Czy można nie lubić Gdyni? Czy można nie lubić miasta będącego emanacją tego co najbardziej lubi się w swoim kraju? Emanacją konstruktywnego myślenia, celowego działania, dalekosiężnego planu, dość jednak rzadkiego na platformie Bałtycko - Czarnomorskiej. Ja jakoś nie mogę nie lubić. Niezależnie od tego jak wygląda i czym jest dzisiaj. Zbyt duży sentyment.
W 1921 roku - senna wioska letniskowa, tysiąc dwustu mieszkańców. W 1934 - największy port na Bałtyku pod względem ilości przeładunku.
Ewenement 1
Ukształtowanie terenu.
"(...) najdogodniejszym miejscem do budowy portu wojennego (jak również w razie potrzeby handlowego) jest Gdynia, a właściwie nizina między Gdynią a Oksywą, położoną w odległości 16 km od Nowego Portu w Gdańsku. Miejscowość ta ma następujące zalety: osłonięta jest przez półwysep Hel nawet od tych wiatrów, od których nie jest wolny Gdańsk, głęboka woda leży blisko od brzegu, a mianowicie linia 6 metrów głębokości w odległości 400 metrów od brzegu, a linia 10 metrów głębokości w odległości od 1300 do 1500 metrów, brzegi są niskie, wzniesione na 1 do 3 metrów nad poziomem morza, jest obfitość wody słodkiej w postaci strumyka "Chylonja", bliskość stacji kolejowej Gdynia (2 km), dobry grunt na rejdzie (...)".
inż. Tadeusz Wenda, główny projektant Gdyni
Dla człowieka z niziny mazowieckiej, takiego jak ja, przyzwyczajonego do płaskiego, dość monotonnego krajobrazu (Opisałem rodzynki podłódzkiego krajobrazu tutaj - LINK) Gdynia jest zaskakującym miejscem. Już sam dojazd słynną autostradą Amber Gold One, która przechodzi w obwodnicę Trójmiasta jest jakimś znakiem, ponieważ pod sam koniec obwodnica ta przedziera się przez lesiste wzgórza zanim trafi do Gdyni. Żeby zobaczyć jak leży Gdynia należy wleźć w mapę Googla i włączyć ukształtowanie terenu. Zrobiłem to dla Was:
Dopiero wtedy widać jak na dłoni, że miasto leży jakby w płaskiej delcie rzeki, otoczonej wzgórzami. Nie wiem czy to prawdziwa delta rzeki Redy i Chylonki, czy tylko udawana, ale widać, że nalot poniżej wysokości radaru jest możliwy na Gdynię tylko od strony morza. Rzecz jasna twórcy Gdyni nie wiedzieli o istnieniu radaru, bo go jeszcze wtedy nie wynaleziono. Ale za to sami potrafili wynaleźć piękne otoczone wzgórzami miejsce, dogodne do rozwoju miasta.
Ewenement 2
Wypas projektowy
Rzecz jasna, że Gdynia to zagłębie modernizmu, skoro powstawała zaledwie przez kilkanaście lat w czasach największego rozkwitu moderny. Dworzec Główny, Dom Żeglarza (dzisiaj wydział Nawigacji Akademii Morskiej), Sąd Rejonowy (przy okazji można dostrzec, że współczesny budynek sądu w Łodzi został równo zerżnięty z tego obiektu)- wszystko to ma niesamowitą, elegancką stylówę, jakiś taki nimb szlachetnych proporcji. Większość tych budynków mogłaby być zaprojektowana równie dobrze dzisiaj (patrz - sąd w Łodzi) i nikt by się raczej nie zorientował. Stoi tam setka budynków w których modernizm zmieszano ze stylem klasycznym, albo z dekoracją narodową z ducha, niektóre słabe, sporo dobrych, bardzo dużo świetnych. Jedziemy sobie na przykład, jedziemy, aż tu nagle - buch! Dom Rybaka. Tak mnie ten obiekt wizualnie powalił, zmiażdżył i uwiódł, że zostawiłem samochód krzywo na zakazie i poleciałem go natychmiast fotografować.
Należy tu zauważyć, że Gdynia to nie była taka sobie inwestycja. W ogóle nie była taka sobie. Dość powiedzieć, że prawdopodobnie do tej pory w wolnej Polsce nie przebiliśmy żadną inną inwestycją kosztów budowy Gdyni. Do tego wszystkiego Gdynia była budowana jak nic przedtem, ani potem. Można zaryzykować twierdzenie, że nic takiego już nigdy się nie powtórzy. Otóż po pierwsze Gdynię zbudowano bez żadnych w ogóle analiz. Na czuja ją zbudowano. Na intuicję ministra Kwiatkowskiego i Tadeusza Wendy. Wiedząc, że dzisiejszy gazoport w Szczecinie był analizowany przez kilkanaście lat i o mało co nie poległ na analizach ekologicznych, słuchając o historii Gdyni można się za głowę złapać. Ustawa sejmowa z 1922 roku mówiła expressis verbis, że kredyty na budowę Gdyni będą wstawiane w kolejne budżety krajowe, aż do czasu jej powstania, choćby się waliło i paliło. Wydano z kasy państwowej 240 milionów przedwojennych złotówek, plus 34 miliony prywatnych inwestorów, co odpowiada mniej więcej dzisiejszym 3,8 Mld złotych (gazoport świnoujski kosztował niedawno 1,3 Mld).
Wywłaszczenia pod budowę portu prowadzono metodą mniej więcej rabunkową - tj. najpierw wywłaszczano i burzono budynki, a dopiero potem dawni właściciele mogli wystąpić do sądu o odszkodowanie.
Czy było to wszystko celowe i potrzebne? Owszem było. Przez Gdynię przechodziło tuż przed wojną 46% (wagowo) polskiego handlu zagranicznego.