To jest wpis z serii Projekt Okrążenia Łodzi, w którym krążymy sobie wokół stacji Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej. Generalnie kręćka można dostać, mówię wam. Jak to w Łodzi.
Ja wiem co tu jest. Tu nic nie ma
(cytat). No nie- jest jedna znacząca, przepotężna rzecz w pobliżu-
ZUS. Tam czyhają nasze emerytury. Albo nie. Nie wiadomo.
Z tyłu czai się ZUS. (Sigma 90 Macro + Canon 5D- f/2,8, -0.33 EV) |
Natomiast skoro do emerytury daleko, to trzeba niestety pojechać też dość daleko od stacji Łódź Żabieniec, żeby obejrzeć coś ciekawego, a nie tylko Teofiów Przemysłowy i bloki z lat 70-tych. Ale da się. Obierzemy kierunek północny.
(...) Stanął chłop pośrodku pola
Splunął, odbił się mocno.
Przeleciał koło kościoła
Poleciał w stronę północną. (cytat).
Właściwie odległość do kolejnego
przystanku ŁKA (Łódź Radogoszcz Zachód- 3,8 km) można by z
przyjemnością pokonać rowerem, ponieważ na tym odcinku zahaczamy
o przestrzeń gdzie formalne miasto przenika się z wsią. Tutaj
napotkamy ślady dawnych podłódzkich folwarków, a także spędzimy
przyjemny czas w wiejskich ostępach, wśród działek oraz użytków
ekologicznych. Już kilometr od dworca Żabieniec opuścimy asfalt na
rzecz ulic gruntowych. Wszystko to w ścisłych granicach Łodzi.
I właśnie w te najbliższe leśne
ostępy kryją jedną skromną, acz intrygującą tajemnicę, dla
której warto wystawić rower na peron dworca Łódź Żabieniec.
Właściwie ciężko będzie nazwać to
zwiedzaniem zabytku.
To będzie taki ciekawy spacer po
lesie.
W ogóle po stacji Łódź Żabieniec
nie spodziewajcie się jakichś fajerwerków. To bardziej podróż w
zamierzchłą przestrzeń, kiedy miasta tu wcale nie było, niż
jakieś zabytki.
Po drodze na północ możemy zobaczyć sobie dość malowniczy wagon techniczny, stojący (zdaje się że po wieczne czasy) na bocznicy w pobliżu dworca- za wiaduktem.
Z dworca Żabieniec zasuwamy ulicą Brukową, przysłowiową łódzką ulicą „hurtową”,
z samymi hurtowniami i składami stali, węgla i blachodachówki.
Kiedyś tu basen był nawet, w miejscu tych hurtowni- jeszcze w
latach 90-tych. Kiedyś to były czasy...
„(…) chcę cofnąć się w przeszłość, wiesz. Patrz, tutaj często
chodziliśmy na sanki, w weekendy i dzień powszedni;
tam, gdzie teraz banki i skład mebli.
A było tak wspaniale. Tak tęsknię za tym,
i nawet jak się załamałem na koloniach karate,
i jak na imprezie wyrzygałem pierwsze wino.
Czas mierzę od tamtych praktyk, dawno to było,
do wyblakłych z całego serca śmieję się zdjęć i
czuję dziwny niesmak. Dziećmi
gdy byliśmy, niepełnoletni, świat był piękny,
dziś to śmietnik niespełnionych obietnic.”
Afrokolektyw „Paranoja na bloku”
Mało tu przechodniów, czy w weekendy
czy dzień powszedni. Ulica Brukowa wyprowadza nas kilometr dalej
poza asfaltową cywilizację, i gdy miniemy bocznicę kolejową
prowadzącą do elektrociepłowni (całkiem malowniczy wąwóz)
wjeżdżamy w las.
I nie zauważylibyśmy absolutnie nic
ciekawego w tym lesie. Las jak las. Ale zdwajamy uwagę naprzeciwko małego domu
wśród lasu, pod numerem 83.
Zdwajamy, zdwajamy.
Drzewa, krzaczory, mrocznie, pusto. Ale
coś majaczy między pniami.
Zrujnowany cmentarz ewangelicki.
Resztki cmentarza, ledwo widoczne.
Trzeba wejść głębiej w las, żeby go w ogóle dostrzec.
Bardzo nieliczne, pochylone nagrobki,
trudne do odcyfrowania napisy gotykiem. Krawężniki ledwo wystające
spod darni markują dawne alejki- całkiem duży obszar- 50 na 80
metrów. Kilkadziesiąt lat temu był tutaj niski mur i brama
wejściowa, dzisiaj nie pozostał po nich nawet ślad.
Gałęzie i zwalone drzewa plączą się
pod butami. Przekraczam jakąś leżącą kłodę, robię zdjęcia
przekrzywionego pomnika. Dopiero potem, odwracam się i orientuję-
leżąca kłoda to krzyż...
Kiedy spojrzymy na dokładniejsze mapy
województwa, takie w skali 1:75000, ze zdziwieniem skonstatujemy, że
na obszarze od Łodzi, aż do Kłodawy (ok 50 km) istnieją dosłownie
tysiące ewangelickich cmentarzy! W każdej wsi i każdym miasteczku.
To pozostałość po niemieckich osadnikach, którzy budowali miasto
i region od XVIII wieku, krzewiąc kulturę upraw i rozwijając
przemysł. Żeby daleko nie szukać- ja też jestem reliktem
niemieckich osadników, w odległym już pokoleniu.
Niemieccy osadnicy zaczęli tu
przyjeżdżać od czasu drugiego rozbioru, czyli 1793 roku, kiedy
nagle Polska nam się skończyła (cytat) i nastały tutaj Prusy
Południowe. Rząd pruski bardzo ochoczo i wte pędy znacjonalizował
wszystkie majątki kościelne (a była ich olbrzymia ilość),
tworząc własność państwową. Mając na celu zniemczenie nowych
obszarów władze zaborcze zaczęły mocno promować osadnictwo w
Prusach Południowych wśród chłopów i rzemieślników. Bonusy
były naprawdę niezłe- oferowano sześcioletnie zwolnienie z
podatków, zwolnienie ze służby wojskowej (w militarnych Prusach!),
bezpłatne materiały na budowę domów i bezcłowy przywóz
inwentarza i działkę w wieczystą dzierżawę. Sam bym się skusił.
Przez 13 lat okresu „Prus Południowych” przyjechało w okolice
łódzkie aż 180 tysięcy osadników, z czego połowa osiedliła się
w miastach a połowa na wsiach.
Niemcy/ Prusacy przyjeżdżający tu z
dalekich landów- Pomorza, Brandenburgii, Śląska, Saksonii,
Nadrenii mieli wiele atutów- przede wszystkim znali się doskonale
na nowoczesnych metodach uprawiania ziemi, a jako rzemieślnicy-
mieli wysoką wiedzę techniczną. Bardzo się to przyczyniło do
wzrostu wydajności rolniczej i przemysłowej.
Nazywani byli przez tutejszych
„olędrami”, ze względu na pierwszych osadników na ziemiach
polskich, którzy byli emigrantami z Flandrii i Fryzji i także- jak
i Niemcy- wyznawali inną niż katolicka wiarę.
Wszyscy ci przybysze byli specjalistami
od osadnictwa i roli na terenach podmokłych. Okolice Łodzi słynęły
z rzeczek i mokradeł (trochę ich spotkamy na naszej wycieczce) i
dzięki rzeczkom zbudowały później swoją potęgę przemysłową.
Z tych to właśnie względów osadnicy
z Zachodu byli nadal chętnie przyjmowani po 1815 roku, gdy łódzkie
przeszło pod zabór rosyjski. Ba, nawet polscy właściciele ziemscy
sprowadzali na własną rękę chłopów z Niemiec obdarowując ich
licznymi przywilejami, a w zamian za to uzyskując wysoko
kwalifikowaną siłę pracowniczą. Zezwalano także na dużą
autonomię osadników- wybieranie własnych sołtysów i budowanie
szkół i kościołów. No i cmentarzy. To właściwie ostatnie
relikty, jakie zostały po osadnictwie niemieckim (oprócz
spotykanych często nazwisk). Większość dawnych Niemców wtopiła
się i spolonizowała, a część bardziej germańska wyemigrowała,
najpóźniej po II Wojnie Światowej.
(Sigma 24 Macro + Canon 5D - f/2,8, -1 EV, filtr pomarańczowy) |
Cmentarz na Żabieńcu pochodzi z końca
XVIII wieku, ostatnie pochówki odbywały się tu jeszcze 60 lat
temu, wtedy jeszcze otaczał go solidny mur z kutą bramą. Pewnie
niedługo czas całkiem rozmyje go w nicość. Zostanie jako symbol
na mapie.
Dalej proszę Państwa mamy taką alternatywę- wrócić na stację Łódź Żabieniec, uznając że nie
ma tu już więcej nic ciekawego, albo zagłębić się w to nic
ciekawego, bo spora część tego nic ciekawego jest dość
przyjemna, zwłaszcza na rowerową przejażdżkę.
Jak wspomnieliśmy- tutaj miasto Łódź
przestaje być takie prawdziwe i przenika się z autentyczną wsią i
jej reliktami, niektóre pewnie pamiętają XIX czy nawet XVIII wiek,
choć raczej bardziej liczy się tu wiejski nastrój i pejzaż niż
historyczne monumenty.
Ulicą Brukową można dojechać do
prawdziwej wiochy. Przy odrobinie wysilenia wyobraźni możemy się
tu poczuć jak sto pięćdziesiąt lat temu, za „olędrów”.
Brukowa, której bruk zanikł już
dawno temu, doprowadzi nas do jednego z bardziej dramatycznych styków
wsi i miasta- ulicy Liściastej, która po jednej stronie ma zabudowę
wiejską jak za Cara Aleksandra (ostatecznie tu zabór rosyjski był),
a po drugiej stronie- szeregówki z lat 90-tych.
Skręcając w Liściastą w lewo, na zachód, przekroczymy za chwilę tory kolei „Kaliskiej” po których latają nasze pociągi ŁKA – z pewnością usłyszycie ich kilkukrotne, niosące się daleko charakterystyczne trąbienie, z jakim witają wszystkie przejazdy kolejowe na trasie. Ten na ulicy Liściastej, nie dość że jeden z nielicznych niestrzeżonych, to jeszcze jeden z ostatnich z pierwotną nawierzchnią z bruku (choć słabo widoczną z powodu naniesionego gruntu z gruntowej drogi).
Prawie jak na wsi... |
...ale wystarczy zmienić nieco kadr |
Skręcając w Liściastą w lewo, na zachód, przekroczymy za chwilę tory kolei „Kaliskiej” po których latają nasze pociągi ŁKA – z pewnością usłyszycie ich kilkukrotne, niosące się daleko charakterystyczne trąbienie, z jakim witają wszystkie przejazdy kolejowe na trasie. Ten na ulicy Liściastej, nie dość że jeden z nielicznych niestrzeżonych, to jeszcze jeden z ostatnich z pierwotną nawierzchnią z bruku (choć słabo widoczną z powodu naniesionego gruntu z gruntowej drogi).
Tuż przed przejazdem- dzikie krzaczory
i rzeczka- „Użytek Ekologiczny Olsy na Żabieńcu”. Zupełnie
jak na wsi. Co to w ogóle są te „olsy”?
„Las
olchowy (olszowy) porastający bagienne siedliska, o okresowo wysokim
poziomie wody stojącej i różnej żyzności. Ma zwykle
charakterystyczną kępową strukturę runa- na kępach wokół szyi
korzeniowej olszy rosną gatunki borowe, w dolinkach przynajmniej
okresowo wypełnianych wodą -rośliny bagienne.
Olsy są zazwyczaj trudno dostępne,
głównie ze względu na podmokły grunt. Poziom wody sięga od kilku
do kilkudziesięciu centymetrów. Są to najczęściej wody stojące,
rzadziej wolno płynące.”- mówi Wikipedia.
Aaa, to olszynka, znaczy się! Trzeba
było tak od razu mówić. Olszynka Niegrochowska. Żabieniecka.
Gruntowa ulica
Liściasta biegnie wzdłuż rzeczki Sokołówki, tej samej którą
spotkaliśmy kiedyś w postaci stawów w Parku Julianowskim w odcinku
o Arturówku- LINK.
Tutaj, także
napotkamy stawy- w pierwszym łowią nawet czasem ryby, drugi jest
niedawno odremontowanym zbiornikiem retencyjnym Żabieniec. Za nim
Sokołówka nabiera cech już zupełnie wiejskiej rzeczki. Zawsze
przypuszczałem, że w miejscu spiętrzenia zbiornika Żabieniec stał
kiedyś młyn- anturaż na to wskazuje. Szperam w internecie- i
rzeczywiście, stał młyn zwany Pabianka (niedaleko jest ulica o
tej nazwie) z dużym stawem -w tym samym miejscu co dzisiejszy
zbiornik retencyjny. Ale nie pozostał po młynie żaden ślad,
oprócz charakterystycznego obniżenia terenu i drzew.
(Sigma 90 Macro + Canon 5D- f/2,8, -0.33 EV, filtr czerwony) |
(Sigma 90 Macro + Canon 5D- f/2,8, filtr czerwony) |
Musiał stać
młyn, myślałem sobie, bo jakieś sto metrów na północ od stawu,
przy ulicy Liściastej jeszcze z dziesięć lat temu w krzaczorach
było widać ruiny pałacyku- willi. Majątek był znaczy się. Swego
czasu się tam buszowało. Teraz nie został ani kamień na kamieniu.
Kamień na kamieniu, na kamieniu
kamień
A na tym kamieniu jeszcze jeden kamień
A na tym kamieniu jeszcze jeden kamień
piosenka
ludowa
Za to dalsze prawdziwe mokradła i
olszynki można oglądać przy Liściastej na północ od zbiornika
Żabieniec. Wszędzie mokro, bagiennie, wodniście. Jakiś olęder by
się tu przydał, albo Kurdlandczyk.
„Błoto, mokradła, trzęsawiska,
chlupiące wykroty, gnilne wyziewy, bańki gazów, sinobure mgły,
drapiące w gardle- oto czym jest miejsce mojego kudlandzkiego
lądowania, oto gdzie zaleciałem po 249 latach, jak wskazuje
licznik. (…) Kiedy zszedłem pierwszy raz po trapie omal nie
utonąłem w błocku, bo roziskrzony wilgocią dywan traw okazał się
kożuchem topieli. Czegoś tak spaskudzonego jak rufa mojej rakiety
chyba jeszcze nie widziałem. O rozbiciu obozowiska nie ma mowy.
Muszę chyba sporządzić sobie jakąś pirogę, a najlepiej wziąć
wodno- błotne narty. (...)
Rakieta zagłębia się powolutku w
mazi. Obliczyłem, że z dziobem pogrąży się w ciągu tygodnia.
Muszę rozpocząć przyspieszoną eksplorację. Ale jak ją
przyspieszyć w takich warunkach?”
Stanisław Lem „Wizja Lokalna
No, z tymi mokradłami na Żabieńcu to
nie jest tak źle- nawet ładne i nie tak głębokie. Nie trzeba
przyspieszać eksploracji.
Co do majątków ziemskich-
najróżniejsze ślady chałup można po drodze zoczyć. Są też
szklarnie.
„(…) Po co słuchać profesora
o powstaniach i zaborach
w mojej głosie świta dziś
złota, chociaż płytka myśl:
o powstaniach i zaborach
w mojej głosie świta dziś
złota, chociaż płytka myśl:
A ja sobie wybuduję szklarnięęęęę
Szklarnię albo dwie!
Wakacje spędzę w Soczi, w Warnie
Albo w NRD.
(…)
więc podziękujmy Żeromskiemu
za "Przedwiośnia" tom
za to, że pierwszy sto lat temu
wyśnił szklany dom „
za "Przedwiośnia" tom
za to, że pierwszy sto lat temu
wyśnił szklany dom „
Kabaret Tey.
(Sigma 90 Macro + Canon 5D- f/2,8, -0.67 EV, filtr czerwony) |
(Sigma 90 Macro + Canon 5D- f/2,8) |
(Sigma 90 Macro + Canon 5D- f/2,8, -0.67 EV, filtr zielony) |
Rzeczka, stawy,
olsy. Kury, kaczki, drób, droga na Ostrołękę (cytat). Ale nie
wiem czy wiecie w jakiej jesteście dzielnicy, rozanieleni szumem
drzew? Otóż znajdujecie się właśnie na Teofilowie Przemysłowym.
Nawet tabliczki z nazwami ulic to głoszą. Trochę trudno uwierzyć.
No i znów, proszę
Państwa macie następną alternatywę- możecie ruszyć dalej na północ
ulicą Krajową, w kierunku następnego wpisu na bloga, czyli stacji
Radogoszcz Zachód (jeszcze nie napisany, ale pisze się), lub wrócić
pętlą na nasz Żabieniec, przez mało turystyczne tereny. Co
wybieracie?
Jeżeli decydujecie
się na pętlę do dworca Łódź Żabieniec to teraz z tej sielsko
olęderskiej wsi będziemy musieli wrócić do naszego punktu wyjścia
i to brutalnie. Przez swojskie leksykalnie ulice Kieratową i Żeńców,
do brutalnej ulicy Traktorowej, która od razu samą nazwą zwiastuje
straszliwą industrializację. Wrażliwe na piękno krajobrazu
persony proszone są o przemieszczanie się z zamkniętymi oczami, a
tych najbardziej wrażliwych skierujemy w drogę powrotną wzdłuż
torów kolei kaliskiej, gruntowymi drogami lecącymi na tyłach
Teofilowa Przemysłowego. Tylko pamiętajcie: Nie wolno tam przejść
przez tory na wysokości ulicy Świętej Teresy! Głoszą to wyraźnie
tabliczki przy dogodnie wybetonowanym chodniku, który stanowi
najkrótszą drogę powrotną na dworzec Żabieniec. Nikogo nie
namawiamy, broń boże! Natomiast namawiamy aby jednak zahaczyć o
tereny Teofilowa Przemysłowego, najprawdopodobniej najbardziej
nieurokliwej dzielnicy Łodzi.
Zawsze coś musi
być najbardziej.
(Sigma 90 Macro + Canon 5D- f/2,8, -0.33 EV, filtr zielony) |
(Sigma 24 Macro + Canon 5D- f/2,8, -0.33 EV, filtr czerwony) |
(Sigma 24 Macro + Canon 5D- f/7,1, -0.33 EV, filtr czerwony) |
Teofilów
przemysłowy nie nadaje się do zwiedzania przez normalnych turystów,
ale kto nienormalny- może wytropić tu różne kurioza, związane
głównie z bocznicami kolejowymi jakie przecinają cały obszar na
północny zachód od dworca Żabieniec. Nikt już ich nie używa.
Ale są i przecinają, gdzieniegdzie biegną w malowniczych wąwozach,
czasem kończą się bramami.
Cały Teofilów
Przemysłowy znowu zawdzięczamy Niemcom. Ci Niemcy wszędzie wlezą,
a to do Rumunii (tych już zwiedzaliśmy- LINK), a to do Paryża, a to do Łodzi. No i właśnie ci co wleźli do
Łodzi w 1939-tym, wymordowali tu trochę ludzi i zmienili nazwę
miasta na Litzmanstadt rzucili nam także pomysł dzielnicę
przemysłową.
Niemcy
w ogóle mieli szerokie plany. Litzmanstadt, dawna Łódź miała
stać się wzorcowym niemieckim miastem. Jak pamiętamy- na życzenie
niemieckiej mniejszości została przyłączona bezpośrednio do
Rzeszy, a nie Generalnej Guberni. Owa mniejszość triumfalnie
zresztą, z kwiatami, słodyczami i papierosami witała Wehrmacht
wkraczający wieczorem 8 września do miasta od strony zachodu i
południa (nie dziwię się wcale tej euforii).
Co
zrobić z nieniemiecką większością- to było wiadome już od
dawna- zabić, lub przekształcić w podludzi. Natomiast samo miasto
miało zostać miastem idealnym- marzeniem każdego niemieckiego
„osadnika”, na którego masowy napływ liczono.
Już
w styczniu 1940 roku zaczęto realizować bogaty plan, który miał
sprawić osiągnięcie tego celu. Przede wszystkim Łódź/
Litzmanstadt znacznie powiększono. Do czasów II Wojny granice
miasta wyznaczła ta właśnie kolejowa obwodnica, po której
poruszamy się na Fotodinozie pociągami ŁKA. Hitlerowcy przyłączyli
do niej liczne dzielnice- Radogoszcz, Rudę Pabianicką, Nowe Rokicie
i Chojny Zatorze, powiększając tereny miejskie z 58 do 200 km
kwadratowych.
W
1941 roku był już opracowany szczegółowy plan przebudowy,
zakładający wyburzanie sporej części śródmieścia, przebicie
licznych szerokich arterii, a na obrzeżach- budowę nowych dzielnic
mieszkaniowych. Zrealizowano je na Stokach, o których pisało się
we wpisie o Stacji Łódź Stoki- LINK,
ale także na Radogoszczu i Bałutach (osiedle Berlinek). Bałuty,
przed wojną najbiedniejsza, najbardziej zapyziała i przeludniona
dzielnica żydowska, miały stać się teraz dzielnicą willową.
Bałuty
i Chojny to naród spokojny (cytat,
ale chyba powojenny).
Niemcy
adaptowali do swych planów także polskie pomysły na rozwój
miasta- między innymi projekty wodociągów i kanalizacji (opisane w
powyżej zalinkowanym wpisie o Stokach), projekty stacji towarowej
Olechów (miała być największa w Europie), a także wybetonowali
pas startowy lotniska Lublinek, na którym dzisiaj lądują Ryanairy.
Planowali rozwój sieci tramwajów i kolei.
Losy
wojenne nie pozwoliły im dokończyć dzieła. Ładne dzielnice
mieszkaniowe na obrzeżach do dziś cieszą oko, a dziury po
wyburzeniach do dziś szpecą śródmieście.
Szeroki
plan na zbudowanie nowego Litzmanstadt wymagał według Niemców
całkowitego usunięcia przemysłu z centrum miasta. Oglądając
stojące do dziś setki XIX wiecznych budynków fabrycznych w
śródmieściu możemy ocenić zakres planowanej przebudowy. Chcieli
po prostu zlikwidować miasto i postawić je od nowa.
Nową
dzielnicę przemysłową zaplanowano na zachodzie Łodzi. Tylko
zabrakło im czasu na zrealizowanie tego planu. Dokonano tego po
wojnie, za socjalizmu- to właśnie Teofilów Przemysłowy.
Nie
ma tu zbyt wiele uroku. Ale zdarzają się uderzające kontrasty,
kiedy stare, przedwojenne zapewne, bieda domki z przedmieść stoją
wciśnięte pomiędzy molochy wielkiego przemysłu.
Jak to na Teofilowie Przemysłowym- wychodzisz z domu, a tu cię pociąg przejeżdża. |
Kilka razy krążyłem po Teofilowie Przemysłowym,
mając nadzieję że znajdę tutaj coś.
-A co tropisz? – zapytał Prosiaczek.
-Coś, coś, coś – odparł tajemniczo Puchatek.
-A co, co, co? – spytał Prosiaczek podchodząc bliżej.(…)
-Będę musiał trochę poczekać, aż to coś wytropię, i wtedy się dowiem.
No i znalazłem. Jest willa przy ulicy Teofilowskiej, w lesie przy bocznicy kolejowej. Zrujnowana, ale niezła, z fachwerkiem, jak się fachowo określa mur pruski. Znaczy się warto było zahaczyć o ten Przemysłowy. Czy wam się opłaca? Nie wiem. I nikt nie wie w całym lesie (cytat). Zależy czy jesteście wariatami.
Tuż obok willi. |
Z
tego całego Teofilowa Przemysłowego najbardziej chyba podobają mi
się owe fabryczne linie kolejowe, zdechłe, zarośnięte, choć
opatrzone różnymi groźnymi i zabraniającymi napisami, które
pewnie do niczego się już nikomu nie przydadzą.
Lubię
tory kolejowe. Ładnie wychodzą na zdjęciach. No i są bądź co
bądź pretekstem do pisania kolejnych części Projektu Okrążenia
Łodzi.
Czas na nas. Słychać już trąbienie
pociągu ŁKA.
Fabrykant
Ukazały się dotąd następujące odcinki Projektu Okrążenia Łodzi -
Olechów:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-od…
Arturówek:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11a…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11b…
Marysin:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-1-s…
Stoki
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-2-s…
Widzew (na niepoważnie)
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-3a-…
Żabieniec
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-8-s…
Radogoszcz Zachód
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
Karolew
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
Jeszcze dużo roboty przede mną, ale nie poddajemy się.
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-od…
Arturówek:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11a…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11b…
Marysin:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-1-s…
Stoki
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-2-s…
Widzew (na niepoważnie)
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-3a-…
Żabieniec
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-8-s…
Radogoszcz Zachód
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
Karolew
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
Jeszcze dużo roboty przede mną, ale nie poddajemy się.
Kto chce pomóc - proszę o udostępnianie. Dziękuję!
P.S. Jak zwykle przy Projekcie Okrążenia- Wszystkie zdjęcia robione obiektywami Sigma AF 24/2,8 Super Wide Macro- LINK i AF 90/2,8 Macro -LINK. zdjęcia z ramką mają powiększony kontrast i ostrość, te bez ramki są tylko zmniejszone.
P.S.II: Polecamy się na Fejsiku:
https://www.facebook.com/fotodinoza/
Źródła i źródełka:
Moim zdaniem aktualnie najbardziej ważna w motoryzacji jest ekonomiczność danego pojazdu. Producenci prześcigają się w nowinkach technologicznych często zapominająć o redukcji spalania auta, a potem celowo fałszują wyniki spalania. Przykładem dość głośnym był w ostatnich latach Volkswagen. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy pijesz do artykułu? Może komentarz nie trafił tam gdzie trzeba? Pozdrowienia
Usuńistotnie, dzisiaj środa [cytat] ;-)
UsuńŚwietnie się czyta te opowieści. Wspaniałe źródło wiadomości o "zagranicy" ;)
OdpowiedzUsuńTylko jedna uwaga: alternatywa może być jedna a dwie to ew. możliwości.
Racja! Dzięki!
Usuńnie prawda! od dawna wiadomo, ze alternatywy moga byc 4 :)
Usuńfajne jak zwykle :) tylko za malo tej czesci dla "nienormalnych". bardzo lubie ogladac zdjecia opuszczonych ruin, maszyn, samochodow itp, a najfajniej to tam polazic samemu :)
OdpowiedzUsuńSęk w tym, że te na Teofilowie nie mają zbyt wiele uroku. Taka tam przemysłówka socjalistyczna. Też lubię fabryczne klimaty, ale dobrze żeby chociaż z cegły były. Albo jakieś wielkie. Wtedy jest fajnie. A tam same badziewne hurtownie i składy DHL. Jak jescze działała tam rozlewnia Coli, to bardzo malownicze były hałdy czerwonych skrzynek. Można je jeszcze zobaczyć na Google Street View, bodajże przy ul. Chłopskiej, zostały po dawnych czasach...
UsuńBardzo fajny wpis. Jeżdżę sobie po okolicy czasem rowerem, ale to już w miejscach, gdzie nawet drogi gruntowe zarosły. I natykam się na cmentarze ewangelickie - strasznie ciężki klimat. Jeżeli w środku pola jest kępa drzew, bluszczu oraz bzu - to bankowo był tam cmentarz. Po ogrodzeniu, pomnikach zwykle śladu nie ma. Ksiądz natomiast w mojej okolicy doskonale wykorzystał sytuację z 10 lat temu wycinając również dęby cmentarne na ławki kościelne - co będą się marnować...
OdpowiedzUsuńKsiądz w sąsiadującej parafii Opatówek natomiast zaorał i wyrównał przyległy zabytkowy cmentarz ewangelicki, żeby zrobić miejsce dla nowych katolickich duszyczek. W sąsiednim Dębe taki cmentarz jest obecnie dewastowany przez okoliczną ludność - doskonale widoczna z drogi kupa gruzu... Ot, taki mamy klimat wiary w naszym kraju - że też się swego Boga nie boją ci ludzie...
Taki mamy klimat, ale taki jest los wszystkich cmentarzy- zostają zapomniane i znikają. To tylko kwestia czasu. Albo zdziczenia obyczajów. Ponieważ widziałem na własne oczy zdewastowane i zrabowane barokowe groby (polskiej szlachty) na Ukrainie, z rozbebeszonymi trumnami i szkieletami wyciągniętymi na wierzch- nic mnie już w materii zdziczenia nie zdziwi. A ponieważ w ostatnich wpisach (o Ciechocinku) stwierdziło się, wraz z komentującymi, że Polska leży okrakiem między Wschodem a Zachodem- to zaorywanie cudzych cmentarzy wydaje mi się nawet naturalne.
UsuńDziękuję za miłe słowa.
Cześć, też się kiedyś zastanawiałem jak to było na przecięciu linii tramwajowej z kolejową. Sam jestem zdecydowanie za młody by to pamiętać, ale wujek mi opowiadał, że do momentu wybudowania wiaduktu na ulicy Aleksandrowskiej, tramwaje przez linię kolejową były przeciągane ciągnikami.
OdpowiedzUsuń