Każde miasto ma jakieś zadawnione tajemnice. Dziwne sprawy, mało komu znane. Łódź nie jest wyjątkiem.
Gdzie ich szukać? Wszędzie. Są w zaskakujących miejscach. Na obrzeżach stacji Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej na przykład.
Zwiedzam swoje miasto, jakbym jakieś obce zwiedzał. Bo to duże miasto i w wielkiej ilości jego miejsc nigdy w życiu nie byłem. Dopiero teraz nadrabiam braki. Nie są to miejsca spektakularne i znane z przewodników, nie spotkacie tam trzech gwiazdek Michelina, tylko skromne artefakty, świadectwa epok i zaszłości. Albowiem tu dużo zaszło, jak na krótkie dwustulecie, w którym Łódź stała się tym, czym jest teraz.
Być może będzie jeszcze czymś innym, bo świat nie stoi w miejscu, królestwa upadają i powstają nowe, a Łódź, mimo wyludnienia, rozbudowuje się tu i tam. Na przykład kompletuje swoje obwodnice, między innymi południowo wschodnią, czyli tzw "Aleję Terrorystów" znaczy się Aleję Ofiar Terroryzmu 11 Września, zwaną także "Highway to Dell", ponieważ fabryka tejże firmy przy niej stoi. Tąż aleją udałem się samochodem, zamiast ŁKA koleją, z racji epidemii, która skłania do dystansów społecznych i niewsiadania do środków komunikacji publicznej. Ale będziecie zapewne czytać ten półprzewodnik już po epidemii, zatem możecie skorzystać z aż trzech tutejszych dogodnych przystanków Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej - Łódź Olechów Wschód, Łódź Olechów Zachód, oraz Łódź Olechów Wiadukt. Ostrzegę tylko, że trzeba strasznie wcześnie (albo bardzo późno) wstać, albowiem ŁKA dowozi tu głównie pracowników kolejowych i załogi okolicznych magazynów i zakładów. W normalnych godzinach znacznie łatwiej dojechać tu autobusem lub tramwajem.
Pytanie tylko - po co tu jechać?
Nie wiem, jak Wy, ale ja przyjechałem tu z dużym zaciekawieniem i wyjechałem bez zawodu. Nie stoi tu, co prawda, żaden renesansowy zamek, żaden Luwr, ani nawet żaden z pałaców Poznańskiego. Ale za to są tu artefakty największej kolejowej stacji rozrządowej w Europie. Taką była, w czasach kiedy ją budowano. Jeżeli lubicie wyszukiwać pracowicie dawne ślady i nimi poruszać wyobraźnię - Łódź Olechów jest dla was. Sama stacja może być celem. Ale enigmatycznym i tajemniczym.
Co to w ogóle jest stacja rozrządowa? W skrócie - to stacja, która organizuje wagony w pociągi i wysyła je w miejsca docelowe. Ruch kolejowy przewozi towary na gigantyczną skalę. Do każdego miasta przyjeżdża dziennie kilka tysięcy wagonów towarowych i kilka tysięcy odjeżdża w różnych kierunkach. Stacja rozrządowa przyjmuje składy pociągowe, dzieli je odpowiednio na różne kierunki, a potem zestawia nowe składy, które pociągną wagon w inne miejsca na mapie kolejowej sieci. Niektóre stacje, w tym Olechów wyposażone są w górkę rozrządową - sztuczne wzniesienie, na które lokomotywa wpycha wagony, by mogły grawitacyjnie stoczyć się po pochylni i za pomocą licznych zwrotnic trafić na odpowiedni tor do odpowiedniego składu - jest to najbardziej efektywny sposób selekcji wagonów, nie wymagający praco i czasochłonnego przestawiania ich z toru na tor za pomocą lokomotywy. Niemniej wymaga dużej infrastruktury i dobrej organizacji.
Dworzec Olechów leży poza granicami kolejowej obwodnicy miasta. Jest dodatkowym łącznikiem pomiędzy tą obwodnicą, a linią wychodzącą z Łodzi w stronę Koluszek. Myśl o budowie tutaj olbrzymiej stacji rozrządowej świtała już dawno, niektóre źródła piszą że za Reczypospolitej w dwudziestoleciu międzywojennym, ale prawda jest taka, że jeszcze wcześniej. W 1917 roku, kiedy podczas I wojny światowej Łódź była pod władaniem Niemców. Ci byli doskonale przygotowani do ekspansji. Pisałem już, bodajże przy okazji wpisu o Krośniewickiej Kolei Wąskotorowej, że grubo przed I wojną mieli rozpracowane geodezyjnie, technicznie i projektowo większość przyszłych linii kolejowych, na terenach swych planowanych podbojów. Ideę stacji przeładunkowej podjęto za wolnej Polski, ale nie doszło do jej realizacji przed 1939 rokiem. Znów mogli się wykazać jej pierwotni pomysłodawcy, którzy wrócili, żeby przyłączyć Łódź do Rzeszy i zmienić jej nazwę na Litzmannstadt.
Stacja Litzmannstadt Verschiebebahnhof powstała z myślą obsługi ekspansji niemieckiej na wschód. Najpierw wojskowej, później cywilnej.
Budowę zaczęto w 1940 roku, kiedy Niemcy już urządzili się wygodnie w Litzmannstadt, wymordowali polską i polsko - żydowską inteligencję w Intelligenzaktion, zorganizowali liczne obozy pracy, oraz getto, w którym stłoczono 140 tysięcy osób na obszarze 4 km².
W warunkach cywilnych budowa stacji tej wielkości wymagałaby znacznego zachodu przy wykupie gruntów, ale w sytuacji wojennej nie zawracano sobie tym głowy - z terenów rolnych w Olechowie, Andrzejowie i Feliksinie wysiedlono przymusowo wszystkich, w tym nawet starych niemieckich osadników, nie dokonując żadnych przekształceń własnościowych. Na stację przeznaczono 400 hektarów. Zastosowano system budowy sprawdzony już na terenach okupowanych - roboty ziemne organizowano siłami jeńców wojennych i Żydów z getta, prace budowlane prowadziły firmy budowlane niemieckie i miejscowe, polskie. Wykorzystano także Baudienst (Służbę budowlaną) sprowadzaną z Generalnej Guberni i brygady Organizacji Todt.
Powstała w kilka lat okupacji olbrzymia stacja, z setką torów, górką rozrządową, lokomotywownią, prawdopodobnie w ówczesnym czasie największa w Europie. Zanim powstała, zorganizowano sieć pobliskich obozów, było ich tu przynajmniej sześć. Przy budowie pracowali jeńcy polscy, angielscy, rosyjscy i żydowscy, ci ostatni przywożeni najpierw tramwajami z Rynku Bałuckiego w getcie, a potem, gdy powstały już tory, pociągami ze stacji Radegast / Radogoszcz (dziś to stacja Łódź Marysin opisana przeze mnie tutaj - LINK ).
Im więcej czytam o czasach wojennych, tym więcej zdumionych refleksji przelatuje przez moją głowę. Pierwsza jest taka: gdyby nie zaczadzenie ideologią rasizmu, Niemcy z całą pewnością wygraliby II wojnę światową i rządzili by tutaj i na dawnym rosyjskim wschodzie do tej pory. Mieszkalibysmy dziś i pisali sobie blogi w niemieckim mieście Litzmannstadt.
Skonstruowali oni solidną wojenną machinę, zdolną podbijać kolejne kraje i zdobywać ich niemiecki Lebensraum, jednak co najmniej drugie tyle sił przeznaczyli na gnębienie i likwidację wszystkich podbitych narodów, a przede wszystkim Żydów. Oprócz nieludzkich i zbrodniczych zamiarów, oraz masowej, niespotykanej skali tego przedsięwzięcia, która do dziś mrozi krew w żyłach, było to działanie całkowicie pozbawione wszelkiej logiki. Gdyby tylko Niemcy zdobyli się na pragmatyzm i oddzielili ideologię ostatecznego rozwiązania, oraz traktowania narodów Europy Wschodniej jako podludzi od prowadzenia działań militarnych - nie byłoby na nich mocnych. Wymordowano w Polce ponad półtora miliona polskich Żydów - dla ówczesnych Niemców - świetnej siły roboczej przecież, którą to siłą budowali większość swoich przedsięwzięć infrastrukturalnych. Krematoria i obozy śmierci pracowały do ostatniej chwili, aż do ostatecznej klęski Niemców i, odrzucając ocenę moralną, nikt nie zastanawiał się nad logiką tych działań. W pierwszych trzech latach wojny z Kraju Warty, a więc dzisiejszego łódzkiego i poznańskiego wysiedlono do Generalnej Guberni i wywieziono na roboty do "starych Niemiec" ponad 650 tysięcy Polaków. Przesiedlenia te trwały także aż do przekroczenia polskich granic przez Armię Czerwoną i była w nie zaangażowana olbrzymia machina administracyjna i transportowa.
Druga myśl jest taka: niemieckie zbrodnie i masowe morderstwa są do dziś świetnie poukrywane, a jeśli chodzi o osądzenie winnych - dokonano tego może w jednym procencie. Dokumentacja budowy stacji Olechów i wszelkie archiwa dotyczące jej wojennej administracji leżą ponoć w Bundesarchiv Berlin- Lichterfelde i - uwaga uwaga - przez ostatnie siedemdziesiąt lat żaden historyk się nimi nie interesował.
A przecież przy budowie Olechowa zginęło najprawdopodobniej między kilka a kilkadziesiąt tysięcy ludzi (!), mordowanych bezpośrednio podczas pracy i pochowanych w nasypach kolejowych. Wszystkie informacje jakie mamy o tamtym czasie pochodzą wyłącznie z relacji ocalonych. Nie znamy nawet stuprocentowo pewnych nazwisk dowódców, ani struktury podległości tego "nieoficjalnego obozu pracy".
Warunki życia i pracy były, jak to u hitlerowców - niezwykle ciężkie. O ile jeszcze Anglicy czy jeńcy polscy byli poddawani głodzeniu, wyczerpującym robotom i chorobom, o tyle Żydzi i w równym stopniu Rosjanie, byli po prostu wyniszczani systematycznie, bez żadnych skrupułów - szychty były dwunastogodzinne, kto przerwał pracę choć na chwilę, ten zostawał natychmiast pobity na śmierć, lub zastrzelony. Robotnicy na własnych plecach przenosili szyny o długości 15 metrów i wadze 900 kg na kilkusetmetrowe odległości. Racje żywnościowe obejmowały kawę, jedną kromkę chleba, oraz wodnistą zupę roślinną na dzień. Zabijano więźniów dla kaprysu lub zabawy, albo dla wygody, żeby nie musieć odwozić ich do getta po skończonej dniówce. Z reguły z getta zabierały ludzi pociągi pięciowagonowe, a przywoziły już tylko składy o trzech wagonach. Stosowano również takie metody, jak zasypywanie ludzi żywcem zwałami ziemi z wagonów wywrotek, oraz celowe przygniatanie robotników za pomocą uchylnego boku wagonu podczas jego sprzątania.
Zginęła masa ludzi.
Stację do 1944 roku ukończono zaledwie we wstępnym etapie, który pozwalał rozrządzać znaczące 1600 wagonów dziennie. Nie skończono jej jednak. Docelowo projektowano obsługę 6000 wagonów. Grunt zaczynał się jednak palić Niemcom pod nogami i przerwano budowę, a wszystkie obozy zostały naprędce zlikwidowane. Powstała 16 torowa parowozownia, gigantyczna sieć torów i infrastruktury instalacyjnej (kanalizacja, odwodnienia). Wszystko to podlegało dalszym przebudowom już po wojnie, aż po dzień dzisiejszy.
Co pozostało z owych zaszłości wojennych? Niezbyt wiele obiektów spektakularnych. Nie tak wiele, jak na skalę przedsięwzięcia. Została oczywiście większość torów, spora część dziś nieużywana, co robi swoisty fotogeniczny klimat Olechowa.
Oglądanie tego terenu wymaga sporej ilości czasu, a najlepiej roweru, albowiem obiekty stoją w sporym oddaleniu. Sama stacja Olechów ma blisko 5 kilometrów długości.
Pięć zespołów (przynajmniej pięć o których wyczytałem) obozów dla jeńców i więźniów po północnej stronie stacji Olechów zniknęło z powierzchni ziemi i nie ma po nich śladu. Wszystkie były otoczone zasiekami z drutu kolczastego i używały standardowych baraków, drewnianych i murowanych o wymiarach 42 x 9 metrów - były przy ul Przylesie, Tomaszowskiej, dwa pomiędzy ulicą Zakładową, a torami (dla jeńców polskich, potem rosyjskich, naprzeciw numerów działek 102 i 118), piąty, najwcześniejszy przy dzisiejszym skrzyżowaniu Zakładowej i Dyspozytorskiej. W tym miejscu znajdziemy pomnik postawiony ku pamięci robotników jenieckich Olechowa. Jest prosty, ale przejmujący.
Ulica Dyspozytorska jest początkiem osiedla dla pracowników kolei. Dwa bloki po jej zachodniej stronie pochodzą z lat 60-tych, ale wszystkie pozostałe budynki są z czasów wojny. Osiedle wielce przypomina łódzkie Stoki w miniaturze, gdzie również za okupacji Niemcy postawili wielkie mieszkaniowe założenia urbanistyczne w tym samym architektonicznym stylu (możecie je obejrzeć we wpisie o stacji Łódź Stoki - LINK). Sprawdzają się.
Z osiedla na stację Olechów prowadzą dwie drogi - jedna legalna, ale długa, z dwukrotnym przejściem pod autostradą A2 i dotarciem tam ulicami Polskich Kolei Państwowych i Jana Gottlieba Blocha (jakby kto nie wiedział, Jan Gottlieb Bloch to ten pan, który pierwszy zorganizował połączenie kolejowe Łodzi ze światem. Przez Koluszki. Per aspera ad astra, przez Koluszki w wielki świat).
Droga legalna pozwala zobaczyć przy okazji magazyny kolejowe, leżące dobry kilometr od torów (dobra godzina - 62 minuty - cytat: Tytus de Zoo) przy ulicy Polskich Kolei Państwowych. Tak, dotąd sięgała sieć bocznic Olechowa, a nawet jeszcze dalej, bo odchodziły od nich jeszcze bocznice odstawcze. Magazyny są powojenne, dzisiaj mieszczą się w nich hurtownie.
Druga droga jest trochę nielegalna, albo prawie. Należy po prostu ruszyć w las po przeciwnej niż osiedle kolejowe stronie Zakładowej. Leśna dróżka wyprowadzi nas prosto na lokomotywownię, a raczej warsztaty naprawcze taboru PKP Cargo. Budynek został znacznie zmieniony i rozbudowany po wojnie, jest otoczony ze strony każdej drogi barierkami i napisami zabraniającymi wejścia na teren PKP osób postronnych.
Ja, jako tzw "Światowid postronny" (cytat z "Wpuszczonego w kanał") nie wchodzę w szkodę PKP, tylko udaję się wzdłuż torów dojazdowych w kierunku zachodnim. Tam musi być jakaś cywilizacja (też cytat).
Największym cymesem uwspółcześnionej lokomotywowni naprawczej są przedmioty naprawiane - czyli lokomotywy. Na pierwszy rzut oka zda się, że jest to cmentarzysko wraków, ale wszystkie one mają nadzieję na renowację. Reprezentowany jest zwykle najliczniej ET22 - znany wszystkim najpopularniejszy polski elektrowóz, wyprodukowany w Pafawagu od 1969 do 1989 roku w ilości 1200 egzemplarzy, z których kilkaset nadal pozostaje w eksploatacji. Stoją też zwykle spalinowe, manewrowe SM42 z Fabloku (pseudo: "stonka").
Idziemy wzdłuż tego cmentarzyska w stronę zachodnią. Przed nami jawi się za drzewami najbardziej spektakularny zabytek stacji Łódź Olechów - wieża wodna. Jest to potężna budowla w stylu ekspresjonistycznym, przywodząca na myśl "Metropolis" Fritza Langa, zbudowana z klinkierowej cegły, która przetrwała bez uszczerbku osiemdziesiąt lat i zapewne przeżyje nas wszystkich. Wieża zawiera wewnątrz żelbetowy zbiornik o pojemności 500 m³, została zbudowana rękami polskich jeńców. Była zasilana całą instalacją kilku studni głębinowych. Olechów, czyli Litzmannstadt Verschiebebahnhof w czasach budowy leżał na całkowitym odludziu, dla jego potrzeb wybudowano olbrzymie ilości instalacji - kanalizację z oczyszczalnią, zbiorniki wodne kryte i otwarte, kotłownię, oraz liczne schrony przeciwlotnicze - jest ich tu podobno sześć, leżą na terenie PKP i dzisiaj nie można do nich dotrzeć na legalu. W lesie pomiędzy torami a ulicą Zakładową stała też odlewnia i magazyny, dzisiaj już nieistniejące.
Ciekawe jest to, że fundament i parter wieży do wysokości okien jest wymurowany z całkowicie innej zaprawy, niż cała reszta powyżej. Można sądzić, że w budowie tego obiektu nastąpiła jakaś przerwa.
Tuż za wieżą znajduje się poniemiecka (ale chyba przerobiona) oczyszczalnia ścieków.
Przy wieży napotykamy ostatnią tabliczkę z napisem "Teren PKP, osobom postronnym wstęp wzbroniony". Ścieżka idzie jednak dalej na zachód, a tory porasta coraz gęstszy młodnik, odbywszy kilometrowy spacer w tamtą stronę możemy przed sobą udawać, że zapomnieliśmy, co na tej tabliczce było napisane.
Teren jest poszatkowany licznymi nasypami, które kiedyś stanowiły podbudowę torów odbiegających w lasy przy ulicy Zakładowej, co chwila można też napotkać na betonowe włazy z klamrami i liczne studzienki kanalizacyjne.
Jakieś 500 metrów od wieży dobrze jest udać się w stronę centrum stacji, czyli skręcić na południe. Stoi tam, widoczna z daleka stara i nieużywana suwnica kolejowa. Może przez chwilę naciągniemy jakieś przepisy, ale za chwilę będziemy znów na legalu, albowiem dotrzemy do licznych rozgałęzień i leśnych dróżek ulicy Jana Blocha. Ta ulica jest ogólnodostępna i biegnie środkiem torowiska i obiektów stacji Olechów. Do niedawna stały po drodze jeszcze liczne baraki obsługi stacji, niestety ostatnio zostały wyburzone.
Na południowy zachód od geometrycznego centrum Stacji Olechów (w którym mniej więcej jesteśmy) rozciągają się niezliczone tory rozrządowe do manewrów wagonami i zestawiania pociągów. Na ich końcu leży górka rozrządowa, dziś już nieczynna, ale dająca obraz jak działała niegdyś owa stacja.
Jeżeli dotarliśmy do ulicy/ dróżki Jana Blocha możemy pójść na wschód, w tereny bardziej cywilizowane.
Za chwilę znów zobaczymy lokomotywownię i budynki biurowe PKP Cargo. Wśród obiektów wyróżnia się jedna rudera, o bardzo charakterystycznym wyglądzie, z "pruskim murem", ale zrealizowanym chyba w konstrukcji stalowej - to dawna kotłownia Verschiebebahnhofu, podejrzewam, że wpisana do rejestru zabytków, albowiem niemal jedyna przedwojenna pozostałość, nie ruszona przebudowami, a wręcz zostawiona samej sobie. W latach 60-tych i 70-tych za kocioł tejże robił parowóz stojący na torze pod budynkiem, albowiem oryginalna instalacja uległa w międzyczasie uszkodzeniu. Czyli, mniej więcej, jak w serialu "Alternatywy 4".
Tuż przy wieży, leży kładka piesza, dzięki której można przekroczyć liczne tory i udać się na południe od Olechowa. Zanim to zrobimy, warto zbadać jeden z ciekawszych artefaktów tej wycieczki, jakim jest parowóz Pt47, stojący tu jako kolejowy pomnik.
Stoi na stacji lokomotywa
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa
Tłusta oliwa.
Tłustej oliwy brak, ale sam parowóz Pt47 jest to wyjątkowo tłusty masny i ogromny zabytek, wyprodukowano go w 1948 roku w Chrzanowie, jako jeden ze 180 egzemplarzy. Mogło to pędzić nawet 110 na godzinę ciągnąc zestaw o masie 600 ton, przy dobrych wiatrach! Parowóz odnowiły siły remontowe stacji Łódź Olechów.
Teraz można już wejść na kładkę pieszą, która poprowadzi nas na południowe granice torów. Z kładki rozciąga się dogodna panorama Olechowa, z wieżą wodną, jako solidnym znakiem przestrzennym w oddali. Przechodzimy zaś nad torami należącymi do kontenerowej stacji przeładunkowej, do której przybywają bezpośrednio składy z Chin. Była to pierwsza stacja przyjmująca w Polsce takie transporty regularnie od 2016 roku. Pociągi wyjeżdżają raz w tygodniu z Chengdu, jadą 9800 kilometrów, przez Kirgistan, Kazachstan i Moskwę. Trasa trwa 12 do 14 dni, co oznacza 1/3 czasu jaki pochłaniają transporty morskie. Do Polski przyjeżdża dziś około 20 pociągów tygodniowo. Łódź traci ostatnio nieco na znaczeniu, wobec połączenia do Sławkowa, które ma rosyjski szeroki rozstaw torów i pozwala zaoszczędzić czas na polsko rosyjskiej granicy. Połączenie kolejowe z Chinami stanowi zalążek tzw. Nowego Jedwabnego Szlaku, jaki rozwijają Chiny i być może stanowi przyszłość wymiany handlowej Europy z Azją.
O ile, oczywiście, jakiejś wojny nie będzie. Bo jak wspomniano - już jedna była i jej zawdzięcza Olechów swoje istnienie.
Kładka prowadzi nas do tzw "toru szlakowego", czyli głównej osi komunikacyjnej dla pociągów przejeżdżających przez Olechów, omijających stacje rozrządową i przeładunkową. Tu właśnie znajdują się przystanki Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej i to aż trzy - Łódź Olechów Wiadukt, Łódź Olechów Zachód i Łódź Olechów Wschód. Jeśli miałbym doradzać, to zdecydowanie zalecałbym wysiadanie na tym ostatnim.
To najładniej pachnący przystanek kolejowy w Łodzi.
I przy okazji jeden z najoryginalniej wyglądających, choć nie stoi tu żaden budynek. Otóż wzdłuż całego peronu Olechowa Wschód położony jest olbrzymi wręcz skład odpadów drewnianych. Zasłania on cały widok z peronu na wspomniane przed chwilą atrakcje stacji, ale ma dwie podstawowe zalety - jest bardzo fotogeniczny i rozsiewa zapach drewna na całą okolicę.
Tory Olechowa ogradzają Łódź od strony południowo wschodniej, za nimi ciągną się nieco już wiejskie przedmieścia. Można udać się ulicami Jędrzejowską, Dworcową, Feliksiańską i Wieńcową, z czego ta ostatnia jest właściwie szosą, w stronę Andrespola i Bedonia, oraz słynnej linii Drogi Żelaznej Fabryczno Łódzkiej, która skomunikowała nasze miasto ze światem, via Koluszki. Warto!
Albowiem napotkamy tamż najpiękniejszy bodaj zabytek tej części miasta i to, do tego, zupełnie nikomu nie znany.
Willa letniskowa Andreasa Kaufmanna, okazała, drewniana i fantastycznie utrzymana - dzisiaj w prywatnych rękach, wraz z parkiem i całym folwarkiem.
Ulicą Przylesie można dotrzeć, idąc na północ, w stronę olechowskich torów - za początków niemieckiej okupacji był tutaj przejazd kolejowy, a ulica Przylesie stanowiła całość ze swoją drugą częścią po północnej stronie torów. Potem w 1941 roku zbudowano łącznik z Olechowa do Łodzi Fabrycznej, przechodzący na nasypie, a potem stalowym wiaduktem nad linią do Bedonia i Koluszek. Ów kratownicowy wiadukt, widoczny z daleka, stał w latach 90-tych nieużywany i zardzewiały, ale na szczęście znów został przywrócony do ruchu.
Spod wiaduktu można zacząć wracać skrótem przez las, żeby znaleźć się ponownie przy stacjach ŁKA wzdłuż nieziemsko długiego olechowskiego dworca. Można przebyć wszystkie jego przystanki za pomocą pociągu - niekoniecznie ŁKA, dogodne będą także osobowe stające z rzadka na tej stacji.
Po przebyciu trasy z Łódź Olechów Wschód na Łódź Olechów Wiadukt trafimy na nowszą część stacji, obsługującą kontenery z Chin i okoliczne huby transportowo magazynowe. Pomiędzy nimi znajdują się nadal relikty przedmiejskich czasów, na przykład drewniane, wiejskie chatki przy ulicy Tomaszowskiej, oraz remiza strażacka OSP Łódź- Jędrzejów z okazałą ceglaną wieżą.
Leciała mucha z Łodzi do Zgierza
Po drodze patrzy - strażacka wieża.
Znowu
Kto zmęczył się historią i industrializmem stacji Olechów może teraz udać się na wypoczynek po jej północnej stronie. A wypoczynek ten zapewni rzeka Olechówka. Dworzec do dziś jest nieco oddzielony od miasta, za sprawą terenów zielonych przez jakie przepływa ten strumień.
Lecąc zgodnie z jej spływem ze wschodu na zachód mamy tu liczne zieleniny - Park Źródła Olechówki (jest tu nawet tężnia solankowa), kilka stawów na rzece w okolicach ulicy Olechowskiej i Tomaszowskiej, a półtora kilometra od stacji - Park na Młynku, gdzie można nawet kajakami popływać.
Zapominając o tych wszystkich mrocznych i przykrych tajemnicach Olechowa.
Czego Państwu, przewrotnie, życzę.
Ja jakoś - nie mogę zapomnieć.
Fabrykant
P.S.
Wydałem właśnie moją debiutancką książkę.
To klasyczny kryminał, dziejący się w czasach świetności przemysłowej Łodzi. Rzecz inspirowana prawdziwymi wydarzeniami.
Reżyser Władysław Pasikowski o "Tramwaju Tanfaniego":
"Wciągające. Rewolucja upadła, ale rewolucjoniści zostali... W Łodzi w zamachach giną zamożni fabrykanci. Kto stoi za tymi zbrodniami? Frapująca intryga i pełnokrwiści bohaterowie, ale prawdziwą bohaterką jest Łódź pod koniec 1905 roku. Jedno z najbarwniejszych i najbardziej oryginalnych miast tamtych czasów. To nie kino, to autentyczny fotoplastikon z epoki... Ja nie mogłem oderwać oczu od okularu. Polecam!"
"Tramwaj Tanfaniego" jest do kupienia w dobrych łódzkich księgarniach, oraz wysyłkowo tutaj: LINK
P.S.II
Z całą pewnością temat Olechowa nie został tu wyczerpany.
P.S.III
Zapraszam także na moje artykuły o kulturze na SNG Kultura:
http://sngkultura.pl/author/marcin-andrzejewski/
Oraz na Facebooka Fotodinozy:
facebook.com/fotodinoza
Ukazały się dotąd następujące odcinki Projektu Okrążenia Łodzi -
Arturówek:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11a…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11b…
Marysin:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-1-s…
Stoki
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-2-s…
Widzew (na niepoważnie)
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-3a-…
Żabieniec
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-8-s…
Radogoszcz Zachód
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
Karolew
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
i Olechów
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-od…
Arturówek:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11a…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-11b…
Marysin:
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-1-s…
Stoki
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-2-s…
Widzew (na niepoważnie)
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-3a-…
Żabieniec
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-vol-8-s…
Radogoszcz Zachód
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
Karolew
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-vo…
i Olechów
https://fotodinoza.blogspot.com/…/projekt-okrazenia-odzi-od…
Jeszcze dużo roboty przede mną, ale nie poddajemy się.
Kto chce pomóc - proszę o udostępnianie. Dziękuję!
Źródła i źródełka:
"Koleją przez Łódź. Łódzkie stacje kolejowe" Michał Jerczyński.
"Obozy hitlerowskie w Łodzi" Praca zbiorowa
http://www.wieze.geotor.pl/wieze_cisn/lodz_2_olechow/lodz_2_olechow.htm
http://podrozezmisiem.blogspot.com/2019/04/weze-kolejowy-odz-olechow.html
http://baedekerlodz.blogspot.com/2019_11_20_archive.html
Przeciekawy tekst i świetne zdjęcia. Szkoda że jest ciemno, bo już bym jechał oglądać ów Olechów, zdjęć bym się trochę wstydził zrobić. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję, wpadam czasem oglądać Pańskie zdjęcia.
UsuńPrzy okazji tego wpisu zmieniłem formułę. Do tej pory raczej nie tykałem zdjęć programami graficznymi, tym razem pojechałem po całości i bez hamulców. Jakiś taki nastrój miałem. Może to Olechów tak zadziałał.
Niesamowite historie. A jak opowiedziane! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńZnakomita opowieść . To nie półprzewodnik po starej pod-Łodzi - to nadprzewodnik!
OdpowiedzUsuńDziękuję!!!
Usuńniesamowicie wciagajaca opowiesc! uwielbiam Twoje teraz juz nadprzewodniki jak slusznie zauwazyl p.Lech
OdpowiedzUsuńmam tez nadzieje ze te wszystkie, a przynajmniej wiekszosc Stonek doczekaja sie remontu a nie zlomu, bo to fajne lokomotywy :) ten wielki silnik na wagonie to chyba od niej :)
Tak. Już zdążyłem go podczas pisania wyguglać - polski diesel V8, produkcji Cegielskiego Poznań, oznaczenie A8c22 - jedyne 80 litrów pojemności i od 800 do 1600 koni mocy (przy 500 obrotach/min). Turbo wielkości wiadra.
Usuń,A, Ofiar Terroryzmu 11 Września" jak coś ;)
OdpowiedzUsuń*Al.
UsuńO! Dawno nie byłem... za co serdecznie Sz.P. przepraszam!
OdpowiedzUsuńZaglądam, a tu takie perełki!
Ja szczerze jeszcze raz tak po cichu kładę pomysł z patronite. Może jednak kiedyś się Pan Szanowny o niego potknie... ;)
Dziękuję. Ale coś mnie korci do przejścia na zawodowstwo tj. pisanie książek. Pracuję nad tym powoli (zaniedbując nieco Fotodinozę).
UsuńPrzeżyjemy... ale książka z tekstem i zdjęciami Sz.P., sam tekst czy może album?
UsuńTak czy inaczej już czekam na pierwsze wydanie!
Panie Szanowny Autorze. Opowiadanie na SNG kultura bardzo przyjemne. Gratulacje.
OdpowiedzUsuń-wojluk
Dziękuję bardzo. Pracujemy wytrwale nad stylem i tonem.
UsuńBardzo ciekawy tekst! Zdjęcia są piękne.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, jestem nowa, dopiero się rozwijam. :)
Świetna mapka poglądowa , fajny tekst i foto.
OdpowiedzUsuń"Leci mucha" to Brzechwa nie Tuwim.
Powodzenia.
bardzo piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuń