wyświetlenia:

środa, 1 października 2014

Achtung! Polizei! Przemyt!





Tysiąc pozdrowień z Zurychu

Mieszkamy w hotelu na strychu

Szwajcarów, ten naród szwajcarów

Wbrew nazwie cechuje zły narów

(Wiadomość tę w Kraju rozgłoścież!):

Nikt drzwi nie otwiera na oścież.

I nikt, choćbyś był z Puerto-Rico,

Rolexów nie daje za frico.

Cóż z tego, że gnębił nasz kraj car?

Nieczuły na mękę tę Szwajcar

Miast słuchać, gdy któreś z nas kwili:

Wybili! Za wolność wybili!”

I czcić- jeszcze nas wykorzysta

Szczególnie gdy Szwajcar dentysta.



Cytat podwójny: Stanisław Barańczak, cytujący Mrożka





Pewien pan- Arnold Odermatt od 1948 roku, był policyjnym fotografem w kantonie Nidwalden w Szwajcarii. Fotografował wypadki samochodowe w ramach obowiązków służbowych. Jego zdjęciami zainteresowani byli głównie ubezpieczyciele, szefowie, oraz z rzadka lokalne gazety. Miał skromną ciemnię, przerobioną z toalety na policyjnym posterunku obserwacyjnym. Wykonywał swoje zdjęcia przez 40 lat.



Z precyzją szwajcarskiego zegarka Arnold Odermatt ustawiał wysokie przesłony na swoim Rolleiflexie i kadrował swoje dokumetacyjne zdjęcia. Nie bójmy się tego słowa- to był Przemyt. Przemycał on swoje wizje i wkładał duszę artysty w bezduszną i ponurą prozę biurokratycznej pracy. Widać, że swoje zdjęcia robił dla własnej satysfakcji, niektóre z nich nie tylko kraszą protokoły z wypadków, nie tylko pokazują bezmyślność kierowców, ale aspirują do powieszenia na ścianie w formacie 2x3 metry.




Oprócz samochodów, z których każdy dzisiaj kwalifikuje się na zabytek techniki, co dodaje zdjęciom dodatkowego waloru, zwłaszcza w oczach zapalonych automobilistów (W oczach zapalonych automobilistów zapalają się dziwne automobilistyczne ogniki, gdy oglądają te zdjęcia), wypadki te są tak pięknie sfotografowane, tak skomponowane, tak idealne technicznie.



Do zdjęć Odermatta dokłada się droga. Droga w ogóle dobrze robi zdjęciom. Jest linią, a zatem może być linią kompozycyjną, linią prowadzącą, linią podziału, cienką czerwoną linią na czarno-białych zdjęciach. Fotograf wiedział jak to wykorzystać. Wiedział też z jakiej perspektywy należy spojrzeć, by zdjęcie zyskało na dramatyzmie- przewrócone auto fotografuje z przykucnięcia, przyczepę ciężarówki- spod wiaduktu, a sporą część pejzaży z drabiny lub podnośnika.




Pewne jego zdjęcia zyskują dodatkowe napięcie, poprzez bijący w oczy kontrast wypadków z harmonijnym szwajcarskim krajobrazem. Często są to po prostu wysmakowane pejzaże, na których samochody są tylko maleńkim detalem.





Wypadki- jak to wypadki- niektóre porażają, jak to z owiniętym wokół słupa Mercedesem W114. Dodajmy, że był to prawdopodobnie najbezpieczniejszy europejski samochód swoich czasów. Wszystkie artykuły o historii motoryzacji piszą sztampowo o Bela'i Barenyi'm jako o „ojcu bezpieczeństwa biernego”- a ten Mercedes to był właśnie jego syneczek.



Niektóre z wypadków są po prostu śmieszne. Głupota ludzka nie zna granic Szwajcarii.



Pan Odermatt, byłby najpewniej zapomniany w historii fotografii, ale na szczęście jego zdjęcia odkrył dla świata w latach 90-tych jego syn- Udo Odermatt i zorganizował tacie wystawę we Frankfurcie. Później były następne, a zdjęcia wydano w jego autorskim albumie „Karambolage”



No i jaki tu morał możemy wyciągnąć z tej historii?

Dwa morały:

1. Nie każdy znajdzie swoją niszę w życiu. Ale zawsze warto próbować.

2. Dzieci to jednak dobra inwestycja.



Fabrykant

z www.fabrykaslubow.pl

P.S. Podziękowania, dla nieznanych mi osobiście użytkowników www.zlomnik.pl - Goomczik i benny_pl, za inspirację do artykułu. 

P.S. W poniedziałek, jak google-blogger pozwoli, ukaże się automatycznie test ślepej miłości ślepego hipstera. Zostańcie nastrojeni. Pozytywnie.


4 komentarze:

  1. Skąd Pan wiedział że chcę sobie na ścianie coś wieszać? No skąd? Ale wybaczę, bo rzeczywistość z owych zdjęć skłania do kontemplacji. Mój ulubiony motyw to pan (nie, nie Pan) z pieskiem, ot tak, w drodze. Uroczy.
    A zdjęcia, no cóż. Dziękuję za uświadomienie ich istnienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gość zrobił z fotografii policyjnej sztukę. Coś niesamowitego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Martwe, czarno-białe zdjęcia, to tylko dokumentacja zdarzenia .
    Ale prawdziwy artysta potrafił w nich ująć pisk opon na asfalcie, głuche uderzenia o krajobraz, chrzęst giętych karoserii, krzyki rannych a czasem brutalną ostateczną ciszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. To są zdjęcia na najwyższym poziomie. Jak napisałem- mógłbym je mieć powieszone na ścianie w salonie w jakimś potężnym rozmiarze. Są wyraziste. I piękne.

      Usuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.