wyświetlenia:

czwartek, 8 czerwca 2017

Łódź wpłynęła na morze. Fotografii.

Fot. Andrea & Magda, Sinai Park. http://andrea-magda.photoshelter.com/gallery-list

A skoro moja Łódź wpłynęła na fotograficzne morze, to w nim zanurkowałem.
Co prawda na krótko.
Zaraz trzeba było wyleźć i wytrzeć się szarym ręczniczkiem rzeczywistości.
Bo do roboty trzeba lecieć, obiad gotować, psy wyprowadzić.

Niemniej- co za cholerna przyjemność takie zanurzenie!
Fotofestiwal 2017.

Szczerze mówiąc- prawie tam utonąłem. Bo tam można utonąć z przyjemności w tym morzu zdjęć. I zaraz wam tu zrelacjonuję wrażenia z tego tonięcia.


Jeżeli jednak myślicie, że w fotografii jesteście na bieżąco, bo czytacie Fotodinozę, to nic bardziej mylnego! Fotodinoza to konserwa wychowana na klasyce, reporterach, agencjach Magnum i Cartier Bressonach, czerni- bieli, zapatrzona w przeszłość i nie trzymająca żadnej ręki na żadnym pulsie żadnej fotografii. Do tego aspołeczna, niesocjalizująca się, nie uczestnicząca. Nie bywająca. Konserwa w sosie własnym. (Niemniej konserwa otwarta).

Na tyle nie uczestnicząca, że to pierwszy Fotofestival na jaki się wybrałem. Już po szesnastu latach jego istnienia.
Wstyd?
Wstyd to kraść. (cytat)
Poprzednie Fotofestiwale śledziło się jednak od samego początku w różnych publikacjach i w prasie, na początku w świętej pamięci „Pozytywie”.
Tak naprawdę to „Pozytyw” jest źródłem, praprzyczyną i sprawcą tego, że w ogóle wybrałem się na Fotofestival 2017. Nawet mogę Wam powiedzieć który numer- 1/2005, ten:



W tym numerze po raz pierwszy zobaczyłem zdjęcia pana Martina Kollara. To była miłość od pierwszego wejrzenia. O tych zdjęciach napisało się TUTAJ.
A tu na Fotofestiwalu wielka wystawa zdjęć szanownego pana Kollara! Zadzieram kiecę i lecę! Nie mogę przeoczyć tego, że zdjęcia jednego z ulubionych fotografów same przyjeżdżają pod mój dom. Lecimy. Kocham Pana, Panie Kollar! (cytat strawestowany).

Fot. Martin Kollar, http://www.martinkollar.com


Fotofestival to naprawdę poważna impreza. Wystawy rozsiane po całym mieście, międzynarodowi goście, wykłady, pokazy i przeglądy portfolio dokonywane przez prawdziwe sławy- laureatów World Press Photo, fotografów, kuratorów, krytyków fotografii. Każdy chętny może podsunąć im swoje zdjęcia do oceny, choć łydki drżą.

Skupiłem się jednak na najważniejszych wystawach w Art Inkubatorze na Tymienieckiego i w Off-Piotrkowska. Do Art Inkubatora wstąpiłem jak zwykle z najwyższą przyjemnością, bo to jest jedna z najfajniejszych rewitalizacji w Łodzi- efektowna ale nieprzegadana i generalnie bardzo przyjemnie pozostawiająca trochę stanu zastanego (architekci: Joanna Kucharska- Kosatka, Wojciech Wycichowski).
Łódź w ogóle doskonale nadaje się na wystawy. Mamy tu trochę pustych przestrzeni w nadmiarze. Gdzie nie spojrzeć- pusta przestrzeń.

Fotofestiwal 2017

Fotografie z Fotofestiwalu 2017 są przede wszystkim fantastycznie różnorodne. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. I miłośnicy fotografii konceptualnej i miłośnicy fuzji fotografii ze sztukami graficznymi czy wideo i taka konserwa jak Fotodinoza (no dobra, to kokieteria). Przyjemna fala zdjęć ogarnia nas już od pierwszej wystawy i z początku surfując po tej fali powoli zanurzamy się coraz głębiej, potem przystajemy i zastanawiamy się nad tym co widzimy. Bo też hasłem tegorocznego festiwalu jest „Dasz wiarę?”.

Wystawa Joana Foncouberty, Fotofestival 2017

Jest blisko do tego żeby uwierzyć. Na przykład w zdjęcia zwierząt i roślin nieistniejących zaaranżowane przez Joana Fontcuberty i to zaaranżowane z takim wyrachowaniem, że wraz z fotografiami otacza nas zespół artefaktów i spisanych historii które namawiają nas naocznie, żeby uwierzyć. Absurd uwiarygodniony. Niesamowite. Fajnie tak uwierzyć w coś w stylu Jary Cimrmana, największego czeskiego geniusza- był wynalazcą, dramatopisarzem, kompozytorem, dentystą, filozofem, globtroterem, architektem, ginekologiem-samoukiem, kryminologiem, kryminalistą, kompozytorem, sportowcem, pedagogiem. Nie znacie? Wyguglajcie.
Człowiek jednak lubi być leciutko oszukiwany.

Wystawa Joana Foncouberty, Fotofestival 2017

Fot. Joan Fontcuberta, http://www.fontcuberta.com


Martin Kollar, choć nie manipuluje ani trochę, tylko spaceruje po świecie i fotografuje to co zobaczył, daje obrazy niemal tak samo niewiarygodne. Czujemy tylko, że są z życia wzięte, niektóre wręcz z naszego życia, choć układają się w przedziwne układy i walą po głowie młotem kuriozalności. 

Fot. Martin Kollar,z serii "Układ prowizoryczny". http://www.martinkollar.com

Fot. Martin Kollar, http://www.martinkollar.com

Wystawa Martina Kollara, Fotofestiwal 2017

Wystawa Martina Kollara, Fotofestiwal 2017

Te obserwacje są po prostu najwyższej klasy. Z jednej strony dzikie, ale spokojna kompozycja nadaje im jakiejś podskórnej łagodności. Martin Kollar patrzy z łagodną wyrozumiałością na świat, który w niektórych miejscach zwariował. Na tej wystawie nieomal dostawałem ataku śmiechu, ale powstrzymywałem się z lekiego skrępowania, bo w rogu sali siedziała pani pilnująca ekspozycji. Przecież nie wolno śmiać się w muzeum- wpoili mi to od dziecka.

Wystawę zespołową „Śmietniki zamiast serc” pod kuratelą Augustina Reberteza obejrzałem z ciekawością, ale z niewielkimi tylko doznaniami estetyczno- satysfakcjonującymi.
Najbardziej oczywiście podobały mi się gołe baby.
Zdjęcia konceptualne nie są moją domeną. Zwłaszcza nieco drażniące zdjęcia konceptualne. Nie jest to moja bajka, choć doceniam ich jakość, oraz to jakie emocje wywołują u widza. Czyli u mnie. Ale poszukuję na ogół zupełnie innych emocji w fotografii i ciągnie mnie tam gdzie odrobina absurdu i ironii rozjaśnia mroki.


Wystawa duetu Andrea & Magda, Fotofestiwal 2017

Fot. Andrea & Magda, Sinai Park, http://andrea-magda.photoshelter.com/gallery-list

Wystawa duetu Andrea & Magda, Fotofestiwal 2017

I znalazłem na Fotofestiwalu fantastyczne zdjęcia ironiczno- absurdalne które oglądałem chyba z pół godziny kręcąc głową i uśmiechając się w zadziwieniu (tym razem nie było pilnującej pani). To były zdjęcia „Sinai Park” duetu włosko francuskiego Andrea & Magda. (http://andrea-magda.photoshelter.com/gallery-list) . Przedstawiają one to co się stało na półwyspie Synaj (Egipt). Jeśli nie wiecie jak on wygląda, to powiem wam co tam jest. Tam nic nie ma (cytat). To jest żółtopomarańczowa górzysta pustynia bez skrawka niczego, znana z licznych wojen i konfliktów. Otóż półwysep Synaj postawił na turystykę. Efekt tej decyzji przerasta wszystko. Fotoreportaż Andrei i Magdy jest celny, w niektórych miejscach wręcz zjadliwy, a do tego ma fantastyczne monolityczne kolory z przewagą zółtopomarańczowego. Świetne!

Z wystawy konkursowej, czyli Grand Prixowej najbardziej podobały mi się zdjęcia Jerome Ming'a „Oobanken” (http://www.jeromeming.com/index.php/oobanken/) . Znów być może dał się we znaki mój sentyment do monolitycznego koloru, w tym wypadku do czerni i bieli. Bardzo estetycznie zaaranżowana wystawa. Zdjęcia zupełnie minimalistyczne, często studia jakichś pojedynczych przedmiotów, dające impresję pewnej dziwności, poprzez zestawienia czy formy. Zrobiło to na mnie wrażenie. Ten ład, spokój i statyka, a przy tym nieokreślona zagadkowość.

Fot: Jerome Ming "Oobanken",http://www.jeromeming.com


Wystawa Jerome Ming'a, Fotofestiwal 2017


Wystawa Jerome Ming'a, Fotofestiwal 2017

Zdjęcia pana Zenga Ge mają także coś w sobie. Mroczność i tajemnicę, spojrzenie na świat za pomocą krótkich błysków, odszukiwanie znaków w codzienności.

Fot. Zeng Ge,  Hallucination

Fajne były też fotografie Viatche..., tfu , przecz z anglicyzmami, wróćmy do słowiańskich korzeni- Wiaczesława Poliakowa „Lwów- Wola Boża”. Choć odrealnione, poprzez dodanie kolorowego tła, jednak zobaczyłem w nich najprawdziwszą Ukrainę, tę którą znałem z dawnych czasów. To był żywy kraj na zdjęciach, pomimo tego że mocno przetworzonych. Wydaje się że to paradoks, ale to była prawda. Nawet pomnik Konarmii Budionnego spod Oleska tam był, choć trochę się chyba posunął od czasów kiedy go ostatnio oglądałem.

Wystawa Viatcheslava Poliakowa,  http://www.via-poliakov.com

Jest też blisko do tego, żeby chcieć nie wierzyć że takie rzeczy istnieją.
Wojny, dramaty i bieda na zdjęciach kolektywu Noor, zasłużonego w dokumentach wojennych i projektach społecznych- wystawa w Off-Piotrkowska zajmuje wielką pofabryczną halę, dając melanż najróżniejszych emocji przy oglądaniu tego obcego, a jednak naszego świata. http://noorimages.com

Wystawa kolektywu NOOR, Off Piotrkowska, Fotofestiwal 2017

Fot Yuri Kozyryev, NOOR,  http://noorimages.com

Fot. Francesco Zizola, NOOR, http://noorimages.com

Wystawa kolektywu NOOR, Off Piotrkowska, Fotofestiwal 2017

Trzeba tu orzec, że nie mamy szansy (ja i Fotodinoza w pluralis majestatis) opisać całego morza zdjęć z Fotofestiwalu 2017. Zwłaszcza że na końcu zwiedzania- jest księgarnia. A wejście do księgarni to jak wyjście z Morza Bałtyckiego przez Skagerrak i Kattegat na szeroki przestwór oceanu.
To wręcz przytłacza. Nie byłem w stanie przeczytać nawet wszystkich tytułów. Ale za to wytypowałem książkę jaką sobie kupię na Fotofestiwalu, a raczej jury Fotofestiwalu wytypowało ją za mnie-to fotopublikacja roku 2017: „Zofia Chomętowska. Albumy fotografki”. Samo gęste. Mlask!
(O czarownej Zofii Chomętowskiej już był wpis na Fotodinozie- LINK)

Wystawa książek wybranych do nagrody Fotopublikacja Roku, Fotofestival 2017

Wśród wystawionych na ekspozycji nagrodzonych i wyróżnionych książek, które żeby obejrzeć należałoby poświęcić dzień cały (kto ma czas- naprawdę polecam) znalazłem jeszcze jedną rzecz, która na Fotofestiwalu poprawiła mi humor- albumik „Louvre- Art Guide for Cyborgs”, na której wszystkie najważniejsze eksponaty tego muzeum przedstawiono jako miniaturki na ekranach telefonów komórkowych fotografujących je turystów.

"Louvre, Art Guide for Cyborgs" Antonio Perez Rio. https://www.lensculture.com/projects/370033-art-for-cyborgs 

Fotofestiwal 2017

Chciałoby się mieć te wszystkie książki.
No ale ich się nie będzie miało, niestety.
Dlatego chociaż warto je przejrzeć na wystawie.

Fotofestiwal będzie działał jeszcze do końca weekendu (do niedzieli 11.06).
Zatem- Rodacy, lećcie oglądać morze zdjęć, zanim zniknie, zanim będzie odpływ!

Przy okazji festiwalu, przeglądając internety uświadomiłem sobie na szczęście, że życie fotograficzno- wystawowe w Łodzi toczy się całkiem prężnie i kto chętny- może sobie i na co dzień znaleźć jakieś ładne zdjęcia- polecam na przykład ładną i ciekawie zaaranżowaną wystawę zdjęć teatralnych, łódzkiego duetu HaWa, która to wystawa wystawia się w Teatrze Szwalnia na Struga. Ich też się zapewne niedługo zrecenzuje ostrym piórem Fotodinozy. Niech no tylko jakąś osełkę znajdziemy.


Fabrykant

zanurzony i wynurzony.

3 komentarze:

  1. O fotografowaniu, dalibóg, mniej wiem niż o Chinach (cytat strawestowany). Dlatego też odniosę się tutaj tylko do jednego fragmentu, a nawet pozwolę go sobie zacytować przy pomocy metody copy-paste:

    "Fotodinoza to konserwa wychowana na klasyce, reporterach, agencjach Magnum i Cartier Bressonach, czerni- bieli, zapatrzona w przeszłość i nie trzymająca żadnej ręki na żadnym pulsie żadnej fotografii. Do tego aspołeczna, niesocjalizująca się, nie uczestnicząca. Nie bywająca. Konserwa w sosie własnym. (Niemniej konserwa otwarta)."

    To jest coś, co sam mógłbym umieścić w nagłówku lub stopce Automobilowni (oczywiście podmieniwszy nazwiska i kilka innych słów). "Konserwa w sosie własnym, niemniej konserwa otwarta" - to idealna charakterystyka mnie samego. Pozdrawiam bratnią duszę, jeśli mogę tak powiedzieć!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę obejrzeć. Choć w internecie...

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Pragnę ostrzec, że wredny portal blogowy na jakim piszę bardzo lubi zjadać bez ostrzeżenia wpisy czytelników podczas ich zamieszczania. BARDZO PROSZĘ PO NAPISANIU KOMENTARZA SKOPIOWAĆ GO i w razie czego wstawić ponownie, na pohybel Google Blogger. Fabrykant.