wyświetlenia:

piątek, 23 maja 2014

Hopsasa

Philippe Halsmann: Salvador Dali 1948


Fotografia zaczynała się leniwie, sennie i powoli. Niczym w letnim rozleniwieniu, popołudniową porą. W dostojnej powolności czasów naświetlania. Jak wszyscy wiedzą- minęło pół dnia, zanim panu Josephowi Nicéphorowi Niépce naświetlił się ten pierwszy na świecie obrazek fotograficzny. My wszyscy z niego, kochani:



Joseph Nicéphore Niépce 1826

Znamy też zapewne ten kadr Paryża, wykonany przez szacownego pana Daguerre'a, na którym jako jedyni znaleźli się pucybut i jego klient, pomimo że ulice były pełne ludzi-

tylko te dwie persony poruszały się z prędkością jaką zdolny był zarejestrować ówczesny film, tj. z prędkością 0 km/h.



Louis Jacques Daguerre 1839




Do naszych niemal czasów (zależy jak kto wiekowy) przetrwały monidła (wiem, nazwa niewłaściwa), na których rodziny zastygły na wieczność w nieruchomych, dostojnych pozach, niekiedy podparte dyskretnie od tyłu za pomocą podpórek i trzymaczy na kijku. 


Lampy studyjne, nawet jako wezuwiańskie eksplozje magnezji, nie były w stanie dosypać odpowiedniej ilości światła do niskiej czułości emulsji filmowej.

Film ówczesny był takim mało czułym, aż do brutalności wielkoludem- bo zwykle 6x6 czy też 6x9 cm. Nie wystarczyło mu delikatne pogłaskanie, konieczne było strzelenie pięścią słońca w pysk. A co!

Potem czas naświetlania rozpędzał się niczym lokomotywa tuwimowska, wraz z postępem techniki, robiło się coraz lepiej i lepiej, coraz szybszy ruch dawał się złapać w pułapkę Daguerre'a.



Zdjęcia portretowe w studiu były od zawsze ujęte w tą statyczną konwencję martwego bezruchu, jedyne ożywienie wywoływała mimika modela lub specyficzne oświetlenie, w najlepszym razie stosowano sztuczny wiatr (jak w kabarecie Lipińskiej- made by Adam Słodowy „tu kręcić- tu wieje”)

Konserwatyści (niektórzy- do dzisiaj) nie zanotowali pozytywnych zmian w w sprzęcie, wzmocnienia czułości filmów, matryc, tytanicznej (bo z tytanu zrobionych) pracy migających jak mignięcie okiem migawek, możliwości natychmiastowego strzelenia błyskiem tuż po wyzwoleniu poprzedniego.



Ktoś musiał wreszcie to przełamać.



Nie wiem, czy typuję trafnie na prekursora pana Philipa Halsmanna. W każdym razie nie widziałem wcześniejszych niż jego autorstwa zdjęć studyjnych, które tak skupiają się na porzuceniu starego stylu (nazwijmy go- stylem mumijnym).

Pan Halsmann, łotewski Żyd, urodzony w Rydze (rocznik 1906) karierę fotograficzną zaczął w latach 30-tych w Paryżu, gdzie uruchomił własne atelier na Montparnassie, szybko zyskując uznanie jako portrecista. W ucieczce przed niemieckim nazizmem wyemigrował w 1940 roku do USA, dzięki pomocy Aberta Einsteina.



Iskrą zapłonową, która podpaliła lont inwencji i spowodowała eksplozję, było spotkanie pana Halsmanna z Salvadorem Dalim w 1941 roku. Obydwaj panowie zajęli się wdrażaniem estetyki surrealizmu w skostniałą masę twórczości fotograficznej. Ich współpraca trwała 37 lat.


 
















Cóż za paradoks! Spotkanie surrealizmu z fotografią. Fotografia, ten symbol przyziemnego realizmu, stawiany w kontrze do sztuk wysokich, napędzanych li tylko wyobraźnią autorów. Gdzież to spotkanie? Gdzie ten styk? Fotografia – medium automatycznie rejestrujące zastany świat i surrealizm ze snów wzięty. Ale udało się, przy odpowiednim nakładzie sił i środków. O, jeszcze jak się udało:



To zdjęcie pochodzi sprzed ery photoshopa i choć fotomontaż był oczywiście już stosowany (vide- wymazywanie ze zdjęć ze Stalinem kolejnych odstrzeliwanych współpracowników) to zdjęcie zostało zarejestrowane jako „live”. Wyobraźcie sobie ten „live”. Można by w to nie uwierzyć gdyby po latach nie ukazały się odrzuty z sesji, czyli takie dzisiejsze „making of” i możemy prześledzić kolejne wersje realizacji tego pomysłu:




Współpraca z Dalim dała panu Halsmannowi widoczny impuls na całe życie- portrety w ruchu stały się jego znakiem firmowym, sfotografował w ten sposób wiele sławnych person. Najłatwiej szło mu z aktorami i muzykantami, gotowymi do różnych wygłupów, a kostyczni księżna i książę Windsoru zdobyli się na elegancki i szlachetny w swojej wymowie podskoczek.
Dean Martin i Jerry Lewis


Nixon
Sesja mody na plaży
         






  









  
Dali i (zdaje się) sam Halsmann
Marilyn
 






Księżna i Książę


Hopsasa wpływa bardzo pozytywnie na odbiór zdjęciowych modeli, postacie w podskokach wydają się bardziej śmieszne, bardziej bezbronne, a przez to automatycznie sympatyczniejsze.

Ludzie to lubią. Zarówno fotografowani, jak i oglądający. Może dlatego Philip Halsmann jest rekordzistą w ilości zdjęć na okładkę magazynu „Life”- miał ich dokładnie 101.



Zauważam jednak, że ten charakterystyczny styl nie przebił się, nie wszedł do kanonu, nie zyskał zbyt wielu naśladowców. Fotografowie działający w studio trzymali się (trzymają się) statyki z lepszym lub gorszym skutkiem. Dynamika wymaga oczywiście więcej zachodu („stanie w kolejkach po wizę jest niewarte Zachodu”-cytat), niektórzy powiedzą że większej przestrzeni, ale zważcie na zdjęcie Marilyn Monroe, w którym Halsmann pokazał (znów pod prąd tradycji) krańce studyjnego tła i kulisy sesji w podskoku, niemalże wziął swoje zdjęcia studyjne w nawias ironii.

Marilyn


Halsmann doprawiony surrealizmem Dalego nawet w zdjęciach statycznych jechał po całości i realizował bezkompromisowe wizje prosto z wyobraźni. Każdy by tak chciał. Ale nie każdy by tak mógł...

Jean Cocteau
Alfred Hitchcock i jego ptak





















Na koniec wypadałoby napisać, dzisiejszą modą, że żaden kot nie ucierpiał podczas prezentowanych zdjęć, jednak to zdaje się nieprawda.

Ucierpiał.

Ale to dla sztuki było.



Fabrykant




P.S. A już w najbliższych dniach- na Fotodinozie coś co wstrząśnie światem: Nikomu Nieznane Kulisy Powstania Pierwszego Zdjęcia W Historii!!!
Zostańcie z nami! Nastrojeni!


Źródła:



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.