Tysiąc pozdrowień z Zurychu
Mieszkamy w hotelu na strychu
Szwajcarów, ten naród szwajcarów
Wbrew nazwie cechuje zły narów
(Wiadomość tę w Kraju
rozgłoścież!):
Nikt drzwi nie otwiera na oścież.
I nikt, choćbyś był z
Puerto-Rico,
Rolexów nie daje za frico.
Cóż z tego, że gnębił nasz kraj
car?
Nieczuły na mękę tę Szwajcar
Miast słuchać, gdy któreś z nas
kwili:
„Wybili! Za wolność wybili!”
I czcić- jeszcze nas wykorzysta
Szczególnie gdy Szwajcar dentysta.
Cytat podwójny: Stanisław
Barańczak, cytujący Mrożka
Pewien pan- Arnold Odermatt od 1948
roku, był policyjnym fotografem w kantonie Nidwalden w Szwajcarii.
Fotografował wypadki samochodowe w ramach obowiązków służbowych.
Jego zdjęciami zainteresowani byli głównie ubezpieczyciele,
szefowie, oraz z rzadka lokalne gazety. Miał skromną ciemnię,
przerobioną z toalety na policyjnym posterunku obserwacyjnym.
Wykonywał swoje zdjęcia przez 40 lat.
Z precyzją szwajcarskiego zegarka
Arnold Odermatt ustawiał wysokie przesłony na swoim Rolleiflexie i
kadrował swoje dokumetacyjne zdjęcia. Nie bójmy się tego słowa-
to był Przemyt. Przemycał on swoje wizje i wkładał duszę artysty
w bezduszną i ponurą prozę biurokratycznej pracy. Widać, że
swoje zdjęcia robił dla własnej satysfakcji, niektóre z nich nie
tylko kraszą protokoły z wypadków, nie tylko pokazują bezmyślność
kierowców, ale aspirują do powieszenia na ścianie w formacie 2x3
metry.
Oprócz samochodów, z których każdy
dzisiaj kwalifikuje się na zabytek techniki, co dodaje zdjęciom
dodatkowego waloru, zwłaszcza w oczach zapalonych automobilistów (W
oczach zapalonych automobilistów zapalają się dziwne
automobilistyczne ogniki, gdy oglądają te zdjęcia), wypadki te są
tak pięknie sfotografowane, tak skomponowane, tak idealne
technicznie.
Do zdjęć Odermatta dokłada się
droga. Droga w ogóle dobrze robi zdjęciom. Jest linią, a zatem
może być linią kompozycyjną, linią prowadzącą, linią
podziału, cienką czerwoną linią na czarno-białych zdjęciach.
Fotograf wiedział jak to wykorzystać. Wiedział też z jakiej
perspektywy należy spojrzeć, by zdjęcie zyskało na dramatyzmie-
przewrócone auto fotografuje z przykucnięcia, przyczepę
ciężarówki- spod wiaduktu, a sporą część pejzaży z drabiny
lub podnośnika.
Pewne jego zdjęcia zyskują dodatkowe
napięcie, poprzez bijący w oczy kontrast wypadków z harmonijnym
szwajcarskim krajobrazem. Często są to po prostu wysmakowane
pejzaże, na których samochody są tylko maleńkim detalem.
Wypadki- jak to wypadki- niektóre
porażają, jak to z owiniętym wokół słupa Mercedesem W114.
Dodajmy, że był to prawdopodobnie najbezpieczniejszy europejski
samochód swoich czasów. Wszystkie artykuły o historii motoryzacji
piszą sztampowo o Bela'i Barenyi'm jako o „ojcu bezpieczeństwa
biernego”- a ten Mercedes to był właśnie jego syneczek.
Niektóre z wypadków są po prostu
śmieszne. Głupota ludzka nie zna granic Szwajcarii.
Pan Odermatt, byłby najpewniej
zapomniany w historii fotografii, ale na szczęście jego zdjęcia
odkrył dla świata w latach 90-tych jego syn- Udo Odermatt i
zorganizował tacie wystawę we Frankfurcie. Później były
następne, a zdjęcia wydano w jego autorskim albumie „Karambolage”
No i jaki tu morał możemy wyciągnąć
z tej historii?
Dwa morały:
1. Nie każdy znajdzie swoją niszę w
życiu. Ale zawsze warto próbować.
2. Dzieci to jednak dobra inwestycja.
Fabrykant
z www.fabrykaslubow.pl
P.S. Podziękowania, dla nieznanych mi osobiście użytkowników www.zlomnik.pl - Goomczik i benny_pl, za inspirację do artykułu.
P.S. W poniedziałek, jak google-blogger pozwoli, ukaże się automatycznie test ślepej miłości ślepego hipstera. Zostańcie nastrojeni. Pozytywnie.
P.S. Podziękowania, dla nieznanych mi osobiście użytkowników www.zlomnik.pl - Goomczik i benny_pl, za inspirację do artykułu.
P.S. W poniedziałek, jak google-blogger pozwoli, ukaże się automatycznie test ślepej miłości ślepego hipstera. Zostańcie nastrojeni. Pozytywnie.
Skąd Pan wiedział że chcę sobie na ścianie coś wieszać? No skąd? Ale wybaczę, bo rzeczywistość z owych zdjęć skłania do kontemplacji. Mój ulubiony motyw to pan (nie, nie Pan) z pieskiem, ot tak, w drodze. Uroczy.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia, no cóż. Dziękuję za uświadomienie ich istnienia.
Gość zrobił z fotografii policyjnej sztukę. Coś niesamowitego.
OdpowiedzUsuńMartwe, czarno-białe zdjęcia, to tylko dokumentacja zdarzenia .
OdpowiedzUsuńAle prawdziwy artysta potrafił w nich ująć pisk opon na asfalcie, głuche uderzenia o krajobraz, chrzęst giętych karoserii, krzyki rannych a czasem brutalną ostateczną ciszę.
Tak. To są zdjęcia na najwyższym poziomie. Jak napisałem- mógłbym je mieć powieszone na ścianie w salonie w jakimś potężnym rozmiarze. Są wyraziste. I piękne.
Usuń