To była miłość czysto platoniczna.
Na oczy nigdy nie widziałem przedmiotu tej miłości. Jest nim
obiektyw, oczywiście.
Ta miłość, to także wyraz pewnego
szacunku, czy nawet podziwu- jak dzielnie firma Sigma radziła sobie
na rynku obiektywów do lustrzanek.
Ale każda miłość może się kiedyś
skończyć (???). A ta kończy się symbolicznie.
"Kochanie wróć, bo odejszłeś"
(tytuł poematu Krzysztofa Gol'a i Magdy Marciniak, którego nie mogę się doszukać w moich annałach. Może ktoś ze znajomych go pamięta? Druga część tego poematu nosiła tytuł "Kochanie, odejdź, bo przyjszłeś")
W latach 90-tych i 2000-ch nie było
zbyt wiele szkieł, które nie miały bezpośredniej konkurencji, a
ten właśnie obiektyw- Sigma 500mm f/4,5 do nich należał.
Został stworzony kompromisowo, by walczyć o klienta z najlepszymi i
podgryzać Canona, Nikona, Pentaxa i Minoltę. A może i świętej
pamięci niemieckiego Contaxa? Bo w dawnych czasach wychodził także
z tym mocowaniem.
Była to ukryta opcja japońska, tajny
partyzant wśród żołnierzy regularnej armii. Kąsał z zaskoczenia
po kostkach i zdobywał pole.
Kiedyś już testowaliśmy obiektyw
400mm- LINK i wyszło, że wszystko co
sprzedają powyżej 300mm jest na ogół wypasione, ciężkie, drogie
i profesjonalne. Amator zwykle nie silił się na taki wydatek,
szybciej kupował jakiś telekonwerter. Mały wyjątek stanowili
fotografowie przyrody- oni zawsze musieli mieć znacznie grubszy
portfel. Żeby uchwycić te wszystkie niedźwiedzie brunatne i nie
zostać zjedzonym z powodu zbyt krótkiej ogniskowej.
Prawie wszystkie obiektywy 500, 600 i
800 to były (i są do dzisiaj) szkła za bardzo grube pieniądze,
takie na które pozwalali sobie tylko fotografowie zawodowi, którzy
mogli narzędzie pracy wrzucić w koszty. Amatorzy chcący
fotografować ptaszki bez uwięzi i słonie na safari mogli co
najwyżej płakać i płacić. Dopiero w połowie lat 90-tych
pojawiły się zoomy, które choć nie były jasne, ani najwyższych
lotów, to przynajmniej od biedy na kieszeń amatorów (Sigma
170-500/ 5,0-6,3- 1994, Tamron 200-400/5,6 LD- 1994).
Ale zanim pojawiły się zoomy- Sigma
już miała swojego 500/4,5. Czym on jest? Superteleobiektywem
profesjonalnym (prawie) za pół ceny. Przy czym pół ceny niestety
nie oznacza- tanio. No ale to jednak pół kwoty jaką trzeba wydać
na Canona 500 f/4 L.
Parametry jasności ma profesjonalne, o
ile tylko nie zwrócimy uwagi na ostatnią cyferkę w nazwie.
Ja poznałem Sigmę 500/4,5 w czasach,
gdy był to obiektyw serii EX i z ultrasonicznym silnikiem HSM, i
często o nim myślałem, zagłębiony kontynualnie w katalogu Sigmy
na rok 2001.
Wyobrażałem sobie wtedy, że mógłbym
zostać fotografem dzikiej przyrody. No ale do roku 2016 nie
spotkałem nigdy niedźwiedzia brunatnego-(LINK ze spotkania z niedźwiedziem) i w końcu mi przeszło.
Tymczasem Sigma 500/4,5 występowała
na rynku już od 1988 roku, a więc niemal od początków istnienia
systemów autofokus. Na początku nazywała się 500 f/4,5 APO i
produkowano ją przez 10 lat.
Miała konstrukcję z 10 soczewek pracujących w 8 grupach, długość 312mm (bez osłony) i wagę 3,2 kg.
Miała konstrukcję z 10 soczewek pracujących w 8 grupach, długość 312mm (bez osłony) i wagę 3,2 kg.
Potem od 1999 przyłączono 500-tkę do profesjonalnej serii EX i dodano wspomniany HSM. Soczewek było teraz 12, w 9-ciu grupach, długość obiektywu to 349 mm, a ciężar zmalał nieco do 3,1 kg.
W 2005 zmodyfikowano ją pod aparaty
cyfrowe, i przez następne 11 lat nosiła oznaczenie
500 f/4,5 Apo EX DG HSM.
Konstrukcja, ciężar i długość nie zmieniły się. Należy przypuszczać, że poprawiono powłoki przeciwodblaskowe i oprogramowanie.
Konstrukcja, ciężar i długość nie zmieniły się. Należy przypuszczać, że poprawiono powłoki przeciwodblaskowe i oprogramowanie.
Potężna ogniskowa, duża jasność,
silnik ultrasoniczny. Prawie jak białe lufy Canona i czarne Nikona.
No, była oczywiście różnica- pół działki przesłony.
Przesłona f/4,5 była najbardziej
marketingową wartością na rynku. Działała na podświadomość
kupującego.
Ж Ж Ж
Ж Ж Ж
Dla lajkoników:
Przesłona minimalna obiektywu, to
umowna wartość średnicy przedniej soczewki do długości całego
instrumentu. Umowna, bo w czasach współczesnych, za sprawą
skomplikowania konstrukcji i zastosowania kilku lub kilkunastu
soczewek- realna długość obiektywu jest zawsze znacznie krótsza
niż jego deklarowana ogniskowa. A można powiedzieć, że z każdym
nowym modelem staje się jeszcze krótsza. Canon właśnie już
projektuje innowacyjny obiektyw 600 milimetrów, nie przekraczający
fizycznie długości 40 cm.
Zasada logiczna jednak nie zmienia się-
aby minimalna przesłona obiektywu była duża (o niskiej wartości),
czyli jego jasność wysoka- im dłuższa ogniskowa, tym większą
przednią soczewkę musimy zastosować. Wraz z nią wzrasta i
średnica kolejnych soczewek w jego wnętrzu, a także średnica
tubusa. Wzrasta zatem dramatycznie koszt produkcji takiego długiego
obiektywu, bo koszt wyprodukowania i polerowania soczewek stanowi
ewidentnie największy procent jego ceny.
Wartości przesłony mierzy się w
stopniach zwanych EV. Każdy kolejny stopień przesłony jest
wartością poprzedniego pomnożoną x1,4. Każdy kolejny stopień
daje realny efekt zmniejszenia przepływu światła dwukrotnie.
Ciąg wartości przesłon wygląda
następująco:
f/1 – f/1,4 – f/2 – f/2.8 – f/4 – f/5.6 – f/8 – f/11
– f/16 – f/22 – f/32 – f/45 – f/64 itd.
W każdym obiektywie znajduje się
mechanizm przesłony, którym można regulować dopływ światła do
aparatu- poczynając od otworu względnego obiektywu- czyli od tej
wartości jaką ma w nazwie. To co ma w nazwie określa zatem czy
obiektyw jest jasny czy nie bardzo.
Obiektywy bardzo jasne, to te które
mają wartość otworu względnego od f/1 (jest na świecie kilka
modeli, które mają jasność o jeszcze mniejszej wartości niż
f/1) do f/2- na ogół obiektywy o tej jasności nie przekraczają
ogniskowej 200mm, a w stronę szerokiego kąta- 20mm. Przekroczenie
tych wartości powoduje już gargantuiczne rozmiary tak jasnych
obiektywów, które muszą mieć wtedy przednią soczewkę wielkości
średniej pepperoni. Ich cena, ciężar oraz rozmiar raczej nie
byłaby zachęcająca dla potencjalnego targetu.
Profesjonalne teleobiektywy powyżej
200 mm zwykle projektowane są o jasności f/2,8 a powyżej 400mm
jako f/4. Tutaj większa niż f/4 jasność powodowałaby taki
rozmiar, jaki spowodowała w zoomie Sigma 200-500 f/2,8- słabo on
się nadaje do noszenia w pojedynkę. Trzeba go nosić samowtór
przynajmniej. Albo samotrzeć. No ale rekord został pobity- to najjaśniejsza 500-tka w historii
Lustrzanki mierzą światło z krokiem
co 1/3 EV, zatem ciąg wartości przesłon jaki jest dostępny
fotografowi jest nominalnie bardziej rozdrobniony:
f/1 – f/1,1– f/1,2- 1.4
– 1.6 – 1.8 – 2 – 2.2 – 2.5 –
2.8 – 3.2 – 3.5 – 4
– 4.5 – 5.0 – 5.6 – 6.3 – 7.1
– 8 – 9 – 10 – 11
– 13 – 14 – 16... itd.
(czerwonym zaznaczono pełne wartości EV)
Ж
Ж Ж Ж Ж Ж Ж
Sigma zaprojektowała w 500-tce
przesłonę f/4,5 „wyglądającą prawie tak samo” jak f/4
konkurencyjnych Canonów i Nikonów, ale dającą obiektyw
ciemniejszy o 1/3 EV, mniej kosztowny w produkcji i bardzo
konkurencyjny cenowo.
Jedna- trzecia działki?- myślał
sobie kasiasty fotograf amator- to właściwie bardzo niewiele,
nieprawdaż? A jaka różnica w cenie! Nie muszę sprzedawać mojego
Mercedesa, wystarczy że sprzedam Golfa żony.
Wydawałoby się, że po tym jak Sigma
zrobiła wtopę wizerunkową, kiedy to seria jej obiektywów nagle
zaczęła być niekompatybilna z Canonem (co prawda za sprawą
Canona) ciężko będzie odzyskać zaufanie profesjonalistów. Ale
cena czyni cuda i Sigma 500/4,5 zrobiła wśród foto-przyrodników
pewną karierę. Oceny były bardzo pozytywne:
Testy zresztą też:
No a jak odnalazłem ów obiektyw w
podpisie zdjęcia nominowanego do Wildlife Photographer of the Year,
no to stwierdziłem że z Sigmą nie jest tak źle.
Bo w ogóle to Wildlife Photographer of
the Year zamieszcza bardzo interesujące podpisy pod zdjęciami –
jakim to sprzętem została zrobiona dana fotka, co może być
podnietą dla onanistów sprzętowych w typie Fotodinozy.
Skala sprzedaży nie była wielka, ale
Sigma wzmocniła ofertę superteleobiektywów wspomnianymi wyżej
zoomami, a do 300mm miała do wyboru kilka obiektywów ze światłem
f/2,8 i f/4.
Dzisiaj na ostatniej Photokinie
zaprezentowano następcę naszego marzenia bizmesmena. Nazywa
się całkiem podobnie, tylko ma stabilizację obrazu, parę
uszczelnień, a z nazwy zniknęła ostatnia cyferka. To 500 f/4 OS DG
HSM serii Sport.
Jest
o ponad 1000 dolarów droższy niż poprzednik.
W
latach 90-tych i 2000-ch Sigma była taką Skodą rynku
fotograficznego. Dobrą i za dobre pieniądze. Niestety zapragnęła
zostać jednak BMW. Zmiana image'u została wzmocniona premierą
obiektywu jakiego jeszcze świat nie widział- działa najcięższego
kalibru- wspomnianej 200-500/2,8, tej co to trzeba ją nosić
samotrzeć. Najdłuższego obiektywu ze światłem f/2,8.
Od
tamtej pory można notować aspiracje Sigmy do wspinania się o
stopień wyżej przy prezentacji swoich kolejnych premier.
Pompuj,
pompuj, pompuj człowieniu!
Trenuj,
a ujrzysz progres w okamgnieniu.
Nawet
gdy ktoś rzuci ci wyzwanie
Jak
Spartanie- vis a vis wygranej staniesz.
(cytat)
Każdy
nowo wypuszczany obiektyw Sigmy jest ostatnimi czasy znacząco lepszy
od poprzedników. Zwykle jaśniejszy. Zwykle stabilizowany, wypasiony
i bardzo dobry optycznie. To nawet zrozumiałe, że żądają za
niego więcej kasy.
Niefajne
tylko, że z rynku znikają jak kamfora te tańsze, starsze wersje, a
zostaje na nim sam cud miód i malina, ale za znacznie większe pieniądze. Ech, gdzie ci Cyganie (cytat), gdzie te czasy, gdy Sigma
sprzedawała swoje 24/2,8 Super Wide Macro za pół ceny
canonowskiego odpowiednika. Dzisiaj różnice cenowe zrobiły się
niekiedy kompletnie odwrotne! Zdarza się, że obiektywy Canona,
Nikona czy Pentaxa są tańsze, niż najnowsza, bardziej wypasiona
Sigma.
Chińczycy i Korea na razie nie wypełniają za bardzo swoich
obowiązków i nie wypełniają luki w ofercie obiektywów autofokus.
Jeden Yongnuo wiosny nie czyni.
Jest
to wszystko kolejną cegiełką dla takich jak ja nostalgików, żeby
tęsknić za starymi dobrymi czasami. Czasami, kiedy Sigma była
pretendentem, a nie aspirantem do lidera. Bo teraz to już sami
liderzy dookoła. A pretendentów ani widu, ani słychu.
Wszechogarniający prestiż. Taniej już było.
Sigmo
400 f/4,5 HSM, spoczywaj w pokoju! (Na allegro i e-bay'u).
Fabrykant
dyrektor
kreatywny walnięty o sprzęty.
fajnie, ze jest czesc dla lajkonikow, choc i tak niezbyt lopatologiczna, no ale rozumiem ze to jednak trzeba sie na tym znac, miec jakies podstawy znaczy, to tak jak ja bym mial napisac poradnik wymiany uszczelki pod glowica zaczynajac od tego co to jest silnik ;)
OdpowiedzUsuńdo tego pomieszane jednostki 600mm i 40cm (no dobra czepiam sie, ale zawsze)
rozumiem wiec ze im mniejszy dzielnik tego "f" tym lepiej? a zamykajac przeslone irysowa wzrasta ten dzielnik?
to EV to co to tak na prawde? chyba nie "elektronovolty" ? :)
przyznam bez bicia ze na fotografie analogowa niebardzo sie zalapalem (a tam trzeba bylo tym wszystkim krecic bo jednak na Zenita malo kogo bylo stac), tzn jeszcze nie tak dawno byla ona w sumie standardem, ale koszt wywolywania filmu i odbitek byl dla mnie nieadekwatny do efektu czyli po prostu zdjecia, wolalem zawsze kupic sobie cos fajnego na zlomie, a potem zaczely sie najprostsze cyfrowki, w ktorych co prawda nie wiele bylo widac, ale przynajmniej robienie zdjec nic nie kosztowalo :)
Pozwolę sobie odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuńJednostki pomieszane bo w mm mowa o ogniskowej, a w cm mowa o fizycznej długości obiektywu.
W fotografii nie ma "im czegoś więcej to zdjęcie będzie lepsze". Wszystko zależy od tego co na tym zdjęciu ma być;)
Im mniejsze "f" tym więcej światła. Zdjęcia mają mniejszą głębię ostrości (czyli wychodzi ostry kwiatek, ale liść za kwiatkiem już jest rozmazany), ale można zrobić "szybsze" zdjęcia. Przy dużych ogniskowych (dużym "zoomie") konieczne jest jak najniższe "f" żeby zdjęcia wyszły nieporuszone bez statywu.
Jak zamykasz przysłonę to liczba "f" wzrasta, a ilość światła maleje.
EV to Exposure Value. W dużym uproszczeniu - jeśli chcesz uzyskać zdjęcie o danym poziomie naświetlenia (odpowiednio jasne) to musisz utrzymać pewien stosunek ilości światła (liczba "f" i warunki panujące podczas robienia zdjęcia) i czasu naświetlania. Elektronika aparatu "kombinuje" jak zrobić "dobre" zdjęcie. W trybach automatycznych elektronika zajmuje się wszystkim. Ale może okazać się, że w pochmurny dzień wymyśli sobie, że zrobi wszystko aby zdjęcie było jasne jak w słoneczny dzień i wówczas do gry wkraczasz Ty - użytkownik. Przestawiasz w aparacie korektę "EV" na wartość np. -1 to aparat albo ustawi czas naświetlania na dwukrotnie krótszy, albo zamknie przysłonę o jeden rozmiar (czyli np. z wartości 5.0 na wartość 5.6).
Dziękuję mr Mav za te obszerne wyjaśnienia.
Usuńja rowniez dziekuje :) wszystko jasne i logiczne ;)
UsuńTen poemat to były raptem dwie piosenki. Przytoczone przez Ciebie tytuły to tylko projekt songu. Postał chyba inny wykorzystujący pomysł wykpienia pop-music, z frazą "jak tygrys oszalały rozbiłeś Wóz Drzymały", ale nie pamiętam dokładnie, jak to było. W każdym razie pisaliśmy na przemian po jednym wersie. Muzyki nie było, bo nikt o tym nie pomyślał.
OdpowiedzUsuńPamiętam pierwszy wers:
UsuńGdy na dworze zimno jest tak, hej.