wyświetlenia:

środa, 26 września 2018

Ranking książek przeczytanych VII (sierpień- wrzesień)



W autobusie, w łóżku zanim zadzwoni budzik, w parku, przy śniadaniu, dorywczo i odrywczo. Czytamy, czytamy.

Czas biegnie
Ma tempo szalone
Walczę żeby mu wyrwać moment
I fakt, że kawałek mu chlasnę czasem
Wtedy siadam na ławce
Czytam prasę
       Łona i Webber

Czytamy, a potem sobie autorytatywnie oceniamy.

Skala sześciogwiazdkowa:
****** – Tusku, musisz!
***** – bardzo dobra, wysoka satysfakcja.
**** – dobra, warta przeczytania.
*** – może być, ale może też nie być.
** – słabo, jest słabo.
* – w ogóle nic ni ma. 

"Przystanek Dakar, rajd okiem fotografa" Jacek Bonecki ****


Album fotograficzno- tekstowy, kupiony w Biedronce za 4,99. Ale wart prawie 54,99, (czyli swą pierwotną cenę). Stojąc przed stosem książek w spożywczaku oko me przykuło natychmiast nazwisko znanego fotografa. Bonecki, obieżyświat, wspinacz, profesjonał, jeździł na rajd Dakar (przed laty "Paris-Dakar", ale rajd przeniósł się z Europy i Afryki do Ameryki Południowej zachowując nazwę) wielokrotnie. Zaprzyjaźnił się z wieloma kierowcami, teamami, organizatorami, zwiedził kawał kontynentu. Wielkim atutem jego zdjęć jest wspaniała różnorodność. Nie tylko automobile i samotni herosi w swych fantastycznych maszynach (Dakar jest niemal ostatnim przejawem długodystansowego maratonu, w którym sportowcy walczą w starym dobrym stylu, występują tam też "samotne białe żagle", którzy sami sobie w pojedynkę zespołem, mechanikami, organizatorami i wsparciem medycznym), na zdjęciach Boneckiego nie tylko zatem samochody i quady, ale także krowy, wołowina, księżycowe pejzaże, tłumy kibiców, walka mechaników z materią, oraz wszechobecne helikoptery. Bardzo to malownicze i wielobarwne. Świetne zdjęcia, tekst ze sporą ilością ciekawostek i detali.


"Inni ludzie" Dorota Masłowska ***** i pół

To taki "Pan Tadeusz" na dziko i brutalnie. Brawurowa powieść napisana rapowym wersem z rymami. Wniknięcie w strumień świadomości ludzi skupionych głównie na sobie, przyjemnym życiu i doczesnych uciechach, a przy tym zagubionych na maksa, uwiązanych w codzienność i samotnych w tłumie. Ludzi, którzy z fałszywą samooceną brną w błędy i bagno komercji, folgując sobie do woli. Straszne co nieco. Smutne. Można dostać doła. Ale opisane z wielkim wyczuciem i zjadliwą, zabójczą ironią. Nie nadaje się dla każdego, ale jest dowodem fantastycznego talentu i wyczucia autorki. Dużą recenzję tej książki napisałem na SNG Kultura - http://sngkultura.pl/2018/08/pan-tadeusz-ze-srodmiescia/

"Niemiecki bękart" Camilla Läckberg ***

Niestety z każdą kolejną książką autorki kryminałów doznaję coraz większego zawodu. Błaho. Coraz błaszej. Coraz mniej dogłębnej psychologii. Jedyny zysk z przeczytania, to liczne retrospekcje do czasów wojny, z których można się przekonać, że II Wojna Światowa w niektórych krajach oznaczała coś zupełnie innego niż w naszym. Ale w sumie to już wiedziałem.



"Zapiski z wielkiego kraju" Bill Bryson ****

Dowcipne i śmieszne felietony Amerykanina, który pół życia spędził w w Wielkiej Brytanii, a potem wrócił do macierzy i dla angielskiej gazety opisuje kurioza i specyfikę swojej ojczyzny. To "inni ludzie" ci Amerykanie. To było wiadomo, ale od Brysona dowiadujemy się różnych detali, o zwyczajach, zainteresowaniach i specyfice USA. Dziwnych muzeach na pustynnych drogach, zapyziałych motelach, mnogości śmieciowego jedzenia, ale też o geografii stanu Vermont w 85% pokrytego lasami w których gubią się co roku nie tylko pojedynczy turyści, ale znikają bez śladu awionetki. Ciekawe, przez swą specyfikę i opisane na wesoło.


"Pamiętniki" Eryk Lipiński **** i pół
Ciekawe czasy. Znany grafik urodził się w 1908 roku. Był naczelnym "Szpilek", współtwórcą polskiej szkoły plakatu, stworzył Muzeum Karykatury w Warszawie i, o czym mało kto wie, Towarzystwo Opieki nad Cmentarzami i Zabytkami Kultury Żydowskiej (co było dla niego dość gorzkim doświadczeniem). Najciekawsze dla mnie wspomnienia wiążą się jednak z wojną, okupacją i czasem tużpowojennym. Lipiński, z przekonań socjalista komunizujący, nie był członkiem AK, ale konspirował na całego "we własnym zakresie". Podrabiał dla podziemia legalizacje okupacyjnej waluty, fałszował podpisy na dokumentach. Pomagał swoim żydowskim przyjaciołom i wyprowadzał ich z getta. Złapany w łapance został więźniem Auschwitz, a potem dwukrotnie lądował w więzieniach Gestapo (także na Pawiaku). Po Powstaniu Warszawskim znalazł się w obozie w Pruszkowie, gdzie dzięki swojemu doświadczeniu i sprytowi uratował olbrzymią ilość ludzi, w większości przedwojennych i powojennych luminarzy kultury- między innymi Edwarda Dziewońskiego. Po wojnie nie miał wahań, by włączyć się w budowę PRL, bo nominalnie nowy ustrój był zgodny z jego poglądami. Jednak protestował u ministra kultury przeciwko plakatowi "Olbrzym i zapluty karzeł reakcji" szkalującemu AK (nic to nie dało, oczywiście). Eryk Lipiński wziął udział także jako korespondent w procesie norymberskim i przez przypadek miał okazję powiedzieć kilka słów w oczy komendantowi Auschwitz.
 Ogólnie rzecz biorąc moje wnioski z "Pamiętników" są takie, że porządni ludzie żyją jeszcze na tym świecie, niezależnie od wyznawanych poglądów i niezależnie od ustroju.
"Pamiętniki" są ciekawe, aczkolwiek nie są porywające (w przeciwieństwie na przykład do wspomnień Karoliny Lanckorońskiej - gorąco polecam). Troszkę nie pasuje mi u Lipińskiego podział na tematyczne, a nie chronologiczne rozdziały. Ale za to sporo śmiesznych anegdotek i dowcipów. Na stałe w pamięci zapisała mi się taka sentencja: "Nie bądź takim moralistą, skoro lubisz i z tą i z tą."




"Danke" Dominika Dymińska *****


Kupiliście kiedyś poezje w Biedronce? Ja do tej pory też nie. Niestety Biedronka podchodzi mnie podstępnie coraz bardziej i leżą tam od czasu do czasu bardzo przykuwające uwagę książki. Tę otworzyłem i mnie przykuło. To wiersze. Mocne, ostre, potoczyste, energetyczne ze znakiem  minusowym, energetyczne rozpaczą. Strumień świadomości, tyle ekshibicjonistyczny co przejmujący. Bulimia, problemy w kontaktach z drugim człowiekiem, zawody miłosne, frustracja, płytki świat, a czasem wulgarny i głupi. Autorka filtruje to w swoje dosadne i celne frazy:

Nasz związek chyba przeszedł w tryb samolotowy -
Niby wszystko działa, ale nie do końca.

Narkotyki
Biorą się z internetu
Mogą zrobić z ciebie, to co chcesz.
Mogą też zrobić coś zupełnie innego.

Bardzo mnie te wiersze poruszyły, swoją szczerą dosadnością, nieskłamaniem i brakiem zadęcia. Część tego tomiku jest właściwie poetyckim opowiadaniem o minionym i nieudanym związku opisywanym od "a" do "z" - ciekawe, obrazoburcze, czasem wulgarne. Emocjonalne. Książka poetycka Dominiki Dymańskiej była nominowana do nagrody Nike. Bardzo słusznie.


"Fotografie najnowsze" Janusz Anderman *****

Smaczne opowiadania i anegdoty z życia wzięte, niektóre ze znanymi postaciami śmietanki artystycznej - Himilsbachem, Hanną Bakułą, Elżbietą Czyżewską, Mieczysławem Rakowskim, Tadeuszem Konwickim. Z urokiem i dowcipem. Sporo śmiesznych, z celną socjologiczną obserwacją i sporo bardzo refleksyjnych, wyjątkowo zapadają w pamięć. Podszyte lekką groteską i oparem absurdu, jak w sumie cała rzeczywistość za PRL. Dużo warte i literacko i historycznie, lekkie w czytaniu. Zarzucić im można tylko niekiedy miejscowe przefajnowanie w stronę dowcipasu.

"Zbrodnie na Evereście" **** i półDobrze napisana reportersko - śledcza książka na temat komercyjnych wypraw na najwyższą górę. To co się tam wyprawia, to doprawdy w sporej części sodoma i gomora. Bardzo to przypomina gorączkę złota w kopalni Serra Pelada, którą sfotografował kiedyś Sebastiao Salgado - LINK. Reportaż o Evereście nie jest bynajmniej pisany w tonie taniej sensacji, wręcz przeciwnie, dokładny i wielostronny. Autor był na wyprawie i opisuje z detalami swoje przygotowania do niej, równolegle relacjonując wątki dwóch wspinaczy, którzy z najwyższego szczytu już nie powrócili poprowadzeni tam przez przewodników, ale już nie sprowadzeni na dół. Ogólnie-  komercja i wolna amerykanka w jednym. Kradzieże żywności i sprzętu, nawet tego który jest niezbędny do przeżycia są w bazie pod Everestem na porządku dziennym. Brak empatii jest na porządku dziennym zwłaszcza że, nie tak jak dawniej bywało, teraz nie ratuje się dobrze znanego sobie kolegę i towarzysza z którym się z niejednego pieca jadło, tylko na ogół zupełnie obcą osobę, związaną co najwyżej kontraktem zawierającym liczne wykluczenia. Dość to okropne i przejmujące.
Everest jest taką współczesną ziemią niczyją, na której prawa społeczne zostają chwilowo zawieszone i tylko od wewnętrznej siły wspinaczy zależy czy zostaną doniesione na szczyt i z powrotem. Wielu gubi je po drodze.
W książce dominuje klasyczna narracja amerykańskiej szkoły, zupełnie niepoetycka, może nie potrafiąca (tak jak polska szkoła) w jednym (zmyślonym) dialogu oddać istotę rzeczy, ale za to solidna, rzeczowa i osobista.




"Audyt" Jacek Hugo - Bader *****

Trochę wkurzający ten Hugo-Bader. Audyt to powrót do przeszłości. Ciekawy i krwisty. Reporter który nie tak dawno przemierzył Rosję wszerz, za pomocą samochodu UAZ 469 i wlazł pod Broad Peak żeby napisać poprzednie książki, tym razem patrzy na ojczyznę. Wraca do bohaterów swoich reportaży z początku lat dziewięćdziesiątych, odwiedza, wypytuje, sprawdza. Pokazuje przy tym Polskę nizin, od której wielu reporterów odwraca oczy (niektórzy reporterzy nawet tak tytułują swoje książki, he he). Wieś, upadłe PGR-y, bieda, szarpanina z życiem, miejskie zaułki, w które lepiej nie chodzić. Hugo-Bader tam poszedł, pogadał i dosadnie nam opowiedział. Nieliczne przykłady wyjść na prostą, karier i powodzenia. Liczne przykłady pójść na dno.
"Audyt", "Skucha" i "Refluks" mają być trylogią reportera, opisującą przemiany Polski od odzyskania niepodległości w 1989 do dzisiaj. "Refluks" jest w trakcie pisania, ale z pewnością go sobie kupię. I to pomimo zupełnego samooczadzenia Jacka Hugo-Badera, który pisze we wstępie do "Audytu": "Te historie są w zmarszczkach, kościach, pocie i wątrobach ludzi, których nie widzicie, którzy są dla was przezroczyści, na których nie zwracacie uwagi, bo kto zwraca uwagę na śmiecia leżącego na ulicy.
  No to ja wam ich pokażę, opowiem ich dzieje, a z tego opisu wyłoni się polska Atlantyda. Ruszajcie ze mną w drogę, którą ja już raz odbyłem dwadzieścia siedem, dwadzieścia pięć, dwadzieścia lat temu, a teraz jeszcze odkrywam, że ciąg dalszy tych historii jest dużo lepszy niż początek. I przekonacie się, że słowa z ostatniej kampanii wyborczej, że nasz kraj leży w gruzach, że jest z dykty, plastmasy i tektury, obrażają każdego z nas osobiście. Tak jak mnie." 
Nie wiem jak Hugo-Bader, napisawszy swoje reportaże, może tak twierdzić. Przeczą one tej tezie w całej rozciągłości, pokazują w licznych miejscach że państwo zawodziło i nadal zawodzi, poniewiera i olewa swoich obywateli. Wygląda na to, że Hugo-Bader swoich tekstów uważnie nie przeczytał.





"Skucha" Jacek Hugo - Bader ****

Bardzo wkurzający ten Hugo-Bader. Dziennikarskie prześledzenie losów solidarnościowych konspiratorów, dawnych kolegów i koleżanek z podziemia samego autora, który w konspirę był mocno zaangażowany. Przewija się tam multum osób, trzy znane szerzej - Michał Boni, Macej Zalewski, Marek / Ewa Hołuszko. Całość spisana emocjonalnie i w sporym chaosie, przeskakując od osoby do osoby, od wspomnienia do terazniejszości, od wygranych do przegranych i z powrotem. Jaki się wyłania z tego obraz? Poszczególne losy są w książce tak splecione narracyjnie, że bohaterem staje się de facto całe środowisko, co z resztą Hugo-Bader miał na celu. Jaki zatem obraz? Smutny. Smutny, pomimo wysiłków autora, który próbuje wydobyć z bohaterów pozytywne deklaracje, że "to wszystko miało wysoki sens" i "poszło nadspodziewanie dobrze". Sam autor wypowiada się tu raz jako naiwne dziecię historii, raz z wymuszonym przez odpowiedzi rozmówców cynizmem. Obraz środowiska konspiratorów pełen jest postaci przegranych, ciut zakłamanych, heroicznych i egotycznych. Widać, że charakter nadający się do spiskowania w czasie konfliktu nie do końca nadaje się na czasy pokoju, co z resztą można oglądać do dziś naocznie wśród ludzi nami rządzących. 
Dwa razy jakiś przełom prawdy niepudrowanej następuje w autorze - wtedy gdy odwiedza dawną, nieznaną sobie konspiratorkę ze starszego pokolenia, a ta szacowna i sympatyczna starsza pani wyrzuca go za drzwi słysząc że jest z "Gazety Wyborczej" i drugi raz, gdy z nagłą frustracją czyni wyrzuty Michałowi Boniemu: 
"Nie umiem Michale, wytłumaczyć w prostych słowach mojej mamie, dlaczego jej sąsiad przez płot, jakiś emerytowany notabl komunistyczny, średniego z resztą szczebla, do tego z frontu gospodarczego, żyje jak pączek w maśle, co parę lat zmienia auto na nowe, a mama klepie biedę ze swojej nauczycielskiej, minimalnej emerytury, więc do osiemdziesiątego roku życia musi pracować, ciągle dorabiać. Z tym jest coś nie tak. Coś ze sprawiedliwością nawaliło. My nawaliliśmy! Ja jako dziennikarz, a ty jako związkowiec i urzędnik państwowy.(...) Dlaczego po upadku komunizmu winowajcy nie zapłacili? Dlaczego nie ponoszą kosztów, nie płacą rachunków? Dlaczego zachowują przywileje?!"
Co na to Boni? Miga się i wyślizguje. Zbywa.
Czy wobec tych samooskarżeń, zadziwiająco wpisujących się w narrację prawicową, nie jest dla Hugo-Badera jasne dlaczego został wyrzucony przez sympatyczną starszą panią z mieszkania na klatkę schodową? Jakoś nie staje się to jasne w wywodzie tej książki.
Te i inne zarzuty, niezwykle celnie postawił w wywiadzie z Hugo-Baderem Jacek Stachowski, jest to niesamowity dość wywiad: https://kulturaliberalna.pl/2016/05/17/jacek-hugo-bader-wywiad-jestem-proktologiem/
Ta książka jest zbyt nerwowa, chaotyczna, zbyt wiele srok łapie za ogon. Niemniej jest warta przeczytania, bo oprócz ciekawych faktów i biografii zawartych wewnątrz jest przy okazji, między wierszami, niezamierzoną wiwisekcją autora. 


Fabrykant
zaczytany

Polecam na SNG Kultura moją recenzję "Mission Impossible Fallout": LINK



2 komentarze:

  1. Ciekawe zestawienie, jedną z tych książek niestety tylko przeczytałam. Moja ulubioną jest "Mały Książę". Jak tylko w liceum miałam ją okazję przeczytać tak do dziś wielbię jej treść.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.