nie mylić z tzw. niekompetencją, pssst - niekontynencją ) Któryś z tych moich aparatów ma jeszcze w środku nie do końca naświetlony film ( to dopiero będzie odkrycie dla prawnuków!)
OdpowiedzUsuńWój to ma!
Usuń