wyświetlenia:

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Półprofesjonalista musi odejść.

Tokio. "Shin 1111" fot. Ichtrinken, Wikimedia Commons

Ruch gęstniał. Samochody hamowały na pięciopasmówce, potok czerwonego światła rozlewał się po całej szerokości arterii. Razem z tysiącem innych aut hamował potężny czarny Nissan President z przyciemnionymi szybami. Wieżowce dzielnicy biurowej Tokio górowały nad trasą jak himalajskie szczyty ze szkła i aluminium nad błyszczącą rzeką z lakierowanej stali. Korek sunął powolutku naprzód po estakadzie. Wewnątrz auta nie czuć było ani upału, ani nie słychać dźwięków ulicy. Pachniało skórą i dobrą wodą kolońską Dwóch dobrze ubranych panów na tylnym siedzeniu siedziało w milczeniu. Starszy zamyślał się, młodszy nie śmiał przerywać ciszy.

-Dojedziemy na piętnastą, Toichi?

-Na pewno, panie dyrektorze.

Dyrektor Maimoto pochylił się nieco z zaciekawieniem, żeby zerknąć na stojące na pasie obok, nieco obtłuczone, zielone Suzuki Carry. Jakiś duży okularnik nie marnował czasu w korku i czytał w nim gazetę rozpostartą na kierownicy. Wzrok dyrektora pobiegł machinalnie w górę, gdzie lśniły szczyty budynków, nieco dalej między szklanymi elewacjami prześwitywały dźwigi potężnej budowy. To był chyba ten nowy biurowiec Acty Shiodome, niedaleko ich kwatery. Mieli go otworzyć za dwa tygodnie.

Dyrektor milczał jeszcze przez chwilę, potem splótł ręce i odwrócił się do swojego asystenta.

-Tak, Toichi. Uważam, że musimy kontynuować politykę Minolty. Ich przejęcie to będzie dobry ruch dla naszej firmy. Niewiele trzeba zainwestować, żeby wyjść na prowadzenie przed konkurencję. Niedługo powinni zacząć się bać. Mamy już gotową technologię stabilizacji matrycy, sądzę, że sprzedaż szybko nam wzrośnie.

-Też tak sądzę, panie dyrektorze.

-Mam już gotowy plan zwiększenia produkcji obiektywów. Musimy mocniej postawić na sektor półprofesjonalny. Odróżnimy się tym od Canona i Nikona. Obiektywy semi-pro to będzie nasza droga. Bardzo dobra jakość, za nieco wyższą cenę. Uważam, że ta część rynku jest bardzo obiecująca. Dzisiaj przedstawię scenariusz inwestycji prezesowi. Fabrykę w Osace będziemy musieli rozbudować.

-Zgadzam się, Panie dyrektorze. Przygotuję analizę finansową.

Korek posuwał się wolno naprzód. Auta stały niemal dotykając się zderzakami. Kierowca czarnej limuzyny wrzucił migacz i z trudem wepchnął się na lewy pas zjazdowy przed białą Mazdę 323P załadowaną po dach sprzętem muzycznym. Na samej górze wystawała gitara basowa. Jeżdżenie po Tokio nie jest lekkie- pomyślał dyrektor Maimoto. Na szczęście już od paru lat nie musiał tego robic własnoręcznie.


***


Hakuro Mifune nie czuł się najlepiej. Na odprawie przed dniem pracy starał się wyglądać prężnie jak zwykle i gorliwie przytakiwał kierownikowi budowy Asakiemu, tłumiąc chęć ziewania. Głowa ćmiła go nieco. Dzisiaj na szczęście szła już wykończeniówka, praca trochę prostsza niż wcześniejsze, precyzyjne etapy. Odprawa skończyła się. Kilkudziesięciu ubranych w identyczne białe kombinezony pracowników ruszyło do przydzielonych zadań. Hakuro z westchnieniem wziął z regału termos i baniak z wodą i pakiet z jedzeniem. Wyszedł z biura na słońce, które poraziło go ostrym światłem, wzmacniając głuche łupanie w głowie. Przystanął na chwilę, żeby przyzwyczaić oczy. Nasunął kask mocniej na czoło i ruszył zdecydowanym krokiem do swojego celu. Wczorajsze siedzenie z Hanadu i Kaimo w Kabuki-cho, w barze ze striptizem do czwartej rano, to nie był najlepszy pomysł. Wypił trochę za dużo, trochę zbyt długo zajął mu powrót do domu. Dzielnica, która nigdy nie śpi...- uśmiechnął się pod wąsem na wspomnienie. Ale nie można powiedzieć, ta mała przebrana za Pikachu, z wymalowanymi na policzkach rumieńcami strasznie mu się podobała. Zamarzył się erotycznie przez chwilę, przypominając sobie jak kręciła... No dobra. Hakuro westchnął ciężko, poprawił rękawiczki i zaczął się wspinać na drabinkę niebosiężnego dźwigu, celującego kratownicą w błękit.


***


-Musimy zlikwidować ten cały półprofesjonalizm- dyrektor Yashido rozparł się w potężnym, czarnym fotelu za biurkiem ze stali i szkła.

-Tak jest, panie dyrektorze.- kierownik fotooptyki zgiął się w posłusznym ukłonie- wie pan, że jako pracownicy- jesteśmy gotowi na wszystko.

-Taak...- dyrektor odchylił się w fotelu z zamyśleniem, a jego wzrok pobiegł ku rozsłonecznionym dachom niższych wieżowców, niedalekim dźwigom i mieniącej się rzece samochodów, stojących na odległej estakadzie, przypominających z tej odległości grube sznury pereł.

Kierownik Masada trwał w dyskretnym oczekiwaniu.

- To przejęcie Minolty, to będzie dobry ruch. Myślę, że niedługo zamieszamy na rynku. Tylko ci wredni półprofesjonaliści, oni stanowią nasz problem, rozumiecie kierowniku. Konkurencja ogranicza ofertę dla nich- my też będziemy musieli iść w tę stronę...- dyrektor przekładał papiery na biurku.

Kierownik fotooptyki czekał na dalszy ciąg. Przestronnie tutaj- pomyślał prześlizgując wzrokiem po storczykach w kwietniku i wielkim napisie SONY wytłoczonym na ścianie biura- pokój przekraczał rozmiar jego całego trzyosobowego mieszkania na przedmieściach. Klimatyzator szumiał cicho.

-Tak, kierowniku Masada. Półprofesjonaliści są do niczego. Ani nie wydadzą dużo kasy na sprzęt, ani nie aspirują do najwyższej półki. Tylko wymagają. I żeby tanio było i żeby jakość wysoka. Według mnie ten target nie rokuje. Musimy zlikwidować półprofesjonalistów, a zyski naszej Minolty wzrosną. Dzisiaj o piętnastej przedstawię prezesowi plan likwidacji półprofesjonalistów z targetu. Ma pan jakieś sugestie, kierowniku Masada?

-Hm. Panie dyrektorze, mam znajomego w Yakuzie, myślę, że mógłby pomóc. Oprócz tego kolega ze studiów należy podobno do sekty Aum Shinkyo, wie pan, ci od zamachu w metrze, dziewięć lat temu. Możnaby coś podobnego... Nie wiem tylko jak zwabić półprofesjonalnych fotografów do metra, może jakiś konkurs ogłosimy z nagrodami, czy co? Tylko Sarin będzie potrzebny...

- Kierowniku Masada! Źle mnie pan zrozumiał! Doceniam pana zaangażowanie, naprawdę doceniam. Ale chodzi tylko o plan usunięcia z oferty sprzętu semi- pro!

-Aaaa. Oczywiście dyrektorze.

-Przygotujcie mi na piętnastą pełną listę obiektywów z tej półki i plan przesunięcia produkcji wyłącznie na zakres amatorski i profesjonalny... Yakuza, powiada pan. Hm... Może się kiedyś przyda... Jak pomyślę jakie głupoty wygaduje dyrektor Maimoto, to czasami mam ochotę go zlikwidować...


***


W kabinie na szczycie dźwigu, sto metrów nad ziemią, widok był powalający. Dalekie statki stały na zatoce, niżej wiły się ulice Tokio, zajmujące panoramę po horyzont, a tuż obok rósł las wieżowców, na którym refleksy odbijały się lustrzanie. Lekka mgiełka smogu pokrywała miasto, a nad wszystkim stała kopuła bezchmurnego błękitu.

Mifune, przyzwyczajony, nie zwracał na to uwagi. Patrzył przez szyby w dół, na plac budowy pod nim.

Krótkofalówka szczęknęła.

-Mifune, tutaj zero. Kabel na dół, na C3, będziemy podczepiać kontener z klimatyzatprami. Numer 97, waga 3450, poziom 56.

-Zrozumiałem, kabel na C3, kontener 3450 kg, na 56.

Mifune czuł lekki szum w głowie. Powiódł wzrokiem po dźwigniach i kontrolkach. Upił duży łyk kawy z termosu i obniżył klimatyzację o dwa stopnie. Potem zerknął przez szybę pod stopami, przesunął przeciwwagę i chwycił za drążki manewrując kratownicą w lewo. Konstrukcja drgała lekko i kiwała się razem z kabiną. Był do tego przyzwyczajony. Lina odwinęła się z bębna schodząc powoli w dół, w cień między wieżowcami, gdzie stała lora z kontenerem, maleńka niczym detal kolejowej makiety.


***


Czarna limuzyna powolutku przesuwała się w tokijskim korku. Dyrektor Maimoto przeglądał katalog obiektywów Minolty. Asystent notował pilnie na rozkładanym stoliczku.

- Koniecznie musimy rozbudować serię teleobiektywów ze światłem o działkę słabszym niż profesjonalne. Może nawet wznowimy 70-210/4 na przykład. Konieczne też nowe półprofesjonalne stałki makro. 50/3,5 już mamy, to może 100/3,5? Ciemniejsza czterysetka zostaje w ofercie, ciemniejsze 300 milimetrów też. Myślę że powinniśmy popracować nad obiektywami lustrzanymi- w końcu mamy jedyny na rynku lustrzany autofokus- i to rozsądny cenowo. Dobrze byłoby przerobić ten lustrzany 400mm, który mieliśmy dla APS-C. No i na pewno postawimy na umiarkowane stałoogniskowe szerokokątne. Takie nie najdroższe, ale dobre...

Auta wokół toczyły się wolniutko. Dyrektor Maimoto, który lubił europejskie samochody, przerwał na chwię i zapatrzył się na błyszczącego Mercedesa CLK na sąsiednim pasie- takie auta nie były codziennością w Tokio.


***


Mifune trzepnął się po twarzy, żeby pobudzić krew i otrzeźwić się nieco. Skupił wzrok na kontenerze, przyciągnął dźwignie. Cała konstrukcja zadrgała i lekko zakołysała się wraz z kabiną, gdy ładunek powoli zaczął sunąć do góry, mijając kolejne piętra nowo budowanego wieżowca. Masada podniósł rękę do ludzi na dachu, żeby dać znak że towar nadjeżdża. Krótkofalówka szczęknęła

-Tu poziom 56. Jedź wolniej, przygotowujemy się.

-Dobra. Zrozumiałem. Wolniej.- Mifune odpuścił dźwignię podnoszenia. Potrząsnął głową i zamrugał oczami dla koncentracji. Trudno mu było się skupić. Kontener dojeżdżał wolniutko do kratownicy. W odpowiednim momencie zatrzymał go nieruchomo na wysokości dachu. Na szczycie budynku trwała krzątanina. Chyba za wcześnie kazano podnieść ładunek. Był tam jakiś problem.

-56, czy mam dalej czekać?- zapytał przez radio.

-Tu 56. Czekać. Jeszcze minuta. Instalacja nam się przesunęła. Za chwilę damy znak.

-Ok. zrozumiałem. Czekam.

Kontener wisiał dziesięć metrów przed jego oczami. Spokojny wiatr od morza kołysał lekko konstrukcją dźwigu. Mifune zapatrzył się na łagodny łuk horyzontu nad zatoką z Jokohamą po prawej a Futtsu po lewej stronie, z tankowcami na redzie. Słońce, mimo klimatyzacji grzało delikatnie przez przyciemniane szyby. Mifune czekał cierpliwie wpatrzony w przestrzeń. Ludzie na dachu wieżowca wciąż przesuwali przewody, kłębiące się na dachu. W dalekiej perspektywie, z lotniska Haneda startował jakiś duży samolot. Jumbo Jet. Mifune rozpoznawał z daleka niebieskie znaki Pan-Am. Pan-Am? Przecież oni już nie istnieją...

Radio szczęknęło ponownie.

- Tu poziom 56. Możesz opuszczać powoli.

Niestety Mifune nie słyszał. Oczy zamknęły mu się same, a głowa poleciała na drążki sterownicze. Dźwig zakołysał się potężnie.


***


- Co to za huk?! Znowu trzęsienie ziemi?- Dyrektor Yashido aż poderwał się z fotela wyglądając za okno. Obydwaj panowie w gabinecie na 60-tym piętrze przyskoczyli do przeszklonej ściany. Kilkadziesiąt metrów niżej podnosiła się ogromna szara chmura pyłu w okolicach wiaduktu z pięciopasmówką.

-Jakaś katastrofa budowlana- odezwał się niepewnie kierownik.

Chwilę obserwowali w milczeniu dziwne zjawisko u podnóża stojących nad trasą dźwigów.

-Muszę zadzwonić do dyrektora Maimoto. Myślę że będzie niezły zator- stwierdził dyrektor Yashido z westchnieniem- być może trzeba będzie opóźnić nasze spotkanie u prezesa, może minąć godzina zanim dotrą...- sięgnął po leżącego na szklanym blacie dużego Sony- Ericssona.

Ale dyrektor Maimoto nie odbierał.

Chmura pyłu powoli opadała, ukazując potężną wyrwę w wiadukcie. Tuż za uszkodzeniem wyłaniała się z kurzawy obsypana kawałkami betonu biała Mazda.


***


Chętni na półprofesjonalizm byli zmuszeni odejść z kwitkiem.



Fabrykant



Źródła inspiracji:

"System Minolta Dynax"- Paweł Baldwin 2000.

"Obiektywy i akcesoria- Sony alfa. Katalog" 2014










11 komentarzy:

  1. duży okularnik za kierownicą carry i mazda zawalona sprzętem muzycznym, dobre ;-) CLK nie rozpoznałem, widocznie nie czytam, albo nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, starałem się, a przy okazji rozrywka była, bo auta pasowały rocznikowo i klimatem. Tajemnicze CLK to www.automobilownia.pl.

      Usuń
    2. hurgot sztancy1 maja 2015 11:51

      a czerwona E36 albo Civic ufo gdzieś tam nie przemknęły przypadkiem?

      Usuń
    3. Z pewnością przemknęły. Ale dyrekcja Sony była mało spostrzegawcza... Nie dało się wsadzić wszystkiego do tak krótkiego opowiadania.

      Usuń
  2. a ja, właśnie kupiłem obiektyw do Minolty . Sigma Zoom 100-300 mm 1: 4,5-6.7 DL. Za 5 Euro. Na pchlim targu. Może się nada do cyfrowego Nikona ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieliśmy takiego, ale sprzedaliśmy. Było to jeszcze przed erą pisania Fotodinozy i fascynacją Sigmami nie działającymi z Canonem- nie mieliśmy do niego "podejścia". Dzisiaj już bym go nie sprzedawał. A poza tym, zacytuję klasyka: "Czydzieści złoty, to nie jest żaden ten". Już nie mówiąc, że to tylko 20 złotych.

      Usuń
    2. czyli, robię coraz lepsze interesy. Nie ma to jak "know how"...

      Usuń
  3. Bardzo ładnie literacko napisałeś tę historię. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Tak mnie naszło japońsko. Dzisiejszy risercz (z angielska) pisarski do takiego opowiadania jest banalnie prosty. Google maps, wikipedia itd. Sama zabawa.,

      Usuń
  4. Najbardziej zdumiewające jest to, że ocalała Mazda półprofesjonalisty, i to nieszczególnie zamożnego (za to lubiącego dobrze brzmiący sprzęt).

    OdpowiedzUsuń
  5. Przypadki chodzą po ludziach, samochodach i ulicach Tokio.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.