Umiejętność
zrobienia dobrego zdjęcia to połowa sukcesu. Umiejętność
wybrania odpowiedniego zdjęcia spośród setek zrobionych- to druga
połowa.
Album reportaży fotograficznych „Workers” Sebastiao Salgado powstawał wiele lat, w różnych
częściach świata. To dla mnie moralitet o godności człowieka, o
pracy, memento dla sytego świata.
A Salgado
jest poetą. Jeżeli istnieje coś takiego jak poezja fotografii- to
właśnie jego zdjęcia. Potrafi stworzyć wiersz z rzeczy całkiem
przyziemnych. Potrafi stworzyć dzieła mistyczne.
To
zdjęcie trudne do analizy.
Działa
na widza całościowym, emocjonalnym obrazem.
Na
pierwszy rzut oka panuje w kadrze nieopisany chaos, szum. Ten obraz
emanuje egzotyką- takiego entourage'u nie widzieliśmy
prawdopodobnie nigdy na żywo, trudno zgadnąć co tak naprawdę
odbywa się na stromych zboczach. Widzimy natomiast centralną postać
robotnika opartego o słup, która nadaje silną wymowę całemu
zdjęciu.
Zmęczenie.
Cierpienie. To widzimy.
Co
jeszcze?
Zdjęcie
ma nietypową, nieco niepokojącą perspektywę- patrzymy w dół,
nie widząc horyzontu. Fotografowane wzgórze z kłębiącymi się
postaciami ludzkimi swoim ukształtowaniem nadaje zdjęciu kolejne
plany..
Ubrania
robotników mają w sobie coś archaicznego, zdjęcie jest przez to
zawieszone w czasie przeszłym. Jakby mogło być równie dobrze
zrobione w XIX wieku. A może jeszcze dawniej?
Może
jednak gdzieś widzieliśmy podobne sceny.
Mnie
nasuwają się następujący kadr, który kiedyś się oglądało:
Droga krzyżowa, Pieter Bruegel 1564r.
(tu można poczytać o Drodze Krzyżowej Bruegla:
Być
może jakieś maniactwo nakazuje mi poszukiwać analogii pomiędzy
tymi obrazami i szukać nieistniejących (zapewne) wątków.
Te
obrazy są jakby o tym samym, ale też są swoim przeciwieństwem.
U
Brueghla- mamy cierpienie Jezusa, niedostrzegalne dla otaczających
tłumów, ale ze współczującą Matką Boską na pierwszym planie.
U
Salgado- cierpienie robotnika, na którego nie patrzy żadna z
otaczających go licznych postaci.
U
Brueghla- mamy drogę ku wieczności, drogę ku Golgocie, ale też
drogę ku niebu/ Niebu, wyraźnie rysującemu się ponad linią
horyzontu.
U
Salgado- to co nas otacza na zdjęciu to dla mnie symboliczne Piekło.
Dół.
Nie
widać horyzontu, jakby nie było tu żadnej nadziei.
Na
obydwu obrazach, musimy wytężyć wzrok by dostrzec obraz krzyża.
Ale jest. U Salgado- niemal odwrócony.
A
więc Piekło.
Żeby
dowiedzieć się więcej, musimy poznać kontekst zdjęcia- zostało
zrobione nie tak bardzo dawno. W 1979 roku.
W
styczniu 1979 w Brazylii, w środku amazońskiej dziczy pewien farmer
odkrył grudki złota w małej rzece na swojej posiadłości.
Wynajęty geolog potwierdził że jego działka leży nad jednym z
największych światowych złóż. W ciągu tygodnia rozpętała się
gorączka złota w skali masakrycznej- na miejsce odkrycia przybyło
10.000 samozwańczych poszukiwaczy, którzy opanowali działkę
farmera i następnych 12 tysięcy, którzy osiedli w pobliżu. Należy
przy tym zauważyć że miejsce owo znajdowało się w środku
nicości, więc żeby tam dotrzeć poszukiwacze płacili bajońskie
kwoty za podwózkę do najbliższej wioski. Stamtąd należało
podążyć piechotą jeszcze następne 15km.
Powstał
gigantyczny obóz, zbudowany z tego co przyniesiono na grzbiecie-
namiotów, schronów, bud z byle czego. W czasie eksploatacji złoża
przewinęło się tam około 100000 ludzi. Wydzielono działki dla
poszczególnych kopaczy- w rozmiarach 2x3m, w roku 1980 było 4000
takich działek. Nastąpiły liczne konflikty pomiędzy właścicielami
terenu a poszukiwaczami. Ceny sprzedawanej tam żywności i wody
przebiły wszystko, w związku z perspektywą szybkiego bogactwa-
litr wody kosztował ówcześnie 3$ (dzisiejsze 8,5$). Na koniec
kontrolę musiało przejąć brazylijska armia. Wojsko zabroniło na
terenie dotychczasowej kopalni sprzedawania alkoholu i prostytucji, w
związku z tym w pobliżu powstało drugie namiotowo- slumsowe miasto
ze sklepami i burdelami, do którego ściągnęły masowo nieletnie
prostytutki. Miasteczko to było znane z 60 do 80-ciu morderstw jakie
miały tu miejsce każdego miesiąca.
Piekło,
piekło, prawdziwe piekło.
Piekło
chciwości- jeśli mamy być dokładni.
W
każdym z nas odkładają się klisze widzianych dawniej obrazów,
schematy jakie nadaje umysłowi kultura. Czy zdjęcie Salgado to
świadoma kompozycja mająca być polemiką z „Golgotą” Breughla?
Wątpię. Myślę że to tylko moja projekcja. Salgado po prostu
potrafił wybrać odpowiedni kadr (zapewne z setek innych zrobionych)
który zadziałał na jego podświadomość drobnymi symbolami jakie
zawierał- wydał mu się znaczący.
I
taki właśnie jest. Bez wątpienia.
Chciałoby
się żeby takie było każde zdjęcie.
Fabrykant
z www.fabrykaslubow.pl
Źródła:
No kurde. To żeś mie Pan oczy otworzył... Ale zdjęcie absolutne miszczostwo, wlepiam głazy już od pół godziny i przestać nie mogę. I analogia do obrazu Breughla, też trafna. Skąd Pan te zdjęcia wynajdujesz? Zresztą wolę nie wiedzieć. Dawaj Pan więcej takich perełek, gdyż czuję że wzbogaca mnie to bardzo...
OdpowiedzUsuńTo jest tak. Cuś tam się kołacze o jakimś zdjęciu, potem się drąży, internet jest dobry do drążenia, a potem się skojarza, że coś przypomina. No i jest. Cieszę się, że wzbogaca. Mnie blog zubaża nieco, bo zamiast coś dobrego czytać- piszę. Ale cóż. Koszta muszą być.
UsuńZubaża, nie zubaża, teraz to już nie ma przeproś. Pisać i już. Treści dostarczać, bo jak czego ciekawego na Fotodinozie za długo nie przeczytam, to mi się syndrom odstawienia włącza i jakiś niespokojny chodzę. Także no, ten teges, nie ma zmiłuj. A w razie jakby się wena, pomysły i natchnienie kończyło, to do Cytryna&Gumiaka na staż trzeba pójść. Oni to już zainspirować potrafią, oj potrafią... :-)))
Usuń