Tego się pewnie juz nie zauważa, ale
Polska jest konglomeratem jakich mało. Zbitką dzikości i
cywilizacji, nowoczesności i przaśności, mądrości i idiotyzmu,
piękna i brzydoty.
Tak sobie wyobrażam Kielce, symbol, jako szczyt ohydy, Jak jakiś Paramount najgorszej małomiasteczkowej brzydy. A może piękne to jest, ach, miasteczko, ach, i nawet miłe I niełatwo jest w nim złapać nawet kiłę... W każdym razie tam przyjacielem być i w tych warunkach Trudniej jest niż w afrykańskich najpiekielniejszych wprost stosunkach. Gdy człowiek gębą sra, A tyłkiem podpatruje obroty gwiazd i mgławic dalekich spirale (...)
Witkacy
Z drugiej zaś strony pełno u nas
pięknych pejzaży, wierzb rosochatych jak z Szopena, tam tadam
tadadadam tadam, lasów jak mało gdzie, wiosek strzechą krytych,
zamków, dworków i bukolicznych okolic.
Niemniej Ciechocinek przerósł
wszelkie oczekiwania. To jest mistrzostwo Polski w łaciatości,
mówię wam. Nie wierzycie? W ogóle łaciatość się wam z
szacownym Ciechocinkiem nie kojarzy? My też wcale się tego nie
spodziewaliśmy, po raz n-ty pędząc autostradą Amber Gold One na
północ.
Ale jednak, proszę Państwa, ale
jednak...
Ciechocinek jest miejscem w którym
sezon trwa cały rok. Powered by NFZ.
Kojarzy się przede
wszystkim emerycko, wypoczynkowo i słono. W Ciechocinku gdzie park
zdrojowy Maxi Kaz rusza na łowy. Wszyscy znają.
Ta piosenka jest przykładem
Na to, że to nie wstyd żaden
W Ciechocinku się urodzić
I niewiasty tam uwodzić
Tekst jest perłą, a muzykę
Trzeba nazwać majstersztykiem
Choć głośno o mnie w Warszawie
Pozwólcie że się przedstawię
Kazik mi na imię dali, w skrócie Kaz
W Ciechocinku mam mieszkanie
Tu przyjezdne bawię panie
Umilając im sanatoryjny czas
(...)
Zawsze wszystko daje z siebie
Żeby były w siódmym niebie
Ale tylko jeden raz
Taki ze mnie Maxi Kaz
Zimny jak polodowcowy głaz
Na to, że to nie wstyd żaden
W Ciechocinku się urodzić
I niewiasty tam uwodzić
Tekst jest perłą, a muzykę
Trzeba nazwać majstersztykiem
Choć głośno o mnie w Warszawie
Pozwólcie że się przedstawię
Kazik mi na imię dali, w skrócie Kaz
W Ciechocinku mam mieszkanie
Tu przyjezdne bawię panie
Umilając im sanatoryjny czas
(...)
Zawsze wszystko daje z siebie
Żeby były w siódmym niebie
Ale tylko jeden raz
Taki ze mnie Maxi Kaz
Zimny jak polodowcowy głaz
W Ciechocinku, tam gdzie dom zdrojowy
Maxi Kaz rusza na łowy
Na deptaku czai się na panie
Każda szansę dziś dostanie
Taki ze mnie Maxi Kaz
T-Raperzy znad Wisły
Ktoś zrobił krzywdę ś.p. Jerzemu Waldorffowi wystawiając mu tenż pomniczek. |
Miłe, urocze miasteczko, z wielkimi
tradycjami, jest tu parę rzeczy, że nikt nie zaprzeczy. Tężnie na
przykład.
Na widok tężni doznałem takiego
zachwytu, że zapomniałem zamknąć samochód i pobiegłem zwiedzać.
Powiem szczerze, że to są dość niewiarygodne konstrukcje.
Niewiarygodnych rozmiarów. Trudno po prostu sobie wyobrazić że
ktoś stawia dzisiaj takie olbrzymy li tylko po to, aby dla
zdrowotności było. No i solanka się w nich zagęszcza oczywiście.
Dzisiaj po prostu takie budowle byłyby nieopłacalne, nawet jakby
Unia sypnęła kaską. I choćby nie wiem jak się wytężał, to nie
udźwignie- taki to ciężar. Tymczasem ku uciesze kuracjuszy i
fotografów z Łodzi w Ciechocinku stoją trzy niebosiężne i długie
łącznie na dwa kilometry tężnie, dzięki którym można się
nasycić jodem, sodem i potasem, ale oprócz tego na które da się
wejść i obejrzeć świat z wysokości 16 metrów.
Tężnia, proszę Państwa składa się
z 7000 dębowych pali, na których opiera się konstrukcja ze świerka
i sosny, do której przymocowano tarninę. Spływa po niej solanka,
czerpana z podziemnych żródeł i odparowuje, zwiększając
zagęszczenie soli w wodzie. Na końcu rurociąg tłoczy zagęszczony
roztwór do warzelni- jak 190 lat temu, gdzie w kadziach wytwarza się
z niej sól. Warzelnia wciąż ta sama, i warta obejrzenia, bo jest w
niej ciekawe muzeum- stoi na obrzeżach Ciechocinka od strony Wisły.
Łaciatość Ciechocinka nagle wali
człowieka w łeb. Jest to miasto, w którym sezon trwa okrągły
rok, tłumy spacerują ulicami, świątek, piątek czy niedziela.
Tłumy oblegają fontannę Grzybek i siedzą na ławkach. Średnia
wieku oscyluje w okolicach 75-tki, oczywiście. No może 70- tki,
wliczając noworodki w wózkach za 500 plus. Jedną trzecią dawnych
sanatoriów przerobiono na wypas spa salony odnowy biologicznej,
chemicznej i fizycznej, pod którymi stoją Mercedesy klasy S,
zapewne członków zarządu KGHM i Orlenu, a przynajmniej tak oni
wyglądali na pierwszy rzut oka.
Hotel St. George. Przed nim rzeźba- "St. George walczy ze smokiem". |
Cerkiew ciechocińska |
Druga jedna trzecia to nieco odnowione
domy sanatoryjne z czasów komuny, należące niegdyś do zjednoczeń
przemysłu takiego lub owego albo związków mleczarstwa, drobiarstwa
i jajcarstwa.
-A pan kto? -ORMO! (cytat) |
Trzecia jedna trzecia wali po oczach i
mózgu, o ile tylko przez chwilę się nad nimi zastanowimy. To
ruiny.
Ostatni pekaes odszedł w przeszłość. |
Ponieważ wszystko to jest
zglajszachowane, przemieszane i skryte w zieleni, a do tego nieco
przypomina resztę Polski - można tę ostatnią jedną trzecią
przeoczyć. Tak jak zwykle przeoczamy resztę Polski. Niemniej w
TAKIM mieście są te ruiny przynajmniej zastanawiające.
No i powiem Wam, że stoją tam takie
ruiny, przy których wysiadają co mniejsze średniowieczne zamki.
Serio
Wleźliśmy sobie na tężnie, gdzie
belki z trzystuletnich dębów pachniały upojnie solanką.
Rozejrzeliśmy się. Coś tam majaczyło dziwnego między drzewami.
Takie coś niewyraźne. Potem poszliśmy w tamtym kierunku.
Na płocie wisiał baner. Ten baner
stanowił szczyt kuriozum. Gdyby jeszcze ten baner nie wisiał, to
człowiek by sobie nic nie pomyślał, ale jednak wisiał. 50 metrów
dalej można było porównać sobie wizje z baneru z rzeczywistą
rzeczywistością. Okazało się że nadal mamy rok 2016 ty.
Sam budynek basenowy był po prostu
ekstra! To znaczy dla tych, którzy lubią ruiny. Ja lubię,
zwłaszcza spektakularne. Te są fantastyczne i bardzo korzystnie
otwarte dla zwiedzających. Nie wolno, ale można (cytat).
Basen termalno- solankowy został
otwarty w 1932 roku, z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego.
Zaprojektowano go w stylu czystego modernizmu- architektami byli
Romuald Gutt i Stanisław Szniolis, działający według wytycznych
dr Chrapowickiego. Obiekt kosztował 900 tys. ówczesnych złotych i
był wybudowany wedle najwyższych standardów, wykorzystując
ciechocińską gorącą solankę. Był specjalne przybasenowe plaże
(z nachyleniem w stronę południową), boiska do siatkówki,
kawiarnia i, zgodnie z tradycją Maxi Kaza, sala dansingowa. No
Santropez normalnie!
Zachowały się zdjęcia i projekt:
Architektura basenów to po prostu samo
sedno lekkiego, klarownego modernizmu w stylu opisywanego ostatnio
Bauhausu (LINK), opartego na kontrastach
płaszczyzn i lekkich filarów. Do tego ta kilkudziesięcioletnia
patyna!
Baseny przestały działać w 2001
roku. W 2011 zostały kupione przez pewną firmę, która do dzisiaj
kopie się z koniem decyzji o warunkach zabudowy na terenie
uzdrowiskowym. Tak to już jest u Mc Donalda (cytat).
W centrum miasta Ciechocinka stoi sobie
także dworzec kolejowy. To znaczy się- on tak wygląda.
Ale to nie
jest dworzec- to „sklep ze starociami”, chociaż bardziej mógłbym
go określić jako muzeum- jest tam ciekawiej niż w różnych
muzeach regionalnych jakie się oglądało. Państwo właściciele,
zupełnie niesłusznie nie pozwalają robić tam zdjęć. A zamiast
tego powinni sprzedawać bilety po 2 złote. Tylko żadnych ulg dla
emerytów! W Ciechocinku nie ma nikogo innego.
Dworzec stoi zupełnie nieużywany w
całkowitym komplecie, był wybudowany w 1902 roku, w miejsce dawnego
drewnianego budynku z 1869 -go. Wnętrze ma bardzo ciekawy okrągły,
dwukondygnacyjny westybul, którego nie spodziewalibyśmy się w
prowincjonalnej stacji kolejowej. Jednak Ciechocinek, od czasów
powstania uzdrowiska nigdy nie był specjalnie prowincjonalny, już
raczej snobistyczny, zarówno w Królestwie Polskim za Cara, jak i w
II RP za Mościckiego. A i w III RP, za czasów rocznych terminów
oczekiwania na sanatorium z NFZ także dosyć elitarnie jest tutaj
trafić.
Ciechocinek założony był z początku
jako przedsięwzięcie do produkcji soli, po tym kiedy rozbiór
Polski podzielił kraj tak, że Bochnia i Wieliczka dostały się
Austrii. Za sprawą Stanisława Staszica, faceta niespożytej energii
i człowieka renesansu, oraz Ksawerego Druckiego- Lubeckiego-
ministra skarbu w Królestwie Polskim, zbudowano tężnie i
warzelnię. Już od samego początku tego działania, najpierw po
amatorsku, w drewnianych wannach w oberży folwarku Ciechocinek,
organizowano kąpiele lecznicze. Potem coraz szybciej Ciechocinek
się profesjonalizował uzdrowiskowo- w miejscowym zajeździe
zainstalowano cztery miedziane wanny w których w 1836 roku pluskało
się ponad sto dwadzieścia kuracjuszy.
Też bym się popluskał w miedzianej
wannie. Niezależnie od własności zdrowotnych solanka w Ciechocinku
ma bardzo przyjemną temperaturę- do 37 stopni. Palce lizać! (u
stóp).
Już za chwilę zostały wybudowane
Miejskie Łazienki- zakład kąpielowy. Kiedy otworzono wspomnianą
linię kolejową- miasto doznało boomu inwestycyjnego i masowego
napływu turystów- dzięki kolei zaczęto Ciechocinek nazywać
„przedmieściem Warszawy”.
W latach 30-tych, gdy prezydent
Mościcki otwierał baseny, Ciechocinkiem zajął się Zygmunt
Hellwig- wszechstronnie wykształcony architekt ogrodów- studiował
w Anglii i na amerykańskim Harwardzie- to on zorganizował kwietniki
i atrakcje ogrodowe (np., zegar kwiatowy) i forsował dalszą
rozbudowę terenów parkowych w duchu miasta-ogrodu. Przedwojenny
Ciechocinek stał się jednym z najładniejszych miasteczek w kraju i
ciągnęły tam tłumy odwiedzających.
Nadal ciągną.
Tłumy kuracjuszy mijają bez
zauważania budynek sanatorium „Wiarus”, stojący w samym centrum
miasta-ogrodu i zajmujący ze cztery hektary. Bez zauważania- bo
łaciatość Polski jest na co dzień dla jej mieszkańców
niedostrzegalna. Przyzwyczailiśmy się. Nic takiego. Budynek
sanatorium „Wiarus” samą nazwą wskazuje do kogo należał.
Agencja Mienia Wojskowego, oczywiście. Na początku lat 2000-ych
został sprzedany. Na razie tyle.
Piłem w Spale, spałem w Pile, hej-
okej
I to jest na razie tyle, hej- okej
(cytat)
Podobnie prezentują się w dużej
części Łazienki Miejskie nr 3- wspaniały pałac w otoczeniu
parkowej zieleni. Ten, w odróżnieniu od sanatorium „Wiarus”,
projektował Jerzy Majewski. W 1898 roku to było, dzięki czemu
Łazienki nawet jako ruina prezentują się dzisiaj imponująco.
Niewiele mniej imponująco niż pozostałe kompleksy Łazienek
Miejskich- odnowione i wspaniałe.
To były czasy- na parterze budynku
były wanny do kąpieli błotnych i borowinowych, a na piętrze
solanki. Klient mógł sobie wybrać w jakiej wannie chce się
pławić- porcelanowej czy miedzianej. Można było wynająć także
najdroższy gabinet solankowy, z dwoma wannami z porcelany i
buduarem. Niemniej, jak kto chciał tylko samą kąpiel błotną-
płacił rubelka i mógł się taplać do woli. Doktor Mieczkowski w
1873 roku radził: „Przybywający na kuracyę w drugim sezonie
[Lipiec, Sierpień] szczególnie jeśli przyjeżdżają z liczną
rodziną, niech sobie wprzód zamówią mieszkanie”. Znaczy się
obłożenie było.
Ten budynek nie zmienił się ani na jotę. Łazienki nr 2, zdjęcie z 1933 roku. |
Dzisiaj też jest. W ogóle pod różnymi
względami w Ciechocinku jest tak jak dawniej. Idziemy sobie parkiem
zdrojowym w porze obiadowej, podchodzimy pod pijalnię wód, a tam-
fajf!
I co myślicie że nikogo tam nie ma na
owym oldskulowym fajfie? Mylicie się- tłum nieprzebrany tańczy do
disko mjuzik. Usiąść nie ma gdzie. Jak za Staszica (z wyjątkiem
disko mjuzik).
Maxi Kaz byłby zadowolony.
Nawet spotkaliśmy jednego Kaza. |
Ciechocinek jest fajny też pod
względem wielkości- doskonale wpisuje się na nasze listy pochwalne
Małych Miasteczek- LINK- da się go
szybko obejść, a nawet wyjść na manowce w stronę rzeki Wisły.
Bo leży nad Wisłą, bądź co bądź, lecz z powodów licznych
powodzi (największa z 1924 roku) odnosi się do niej dzisiaj dość
wrogo, za pomocą wałów przeciwpowodziowych. Przy okazji pobytu w
Ciechocinku nawiązaliśmy bezpośredni kontakt z rzeką Wisłą-
chcieliśmy przejechać sobie (groblą) na wiślaną wyspę- wzorem
Pana Samochodzika z „Wyspy Złoczyńców”. Jednak napotkaliśmy
niespodziewane przeszkody.
Niestety nasz pojazd, choć też
włoski, nie jest amfibią na bazie Ferrari 410 Superamerica.
I co myśleć o łaciatości
Ciechocinka? A szerzej- co myśleć o łaciatości Polski? Niektórzy
strasznie na nią narzekają.
Nic nie myśleć. Myśleć pozytywnie.
Nie ma drugiej takiej łaciatości na świecie.
Fabrykant
P.S.
A co tam. Zacytujemy sobie cały utwór.
Łona i Weber „Napisz sobie pocztówkę”. Tak się jakoś
skojarzyło:
Napisz tak:
Tu żyć się nie da, tu nie da się mieszkać.
Mało, że syf i bieda, to do tego depresja.
Władza nie głaszcze, raczej myśli jak cię zarżnąć,
a na przykład chodnik - krzywy. O proszę bardzo.
Deszcze i grad, i burze,
i nieuprzejmi tubylcy o ludożerczej naturze.
Dla ducha rzeczy też nieciekawe:
dwa teatry, jedno kino - no to nie chodzę nawet.
Kotlet w knajpie dają na zimno.
Brak zieleni. Gdzieniegdzie karłowata roślinność.
Mężowie bez szans najmniejszych na zmianę losu,
bowiem żony nie prasują tu koszul.
Niesłychanie nudny program zabaw
i ten nieinspirujący krajobraz. On nie pomaga.
Poza tym u mnie dobrze, jeszcze jakoś jadę.
Do zobaczenia, ściskam,
Tu żyć się nie da, tu nie da się mieszkać.
Mało, że syf i bieda, to do tego depresja.
Władza nie głaszcze, raczej myśli jak cię zarżnąć,
a na przykład chodnik - krzywy. O proszę bardzo.
Deszcze i grad, i burze,
i nieuprzejmi tubylcy o ludożerczej naturze.
Dla ducha rzeczy też nieciekawe:
dwa teatry, jedno kino - no to nie chodzę nawet.
Kotlet w knajpie dają na zimno.
Brak zieleni. Gdzieniegdzie karłowata roślinność.
Mężowie bez szans najmniejszych na zmianę losu,
bowiem żony nie prasują tu koszul.
Niesłychanie nudny program zabaw
i ten nieinspirujący krajobraz. On nie pomaga.
Poza tym u mnie dobrze, jeszcze jakoś jadę.
Do zobaczenia, ściskam,
Tadek.
Albo pisz tak: Zgroza!
Tutaj szesnastolatki w wyuzdanych pozach
stoją w parkach głodne zbliżeń.
Ja w ich wieku z seksu to... Leśmian, Petrarca najwyżej.
Trudno za punktualność dać tu dyplom,
tramwaje za wolno, autobusy za szybko,
taryfiarze precz! cała ta złodziejska dzicz.
Tu nic nie działa. Tu nic nie jeździ. Nic!
Mało rozrywek, z kim tu wypić,
kiedy nic nie łączy tutaj nikogo z nikim?
Wprawdzie z ludźmi pogadasz, ale tu ważny detal:
marudne to i strasznie lubi ponarzekać.
W kulturze syf, trudno pojąć.
Jest filharmonia, ale wiolonczele nie stroją.
Poza tym u mnie dobrze, jeszcze jakoś ogarniam.
(Eee)
Pozdrawiam i całuję,
Albo pisz tak: Zgroza!
Tutaj szesnastolatki w wyuzdanych pozach
stoją w parkach głodne zbliżeń.
Ja w ich wieku z seksu to... Leśmian, Petrarca najwyżej.
Trudno za punktualność dać tu dyplom,
tramwaje za wolno, autobusy za szybko,
taryfiarze precz! cała ta złodziejska dzicz.
Tu nic nie działa. Tu nic nie jeździ. Nic!
Mało rozrywek, z kim tu wypić,
kiedy nic nie łączy tutaj nikogo z nikim?
Wprawdzie z ludźmi pogadasz, ale tu ważny detal:
marudne to i strasznie lubi ponarzekać.
W kulturze syf, trudno pojąć.
Jest filharmonia, ale wiolonczele nie stroją.
Poza tym u mnie dobrze, jeszcze jakoś ogarniam.
(Eee)
Pozdrawiam i całuję,
Maria.
Tyle dziur jest zapadłych w Polsce i
że akurat tobie przyszło żyć w najgorszej z nich,
że w takiej nędznej miejscówce los cię zamknął.
(och)
Wyślij sobie pocztówkę stamtąd.
Zanim szlag zdąży choćby cię tknąć
to ty: raz - weź pocztówkę, dwa - wyślij ją gdzie bądź.
Ślij w dowolnym kierunku, możesz strzelić:
Kuala Lumpur, Ułan Bator, Delhi.
Napisz jakie tu złe syczą szepty
i że jedyny widok tu to brak perspektyw,
i że jedyny dźwięk tu to warkot maszyn,
co nimi na zachód frunie emigrantów masyw.
Podpisz i przeczytaj, co tam wypływa?
Obraz fałszywy dość, ale frustracja prawdziwa.
Bólu sporo, chociaż faktów promil,
jeden średnik, więc literacko to się jakoś broni.
Wyjmij ją z szuflady, nie kryj jej w torbie.
Dopisz adres, niech to będzie gdziekolwiek
i wyślij. Nie oczekuj burzy na tej niwie,
ale czy ktoś się ubawi przy lekturze? Niewątpliwie.
Tyle dziur jest zapadłych wszędzie,
więc ty ślij pocztówkę, ślij ją czym prędzej.
Niech ci rozjaśni horyzont to, że
tam gdzie ją wyślesz prawdopodobnie jest znacznie gorzej.
Tyle dziur jest zapadłych w Polsce i
że akurat tobie przyszło żyć w najgorszej z nich,
że w takiej nędznej miejscówce los cię zamknął.
(och)
Wyślij sobie pocztówkę stamtąd.
Zanim szlag zdąży choćby cię tknąć
to ty: raz - weź pocztówkę, dwa - wyślij ją gdzie bądź.
Ślij w dowolnym kierunku, możesz strzelić:
Kuala Lumpur, Ułan Bator, Delhi.
Napisz jakie tu złe syczą szepty
i że jedyny widok tu to brak perspektyw,
i że jedyny dźwięk tu to warkot maszyn,
co nimi na zachód frunie emigrantów masyw.
Podpisz i przeczytaj, co tam wypływa?
Obraz fałszywy dość, ale frustracja prawdziwa.
Bólu sporo, chociaż faktów promil,
jeden średnik, więc literacko to się jakoś broni.
Wyjmij ją z szuflady, nie kryj jej w torbie.
Dopisz adres, niech to będzie gdziekolwiek
i wyślij. Nie oczekuj burzy na tej niwie,
ale czy ktoś się ubawi przy lekturze? Niewątpliwie.
Tyle dziur jest zapadłych wszędzie,
więc ty ślij pocztówkę, ślij ją czym prędzej.
Niech ci rozjaśni horyzont to, że
tam gdzie ją wyślesz prawdopodobnie jest znacznie gorzej.
Jeżeli się podobało - byłbym bardzo wdzięczny za wszelkie udostępnienia.
Dzięki!
Wydaję właśnie moją debiutancką książkę.
To klasyczny kryminał, dziejący się - to dało się łatwo przewidzieć - w moim rodzinnym mieście Łodzi. Rzecz inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, kiedy to po rewolucji robotniczej zastrzelono w tramwaju łódzkiego milionera - Juliusza Kunitzera. Od tego się zaczyna, a potem trzeba to wszystko rozwikłać...
Książka o mieście próbującym zagoić rany i zbrodni, która może otworzyć je na nowo.
"Tramwaj Tanfaniego" jest do kupienia w dobrych łódzkich księgarniach, oraz wysyłkowo tutaj: LINK
Zapraszam także do obserwowania strony facebookowej "Tramwaju", a nic co łódzkie nie będzie Wam obce:
https://www.facebook.com/…/Tramwaj-Tanfani…/100072292126891/
Obserwujcie, udostępniajcie i polecajcie, a autor będzie rozkwitał.
W Ciechocinku bawiłem we wczesnych latach sześćdziesiątych zeszłego tysiąclecia.Jak Maxi Kaz bawiłem przyjezdną panienkę. Tężyzną się wówczas szczyciłem. Tę... żyzną...bardzo. Nawet bez tężni i solanki dla poprawy kondycji. Nota bene znam inną tężnię, w saskim miasteczku Bad Duerenberg. Ale ona wysiada przy Ciechocinku. Z tramwaju, którym dojeżdża się z Lipska.
OdpowiedzUsuńJa byłem tam po raz drugi, ale dopiero teraz porządnie zgłębiłem jego głębię tajemniczą.
UsuńW Ciechocinku ma noga jeszcze nie postała. A to z tej racji, że dziad mój pochodzi z Konstancina (właściwie to Skolimowa), a tam tężnie również zbudowano. Jako dzieciak uważałem je za przeogromne, takie do nieba. Dziś już tak wielkimi się nie wydają, a w porównaniu do ciechocińskich to są takie malutkie, wręcz tyci, tyci. I wleźć na nie nie można. Ale pachną pięknie....
OdpowiedzUsuńOpuszczony basen cudowny - ten baner powinien być wyeksponowany bardziej, najlepiej gdzieś przed mieszkaniem osób władnych. Ku pamięci i opamiętaniu.
"W Skolimowie, w willi Faramuszcze
UsuńW pokoiku bony panny Mici
byli skryci w szafie dwaj bandyci."
Witold Gombrowicz
w Ciechocinku, od tężni w małej odległości
Usuńskryci w suterenie mieli wielką radochę
dwaj dzielni powstańcy, choć spóźnieni trochę
domagając się głośno gorzałki, dziewcząt i... niepodległości
Dobre. Jest rytm, rym, wódka i niepodległość. O take Polske walczymy.
Usuńa, dziękuję - tak w przerwie na herbatkę walczymy!
UsuńSamo wiszenie tego banera, rok po deklarowanym terminie skończenia inwestycji jest niezłym kuriozum.
OdpowiedzUsuńbukolicznych okolic... Maestro, więcej!
OdpowiedzUsuń(Swoją drogą wpisem uratowałeś mi dzień, dzięki!)
Jeszcze więcej???! ;)
Usuń(Cieszę się że się na coś przydaję)
Mój dzień został zrobiony przez drobiarstwo, mleczarstwo i jajcarstwo.
OdpowiedzUsuńOgólnie za ten wpis burmistrz Ciechocinka powinien dać Ci honorowe obywatelstwo oraz linka do Fotodinozy na wszystkich stronach www miasta.
A łaciatość Polski idealnie wyraża dowcip o tym, jak to pewnego dnia jednocześnie jeden Francuz jechał pociągiem do Moskwy, a Rosjanin do Paryża. Obaj wysiedli w Warszawie - bo obaj myśleli, że są już na miejscu.
Będę reklamował Fotodinozę wśród znajomych używając właśnie tego wpisu.
Łączę wyrazy podziwu i pozdrawiam!!
Dziękuję. Nie przesadzaj Pan z komplementami, boż to zwykły wpis. Burmistrz to mnie szybciej powiesi na pierwszej latarni pod tężnią, za zwracanie uwagi na miejsca które Ciechocinek wolałby ukryć (ale dziwnym trafem nie ukrywa). Dowcip z Francuzem i Rosjaninem- wielce obrazowy.
Usuńja tam bardzo lubie ta laciatosc, szczegolnie w tej "dziurawej" jej czesci
OdpowiedzUsuńnajgorsze zeslanie dla mnie to byly by jakies niemcy, takie poukladane do bolu unormalizowane, ze mozna w koncu bezpiecznie zdechnac z nudow (teraz to tam akurat mniej bezpiecznie maja, no ale sami sobie winni)
Najbardziej opresyjna w swoim porządku jest chyba jednak Szwajcaria. Niemcy jednak mają trochę enerdówka, trochę bałaganiku się gdzieniegdzie znajdzie.
UsuńWspaniały wpis, wspaniały blog! Trafiłem przypadkiem, wszedłem na chwilę, zostałem na dłużej. Chapeau bas!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, staramy się, choć poziom nie zawsze trzyma poziom. Ale to chyba normalne.
UsuńMimo ze mieszkam daleko, to od wielu lat walcz z ta laciatoscia pukajac do wielu drzwi. W najblizszych dniach ponownie siegajac wyzszego pietra
OdpowiedzUsuńOoo, fajnie oddany klimat Ciechocinka na zdjęciach. Polecam też inne ładne miejsce, a konkretnie pałac, gdzie teraz znajduje się sanatorium Łazienki II Resort Medical & Spa.
OdpowiedzUsuń