Nadar |
To ja doznałem szoku poznawczego. Nie
pan Nadar.
On był sprawcą, a ja Nadar nie
wychodzę z tego szoku. Musiałem jakoś mało się przykładać do
książek o historii fotografii, bo pana Nadara nie znałem bliżej
do tej pory. Albo był on wymieniany w tych książkach zdawkowo, bo
zapewne książki pisane przez lewicowych intelektualistów, a on
rasowy kapitalista i biznesmen był, albo ja nie doczytałem.
Ten pan wyróżnia się na tle innych
prekursorów fotograficznego rzemiosła. Błyszczy niczym dyjament i
wyróżnia się. Nie wiem przypadkiem czy dziś nie nazywałoby się
to ADHD. Kiedyś, w jego czasach w każdym razie nazywano to
awanturnictwem.
Przeczytałem kilka zaległych
biogramów pana Nadara i z każdego biogramu można dowiedzieć się
nowych ciekawych rzeczy, a oczy otwierają się szeroko.
Po pierwsze nie dość że był on
jeden, to jeszcze w trzech osobach! Ojciec, syn i brat (nieświęty).
Po drugie- był francuskim szpiegiem w
Polskich Legionach w roku 1848 (!!!).
Po trzecie pionierował pan Nadar w co
najmniej trzech aspektach fotografii. Nie! W czterech. Jak się
dobrze zastanowić- to w pięciu.
Nie wiem od czego zacząć- jestem
przytłoczony.
Może od biografii, Sama biografia
wystarczy.
Prawdziwe nazwisko to Gaspard-Félix
Tournachon, urodzony w 1820 roku.
Miał zostać lekarzem, ale nie wyszło.
Wcześnie musiał zacząć sobie sam radzić i robił to doskonale.
Jako młodzieniec nastoletni został na początek rysownikiem i
szybko zdobywającym uznanie karykaturzystą, pisał też artykuły
do gazet. Miał szczęście trafić w odpowiedni czas i miejsce i
zaprzyjaźnić się z właściwymi osobami- np. Charlesem
Baudleaire'm.
W wieku 19 lat (!) założył własne
czasopismo"Livre d'Or", do którego pisali między innymi
Balzac i Dumas. To daje pewien pogląd o rozmachu i energii jakie
cechowały Tournachona. Ten człowiek, wydaje się miał niespożyte
siły i chęci działania. Dzięki czasopismu zdobył szeroką sławę,
nadal będąc głównie dziennikarzem i rysownikiem, o fotografii nie
ma tu jeszcze nawet słówka. Fotografia z resztą w tym czasie
ledwie była w projektach panów Niepce'a i Daguerre'a, bo mowa o
latach 40-tych XiX wieku.
W czasach swojego redaktorowania w
"Livre d'Or" Nadar zostaje Nadarem, przyjmując swój
przydomek za podpis.
W 1848-mym następuje ów ciekawy
związek Nadara z Polską, a raczej polskimi dążeniami do
niepodległości. Tournachon wstępuje w Paryżu do Legionów
Polskich, mających iść na Prusy i wyzwalać Polskę z zaborów.
Wstępuje, uwaga uwaga, pod nazwiskiem Nadarsky. Hm. James Bond też
w Licence to Kill używa polskiego paszportu na nazwisko Jerzy
Bondon...
Nadar jako francuski Bond zostaje
szybko wzięty do niewoli i równie szybko z niej uwolniony- wraca do
Francji po dwóch miesiącach, ale znów wkrótce wyjeżdża jako
szpieg do Prus.
Po powrocie poznaje nowo powstałe
techniki fotograficzne i zostaje przez nie do cna pochłonięty. Był
jednym z pierwszych beneficjentów wynalezienia fotografii, żądnym
działań, jakich nikt jeszcze przed nim nie podjął, żądnym
odkrywać i eksploatować nowe jej możliwości. Ten pan posunął
myślenie o fotografii o lata naprzód, był, wydaje mi się większym
wizjonerem i odkrywcą w tej dziedzinie, niż wielu innych z jego
epoki.
Jego podejście do tego medium, jest wg
mnie niesłychanie wręcz nowoczesne- Nadar nie tylko chce tylko
używać fotografii jako środka wyrazu, on chce eksploatować
wszystkie jej możliwości, eksperymentować. Wymyślać nowe
zastosowania jej tam, gdzie się tylko da. patrzeć na fotografię co
dzień świeżym okiem.
To w sumie jest jak credo każdego
ambitnego fotografa. Nadar był tu bliższy wszystkim późniejszym
epokom, niż swojej własnej, która licznie ustawiała w atelier
"żywe obrazy" na wzór dawnych dzieł malarzy.
Tournachon otwiera w Paryżu swoje
atelier- portretowe. Jest znaną osobą, powiedzielibyśmy dziś-
celebrytą, obracającym się wśród elity francuskich
intelektualistów. I oni właśnie stanowią jego klientelę,
przyczyniając się do wiekopomnej chwały jego fotografii. Pozują
mu do portretów między innymi (alfabetycznie): Honore
Balzac,przyjaciel Nadara- Baudelaire, Sarah Bernhardt , Berlioz,
Liszt, Maupassant, Nerval, Offenbach, Rossini, George Sand, Wagner...
Charles Baudlaire foto: Nadar |
Claude Monet 1901, foto: Nadar |
Dziwnym trafem Nadar i jego portrety pojawiają się w mojej jaźni od zupełnie innej strony. Nieinternetowej.
Czytam właśnie genialną książkę-
Andrzeja Bobkowskiego "Szkice piórkiem". Czytam ją
powolutku, z przerwami, żeby na dłużej starczyła. To napisany
niezwykle potoczystym, ironicznym językiem dziennik z Paryża lat
okupacji od klęski Francji w 1940, aż do wyzwolenia przez
Amerykanów w 1944-tym. Jest to najwyższa ekstraklasa polskiej
literatury, wchodzi jak masełko. Bobkowski przekazuje wydarzenia z
dnia codziennego (wiele kuriozów na styku niemiecko- francuskim),
analizuje postawy Francuzów i Polaków i Niemców, filtruje je przez
swoją niewiarygodną erudycję, wiedzę historyczną i językową
(niemiecki, francuski, angielski, łacina i greka- perfect), a przy
tym wielką fantazję i łakomstwo "na życie". To
literatura intelektualna, ale i zmysłowa, obrazowa. Bardzo
współczesna w stylistyce i celna w opiniach. Dużo by o niej pisać,
ale mimochodem natknąłem się w niej na pewien aktualny dla tego
wpisu akapit. Środek wojny, w Paryżu jest okupacja, ale prawie
jakoby jej nie było, stan zawieszenia w próżni.
"16.8.1942
(...)
Ciekawa wystawa w Muse Cognac-Jay.
Oryginalne fotografie z czasów II Cesarstwa (..) mnóstwo fotografii
osób znanych i sławnych z teatru i literatury. Świetne dagerotypy
Balzaca, Teofila Gaultier (...). A dalej wszystkie tancerki i
śpiewaczki Opery Paryskiej. Fotografie malarzy i ich modelek,
fotografie tych pikantnych aktoreczek z bulwarowych teatrzyków i
tinglów- tanglów, za którymi szaleli nasi pradziadowie i
dziadkowie. Te kokieteryjne desabile, gorsety, czarne pończochy,
biusty przewalające się nad fiszbinami jak fala przez falochron
portowy i inne uroki tych czasów. Stary i satyrowaty Alexandre Dumas
z młodą, uroczą i naprawdę smaczną loretką. Krynoliny. Cały
szereg portretów tak pięknych, że żaden z nowoczesnych fotografów
nie potrafiłby czegoś takiego zrobić. Ówczesna fotografia w
dziedzinie portretu stała na pewno wyżej niż dzisiejsza. Wskutek
wydoskonalenia materiału, "wyostrzenia" soczewek, płyt,
filmów i papierów straciła te przejścia między światłem a
cieniem, które tak doskonale płyną w fotografii XIX wieku. Dziś
wszystko jest rąbane- jak cała nasza epoka. Jaką śliczną modelkę
miał Corot. Cóż za wspaniała głowa ten Michelet. Szkoda, że
popisał tyle bzdur. Renan, obydwaj Goncourtowie, Flaubert, Gautier,
George Sand. Pełno wspomnień, każda twarz specjalnej wartości
teraz. Można uciec do nich i zaszyć się w kącie któregoś
Balzaca, można schronić się w spiżowym dzwonie prozy Flauberta i
nie słyszeć tego gęgania, tego kłamliwego pastwienia się nad
zdrowym rozsądkiem, które może przyprawić o obłęd.(...)."
Można z dużą dozą
prawdopodobieństwa stwierdzić, że sporą część fotografii jakie
oglądał Bobkowski- to prace Nadara. O, na przykład ten Michelet i
ci bracia Goncourt:
Jules Michelet- historyk, filozof, foto: Nadar |
Edmund i Jules Goncourt, wydawcy, fundatorzy nagrody literackiej, foto: Nadar |
Nadar został pionierem w dziedzinie
niewymuszonego, naturalnego portretu. Niektórzy mówią o portretach
psychologicznych. Na tle epoki- jego portrety były wybitne- nie
miały żadnego anturażu, nie miały żadnych dekoracji wymalowanych
tandetnie w tle, nie miały żadnego wymuszonego ułożenia.
Normalnie tak jakby pan Nadar- Tournachon wziął do ręki
dzisiejszego Canona 5 DsR i strzelił parę naturalnych fotek w swoim
pokoju.
Trochę tak musiało być. Nadar,
dzięki swoim koneksjom z pewnością znał wszystkich swoich
sławnych modeli, co dawało mu znakomitą możliwość uchwycenia
ich w naturalnych, niewymuszonych pozach i wyjątkowy handicap wobec
innych fotografów. To byli jego znajomi, którzy mogli być przy nim
sobą, odrzucić niepotrzebne pozy i formy.
Nadar jako pierwszy skupiał się na
człowieku. Na samym człowieku i na niczym innym.
Te portrety unieśmiertelniły jego
prace na wieczność- z całą pewnością po wsze czasy będą
drukowane na tyłach książek Dumasa, poezjach Baudelaira, płytach
Liszta i Berlioza, w artykułach o nagrodzie Goncourtów i w
biografiach George Sand. Są obecne niemal w każdym biogramie w
Wikipedii. Były najlepsze w swojej epoce- i jako najlepsze-
przetrwały.
Trochę się trzeba nie zgodzić z
Andrzejem Bobkowskim- ich doskonała jakość wynika z powyższego
zjednoczenia fotografa z modelami, z dobrego oka i rzemiosła Nadara,
ale także z wielkiego formatu używanego do ich zrobienia, który w
latach Bobkowskiego odchodził powoli do lamusa na rzecz filmu
małoobrazkowego. Kolejna rzecz to powszechność fotografii w latach
40-tych, która wtedy była już używana we wszystkich mediach-
gazetach, plakatach, a zatem wszędzie- co wpływało na jej odbiór
przez pisarza. Masowość techniki fotograficznej musiała
doprowadzić do ogólnego spadku średniej, pod względem jakości
jak i talentu fotografujących.
Nadar używał w swoim atelier
wyłącznie światła dziennego. Musimy spojrzeć na to z podziwem,
domyślając się czegoś w rodzaju przeszklonej ściany lub dachu, a
także zauważyć- jak Bobkowski miękki światłocień rozproszonego
światła, można sądzić że realizowany jakimiś zasłonami, bo
zapewne portrety robił w każdą pogodę, a nie czekał jak niebo
pokryją chmury.
Natomiast pewne jest że pracował
wyłącznie za dnia. Po zmroku zapewne musiało go zajmować bogate
życie towarzyskie.
To mogłoby wyglądać na koniec
artykułu o Nadarze- Tournachonie. Ale nie- to dopiero jedna trzecia.
Jedna trzecia! Piszemy o człowieku niespożytej energii.
Fotografia zajmowała go w połowie. W
drugiej połowie zajmowało go życie towarzyskie. W trzeciej połowie
zajmowało go baloniarstwo.
Raczkujące w jego czasach podróże
balonowe. Nadar zagłębił się w tę dziedzinę, łącząc jako
pierwszy swoje dwie pasje. Jest autorem pierwszych zdjęć lotniczych
świata. W 1858 sfotografował Paryż w pobliżu Łuku Triumfalnego!
Wkrótce zainwestował pieniądze we własny balon, nazwany "Geant", licząc na znaczne zyski z jego użytkowania i wykorzystywania do celów fotograficzno- turystycznych. Niestety balon uległ katastrofie, w której mocno ucierpiała żona Nadara, tak że przedsięwzięcie zakończyło się fiaskiem i utopieniem pieniędzy.
Foto: Nadar |
Wkrótce zainwestował pieniądze we własny balon, nazwany "Geant", licząc na znaczne zyski z jego użytkowania i wykorzystywania do celów fotograficzno- turystycznych. Niestety balon uległ katastrofie, w której mocno ucierpiała żona Nadara, tak że przedsięwzięcie zakończyło się fiaskiem i utopieniem pieniędzy.
Nie zakończyło to entuzjazmu Nadara
do baloniarstwa. Ani trochę. W 1870 gdy wybuchła wojna francusko-
pruska to właśnie on zainteresował generałów wykorzystaniem
balonów do celów wojskowych- szpiegowania wroga z powietrza,
kreślenia map i przenoszenia poczty, a nawet przesyłania ludzi poza
linie oblężeń. Nie dość tego! Wraz z innymi entuzjastami i
przedsiębiorcami zorganizował w Paryżu podczas wojny manufakturę
produkującą balony wojskowe. Była to, uwaga uwaga, pierwsza na
świecie produkcja masowa statków powietrznych.
Nieźle!
Przeskoczyłem nieco w przód, żeby
dać obraz działań pana Turnachona na wszelkich niwach, ale powrócę
jeszcze do lat 50-tych XiX wieku, gdy pojawiło się więcej Nadarów
niż tylko jeden.
Było ich trzech, w każdym z nich inna
krew (fałsz). Ale jeden przyświecał im cel (cytat).
Nadar opiekował się od dzieciństwa
swoim bratem, finansował jego edukację i pomógł także zostać
fotografem. Przez pewien czas pracowali wspólnie, potem rozdzielili
się- każdy otworzył swoje atelier. Brat, Adrien nie przestał
używać wspólnego przezwiska "Nadar", które stało się
marką znaną w całej Francji, co doprowadziło do konfliktu i
procesu, który Tournachon wygrał. Parę lat później Nadar zaczął
pracować z synem Paulem, a w końcu zostawił mu interes- Paul
Tournachon także używał pseudonimu ojca.
W 1861 Nadar zglosił patent. Był to
epokowy wynalazek fotografii przy sztucznym oświetleniu- spalanej
magnezji.
Nadar nie byłby sobą, gdyby nie
wykorzystał swojego pomysłu w wyjątkowy sposób. To było u niego
niezwykle nowoczesne, po prostu nie chce się wierzyć że był to
człowiek swoich czasów.
Awanturnik.
Uzyskał pozwolenie i w latach 1861-
1865 sfotografował jako pierwszy podziemne lochy Paryża. Bo Paryż
ma ich trochę.
Katakumby- pochodzą z czasów
rzymskich, były kamieniołomami, a od XVIII wieku stały się
grobowcem dla miasta. Mają długość ponad 50-ciu kilometrów
korytarzy. Na polecenie króla Ludwika XVI ze względów sanitarnych
znoszono tu zwłoki z istniejących cmentarzy i kościołów
przeludnionego Paryża. Złożono w katakumbach kości wielu znanych
osób- Dantona, Robespierre'a, Perraulta, La Fontaine'a,
Rabelais'ego, a także architekta Jules Hardouin-Mansart'a, od
którego mamy dziś poddasza z mansardą.
Podziemia z jednej strony pozostawały
zapomnianym kątem miasta, w którym toczyło się ukryte życie
nizin społecznych- grabarzy, włóczęgów i bezdomnych. Z drugiej
strony fascynowały i inspirowały wielu paryżan- Wiktor Hugo
umieścił tu akcję "Nędzników" W czasach Nadara wzmogło
się zainteresowanie Katakumbami jako obiektem zainteresowania
wymagającym odkrycia.
Dygresja:
Widzę pewne dalekie analogie ze mną,
naiwnym, z dzieciństwa. Tak to było troszeczkę ze mną i
odkrywaniem własnego miasta. Jako dziecko coś wiedziałem o
istnieniu łódzkich fabryk, a nawet często obok Zakładów im.
Marchlewskiego, ex Poznańskiego przechodziłem/ przejeżdżałem.
Jedno z wcześniejszych wizualizacji wspomnieniowych to pyłki
bawełny z fabryki, zasnuwające niemal mgłą całą ulicę
Ogrodową, gdy idę z Babcią do tramwaju. Potem się rosło i rosło,
chociaż mądrzało niewiele. Ale dopiero na studiach (!) odkryłem
że istnieją zapuszczone imperia Scheiblerów i Grohmanów, o
których nie miałem pojęcia. Po prostu mieszkało się w jednej
części miasta, spokojnie się chodziło do szkoły (Bałuty i
Chojny to naród spokojny) i druga połowa Łodzi była terra
incognita. Po cóż niby miałem tam jeździć w podstawówce? Z
resztą fabryki nie były wtedy modne, ani trochę i stanowiły
raczej problem niż dumę- najpierw jako komunistyczne molochy, potem
jako upadające zakłady, potem jako niszczejące rudery. Dopiero
teraz latają tam w podniecie liczni fotografowie.
Koniec dygresji.
Nadar wykorzystał swój nowy
wynalazek- magnezję do oświetlania ciemności w Katakumbach, a
potem paryskich kanałach. Nie myślcie że odbywało się to tak jak
dzisiaj- pstryk i światło, idziemy dalej. Czas naświetlania zdjęć
wynosił 18 minut, wymagało to kunsztu i poświęcenia.
Nadar pisał o tym w autobiografii:
"Próbowałem zmiękczyć światło
(magnezjowe- Fotodinoza) przez umieszczenie mlecznego szkła pomiędzy
obiektywem (chyba źródłem światła (?)- Fotodinoza) a modelem, co nie dało mi zbyt wiele; potem zaaranżowałem
to bardziej praktycznie poprzez białe odbłyśniki, a wreszcie
podwójny zestaw dużych luster odbijający jasne światło w
zacienione miejsca. Doszedłem w końcu do czasu naświetlenia jaki
powinienem stosować i wreszcie mogłem używać czułości klisz z
jakich korzystałem na codzień w studio."
Pewnie dziwicie się jak w ciągu 20
minut naświetlania zostały uchwycone nieruchome postaci na
zdjęciach katakumb? Nie ma co się dziwić- to manekiny.
Efektem był album ze zdjęciami "Paris
souterrain" i liczne pocztówki, który spopularyzowały ciemne
zakamarki Paryża. Można je zwiedzać po dziś dzień.
Nadar uchwycił je jeszcze "sauté",
bez turystycznych udogodnień, te przedziwne zaułki, pełne minionej
śmierci. Śmierci wziętej w nawias.
To mogłoby wyglądać na koniec
artykułu o Nadarze- Tournachonie. Ale nie- to dopiero trzy czwarte.
W 1886 roku Nadar wraz z synem
przeprowadza wywiad z chemikiem, Eugène’em Chevreul'em i wykonuje
fotografie podczas tego wywiadu. Taki klasyczny fotoreportaż,
jaki można obejrzeć w każdym dzisiejszym tygodniku, w każdym
dzisiejszym wywiadzie internetowym, w każdej gazecie. Nikt
wcześniej, przed Tournachon'ami tego nie wymyślił. Nadar (x2) był
znów pierwszy! Co za gość!
W 1894 Nadar zostawia synowi swoje
atelier i w wieku 74 lat zaczyna nowy interes fotograficzny w
Marsylii, gdzie zdobywa od nowa sławę i chwałę. Na wystawie
światowej w Paryżu w 1900 syn organizuje mu wystawę retrospektywną
Wraca do Paryża na dobre w 1904.
Pozostaje tu do śmierci w 1910 roku.
Dopiero śmierć Nadara, w wieku 90
lat, na rok przed wybuchem pierwszej wojny stanowi dobre zakończenie
naszego artykułu. Pomimo odległości czasowej, jaka dzieli go od
nas, możemy dziś poznać go z każdej strony- w 1865 zrobił sobie
autoportret ze wszystkich stron! Pomysł godny dzisiejszego twórczego
gimnazjalisty, a nie szacownej postaci XIX wiecznej.
Cały on...
Fabrykant
z www.fabrykaslubow.pl
Źródła:
http://fr.wikipedia.org/wiki/Nadar
https://www.szerokikadr.pl/poradnik/pionierzy-fotografii-nadar-nieustraszony-fotograf-ktory-latal-balonem
Facebook Fotodinozy:
https://www.facebook.com/fotodinoza/
Facebook Fotodinozy:
https://www.facebook.com/fotodinoza/
Fabrykancie! Fascynacja tą postacią przebija z każdego zdania tego tekstu. Ale nie dziwię się. Bo co tu dużo gadać.. Co za gość!!!
OdpowiedzUsuńDANN
Waldeck_13
Czyżbym przesadził z fascynacją? To możliwe. Ale nieuniknione. Następny wpis będzie za to krytyczny. W okolicach czwartku.
OdpowiedzUsuńPanie Fabrykancie, z fascynacją Pan nie przesadził. Naprawdę trudno się nie fascynować taką postacią. A na nowy wpis czekam niecierpliwie i zacznę sprawdzać już od środy po południu. :-)))
UsuńDANN
Waldeck_13
I ja Ci go znałem! Bo książek kilka przeczytałem. A takie wpisy to fabrykować proszę mi częściej, na diecie człowiek degustuje tyko strawne rzeczy, absolutnie nie trawi papki. Szapoba, bo zima znika.
OdpowiedzUsuńMersi boku. Wpisy à la też będą (nie wiem czy aksą nad "a" w dobrą stronę postawiony, ale jak Francja to Francja). Papka też będzie. Wszystko będzie. Tylko u nas.
OdpowiedzUsuńTego Nadara trochę znałem ale Bobkowskiego - wogóle nie. Zastanawia mnie pewne oderwania od ekokowo-historycznych realiów w pisarstwie - podobnie jest w "Obcym" -Camusa , gdzie w Alegerze autor nie daje nawet śladu drugiej wojny światowej. jakby jej wogóle nie było. Trochę inaczej u Tyrmanda w jego niby autobiograficznym "Filipie" - gdzie wojna czy raczej Polska jest bardzo odległa. Nadal nie wiem jak tu się umieszcza obrazki więc dam na fejsbóku.
OdpowiedzUsuńtego wszechstronnego autoportretowego Nadara przerobię na animowany GIF
OdpowiedzUsuń