Canon 5D + Yongnuo 100mmm @ f/2,2 |
No
i co ma zrobić ten biedny użytkownik cyfrowego aparatu z kitowym,
podstawowym obiektywem? Użytkownik amator, który nie wie co dalej?
No
jasne że powinien kupić sobie jakiś fajny obiektyw!
Pieniądze
szczęścia nie dają, dopiero zakupy, jak wiadomo.
Wybory
są ciężkie, z jednej podstawowej przyczyny- bo drogo. Fotografia
to droga zabawa, zwłaszcza jeśli nastawiamy się na nowe sprzęty.
Można na to wydać wszystkie oszczędności, bo to podniecające
jest. Na ogół trzeba się jednak ograniczać, mierzyć siły na
zamiary i rozsądnym być w życiu.
Jakiż
to nierozsądnie rozkoszny zakup podsuwa nam rozsądek? Noooo… jest
wiele możliwości (cytat). Można sprzedać nerkę, zastawić
mieszkanie, wziąć kredyt, zmienić pracę (też cytat). Ale kto
tego niechętny- musi kombinować.
Rozsądek
mówi, żeby celować w jak największą wydajność z wydanej forsy.
Mało wydać z dużym efektem. Do niedawna jeszcze wszyscy radzili
następujące kierunki- najtańszy teleobiektyw, najtańszy szeroki
kąt, albo najtańszy stałoogniskowy. I są to niezłe opcje, bo
zmieniają fotografowi punkty widzenia (zmieniając ogniskowe), albo
możliwości strzelania w półmroku.
W
większości systemów najtańszym stałoogniskowym i jasnym sprzętem
jest jasna 50-tka. Jakie ona da przewagi? Można będzie fotografować
bez lampy w czterokrotnie słabszym świetle, można będzie uzyskać
bardzo małą głębię ostrości (znaczy się oczy portretowanego
ostre, a uszki już rozmyte- mówiąc obrazowo- przydaje się
zwłaszcza jak brudne), można będzie, przymykając przesłonę
uzyskać ostrzejsze zdjęcia niż z obiektywu kitowego.
Większość
doradców doradzała niezdecydowanym amatorom właśnie taką 50-tkę.
I ja też ją doradzałem. Nie kłamałem. Sam mam.
Niemniej
50-tka ma jedną wadę główną, choć to jest cecha, a nie wada-
dubluje ogniskowe obiektywu standardowego, sprzedawanego w zestawie
wraz z aparatem. Uzupełnia go co prawda nieźle, bo tam gdzie on
jest najsłabszy jakością i ciemny, to stałoogniskowiec akurat
jasny i ostrzejszy. Ale czy na pewno na to należy wydać nasze
kilka, ciężko uciułanych stówek?
Każdy
musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie czego mu potrzeba do
szczęśliwego żywota i lepszych zdjęć. Niemniej jeżeli kto
chciał poczuć dotknięcia absolutu i posmakować wyraźnej różnicy
w porównaniu z tym co ma, to na ogół musiał sięgnąć głębiej
po dodatkowe bilety Narodowego Banku Polskiego. Cierpieli zwłaszcza
miłośnicy portretów, dla których odpowiednio jasne, porządne
jakościowo szkła kosztowały między 1,5 a 2 tysiące owych
biletów.
Kosztowały.
Bo już, o dziwo, nie kosztują.
Jak
wiecie jestem miłośnikiem różnych wynalazków, zwłaszcza tych,
które nie demolują budżetu- lubię sprawiać sobie zajechane na
śmierć stare Sigmy, które nie działają na wszystkich przesłonach
z Canonem, albo inne tego typu rzeczy. Dla amatora jednak, taki zakup
jest raczej mało komfortowy, bo chodzi o to żeby mu się
fotografowało łatwiej, a nie trudniej, na czym mi akurat nie do
końca zależy. Druga rzecz to ewentualność wtopienia w coś
używanego, co wiele osób nie zachwyca. I nie dziwię się.
Na
tym tle zaistniały ostatnio obiektywy, które teoretycznie
rozwiązują wszystkie powyższe problemy:
-kosztują
kilkaset złotych, a nie dwa tysie
-używanie
ich daje dramatyczną różnicę in plus, wobec obiektywu kitowego
-
są stałoogniskowcem i krótkim teleobiektywem w jednym (najlepsza
rzecz do portretu, z założenia)
-oraz
mają gwarancję, fakturę VAT, instrukcję i pudełko. Bo są nowe.
A
imię ich Yongnuo.
Ciekawość
mnie zżerała i nie mogłem sobie odmówić zgłębienia tematu. No
bo jakieś wady też muszą mieć, prawdaż? Nie ma darmowych obiadów
(cytat), już nie mówiąc o deserach.
Niektórzy
mówią, że ich wadą jest kraj produkcji. Machina to
nadzwyczajna, niestety made in China (rymuje się i po polsku i
po angielsku). Ci niektórzy powinni jednak spojrzeć na to co jest
napisane drobnym drukiem na ich własnych prześwietnych obiektywach.
Z grubsza prawie wszystko co fotograficzne jest produkowane w
Chinach. Liczy się głównie kto projektował i jak się do tego
przyłożył. Chińczycy ostatnio bardzo idą do przodu w dziedzinie
inżynierki, wystarczy wspomnieć Huawei i Lenovo, może znacie takie
firmy. Yongnuo nie jest aż takim brandem, ale czemu nie dać mu
szansy? Ja chętnie dam.